Gracze są „znużeni otwartymi światami” i ich „nie eksplorują”. Weteran Rockstara punktuje problemy zbyt dużych gier
Bzdura, otwarte światy są super pod warunkiem jak ten świat jest bogaty w różnorodność, ten świat ma żyć a nie być pusty
Wszystko zależy od tego jak jest zrobiony otwarty świat. W takim RDR2 zajrzałem dosłownie pod każdy kamień.
Napisałem ostatnio coś podobno więc wszyscy "eksperci", "znawcy" i analitycy mogą się zdziwić co do GTA VI.
Kolejny odklejony który nie rozumie dzisiejszego rynku gier i ogólnie dzisiejszego przemysłu rozrywkowego oraz jak masy dzisiaj spędzają wolny czas
Po pierwsze ostatnie GTA wyszło jeszcze przed erą Fortnite i innych tego typu gier które wtedy jeszcze nie królowały jak dzisiaj w połączeniu z YouTube i Twitchem,
Po drugie do tego dochodzi TikTok, Netflix itp. odpowiedniki.
Po trzecie dzisiaj masy, a już zwłaszcza młodzież woli na wszystkim spędzać krótkie sesje typu szybkie rolki, szybka partyjka w Fortnite lub LOL.
Jaki z tego wniosek? GTA VI skończy tylko trochę lepiej niż RDR2 które ukończyło kilkanaście % graczy, ponadto po premierze GTA VI tylko wyjdzie jakiś zwiastun dużej gry typu Wiedźmin 4 i hype przełoży się na coś innego co widać dzisiaj cały czas.
Można jeszcze dodać niepewną sytuacje geopolityczną i gospodarczą w skali światowej czego ten koleś to już zupełnie nawet nie rozkminia więc nie wiadomo co pod tym względem będzie za pół roku czy za rok, a przyszłość zapowiada się niezbyt dobrze.
RDR 2 i KCD 1, przeszedłem mapę od końca do końca, świetnie zrobione. Każda gra ubi? Wszędzie identyczne asety i nuuuda. Po prostu trzeba umieć zrobić otwarty świat. W GTA V też włączałem radio i jeździłem po mapie.
Wszystko zależy od wielkości świata, jego poszatkowania na mniejsze, przystępniejsze części i samego sposobu podróży. W RDR2 najgorszy był brak szybkiej podróży. Wracałem z pracy, chciałem zrobić misję a do niej trzeba jechać z 15 min... No i po tej trasie przychodziło ziewanie i nie chciało się już grać. Po jakimś czasie było dokladnie tak jak pisze "kalkulowanie ile zajmie dojechanie do punktu misji i rezygnacja jeśli mam tracić 20 min i niczego nie zacząć". Gra sprawdzała się na dłuższe posiedzenia, dla kogoś kto nie ma obowiązków i może wsiąknąć w świat na pół dnia. Dodaje to klimatu ale to też zwykły zabieg by wydłużyć rozgrywkę. A takich zabiegów zwyczajnie nie lubię.
Boże jak ja czytam takie komentarze to mnie ściska w żołądku. Czyli to, że nie masz czasu na grę to wina gry? Aha.
Najlepiej to dajmy otwarty świat i do każdej lokacji czy jakiegoś ważnego punktu teleport, albo teleport do każdego npcta.... Masakra.
Już jestem blisko czterdziestki więc co nie co wiem o cennym czasie, ale też bez przesady, jeśli ktoś żyje "na czas" to smutne ma życie. :)
Ogólnie rozumiem Twój argument gdy gra faktycznie ma zbyt dużą mapę, nieciekawy świat, a ta podróż z punktu A do punktu B jest po prostu nudna, lub w grze jest jakiś żmudny grind. Ale choćby w takim RDR2 masz jakieś wydarzenia losowe, masz najzwyklejszą w świecie eksplorację, poboczne aktywności itd. Ta gra to jest trochę taki symulator życia na dzikimi zachodzie, te podróże są częścią gry, częścią gameplayu, i to bardzo ważną.
To jest trochę tak jakbyś oglądał Władcę Pierścieni i pomijał rozmowy między bohaterami bo Ciebie interesują tylko walki.
