AgreGOLmat (4 - 10 kwietnia 2009)
Ech... a grafikę tworzą krasnoludki? Producent sobie pstryka palcami i ma obsługę DX10 z mnóstwem efektów, cieni i zaprojektowane postaci? Przecież to wszystko ociera o sztukę >.>... Ktoś musi chyba stworzyć te modele, tekstury i odpowiednio to uformować.
no mądre jak karzde z tej serji
Piszesz o grach sprzedawanych w milionach sztuk, które rzeczywiście są zwykłą komercją,
ale ostatnio coraz więcej jest gier niezależnych np. World of Goo, Crayon Physics, Blueberry Garden,
pokusił bym się o stwierdzenie że są sztuką swoistą "abstrakcją". Po obejrzeniu wywiadu na gol'u z twórcami
dają wiele do myślenia szczególenie Blueberry Garden. :-)
Artykuł jak zwykle ciekawy.
Ja może wypowiem się na temat gier komputerowych jako o wirtualnej galerii sztuki współczesnej, bo uważam, że pod tym kątem gry sztuką właśnie są. Przytoczę fragment pracy magisterskiej:
Grafika w grach komputerowych powstaje w oparciu o przestrzenne modele obiektów oraz postacie istniejące i poruszające się w trójwymiarowym świecie. Obrazowana jest za pomocą (wirtualnych) kamer . Dzięki grafice trójwymiarowej gracz zyskuje pełną swobodę poruszania się po świecie gry mogąc oglądać występujące w niej obiekty z wybranej strony i perspektywy.
Co z tego, że gry komputerowe to obrazy wirtualne, nienamacalne? Za ich kreacją stoi przecież żywy człowiek. Grafik, który do stworzenia niewyobrażalnych wręcz krain czy też fikcyjnych bohaterów, używa swoich własnych narzędzi. Klasyczną sztalugę, farby, pędzle, płótno zastępuje dobry program graficzny, myszka, klawiatura, monitor i porządny tablet . Moc współczesnych kart graficznych umożliwia odbiór nierealnych światów czy fantastycznych stworzeń niemal z fotograficzną dbałością o szczegóły. Dzięki grom, mamy możliwość przemierzania wirtualnych galerii, eksponujących dokonania nowej formy sztuki współczesnej. Myszka czy klawiatura jest jak pędzel, monitor staje się obrazem, zaś biurko sztalugą. Efektem końcowym staje się wirtualny Luwr eksponujący wspaniałe dokonania elektronicznych artystów. Komputerowi graficy, w odróżnieniu od tradycyjnych malarzy, dysponują znacznie bogatszą paletą barw. Rozumiem przez to Ilość kolorów dostępnych w danym trybie graficznym gry. Przeważnie paleta barw jest 16-bitowa (65.536 kolorów) lub 32-bitowa (16.777.216 kolorów). Oprócz tego, zaimplementowane w grach zabiegi, takie jak efekt Bloom (Glow) czy specjalne cieniowanie i wyostrzanie obrazu typu Pixel i Vertex Shader, dodatkowo tworzą z gier niecodzienne dzieła artystyczne. Mówiąc krótko, gry komputerowe to niezapomniana wyprawa przez cudowne dzieła ludzkiej wyobraźni. Seria Fable (I i II) to cudowny, baśniowy świat, który urzeka swoją plastycznością. LittleBigPlanet to pełna niespodzianek wizualna składanka na każdym kroku zaskakująca różnorodnością. Prince of Persia to wręcz namalowana wirtualnymi farbami bajkowa rzeczywistość. Z kolei w grze The Neverhood, świat nie został stworzony za pomocą skomplikowanych programów graficznych 3D. Użyto w tym celu 30 ton plasteliny! Absolwenci szkół i Uczelni artystycznych, wspólnie wyrzeźbili i wymodelowali cały świat gry oraz wszystkie jego elementy. Magia tkwi jednak w tym, iż świat gry nie został wygenerowany elektronicznie. Powstał dzięki ludzkim mięśniom. Komputer z kolei ożywił plastelinę i stworzył z niej interaktywną kreskówkę, z bohaterem przywodzącym na myśl Plastusia, bohatera „Plastusiowego pamiętnika” Marii Kownackiej.
