Źle o grach
Święta racja, Lordareon.
Nuda, nuda, nuda... Naprawdę rzadko zdarza się coś ciekawego. Dlatego z zapałem gram w stare, ale jare produkcje.
Hmm, z jednej strony za dużo narzekania w tym artykule, z drugiej strony często wracam do starych gier które znam na pamięć. Coś w tym jest. A może z wiekiem człowiek nie podnieca się już tak bardzo nowościami?
Cóż gier było już tyle, że coraz trudniej wymyślić coś naprawdę nowego i oryginalnego. Dochodzi do tego niemal całkowite wymieranie gatunków niegdyś popularnych, jak mordobicia i pinballe. Wiadomo - dla garstki maniaków nikt nie będzie takich gier robił. Ale w filmach jest to samo: dziesiąty film o gladiatorach, dwudziesty film o Sparcie, setny o zgwałconej kobiecie, dwusetny o autystycznym dziecku. To wszystko już było. A muzyka? 30% to ponownie (i zazwyczaj słabiej) zaśpiewane utwory z lat '70 i '80. Grozi nam globalna wtórność.
Zgadzam się, że gra oceniona na 80% to trochę lepszy średniak. W ogóle nie zwracam uwagi na gry, które dostają 7/10, bo zapewne to, co oferują widziałem już w kilkudziesięciu innych tytułach. A jeśli nie, to gra jest nafaszerowana błędami.
Z kolei mało popularne gry, które mnie przykuły: wspomniani Psychonauci, The Moment of Silence, Still Life - wszystkie głównie na klimat.
Po prostu chciałbym, żeby gry były czymś więcej. A wy?
Powiem krotko. Czym?
Bo mi ciezko wyobrazic sobie jakas innowacje. Ogromny teatr dzialan? Nowy gatunek? Nowa hiper-super-efekciarska grafika i "interaktywny" swiat? Co?!
Zgadzam się z artem w 100% Lordareon!
Także mam już dość odgrzewanych kotletów z coraz to lepszą grafiką (i niewiele bądź nic poza tym) wymagających od użytkownika umiejętności rozumowania i logicznego myślenia na poziomie kosiarki do trawy!
Od niedawna trzymam na kompie tylko cykl Civ Sida, Rpgi od Troiki oraz oraz kilka innych starszych gierek pokroju rpg/startegie.
Ale cóż... Nie tylko w dziedzinie gier panuje "moda" na średniactwo i brak kreatywizmu. Muzyka i kino to to samo. Masa średniactwa przy którym można co najwyżej w nieciekawy sposób zabić trochę czasu i w skrajnych wypadkach po przedawkowaniu tej tandety skasować w nadmiarze szału sobie telewizor ;-)
Dobrze, że w kinie (jestem kinomanem) też od czasu do czasu pojawia się coś nowego, coś co potrafi wywrzeć wpływ na odbiorcę. Naprawdę wciągnąć i zachwycić np. Źródło, Labirynt Fauna czy np. Ratatouille. Przy większości dzisiejszych produkcji niestety co najwyżej można zasnąć w połowie seansu...
Tak więc jedyne co pozostaje to niestety pogodzić się z tym stanem rzeczy (pieniądze napędzają świat czy nam się to podoba czy nie) i szukać w tym bagnie przeciętności prawdziwych perełek godnych zapamiętania.
Niestety gry idą tym samym kierunkiem co filmy a perełki będą się zdarzać coraz rzadziej...
Generalnie też się zgadzam. Rynek nie idzie w najlepszą, z punktu widzenia tego wymagającego gracza, stronę. Cały czas napędzana jest machina finansowa, nowe konsole, nowe tytuły, nowe technologie.. właśnie. To wszystko to marketing i robienie z ludzi idiotów. Jest kasa, ale nie ma gry. Co robimy? Robimy grę, ale tak, żeby się nie napocić, dobrze sprzedać, i wmówić że to nowe. Fakt, gry są coraz piękniejsze, ale brakuje w nich tego czegoś, co powoduje że przyciągają przez wiele MIESIĘCY do monitora i nie nudzą się nawet po dekadzie. Kiedyś patrząc na gry bardzo uważnie przeglądałem wątek fabularny, analizowałem nowości i cieszyłem się, bo wiedziałem że czekają mnie naprawdę dobre produkcje. Dziś patrzę przede wszystkim na wymagania, i zastanawiam się co będe musiał wyłączyć w grze żeby mi nie zacinała.. hmm cienie na niski, shadery zmniejsze na 1.4.. i tak to wygląda. Z drugiej strony na rynek wciska się wiele świeżych i innowacyjnych produkcji, większośc z nich to FPSy, ok, trudno, ale dlaczego tak mało jest kontynuacji wspaniałych serii? Przecież kto z nas nie czeka na kolejną odsłonę kultowej i niezwykle klimatycznej serii AvP? Nie wiem co biorą pod uwagę ludzie którzy o tym decydują. Wolą nie tak ogromne, ale pewne grono fanów+ szansę na nowych entuzjastów czy skok w ciemno, w większości z nietrafionym tytułem. Co miesiąc przeglądając magazyny komputerowy i witryny poświęcone tej tematyce łapie się za główę jak widze ilośc tytułów które wychodzą, niby nie tak dużo.. ale w większości nic do mnie nie przemawia (choć lubię wiele gatunków).. wtórność, wtórność.. W tej chwili gry się przechodzi w ok 10h. Ja oczekuję pozycji w które będe grał całymi miesiącami.
PS- co do kontynuacji wspaniałych serii.. patrząc na Wormsy/ Commandosów/ NFS'y dochodzę do wniosku że lepiej już ich nie ruszać.
Zgadzam się z przedmówcami, aczkolwiek temat artykułu wyśmienity do narzekania.
Niestety sam w tej chwili zagrywam się w kilka starych gierek i szlag mię trafia, kiedy co jakiś czas czytam o świetnych, nowatorskich rozwiązaniach twórców jakiejś powstającej gry, a zaraz potem o uproszczeniu jej, zrezygnowaniu z czegoś nowego lub nawet wstrzymaniu projektu bo wydawcy się to nie podoba i jej nie wyda. Np. "The City of Metronome". Za to wyścigi "zwariowanej żaby" doczekały się już drugiej części.
Po prostu chciałbym, żeby gry były czymś więcej. A wy?
Chciałbym aby gry były tabliczką czekolady z laserami mówiąca po niemiecku XD.
Podobnie jak przedmówcy częściej wracam do starszych produkcji, głównie do cRPG (Arcanum, saga BG czy IWD) lub serii Thief. Z nowszych pozycji jedynie UT2004 i Warhammer40k DC gości u mnie na stałe na piecyku, czasami Dungeon Siege 2 BW lub Ground Controll 2.
Niestety masy dają się ogłupiać i wkręcać na marketing audiowizualnej strony gier nie zwracając w ogóle lub w bardzo małym stopniu na ich treść. Nowe tytuły po ukończeniu szybko trafiają do mojego prywatnego piekła zapomnienia. Dzisiaj więcej frajdy daje mi po raz n-ty przejście Baldura choćbym miał grać kolejny raz tym samym składem.
