Odin Sphere | PS2
Gierka z opisu raczej fajna.
W końcu ukończyłem ostatecznie Odin Sphere (6 i ostatnia książka - Armagedon). Trochę już napomknąłem o tym tytule jakieś 2 tygodnie temu, teraz napisze jak to widzę z innej perspektywy - po ukończeniu.
Dawno, dawno temu w pewnej odległej krainie wypełnionej po brzegi spherami źle się działo. Królestwo Króla Odina było w stanie wojennym z "Zębo-Wróżkami", z świata umarłych uciekł bardzo zły człowiek, posiadający pierścień, który kontroluje pewną potężną machinę. Inne państwo żyło w spokoju, a przynajmniej to tylko pozory, bowiem trzech pewnych magów planuje spisek wobec swojego Króla. Pewne bardzo potężne - gorące - istoty zamieszkujące ognistą krainę patrzyły na to wszystko z przymrużeniem oka i żyły wg tego co mówiła przepowiednia.
W tym całym majdanie przyjdzie nam pokierować pięcioma bohaterami, którymi będziemy przemieszczać wszystkie zakamarki tego świata i poznawać tą samą fabułę z różnych perspektyw. Przeżyjemy z nimi niesamowite przygody pełne zwrotów akcji i tajemnic - postacie i krótkie opisy napiszę później. W sumie mamy do przeczytania tyle książek ile jest postaci, a każda stronica jest podzielona na prolog, sześć rozdziałów oraz epilog. Fabuła jest bez cienia wątpliwości jedną z wielu mocnych stron dziecka Vanillaware.
Na pierwszy rzut oka OS przypomina standardową platformówkę 2D i szczerze mówiąc wiele ją od tego nie dzieli. Możliwości mamy tylko dwie, idziemy w prawo albo w lewo - z tym, że i tak na to samo wyjdzie, ponieważ poszczególne lokacje są okrągłe, tzn idąc ciągle w jedną stronę wyjdziemy w miejscu w którym przed chwilą byliśmy - ciekawe rozwiązanie, ale potrafi napsuć krwi, szczególnie podczas walki z bossami. Aby dostać się do następnego stage'a należy stanąć w odpowiednim miejscu i nacisnać właściwą kombinację - przy exit nalezy nacisnać up + X.
Szefowie są bardzo częstym elementem opisywanego przeze mnie tytułu, szkoda jednak, że się co chwilę powtarzają, przez co gra staję się trochę monotonna - np będąc Oswaldem oraz Velvet bijemy się z Odinem, ryżym generałem czy smokiem Wagnerem. Sama potyczka z tymi pakerami wygląda obiecująco, ale tylko w niektórych przypadkach. Walka ze Beliarem czy Queen of Death jest prawdziwą katastrofą. Za sprawą adwersarzy pojawia się na mapce od kilku do kilkunastu fajerwerków (spelle, stare rury, pomagierzy i inne pierdółki zabierające nam HP-ki), co w efekcie bardzo spowalnia animację... Wyobraźcie sobie, że Boss jest mega wytrzymały, a do tego jedną klepą wysyła nas w okienko Load, dorzuć do tego jeszcze niski framerate... Nie raz miałem ochotę wyrzucić Pleja przez balkon.
Oczywiście jak na RPG-ka przystało mamy do dyspozycji wspomagacze w postaci mikstur oraz spelle. Tych drugich jest jednak bardzo mało, każda postać ma w porywach 5 zaklęć, natomiast tych pierwszych jest od groma - painkillery, potiony, antidotey, unlimited powery, napalmy, jogurty i wiele innych. Oczywiście nie ma lekko, takich bajerów nie kupimy u sklepikarza! Aby zmajstrować takiego painkillera musimy mieć pusty flakonik, który podniesiemy do drugiego - np za pomocą dwóch nasion - stopnia, a następnie wrzucimy do niego marchewkę. Innymi słowy bez alchemii ani rusz, na szczęście nie trzeba kończyć chemii na uniwerku - z czasem odkrywamy przepisy na konkretne "napoje".
Taka marchewka czy cebula nie jest tylko i wyłącznie przeznaczona do stworzenia śmiercionośnych broni. Od pewnego momentu mamy możliwość odwiedzenia miasteczka Pook'a, w którym jest skromna restauracyjka oraz kawiarenka. Tak samo jak znajdowało się przepisy na utworzenie wszelakich naparów, tak i przyjdzie nam kolekcjonować zwoje z przepisami na syte obiadki czy smaczne desery. Nie jest to oczywiście element niczego nie wnoszący do zabawy poza nawiązką do simów, po opróżnieniu talerza poziom HP rośnie o daną liczbę punktów na stałe, a do tego zdobywamy exp. Tak więc jedząc omlet przyrządzony m.in. z jajka i cebuli pasek zdrowia powiększy się o 6 jednostek, a doświadczenia dostaniemy z tego co pamiętam 700. Kolejne rozwiązanie, które jest jak najbardziej in plus.
