All Walls Must Fall
Głównym powodem, dla którego odpaliłem tę (obecnie darmową) grę był fakt, że po przejściu genialnego „Skalda” odczuwałem spory niedosyt odnośnie gier z taktycznym turowym systemem walki, który to niedosyt próbowałem zaleczyć na różne sposoby. Obok nieszczęsnego „Mordheima” i szybko się nudzącego „The Last Spell” jednym z tych sposobów była właśnie gra studia inbetweengames, która okazała się całkiem strawną, ale jednak tylko przystawką.
To stosunkowo oryginalna produkcja, zarówno pod względem fabuły jak i rozgrywki. Jeżeli o fabułę chodzi, mamy do czynienia z intrygą z podróżami w czasie, bardzo gęstą, bo ograniczającą się do jednej nocy. Wcielamy się w rządowego agenta skaczącego od jednego berlińskiego nocnego klubu do kolejnego i próbującego ustalić, kto stoi za atakiem terrorystycznym któremu chcemy zapobiec. Narracja jest częściowo generowana proceduralnie, w gruncie rzeczy jednak sprowadza się do szeregu kolejnych, coraz trudniejszych misji. Najbardziej rozczarowujące jest w tym wszystkim to, że nie jesteśmy świadkami bezpośrednich i pośrednich konsekwencji naszych działań. Nawet finał w którym dokonujemy ponoć istotnych czynów w sprawie rzeczonego ataku terrorystycznego w niczym nie różni się od wszystkich innych misji.
Jeżeli zaś chodzi o rozgrywkę, to tutaj gra wyróżnia się tym, że zamiast kontrolować grupę agentów, jak zazwyczaj ma to miejsce w grach taktycznych, sterujemy tylko jedną osobą. Zdawać by się mogło, że niweluje to potrzebę pauzowania rozgrywki, bo wszak walka turowa ma najwięcej sensu gdy mamy więcej niż jednego podopiecznego w drużynie, ale tutaj akurat wypada to całkiem w porządku. Protagonista ma do wyboru całkiem szeroki wachlarz zdolności manipulowania czasem, które w bardzo ciekawy sposób wpływają zarówno na niego samego, jak i na cały świat wokół niego. Sam się trochę tymi mocami pobawiłem, ale jestem przekonany, że ktoś kto chciałby się w ten system naprawdę zagłębić dostrzegłby tu jeszcze wiele różnych opcji, które umknęły mojej uwadze. Tak czy inaczej – oglądanie podsumowań walk ukazujących w przyśpieszonym tempie wszystkie działania protagonisty było dla mnie przeważnie w tej grze czymś zdecydowanie satysfakcjonującym.
Mimo to jednak, i wbrew temu, że gra została zaprojektowana z myślą o ponownym jej przechodzeniu, mi jednorazowe jej ukończenie w zupełności wystarczyło. Nie mam najmniejszego zamiaru starać się poznać prawdziwe zakończenie tej gry, choćby jej finał nie wiem jak mnie do tego namawiał, nie uważam też, by warunki uzyskania tego zakończenia były uczciwe dla gracza czy nawet generalnie miały sens. Fajna gra, ale tak na parę godzin, nie więcej.