Krakowskie zagłębie gier
No to GOL ma blisko :)
A takiemu pomysłowi tylko przyklasnąć. Oby nie skończyło się na planach.
Z Nowego Sącza blisko :)
Brzmi super:) To powinno poprawić sytuacje polskiego rynku gier. Sam chyba chętnie pomyślałbym o takich studiach.
tak tylko z ciekawosci...
Czy ktos poinformowal najwiekszych producentow gier o tym ze teraz gry sie robic bedzie w Krakowie i ze to bedzie "zaglebie gier"? :]
Mam nadzieje, że powstanie takie małe "Hollywood" dla gier w Polsce, pożyjemy zobaczymy.
fajnie z kalwari nie mam daleko do krakowa jakies 30 minut jazdy
ROJO
Z Katowic tez daleko nie jest! :-)
Dokładnie :)
Uniwersytetu i pisania gier lepiej nie łączyć. Ja kończę infę na uniwersytecie i najlepszym komentarzem do tego czego się tam nauczyłem jest to co napisał Kazimierz Subieta:
teoretyczny terrorysta (theoretical terrorist) Osobnik dość utytułowany i wpływowy, którego kariera była oparta na rozwijaniu i propagowaniu zmatematyzowanych teorii (patrz: pseudoteoria). Teorie te nazywa matematycznymi podstawami informatyki i jest przekonany o ich fundamentalnej roli w rozwoju (mimo braku faktów potwierdzających i mimo ewidentnych faktów przeczących tej tezie). Informatykę uważa za jeden z działów matematyki. W jego wyobrażeniu informatyka rozwija się harmonijnie od wielkich matematycznych teorii, poprzez twierdzenia udowadniane w ciszy naukowych gabinetów, poprzez biura projektowe, gdzie zwyczajni rzemieślnicy (nie naukowcy!) przerabiają te twierdzenia na projekty oprogramowania, wreszcie poprzez wytwórców oprogramowania, które zamieniają je w Windows, Corela, UNIXa, Javę, Oracle i Netscape.
Najdłuższy napisany przez niego program ma rozmiar 5-ciu linijek; dla teoretycznego terrorysty jest on wystarczający, aby nauczać, jak należy budować programy mające 5 milionów linijek. W tym celu pisze podręczniki zatytułowane „Podstawy inżynierii oprogramowania”, „Algebraiczna specyfikacja dla programistów”, itp., gdzie umieszcza odpowiednie pojęcia matematyczne, definicje i twierdzenia (patrz: pseudoteoria). Po ich napisaniu uważa się za Wybitnego Specjalistę z zakresu inżynierii oprogramowania (traktowanej oczywiście jako dyscyplina naukowa, a nie bezładna paplanina różnych DeMarków, Yordonów, czy Boochów). Jako Wybitny Specjalista znajduje miejsce w komitetach, radach i redakcjach, gdzie podejmowane są ważne decyzje. Po nich inżynieria oprogramowania na danym terenie staje się naukowo słuszna, co oznacza, że nie ma na nim miejsca dla tych, którzy splamili się napisaniem programu dłuższego niż 5 linijek („...instytucje naukowe nie mogą przejmować roli biur projektowych...”), zaś stan inżynierii oprogramowania rzeczywistej (w odróżnieniu od urojonej) po 15-tu latach od tych decyzji zaczyna przypominać Saharę, szczególnie w zakresie dydaktyki i samodzielnej kadry naukowej.
Czyli w skrócie: Gówno Cię tam nauczyli?
Czego się spodziewać po renomowańcach. Raczej znacznie przeważającej teorii nad praktyką ;)
Ehhh... Przecież ludzie pracujący na uczelniach nie mają zielonego pojęcia o pisaniu gier. Żaden koleś po informatyce nie napisze żadnej gry, jeśli sam się tego nie nauczy. Studiuję informatykę i wiem, że takie projekty jak ten to wielka ściema żeby tyko ściągnąć studentów, ew. fundusze unijne. Pisanie gier zostawmy zostawmy ludziom dla których jest to pasją, bo to przypomina drogę sportowca na olimpiadę. Uzyskanie umiejętności przydatnych zespołowi tworzącemu gry zajmuje parę lat własnej wytężonej pracy, a nie 5 lat informatyki czy innych cudownych kierunków (sam na AGH studiuję - informatykę...). Oczywiście taki program + grupa naprawdę zdolnych, ambitnych, młody koderów może przynieść lepsze efekty, aczkolwiek wątpie w jakieś poważne projekty... Tu potrzeba bardzo dużego kapitału.
Jeśli łączysz swoje plany na przyszłość z branżą gier, to nie wiedziałeś, że na studia informatyczne idzie się "po papierek", a nie żeby się czegoś nauczyć? :P
To ja mam rzut kamieniem xD W Koncu z Nowej Huty jestem hehe
już widze tych wszystkich przyszłych programistów gier co to CSa potrafią grać, ale programik napisać to nie idzie:)
pracy nie dostaną, bo i gdzie:) umieć nic nie będą a uczelnia zarobi na swoja bytność:)
coście się tak uparli na tych programistów? :) ludzi trzeba nauczyć pracować w grupie, być kreatywnym, umieć czytać dokumentacje i takie tam - w sam raz na licencjat.
sam chcę wrócić sobie kiedyś jeszcze do branży - ale już nie jako pismak - i taki licencjat z zakresu marketingu growego, połączony z wcześniejszym licencjatem z zarządzania zasobami ludzkimi albo psychologii to całkiem dobra papierkowa baza gdyby komuś odbiło i pierwszy raz w życiu miałbym się legitymować ukończeniem studiów :)