Witam :D Dzisiaj jakoś mnie tak naszło po rozmowie z Garret-em Rendellson-em (użytkownik tego forum) i napisałem bajkę. Może tam być trochę literówek i błędów, bo niestety przy szybkim pisaniu od razu z głowy na komputer, potrafię czasami popełniać masę błędów :D Mam jednak nadzieję że nie będą one przeszkadzać w czytaniu. Zapraszam do czytania.
To jest dziwaczny twór mej wyobraźni, więc bardzo proszę gdybyś po przeczytaniu drogi użytkowniku napisał mi jak go zrozumiałeś, ok? :D Jestem strasznie ciekaw jak wy tą bajkę zrozumiecie, więc jeśli po przeczytaniu całości zrozumiałeś tylko: bez sensu, ale szajs, naleśniki, komunista (?!), to i tak napisz, bo to też daje mi jakiś obraz odebrania tej treści :D
Autorem jest oczywiście wasz stary dobry Harem.
Miłej lektury.
Pewnego razu żyli sobie trzej władcy. Jeden rządzi wielkim królestwem, lecz jego lud nie jest zadowolony z jego poczynań. Drugim władną jest pan najemników, człowiek starszy i inteligentny. Szybko gromadzi ludzi w okół siebie snując opowiadania o lepszym jutrze. Trzecim z nich jest kapłan wraz z bogatym biskupem. Kapłan w oczach swoich zwolenników jest osobą niezwykle silną, charyzmatyczną stając się dla nich uosobieniem siły i bezpieczeństwa. Biskup natomiast jest widziany jako dobro, prawda i nadzieja i wraz z Kapłanem tworzą jedną postać, jedno słowo, które dla swoich wyznawców staje się tym czym powinien być bóg na ziemi. Nie minęło kilka lat, a rządy aktualnego króla doprowadziły do coraz większego rozpadu kraju gospodarczo i moralnie. Niestety okazał się on królem nie wierzącym w siłę swojego ludu i ignorującym jego potrzeby. Przez kilka ostatnich lat w państwie zaczęło się dziać wiele bardzo złych rzeczy. Te złe zdarzenia zapoczątkowało powstanie dwóch osobnych frakcji. Jednymi stali się ludzie prości, król oraz pan Najemników, a drugimi Kapłan z Biskupem wraz ze swoimi wyznawcami. Każdy z tych frakcji zapamiętało te zdarzenia na swój sposób.
Pierwszą frakcję nazwijmy Czerwoni. Po paru latach, gry ich szeregi zasiliła dość obszerna armia młodych ludzi bez perspektyw na przyszłość, postanowili działać. Ludzie, którzy zaufali wspaniałym wizją snutym przed ich oczami przez władcę najemników, ruszyli do stolicy. Sytuacja kraju była tak nędzna, że praktycznie armia Najemników nie poniosła żadnych strat w ludziach, podczas przejmowania zamku króla. Minęły dwa dni. Pan najemników został władcą królestwa i sam mianował się królem. Wszystko szło ku dobrej drodze. Ludzie szybko zaczęli się bogacić, brać się za swoje życie, wsadzać chciwych władców do więzień i karać urzędniczych oszustów. Minęło kilka dni aż nagle wszystko zaczęło się sypać. Po całym kraju rozchodziły się informacje o licznych morderstwach i publicznych egzekucjach. Ludzie starsi mordowali swoich wnuków, młodzi podpalali sklepy, domy i bloki tylko po to by sami rzucić się między dymiące i iskrzące szczątki. Zapanował chaos, którego nikt się nie spodziewał. Inteligencja uciekała za granicę, a ci co zostali łamali sobie palce spisując wszystko co działo się ze społeczeństwem w tamtym czasie. W pewnym momencie Pan Najemników umiera z ręki kapłana, który wymawiając pokręcone zdania, osobiście zleca powieszenie go na gałęzi. Stali się prawdą i jednocześnie religią. Byli ta to frakcja Biała, zarazem będąca drugą, która narodziła się przed tymi tragicznymi wydarzeniami. Ale jak oni zapamiętali ostatnie lata? Frakcja biała nie nawiązuje w żaden realny sposób do tego czystego i otwartego na wszelkie perspektywy koloru. Jednak jest proste wytłumaczenie czemu użyłem akurat tego koloru. Gdyby porównać tą wielką grupę ludzi do glinianej misy, to cała pokryta by była grubą warstwą starej, brudnej, jasnoszarej farby ku celu odwrócenia uwagi od jej charakterystycznego wnętrza. Pełna ona jest gorącej, po części skrzepniętej kwi, która niespokojnie wrze niczym wzburzone morze przy skalistym wybrzeżu, mimo że misa stoi spokojnie na płaskiej granitowej płycie. Granicę między płynem, a farbą tworzy glina, która jest już tak stara i sztucznie odnawiana że praktycznie nie przypomina tego czym była wiele lat temu. Tym jest frakcja biała: naturalnym kontrastem, innym wymiarem, kruchym i niestabilnym. Zatem ta cała historia w ich oczach wyglądała zupełnie inaczej.
