Gracze są zmęczeni grami na 30-100 godzin i ogromnymi światami, których nie da się zwiedzić w całości, twierdzi twór...
Gracze nie są zmęczeni wielkimi światami, tylko pustymi światami, to jest różnica
Ja kocham duże gry bo kupię i grał miesiąc :) ale muszą być to dobry gry , a nie wydmuszki .
Zmeczeni tak, jezeli z tych 100 godzin maja 30 godzin ekranow ładowania.
Gracze są zmęczeni GENERYCZNYMI słabymi długimi grami Bethesdy i nie tylko. Gdyby świat gry byłby zapełniony ciekawym, niegenerycznym contentem to myślę że większość graczy delektowałaby się grą godzinami odkrywając ciekawe światy, questy itd. W starfieldzie światy kopiuj-wklej + questy kurierskie + kiepska strona techniczna= przepis na kaszanę.
gosciu - korzystasz z pojęć ktorych nie rozumiesz. Generyczny świat to nie jest copy-paste. Owszem starfield jest kiepski ale twoje wypociny jeszcze gorsze.
Nie będę się pastwił nad grami Beci, kopanie leżącego.
Natomiast odwołam się tu do Diablo. Na 2 i 3 spędziłem naprawdę sporo czasu i do tej pory z dzieciakami świetnie się bawię w 3 na kanapie, ale 4 od samego początku mnie po prostu męczyła. Przebiegłem w 24h główny wątek na jakimś śmiesznym poziomie trudności i dałem se spokój czekając na lepsze czasy, a VoH dopiero niedawno zacząłem.
Zaliczam się raczej do każuli w kwestii Diablo i wiele rzeczy mi nie przeszkadza, ale to jak zaprojektowano statyczny świat w serii, która była niemal synonimem map proceduralnych to jest jakaś kpina.
Spoko, czyli zamiast dostarczać grę na 100 godzin za 300 zł, branża będzie teraz dostarczać grę na 15 godzin za 350 zł...
Zmeczeni tak, jezeli z tych 100 godzin maja 30 godzin ekranow ładowania.
EEE nie! Gracze są zmęczeni słabymi i napisanych na kolanie grami. Gry takie jak RDR2 czy CP to sama przyjemność z grania.
Wg achi, RDR2 skończyło 20% graczy.
Świetna gra, ale też męczy, bo jest za długa.
Cyberpunka, którego da się przejść w 20h pewnie, skończyło 48% graczy.
Nie za długa tylko za wolna i za dużo gadania tam jest. Gdyby akcja szybciej się toczyła i mniej tego pierdzielenia przez NPC było to by się to jakoś ukończyło.
Nie ma to jak zrobić grę w kosmosie, gdzie wejście do małego sklepiku wita ekranem ładowania :D
Schrzanili te produkcję po całości, sprzedaż nie za duża, a teraz próbują sobie racjonalizować dlaczego tak się stało, nie widząc w sobie winy.
Bethesda nigdy się nie nauczy
Chociaż najlepsi są i tak ich zagorzali fani, którzy tę ekrany ładowania usprawiedliwiali.
Przecież trwają dosłownie pół sekundy!
Chopie, co z tego, że trwają pół sekundy. Wchodząc do jakiegoś pomieszczenia, gdzie wita cie ekran ładowania, wchodzisz do nowego świata. Wiesz że nie ma za ścianą ulicy, z której dopiero tu przyszedłeś, za oknem nie zobaczysz nikogo, bo tam nie ma okien, żeby się gracz nie połapał. Świetna gra o kosmosie i wolności :D
Guzik prawda. Baldurs Gate 3 to zdecydowanie nie jest mała gra, a pomimo roku od premiery wciąż codziennie gra w niego po 80-100 tys osób jednocześnie. Mi pierwsze przejście zajęło 120 godzin, a w tej chwili przechodzę go po raz trzeci.
To gry bethesdy są problemem, bo są nudne, powtarzalne, źle zaprojektowane i przestarzałe. Gdyby ich przejście zajmowało tylko 20 godzin to prawdopodobnie wciąż byłyby nudne, powtarzalne, źle zaprojektowane i przestarzałe.
Trochę tak, trochę nie.
