Ludo ergo sum - Trudne (?) słowo "immersja"
Ciekawy art. Osobiście najbardziej immersuję się podczas sieciowej gry z przyjaciółmi oraz podczas grania w Dooma, F.E.A.R. itp.
"Zatem krótko mówiąc, immersja to „zanurzenie” w świecie gry – stan, w którym przestajemy być świadomi swojego ciała i rzeczywistego „tu i teraz”, a skupiamy się całkowicie na tym, co dzieje się na ekranie. W pewnym momencie nasz mózg przestaje postrzegać środowisko gry jako sztuczne i bierze je za prawdziwe." Tę definicję w pełni wyczerpuja chyba tylko nieliczni gracze - na pewno ci którzy trafiają na czołówki gazet po śmierci głodowej ;)
Dla mnie najlepsze pod tym względem są jRPG - ale do zatarcia granic rzeczywistości to mi wciąż bardzo daleko.
Ja zawsze jak wchodze do kuchni przed progiem sie rozglądam ale nie odbieram tego jako oglądanie się za przeciwnikami :) Świetny artykół swoją drogą dał mi sporo do myślenia.
i z tego wlasnie biora sie uzaleznienia od gier?
uzalezenienie od pewnych doznan
No to jestem uzależniony od Księcia. Jak odpalam i gram w Duszę Wojownika to przeżywam maksymalną immersję, a później gdy wchodzę do kuchni to w progu patrzę czy nie ma przeciwników do nabicia na miecz. Ciekawy artykuł.
Ja chyba jestem uzależniony bo często nawalam do siostry z niby shotguna :) Najlepszy przykład immersji jest w grze FEAR lub jak wciagniesz sie w multuplayerową rozgrywke w halo :D
Immersja to może trudne słowo dla gracza, ale znacznie trudniejsze zagadnienie dla twórców gier.
Nikt nigdy na etapie projektowania gry nie ma pewności, że dany tytuł będzie wciągać graczy. Co gorsza, można to na dobrą sprawę zbadać dopiero gdy ma się już ukończony lub bliski ukończenia solidny kawałek gry, na którego podstawie można przeprowadzić tzw. play testing.
W efekcie, takie naprawdę wciągające tytuły powstają bardzo rzadko i więcej czasu poświęcamy na ich wspominanie niż na samo granie.
Tym bardziej należy je docenić i nie przechodzić w pośpiechu, bo na kolejne wciągające gry trzeba często czekać miesiącami lub latami.
Przynajmniej twórcy halo 3 organizuja play-testy aby ocenić czego w gzre barkuje aby wciągala jak najmocniej ;)
Ozzie --->
W efekcie, takie naprawdę wciągające tytuły powstają bardzo rzadko i więcej czasu poświęcamy na ich wspominanie niż na samo granie.
Tym bardziej należy je docenić i nie przechodzić w pośpiechu, bo na kolejne wciągające gry trzeba często czekać miesiącami lub latami.
Święta prawda - taki Gothic I... naprawdę nie wiem czy więcej grałem czy gadałem o nim ;).
Wyobraźmy sobie gracza, który po wyczerpującej sesji deathmatch w sieciowej strzelaninie wychodzi do kuchni po coś do picia. Czy dziwić nas będzie, że odruchowo zatrzyma się przed progiem wypatrując przeciwników?
ja mocno bym sie zdziwil :P toz to psychol a nie gracz :P pozniej taki wezmie kalacha i jakas szkole rozp......... :P
Fajny tekscik, no i znowu pojawia sie metal gear solid. Fajnie, mnie on tez bardzo zaimmersowal (zimmersowal ?!:P) a 2 czesc, substance, to juz kompletny matrix :)
Pamietam jak kilka lat temu zagrywalem sie w Soldier of fortune. Gdy nie gralem a ukonczylem jakas czynnosc w normalnym zyciu, to odruchowo myslalem o wcisnieciu F5 (save) :)
Stąd okrzyk przerażenia, gdy w trakcie szczególnie emocjonującej rozgrywki ktoś nagle kładzie nam rękę na ramieniu ;)
Ano, jak się człowiek wciągnie, to gdy ktoś, np. coś do niego powie(tak nagle i bez ostrzeżenia), serce podchodzi do gardła:). Ogólnie artykuł bardzo ciekawy.
ciekawy art. :)
sprobujcie strzelic sobie browara szybko i zasiasc do feara , gwarantuje ze wspomoze to wasza immersje :D (tylko jeden warunek - nie mozecie byc zmeczeni bo wtedy browar was przymuli i bedzie odwrotny skutek niz zamierzony)
Bardzo ciekawy temat, przedstawiony w wielce przystępnej formie. Słowa uznania. Co do kwestii poruszonych w artykule to przyznać muszę, że mnie "wsysa" głównie w trakcie symulatorowych lotów, lub walki w głębinach. Zdarzało się też, że "odlatywałem" w inny wymiar pozostawiając powłokę cielesną przed kompem uczestnicząc w erpegowej przygodzie, czy też próbując przetrwać w tajnej misji rodem z MGS-a, Splinter Cella i wielu innych tytułow. Dopiero energiczne szarpnięcie w ramię mojej Żony sprowadzało rzeczywistość przed moje oczy. Faktem jest, że są takie tytuły, które wciągają bez granic, że wspomnę chociażby serię Silent Hill. Istota zagadnienia polega moim zdaniem nie tyle na immersji, jako takiej, lecz wykształceniu w sobie zdolności do natychmiastowego powrotu do "reala" i bezawaryjnego w nim funkcjonowania. Nie samym graniem wszak człowiek żyje ...
Mnie zaciekawiło to zdjęcie dołączone do artykułu. Zaprezentowany hełm jest strasznie duży i wygląda na bardzo ciężki. Jest to o tyle dla mnie dziwne, że w połowie lat 90. miałem już okazje zakładać hełm do wirtualnej rozgrywki (grało się w jakiegoś klona DOOMa) i wtedy przypominał raczej hełm motocyklowy.
Na zdjęciu wygląda to tak, jakby ktoś wsadził sobie na głowę stary telewizor CRT i usiadł obok nowoczesnego LCD :).
Ten helm to jak glowa Marvina z "Autostopem przez galaktykę"
Dla mnie najlepszym przykładem jest chyba Dead Space, zero jakichkolwiek "statów" na ekranie wszystko jest "włożone" w grę, np. poziom energii gracza na kombinezonie czy ilość amunicji wyświetlająca się na monitorku karabinu/broni, można się w nią bardzo zagłębić w szczególności grając w nocy po ciemku gdzie nie przeszkadzają zewnętrzne warunki... Grałem w nią w dzień i niestety nie było to samo, kiedy "domownicy" szwędają się po domu i przeszkadzają chociażby gadaniem:P