Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: Nostalgia Level Master, czyli co sie stało w 2010 roku.

01.03.2025 15:09
Wrzesień
1
2
Wrzesień
66
Stay Woke
Wideo

Nostalgia Level Master, czyli co sie stało w 2010 roku.

Zakładam temat, żeby sobie ponarzekać, że "kiedyś to było", bo niestety choroba starych ludzi zwana nostalgią dopadła i mnie.
Nawet nie chodzi za jakąś ogólną tęsknotę za czasami przeszłymi, bo chociaż czasy mamy jakie mamy, to wcale nie wydaje mi się, żeby jakieś szczególnie gorsze. Natomiast mocno zaczęło mi to doskwierać w kwestii popkultury, gdzie coraz częściej wracam do tego co było, bo zwyczajnie wydaje mi się, że było lepsze. Tylko właśnie, na ile to jest kwestia nostalgii i po prostu starzenia się, a na ile fakt, który dałoby się jakoś poprzeć sensownymi argumentami?

Zacznijmy od filmów.
Obejrzałem ostatnio "End of Days" z 1999 roku, gdzie Arnold Schwarzenegger ratuje dziewczynę przed szatanem, który próbuje ją zapłodnić. Ile w tym filmie jest głupot i memicznych scen... Arni skaczący na choinkę, szatan rozwalający głowę piąchą niczym w Mortal Kombat, albo podpalający budynek własnym moczem(!)... Co chwila uśmiechałem się na widok jakiejś kolejnej bzdury.

Ale właśnie, uśmiechałem się. W pozytywnym sensie. Wszystkie idiotyzmy, przesadzenia i dziwactwa tego filmu nie powodowały, że miałem ochotę wyłączyć to w p@#du, tylko dalej oglądałem, nieźle się przy tym bawiąc. Tymczasem jestem pewien, że gdyby nakręcono go dziś to nie dałoby się tego oglądać. Starsze filmy miały w sobie coś takiego, że dużo łatwiej było zawiesić tam rozsądek, przyjąć na wiarę to co się widzi i po prostu cieszyć się seansem. Większość głupot, które dziś by nie przeszły, wtedy wyglądała wręcz stylowo i wydawała się czymś oczywistym.

Było już na forum wyjaśniane czemu starsze filmy wyglądają lepiej niż współczesne, ale dla mnie problem jest głębszy. Na tyle chyba głęboki, żebym nie potrafił go zidentyfikować i określić słowami. Mam wrażenie, że gdzieś po prostu coś zniknęło. Jakaś magia, którą kiedyś miało dla mnie kino, a teraz już coraz trudniej mi ją znaleźć.

Z ciekawości włączyłem sobie wyszukiwarkę na filmwebie (a raczej tym przeładowanym reklamami badziewiu w który wyewoluował ten portal) przeglądając filmy z ostatnich 30 lat. I co zwróciło moją uwagę to fakt, że czas w którym z mojej perspektywy coś się "popsuło" określiłbym gdzieś w okolicach 2010 roku.
Mam wrażenie, że większość filmów, które mi się wyświetlają przed 2010 to były albo hity, albo filmy, które mi się jakoś zapisały w pamięci. Nawet te mniejsze, dość zapomniane dziś produkcje to rzeczy, które kojarzę, potrafię z grubsza określić o czym były i większą część nawet miło wspominam. Tymczasem po 2010 zaczyna się wysyp filmów, które wiem, że widziałem, ale ciężko mi je sobie przypomnieć, albo takich, które widziałem, ale szybko przestały mnie cokolwiek obchodzić.
Wciąż jestem fanem filmów, wciąż uważam, że można wśród nich znaleźć świetne rzeczy, ale jest ich dla mnie zdecydowanie mniej. Na ile to jest kwestia wieku i ogólnego zdziadzienia, a na ile wina samych filmów... ciężko powiedzieć.

Podobnie mam z muzyką. Słucham sobie teraz zapomnianej już pewnie zupełnie płyty Velcry z 2002 roku i jestem w szoku jak pięknie mi to dzisiaj wchodzi.
Daleki jestem od stwierdzenia, że nic fajnego się już obecnie nie gra. Wciąż słucham dużo nowej muzyki, wciąż odkrywam nowe rzeczy i sprawia mi to dużo radości. Ale jednak coraz częściej wracam do płyt sprzed 20 lat i wcześniejszych. I to nie tylko do tych, które dobrze znam, ale nawet do tych, które wtedy mało mnie obchodziły. Jest coś w tej muzyce z przełomu tysiąclecia, że wciąż świetnie się tego słucha. Jakiś klimat tamtych czasów, które były w pewien sposób wyjątkowe i szczerze wątpię, żeby o współczesnej muzyce można to było kiedyś powiedzieć. W sensie, że aż tak mocno oddawałaby ducha czasów w których powstała.