Przede wszystkim przedział "30 - 100" jest absurdalny. Po drugie to przede wszystkim Starfield okazał się grą po prostu bardzo dziwną i nie nadającą się do ciągłych loadingów które po prostu już irytowały, nużyły i zwyczajnie psuły rozgrywkę. Bo sama gra ma momenty genialne i potrafi wyglądać genialnie.
Moda na wielkie otwarte ale puste światy jest i jest chora. Ale nie mówcie mi że ktoś by chciał małego świata w dobrze zrobionym RPG czy w nowym GTA. Otwarte światy są świetne i niech będą jak największe ale pod warunkiem że są wartościowe, pełne i ciekawe a gry do których się je robi, się do tego nadają.
Starfield teoretycznie powinien być wielki i pustawy, jak na kosmos przystało ale to zostało źle przemyślane niestety a loadingi zabiły resztę.
A to na co chcę zwrócić dość mocno uwagę, to to, że to kolejna dziwna wypowiedź ze strony kogoś z Bethesdy, tak jakby przygotowywali nas na to że nowy TES będzie wielkim rozczarowaniem.
Nie jestem hejterem ich gier jak wielu innych, ale starfield po prostu męczył bo eksploracja była mega słaba, w czym akurat według mnie bethesda była dobra, i potrafiła zająć czas by się pobawić(właśnie ogrywam ponownie fallouty, teraz jestem na f4 z modami głównie fixami z midnight ride i się bawie bardzo dobrze, na premierę f4 z problemami i tak był o wiele lepszą grą od starfielda.)
Osobiście lubie długie maratony w grach, gdzie po prostu odpalę sobie coś wieczorem, popatrze na mape i oznacze w myślach teren który będe eksplorował według samego siebie, moja własna "podróż", w starfieldzie to głównie było od loading screena do innego loading screena.
Wygenerowane planety miały takie same budynki nie tylko z wygląda co bym jeszcze zrozumiał, ale całkowity taki sam layout, w tym taśmy od odtwarzania, notatki co nie miało w ogóle sensu być takie same na różnych planetach.
Nie jest kwestia że duże swiaty są złe, tylko są źle zrobione bo są wydmuszkami, i to też nie wszędzie tak jest
Kiedy ostatnio był jakiś "duży świat" który nie był wydmuszką? Był kiedykolwiek? Zawsze to dym i lustra: nie da się zrobić świata wielkości Skyrima z dokładnością Gothica 2. Copy-paste i jedziemy.
Gracze nie są zmęczeni dużymi grami tylko słabymi dużymi grami, typ od Starfielda powinien wiedzieć to najlepiej.
Zamęczeni otwartymi światami od Ubiszaftu i Beci, nie otwartymi światami w ogóle. Otwarty świat trzeba umieć zrobić. W RDR2 można grać godzinami nie robiąc żadnej misji i jest super a u Beci to zaraz nuda się wkrada. RDR2 pokazuje jak to należy robić, wszyscy powinni się uczuć. CDPR też mógłby się czegoś nauczyć od RDR2 bo Wiedźmin 3 to półka niżej jeżeli chodzi o świat i eksplorację.
twierdzi twórca Starfielda
I nie trzeba czytać dalej
Gracze są zmęczeni nudnymi open worldami, zapełnionymi nędznymi zapychaczami, a nie długimi grami.
Gracze nie są zmęczeni wielkimi światami, tylko pustymi światami, to jest różnica
Dokładnie. Zwiedzałem świat Red Dead Redemption 2, Hollow Knight, Fallout 1-2 albo Gothic 1-2, a chcę jeszcze więcej. W grze Assassin's Creed lub Starfield raczej jest na odwrót i mam już dość. Nawet Mass Effect 1 nic nie traci na tym, jeśli puste, poboczne planety są tylko kilku, a nie setki.
Liczy się jakość, nie ilość. Szkoda, że oni tego nie zrozumieli. Nie chcemy świat wygenerowany przez SI.
Niech twórcy zagrają w gry wymienione przeze mnie, a może zrozumieją, gdzie leży problem.
Nie.
Gracze są zmęczeni ch.jowymi grami.
Starfield zmęczył mnie po jednym wieczorze.
Zresztą podobnie jak Fallout 4, do którego Starfield jest tak podobny, jeśli chodzi o feel, że aż to szczypie w oczy.
