Otwarty świat, który przytłaczał rozmiarami. True Crime: Streets of L.A. dało początek krótkiej serii w stylu GTA
Mocno zbugowana i wspaniała zarazem gra. Pamiętam jak jarałem się, gdy znalazłem fragment ikonicznego pościgu z filmu "Cobra" (pagórkowate mosty). Fajne czasy, fajne wspomnienia.
Chciałem sobie ostatnimi czasy przypomnieć o pewnej grze z tej serii, a mianowicie "True Crime New York City". Grałem w to gdzieś w 2008 jak nie miałem PCta zdolnego odpalić GTA IV to i było taką moją osłodą na tytuł R*. Pamiętam, że bawiłem się wyśmienicie, fenomenalnie. Może nie były to tytuły najwyższych lotów ale Nowy Jork ujęty na tamtej technologii robił kolosalne wrażenie. Ruch uliczny, destrukcja otoczenia, różne style/sztuki walki do opanowania. Klimat brudu NY uchwycony idealnie.
No właśnie chciałem wrócić ale spojrzałem na urywki gameplaya i stwierdziłem, że nie chcę niszczyć sobie wspomnień z tą grą. Niech pozostanie w mojej głowie jakby miała grafikę niczym Cyberpunk bo tak to się u mnie zachowało. Zagrałbym w jakiś porządny remake tej odsłony bo była kapitalna.
Szkoda, że True Crime/Sleeping Dogs odeszły w zapomnienie. SD przeszedłem niezliczoną ilość razy. System walki był świetny. Hong Kong powalał klimatem, a fabuła była na prawdę sensownie napisana. Niestety szybko pewnie nikt nie podejmie się stworzenia sequela.