Cholerstwo jest strasznie wredne, zapadłem na to w poprzednim tygodniu, chyba podłapałem od starego który pracuje w miejscu gdzie ma kontakt z ludźmi, bo jak inaczej? jak ja pracuję zdalnie na lapku i poza rodziną i jednym kumplem nie mam kontaktu z ludźmi, no chyba że raz na tydzień w sklepie gdy idę kupić fanty na piatkowy wieczór.
Początek nagły, poczułem się w nocy strasznie źle, ale myslałem że to ciśnieniówka od trójglicerydów które zaniedbałem. Rano masakra, temperatura prawie 40, a popołudniu już prawie krzyczałem aby matka karetkę wzywała (skończyło się na teleporadzie).
Dawno się tak źle nie czułem, chodzić nie masz siły, leżeć tez nie bo wszystko boli (ból mięsni i stawów to jedna z typowych dla tej odmiany tego choróbska rzeczy), no i na przemian zimno i gorąco, jak kobiecie przy okresie (wiem z podsłuchanych narzekań siostry).
Czego ja nie przyrzekałem Bogu (w którego nie wierzę)! aby tylko wyzdrowieć, przyrzekałem dbanie o zdrowie, zdrowe żarcie itp. oczywiście jak tylko najgorsza część choroby minęła po antybiotyku, przyrzeczenia szlag trafił a ja zajadałem się Laysami.
No i poszło kilka stów z wypłaty za tydzień nieobecności w robocie.
Ja idę się szczepić, i wam też radzę, nic przyjemnego ta nowa grypa.
Nawet covid mnie tak nie zszargał swego czasu.
A i grypa wpływa na psychikę - czułem się jak flak bez motywacji, ochoty na absolutnie nic.
BTW. to jakaś faktycznie epidemia, w szkole chorzy, rodzina chora, w ośrodku zdrowia kolejki prawie za drzwi wejściowe....
Gęstochowa - masakra
Cholerstwo jest strasznie wredne, złapałam to w poprzednim tygodniu, przeskoczyłam na niego z jego starego i nawet nie spodziewałam się jaki popełniam błąd, w jaką rodzinę się infekuję, gdy przeskakiwałam na staruszka w jego miejscu pracy. Teraz nawet nie mam gdzie przeskoczyć dalej, bo ta mimoza pracuje zdalnie na lapku i poza rodziną i jednym kumplem nie ma kontaktu z ludźmi. O tej cotygodniowej pielgrzymce do sklepu to mi się nawet nie chce wspominać, bo ilekroć pojawiamy się w Żabce, ekspedientki znikają na zapleczu i krzyczą, żeby iść do samoobsługowej.
Jak tylko złapałam Gęstochowę, spodziewałam się jakiejś reakcji, a on nic. Leży i gapi się w sufit, nawet nie wziął żadnych leków. Rano masakra, temperatura prawie 40, bałam się, że zejdę tam razem z nim, zanim się na kogoś przeniosę. Mała nadzieja pojawiła się, jak krzyczał do matki, żeby wezwała karetkę, ale Marcin z karetki chodzi z Darią z Żabki, oni tam w tym Żurominie nie chcą za bardzo z nim wchodzić w interakcje i wysłali go na teleporadę.
Dawno się tak źle nie czułam, zero ruchu, zero leżenia (może i lepiej, bo ta nie pierwszej świeżości pościel miała na sobie konkurencyjne grupy bakterii, których jeszcze nie widziałam, wolałabym się wytarzać w czosnku i miodzie z cytryną). Na dodatek na przemian zimno i gorąco. Ale to nie była moja sprawka, tylko ten przedziwny facet gdzieś w wieku pomiędzy 30 a 50 lat, ma już andropauzę. Sama czułam się tym wszystkim lekko skonfundowana.
Myślę sobie "weź coś chociaż na zbicie temperatury człowieku, bo razem się wykończymy w tych warunkach", a ten zaczyna się modlić. Nie znał nawet słów pacierza, tylko wziął kompakty "Judas Priest" i markerem poprawiał słowo "Judas" na "Jezus". Jak zobaczyłam, że gość zaczyna brać antybiotyk, co miało mniej więcej tyle samo sensu, co nacieranie się majonezem na poparzenia słoneczne, to sama podupadłam na zdrowiu, nie wiem czy bardziej od diety opartej na Laysach, słoninie i surowych kartoflach, czy z braku nadziei. Tydzień zmarnowany na jakimś poddaszu na zadupiu, a został już tylko miesiąc sezonu na grypę.
Ja idę się szczepić, i wam też radzę, nic przyjemnego ta Gęstochowa. Nawet covid nie musiał przechodzić przez takie gówno jak ja, a brał wszystkich, nawet ludzi jedzących nietoperze.
A i Gęstochowa wpływa na psychikę - czułam się jak flak bez motywacji, ochoty na absolutnie nic.