Jesteś dorosły więc chyba potrafisz zarządzać swoim czasem? Bo ja tak, i jeśli nie mam czasu na granie, dajmy na to w Baldurs Gate 3 które jest duża grą, to ją odkładam i odpalam gdy ten czas mam. Nie wymagam aby twórcy zmienili grę pode mnie. A alternatywa w postaci teleportu nie w każdym przypadku jest dobra bo może wpłynąć na design gry. Po co twórcy mają tracić czas i pieniądze na jakieś wydarzenia losowe w świecie gry gdy większość graczy będzie korzystać z teleportu?
Nie mam teraz na myśli Ciebie bo nie wiem jak jest faktycznie w Twoim przypadku, ale jesli ktoś aż tak bardzo "liczy swój czas", ma poczucie straty czasu gdy coś robi, to uważam to za chorobę. To nie jest zdrowe podejście do życia.
Bzdura, otwarte światy są super pod warunkiem jak ten świat jest bogaty w różnorodność, ten świat ma żyć a nie być pusty
Znowu baity o otwartych światach, jest szansa na wojenkę przy okazji premiery Shadows?
Liczy się jakość świata albo "miodność" gameplay'u - nawet jeśli jest powtarzalny, będzie się bronił. Oczywiście niekoniecznie przez 20 kolejnych części serii.
Nie zgodzę się. Podam najlepszy przykład, Mafia III gdzie powtarzalność zarżnęła tą grę, pomimo ciekawej fabuły i dobrze napisanych postaciach.
No, ale tam to był już przypadek ekstremalny, a odblokowywanie dzielnic jeszcze gorzej wpisane w fabułę niż w Asasynach. :)
Fakt, dobry przykład wyjątku od reguły, bo sam gunplay i walka były naprawdę mięsiste i fajne... Po prostu zdołali znudzenie po 20 częściach wtłoczyć w jedną grę. :)
chybam, ze to jest swiat jak w Xenoblades Chronicles X. W ktorym "zyjesz".
nie chce sie eksplorowac checkboxow, gdzie na koncu nagroda jest 1 iron ore.
Brawo, w końcu ktoś zauważył że otwarte światy stały się już nudne
Mam dość takich gier, niech już fpsy liniowe wrócą na salony
Gra może być rozbudowana i duża, a jednocześnie ciekawa. Gry Ubisoftu od lat mają z tym problem, w Wiedźminie 3 ilość znaczników potrafiła przytłoczyć, ale już w KCD 2 znaczników wcale nie ma tak wiele na mapie w jednym momencie mimo, że treści i zadań (głównych i pobocznych) tam nie brakuje. Ważne by gra nie zamieniła się w symulator biegania od znacznika do znacznika lecz sama zachęcała do eksploracji, poznawania świata i zgłębiania ciekawej fabuły.
Są dwa typy graczy:
- Pierwszy to taki, który chce mieć wszystko tu i teraz. Nie interesuje go eksploracja – liczy się ciągła akcja na ekranie. Podczas swojej, powiedzmy, dwugodzinnej sesji taki gracz chce zobaczyć jak największą część gry i nie lubi tracić czasu na poboczne mechanizmy rozgrywki.
- Drugi to gracz eksplorator, który lubi zaglądać pod każdy kamień i eksperymentować z mechanikami gry. Dla niego dobrą zabawą może być samo przemierzanie świata i odkrywanie jego sekretów – akcja jest mile widziana, ale niekonieczna. Taki gracz może spędzić dwie godziny w grze, nie wykonując żadnej misji, ponieważ sam świat jest dla niego na tyle interesujący, że fabuła i zadania stają się drugorzędne.
Osobiście bliżej mi do tego drugiego typu gracza, przy czym niewiele gier faktycznie oferuje ciekawe otwarte światy, które zachęcałyby do eksploracji. Większość to puste wydmuszki, w których nic się nie dzieje i nic interesującego nie da się znaleźć.
Przy dzisiejszym podejściu do otwartych światów, gdzie wszystkie „ciekawe” miejsca są oznaczone na mapie, eksploracja traci sens – gra podaje wszystko na tacy, żeby przypadkiem gracz nie musiał się zatrzymać i zastanowić nad kolejnym krokiem w podróży. Stąd też popularność szybkiej podróży, bo po co biegać po nudnym, pustym świecie, gdzie nic się nie dzieje?