Ludzie mówią, że to znak czasów. Dziękuję za takie żarty, z drugiej strony gdyby spojrzeć szerzej to nic dziwnego, że i gry dopadła „choroba na wtórność i niedopracowane buble”. Mamy 21 wiek, a prawie wszystko co człowiek wytwarza i tworzy to jednorazowe dziadostwo, kupić, chwilę po używać i wywalić bo albo się rozwali albo za chwilę producenci, zmieniając w starym jedynie kolor, zaczną ci wmawiać, że to największe ich osiągnięcie i najnowsza myśl techniczna. W radiu 24h/dobę ta sama muzyka, telewizja wręcz perfekcyjnie odmużdża (na szczęście bardzo dawno pozbyłem się telewizora), a książki dla wielu to jakieś egzotyczne potworki, które pożerają ludzi. Wszędzie dominuje jedynie ciągła brutalność i pogoń za pieniędzmi. Mam wrażenie, ze zamiast się rozwijać ludzkość się cofa, co ma również odzwierciedlenie na rynku gier.
„Po prostu chciałbym, żeby gry były czymś więcej. A wy?”
Ja chciałbym, żeby gry były tym czym powinny czyli ciekawą, a przede wszystkim niegłupią i zajmującą odskocznią od rzeczywistości, przy której jak przy dobrej książce mógłbym spędzać długie wieczory zagłębiając się w fabułę, czy poznając niespodzianki ukryte w światach wykreowanych przez ich twórców. Oczywiście jest również miejsce dla gier "na raz" ale zła to sytuacja gdzie tworzą one większość. Ktoś wspomniał o wtórności fabularnej, dlaczego więc nikt nie sięga właśnie do książek w poszukiwaniu kolejnych, fascynujących historii? Dlaczego producenci wolą iść za modą „zarobić, ale się nie narobić”, gdzie lepiej sprzedać więcej chłamu niż bardziej się przyłożyć i wydać coś naprawdę interesującego? Dlaczego ambitni luzie tworzący firmy pokroju Troiki muszą upadać? Na szczęście jest jeszcze nadzieja w takich producentach jak BioWare, no może i Blizzard.
Swietny artykul. Dzisiejsze gnioty prezentuja soba tylko grafike , prawie zero nowych pomyslow. Szkoda po prostu, ze rynek gier schodzi na psy.
Sprostowanie, miało być "Dlaczego ambitne firmy pokroju Troiki muszą upadać?"
Tak tak, w czasach 8-bitowców to były gry... teraz już takich dobrych nie robią. ;)
Wszystko co tu napisane wczoraj oglądałem w programie na Discovery . Jeżeli ktoś nie oglądał to warto przeczytac bo ciekawe
Brawa dla autora. Zgadzam się zupełnie.
Od dłuższego czasu nie gram w nic, bo wszystko wydaje mi się identyczne i nudne.
BTW kto pamięta gry z ostatniego screena? (jakieś 3 - ja przypominam sobie tylko środkową, to było na PSX i chodziło się jakiś zajączkiem a otoczenie zmieniało się w zależności od puszczonej muzyki :) niestety tytułu nie mogę wygrzebać)
No ok, ok, ale autor zapomniał o rzeczy najważniejszej, mianowicie o przedstawienie jakiejś nowej wizji gier. Generalnie cały artykuł mówi o tym, co wszyscy (no, prawie wszyscy) doskonale wiedzą :) Brakuje mi tylko oryginalnego pomysłu na przyszłość.
Marrovack - pierwszy to chyba - REZ (ps2) trzeci to Killer7 (ps2, NGC)
no właśnie jak o tym mowa to -
dziś przyjechała do mnie rodzinka i jest pewien chłopaczek który ma 7 lat .. jak go spytałem w jakie gry zaczął grać to mówi, że jego pierwsze gry to GTA 3, need for speedy, Doom 3 itp
aż mi się płakać zachciało jak mu powiedziałem a znasz takie gry jak Civilization I lub inne gry od od których wszystko sie zaczęło ( czyli amiga, atari, commodore ) to on gały co mu za syfy pokazuje ..
szkoda mi tych dzieciaków, że nie mogą zobaczyć to co jest najpiękniejsze itp eh szkoda słów
Niestety, dziś nie ma 'szacunku' do gier. Niestety przez Internet, piractwo a przede wszystkim postęp stały się rozrywką dla pospólstwa (odwołuję się do genezy słowa- rozrywką dla mas, wielkiej liczby osób). Niby popularyzacja, rozwój rynku.. Jak patrze na te dzieciaczki biegające po sklepie z grami w rękach za 2 stówy, kupujące je tylko dlatego że mają ładne okładki, a rodzice muszą coś kupić bo synek dostał konsolkę na komunię, to mnie krew zalewa. Dziś żeby mieć pirata trza podłączyć się do neta, ściągnąć program p2p i poczekać. Kiedyś nawet piractwo było fajniejsze. Pamiętam te godziny spędzone na mrozie, w kolejce na giełdę komputerową, aby kupić za ciężkie dyszki, krążek z upragnioną grą. Tęsknie za czasami, w których nie było ogólno dostępnych poradników, modów i pomocnych programików. Człowiek był sam na sam z gra, uczył się do niej szacunku.. o tak.. szacunek i pokora. Z czasem gra pochłaniała go bez reszty i trwale zapadała w pamięć.
Potrafiłbym dziś przejść niejedną planszę w DN 3d z zamkniętymi oczami czy przejechać trasę w NFS II albo zrobić jakieś ładne fatality w MK3.
Na szczęście każdy może ściągnąć sobie emulator starych, dobrych platform, tytuły nadal są dostępne w sieci, wystarczy kilka minut i zaczniemy pykać w Alien Breeda, Stunts czy kultowego Superfroga. Mimo obecnej sytuacji, nie ma co się załamywać, nie można uogólniać rynku, nadal jest wiele światełek w tunelu :)
Ale mnie sentyment porwał, zaraz odpalę sobie F22 Raptora, mniam :)
"Dlaczego nikt nie stara się wnieść elektronicznej rozrywki na wyższy poziom?"
Bo trzeba napędzić koniunkturę producentom sprzętu. A w jaki sposób? Już wyjaśniam. Niby po co powstały nowe super-karty ze znaczkiem DX10 na pudełku? Po co wprowadzono procesory 2-rdzeniowe? Żeby zalegały na półkach sklepów? Gra musi powalać grafiką i mieć kosmiczne wymagania sprzętowe, a żeby się za bardzo nie zmęczyć, olewa się inne aspekty. Zaraz mnie tu chyba inkwizycja jakaś zacznie ścigać za głoszenie herezji, ale powiem, że nie wróżę świetlanej przyszłości grze pt. Crysis, na którą wszyscy tak czekają. A dlaczego czekają? Wyjaśnia to jedno zaklęcie - DirectX 10. Zobaczcie, że w "niusach" głównie mówi się o wspaniałej grafice, a reszta? A kogo to interesuje, gdy, dzięki świetnym kartom DX10, będziemy mogli przez lornetkę dostrzec jaja komara, które składają się z 3 miliardów polygonów? Cały komar, to kwadrylion polygonów. Robi wrażenie, no nie? Bo ja nie mam co w grach robić, tylko bawić się w komarzego urologa... Chociaż to akurat może mieć zalety - jakiś bogaty bubek z kompleksami będzie mógł sobie powiedzieć - ja mam większe! :D
Nie powiem, grafika jest ważna, ale nie może przesłaniać twórcom tego, co najważniejsze, czyli tzw. gameplay'u. A niestety, przesłania i nie zanosi się, przynajmniej w najbliższym czasie, na zmianę. Graficznie każdego roku gry są coraz doskonalsze, ale pod względem mechaniki rozgrywki stoją w miejscu od ładnych paru lat.