Takie gry jak Elder of Scrolls IV: Oblivion, Empire: Total War, Crysis czy Mass Effect to czołówka ulubionych galerii dla wielu graczy doceniających prawdziwy majstersztyk graficzny. Niektórzy kolekcjonują znaczki, motyle, czy stare żelazka. Gracze często zbierają trailery , intra i outtra z gier. Od filmików z Dawn of War, Stracrafta, przez Call of Duty po Fallout i wspomnianego World of Warcraft. Jest tego sporo. Albumy malarskie na półce, dzieła komputerowych reżyserów i grafików – w komputerze. Każdy ma swoich ulubionych artystów. Niestety, ostatnio w grach coraz częściej dochodzi do niepohamowanego przerostu formy nad treścią. Wiele współczesnych gier cierpi na chorobę horror vacui, czyli na lęk przed niezapełnioną przestrzenią, niewystarczającą ilością szczegółów, detali w architekturze lub obrazie. W pogoni za pięknem opakowania gubi się więc głębię i treść.
Niewiele jednak osób zastanawia się i przejmuje, czy elektroniczna rozrywka jest sztuką i czy jest za taką uważana. Po prostu korzystają z jej dobrodziejstw. Nie zmienia to jednak faktu, iż zabawa w grę komputerową jest jak niesamowita wycieczka po wirtualnej galerii podziwiająca prace grafików, informatyków oraz programistów będących Matejkami, Michałami Aniołami czy Leonardami dzisiejszych czasów.
Ta cała sztuka to temat naginany nie moge zrozumieś jak np absolwent z dyplomem asp wymyśla bzdety z metalu i łączy je w dziwn kształty na cholere tacy ludzie co pomaga to komuś,stajemy się lepsi przecież większość pomysłów dzisiejszych ludzi za to odpowiedzielnych to debilne pomysły typu (Krem do skury z ludzkiego tłuszczu-może to jest jakaś analogia do 2 wojny światowej ale to są bzdury i nie warto się tym interesować)
A gry w dzisiejszych czasach to większa praca zajmująca lata niż jakieś fanaberie związane ze sztuką w pojęciu ogólnie przyjętym
Dla mnie wiele gier można nazwać prawdziwą sztuką przez duże SZ. Zresztą w porównaniu do dzisiejszej sztuki nowoczesnej to niestety żaden wyczyn. Jak patrzę na wiele z obecnych "abstrakcji" lub performance'ów to zastanawiam się jak niektórzy mają nierówno pod "kopułą" i ich nazywa się artystami z prawdziwego zdarzenia, a autorom gier często odbiera się owe miano.
Powyżej został już napisany kawał śmierdzącej prawdy, ale tak dawno już nic nie skomentowałem, że zrobię to temu tekstowi.
1. "Gry służą tylko i wyłącznie rozrywce", tak jak wszystko, co ma etykietkę sztuki. Sztuka może zmuszać do refleksji, wywoływać smutek lub gniew, przypominać jakiś moment z historii, oddawać cześć osobie lub bóstwu, albo też śmieszyć. Rozrywka przybiera wiele form. Czas można spędzać w różnoraki sposób, dla jednych rozrywką jest granie, dla innych zaś oglądanie filmów, czy zwiedzanie muzeów.
2. Cholerna generalizacja. Słuchając "Cztery Pory Roku" Vivaldiego mamy poczuć się, jakbyśmy faktycznie mieli jedną z pór roku aktualnie. Poza tą funkcją, nie zmusza do refleksji. Oglądając Rambo wzruszam się do łez i rozmyślam o cierpieniach tych biednych Wietnamczykach, Sowietach i Talibach. Bo to film, sztuka! To, że część gier jest oparta o prosty schemat "seek & destroy", nie znaczy, że wszystkie produkcje tak mają.