A przy Days Gone potrafiłem się bawić przez miesiąc. .
To nie wina graczy, że są zmęczeni tylko twórców, którzy wypełniają swoje gry tyloma pierdołami, że trzeba je tyle przechodzić i to jest męczące. Jeśli gra jest dobrze zrobiona to może być nawet i na 100 godzin, ale będzie się grało dobrze. Ale jeśli jak w takim np. AC: Valhalla każda kolejna misja wymaga od ciebie nie wiadomo jakiego wbicia kolejnego poziomu, bo masz za niski poziom mocy i musisz biegać za innymi pierdołami i nie możesz zrobić kolejnej misji głównej, bo jest za trudna przez zbyt wysoki poziom to nie dziw się potem, że graczy to męczy. Zamiast grać fabułę główną to większość czasu się spędza na pierdołach, które są nudne i nieinteresujące.
Ale jeśli jak w takim np. AC: Valhalla każda kolejna misja wymaga od ciebie nie wiadomo jakiego wbicia kolejnego poziomu, bo masz za niski poziom mocy i musisz biegać za innymi pierdołami i nie możesz zrobić kolejnej misji głównej, bo jest za trudna przez zbyt wysoki poziom to nie dziw się potem, że graczy to męczy.
Podobna sprawa jest z dragon age Inkwizycja
Akurat w AC Valhalla te poziomy są bardzo umowne i można bez problemu grać o 20-50 leveli niżej, będzie tylko trochę trudniej, co innego w AC Odysey bo tam 2 level niżej i robi się Dark Souls tylko nudniejszy
Na pewno wiesz lepiej w co grałem xD.
I przed napisaniem tego nie wiedziałem, ale Surtr jest przeciwnikiem z DLC Ragnarok, a w grze nawet nie jest to napisane, że jest to DLC czy coś. Idziemy se spać podążamy za jakąś postacią, a nagle tego ognistego bydlaka nam wywalają. Jest tylko jakiś tam symbol przy tym queście, ale nawet nie jest to opisane czego dotyczy. Np. w takim Odyssey jak są misje z DLC to mają specjalny kolor i jest to też napisane do którego DLC należy.
A nadal nie zmienia to faktu, że aby przejść dalej to trzeba robić najazdy, a część wymaga ponad 100 typu 160, 130 poziomu mocy jak się ma poziom 80 albo mniej.
czasami odnoszę wrażenie ze branża gier jest podobna do muzycznej lub filmowej gdzie największe hity już były.
Facet ma absolutnie racje, ale dla mnie problemem z takimi dużymi grami pokroju Assassynów, czy dowolnych innych gier o podobnej skali jest zbyt niska jakość i wtórność jego wypełniaczy.
W Wiedźminie 3 mam blisko 300h, nie czułem znudzenia przez nawet minutę grając wielokrotnie? Dlaczego, bo zadania są tak skonstruowane, że to wszystko chce się odkrywać. Dla porównania w Far Cry 4 (wiem, inny gatunek) mam ledwo 25, choć bardziej lubię strzelanki.
Albo niech dają graczowi albo swobodę jak w Skyrimie, gdzie główna linia fabularna jest liniowa, ale można grać na wiele sposobów, albo zapełnić grę wartościową treścią, żeby gracz chciał grać, bo tak, można się i w FC4 wkręcić na 100 godzin, ale dla mnie jest to po prostu monotonia.
Baldur 3 to najlepszy przykład połączenia obu powyższych. Gra ogromna, dająca jeszcze większą swobodę graczowi i wypełniona bardzo ciekawą treścią. Można zrobić, ale trzeba swobody, którą twórcy pod krawaciarzami nie dostaną.
Mnie Wiedźmin 3 znudził bardzo szybko, bo eksploracja ssała. Po paru godzinach widziałem już wszystko, co gra miała do zaoferowania - ukończenie jej jedynie mnie utwierdziło w tym przekonaniu. Świat był wydmuszką. Schematyczne questy prowadzące za rękę nie bardzo pomagały przy podtrzymaniu zainteresowania, bo reszta gameplay'u, czyli rozwój postaci i walka też ssały. Cyberpunk 2077 chociaż pod względem eksploracji i walki bił Wieśka na głowę.