"A wroble, panie, po 2 kilo mialy!"
Prawda jest, ze czasy "rewolucji" juz minely. Prawda jest, ze na rynku nasyconym pomyslami coraz trudniej o nowa koncepcje, ktora rzuci graczy na kolana jak to drzewiej bywalo. I w koncu prawda jest, ze olbrzymia czesc nakladow jest obecnie przeznaczana na strone wizualna gier, a dopiero w drugiej kolejnosci na cala reszte. Nieprawda jest natomiast, a przynajmniej ja nie moge sie z tym zgodzic, jakoby taki kierunek byl zly. To z czym mamy obecnie do czynienia to "ewolucja" branzy, rafinowanie pomyslow, szlifowanie, doprowadzanie tego co juz zostalo stworzone do perfekcji. Ewolucja. Gleboko wierze, ze jak to sie od dawna dzieje w przyrodzie, tak i na rynku gier narodzi sie wreszcie zupelnie nowa jakosc - nie poprzez magiczny skok jakosciowy czy cudowny powrot do przeszlosci, a poprzez stabilny rozwoj metoda malych krokow. Wielkie dziela nie powstaja z niczego.
ja nie zgadzam sie z autorem tekstu.
Owszem, na 10 pozycji, 9 to totalne badziewie, a w pozostalej jedynce perelki zdarzaja sie znowu 1/10 albo i jeszcze rzadziej. Ale do czego zmierzam: niezgadzam sie zeby gry, aby stanowily bardziej ambitna rozrywke/zaczely ewoluowac, potrzebuja samych innowacji. Oczywiscie zalezy tez tutaj wzglednosc slowa innowacja. Innowacja moze byc zupelnie nowy gatunek gier, a rownie dobrze sam bajer w grze, tak jak np. w Preyu te teleporty i grawitacje. Innowacja tez na swoj sposob jest bezprecedensowe AI w FEAR'ze. A idac dalej tym tokiem myslenia, innowacje to poporstu ulepszone dotychczasowe rozwiazania. Dlatego sie niezgadzam z autorem, bo twierdzi on, ze gry aby sie wybic, nie wystarczy im postep technologiczny, a przedewszystkim "ideowy". A jesliby przywolac, takiego quake'a 1( oczywiscie nie mam nic do tej gry, ale) i porownac do rainbow six vegasa, w ktorego ostatnio gralem. Nie patrzac przez pryzmat "taktyczny", lecz jedynie jako gra fps. Czym sie roznia - grafika, to jasne. Ale ja w R6:V docenilem zupelnie co innego. Strzelajac po scianach, szybach, szafach i innych dekorach, caly pokoj fruwal w strzepach, bardzo realistycznie. W tej grze, po HL2 byl drugi raz w moim zyciu, kiedy sie czulem, jakbym byl w grze. Wielu powie, ze R6:V jest krokiem w tyl, w porownaniu do zeszlych Rainbowów, ale dla mnie to jest krok milowy w dziedzinie gier. Wg autora, nuda. Wg mnie, nareszcie cos nowego.
I wlasnie dlatego technologiczny postep w przypadku eletrkonicznej rozrywki, jest bardzo mocno sprzezony z rozwojem samej rozgrywki. Gry maja spowodowac, ze w nich bedziemy, a nie ogladali jakis pokaz 30 obrazkow na sekunde. A na to pozwoli jedynie odpowiednio rozwienieta technologia. Fabula, klimat, poziom "intelektualny" gry - moze i schodza na dalszy plan, ale jesli porownac to do coraz bardziej realistycznej rozgrywki, chcac nie chcac, to jest ewolucja. Wiec uwazam, ze gry moze i sa nudne, ale na pewno ewolujuja ( adlaczego sa dla mnie nudne, powiem w konkluzji :P )
Wii wniosl sporo nowego -- te kontrolery i wogole. Ale osobiscie nie moge i nie chce uznac wii za kolejny krok ewolucji. Wii jest raczej inna galezia, cos jak zwierzeta i rosliny w sferze zycia. A tak miedzy nami graczami, ciekaw jestem, jaka forma "kontrolowania" komputera bardziej wytrzyma probe czasu... ja stawiam na klawiature+myszke (no, chyba ze miec na mysli nowe rozwiazanie firmy OCZ. Jesli sie sprawdzi w praktyce i ekonomi, to witaj nowa ero! ). Wii wg mnie szybko wymarnuje pomysly na gry, a to co autor artykulu mowi o grach pc - ze sa to odgrzewane kotlety w nowej panierce, na wii bedzie znaaaacznie bardziej widoczne.
Konkluzja: sadze ze autor artykulu, ma podobny syndrom do mojego: wyrasta z gier. Wychodzi coraz wiecej gier, na wiele z nich slinka mi cieknie dopoki nie dorwe grywalnej wersji, po czym okazuje sie ze mnie ta gra zupelnie nudzi. Tak, panie Lordareon, starzejemy sie. Nikt mi nie wmowi, ze wiek tu nie ma nic do rzeczy. Jak patrze na mojego mlodziutkiego siostrzenca, to widze siebie sprzed 15 lat: kazda gre jaka choc w minimalnym stopniu przyciagnie jego uwage, musi przejsc, i jest z tego zadowolony. Nic go nie nudzi, mimo ze zdycha i quickloaduje co 5 minut, a gra w gry na ktore teraz zalowalbym zwrotu tresci zoladkowej. Wiec to nie gry sa nudne. To my sie stajemy znudzeni. Nudne dla mnie jest to, ze od czasu do czasu jakas gre przejde, a co sobote gram z ziomalami w Gears of War. Nudzi mnie to, ale gdybym nie gral, to bym sie jeszcze bardziej nudzil :)
PS wcale tez nie uwazam, ze gry staja sie coraz bardziej plytkie. Moze jest takie wrazenie, w natloku gier jakie wychodza, ale nikt nie moze powiedziec, ze w danym roku nie wychodzi co najmniej kilka ambitnych tytulow. Przykladem w nadchodzacych tytulach: chociazby Bioshock, Mass Effect, Fallout 3 - oczywiscie nie wiem jakie beda ostatecznie te gry, jednak poki co wskazuje ze beda to dosc "inteligenckie" tytuly. Jak sie okaze ze nie, no to wtedy moja teorie szlag trafia :)
Echhh , troche nagmatwalem, ale tak to juz jest po Tiger'ze :p mam nadzieje ze tak z 10% jest zrozumiale.
BTW nie chcialo mi sie czytac poprzednich komentarzy.
BTW a mnie sie nie chce czytac Twoich wypocin.Nie mogles tego w bardziej zwiezlej formie napisac.?
a jak widze takie wypociny to akurat zgadzam sie z autorem artykuly zalewa nas masa sredniactwa i produkcji na poziomie rozumienia srednio inteligentej kosiarki do trawy.I w grach i w kinie i niestety w zyciu.
Ciężko się z autorem nie zgodzić, nowe gry nie oferują zwykle nic ciekawego poza lepszą grafiką,
od niedawna zacząłem wertować gry stare i nienowości, które mi swego czasu umknęły.
