autor: Adamus
Gods: Kraina nieskończoności - recenzja
Pomęczyłem dosyć mocno najnowszą grę z ulubionego przeze mnie (i nie tylko ;-D) gatunku cRPG-gów FPP i do tego jeszcze z walką w trybie turowym – Gods: Lands of Infinity i mam co do niej mocno mieszane uczucia.
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Wracając jednak do tematu podrzucę kilka przykładów na moje twierdzenie, że gry chyba raczej nikt nie testował, jak chociażby znikające przepisy z książki z formułami alchemicznymi (co nam utrudnia życie i zmusza do ich ponownych zakupów), czy też nie ubywająca mana podczas rzucania czarów przywołania magicznych pomocników (co, chyba tym razem dla równowagi, pomaga nam w walce). Są też różnego rodzaju przenikające się tekstury i makabryczne wręcz poruszające się osoby. Wygląda to tak, jakby im ktoś powpychał w pewną część ciała wielkie kołki i w związku z tym nie są w stanie poruszać się normalnie, a jedynie ciągną nogami kołysząc się na boki. Podobnie rzecz ma się z animacją przeciwników, o której można powiedzieć, że jest raczej mało urozmaicona i do porywających na pewno nie należy. Największą jednak przykrość sprawiły mi budynki ;-(. Otóż do żadnego z nich nie można wejść, przeszukać go, nigdzie nie ma żadnych skrzynek, a wszystkie postacie niezależne (łącznie z księciem ;-PPP) przyjmują naszą drużynę przed drzwiami swoich rezydencji (czyżby służba powyrzucała ich z domu na czas wielkich wiosennych porządków?).
Sama grafika nie odrzuca, chociaż w dzisiejszych czasach nie jest to nic, o czym warto byłoby mówić. Nie warto też mówić o intrze, bo właściwie nic takiego nie istnieje. Być może staje się to już standardem, żeby obciąć koszty produkcji, ale ostatnimi czasy coraz więcej gier rozpoczyna się wstępem, gdzie to przed naszymi oczyma przesuwają się kolejne obrazki a lektor smętnym głosem wygłasza tyradę mającą nas wprowadzić w świat gry. Tym razem zostajemy poinformowani o wielkiej wojnie pomiędzy bogami, trwającej od stuleci, w której to przewagę uzyskał zły bóg śmierci i żeby go zniszczyć, musimy wcielić się w uczłowieczoną część astralnego bytu jednego z tych ‘dobrych’ bogów i przeniesieni do innego wymiaru mamy odnaleźć bogów zamieszkujących ten świat i uzyskać od nich pomoc w postaci broni mogącej pokonać zło. Sorry jeżeli coś poplątałem, ale dawno nie słyszałem tak bzdurnego wstępu i co mi wpadło do lewego natychmiast prawym uchem wyszło, ale mniej więcej takim wstępem zostajemy na początku potraktowani, a nasza bohaterka materializuje się w największym ludzkim mieście i przystępuje do działania.
Rozgrywka jak to w grach cRPG polega na wykonywaniu przeróżnych, niczym nie zaskakujących zadań i rozmowach z kolejnymi postaciami niezależnymi, przez co popychamy grę do przodu. Jak do tej pory zdążyłem zauważyć, scenariusz jest liniowy i mało odkrywczy, a my nie mamy za dużego na nic wpływu, bo nawet postacie, które się do nas przyłączają, czy też odłączają robią to zgodnie z życzeniem autorów i musimy się z tym pogodzić. Dla utrudnienia (czy może raczej dla uatrakcyjnienia ;-D) dodano wątek ekonomiczny (można sprawdzić swoje umiejętności kupieckie – chyba wezmę kredyt z banku i zainwestuje w jakiś sklep, bo dobry jestem ;-PPP), polegający na tym, że wszędzie natkniemy się na kupców sprzedających przeróżne towary potrzebne w innych częściach kraju, gdzie możemy za nie dostać zdecydowanie wyższe ceny. Dzięki handlowi podreperujemy nasz wątły budżet, obciążony wydatkami na mikstury, wyposażenie i ciągle rosnące koszty szkolenia. Oprócz handlu i zadań najważniejszą rzeczą są oczywiście walki z coraz mocniejszymi przeciwnikami (chociaż im my jesteśmy mocniejsi, tym te walki są łatwiejsze :-/), odbywające się w trybie turowym. Na jego potrzeby obraz z widoku FPP przełącza się na trójwymiar i w zależności od umiejętności (walka wręcz, rzucanie czarów, strzelanie z łuków) i dostępnych punktów akcji możemy wykonywać różne czynności mające na celu wyeliminowanie sterowanych przez komputer przeciwników. Muszę z żalem stwierdzić, że komputer jest głupi jak but i, może poza początkową fazą gry, walki nie są większym wyzwaniem dla naszej drużyny. Lokacje poza może dwoma wyjątkami są małe i w zasadzie nic ciekawego w nich nie znajdziemy poza jakimiś roślinami i grzybami – które to musimy przynieść do obłąkanej zielarki (dlatego obłąkanej, bo jedyną rzeczą, na której jej zależy, są coraz to nowe zestawy ziółek ;-PP) w jednej z wiosek, żeby awansować na następny poziom w zielarstwie – co i tak w zasadzie nie ma żadnego znaczenia dla naszych mikstur.