Druga kwestia to brzmienie. Nie jestem ekspertem, nie znam się na technikach nagrywania, więc nie umiem tego dobrze opisać, ale absolutnie nienawidzę tego jak dziś nagrywa się muzyką (a przynajmniej tę gitarową). Brakuje mi dziś w tym przestrzeni, tego naturalnego pogłosu, który kiedyś był a teraz go nie ma. Współczesna produkcja brzmią dla mnie zbyt sterylnie, plastikowo, jakby od początku były generowana na kompie.
No i PIERDOLNIĘCIE. Cytując klasyka "musi być pierdolnięcie!". Dziś już coraz częściej nie ma pierdolnięcia ;(

I znowu, jak sobie robię taki przegląd w czasie, próbuję umiejscowić czas w którym zacząłem narzekać na to plastikowe brzmienie, to wychodzi mi, że właśnie 2010 rok to jest ten czas, kiedy zaczęło się psuć.

Chciałem jeszcze napisać coś o grach, ale chyba nie ma większego sensu, bo tu od razu można wskazać co się zepsuło i dlaczego. Korporacyjne myślenie, wielkie biznesy, monetyzowanie wszystkiego jak leci itd.
Oczywiście zaznaczając na osi czasu kiedy korpo weszło w gry za mocno, to pewnie znowu trzeba by wskazać 2010 i jego okolice.

Tyle. Sorry za ten zdecydowanie za długi strumień świadomości, ale po prostu miałem potrzebę, żeby sobie ponarzekać. Sam już nie wiem, czy jestem już stary i zgredziały, czy po prostu w tym nieszczęsnym 2010 faktycznie wydarzyło się coś, co zepsuło popkulturę, ale tak to właśnie widzę. Wiem, że na forum jest pełno starych koni, więc jeśli komus chciało się dotrwać do końca tego wywodu, to chętnie się dowiem czy odczuwają to w podobny sposób jak ja.

https://www.youtube.com/watch?v=yZ-ysLjqXVI

post wyedytowany przez Wrzesień 2025-03-01 15:10:49
02.03.2025 15:34
papież Flo IV
📄
2
2
odpowiedz
2 odpowiedzi
papież Flo IV
94
Prymas Polski

