Via Tenor
Która gra pochłonęła Was na tyle, że nie mogliście przestać o niej myśleć nawet po zakończeniu?
Ja bym powiedział, że jest mnóstwo takich gier. W zasadzie każda, która dotrze do mnie poprzez swoją treść, czy to swoją fabułą czy czymś innym. Ale żeby skonkretyzować to:
- ze starszych mógłbym wybrać "trylogię Mrocznego Mędrca". Przerzucanie drużyny od Wizardry 6 poprzez Wizardry 7 aż do Wizardry 8, mnóstwo spędzonego czasu, wiele zmian na przestrzeni każdej z odsłon i "ten" moment zakończenia. To zdecydowanie zapada w pamięć.
- z nowszych, w nieco podobnym sensie, podałbym Mass Effecta. Tym razem po drodze mamy więcej niż jedną drużynę , wiele różnych przygód i interakcji, ale znowu "ten koniec" nadchodzi i całość od jedynki pozostaje, wirując gdzieś w pamięci.
Bloodborne. Moja pierwsza gra od From Software i pierwsza z tego podgatunku. Najpierw odbiłem się okrutnie (Ojciec Gascoigne, nie pozdrawiam), potem wziąłem się w garść i przepadłem dla świata na jakiś tydzień.
Żaden późniejszy tytuł od From, nawet Elden Ring, nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Cóż, pierwszy raz zdarza się tylko raz ;)
Resident Evil 4 (2005)
Moja ulubiona gra, ogromnie rewolucyjna, która wyznaczyła trend, jak powinna wyglądąc dobra gra akcji.
EVE online kiedyś kiedy zaczynałem czyli 10 lat temu opentała mnie całkowicie. dla wielkich kilkutysiecznych bitew w obronie aliansu rzuciłem nawet pracę gdy nie dostałem urlopu.miałem przez pierwsze dwa lata w glowie tylko EVE. ta złozonośc,mechaniki,społeczność,wielkie bitwy,możliwości. Ale z czasem wyszedlem ze snu lunatyka i zaczeły otwierać sie oczy.entuzjazm opadł.lubie te gre ale swiadomość wielu rzeczy odbiera mi powoli chęci do gry.
Kilka ich było. Ostatnio Alan Wake 2 potwornie wrył mi się w pamięć, przed nim zdecydowanie był to Scorn, ale gdybym głębiej sięgnął pamięcią pewnie coś bym jeszcze znalazł.
Na pewno Mass Effect, zwłaszcza 1 i 2, no i Spec Ops: The Line.
Do tego z pewnością Life is Strange i, z absolutnych klasyków, The Longest Journey.
Żadna. Może trochę po Krwi i winie mi się smutno zrobiło, bo zdałem sobie sprawę, że to pożegnanie z Geraltem. Więcej gier nie rozpamiętywałem, to nie życie.
Trylogia Mass Effect. Nigdy nie traktowałem tych gier jako osobne, dla mnie to jedna, spójna i cała historia. Niezwykła przygoda, gdzie od 1 części wiemy, że będziemy się mierzyć z przytłaczającym wrogiem. Możliwość wyborów, później przenoszenie zapisów do kolejnych części mające swoje odzwierciedlenia. Jak dla mnie najlepsza seria jeżeli chodzi o fabułę. Do tego masa świetnie napisanych postaci, gdzie pamiętam imiona wszystkich towarzyszy. Nigdy tak nie wsiąknąłem w żadną inną serię jak w ME 1,2 i 3. No i samo zakończenie, dla wielu klapa, rozczarowanie, czy zawód. Dla mnie było świetne, bo pokazało dobitnie, że mimo największych chęci i zaangażowania nie można mieć wszystkiego i czasem trzeba coś stracić lub poświęcić. To jedyny raz jak podczas gry zdarzyło mi się uronić łezkę.
Via Tenor
Dużo jest takich gier, ale wymienię dwie które niedawno miałem przyjemność ukończyć po raz któryś.
The Legend of Zelda: Link's Awakening na Switcha - zawsze długo myślę o tej grze po jej zakończeniu i tak jakoś jest mi smutno.
Final Fantasy X - tutaj identycznie jak powyżej.
I do tego dorzuciłbym jeszcze Halo 4...
Gothic, ale zamiast o nim mysleć po prostu zaczynałem całą grę od nowa. Zmieniałem wtedy sposób walki z broni białej i łuków/kusz na magię lub na odwrót i dołączałem do innego obozu. To powodowało, że grało się w niego zupełnie inaczej.
Może nie tyle co sama gra o tyle soundtrack do niej, przypomina o sobie do dziś
https://www.youtube.com/watch?v=Aj82DEPf1To
Wspomniany wyżej Max Payne również spowodował, że poznałem zespół Poets of the Fall.