Oczywiście ktoś może powiedzieć: „Przecież możesz wyłączyć znaczniki i mapę w opcjach gry”. Owszem, można, ale to nie rozwiązuje problemu, jeśli eksploracja sama w sobie jest po prostu nudna. Bo co z tego, że na mapie znajduje się 100 miejsc do odkrycia, skoro są one powtarzalne i pozbawione głębi?
Moim zdaniem rozwiązaniem mogłoby być zmniejszenie otwartych światów do rozsądnych rozmiarów i zamiast rozmieszczania 100 niemal identycznych lokacji z powtarzalnymi aktywnościami, lepiej stworzyć 30 unikalnych miejsc, w których naprawdę można coś odkryć i przeżyć ciekawą przygodę.
Każdy jest po trochę takim i takim graczem. Mam ochotę i więcej czasu to siadam np do takiego RDR2 i powoli chłonę tę grę. Media społecznościowe i tiktoki już całkiem wyprały ludziom mózgi...
A otwarte światy są fajne, problemem jest ich wypeonienie. A to, że gracz ma zbyt dużo ciekawych miejsc i nie potrafi zdecydować gdzie pójść to jakiś absurd. Mam wrażenie, że niedługo będą robić gry dla kompletnych debili które same się będą przechodzić bo gracz nie będzie mógł się zdecydować który przycisk nacisnąć...
Jestem dumny z siebie, że w pełni podchodzę pod pierwszytyp gracza :) Określiłeś to dosłownie 100% ja :)
Najlepsze gry z otwartymi światami, mogą być nawet pustawe ale np jak taki kingdom come albo cyberpunk, gdzieś sie zgubisz możesz znaleźć jakiś skarb albo easter egga albo ogólnie coś ciekawego. A ubisoft jest dosłownei nidny, pójdziesz gdzieś nawet oklepane miejsce jak wodospad (a raczej za nim widomo) i co? Grotto znaczy sie, nic ciekawego tam nie bedzie, jakieś materiały do porzygu
seriale niech robią z takimi wnioskami. Każdy gracz wtedy zaliczy cały content. Pod DLC czy Mody duży świat staje się za mały. Minecraft generuje nieskończenie świat, bez misji i da radę szukać miejsca na nową kolonie w innym stylu. Takie GTA czy gry Ubisoftu dają dość mała swobodę w porównaniu do Skyrima.
Twórcy gier którzy nie umieją tworzyć otwartych światów, po prostu piszą bzdury. A to jest kolejny artykuł z cyklu "Jak oni pierdolą" :)
To nie wina otwartych światów, to wina coraz to bardziej zidiociałego społeczeństwa, młodzieży będącej pokoleniem Tik-Toka, które do normalnego funkcjonowania potrzebuje wystrzałów dopaminy co kilkadziesiąt sekund, bo inaczej się nudzi.
Otwarte światy bywają piękne, po prostu umysł młodego człowieka w dzisiejszych czasach nie potrafi się tym cieszyć.
Ale bzdury gadasz
Problemem dzisiejszych gier jest to, że większość gier aaa to otwarte światy i zwyczajnie można się tym znudzić
Bo czym się różni taki Horzion czy Days Gone od jakiegoś AC? Settingiem, wykonaniem i fabułą, sam schemat gry jest taki sam
Ogólnie jest taki głupi trend, że jak coś jest modne to nagle każdy chce to mieć
Tak samo było z fpssmi swego czasu i innymi gatunkami, które miały się dobrze w swoim czasie
Kiedyś to byli ludzie, teraz to nie ma. Zrzucanie winy na tiktoka przybiera już groteskowe formy. Tak jakby kiedyś ulubioną rozrywką większości ludzi nie było chlanie, tańcowanie i pieprzenie się po kątach. Nagle teraz wszyscy zaczęli dopiero odkrywać uroki dopaminy, jasne.
Ale nie zgodzę się też, że sam otwarty świat jest problemem. To zawartość, brak jej różnorodności, grind, fedeksy i kiepskie scenopisarstwo bardziej za to odpowiadają. Nie wszyscy bohaterowie są warci zainwestowanego czasu, nie wszystkie historie zostają jakkolwiek w pamięci po wyłączeniu gry. Odtwórcze mechaniki bez głębi nie zachęcają do rozwoju w czasie gry. No i jest tego po prostu więcej, bo rynek mocno urósł.
więc nie, nie problemem są ludzie, problemem jest towar. jak świat ma co zaoferowac i jest sens zwiedzania go, a nie że każda lokacja wygląda tak samo, to samo trzeba zrobić to po co ten wielki świat?
