Sinking Island [PC]
ciekawe jak mu to wyjdzie. Skoro w syberii sie jakby ograniczał to teraz powinno być lepiej
Nazwisko wielkiego belgijskiego detektywa pisze się Poirot.
A co do głównego bohatera: niemłody, niedogolony i nie wylewa za kołnierz... To akurat cechy najbardziej typowego detektywa świata popkultury.
minuteman--> ale jakis taki dziwny. Bardziej mi pasuje na karateke albo kapuerzyste niz detektywa :pp
Mam nadzieje ze po niepowodzeniu średniego Paradise gra będzie tak dobra jak pierwsza Syberia.
Wydaje mi się, że kurczenie świata zostanie rozwiązane w taki sposób, iż po każdym kluczowym zwrocie akcji obszar do eksploracji będzie się nam zawężał. Nie będzię więc powodów do frustracji:) Ale zarazaem nie jest to jakiś przełomowy czynnik.
Hercules nazywa się Poirot, a Johnny mieni się Depp.
Nie przesadzałbym z nietypowością bohatera (przy Alanie Parkerze Cameronie wygląda jak plastikowa postać z telenoweli) ani epickością Amerzone (to chyba najbardziej gorzka z komputerowych opowieści Sokala). No i po stronie obaw IMO powinno być w pierwszej kolejności: limity czasowe.
Sokal najwidoczniej postanowił na nowo wynaleźć koło i zabiera się za udziwnianie świata. Pomysł z kurczeniem się wyspy zapowiada się na danie główne gry, oby nie smakowało tak cierpko jak poprzedni pomysł-samograj w postaci czarnej pantery, która miała za sobą pociągnąć całą grę. Nie pociągnęła.
A może by tak wreszcie jakieś porządne zagadki i dojrzała fabuła, tak dla odmiany? :)
Gdzie tam nowatorstwo. Szykuje się standardowa, przyjemna, a może nawet i wciągająca kolejna klikajka pana Sokala. Uszyta co do milimetra zgodnie z syberiowymi trendami, niepodzielnie rządzącymi światem adventure, gdzie już wyraźnie nie ma miejsca na inne koncepcje, w efekcie czego gatunek radośnie kona.
A bohater byłby realistyczny, gdyby posiadał mięsień piwny, niewydepilowaną klatę (zobaczycie, że będzie miał), i koszulkę Metaliiki, a w wolnych chwilach czytał Coelho, przeklinał masożydokomunę, i drapał się po tyłku. To byłby twardziel.
Taven --> gatunek wedle różnych proroków ma konać od kilkunastu lat i jakoś mu to nie wychodzi, powiedziałbym nawet że bezczelnie i na przekór przeżywa renesans. A wpływ Sokala był i jest dziś niepomiernie mniejszy niż choćby dziedzictwo dawno nieżyjącego przecież Cryo albo Cyana.
Deep
To albo ja żem za bardzo mainstreamowy, albo ślepy, bo od lat nie widziałem przygodówki NAPRAWDĘ wysokiej klasy. Sokal, zgoda, nieco tamuje ten obfity krwotok z umierających gier adventure, szczególnie w wymiarze komercyjno-popularnym, ale, powiedzmy sobie szczerze, od czasów pierwszej Syberii dobrej gry nie złożył.
Taven --> choćby "Podróż na Księżyc" jest przygodówką wysokiej klasy, sensowna, ciekawa, wizjonerska. Można ją śmiało stawiać obok "Rivena". Zresztą wszystkie gry studia Kheops, w które miałem przyjemność grać były bardzo dobre. W "Tunguskę" jeszcze nie grałem, ale też jest bardzo chwalona przez ludzi, w których opiniach pokładam zaufanie.
A Sokal niczego nie blokuje, bo to tylko mały, ale mocno rozreklamowany żuczek, guru przygodówkowych casual-gamers. Ma wizję, ale talent leżał raczej w Microids. Jeśli sądzisz, że obecność / nieobecność Sokala wpływa zasadniczo na kondycję rynku przygodówek to masz słaby przegląd tego sektora. Gier powstaje sporo i to całkiem niezłych, szkoda, że tylko część trafia do naszego kraju.
Pisanie o umierających przygodówkach w latach posuchy (czasy "Pompei") miało jedynie znamię nietrafnej choć uzasadnionej prognozy, ale dziś jest po prostu całkowitym nieporozumieniem.
Po przeciętnym Amerzone, w miarę dobrej Syberii (mając na uwadze dwie części) i nudnej Paradise, wątpię czy jest szansa na coś co wybije się ponad przeciętność. Ale zawsze jest nadzieja.
Deep
No, żuczek, nie żuczek, ale dla 'ogółu' jest on bardziej widoczny niż, że tak powiem, słonie tej branży. A jak go widzą, to i ma wpływ. W wymiarze popularyzacyjnym.
Co do dołka, w jakim przygodówki się znajdują, to już raczej sprawa subiektywna - dla mnie osobiście, w ostatnich latach nie było gry adventure, której przybiłbym z radością piątkę i wystawił ocenę większą niż 'w miarę smaczny chleb razowy' (się przekłada na 6,5/10). Dobre twory są, były i będą, ja tu tylko mówię o czymś więcej, o grze wykraczającej poza szeroko rozumianą, jakby nie było, przeciętność. A 'dziesiątkowych' upustów Bożych w formie przygodówkowej mam dokładnie dwa. Taki jestem wredny i krytyczny.
Cóż... Zawsze można mieć nadzieję, że taka innowacja w postaci kurczącej się wyspy przyniesie jakieś efekty.
Osobiście liczę na coś lepszego niż poprzednia gra Sokala... Po Paradise czułam wielki niedosyt, gra była nieciekawa.
Ale wierzę w nowy pomysł Sokala i mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Znowu.