Za starego kunia raczej nie powinienem się uważać, a również się zgodzę, też dużo lepiej ogląda mi się starsze dzieła. Aczkolwiek tak miałem od zawsze, ojciec bardzo chętnie mi pokazywał hity ze swojej młodości (często na kasetach, tym bardziej dodawało to klimatu), a potem widziałem jak te świetne filmy w bardziej współczesnym świecie były zarzynane jakimiś prequelami i sequelami (przykładowo Terminator lub Obcy) co bardzo obrzydziło mi współczesny rynek filmowy.
Ponadto swoje też robiły popularne kiedyś wydania DVD. Wiele z nich miało dodatki typu making of, dzięki takim zakulisowym materiałom jeszcze bardziej ceniłem i zapamiętywałem daną produkcję. Tym bardziej, że często było co tam oglądać, bo kreatywność starych twórców naprawdę nie miała granic, w szczególności gości od efektów. Ograniczała ich technologia, a mimo to tworzyli cuda niestarzejące się po dziś dzień. Dinozaury z Parku Jurajskiego i Forrest Gump witający się na archiwalnym nagraniu z prezydentem lub Johnem Lennonem wzbudzają respekt po dziś dzień. Za to efekty z dzisiejszych przekomputeryzowanych filmów już nie robią wrażenia. Parę dni temu oglądałem tą nową japońską Godzillę, fajnie, że za śmieszny budżet tak dobrze im ten potworek wyszedł, ale drugi raz pewnie tego filmidła nie obejrzę. Byle jaki film teraz potrafi mieć ładną animację, twórcy nie muszą aż tak się gimnastykować jak to było wcześniej i może przez to filmy utraciły część swojej duszy.
Poza tym obejrzenie starszego filmu to zawsze jest fajna podróż w czasie. Przydałoby się tak raz na jakiś czas rzucić w cholerę te wszystkie dobrodziejstwa technologiczne, którymi nas uraczył współczesny świat. Oglądanie filmu z dawnych lat daje nam iluzję bycia w tamtym starym świecie, bez internetu i bez kieszonkowego komputerka, bez którego nie można wyjść z domu.
Także w świecie filmu rzeczywiście ten 2010 był taką pewną granicą. Wcześniej większość wysokobudżetowego kina zapisywała się w pamięci i można było je obejrzeć nieraz, a teraz mocno brakuje takich filmów. Kolejna wersja Batmana, sequele nudnych superbohaterów, polskie kryminały typu skandynawskiego, to wszystko wygląda identycznie. Rzeczywiście jak sztuczna inteligencja zacznie tworzyć filmy to my nie zwrócimy na to uwagi, bo już teraz wiele filmów wygląda jak z generatora.
Aczkolwiek gry i muzyka to raczej inny temat. Dla gier taką granicę można prędzej wyznaczyć na 2020, bo poprzednia dekada nadal dostarczała świetnego contentu. A o muzyce w sumie trudno powiedzieć. Na pewno nie mamy takiej różnorodności gatunkowej w mainstreamie jak to było kiedyś oraz mamy zalew pseudoremixów (choć to bardziej remastery) ala David Guetta, ale nadal można znaleźć coś dla siebie.
Rzeczywiście jest jakaś wewnętrzna pustka w tym dzisiejszym świecie rozrywki. Ale też trzeba patrzeć na plusy. Wszelkie dobra kulturalne i rozrywkowe mamy wręcz na wyciągnięcie ręki, starych produkcji nam nikt (raczej) nie zabierze. Nadal znajduję interesujące pozycje filmowe z dawnych lat, kiedyś bym musiał lecieć do wypożyczalni albo czekać na emisję telewizyjną, a tak chwila szukania w internecie i mogę już rozkoszować się oglądaniem. Nic tylko korzystać z tego dobrobytu, póki jeszcze można.

02.03.2025 21:01
Wrzesień
2.1
Wrzesień
66
Stay Woke

Ograniczała ich technologia, a mimo to tworzyli cuda niestarzejące się po dziś dzień
To prawda. Mnie to np bardzo mocno uderzyło przy okazji ostatniego Matrixa. O ile uważam, że jako całość jest to zaskakująco przyzwoity film, to od strony technicznej jest dużo słabszy i mniej widowiskowy od oryginalnej trylogii. Jak potem oglądałem po raz kolejny tę scenę pościgu z dwójki to pomyślałem "kuźwa, jakim cudem 20 lat temu można było nakręcić coś, co wygląda lepiej niż współczesne filmy, chociaz technika tak bardzo poszła do przodu?". No jakoś można było.

potem widziałem jak te świetne filmy w bardziej współczesnym świecie były zarzynane jakimiś prequelami i sequelami
To akurat jestem trochę w stanie zrozumieć. W sensie, kiedyś było łatwiej nakręcić coś co zapisze się w historii, bo jednak kinematografia to wciąż było stosunkowo świeże medium, w dodatku do czasu mocno ograniczone przez dostępną technologię. Teraz zwyczajnie ciężko wymyślić tu coś nowego. Wszystko zostało już wykorzystane i przemielone setki razy, więc osiągnąć taki efekt wow jak kiedyś jest dużo trudniej.
Jak się zastanawiam np ile filmów s-f z ostatniej dekady wydało mi się naprawdę czymś świeżym i oryginalnym, to namyśl przychodzą mi teraz "Nope" i "Colossal". Trochę mało.
Dlatego już raczej nie oczekuję, że filmy bedą robić na mnie takie samo wrażenie jak w latach 90-tych, ale chciałbym, żeby były po prostu robione z sercem. A wydaje mi się, że o to jest teraz coraz trudniej.