G*** prawda. Obecna młodzież nie ma czasu i nie chce poznawać mapy / świata gry. Kiedyś trzeba było wygrać by dostać medal teraz rozpuszczamy społeczeństwo bo wystarczy sam udział by dostać nagrodę.
Chcą kupić grę przejść w 5 czy 6 godzin i kolejna
Każda gra na którą muszą poświęcić więcej jak 40 godzin uważają za nudna.
W życiu wszystko łatwo nie przychodzi (chyba że liczysz tylko na kasę od starych) na wszystko trzeba zapracować a na to trzeba poświęcić czas.
Coś ci się pomyliło, to właśnie młodzież dzisiejsza sprawiła że każdy klepie sandboxy na jedno kopyto, bo to oni głównie odpowiadają za sukces tych gier
I co było złego w grach na 6-8h? Nie każdy ma chęci i ochotę poświęcać tyle czasu na coś co jest tylko rozrywka
Wolę treściwe 6-8h niż 30 gdzie sporo czasu stracę na jedzenie z punktu do punktu
Wielu graczy chce być prowadzona za rączkę... Wielu nie wie, czego chce. Ale przede wszystkim, jest obsesja na punkcie jakości przez wielkość - tysiąc frakcji, milion lokacji, miliard kombinacji... To poniekąd chichot naszych czasów, które próbują być "racjonalne" - a zapominają, że największe kłamstwo to statystyka.
Firmy to pompują, a ludzie kupują... przynajmniej do czasu.
Ja od dawne nie gram w gry które nie mają otwartych, albo przynajmniej dużych światów które mógł bym eksplorować.
Dla mnie sprawa jest prosta, czym dłuższa jest gra/ większy jej świat tym bardziej krytycznie ją oceniam zanim zabiorę się za rozgrywkę.
Mogę sobie pozwolić na przejście średniaka na kilkanaście godzin od czasu do czasu. Ale gra na kilkadziesiąt godzin musi mi zaoferować coś więcej, coś z rozmachem, coś co da dużo frajdy. Jak np. RDR 2.
I dlatego nie gram w ostatnie Asasyny.
Kompletna bzdura. W takim Wiedźminie czy CP2077 większość graczy „czyscilo” każdy znacznik bo tam ktoś się przyłożył do zadań pobocznych czy innych mini aktywności. A jak się robi ogromne i puste mapy typu Assassin Creed czy inne Starfieldy i projektuje zadania na kolanie no to pewnie, że nikt nie będzie sobie głowy czymś takim zawracał. Gracze nie są znudzeni tylko deweloperzy leniwi i chciwi.
Przecież znaczniki NCPD w podstawce Cyberpunka 2077, to tani, małowartościowy wypełniacz do zdobywania kasy i expa. Dopiero w dodatku się przyłożyli i prezentowały w ogóle jakąkolwiek jakość. W przypadku Wieśka 3 było też dużo narzekania na znaki zapytania na Skellige i większość graczy czuła się zmęczona za pływaniem po mało wartościowe rzeczy.
Akurat wiedźmin 3 to fatalny przykład . Tam wszystkie wioski były zrobione na zasadzie kopiuj wklej, podobnie aktywność dodatkowa oparta na znacznikach i nudnych zadaniach . Miasta to były ładne makiety , 90%, budynków niedostępna a w takim Oxenfurt porozmawiać można było z 4-5 osobami na krzyż. RDR 2 pokazało jak budować otwarty świat .
W pełni się zgadzam. Nie dość, że graficznie zawsze będzie gorzej niż w grach tunelowych ze względu na ilośc obliczeń, to jeszcze takie gry bardziej wciągają. Są wyjątki, ale to gra na prawdę musi mieć ogrom zawartości i bez pytajników. Za to z jedną konkretną widoczną ścieżką do celu głównego questa
Na pewno takie światy, które są pustymi wydmuszkami, napełnionymi jakimiś nędznymi znajdźkami, mało ciekawe, takie bez pomysłu i słabo oraz mało sensownie zrobione, a do tego mają niespecjalnie ciekawą fabułę i gameplay, to takie światy są nudne. Ale światy, które są wypełnione i są treściwe, są ciekawsze i oferują przyzwoitą fabułę oraz gameplay, takie nie będą nużyć.