Naród cierpi. Cierpi ma dusza gdy widzi słońce i gdy stąpam po naszych ziemiach, które od już wielu lat są zniewolone. Cierpi me ciało, wiecznie grzane przez gniew do otaczającym mnie zdrajców i głupców, który otwarcie sprzeciwiają się jednej prawdzie. Mój rozum nie cierpi, gdyż jest nim idea tego, który nas jednoczy i reprezentuje jedyną prawdę. Ja rozumiem, bo nie każdy może zrozumieć prawdę jedyną i rozumną, gdyż wiele przeżyłem ja i wiele pamiętam bólu. Tak samo jak mój pan, więc zaufaj jego słowom, gdyż on reprezentuje ciebie jak i mnie. Obraża mnie twój brak zaufania do ludzi prawdy, gdyż prawda jest jasna i logiczna. Nie rozumieją jej głupcy i zdrajcy, który samym swoim życiem obrażają nas wszystkich, ufających prawdzie. Wojna o wolność trwa już niesamowitą ilość lat i prawdopodobnie nie dożyję dnia w którym będę mógł spojrzeć na drugiego człowieka jak na równego sobie. Od wielu dni dobiegają do mnie informacje z mediów wolnościowych że zbliża się koniec świata. Ta wiadomość poruszyła mą duszą na tyle mocno że niemal każdą noc płakałem, gdyż wiedziałem, że ja, jak i moja rodzina, często grzeszyliśmy przeciw bogu i nie wiedziałem jak nas wszystkich ocalić przed piekłem. Zaborca z dnia na dzień powodował że życie stawało się coraz cięższe, więc widząc umalowanych i czystych idiotów w telewizorze, przepełniała mnie czysta nienawiść. Za każdym razem chwytałem leżącą przy mnie najbliższą butelkę po piwie i gniewnie ciskałem nią w mojego syna, mając nadzieje że dzięki temu nie stanie się jednym z nich. Bardzo kochałem moje dzieci, więc tym bardziej bałem się o ich przyszłość. Moje obawy i strach, rosły wraz z moimi maleństwami, gdyż zauważyłem że codziennie bicie i karcenie nie uchroniły je przed zadawaniem się z dziećmi naszych wrogów. Pewnego dnia ludzie zaczęli mówić o antychryście, który niebawem ma uderzyć na nasz naród wybrany i ku mojemu przerażeniu wszystko się sprawdziło. Nasz kochany kraj zaatakował nowy zaborca, którym okazał się sam słucha diabła, wraz ze swoimi sługami. Wszystko o czym mówił nasz kochany ojciec i wódz się sprawdzało, co do joty. Zło nieczyste opanowało świat polityki i oślepiło swoim złotem ludzi, który oddalili się od pana. Gdy minął jakiś to moja nadzieja i wiara powróciła z podwójną siłą , gdyż nasz ukochany przywódca wydał rozkaz, który przekazał mu sam pan i stworzyciel.