BTW. to jakaś faktycznie epidemia, siostra w styczniu złapała jakiegoś Włodzixa i teraz mówi, że wszędzie widzi ducha Hiszpanki.
Nie polecam, wasza Grypa A.
Fakt faktem dużo się słyszy teraz o tej grypie typu A, i naprawdę sporo ludzi choruje. Sam osobiście nie jestem jakimś zwolennikiem szczepionek, ani też przeciwnikiem. Odpukać mam dobrą odporność w miarę, ale może to przez to, że szczepie się swoimi szczepionkami co weekend, takimi około 40% z reguły na bazie bimbru. Polecam spróbować kurację i sprawdzić czy pomoże.
Panie, ja leczę się czasem i takimi po 70 procent a zachorowałem.
Nie pierwszy leszcz jestem w temacie takich leków.
Ludzie na grypę chorowali od zawsze. W okresie zimowym nawet bardziej. Mnie jakiś tydzień przed ogłoszeniem tej całej pandemii zmiotło tak że nawet ledwo mogłem się doczołgać do łazienki i przez 2 dni nic tylko spałem. Ale potem przeszło. Nie tak dawno dopadała mnie ta tak zwana grypa żołądkowa. Przez pół nocy co 20 minut nic tylko latałem do klopa i jak to się mówi na dwa końce zwracałem chyba po kolei wszystko co zjadłem przez ostatni tydzień. Na następny dzień nic tylko spałem. Nie byłem się w stanie nawet obrócić na bok. Co podniosłem głowę to samoistnie mi opadała. Ale po kilku dniach też przeszło.
W niosek z tego taki że trzeba to po prostu przetrzymać i tyle w temacie.
Jedynie mogą mieć problemy osoby, które mają osłabiony organizm, np. mają po kilka innych chorób. To w tedy trzeba być ostrożnym.
Ale bądź co bądź wpadnie skrajną panikę jak to było przy covidzie to istna głupota.
Tyłek bolał jak po orgii. Sam widok papieru toaletowego bolał.
Siostra to aż na tydzień wylądowała w szpitalu, tak się odwodnila.
Ciekawe jest to że jak już w tedy wszystko ze mnie wyszło i już wróciłem do sił to czułem się jak nowo narodzony. Organizm był w tedy taki lekki, wypoczęty nic mnie nie gniotło. Takie uczucie miałem może ze 3 razy w życiu.
Wszelki duch... toż to Gęsty wrócił!
Skoro po antybiotyku, to nie była grypa :)
...albo to był kolejny konował-debil, który przepisuje antybiotyki na zapas...
Gęsty to taki gość co zawsze wszystko złapie, normalnie człowiek ze stali albo żelaza lub ewentualnie z tytanu!
Gęstochowa - masakra
Cholerstwo jest strasznie wredne, złapałam to w poprzednim tygodniu, przeskoczyłam na niego z jego starego i nawet nie spodziewałam się jaki popełniam błąd, w jaką rodzinę się infekuję, gdy przeskakiwałam na staruszka w jego miejscu pracy. Teraz nawet nie mam gdzie przeskoczyć dalej, bo ta mimoza pracuje zdalnie na lapku i poza rodziną i jednym kumplem nie ma kontaktu z ludźmi. O tej cotygodniowej pielgrzymce do sklepu to mi się nawet nie chce wspominać, bo ilekroć pojawiamy się w Żabce, ekspedientki znikają na zapleczu i krzyczą, żeby iść do samoobsługowej.
Jak tylko złapałam Gęstochowę, spodziewałam się jakiejś reakcji, a on nic. Leży i gapi się w sufit, nawet nie wziął żadnych leków. Rano masakra, temperatura prawie 40, bałam się, że zejdę tam razem z nim, zanim się na kogoś przeniosę. Mała nadzieja pojawiła się, jak krzyczał do matki, żeby wezwała karetkę, ale Marcin z karetki chodzi z Darią z Żabki, oni tam w tym Żurominie nie chcą za bardzo z nim wchodzić w interakcje i wysłali go na teleporadę.
Dawno się tak źle nie czułam, zero ruchu, zero leżenia (może i lepiej, bo ta nie pierwszej świeżości pościel miała na sobie konkurencyjne grupy bakterii, których jeszcze nie widziałam, wolałabym się wytarzać w czosnku i miodzie z cytryną). Na dodatek na przemian zimno i gorąco. Ale to nie była moja sprawka, tylko ten przedziwny facet gdzieś w wieku pomiędzy 30 a 50 lat, ma już andropauzę. Sama czułam się tym wszystkim lekko skonfundowana.