Co by nie było, jednak niestety zamknięte światy zwykle wygrywają, bo są po prostu lepsze, bardziej treściwe, ciekawsze i lepiej wypełnione, ogólnie lepiej i sensowniej zrobione. Głównie dlatego, że takie światy są mniejsze i łatwiejsze do ogarnięcia, a w dodatku muszą być lepiej zrobione, bo inaczej mankamenty typowe dla otwartych światów mogą być wręcz rażące i praktycznie psuć całą grę.
Czasem oczywiście są wyjątki typu gta, the elder scrollsy, itp. gdzie otwarte światy spisują się, choć nie obeszłyby się bez solidnych gameplayów.
btw 6%(tylko) graczy są znudzeni otwartym światem....ach Ci Wasi rEDAKTORZY skąd oni biorą takie dane....
Jeżeli świat jest dobrze zaprojektowany to nie ma problemu z eksploracją. Problem zaczyna się gdy świat jest nudny, monotonny i "eksploracja" wygląda jak kurierka glovo od znacznika do znacznika jeszcze najlepiej z wstęgą prowadząca najszybszą drogą.
Jeśli gra jest tak za**bista jak RDR 2 to świat może być dwa razy większy.Co do GTA 5 podobnie.
Zależy ,na pewno w takim Assasinie bym się zanudził ,jakbym miał ciągle robić to samo.
Ja bym na przykład chciał zagrać w jakiegoś FPS'a z dużymi otwartymi światami, destrukcją otoczenia, multiplayerem oraz możliwością gry z botami, takie połączenie Battlefielda z Call Of Duty w klimacie MoH Warfighter
Facet ma trochę racji, ale tylko trochę.
Kiedyś na otwarty świat w grze mogły sobie pozwolić głównie produkcje AAA+, więc to siłą rzeczy były dobre gry z definicji.
Od jakiegoś czasu otwarty świat stał się swego rodzaju must havem i zaczęły je wpychać gorsze studia, do gorszych gier, a na dodatek często do gier, które wcale tego otwartego świata nie potrzebowały. Zrobiły się kalki otwartych światów, człowiek czasami nie miał nawet pewności, w którą konkretnie grę gra, bo wszystko wyglądało tak samo - mapa i znaki zapytania.
Red Dead Redemption 2 to z kolei piękny otwarty świat, ciekawy, jest w nim co robić, a jednak grę popsuła mi fabuła (rozwleczone dialogi) oraz gameplay, w którym poruszaliśmy wozem z węglem przebranym za kowboja.
Dlatego własnie Gothic czy Kingdom Come zjadają Wiedźmina czy CP2077, bo mają oprócz tego, że mają lepiej zrobione elementy RPG to mają o wiele lepiej zrobione piękne, żyjące światy a nie puste, nudne wydmuszki.
Nie, my mamy dosyć otwartych światów, które są przeskalowane i są ładnymi wydmuszkami, w których nie ma ani zachęty do odkrywania świata za bardzo (naciapane 100 znaczników na mapie, a pod większością z nich podobne zazwyczaj w ogóle nam nieprzydatne fanty), ani ciekawych zadań pobocznych.
Kingdom Come, Wiedźmin 3, Cyberpunk 2077 robią to dobrze, bo mają mnóstwo ciekawych zadań pobocznych w tym świecie, a do tego Kingdom Come zachęca do eksploracji, bo nie ma tam znaczników skarbów i by odkryć skarb musisz na niego natrafić, tak samo o zadaniach pobocznych dowiesz się zazwyczaj gdy gdzieś pójdziesz i z kimś pogadasz - wtedy ta osoba ci albo powie gdzie/do kogo masz się udać bo słyszała o jakiejś robocie, albo sama zleci ci zadanie. Ewentualnie gdy trafisz w odpowiednie miejsce nierzadko w odpowiednim czasie natrafisz na zadanie.
Największą beke mam z tych co muszą zawsze kończyć grę na 100% i próbują przejść te wszystkie assassiny do końca robiąc po 30 razy tego samego pobocznego questa tylko w różnych lokalizacjach przez kilka godzin.
Ja osobiście także nienawidzę tak grać, ale bardzo szanuję ludzi, którzy mają samozaparcie na te 100%