02.03.2025 23:49
papież Flo IV
2.2
papież Flo IV
94
Prymas Polski

No najnowszy matrix to wręcz idealny przykład takiej bezsercowej produkcji. Znaczy niby coś tam się starali, bo historia rzeczywiście miała swój sens, co w przypadku całkowicie zamkniętej trylogii było czymś zaskakującym, no i skok z wieżowca kręcony na starych przedkomputerowych zasadach. Aczkolwiek tego serducha w ogóle nie czuć w trakcie seansu. Warstwa techniczna to tragedia, muzyka średnia, kamerzysta przy walkach ma Parkinsona, a same walki jak na starych filmach kung-fu. I to właśnie był największy zawód, oglądam sobie Johna Wicka i widząc Keanu w takiej formie aż nie mogłem się doczekać jakie akrobacje wykona w jego królewskiej serii, a tu kazali mu się tylko parę razy machnąć i skoczyć z budynku. Tu akurat niemiło zaskoczyli, myślałem, że będzie odwrotnie, czyli efekciarsko, ale fabularnie ściek, tak jak w większości wysokobudżetowych teraz filmów.
Tymczasem produkcja oryginalnej trylogii, kilka miesięcy treningów sztuk walk i przeczytana książka o symulacjach, wspomniana autostrada specjalnie zbudowana dla filmu... a potem nie dziwić się żartom, że Keanu nie potrzebował żadnych efektów komputerowych i podczas kręcenia filmu naprawdę zatrzymywał pociski ręką.
Takie rzeczy czuć podczas oglądania i takie rzeczy się ceni, Top Gun 2 nie był odkrywczy, a mimo to zyskał powszechny szacunek właśnie dzięki też takiemu poświęceniu się twórców. Niestety teraz w erze taśmowych produkcji często wędrujących na VOD liczy się szybki i łatwy zarobek, a tej miłości w twórczości brakuje. Te platformy również przyczyniają się do tego kryzysu, każda z nich musi mieć swój własny kryminał, własnego akcyjniaka, własną komedię. Niby każdy film inny a tak naprawdę oparty na tych samych schematach. Dzień później nikt już o nich nie pamięta.
Także masz całkowitą rację, tutaj dużo zależy od włożonego serducha. Również od aktorów, którzy swoim nazwiskiem potrafią przyciągnąć nawet do kompletnego średniaka (tak jak to pewnie było w przypadku niedawno obejrzanego przez ciebie filmu z Arniem).

02.03.2025 16:06
adam11$13
3
3
odpowiedz
3 odpowiedzi
adam11$13
128
EDGElord
Wideo

czyli co sie stało w 2010 roku.

Media społecznościowe się stały.

Ogólnie popkultura znalazła się w bardzo dziwnym położeniu (moim zdaniem na gorsze). Zdaję sobie sprawę, że duże korpa, wytwórnie i inne molochy tak naprawdę od dekad trzymały wszelkie popkulturowe rodzaje mediów w swojej łapie, ale w tej chwili tak naprawdę ma się wrażenie, że ów popkultura jest obecnie tworzona wyłącznie dla akcjonariuszy, parterów biznesowych i księgowych podczas gdy sam konsument jest raczej traktowany jako wypadkowa, która jest na tyle nierozgarnięta, że w sumie i tak łyknie wszystko więc nie ma sensu się starać. To się dzieje z grami, z filmami, muzyką - mówię tu oczywiście o mejstrimie (choć też bez potrzeby generalizowania).

W dużym skrócie - teraz wszystko ma być korporacyjne, chłodne, poważne, bez jakiegokolwiek edgy-pazura i kompletnie nie-zabawne, (przykrywając to zasłoną rzekomej "artystyczności") a jeśli chce się jakiekolwiek odwrotności tego to czeka nas wyłącznie przeglądanie brainrotowego contentu na tik toku i rolkach. To mnie chyba najbardziej boli - jakie to wszystko się zrobiło cholernie bezpłciowe od mniej więcej ostatnich kilku lat. Każda swoja dekada ma swoją charakterystyczną cechę, o której się później po latach wspomina, ale mówiąc o obecnych czasach... szczerze nie mam pojęcia co tu będzie można wspominać.

