Kingdom Come zaoferowało mi najlepsze odwzorowanie walki mieczem w historii gier
Ja dalej mam problem żeby się do tej gry przekonać ... Nie potrafię zacząć. Zawsze się odbijam. Podobno gra jest bardzo fajna ale ten początek jest dla mnie zbyt dużym wyzwaniem że nie potrafię się wciągnąć.
Oj tak, ratajskie turnieje i treningi z Bernandem. Ileż to już razy pojedynki na długie miecze potrafiły przeciągać się minutami, bo nagle zdajesz sobie sprawę, że musisz zmienić strategię, bo rywal kontruje twoje ciosy, a ty przegrywasz pojedynek (zarówno na niskim, jak i wysokim poziomie). A pojedynki turniejowe na pałki potrafiły być brutalne i szybkie, bo mimo posiadania tarczy jeden błąd i może cię to kosztować nawet wykluczenie z turnieju w drugiej rundzie.
A na treningach z Bernandem również spędziłem dość dużo czasu, podobnie jak w przypadku ćwiczenia z łuku na strzelnicy w Ratajach.
Może i sama walka jest dobrze odwzorowana ale co z tego skoro wykorzystywanie tych wszystkich systemów i technik nie ma żadnego sensu bo co byśmy nie robili to przeciwnik i tak najczęściej zablokuje każdy nasz cios, więc szkoda się męczyć i najprościej poczekać aż przeciwnik zaatakuje, wykonać kontrę i tak do skutku.
KCD ma bardzo satysfakcjonujący system walki który jest dość "easy to learn, hard to master" bo nieraz samo rozpoczęcie walki bez narażenia się na kontrę od przeciwnika i skuteczne wykonanie combo ciosów daje ogromną satysfakcję
Zwłaszcza na późniejszym etapie rozgrywki gdzie w pełni opancerzeni i wyszkoleni jesteśmy w stanie wygrać z grupka 3-4 przeciwników :D oczywistość w innych grach i wyzwanie w KCD
Dodać do tego skradanie, zatruwanie żarcia bandytom, eliminacje 1go celu celnym strzałem z łuku... Gra mocno cieszy przy tego typu czynnościach
Dla topornych zawsze można kupić buławę, poćwiczyć nią pół godziny u Bernarda i ruszyć w bój jako skullcrasher, jednak to pojedynki na miecze daja najwięcej frajdy
Trzeba być mimo wszystko przygotowanym na to, że combo w środku jej wykonania może zostać przerwane przez kontrę lub blok, co oczywiście wybija nasz rytm, bo nagle trzeba jakoś zareagować. Ale tak, walki na miecze zawsze dają najwięcej frajdy (o zgrozo, nawet w przypadku ciężkozbrojnych przeciwników zawsze wolałem miecze od buław). Tak długo przyzwyczaiłem się do walki mieczem, że w pewnym momencie uznałem, że to byłaby plama na honorze, gdybym zaczął walczyć buławą, bo już przyzwyczaiłem się do walki na miecze. Ale w którymś momencie musiałem jednak przećwiczyć buławy. Ale tak, uczciwa walka na miecze zawsze dawała sporo radości, zwłaszcza po kilkuminutowym pojedynku.
No i pamiętanie, że nie można się leczyć w środku walki - zawsze trzeba ten eliksir Łazarz albo z rumianku użyć przed potencjalną ciężką walką, nie w środku walki, bo się przyzwyczailiśmy się do stosowania mikstur w środku walki. Ileż to razy trzeba było zwiewać, bo nagle albo krwawienie zaraz nas wykończy, albo zostaliśmy ciężko obici i musimy zwiać (no chyba, że mieliśmy poobijane nogi).
Jeżeli producent traktuje graczy poważnie to daje w opcjach wybór trybu rozgrywki: Story, Normal, Hard i jak ktoś chce się poczuć rycerzem ze średniowiecza to wybiera Hard a jak ktoś nie chce to wybiera Story. Ale Czesi się uparli i tracą 50% zysków bo nie każdemu chce się męczyć pół godziny z zwykłymi bandytami - wielu woli płynną rozgrywkę i ci gry nie kupią.
He he, ubiegłeś mnie, w tym samym czasie przygotowałem sobie taki oto tekst:
Bardzo fajny artykuł, jeszcze bardziej pokazuje, jak genialna jest to gra.
Paradoksalnie, mając 500 h w grze, walczę wyłącznie łukiem z wgranym celownikiem. Po prostu tak mi się bardziej podoba.
Ale uważam, że autorzy łatwo by zyskali dodatkową furę pieniędzy, za wprowadzenie opcji wyboru łatwej walki na miecze itp. Ilu graczy się odbiło, tylko z powodu tego systemu walki?