3. Duża kasa, ładniejszy efekt. Nie zawsze "mądrzejszy" produkt. Gry nie trafiły do Luwru, tak samo filmy trzymane są w wypożyczalniach, a nie w muzeach. Podobny dystans trzyma muzyka od muzeów. A tak w ogóle, to jakby autor (i każda inna osoba chcąca wystawiać gry w muzeach) by to zrobił? Muzyka, film, gra. Nie są to statyczne modele, które można wystawić byle gdzie, tak, aby pospólstwo mogło rzucić okiem i przejść do kolejnego eksponatu. Współczesna sztuka wymaga dłuższego zaangażowania. Zarzut finansowy jest śmieszny. Zawsze tak było, że artysta tworzył na zlecenie, dostawał zadatek, instrukcje. W czasie tworzenia konsultował się z "szefem", czy wszytko w obrazie/utworze/pomniku/wyklejance/... pasi. Jak nie było cacy, to nie było pieniędzy. W ostatnim stuleciu uformowała się w małych umysłach plebsu idea artysty niezależnego, tworzącego to, co mu się żywnie podoba. Przed erą niezależnych "artystów" taki artysta padał z głodu w rynsztoku.
Jeszcze pozwolę sobie wspomnieć, że najbardziej znani artyści tworzyli swoje dzieła na zlecenie i ta sztuka nawet teraz w większości przypadków musimy zapłacić, aby zobaczyć tą sztukę.
4. Trendy w sztuce też dyktują koty salonowe, nie artyści. Raz się im podobały grube baby, innym razem atletyczny nagi facet biegający po Watykanie. Rzucając okiem na sztukę współczesną, tak jak i z ton gier wypływają tylko perełki (chociaż nie wszystkie), tak i ze śmietnika sztuki wyłapuje się co lepsze okazy. To nie jest tak, że na ziemi jest tylko kilku artystów, którzy tworzą wybitne dzieła.
5. Całkiem słuszna uwaga. Ale czy psia kupa, staje się kupą dopiero gdy pies kupę powącha, a pan obrzuci spojrzeniem i zbierze do woreczka?
6. Niedawno nauczyłem się nowego trudnego słowa, sofizmat. Kierowanie się tym co mów autorytet lub tym co tam stado baranów wybeczy, to jest właśnie taki "sofizmat". Nie używa się tego jako argumentu, gdyż równie dobrze można by zacząć argumentować byt gier jako sztuki lub nie mówiąc tak, bo tak, lub nie, bo nie. Większość ludzi jest na tyle rozumnych, że są w stanie decydować za siebie i nie powinni podążać za autorytetami lub tłumem. Btw. autorytety są dla dzieci, a tłumy dla tumanów (lub też "tłumanów";).
7. "zadaniem sztuki jest właśnie sprowokowanie do samodzielnego myślenia." Bzdura, patrz punkt 1. Różne rzeczy prowokują do myślenia, niewiele z nich można nazwać sztuką.
@Piger
ad.1 "Sztuka może zmuszać do refleksji, wywoływać smutek lub gniew, przypominać jakiś moment z historii, oddawać cześć osobie lub bóstwu, albo też śmieszyć" - oczywiście, ale nie wszystko z tego co wymieniłeś da się podciągnąć pod jakąkolwiek formę rozrwyki.
ad. 2 Oczywiście, że generalizuję. Trudno w felietonie na 4-5K znaków zamieścić studium sztuki. Vivaldi jest niezłym przypadkiem rozrywkowego kompozytora, ale do refleksji zmusza wielu innych, nierzadko ambitnejszych twórców muzyki. Rambo służy rozrywce w pełnym znaczeniu tego słowa, Królestwo, Zaginiona autostrada, Prosta historia i setki innych filmów niekoniecznie tylko temu.