Niestety nawet gry które mi się podobały rzadko kiedy były odkrywcze w formie (ale przynajmniej miały
ciekawą fabułę np: Suffering, Advent Rising).
Najciekawsze mieszanki oryginalnej grafiki, muzyki i klimatu to chyba Neverhood i Grim Fandango.
dlatego ja dziękuje bogu, że istnieją tacy developerzy jak Firaxis , Paradox itp .. Te firmy potrafią tworzyć gry mądre / inteligentne - które prawie nigdy się nie nudzą :)
Chwała bogu, że powstają takie gry jak Civilization czy Galactic Civilization ;] - bo w dzisiejszych czasach prawie każda nowa gra jest albo źle zoptymalizowana albo nudzi po parunastu minutach ..
Chociaż czasem zdarzą się takie perełki jak Gothic 1,2 ; Two Worlds ; Advent Rising ; Second Sight ; Kotor 1 itp
ale sądze, że też przyczyną krytykowania dzisiejszych gier moze być to, że my się jednak wydorośleliśmy :) - bo ja np lubie pograc w takie gry jak Two Worlds , czy jakaś strzelanka ale już nie tak często i długoo jak za czasów amigi :) .. teraz tyllko gry strategiczne turowe ewentualnie jak się trafi jakaś gra z ciekawą fabułą w stylu Gothic
belert ---> "I w grach i w kinie i niestety w zyciu" Dobrze ze chociaz umiesz sie do sredniactwa przyznac, bo skoro pisze ze nie chcialo mi sie komentarzy czytac to bys sie zorientowal ze wypowiedz moja jest do autora. Poza tym, ciekawe jaki trzeba mieć poziom, zeby czytać jedynie ostatnia linijke mojego tekstu. Więc skończ być gburem i dej se siana jak chcesz mi przygadac, bo ode mnie nie uslyszysz niczego, ewentualnie riposte.
BTekhmW: ja moge naprawic "bląd" i przeczytac reszte komentarzy, tudziez zrobic edita do wypowiedzi albo dodac sprostowanie. Ty natomiast od razu poszedles na front i zaczoles obrazac. I co stanowi o poziomie? Phhffff.
Wlasnie przeczytalem wszystkie komentarze, i zagdzam sie z tendencyjnym pytaniem Tymbarkusa. Innowacyjnosc w grach jest bardziej wzgledna niz czas na swiecie, wiec tu nie ma co kogokolwiek do jakiejs strony przekonywac.
Tak jak powiedział DziwnY - temat do ulżenia naszej staropolskiej przypadłości - narzekania. I w przeciwienstwie do podpisujacych sie tu zrzęd :) polecam piosenke Michaela Jacksona - Man in the mirror.
I ja przyłączę się do zrzęd ponieważ myślę bardzo podobnie. Jak patrzę na swoją półkę z grami to zdecydowanie więcej tam "staroci" niż czegoś na czasie, powiedzmy z ostatnich 2 lat. (dla mnie to jest na czasie:) Połowę gier posprzedawałem gdyż po ich ukończeniu stwierdziłem, że do nich nie wrócę. Mam zachowane ze 30 tytułów, których się raczej już nie pozbędę. Najnowszą grą jaką mam jest chyba Armed Assault i Medieval II Total War. Reszta to już paroletnie tytuły. To się raczej nie zmieni. U mnie stosunek gier na prawdę wartych zainteresowania do wszystkich wydawanych obecnie wynosi tak z 1 do 20. Przestałem inwestować w drogi sprzęt aby podziwiać pierdółki graficzne gdyż to dla mnie jest najmniej ważna rzecz w grach. Gram od bardzo dawna (od kiedy miałem Atari 65 XE) i ponieważ mam coraz mniej czasu na tę zabawę, to staram się go wykorzystać jak najlepiej. Te pożal się Boże obecne "hiciory" uwalniają pusty śmiech u mnie. Większości tytułów nie chciałbym za darmo (dodam, że nie mam żadnego pirata w domu, nawet XP'ka kupiłem:) i chyba bym płakał jakby mi kazali w nie grać. Mam te kilkanaście tytułów w które się bawię nieprzerwanie od lat ponieważ są bardzo bogate w rozgrywkę i nie ma mowy o nudzie (głównie to różnej maści symulatory) jeszcze przez wiele lat. Wtórność i prostota jest porażająca w naszych czasach, obecna niemal na każdym kroku. Jest to bardzo smutne ale nie wiem czy można coś na to poradzić. Każdy musi sobie stworzyć swój lepszy i ciekawszy świat, i starać się nim dzielić z innymi. Innego wyjścia nie widzę. Pozdro!
Dwie sprawy:
1. Idea interface Wolfensteina 3D czyli gry fpp byla eksplorowana juz na ZX 81 (!!!), tyle, ze przez mozliwosci sprzetowe grafika byla bardzo prosta i wolna. zobaczcie na obrazek np 3D monster maze ---->
http://en.wikipedia.org/wiki/3D_Monster_Maze
2. Jesli powtarzalnosc pomyslow zaczyna bardzo przeszkadzac to oznacza, ze sie starzejemy i sporo widzielismy. tak jest z kazda inna dziedzina; kinem, literatura itp.
Idea Matrixa wielu wydawala sie odkrywcza i niesamowita, jednak takie pomysly, ubrane w inne realia, pojawialy sie w powiesciach sprzed 100 lat!
Sama prawda, czekam na prawdziwa rewolucje jak wprowadzenie "umownego" 4D :)
Jak zwykle paru wiecznie oldskulowych prawdziwków się odezwało, których z satysfakcją zignoruję i których Lordareon powinien zadusić, że znowu meritum sprawy przemknęło ludowi między palcami.
Gry wcale nie są ogólnie marne, gry nie utraciły niegdysiejszej jakości, czy klimatu, uchroń Boże, gry nie są coraz bardziej komercyjne, gry nie są kierowane do coraz głupszego odbiorcy, gry nie zarzynają sukcesywnie zmysłu estetycznego, gry nie chwyciły za własny ogon i biegają z nim w zębach w kółko, gry nie skupiają się tylko wyłącznie na grafice, fizyce i warstwie technicznej, w opozycji do lat dziewiczych, gry nie skończyły się na 'Kill 'Em All', gry się ogólnie nie skończyły.
Ja mam wrażenie, że gry się tak naprawdę na dobre nie zaczęły.
Pomijając pewne tendencje w latach 90', z ówczesnej perspektywy budzące nadzieje, że elektroniczna działka kultury dogoni w końcu resztę świata, że ujrzymy coś drążącego na miarę książek Dostojewskiego, intymnego jak 'Dancer in the Dark', sugestywnego ligi Davida Lyncha czy złośliwego jak Pythoni w 'Żywocie Briana' - przybłyski oczywiście były, że wspomnę o kilkuletnim orgazmie twórczym Lucas Arts, 'Pulp Fiction' świata gier, czyli Falloucie, mrocznym i głębokim Sanitarium lub awangardowym Tormencie (to już później trochę).