To teraz odwróćmy pytanie i zastanówmy się ilu graczy zakupiło grę właśnie dzięki temu świeżemu systemowi walki, który nie opierał się na oklepanym bezmyślnym ciachaniu i robieniu fikołków we wszystkie strony jak to bywało we Wiedźminach czy Assassinach. No właśnie, nie wiemy. Możemy strzelać ze statystykami, aczkolwiek te przysłowiowe 50% utraty zysków brzmi śmiesznie patrząc na to, że mamy do czynienia jednym z większych hitów sprzedażowych ostatnich lat. Parę milionów graczy musiałoby zrezygnować z gierki.
Poza tym łatwo było się wycwanić i wszystkie konfliktowe sytuacje rozgrywać na dystans za pomocą łuku. Teraz w dwójce jeszcze wprowadzą kusze plus ułatwienia w walce na miecze, także rozgrywka będzie dostosowana nawet dla największych ułomów.
Jeżeli komuś jest za trudno, to po prostu nie kupuje i nie gra, prosta matematyka. Jest na rynku pełno gier, które są masówkami i prowadzą gracza za rączkę, jedyne czego wymagając, to umiejętności trzymania pada. Więc jeśli ktoś nie chce się w żaden sposób angażować w dany tytuł, nie ma na niego czasu, albo ten jest ponad jego możliwości, to powinien sobie poszukać takiej produkcji, która spełni jego oczekiwania. Kompletnie nie rozumiem skąd ta tendencja do wymuszania ułatwień w grach, nie wszystko musi być dla casuali, niech istnieją też gry, dla osób, które wymagają od nich czegoś więcej, niż tylko emocjonalnego rollercoastera podczas oglądania cutscenek.
Swoją drogą jestem też ciekaw skąd te wyliczenia, że Warhorse traci 50% zysków, bo część graczy nie zagra? Są jakieś dane to potwierdzające? Bo jeśli nie, to raczej nie martwiłbym się o ich pieniądze.
Opanowałem tą walkę w KCD1 dość łatwo, ale dopiero jak nauczyłem się wszystkiego o blokowaniu/obronie (miecz i tarcza od początku) - może nie wszystkiego, wystarczył jeden perk który odpowiada za mistrzowską kontrę, to nawet w czasie walki nie atakowałem nikogo, tylko się broniłem i cały czas naciskałem klawisz "Q" - trwała jedna walka czasami po parę minut, ale w końcu mistrzowska kontra na łeb szła i po walce. Przesadzona walka trochę jest w pierwszej części, ale do ogarnięcia/ w KCD2 z tego co widziałem, to będzie łatwiejsza. Z większą grupą przeciwników sobie łukiem radziłem.
Dużym ułatwieniem w rozgrywce jest też pies Orzech, który jest w stanie odwrócić uwagę części przeciwników, jeżeli przychodzi walka z grupką przeciwników.
Ja dalej mam problem żeby się do tej gry przekonać ... Nie potrafię zacząć. Zawsze się odbijam. Podobno gra jest bardzo fajna ale ten początek jest dla mnie zbyt dużym wyzwaniem że nie potrafię się wciągnąć.
Owszem, KCD ma dość wysoki próg wejścia dla wielu graczy. Niemniej jednak warto się na początku pomęczyć, żeby później zasmakować wspaniałej przygody. Trzeba po prostu przejść prolog, dotrzeć do Ratajów i "zaprzyjaźnić się" na jakiś czas z Bernardem oraz placem treningowym. Potem będzie już w miarę łatwo, tzn. śmierć grozi nam tylko wówczas, gdy wdamy się w potyczkę z 3-4 ciężkozbrojnymi przeciwnikami. Walka nie jest wcale trudna, gdy tylko opanuje się kontratak. Można to zrobić w kilka godzin po prologu.
KCD to IMHO jeden z najlepszych RPG-ów ostatniej dekady. Polecam.
Bardzo dobry artykuł. Niestety przez dziesięciolecia, panował pogląd serwowany przez lewicowych historyków i ich sługusów, że średniowieczny miecz długi to ciężki, nieporęczny kawał żelastwa. A wojownik im władający machał nim jak cepem. I to nie tylko do europejskiej broni białej się to odnosi, ale również do zbroi płytowej i pełnej płytowej. Jeszcze pamiętam na jednych z zajęć na studiach, wykładowca gadał takie farmazony, że rycerz w zbroi który spadł z konia, nie mógł się już podnieść i zachowywał się jak żółw przewrócony do góry nogami, z powodu jej ciężkości . Ale temat jakości nauki pozostawmy lepiej z boku. Więc naprawdę zachęcam do zapoznania się z szermierką historyczną długim mieczem. Pod względem techniki, traktatów, szybkości, wcale nie różniła się od opiewanych pod niebiosa, samurajów i ich tachi.
