Wing Commander | PC
Widzialem film ale gre
została zoptymalizowana pod kontem współpracy - durne nieuki
aga69 napisała..
została zoptymalizowana pod "kontem" współpracy - "durne nieuki"
takiego komentarzu dawno nie widziałem =D
Legendarna gra. Najlepsza gra 1990 roku. Przetarła ścieżkę dla innych gier w których nie liczyła się jedynie porcja arcade (tu - walka w kosmosie) lecz także interakcja z towarzyszami broni po zakończonej akcji i fabuła. Fabuła co najważniejsze nielinearna - nie musiałeś jak w wielu grach wygrać wszystkich misji co czasami oznaczało powtarzanie non stop jednej misji, którą się np. zawaliło by dostać się do dalszej porcji gry. Tu mamy drzewko misji - nawet gdy przegrałeś jedną misję a nawet kilka nie oznacza to game over - fabuła uwzględnia przegraną albo wygraną i zgodnie z tym otrzymujesz różne misje. Od czasu do czasu zdarzają się misje pozornie nie do wygrania. Czasami pojawiają się na polu walki dodatkowe kłopoty - mowa tu o asach przeciwnika, których trudniej zniszczyć. Jest ich w grze 4 - zniszczenie asa przy pierwszym z nim kontakcie powoduje, że nie będzie się już pojawiał w grze. Gra ma otwarte zakończenie - albo powstrzymasz atak Kilrathi w Vedze albo w końcu uciekniesz z podwiniętym ogonem. Kanonem jest oczywiście powstrzymanie.
Na swe czasy wybitna grafika i jeszcze bardziej wybitne udźwiękowienie dźwięk - w czasach "pierdziawek" wbijała w fotel. Wbijała w fotel też cena kompa, który by ją uciągnął. Wing Commander oznaczał konieczność kupna całkowicie nowej maszyny albo naprawdę solidnego upgrade'u.
Do gry wydano dwa dodatki - Special Missions 1 i 2 o znacząco podwyższonym poziomie trudności a nawet podstawka nie należy do łatwych.
Grać z joyem. Gra dostępna na GOG w pakiecie z dodatkami i chodzi miodnie. Całość (z dodatkami) zajmuje kilkanaście godzin przy założeniu, że miałeś do czynienia z symulatorami.