Wydanie tej gry na pierwszego Xboksa wymagało szeregu sztuczek. Konsolowa wersja Morrowinda do dzisiaj pozostaje im...
"Ponadto twórcy zmniejszyli zasięg renderowania obiektów, co zamaskowano charakterystyczną mgłą" O jezu, jeśli na pc waniliowa wersja już miała mgłę ustawioną okropnie blisko i bardzo przeszkadzało, tak to dopiero musiała być tortura na xboxie...
Nawet nie chcę myśleć o tym jak na xboxie podczas przemierzania terenów szczególnie górzystych co chwilę trafia się na durne ślepe zaułki, które wymuszają powrót, bo często drogi znajdują się w małych kanionach i choć wznoszące się zbocza nie były szczególnie wysokie czy bardzo strome to często bez wyćwiczonej akrobacji lub lewitacji postaci nie dało się przez nie przechodzić.
W każdym razie mgła to na pewno wielkie utrapienie na początku gry podczas przemierzania mapy.
Jeśli wycieki pamięci rozwiązuje się wymuszaniem restartu, to ja nie wiem czy to dobrze świadczy o programistach robiących ten port. ;)
Zawsze jak o tym czytam to się zastanawiam czy ta gra faktycznie była tak wymagająca dla tej konsoli, czy to po prostu zwykła nieudolność i lenistwo Bethesdy? Bo Xbox naprawdę miał soczysty procesor jak i kartę graficzną, no jedynie największą bolączką była mała ilość ramu gdzie w pecetach w tamtym okresie miało się go sporo więcej.
Ale już patrząc na inne gry które też wyciskały poty z konsoli jak SC Chaos Theory, Half-Life 2 czy Doom 3, to tam takich myków stosować nie było trzeba choć wiem że to gry trochę innego typu.