I tu się taśma urwała. Dalej mieliśmy już tylko ćwiczenia stylistyczne (American McGee), klasycznie dobre fabuły (Baldur) lub hochsztaplerskie zagrywki pod pryszczatą publikę (FF, Dreamfall). Właściwie teraz to już nic nie mamy. Spójrzmy prawdzie w oczy - po względem artystycznym gry leżą. Miłośnicy iście pragmatycznego podejścia do komputerowej rozrywki mają co prawda dwa i pół nieba lepiej, bo znajdą na półkach i hardkorowe strategie, i rozbudowane symulatory, i czysto gameplayowe wymiatacze. Plus ofensywa casuali, które powoli wpychają się tam, gdzie ich nie chcemy i wszechobecne MMO. Żeby jednak nie było zbyt różowo, konwencja niepodzielnie rządzi i tu. Mamy grafikę, mamy fizykę, a nikt nie umie (nie ma pomysłu?) wyjść poza schemat.
Podsumowując, jest średnio i i jest tragicznie. Jest średnio, gdy gry są grami - czystym funem, czy to w wymiarze casualowym czy w rozwalaniu U-Boot-ów w SH. Wszyscy cisną się w ciasnym pomieszczeniu, znajdują sobie nawet trochę miejsca, ale nikt nawet palca za nie nie wystawi. Ciekawe, jak długo branża tak pociągnie.
Tragicznie jest, jeśli oczekujemy od gier siły rażenia w znaczeniu merytorycznym, treściowym czy emocjonalnym nawet - a to ogromny ocean potencjału, na którzy wyraźnie jeszcze boimy się nie płynąć. Cóż, nawet Kolumb kiedyś uczył się pływać.
Chodzi dokładnie o to, o czym mówi Taven.
Nie o to, że kiedyś to gry były lepsze. Tylko o to, że nie stały się sztuką, jak to miało miejsce z X muzą.
Swoją drogą ciągłe biadolenie nastolatków, że najlepsze na świecie są gry przedpotopowe (w które pewnie w życiu nie grali), a teraz tylko chłam, doprowadza mnie do granic rozpaczy.
Ciekaw jestem ilu z tych, którzy narzekają na Obliviona, faktycznie grało w Morrowind. I ilu z tych, którzy wieszają psy na powstającym Fallout 3, grało w dwie pierwsze części. No i dlaczego wieszają te psy na grze, która jeszcze się nie ukazała.
Ano jest jak jest, czyli zazwyczaj nudno i kolorowo :) Wątpię, żeby coś się zmieniło w tej kwestii zwłaszcza, że gry będą takie, jak największa, najbardziej opłacalna docelowa grupa odbiorców sobie tego "zażyczy". Nie bez powodu wielkie firmy wydawnicze mają swoje portale ze statystykami dla róznych tytułów - na tej podstawie można wywnioskować choćby to jaka plansza, tryb gry, itd., graczom w danej grze najbardziej się podoba. Przypuszczam, że takie zbieranie danych zostanie w przyszłości znacznie rozszerzone "aby ułatwić nam dopracowanie naszych gier". Potem stworzenie danego tytułu będzie sie opierać jedynie o statystyki i decyzję w doborze odpowiednich wykonawców. Mam tylko nadzieję, że zawsze pozostaną nam wetdy jakieś bardziej niszowe produkcje, czy to z Europy, czy np. zza wschodniej granicy.
Świetny artykuł,autor ujął wszystko to co od dawna tkwiło w mojej świadomości na ten temat ale jakoś nie zawsze wychodziło to na "światło dzienne" przed samym sobą,jednak po przeczytaniu tego wszystko widze jak na dłoni...Bezsprzecznie zgadzam się w stu procentach z autorem,choć to smutne bo niestety artykuł odkrywa tylko smutną prawde...
@taven: nnnnoooooooo! wlasnie! o to chodzilo, zeby nie traktowac artykulu, jak kolejnej tyrady o tym, ze abandonware to najlepszy sposob spedzania czasu przed komputerem. i a'propos "gry nie skonczyly sie na kill 'em all" - czytasz porcys? hehe.
Mądry artykuł: Nowe tytuły są już tylko kalką innych gier.Od GTA wzieły się tytuły:
-Scarface
-Just Cause
-25 to Life
-Ojciec Chrzestny
i wiele wiele innych...smutna prawda
Lordareon
Hehe, czytam, tak się składa; chciałem wrzucić gdzieś, że 'doznałem' czy to przy czytaniu artykułu, czy przy sesji w Fallouta (już nie pamiętam), ale doszedłem do wniosku, że na GOL-u zabrzmi to zbyt 'so cool that gay' :)
wow, autor najwyraźniej słucha/zna fisza waglewskiego. respekt.
co do tekstu - katharsis zapewnił mi pierwszy Thief, choć hitem raczej nie był.
Pażytnow wymyślił tetrisa pewnie dlatego, że miał tak ograniczone środki - to one nakazywały mu trzymanie się tej (genialnej) prostoty. dziś problem leży w nadmiarze. trudno z tego całego przybytku metod sprzętowych i programistycznych wykroić taką część, by była spójna i jednocześnie grywalna.
co do dyskusji
prawda (niekoniecznie smutna) jest taka, że o ile branża żre własny ogon, to zawsze można znaleźć ciekawe rzeczy na jej obrzeżach, lub poza nią. gier unikatowych jest mało, wychodzą często przy minimalnej albo zerowej promocji, ale zarazem coraz ciekawsze rzeczy robione są przez niezależnych twórców - uplink, darwinia, gish, bla bla bla. coś się jednak dzieje.
nieliczne gry są sztuką, tak samo jak i nieliczne filmy, muzyka i książki.
czasy są takie, że trzeba być bezwględnym krytykiem wszystkiego. szacunek do gier, rewolucje, nowatorstwo - to są frazesy. żeby naprawdę cieszyć się z obcowania z czymś gitnym, należy naprawdę długo i dokładnie szukać. co samo w sobie nie jest takie złe - to sprawia, że powstaje grupa 'graczy intelektualnych' (wiem, idiotyczna nazwa), którzy wiedzą czego oczekiwać i mają porównanie.
zżymanie się na dzieci, które kupują gry "po pudełkach" jest tak samo bezsensowne jak biadolenie na miłośników disco-polo. to raczej dowodzi, że gry dostały się do kultury popularnej, i pozwala to na lepsze określenie się wśród całego tego badziewia.
"Szkoda, że niesławna Następna Generacja sprzętu koncentruje się na robieniu tych samych gier, ale z większą liczbą zmarszczek na facjatach bohaterów".
Sorka ale kazda kultowa/przelomowa gra byla po prostu wizualnie/technologicznie lepsza od pozostalych. I tak juz pozostanie.
Chyba najlepszy art jaki kiedykolwiek tu czytałem ... ja po napisaniu takiego arta bym tylko list po sobie zostawił i skoczył w przepaść .. art jest cudowny i uderza prosto w sedno sprawy ... to tak jakbyśmy kupowali nowego lizaka do którego dorzucana jest a to posypka, a to inny smak .. ale to wciaż to samo ...
