Nowy James Bond „nie ma gwiazdy, scenariusza ani planu”, a osoby z Amazona to „idioci”. Kolejny film o agencie 007 m...
Sytuacja jest prosta — nowy Bond miał być diversed, inclusive itd, zgodny z obowiązującą do niedawna linią polityczną.
Z różnych przecieków można było się domyślać, że nowy Bond miał być czarną kobietą, najpewniej nieheteronormatywną, która walczy z "brytyjskimi faszystami" (czyt. konserwatywnym establishmentem) kryjącymi się na stanowiskach w strukturach MI6.
Wiatr nastrojów społecznych sprawił, że ten plan nie ma szans na sukces finansowe powodzenie, publiczność zbojkotuje produkcję portfelem. To, co się teraz dzieje na Wyspach plus w USA po wyborach nadałoby wcześniejszym decyzjom producenckim charakteru finansowego samobójstwa. Więc cały projekt do kosza, trzeba wymyślać na nowo.
A z kolei Amazon Film Studios dalej jeszcze nie poodwoływało swoich oficerów politycznych, tak więc trochę im to zajmie, zanim się przystosują do nowych okoliczności.
Jednocześnie wydaje mi się, że nowa-klasyczna odsłona Bonda też miałaby problem na znalezienie wiarygodnej formy, która porwie publiczność. Ostatni Bond był bardzo średni, choć bardziej z powodu tego, jak został zrobiony i zagrany, niż samego pomysłu na bardziej ludzkiego bohatera. Natomiast zarówno "Skyfall" i "Spectre" były świetnymi filmami, z pomysłem, z kinową dramaturgią, pięknymi zdjęciami, natomiast nie da się już powtórzyć filmu ze szpiegiem-macho w roli głównej, publika obserwuje i wie, co się dzieje w czasie wojny na Ukrainie, zabawa w przemoc nikogo nie będzie bawić (case przedwojennego fantastycznego kina francuskiego, które upadło po wojnie z powodu traumy społecznej).
Osobiście ciekaw byłbym Bonda w wolnym tempie, ŕ la "Tinker Tailor Soldier Spy", gdzie mniej strzelana, a więcej myślenia i ciekawych dialogów, dramaturgia rośnie nieśpiesznie, a finał zaskakuje na wielu poziomach. Tylko to ryzykowne, taki film nie przyciągnie fanów blockbusterów. Więc czekajmy, na co wpadną włodarze.
Nie zatrudnią ani Idrisa ani Hardy'ego. Są już za starzy. Będą chcieli wybrać Bonda na kolejną dekadę, więc nie wybiorą aktora, który zbliżał się będzie w ostatnim filmie do 60-tki czy ją przekraczał (to już nie czasy Moore'a). Będą celować w gościa z przedziału 30-40.
"Duże wyzwanie stanowi oczywiście samo znalezienie nowego portrecisty Jamesa Bonda."
To nikt nie chce Jamesa sfotografować, tudzież namalować?
portrecista
1. «artysta zajmujący się wykonywaniem portretów»
2. «fotograf wykonujący zdjęcia portretowe»
https://sjp.pwn.pl/szukaj/portrecista.html
Tutaj powinno być "odtwórcy roli". Patrz https://sjp.pwn.pl/doroszewski/odtworca;5464876.html w znaczeniu "aktor kreujący jakąś postać".
To jest typowe...Czasem zamiast ulepszać i zmieniać na siłę z swoimi pomysłami wystarczy dać działać.
Jak mówiły wcześniejsze doniesienia to głównie kłótnia jest o to, że Amazon chce właśnie dużą gwiazdę w rodzaju Toma Hardy lub Idrisa Elby (obaj już za starzy według mnie, choć Elba byłby świetnym przeciwnikiem Bonda - bardzo mi się podobała jego rola takiego złola w Hobbs i Shaw) wcisnąć za wszelką cenę do roli 007, a Broccoli i Wilson się na to nie zgadzają, bo oni i ich poprzednicy niemal zawsze obsadzali w roli Bonda aktorów już rozpoznawalnych, ale nie będących jakimiś dużymi gwiazdami (wyjątkiem był najgorszy Bond w historii czyli George Lazenby, który nie miał żadnego doświadczenia aktorskiego).
Ja bym kierując się tym, że musi nie być gwiazdą widział w tej roli kogoś z grupy: Matthew Lewis (Neville z Harry Pottera, wielką gwiazdą jednak nie został, można go porównać z Rogerem Moore'm, który był popularny po hitowym serialu Święty, ale gwiazdą nie był), Luke Thompson (rozpoznawalny wyłącznie z Bridgetonów), Hero Fiennes Tiffin (kojarzony z serii filmów After plus kiedyś w Harrym Potterze i Księciu Półkrwi zagrał 11 letniego Toma Riddle), Jordan Patrick Smith (gość znany głównie z roli Ubbe w Wikingach), Fabien Frankel (znany tylko z Rodu Smoka)
Świat jest mały. Michael G. Wilson to jedyny syn Lewisa, pierwszego filmowego odtwórcy Batmana.