Wspomniany wyżej Max Payne również spowodował, że poznałem zespół Poets of the Fall
+1
Chodzisz na ich koncerty czasem? Ja od czasu jak tylko byli pierwszy raz w Polsce to zawsze jestem gdy przyjadą :)
Trylogia Mass Effect - ta seria ma w sobie coś takiego, że gracz dosłownie jest w stanie stać się częścią tej przygody, a nie tylko osobą sterującą Shepardem. W paru momentach potrafi wywołać prawdziwe emocje. Z kompanami da się wręcz zżyć, do stopnia że np. końcówka misji na Tuchance wywołuje prawdziwe emocje. Do dzisiaj pamiętam ostatnie słowa Mordina:
spoiler start
Możliwe że nie każdy gracz to był w stanie wyłapać, ale jeżeli podczas ME2 rozmawia się z Mordinem na Normandii pomiędzy misjami, dochodzimy do momentu gdy śpiewa swoją piosenkę o salariańskim naukowcu. Wtedy tuż przed wybuchem w Zasłonie będzie ją nucił, ale jeżeli ww. dialogu w dwójce nie zrobimy, zamiast tego mówi "Krogans saved. Genophage cured. A new beginning.... for all of us"
spoiler stop
A jedna z ostatnich scen w grze, gdy jeden z naszych towarzyszy
spoiler start
otoczony resztą załogi wiesza na ścianie pamięci nazwisko Sheparda
spoiler stop
może nie wywołał łez, ale gdzieś tam w mostku ścisnęło.
Ciężko wybrać coś jednego, ale na pewno w top topach byłoby to: (kolejność przypadkowa)
- Cyberpunk 2077 (wiadomo jaki był stan na premierę, ale sama fabuła, historia opowiadana i postacie, to naprawdę coś wspaniałego, nigdy nie zapomnę tej gry)
- God of War (2018 i Ragnarok - dla mnie świetna historia)
- Diablo 2 (z sentymentu)
- Baldurs Gate 3 (świetna gra ogólnie)
- Red Dead Redemption 1 i 2 (ze względu na to że zżywamy się z główną postacią a kończy jak kończy)
Via Tenor
Najwyraźniej często wracam myślami do izometrycznych cRPG: Baldur's Gate 1 i 2, Pillars of Eternity, Planescape: Torment czy Disco Elysium. O każdej z tych gier zdarza mi się myśleć codziennie i analizować różne scenariusze. Ale Cyberpunk 2077 i RDR1 też weszły mocno, arcydzieła.
Taka, która porusza trudne tematy. Z takich nieoczywistych to Judgment i Lost Judgment.
spoiler start
Gdzie te gry ukazują Alzheimera i Bullying w szkole
spoiler stop
Chyba Morrowind był taką grą. Tak bardzo się wtedy w nią wkręciłem, że aż ciężko było potem wracać do realnego świata.
Ogólnie, jakbym miał wybierać tę jedną, najważniejszą grę, to pewnie byłby to właśnie Morek.
To prawda, jak się poczuło Morrowinda to się oderwać od niego nie dało. Miałem to samo z kumplem, graliśmy jak głupi w samotności na swoich pecetach lub razem jak odwiedził mnie lub ja jego.
Do mnie też kolega (od którego zresztą miałem tę grę, bo wtedy jeszcze na jednej kopii grało pewnie pół dzielnicy) przychodził pograć w Morka. Ja miałem wtedy nowy komputer, a u niego każde wejście i wyjście z budynku to było chyba parę minut ładowania ;)
To zresztą zabawne, że kiedyś gry Bethesdy to były graficzne petardy, które zarzynały sprzęty, a teraz taki Starfield już na starcie był uznawany za grę przestarzałą i wyglądająca jak z poprzedniej generacji.
Morrowind przede wszystkim dawał niesamowitą swobodę i zero prowadzenia za rączkę, a co najważniejsze było się tylko niewielkim elementem całego świata. Nie jak w Skyrim że po chwili jesteś bohaterem znanym na cały świat po czym większość fajfusów w grze nie ma do ciebie szacunku.
Pamiętam jak bardzo chciałem w Morku zdobyć kompletną deadryczną zbroję. Coś co było zarezerwowane tylko dla najlepszych.
Okazało się na końcu, że bez wstępowania do rodu Telvanni nie można "legalnie" zdobyć kirysu. Było obejście tego problemu, ale naciągane. Jeden z hełmów był w jakiejś zapadłej jaskini, rzucony na ziemię w ciemnościach. Bez czaru na wykrywanie żelaza nikt przypadkiem by go nie znalazł. A ja tego czaru nigdy nie używałem.
Kilka lat później odpalając Obliviona byle oprych, którego spotkałem zaraz po wyjściu z lochu miał na sobie daedryczny naramiennik... Więc psucie zaczęło się już tam.
Morrowind. Przez dłuższy czas mogłem w niego grać tylko w weekendy i potrafiłem w ciągu tygodnia rozmyślać czego to nie zrobię, jak rozwinę postać, i tysiąc innych.