Ale czy tak nie musi być? A raczej sami jestesmy sobie winni. To nasz zachwyt i łapczywość w pochłanianiu kolejnych nowinek dotyczącej następnej częsci kultowej gierki sprawiają że taką motywację mają producenci gier .. tak samo jest z telewizorami itd - telewizor to telewizor .. a nowszy telewizor to ładniejsza obudowa i lepsza jakość obrazu itd itd ....... itd nowy jest fajny ale brakuje mu czegoś ze starego ... Ale to wszystko jest dziwne ............. chore ...
hakeryk2---> to sie nazywa sentyment. Cos, co Polska i jej mieszkancy, jako jeszcze postkomunistyczny narod, ma w nadmiarze. Sorry WInetu :p
Do autora: Baudrillard (a nawet Eco) opisują taki mechanizm. Kultura ktora zostala wytworzona zostaje przetworzona a raczej zaczęła być przetwarzana. Cywilizacja przestała wytwarzać a zaczęła przetwarzać to co wytworzyła wcześniej. Zaczęła to konsumować. Powstają twory ktore ze względu na brak innych odniesień poza odniesieniem do pierwowzoru stają sie doskonałą iluzją tego do czego się odnoszą. Wspolczesny człowiek stal sie trybem w ekonomicznej maszynerii a wyobraza sobie ze jest podmiotem. To złudzenie sprawia że pojawiają się pytania takie jak postawiłeś. Maszyna nie ma sentymentow i jeśli je uwzględnia to tylko w kontekście potrzeb procesu ktory już dawno wymknął się spod kontroli spychając czlowieka tam gdzie teraz jest. Określenie Matrix jest jak najbardziej aktualne - i jesli wzniesiemy sie ponad rzeczywistość filmową używając wobec filmowych symboli zmiennych (takie puzzle dla ludzi z wyobraznią) to ujrzymy i tą poza-matrixową rzeczywistość ktorą opisuje Baudrillard. Zastanawiające jest jedynie coraz większe rozdarcie między tym co opisują współcześni myśliciele a tym co uważane jest za "vox populi". A "Vox populi" jest osłem gnającym za przysłowiową marchewką uwieszoną na ekonomicznym kiju ktory sam sobie tam umieścil. I o tym zapomniał.
Po części zgadzam się z artykułem. Wkurzyło mnie na przykład, że z nowego Sama & Maxa zrobiono grę praktycznie banalną (choć nie przeczę, że zabawną), o prostych zagadkach. A pamiętam, jak na jakiś czas utknąłem w Hit the Road (tak: Największy Kłębek Wełny Świata...). A humor tak samo przedni był. Podobnie z kontynuacją Najdłuższej Podróży, która w dodatku została praktycznie przerwana w połowie, bez zamknięcia większości wątków... Tja...
Obecnie gry po prostu są w większości robione dla mas szerszych (choć i tak ograniczonych, tyle że stanem posiadania: te wymagania sprzętowe w np. GRAW...). Oczywiście są wyjątki (Sinking Island Benoita Sokala, potencjalnie Wiedźmin i Bioshock), ale ogólnie gry robią się coraz prostsze (nawet przygodówki - toż w nowym Broken Sword jest możliwość poszukania podpowiedzi na stronie twórców! W grze przygodowej, zmuszającej do myślenia).
Ale też daleki jestem od twierdzenia, że dawniej to były "same genialne gry", a teraz jest "tylko szajs i masówka". I teraz powstają gry godne zapamiętania (Secret Files: Tunguska, S.T.A.L.K.E.R., Company of Heroes... a i tak wymieniam tylko te najnowsze). Na przykład, mi bardziej podobał się drugi Neverwinter niż pierwszy (lepsza fabuła). Z drugiej strony, jak dziękuję, gdy nie mogę uruchomić nowej gry na paroletnim kompie, bo "trzeba napędzać biznes sprzętowy". Przecież nowy Splinter Cell (niesławny Podwójny Agent) wygląda niewiele lepiej od wcześniejszej części, Teorii Chaosu - a nie mogę nawet demo uruchomić. Choć poprzednia część ładnie chodziła...
A propos Splinter Cella... Geniuszowi, który wpadł na pomysł liniowej skradanki, podziękowałbym serią z sześdziesięcioletniego już AK-47. Że co, że na fabule skoncentrowana? Thief i Hitman też mają fabułę, i to wspaniałą - a nie są liniowi...
Zgadzam się z Autorem. Bardzo dobry tekst. Ostatnia gra, która mnie zauroczyła, zaintrygowała i wciągnęła to... Grim Fandango.. z 1998 roku. A od tego czasu? NIC. Nie przypomunam sobie na chwilę obecną żeby jakikolwiek tytuł, z którym miałem stycznośc został "zaszufladkowany" w moim umyśle pod kategorią "niebanalnie stworzona gra".
Może ogólny wśród growego światka pogląd o Wii jest na to lekarstwem... a może efektem sprawnie działającego PR panów z Nintendo. Nie wiem.
Ci, ktorym gry sie przejadly - zamknijcie swoje komputery i konsole w piwnicy na tydzien lub dwa, to pomaga ;)
czesc
Sadze ze autor jest w ogole znudzony grami jako forma rozrywki. I cale szczescie - moze wychyli glowe na zewnatrz i zobaczy jakis sens zycia w realu. Powie komus w oczy dzien dobry zamiast krotkie cze na czacie.
Poza tym gra jest Tylko gra. Mam nadzieje ze nigdy nie bedzie tak dobra aby zastapic nam zony, kochanki, rodzine, przyjaciol czy moze nawet ulubionego pupilka albo zdobywnie/zarabianie prawdziwych pieniedzy.
Faktem jest ze aby napisac gre jej tworcy musza czerpac glownie inspiracje z tego co sami przezyli i poznali w REALU. Wiec jesli gostek (tworca gry) jest wybitnym domatorem, nie znosi dalszych i dluzszych rozstan od swej chaty i uwaza ze zycie jest do kitu to czy nudne jego otoczenie pomoze mu napisac dobra, orginalna gre? Fakt ze moze tez wziac jakies halucygeny w domu i dostac wizji, ale czy wtedy zwykli , normalni gracze zrozumia donioslosc jego pracy? - bo moze powstac cos tak orginalnego ze gracze to oleja gdyz to nie bedzie sie miescilo w ich schematycznym guscie.
Zreszta sami gracze zrobili sie tez bardziej wybredniejsi niz kiedys na rynku gier, a duze koorporacje nie stac ani na wypuszczenie gniota, na ryzykowna innowacje bo w 1 i 2 przypadku moga od razu zbankrutowac lub ciezko podupasc wobec rynku tak wybrednych klientow. Poniewaz daza do maksymalizacji zyskow totez wydaja gry "bezpieczne", "pewniaki", "sequele hitow". Niestety.
Dlatego uwazam ze o ile pisanie gier mozna pozostawic specjalistom to powinno sie umozliwic w wiekszym stopniu wymyslaie samej gry np. jakiejs tam grupce reprezentacyjnej graczy... zamiast rzemieslnikom. Ponadto miejmy nadzieje ze pojawiajace sie nowe technologie i narzedzia umozliwiajace granie same moga przyczynic sie do innowacji (patrz Wii).
Krotka pointa: moze w ogole zbliza sie wielki kryzys tego rynku jesli juz teraz nie trzeba sie starac aby znalezc graczy odczuwajacych pewne znudzenie, rozdraznienie czy zazenowanie kolejnymi "hitami!". Moze to jest wlasnie efekt jednej ze stron globalizmu: wtornosc, uniwersalnosc wzorcow w grach...