ad. 3 ROJO już wyjaśnił, że są muzea, w których prezentuje się sprzęt i gry. Nie są to statyczne modele, ale o instalacjach słyszałeś? Owszem, artysta tworzył za kasę, ale to on decydował w głównej mierze o faktycznym kształcie tego co tworzył. Gry powstają po to, aby trafiły w gust graczy, a nie ich twórców, bo mają generować zysk, a nie ładnym pudełkiem wypełniać sklepową gablotkę czy rozsławić nazwisko mecenasa.
ad. 4 Gdyby trendy w sztuce kreowały tylko i wyłącznie koty salonowe, to do dzisiaj moglibyśmy "rozrywać" się w muzeum wyłącznie jeleniami na rykowisku, gołymi babami i portretami owych kocurów. Po pierwsze, mecenat nie zawsze polegał na "mojszym widzimiesę" mecenasa. Po drugie, radzę zgłębić różne formy sztuki, które zdobyły ogromną popularność wbrew owym kotom. Choć oczywiśie, kiedy koty wywęszyły interes od razu zapominały o salonowych manierach. Vide impresjonizm i praę innych fajnych wynalazków.
ad. 5 Owszem. W przeciwnym wypadku ktoś zapakuje tę kupę do puszki z Coca Colą, powie, że to sztuka i zarobi miliony.
ad. 6 Otóż obawiam się, że wręcz przeciwnie, większość ludzi zachowuje się jak stado baranów. Niezależność mogą wywalczyć sobie tylko jednostki.
ad. 7 Czyli rozumiem, że również psia kupa na chodniku może prowokować do niezwykle wytężonych rozmyślań nad przyszłością ludzkości. Ok, pierwsza, druga, trzecia - być może. Ewentualnie jak w tę kupę się wdepnie. Zwykle jednak kupę ma się w czterech literach i myślenie o niej nie jest zbyt absorbującym zajęciem.
Poza tym, cieszę się, z dłuższych form wypowiedzi, gdyż o to mi właśnie chodzi. Skłaniać do myślenia, kombinować, nie zgadzać się. Dzięki :)
Myślę, że zaczynamy gonić się z konta w kąt w tej dyskusji. Jeżeli sprawdzimy definicje sztuki w słowniku, wtedy gry pasują jak ulał. Wiadomo, że od czasu do czasu znajdzie się ktoś, kto absurd nazwie sztuką (vide kupa w puszcze coca-coli). Tak samo dzieję się w świecie gier, filmu, muzyki i reszcie dziedzin powszechnie uznawanych za sztukę, ale nie popadajmy w paranoję i nie odrzucajmy wartości artystycznych całej grupy, jeżeli znajdzie się w niej zakalec. Tym bardziej musimy być łaskawi, ze względu na przytłaczającą ilość miernoty, po prawdzie, przewyższającą liczebnie to, co ma wartość artystyczną.
Jestem za tym aby gry były powszechnie uważane za sztukę i rozumiem, że można się przeciwstawiać takiemu myśleniu. Ale jestem wręcz przekonany, że w ciągu najbliższych lat gry dorobią się swoich festiwali pokroju Festiwalu Filmowego w Cannes, czy w Berlinie i mniej lub bardziej znani artyści będą nagradzani złotymi niedźwiedziami, kaczkami, Oscarami i innymi fajnie-się-prezentującymi figurkami. I będą oficjalną sztuką na równi porównywaną do (najbliższego w formie) filmu. Obecnych wyróżnień jeszcze bym nie zaliczał do grona tak prestiżowych, właśnie za brak prestiżu i społecznej akceptacji.
Chłopacy, poluzujcie trochę, bo się zaraz flame zobi ^.-. I pisze się z kąta w kąt a nie konta :), panie magistrze.
Flypoho - Ja tutaj widzę tylko rozmowę na poziome, nikt nie rzuca bluzgami ani nie grozi ruską mafią. A co do błędu, zdarza się, szczególnie jak jest się chorym, otumanionym lekami i pisze o 5 nad ranem. :) Btw. pochlebiasz mi nazywając mnie magistrem, bo do jakiegokolwiek tytułu jeszcze mi daleko.