W grach Bethesdy przynajmniej eksploracja wciąga. W Morrowinda mogłem grać miesiącami i nie tknąć żadnego zadania. Albo też wczuć się w członka jakiejś gildii albo w szeregach Morag Tong odszukiwać cele i wykonywać perfekcyjne egzekucje.
Baldur's Gate 3 to taki park rozrywki. Duże zagęszczenie atrakcji na bardzo małym terenie. Samo przeszukiwanie pojemników za kosztownościami i skarbami rozciąga rozgrywkę niemiłosiernie. Nawet turowa walka się tak nie ciągnie, zwłaszcza jak zna się system i umie optymalizować drużynę pod kątem bojowym. Treści w grze oczywiście jest bardzo dużo i rozgrywka wciąga, ale 3 akt też już raczej męczy, głównie przez zjazd, jaki zalicza wówczas fabuła.
Pograłem kilka godzin w Starfield i odinstalowałem. Mechaniczne, przydługie dialogi, zero napięcia. Oni założyli, że ludzie z własnej inicjatywy będą wczytywać się w dziesiątki stron kodeksu, że będą to żarli, macali się po brzuszkach i mówili "ooo, mniam, mniam". Sorry, nie mam na to ani czasu, ani ochoty. Baw mnie, za to ci płacę.
Gracze są zmęczeni ogromnymi, słabymi światami, dokładnie takimi jak w Stafield. W ciekawe otwarte światy takie jak w Falloutach można grać i tysiące godzin :)
Wiadomość Gracze są zmęczeni grami na 30-100 godzin - lol: Oblivion main story 4.5 godziny, Skyrim main story 12 godzin, Starfield main story 20 godzin (z czego 1/5 na loading). Co ten koleś za głupoty opowiada.
To tylko ci z ADHD co muszę grę szybko przejść, odhaczyć i następna...
Problemem nie jest za duży świat, tylko wyprany z emocji, taśmowo produkowany scenariusz pisany przez dział marketingu.
Ten temat wraca tutaj jak bumerang. Bo są nudne powtarzalne zadnia i atywności poboczne bo świat jest tym usian lub jest pusty nieciekawy. Najlepiej dozować sobie ten otwarty świat.
Chyba miało być darować, a nie dozować, cokolwiek to znaczy "dozować sobie ten otwarty świat" ;).
Nie, nie są. Koleś mówi tak bo im to projektowanie ciekawych dużych światów nie wychodzi - dla niego najlepiej by się stało gdyby ludzie nagle zapragnęli 5 godzinnych liniowych rozrywek po 379zł od sztuki (i najlepiej tylko w cyfrowej sprzedaży, bez płyt:)
przeszedłem ,obliviona,skyrima,(oba ponad 300 godzin) ,wieska3 ,far cry 3 i 4.AC odyssey(koło 100 godzin) cyberpunka ,gta 5 ....wiekszosc gier które przechodze jest na ponad 100 godzin i nie mam z tym problemu.....obiłem się od ostatnich 2och Farcrajów,starfielda,ostatnich assasynów....... chyba to nie gracze są problemem
Ja kocham duże gry bo kupię i grał miesiąc :) ale muszą być to dobry gry , a nie wydmuszki .
Bo to prawda. Wielkie gry są dla dzieci szkolnych i młodzieży. Jak się jest stary i ma się prawie 50-tkę, to nie ma czasu, ani ochoty biegać 100 godzin, bo mam mało czasu na granie, a do ogrania jest mnóstwo gier, no i nie zapominajmy, że są jeszcze filmy, i książki. Kiedyś tak - bawiło mnie ganianie po grobowcach i jakichś katakumbach w Oblivion, czy Skyrim. Teraz? Nie mam ochoty i czasu. Mam właściwe epilog w Indiana Jones do ogrania i zastanawiam się - kiedy? W Persona 3 Reload ostatnie 3 walki, nie ma jak. W Stalkerze 2 chyba 4 misje zostały, może na urlopie. Już nie wspomnę o grach/usługach, bo do nich nawet nie podchodzę. A Starfield? Hehehe, jestem w połowie dodatku? Coś koło tego...
Jak jesteś casualem i nie masz czasu to idź sobie pograć w pasjansa 2 rozdania albo rundkę w szachy. Filmy też oglądasz na smartfonie siedząc na kiblu w przelocie bo nie masz czasu?
