Josh Sawyer broni bohaterów z „czystą kartą”. W toku dyskusji zapytano go, co sądzi o V z Cyberpunka 2077
Bohater bez przeszłości, bez wyrazistej osobowości, bez niczego, co by go wyróżniało – to nie „wolność dla gracza”, tylko najłatwiejsza droga na skróty.
Weźmy takiego V niby gracz może wybierać jego ścieżkę, ale w praktyce każda opcja sprowadza się do tej samej osobowości i tych samych wątków fabularnych. Chcesz być bezwzględnym mercem? Super, ale i tak będziesz mieć ten sam płaczliwy dramat z Johnnym Silverhandem. ?? Prawdziwa czysta karta działa tylko wtedy, gdy gra daje graczowi narzędzia do stworzenia unikalnej historii – a to wymaga prawdziwego wysiłku.
Weźmy takiego V niby gracz może wybierać jego ścieżkę, ale w praktyce każda opcja sprowadza się do tej samej osobowości i tych samych wątków fabularnych.
Ale to nie jest wina tego, że sam stworzyłeś postać tylko tego słabego scenariusza, w BG3 tak samo możesz stworzyć własnego bohatera i tam jakoś magicznie nie ma takiego problemu, bo właśnie scenariusz jest na tyle dobry i rozbudowany by uwzględnić ogrom opcji i wyborów.
I oto właśnie chodzi osobom w wywiadzie, że jak masz zdefiniowanego bohatera, to z natury masz masę ograniczonych opcji co jest "łatwiejsze" do wykonania, ale jak sam tworzysz własnego bohatera, to twórcy muszą dodać dużo więcej opcji i wyborów, co jest bardziej złożone i kilkukrotnie trudniejsze.
Dlatego to nie jest tak, że zdefiniowany bohater jest lepszy od niezdefiniowanego, tylko ten drugi potrzebuje kilkukrotnie większego nakładu pracy, by był równie imersyjny. I stąd bierze się ten dysonans, bo zakłada się, że to po prostu jest to słabe z natury, a nie jest, tylko trudniej to wykonać.
Masz rację co do różnicy w nakładzie pracy, ale właśnie dlatego uważam, że wielu twórców idzie na łatwiznę. W BG3 postać gracza rzeczywiście może wpasować się w różne role, bo scenariusz daje do tego narzędzia. Tymczasem w Cyberpunku 2077 masz złudzenie wyboru – niby możesz być kim chcesz, ale koniec końców i tak wszyscy kończymy w tym samym, emocjonalnym rollercoasterze z Johnnym w głowie.
To nie kwestia tego, że postać musi być zdefiniowana lub nie – chodzi o to, by projekt gry faktycznie dawał swobodę w kształtowaniu bohatera, a nie tylko udawał, że ją daje. BG3 to robi, CP2077... no cóż, mniej.
Cyberpunku 2077 masz złudzenie wyboru
Zgadza się, ale zauważysz to, dopiero jak zaczniesz drugi raz grać lub wczytujesz save, by zobaczyć inne opcje, co robi niewielki procent graczy, myślę że zgodzisz się ze mną, że grając pierwszy raz, większość graczy nie będzie rozczarowana i nie zauważy tego (co zresztą widać w rosnących pozytywnych ocenach), bo jednak historia jest ciekawa i dopiero gdy będziesz chciał ograć kolejny raz, wtedy odczujesz ten problem.
Teraz trzeba czekać czy w następnej części poprawią ten aspekt.
Więc to jest problem, ale jak się zastanowić nie tak istotny jeśli całość gry będzie dobra to ten minus niema lub nie musi mieć aż takiego znaczenia.
Masz rację, że większość graczy zauważy ten problem dopiero przy drugim podejściu, ale to właśnie jest sedno sprawy – gra daje złudzenie wyboru, które pęka dopiero przy bliższym spojrzeniu. Dla jednorazowego przejścia to może nie być wielka wada, ale jeśli mówimy o grach RPG, które mają zachęcać do ponownej rozgrywki i eksperymentowania z różnymi ścieżkami, to już robi się większy problem.
BG3 udowodniło, że da się zrobić narrację elastyczną i angażującą jednocześnie – i to jest ten wyższy poziom, do którego Cyberpunk nawet nie próbował dążyć. Dlatego mam nadzieję, że CDPR wyciągnie wnioski na przyszłość, bo sam świat Night City aż prosi się o bardziej nieliniowe podejście
Problem z V jest taki, że ani nie jest dobrze zdefiniowaną postacią jak np. Geralt ani gra nie daje nam wolności w podejmowaniu wyborów jak w Baldur's Gate 3, gdzie nasza postać może być dokładnie taka, jaką chcemy żeby była. Czyli generalnie nie mamy tutaj żadnej dużej zalety, tylko jest coś pomiędzy. Z drugiej strony mamy Johnnego, który jest świetną postacią i według mnie to on jest najważniejszy. V jest tylko narzędziem przez które poznajemy Johnnego i wraz z kolejnymi wydarzeniami obserwujemy jak się zmienia.
V to koło czystej karty nawet nie stał bo gra jest źle wykonana.
Teoretyczna przeszłość bohatera to atrapa bo wybór jest kosmetyczny, wpływa na kilka dialogów, które i tak mają identyczne rozwiązanie w opcji uniwersalnej, tylko inny tekst się wyświetla.
Customizacja postaci to też tylko nic nie wnoszący dodatek bo naszej postaci praktycznie w grze nie widać.
Jedyną opcją, która daje nam poczucie wykreowania postaci to płeć, reszta nie ma znaczenia.
Dalsza forma prowadzenia fabuły też nie daje nam za bardzo się wykazać, bo na palcach można policzyć momenty w których możemy uzewnętrznić nasz charakter a nie ślepo podążać za scenariuszem, iluzja wyboru.
I to taka, że mam wrażenie, jakby ściśle określona postać Geralta dawała nam większe pole do popisu niż robi to V.