Pozdrawiam (moje czarne konie: Company of the Heroes, Battlefield2, E.U.3)
oto odpowiedz na pytanie, dlaczego wszystkie gry nudza mnie w ciagu kilku godzin czasem dni, a czas spedzam grajac w stare dobre produkcje (np. CS).
xao--> bierzesz rynek zbyt ogolnie. Rynek to nie tylko realcja: popyt i podaz w czystej, niewplywajacej postaci. Ryenk to reklamy, psychologowie, ryzykowne akcje itd itp czynnikow jest znacznie wiecej, niz tylko wymagajacy gracz. Zreszta juz same wymagania gracza sa ksztaltowane przez samych wydawcow i producentow. Rynek jest zbyt skomplikowany na tak plytka analize. No a przedewszystkim jest to smutne. W koncu kto z nas by nie chcial, zeby gry nie nalezaly do chorej dziedziny marketingu, a rzeczywiscie odpowiadaly na wymagania/chcice graczy. Np. hhyba kazdy kto gral w serie Baldurs Gate, chcialby jej kontynuacji. A tu bioware sie bierze za konsole - znacznie wieksza skrzynie zlota. I tu widze wlasnie (nie liczac sentymentu i wyrastania z gier) powod, ze gry kiedys byly lepsze. Nie byly tak zdominowane przez rynek jak dzis. Podobnie zreszta uwazam ze jest z ksiazkami, filmami i muzyka (chociaz to ostatnie najmniej, bo w dobie internetu poczatek grupy muzycznej nie musi sie wiazac z olbrzymimi nakladami finansowymi i zapotrzebowaniem rynku). Ale tak czy siak, sadze ze glowny powod, to wiek. Wyrastamy z gier.
$aimon--> Spoko, spoko, BioWare nie porzuciło pecetów - sam fakt, że tworzone są konwersje np. KotOR-ów tego dowodzi. A na horyzoncie czysto pecetowa gra: Dragon Age, która stanowi jakby autorską kontynuację Baldura (w sensie, że fantasy :))
Z jednej strony zgodze sie z autorem - (o ile to ja nie wyroslem,) gry sa nudne, tworzone bez pasji, pomysly sie skonczyly. Podobnie jak kino, ta dziedzina rozrywki schodzi na psy. I nie powiem, ze przejzalem na oczy dzieki temu artykulowi, bo juz nie pamietam kiedy jakas gra mnie naprawde wciagnela. Widzimy, ze grafika, muzyka, wolnosc wyboru, wielkosc terenu, niekoniecznie wplywa na zywotnosc gry. Przykladowo dzisiaj wole sobie poklikac na potworach w pierwszej czesci diablo (mimo, ze nie jestem wielkim fanem gier tego typu) niz grac w wielce rozbudowanego obliviona. Klonow diablo wyszly dziesiatki jak nie setki, ich autorzy mieli znacznie wieksze mozliwosci, mimo wszystko zadna z podobnych gier nie byla lepsza.
Ale zaraz zaraz, a co z nowatorskimi grami na playstationy, ktore sa genialne w swojej prostocie i daja duzo frajdy. Co z grami na nowoczesny kontroler od Wii ? W prawdzie to juz nie PC, ale w koncu to konsole stworzone sa do grania. Moze na PC nie oplaca sie tworzyc takich gier? Mnie na takie luksusy nie stac, jednak ciekawe co na taki temat ludzie ze USA by powiedzieli.
Co moze jeszcze wyjsc na komputer... Calkiem nowy gatunek, na ktorym opierac sie beda gry kolejnych lat? Tylko ciekawe jaki. Kamery w grze nie ustawimy z dupy strony bo mysle, ze wszystkie sensowne ustawienia juz widzielismy. Wyscigi, gry akcji, sportowe, przygodowe i kilka innych - to gatunki, na ktorych mozna opierac tysiace gier. Przeciez wiadomo nie wyjdzie rewolucyjna gra wspinaczkowa, ktora zapoczatkuje nowy gatunek. Mysle, ze wszystko ma swoje granice, do ktorych predzej czy pozniej dotrze. Ewentualnie nowy sprzet, nowe technologie moga te granice poszerzac.
Kompromisujac swoje odczucia co do gier, napisze, ze mnie zadowoli prosta gierka, z rownie prosta grafika, ktora opowie mi jakas ladna historie i bedzie miala to cos co mialy gry sprzed 10 lat. (Oby tym czyms nie byla innowacja hehe :P)
Eh ja to sie wzruszyłem gdy przeszłem grę - MAFIA. Ten kto ją ukończył pewnie wie o co mi chodzi. Gra w tamtych czasach miała świetną grafikę a scenariusz no poprostu wgniatał w fotel. Mi to aż na końcu sie łezka w oku zakręciła. Polecam gre jeśli ktoś w nią nie grał.
Ja się wzruszyłem przy Beyond Good & Evil. Przy okazji - nikt z narzekających na brak innowacyjności w grach, kto nie zagrał w tę grę, nie ma u mnie prawa głosu.
Artykuł krótki ale jakże prawdziwy.. Stare gry które tworzyły swój gatunek chce sie widzieć na ekranie znów i znów.. reszta to tylko "nowsze" (przeważnie gorsze) odpowiedniki..
teraz pozostaje tylko czekac na nowe zabawki takie jak w filmie "eXistenZ" ,z cala pewnoscia moment w ktorym gry zostana przeniesione wprost do naszej swiadomosci zrewolucjonizuje rynek gier ;)
Teraz sobie przypomniałem .. Gra "oni" .. wyszla w 2001 roku bodajże .. wtedy inne tytuły biły ją na głowe grafiką.. ale co z tego jak grywalnością ten tytuł przewyższa nawet wg mnie samego Tekkena. Gra nie była wielkim hitem (jeszcze pamietam do tej pory te akapity o tym że grafika jest denna i ze odpycha ..) ale w mojej pamieci zakorzeniła sie na długo. Przeszedłem ją jakies 40 razy i ciągle czuje pewien niedosyt bo nadal nie wiem kim jest ninja, którego zabilem .. cos sie stało po zakonczeniu gry (ehh po ostatnich filmiku to ja prawie poryczałem) .. to jest gra! Może to zasługa Masamune Shirow, który jest twórcą świetnego anime "Ghost in the shell", bo to on wykreował świat "oni" ... tak wielce czekałem na sequel .. niestety nie doczekałem sie ........ bungie przejął gigant microsoft i nic juz nie zrobił z tą grą :( a bungie nawet malutkich modów nie moze wydać :( eh
moze jestem old-schoolowcem, ale nadal uwazam, ze autor (i przyklaskujace osoby) powinien krytyczniej przyjrzec sie temu co uwaza za kanon i oryginalne tytuly, spojrzec wstecz i jeszcze raz do przodu...
ciagle sie rodza nowi ludzie i beda odkrywac na nowo idee, ktore niektorym wydaja sie banalne i zuzyte. jesli kolejne karnacje tego samego pomyslu sprzed lat wydaja sie niepotrzebne to jes\dnak proponuje zmienic forme rozrywki.
"Lordareon" -> przyznam, że tylko przeleciałem przez tekst bo do pracy muszę iść, ale jeśli szukasz ciekawych gier to zawsze coś się znajdzie, grałeś może w Gisha?
Rozumiem, popieram i nie jednoczesnie.
Owszem, za malo jest innowacyjnosci i za duzo gniotow nasladujacych. Ale kiedys bylo podobnie, tylko my bylismy mlodsi i dla nas to bylo nowe.