Hmm, może się nie znam ale dobrym wyjściem jest ogrywanie jednego tytułu na raz a nie kilku. Ale jak już mówiłem, zapewne się nie znam ;)
Zależy jak bardzo wtórne są kolejne lokacje, zadania, fabuła. Jak dobre jest sterowanie. Ja np. taki Dishonored, Thief, itd grałem już wiele razy, bo zawsze odkrywałem coś nowego. Nawet stare Fallouty.
Wiele nowych gier ma spieprzone sterowanie. Nie po to monitory przez 20 lat urosły o 5-10 cali aby widzieć na ekranie mniej niż kiedyś, bo lokacje są małe i byloby to za mocno widać. Taki Wasteland 2 był dla mnie absolutnie niegrywalny.
I masz rację, mając 20h miesiecznie na granie, gry na 100h odpychaja, ale ile jest takich gier, które by się z przyjemnością grało, bo to bylaby akcja i fabuła a nie grind? Mi przejście wszystkich Dishonored po kolei zajmuje 50-60h i jest to przyjemne.
Gadanie.
Przecież nie trzeba każdej gry ukończyć w tydzień. Teraz taka moda żeby jak najszybciej przejść.
Mi przejście jednej dłuższej gry czasem zajmie kilka miesięcy.
Znam ten ból. Znam 6000 ciekawych gier do wypróbowanie (gry retro, Indie i fanowskie też są wliczone), ale nie mam czasu na wszystko i będą kolejne, nowe tytuły co roku. Jak tu żyć? :D
Dlatego puste światy i nudne questy poboczne z ponad 100 godzin grania są utrapienie dla dzisiejsze graczy. Niepotrzebne zabierają cenne czasu graczy. Jak ktoś chce grać dłużej, to od czego są gry multi lub tryb "nowa gra+" i "end game" dla single.
Kiedyś były gry z czasów NES i salony gier, wtedy każdy nie ma problem z zaliczenie wszystkich gier. Bo gry nie są za długie.
A na jakiej podstawie oceniasz to, co napisałem? Nie znasz mnie, nie wiesz, ile pracuję, nie wiesz, czy mam rodzinę, a stwierdzasz, że nie potrafię gospodarować swoim czasem. Dodatkowo, to ty chrzanisz kocopoły ad personam, bo pijesz do mnie, a - drogi kubusiu - jak używasz jakiegoś określenia, to warto wiedzieć, czego dotyczy, a "ad personam" wg. Słownika języka polskiego: ad personam «w stosunku do konkretnej osoby». Gdzie ja zwracałem się do konkretnej osoby w swojej wypowiedzi? Ja lubię grać, dużo grać i jest na czym grać, bo jest i PC, Switch, 3DS, Xbox, Amiga, i na deser C64. A na te dwa stare, retro sprzęty ciągle wychodzą gry i w zeszłym roku zakupiłem dwie na Amigę i trzy na C64. Uprzedzając jakiś czerstwy komentarz - nie, nie zawsze są to gry na dwie godziny. Więc masz czas, grasz w kilka gier, to sobie graj, ja wolę krócej, ale więcej, a zabawy na 100 godzin to nie dla mnie.
To nie zależy od długości gry. Jeśli gra jest dobra to i spędzę w niej ponad 1000 godzin - tyle mam na liczniku w Fallout 4. Setki godzin w Far Cry Arcade.
No tak twierdzi twórca Starfiela i trzeba przyznać mu rację, coś w tym jest. Gry Bethesdy i świat w nim przedstawiony potrafią znudzić gracza już po paru godzinach.
Ale są też gry, gdzie to się świetnie sprawdza, ale to jest zupełnie inny koncept. Ktoś kto zaczął tworzyć buble nie zmieni tego na lepsze.
W tym samym roku co shitfield wyszedł bg3, który jest sporo dłuższy niż to co wydała bethesda. I tam jakoś gracze nie mieli problemu z długością i cięgle jest szalenie popularna. Podobnie zresztą wieśiek i kiberpunk.
Gracze są znudzeni gównem typu assasyn 40, czy gorszy skyrim tym razem w kosmosie, far cry 15.