Brakuje mi tej frywolności, serowości i luzu :( Dobra już poboomerowałem...

https://www.youtube.com/watch?v=RIBbNsTpmNg

post wyedytowany przez adam11$13 2025-03-02 16:21:51
02.03.2025 18:06
HETRIX22
3.1
HETRIX22
207
PLEBS

adamie masz racje

02.03.2025 21:15
Wrzesień
3.2
Wrzesień
66
Stay Woke

Ogólnie tak, chociaż np w przypadku filmów widzę trochę odwrotny trend niż na społecznościówkach. Zwróć np uwagę jak te wszystkie youtuby, tiktoki i reszta skracają formaty, żeby sprzedać jak najwięcej treści w jak najmniejszym czasie. Spodziewałbym się, że filmy też to dotknie. A tymczasem jest odwrotnie. Jeszcze w latach 90-tych średnia długość filmu to było pewnie półtorej godziny, może godzina czterdzieści. Teraz 2 godziny to jest standard, a trzygodzinne (albo coraz częśćiej dłuższe) produkcje już nikogo nie dziwią. Czyli jednak wbrew trendowi i założeniu, że widz dziś nie chce, albo nie potrafi się skupić na czymś przez dłuższy czas.

Natomiast z resztą się zgadzam. Sam znam ludzi, którzy np nie mają własnego gustu muzycznego, bo zwyczajnie nie mieli jak go sobie wyrobić. Słuchają tego co im podpowiada algorytm ze spotifaja, czy yt i własnoręczne poszukanie czegoś co im się spodoba to jest dla nich jakiś kosmos.
Treści są dziś tworzone głównie po to, żeby je sprzedać i tak to się kręci niestety.

02.03.2025 23:57
Deton
3.3
Deton
206
Know thyself

adam
Społecznościówki musiały sporo namieszać, masz rację. Ten załączony filmik ładnie podsumowuje te 20 lat różnicy.
Kiedyś rozrywka, to była rozrywka.
Choć nadal każdego roku trafiają się perełki, tylko trudno je nieraz wyłowić, przez zalew dosłownie wszystkiego.

Wrzesień
Fakt, niegdyś 1,5 h filmu to był standard, a dłuższe trafiały się tylko jakieś superprodukcje. Dzisiaj myślę, że ten czas się wydłużył, bo jest tańszy. Tzn kręcenie w cyfrze jest tańsze i powstaje więcej nagranego materiału. Mimo przepalanych milionów w budżecie na efekty i szmery bajery, bezsensowne sceny, które rzadko czynią produkcje faktycznie lepszymi.

Teraz często jak oglądam taki film 2 czy 3 godziny, to nieraz łapię się na tym, że stwierdzam - był dobry, ale jakby go skrócili o pół godziny-godzinę to byłby znacznie lepszy. I to jest częsty problem z tymi dłuższymi filmami. Dodatkowy czas niejednokrotnie nic nie wnosi, a tylko może wynudzić. Mało jest produkcji, które potrafią zagospodarować 3 godziny tak, żeby widz tego czasu nie zauważył.

post wyedytowany przez Deton 2025-03-03 00:11:30
02.03.2025 21:55
WolfDale
4
odpowiedz
WolfDale
83
~sv_cheats 1

czyli co sie stało w 2010 roku

Czyli zostało dwa lata do końca świata.

03.03.2025 00:37
5
1
odpowiedz
bizon1807
1
Chorąży

Wszystko dzisiaj jest tak robione. Filmy to porażka, od legendarnych polskich komedii po pierdoły typu F&F, te stare przyciągały. Te nowe to jakiś żart produkowany dla nie do końca rozgarniętych

Muzyka? Szkoda gadać, autotune wszędzie, covery wszędzie, mało co jest nowe tylko wszystko na prawach remixu czy jakiegoś reworka. Co do brzmienia, w nowych piosenkach nie usłyszysz tego o czym piszesz przez tak zwaną Loudness War. Poczytaj o tym, ale ogólnie chodzi o to by utwór był wypompowany do maxa i dobrze brzmiał na serwisach streamingowych. To zabija dynamike i cały utwór brzmi płasko. Bez właśnie tego pierdolnięcia o którym piszesz.
A sama muzyka jak najbardziej jest dziś produkowana tylko na kompie. Nie mówie o typowych realnych kapelach, ale jako producent muzyki mogę Ci potwierdzić, że gitary, perkusja i inne instrumenty dzisiaj głównie grają cyfrowo.

Gry to samo. Robione pod 12 letnich gejmerów którzy nie do końca myślą jak ludzie, a bardziej jak małpy. Proste, prowadzące za ręke, z mechaniką jak stary Tarpan.

Ta epoka jest parodią wszystkich.

A nie jestem żaden nostalgiczny boomer, bo mam 24...

post wyedytowany przez bizon1807 2025-03-03 00:39:07
Forum: Nostalgia Level Master, czyli co sie stało w 2010 roku.