,,Chroń życie i duszę prze ogień. Chroń ideę i wiarę przez wytrwałość w niej przez nawracanie. Chroń życie przez podział na tych którzy żyją prawdziwie i bogobojnie oraz na istoty wrogie, obrażające swoimi poczynaniami odwieczną prawdę. Chroń dobro poprzez nawracanie gdyż tylko ludzie dobrzy mają prawdo do spotkania z bogiem za życia. Chroń ludzi niewiernych przed nim samymi, gdyż sami nie wiedzą co czynią, a ból im przy tym zadasz, będzie niczym w porównaniu z tym co ich spotka w piekle. Idźcie i czyńcie słowo boże."
Zatem wyruszyliśmy. Jak jeden mąż ze śpiewem na ustach, ruszyliśmy nawracać ku uciesze serca, które od wielu lat wiedziało że bije dla jakiejś wyższej idei. W końcu nastał wiekopomny dzień. Antychryst umarł z ręki dobrych ludzi, a nasz przedstawiciel na ziemi stał się naszym opiekunem fizycznym i metafizycznym. Wiedziałem że to jest już ten czas i muszę uchronić też moją rodzinę przez nadchodzącym ostatecznym osądem pana. Liczba grzechów, jaką posiadał z pewnością mój syn, napawała mnie czystym przerażeniem, lecz wiedziałem co muszę uczynić. Z miłości do mojej rodziny i z poczucia moich obowiązków jako ojciec i mąż musiałem uratować moją rodzinę. Gdy widziałem płaczące twarze mojej rodziny przed naciśnięciem spustu to wiedziałem że tą chwilę słabości zainicjował sam szatan, który tylko na takie okazje czeka. Delikatnie położyłem ciała mych pociech oraz żony na naszej ulubionej kanapie, podkładając im poduszki, by miały wygodniej. Przykryłem ich twarze na wszelki wypadek, gdyby diabeł próbował za ich pośrednictwem powstrzymać mnie w mych działaniach dla dobra rodziny. Polałem, nasze niegdyś miejsce relaksu i wspólnych rozmów, benzyną jednocześnie robiąc między nimi trochę miejsca dla siebie. Tak. Ja też czuje że moja dusza nie jest do końca czysta, więc usiadłem między nimi jak to widziałem w moich marzeniach gdy zdarzyło mi się więcej wypić. Rozsiadłem się wygodnie w jednej ręce trzymając broń, a w drugiej płonącą zapaliczkę gotową do rozniecenia oczyszczającego ognia. Wymierzyłem naładowany pistolet mojego dziadka prosto w mój nieposłuszny grzeszny umysł i spojrzałem ostatni raz w sufit. Po chwili skupienia i radości z tej wspaniałej chwili nacisnąłem spust.
Dwie frakcje, białe i czerwone tworzą jeden spójny naród, którzy żyje i funkcjonuje jako wspólna całość. Są nimi pasterze i ich owce, które żyją po to by być bezmyślnym narzędziem szaleństwa czy też chciwości swoich panów. Ramie w ramie żyją po to by walczyć ze światem szukając celu w swym życiu i dążąc do swego samozniszczenia. Tak o to kończy się ta bajka. Jaki wynika z niej morał? To pozostawiam do odgadnięcia tobie.
Ale co się działo z innymi ludźmi, którzy żyli w tym państwie, a nie należeli do żadnej z tych frakcji? Hmm no cóż... Oni nie żyją w bajce.
Koniec
Może tam być trochę literówek i błędów, bo niestety przy szybkim pisaniu od razu z głowy na komputer, potrafię czasami popełniać masę błędów :D Mam jednak nadzieję że nie będą one przeszkadzać w czytaniu. Zapraszam do czytania.
jeśli chciałeś zniechęcić do czytania, to udało Ci się, ja odpuszczam.
Chciałem oszczędzić sobie 20-stu niepotrzebnych komentarzy na temat każdego błędu (jeśli rzeczywiście jakieś są, bo nie jestem pewien :D). Myślałem że łatwo jest się domyślić ale szkoda że cię te zdanie tak łatwo zniechęciło :D
No trudno. Ale mogę cię zapewnić że jeśli jakieś błędy tam występują to nie przeszkadzają w przejrzystym zrozumieniu treści czy też w przyjemności czytania. Jestem po prostu szczerzy z czytelnikiem. Jak przeczytasz to napisz jak tą bajkę zrozumiałeś :D Jestem ciekaw waszej fantazji :D
Pozdrawiam
Harem