Jak gra świetna to i nawet 200-300 godzin można spędzić z przyjemnością
Gracze nie lubią długich gier, za to uwielbiają głupkowate fabuły, fedexowe questy, lootboxy, i preordery. Długie gry są świetne jeśli świat jest wypełniony zawartością a nie tysiącem znajdzie dających jedynie achivmenta, albo zadaniami kopiuj wklej.
Otóż nie, gracze są po prostu zmęczeni pustymi i genetycznymi światami. Starfield nie oferuje żadnego ciekawego contentu i porównaniu do chociażby skyrima jest totalnym regresem. Gry z otwartym światem, dużą ilością ciekawej zawartości i wiarygodnym projektem świata zawsze będą rozchwytywane z bardzo prostego powodu. Mianowicie nie każdy chce wydawać na gry i po tysiąc złotych miesięcznie i wizja wiecznego wydawania pieniędzy na hobby bywa niezbyt zachęcająca. Dużo ludzi kupuje ledwie kilka gier w roku i najczęściej (zwłaszcza casuale) kierują się stosunkiem ceny do ilości oferowanego contentu. Ma rekin trendzie bardzo długo utrzymywał się ubisoft wypuszczając generyczne sandboxy, lecz nawet casuale już mają tego dosyć. Bethesdzie proponowałbym skupić się na robieniu dobrych gier, zamiast na szukaniu winnego w odbiorcach, że słupki w Excelu nie zgadzają się z szacunkami
Jak jest zmęczony to niech idzie spać...
Uwielbiam dobre gry z ogromnym rozbudowanym światem oraz ciekawą historią której stajemy się częścią. Wtedy wiem za co płacę te 200 czy 350zł...
Mam nadzieję że nadal będą powstawać niezapomniane przygody które będą dostarczać niesamowitych wrażeń przez dziesiątki lub setki godzin.
Oczywiście wśród krótkich gier poniżej 10h również pojawiają się wyjątkowe opowieści - ale dla mnie to przecinki, chwilowa odskocznia przed powrotem na ocean epickiej eksploracji wielkich światów gier na kilkadziesiąt lub kilkaset godzin i często te krótkie gry kupuję dopiero w cenach promocyjnych.
Grałem w Wieśka 3 przez wiele godzin i nie czułem się zmęczony. Grałem w RDR 2 to samo, GTA V również. Może nie w tym tkwi problem?
Jednak w tym, bo o ile w Wiedźminie były piękne krainy, lasy i inne lokacje poprzetykane znanymi nam sprzed lat sielskimi widokami, o tyle RDR 2 jest absurdalnie nudne w swej wielkości, o pustocie GTA nie wspominając. Od RDR2 odbiłem się już trzeci raz, bo zwyczajnie się to wszystko ślamazarzy, będąc możliwie realistyczne, a GTA skończyłem fabułę i wywaliłem z dysku, bo nudy (a nie będę grał online).
Seriale (sandboksy to ich growy odpowiednik) są potrzebne do [m]nie[j_]wymagającego obcowania z danym medium. Im wręcz nie wolno mieć zbyt inteligentnej fabuły, żeby odbiorca mógł "przewijać" dłużyzny i/lub nawet porzucić utwór, jeśli się znudzi
Na pewno w moim wypadku ma się mniej czasu niż kiedyś, Pathfindera Kingmaker przechodziłem przez 4 miesiące, Baldurs Gate 3 koło 3 miesięcy, nawet takie Space Marines 2 (które jest krótkie) przechodziłem przez 4 dni.
Jak gra ma dobry gameplay, to wciągnie na długie godziny. Jak jest średni lub męczący to nawet najlepsza fabułka czy questy nie utrzymają mnie przy monitorze, bo w długich grach stanowi to niewielką część całości.
Nie ku.....wa lepiej zagrać w jakąś ptostoliniówke przejść z punktu A do punktu B w 8 godzin i wywalić pięćset za to....
Brawo dla gościa.
No jasne. Po co iść do eleganckiej restauracji i zjeść jeden smakowity posiłek, jak za te same pieniądze można kupić wór 50 kg kartofli i mieć co żreć przez miesiąc?
Duży świat to nie problem, problemem jest zmuszanie graczy do odbywania długich bezsensownych i bezcelowych podóży aby sztucznie wydłużyć czas gry.