Myślę sobie "weź coś chociaż na zbicie temperatury człowieku, bo razem się wykończymy w tych warunkach", a ten zaczyna się modlić. Nie znał nawet słów pacierza, tylko wziął kompakty "Judas Priest" i markerem poprawiał słowo "Judas" na "Jezus". Jak zobaczyłam, że gość zaczyna brać antybiotyk, co miało mniej więcej tyle samo sensu, co nacieranie się majonezem na poparzenia słoneczne, to sama podupadłam na zdrowiu, nie wiem czy bardziej od diety opartej na Laysach, słoninie i surowych kartoflach, czy z braku nadziei. Tydzień zmarnowany na jakimś poddaszu na zadupiu, a został już tylko miesiąc sezonu na grypę.
Ja idę się szczepić, i wam też radzę, nic przyjemnego ta Gęstochowa. Nawet covid nie musiał przechodzić przez takie gówno jak ja, a brał wszystkich, nawet ludzi jedzących nietoperze.
A i Gęstochowa wpływa na psychikę - czułam się jak flak bez motywacji, ochoty na absolutnie nic.
BTW. to jakaś faktycznie epidemia, siostra w styczniu złapała jakiegoś Włodzixa i teraz mówi, że wszędzie widzi ducha Hiszpanki.
Nie polecam, wasza Grypa A.
Lekarz przypisał ci ten antybiotyk, czy sam go wziąłeś? Przecież wirusów nie zwalcza się antybiotykami, bo te zabijają jedynie bakterie.
Teraz już nie będę brał skoro to lipa
Antybiotyk nigdy nie był dobry na wszystko. To ostateczność, bo wyniszcza on też zdrowe bakterie potrzebne do prawidołowego funkcjonowania organizmu. W dodatku jest całkowicie zbędny w przypadku chrób wirusowych. Biorąc go tak często niszczysz swój organizm.
Grypa tjaaa... to teraz już nie mówi się Covid żeby nie wracać do kontrowersji. To już znowu jest grypa. Tak w skrócie to prawie to samo i pochodne SARS czy innego szajsu.
W czasie paniko-pandemii tak się zabezpieczałem i unikałem zagrożeń a i tak się trafiło złapać Covid. Czy szpryce pomogły czy się uodporniłem tego nie wiem. Teraz mam tak wyebane na temat że nawet jakoś nie złapałem a bywam w szpitalach i przychodniach kilka razy w miesiącu.
Pamiętam jak bardzo byłem w szoku jaka to łagodna choroba a w tv takiego demona śmierci z niego robili.
Wyszła mi miesiąc temu Grypa typu A, swoja drogą teraz wkładają ten wacik do testu płytko do nosa, a pamiętam jak w czasach covidu byłem w szpitalu, to mi aż do oka gościu chciał włożyć. xD
Masakra, też do 39,5 i nie mogłem się ruszać, L4 w robocie. Potem jeszcze kaszel i zatkany nos z dwa tygodnie. :)
Od początku roku przez Polskę przechodzi fala meksykańska z grypą. Dramat jest. Szybciutko się można zarazić i później jak zwłoki z temperaturą 39,5. Uratował mnie lek przepisany na receptę przez lekarza, którego bierze się w trakcie grypy, ale też po kontakcie z osobą chorą na grypę. W moim otoczeniu skosiło prawie wszystkich.
Dlatego ja co roku sie szczepie. Kosztowalo mnie to 100 zl. Dziwne, ze ludzie sie boja Covida, a grypy ktora zabija wiecej ludzi juz nie. Dodatkowo po grypie mozna miec niezle powiklania.No, ale ludzie teraz uwazaja, ze sa madrzejsi od lekarzy wiec po co szczepionki. W szpitalach nie ma ponoc juz lozek dla chorych. Znajoma w przychodni mi mowila, ze nie daja rady tylu chorych sie zglasza.
Dokładnie. Przynajmniej od 10 lat się szczepię. Niejeden powie pewnie, że to ściema, ale ja tam w medycynę wierzę.
Na sam covid to ja chyba z 5 razy się szczepilem.
Powikłania po grypie są są - staremu wykryli szumy w płucach a ja czuję że jak y się pojemność płuc mi zmniejszyła, nawet nie mogę dymu z fajka już tak dużo wciągnąć jak niedawno jeszcze.
Ja na grypę się nie szczepię, ale tylko z jednego powodu - grypę złapałem bodaj raz w ciągu całego życia, zwykle dopada mnie przeziębienie o podłożu wirusowym, ale znacznie łagodniejsze. Do niedawna zresztą i to było rzadkie, ale od kilku lat zdarza mi się częściej, więc może kiedyś na grypę zacznę się szczepić. Póki co jeszcze nie widzę takiej potrzeby, ale znam kilka osób z fatalną odpornością, które powinny się szczepić... niestety tego nie robią.
W moim przypadku cała rodzina złapała to ustrojstwo przez co niestety poskładało ojca na amen i na początku roku zmarł w wyniku powikłań. Ogólnie lipa straszna i w tym roku szczepię całą rodzinę, szkoda, że Polak mądry po szkodzie.