Przejdę teraz do tego co masterowicze lubią najbardziej, czyli do zdobywania lv. Może i pierwsze zdanie wywołało u fanatyków euforię, ale muszę ją niestety zgasić. Na wyższy poziom awansuje nasza postać i jej broń. Im więcej expa ma nasz bohater, tym więcej ma HP i w zasadzie na tym koniec - zero statystyk, kompetne i wielkie nic. Ciekawiej jest już z weaponami, wraz z nowym levlem zadaje większe obrażenia oraz umożliwia rzucanie nowych spellów. Ciekawostką jest fakt, że nasi podwładni zdobywają doświadczenie nie od ilości zabitych wrogów, a od jedzenia - jabłko daje łącznie 650 exp, kurczak 100 itd. W przeciwieństwie do ludzi przedmioty martwe nie potrafią konsumować wypieków babuni czy darów natury, każdy zabity wróg zostawia po sobie pewną ilość spherów, po przytrzymaniu R1 weapon wsysa wszystkie znajdujące się w pobliżu różowe świecidełka.
Sama gra wygląda powalająco, pierwsze wrażenie jest niesamowite, grafika ręcznie rysowana w 2D prezentuje się prześlicznie - to chyba najlepiej wyglądająca gra w 2D na PS2 jaka kiedykolwiek wyszła! Lokacje są zrobione z fantazją, każda wygląda zupełnie inaczej - ośnieżone góry, las, zamki, świat umarłych czy wreszcie królestwo Króla Inferno. Design postaci jest bardzo szczegółowy i oryginalny - groteska, to słowo klucz. Tak więc mamy Króla Odina o olbrzymiej posturze, którego kroki wzburzają ziemie czy pewnego ryżego generała o niesamowitej muskulaturze. W końcu wcielamy się w postacie, które nie są większe niż bicepsy tych dwóch gigantów. Oprawa audio w przeciwieństwie do video niczym istotnym się nie wyróżnia. W tle przygrywa zawsze jakaś melodia, zmianijąca się wraz z sytuacją na ekranie.
OS to bez cienia wątpliwości pozycja obowiązkowa dla każdego posiadacza PS2. Intrygująca fabuła, malownicza grafika oraz cały świat tworzą niesamowitą mieszankę wartą każdych pieniędzy. Tytuł ten wystarczy spokojnie na 40 godzin zabawy, co jest w moim mniemaniu dobrym wynikiem, jak na dzisiejsze standardy. Potyczki z bossami potrafią napsuć krwi, a po 25 godzinach wydaję się, że mamy deja vu, byłem jednak tak zafascynowany tym tytułem, że przymrużam na to oko niczym Inferno King na zewnętrzny świat.
+ piękna, ręcznie rysowana grafika!
+ fabuła!
+ tworzenie mikstur/posiłków!
+ 5 niezwykłych postaci, 40 godzin zabawy!
+ parę zakończeń!
+ groteskowy klimat!
- miejscami animacja kuleje...
- wtórność...
- brak europejskiej premiery...
Ocena końcowa 8+/10
Szczerze mógłbym napisać o tej gierce o wiele więcej, jest jeszcze trochę rozwiązań o których nawet nie napomknąłem! Jeżeli europejska wersja będzie poprawiona i animacja nie będzie zwalniać podczas soczystszych walk, to 9+ jak nic.
śliczna. To ja poproszę jeszcze Persona 3 Fes i niech się te wszystkie Mass Effecty i Wiedźminy schowają ;)
Gierka Zarobiasta moze nie jest doskonala ale napewno bardzo dobra ;)
Gira Znakomita Grafa Cool ;) Polecam
Zapomnialem dodac ze najlepsza jest fabulka ;P
Na screenach i filmikach wygląda po prostu wspaniale. Sprawiłbym sobie od razu, ale że mam w co grać, to poczekam aż jeszcze trochę stanieje. :)
W dzisiejszych czasach gra oryginalna, chyba jedyna tego typu na PS2. Pamiętam jednak G.I. Joe (bo chyba tak się to zwało) na Nintendo. Tam też bohaterowie zyskiwali doświadczenie, a całość była utrzymana w konwencji platformówki/strzelanki 2D. Chyba nawet można była wybrać którego bohatera puszczamy na misję. :)
Bardzo dobra grywalność, bajeczna grafika i ciekawa fabuła - szkoda, że tak nie doceniana...
Jeśli nie masz dostępu do remaku to nie martw oryginał jest równie świetny, grafika jest świetna pięknie ręcznie narysowana gameplay jest dobry ale podkoniec robi się nudny historia to cudo jedyny problem to optymalizacja... Gra potrafi mocno się ciąć jak się dużo dzieje na ekranie ale można też to traktować jako nieoficjalne slow motion przy epickich akcjach