Walka w KCD1 to zwykła sraka. Nie ma tu krzty taktyki czy finezji, spamujesz klinczem po czym wykonujesz atak i tak w kołomacieju. Jak przeciwników jest więcej to jedziesz na wstecznym nawalając "Q" z nadzieją że będą ci wchodziły mistrzowskie ciosy. Jakakolwiek inicjatywa ze strony gracza jest brutalnie karana mistrzowskimi ciosami od oponentów, wiec albo grasz defensywnie czekając na ruch przeciwnika albo łapiesz go w klincz. Chociaż żeby ta walka była wymagająca, no ale nie jest, trzech ciężkozbrojnych bandytów rozkładasz jak chcesz, jedynie irytujące jest to że jak skupiasz uwagę na jednym to dwaj pozostali zachodzą cie od tylca i pałują namiętnie. Super zabawa.
Zgadzam się w zupełności. Może na samym początku człowiek żywił nadzieję, bo było to nowe, świeże podejście jeśli chodzi o walkę - co jest według mnie najczęsciej robionym na odpierdol systemem w jakiejkolwiek grze.
W KCD to nie zostało zrobione na odwal, racja. Co nie zmienia faktu, że zostało to zaprojektowane źle.
Kolega wyżej wymienił co było nie tak, więc tego nie muszę już wymieniać.
Ta gra karała atakującego i premiowała osobę przyjmującą atak. Do tego stopnia, że nie opłacało się w ogóle wyprowadzać ciosów tylko czekać na atak przeciwnika. Taki trochę samograj.
To jeden z problemów. Drugi, nie mniej odpychający mnie od tej walki, to jej przesadna "poprawność" podręcznikowa i co za tym idzie - sztuczność. Protagonista wykonuje wszystkie ataki i pozycje z wielką szermierczą precyzją, jego postawy wyciągnięte rodem z manuskryptów i ksiąg średniowiecznych.
Okej, te zapiski przedstawiały oraz uczyły najefektywniejszych sposobów na pokonanie przeciwnika oraz bronienia się przed jego atakami, ale umówmy się - w prawdziwym życiu nigdy nic nie wygląda tak idealnie, nic nie jest takie sztywne i aż tak zaplanowane z takim naciskiem na formę. Jestem pewny, że prawdziwe walki w żadnym razie nie były tak "poprawne", "czyste" i przede wszystkim ślamazarne, jak to przedstawia gra.
Takie rzeczy może działy się na pokazówkach, ale w prawdziwych walkach to podejrzewam, że klepali się tam równo, pewnie często bez żadnych hamulców, sieka na lewo i na prawo, desperacja - by zabić zanim zostanie się zabitym. Oczywiście nie twierdzę też, że było to losowe machanie orężem bez jakiejkolwiek formy czy nauki. Po prostu uważam, że gra bardzo to wyolbrzymiła by na siłę pokazać jaka to ona realistyczna - co moim zdaniem odebrało jej właśnie tego realizmu i zabiło dynamikę.
Można to porównać do filmów np. z Brucem Lee. Piękne czyste kopnięcia i ciosy, pełne gracji i poprawności co do centymetra. Po drugiej stronie mamy walki w formule MMA - czyli realia a nie fantazja. Tam to można zapomnieć o gracji, jest tam sieka, walka i haratanina.
To tyle. Jeśli chodzi o KCD2 to nie wróżę tutaj zmian w walce. I dlatego ta gra dla mnie odpada.
trzeba zobaczyć żeby ocenić choć dobrze wiedzieć bo w KCD1 było koślawo i to bardzo takie jest moje zdanie ale wiem że gracze mieli podobne opinie i przez to cały efekt końcowy gry przez te chore sceny walki zachwiany.
U mnie jest wręcz przeciwnie nienawidzę tego systemu walki z KCD1 z myszą i klawiaturą to jest nie strawne. Na szczęście do większości gry nie potrzeba być w niej nawet dobrym solidny pancerz i miecz z obrażeniami kłującymi i dźgać wrogów wystarczy. Niestety tego samoistnego namierzania i blokowania kamery blisko przeciwników zamiast pozostawić ją swobodną wybaczyć już się nie da.
Sama gra jest rewelacyjna dokańczam ją właśnie przed dwójką.
A dla mnie najgorsza mechanika, która radości mi nie dała choć gra dobra. Wole już walkę jak w Mount and blade.
Tak z ciekawości jak to wygląda w jedynce pad vs pc? Na czym wygodniej grać i walczyć?