A dzięki ścieżce dźwiękowej, którą mam do dzisiaj w foobarze2000, duch tej gry jest ze mną praktycznie nieprzerwanie od ponad 20 lat.
ed.
Pisałem nie widząc wpisów od razu ponad moim :)
Motyw przewodni Morrowinda to szczyt muzyczny, jeden z najlepszych na świecie.
https://www.youtube.com/watch?v=nJD-Ufi1jGk
Tak sobie myślałem ostatnio, że Polska ma taki beznadziejny hymn (nie jest to jakiś ewenement, pewnie 90% krajów ma tragiczne hymny), więc czemu by nie stworzyć nowego, na bazie motywu przewodniego z Morrowinda. Na potrzeby hymnu narodowego, to pewnie by udzielili licencji bez żadnych opłat. Wtedy by wystarczyło tylko napisać jakiś fajny tekst i każdy Polak stawałby dumny na bacznośc przy czymś takim.
Mortal Kombat 2
Byłem tą grą tak zafascynowany, jeszcze za czasów Amigi 500, że gdy pojawił się zestaw ciosów do wersji PC w Secret Service, to studiowałem go na pamięć i trenując na sucho, na Joysticku przyklejonym do stołu kuchennego. Tak długo, aż nie sprawiłem sobie własnej kopii. Śniłem, że gdy tylko będę miał tę grę u siebie, to będę tak wytrenowany, że nikt mi nie podskoczy. Fascynacja była tak ogromna, że zażyczyłem sobie tej gry nawet na GameBoy'a i jeszcze nie mając gry, trenowałem ciosy z wersji PC na wyłączonej konsoli. Później niestety mocno się rozczarowałem, bo okazało się, że zestaw ciosów był zupełnie inny. Ale wspomnienie pozostało jak najbardziej pozytywne.
Ze starszych - Red Dead Redemption 2, do tej pory o niej myślę, dla mnie totalny masterpiece. Z nowszych - Alan Wake 2, chyba do niej nawet wróce :D
No jeszcze się zapomniało o Gothic 1 i 2, grało się w to jak w serial, bo cały czas człowiek był ciekawy jak szedł w wątek główny i co się dalej wydarzy np. wymordowanie magów ognia i atak na kopalnie cały stary obóz przeciwko nam - fajny plottwist albo w Gothic 2 gdzie wychodzimy pierwszy raz z górniczej kolonii do Khorinis i pojawiają się goscie w kapturach itp.
Rzeczywiście trochę przesadziłem, teraz tak się nad tym zastanowić, nie chciałem żeby tak wyszło, mogłem dać w spoilera :P z drugiej strony gra ma 20 lat ponad, to chyba wszyscy grali czy nie xd
z drugiej strony gra ma 20 lat ponad, to chyba wszyscy grali czy nie
Według Spoiler Polizei to nie jest żaden argument, więc bądź ostrożny gdy będziesz czuł za plecami podejrzanego typa.
Jest taka jedna gra, która siedzi mi w głowie i notorycznie przypomina o swoim istnieniu chciwie wyciągając swoje łapska. W MUDa Arkadię zacząłem grać jakoś w okolicach 2002 roku. To były troche inne czasy. Masa osób siedziała w tej osobliwej, z obecnego punktu widzenia, grze tekstowej. Czym jest arkadia? To taki protoplasta dzisiejszych MMORPG. Mamy własną postać i po prostu sobie expimy z innymi graczami. Jest niesamowicie rozbudowana. Łączy świat Warhammera ze światem znanym z powieści o Wiedźminie Sapkowskiego. Tak więc jednego dnia możemy tłuc orki i skaveny w Imperium, a drugiego dnia udać się do Novigradu czy Oxenfurtu. Jedyne co może odrzucać graczy to brak grafiki. Wszystko się robi tekstowo. Minus tej gry jest taki, że trzeba spedzić w niej mnóstwo czasu, żeby coś osiągnąć toteż nigdy wiele tam nie osiągnąłem :D Popularność Arkadii zaczela spadać w okolicach 2004 roku, z chwilą premiery World of Warcraft, ale wciąż online siedzi tam z 50 osób.
Zdecydowanie Life is Strange, chyba nigdy sie nie pozbieralem do konca po tym co mi zafundowala...
Z nowszych tytułów gra Ugly poznając "True Ending", ze starszych Final Fantasy VII
Splinter Cell
https://www.gry-online.pl/gry/tom-clancys-splinter-cell/z82b4
Full Spectrum Warrior PS2
https://www.gry-online.pl/gry/full-spectrum-warrior/z52a2#ps2
SnowRunner
https://www.gry-online.pl/gry/snowrunner/z054cd
Cyberpunk 2077 - po prostu gra genialna, i nasza!
ciągle pamietam teksty z misji, szczególnie Silverhanda.
Dla takich przeżyć jestem graczem. Cudo.