Pamietacie czasy Video i zachwyt nad Ninjami, Zaginionymi w Akcji, Rambo etc? Wtedy jako maly chlopak marzylem o serialach akcji w telewizji, dzis mi sie od nich rzygac chce. Mialkie i bez sensu. A taka druzyna A czy McGayver kiedys robily wrazenie.
Dzis wiekszosc gier to jak kolejne seriale zalewajace maly ekran. Ale bez przesady, wciaz zdarzaja sie perelki, ktore ciagnal do przodu. Jak w kinie. Tam tez sporo to powtorki i odtwarzanie, ale czasem ktos tak to zrobi, ze mimo wszystko robi autentyczne wrazenie i z kina wychodzi sie naprawde zadowolonym.
A w czasach Atari czy ZX Spectrum, Amigi, tpo byly czasy odkrywania, owszem, wtedy byla wieksza roznorodnosc, bo dopiero sie wyprocowywalo schematy. Ilez to dobrych gier mialo kiepski interface, bo jeszcze tego optymalnego nie opracowano, albo probowano polepszyc.
Na Dzikim Zachodzie odkrywano nowy swiat, oswajano go, a na poczatku XX wieku ten swiat byl juz oswojony i mniej ciekawy. Ale trzeba poczekac i kolejna rewolucja znow nadejdzie, spokojnie. Na sile nic sie tu nie wynajdzie, potrzebna jest ta rewolucja technologiczna i ewolucja myslenia (znow ciekawe czasy to okolice II WŚ).
Tak wiec choc zgadzam sie, ze obecnie gry zwolnily tempo i lekko ewoluuja, niewiele zmieniajac, rewolucja nas czeka i zmieni naprawde sporo. Po prostu to taki okres 'wyczekiwania na rewolucje'.
I ja się w pełni zgadzam z tym artykułem. Świetny kawał fachowej i wyjątkowo trafnej analizy.
Siedzę sobie za pan brat z grami komputerowymi już od ponad 10 lat, ale tytuły z ostatnich lat, są tak totalnie pozbawione jakiejkolwiek treści, że zupełnie utraciłem sens ich kończenia. Co z tego że przejdę grę, skoro jedyna rzeczą, jaką z tego wyniosę będzie fakt, że ja zwyczajnie ukończyłem... ?
Ostatnim tytułem jaki chciałem ukończyć i który fabularnie wkręcił mnie na długie godziny było Beyond the good and evil. I od tamtej pory wszystkie tytuły jakie miałem okazję "klikać" sprowadzały się tylko do: w,s,a,d + ppm + reload. Gry faktycznie stoją w miejscu, i są okropnie infantylne, kierowane raczej do dzieci, którym duże ilości kolorowych wybuchów wystarczą, aby cieszyć się grą. Na tym jednak ambicje producentów się kończą.
Dla mnie nastała era postnuklearnego świata gier komputerowych. Spotkać choćby mutanta, to już spora sztuka. Cała reszta tego świata -- umarła.
Tekst jak dla mnie mierny, bo porównuje rynek gier do innych mediów nie zwracając uwagi na specyfikę.
Tak, przemysł gier komputerowych nadal raczkuje, i co z tego, że 25 lat po wynalezieniu kinematografii powstawały awangardowe filmy? Skoro skala komercjalizacji tego jest kompletnie inna? Przemysł gier poczynił ogromne postępy, wyprzedzając dynamiką inne media, w sektorze zysków, przychodów, a także i wydatków, krótko mówiąc finansów. Już teraz przychody z gier, o ile dobrze pamiętam, pobiły przychody z biletów do kin, nam zajęło to 25 lat co oni tworzyli ponad 100! Z jednej strony to wspaniałe zjawisko, z drugiej druzgocące, bo zwiększyły się wydatki, a jak się zwiększyły wydatki, to producenci i wydawcy zmniejszają ryzyko ew. porażki, przez infantylizowanie fabuły. Ale to tylko jeden segment rynku, który się dynamicznie zmienia, przecież branża firmowa też to przerabia! Dodatkowo na rynku gier nie ma żadnego mecenatu (a przynajmniej ja o nim nie słyszałem), niczego, co by wspierało rozwój twórczych gier, które nie koniecznie musiały się sprzedać. Kiedy produkcja ambitnych filmów może być wspierana choćby przez rządy państw, w celu nie zarobkowym, a kulturowym, gry muszą się sprzedać. To też znacznie ogranicza rozwój ambitnych produkcji, ale być może doczekamy się kogoś, kto wyłoży miliony tylko po to, by gra była kulturowym przełomem.
Czym bowiem są narzekania na ekranizacje komiksów? Na ekranizacje książek? Jak często w kinie macie premierę intrygującego, nowego, przełomowego filmu? PREMIERĘ. Kino nadal żyję "Obywatelem Kanem" z lat 50, Ojcem Chrzestnym z lat 70, bądź "Przemineło z wiatrem" z okresu międzywojennego, i ono narzeka na infantylne filmy, przesycone efektami, a nie treścią. I tak samo jest z grami, tylko, że u nas rozpiętość nie wynosi 50 lat, a 10.
Inna sprawa, że porównanie ze światem książki, bądź muzyki jest chybione również ze względów finansowych, a także produkcyjnych. Książkę dobrą może napisać każdy kto się zna tym czym pisze, ma odpowiedni styl i umie porwać swą opowieścią, zagrać dobry kawałek potrafi muzyk z talentem po iluś latach edukacji, napisać dobrą grę potrafi duży zespół, który ma odpowiednio duże wsparcie finansowe.
Trochę chaotycznie i nie przemyślanie to napisałem, wiem, chodzi mi jednak o to, że zrzędzenie, że rynek gier jest w tyle za innymi, że nie dogania ich pomysłami itp., są wg mnie bzdurą, bowiem nie biorą pod uwagę specyfiki rynku.
A co do 6 screenshotów, jaki problem jest wziąć 6 podobnych ujęć z filmów, 6 podobnych zdań z książek, bądź 6 podobnych nut z kawałków muzycznych?
Niezły tekst. Autor zwraca uwagę na to, co zatrzymuje świat gier w rozwoju od blisko dekady. Polemizowałbym z niektórymi tezami. Niemniej zgodzę się, że jedynym sposobem na popchnięcie wszystkiego jest jakiś nowy patent na gry, coś w stylu przełomowego MGS, albo Shadow of the Colossus. Jeśli ktoś chce wiedzieć, na czym polega stagnacja, niech zagra w dwie odsłony Medal of Honor: pierwszą na PC (2001) i ostatnią (2007). Zmian nie ma, pomysły te same, tylko czasem grafika zmusza do zakupu lepszego sprzętu. Przecież patrząc na taki God of War człowieka ogarnia pusty śmiech. Schemat żywcem zdjęty ze starych gier telewizyjnych i włożony w nową oprawę. To za mało, ale młodzież się cieszy. Podobnie Burnout Dominator - przeładny, ale kiepski. Czasami zastanawiam się, jakie tytuły zabrałbym ze sobą na bezludną wyspę, gdybym miał już nigdy nie wrócić. Ze smutkiem stwierdzam, że tylko dwie konsolowe odsłony Splinter Cell, Shadow of the Colossus i każdą część PES-a. Jeszcze Black i nic poza tym. Akurat te wymienione przeze mnie tytuły są grami z piętnem, są stylami same w sobie. Reszta to covery, ściągi i lustra. Szkoda.