Używając w Wiedźminie 3 moda na szybką podróż z dowolnego miejsca zaoszczędziłem około 30 godzin a i tak ukończyłem grę w 100% niczego nie pomijając.
A w takim np. Morrowindzie świat też jest gigantyczny ale co chwilę możemy trafić na ciekawego wartego zabicia przeciwnika, po całej mapie są rozsiane jaskinie i krypty więc "łażenie z buta" ma sens (oczywiście do czasu odkrycia wszystkich lokacji).
Ja z kolei pamiętam, że w mało której grze tak mnie męczyła eksploracja, jak właśnie w Morrowindzie. Zresztą Skyrima też to dotyczy. I była to jedna z głównych przyczyn z powodu których nigdy nie ukończyłem tych gier nawet w połowie, a ograłem w życiu większość znanych rpg-ów. W wiedźminie 3 podróż faktycznie potrafi być nużąca, ale na Płotce przemierza się mapę bardzo szybko - najgorsze było pływanie na Skellige tą żałosną łódeczką i bitwy z harpiami co 2 minuty.
Owszem pokonałeś. Immersję ze światem. Po to właśnie szybka podróż jest fabrycznie ograniczona.
Kolega polonista który piszę kolejne wypociny nie mające pokrycia w prawdzie. Zaczynają mnie już te posty na głównej od gogla irytować. Zmęczenie wielkimi światami kolega jak jest zmęczony niech nie wypowiada się za innych. Bo słabo zrobiona gra nie oznacza że gatunek jest zły. Coraz słabsze osoby pracują w tych redakcjach.
Na 99% to jest jeden z tych gości, którzy uważają że płacenie pracownikom więcej niż absolutne minimum wystarczające do przetrwania (albo nawet i nie) jest bezsensownym wydatkiem bo nie przynosi żadnych korzyści - cytując badanie (już i tak raczej średnio obiektywne w mojej opinii) dotyczące ludzi zarabiających abstrakcyjnie duże pieniądze, przeprowadzane też w czasie kiedy były to też pieniądze znacznie lepsze niż zarabiali wszyscy dokoła...
Pewnie tęż jeden z tych którzy uważają za zapi*anie 12 godzin dziennie pracownicy powinni im dziękować, bo budują swoją karierę (tak jakby to zapi*anie samo w sobie magicznie generowało sukces - wystarczy poszukać info o historii niewolnictwa np. na amerykańskim południu czy tej dotyczącej gułagów i wywózki na sybir, gdzie roboty było tyle że 12 godzin pracy to miałeś w dniu wolnym a mimo to jakoś o wielkich sukcesach się nie słyszy...)
Ps. Wiem, ciężkie tematy ~ niby lekko tylko związane z artykułem, ale mierzą mnie takie prostackie próby prania ludziom mózgów, zwłaszcza kiedy ich kierunkiem jest budowanie w (nierzadko) młodej i podatnej publiczności mentalności niewolniczej...
Także: Nie drogie dziatki, nie jest dla was/klienta lepiej kiedy druga strona transakcji ogranicza to do czego są zobowiązani w transakcji bez zaoferowania niczego w zamian -- i atakuje procesy myślowe drugiej strony żeby to przeszło...
Gracze są zmęczeni grami na 30-100 godzin i ogromnymi światami, których nie da się zwiedzić w całości, twierdzi twórca Starfielda
Gra nie musi być długa i olbrzymia to fakt, ale próba wciskania ludziom jak maja myśleć jest świetnym przykładem mechanizmów które stały za tym, że Starfield to crap... Toksyczna kultura studia usiłuje propagować.
Gra może być długa, nawet i na te 100h+, może być również rozległa (mapy), ale musi zawierać w sobie jakość (fabuła i żyjący świat) wtedy chce się w takim świecie przebywać i odgrywać, a nawet przechodzić ponownie.
Problem polega na tym, że tworzy się rozległe gry, gdzie są puste światy, a fabuła miałka i żądają jeszcze za takie coś ok. 300-350 zł. Teraz wychodzi na to, że gracze preferują krótsze i intensywne gry. Pewnie tak, ale nie w ww. cenie, bo to nieadekwatne do zawartości.
I teraz albo idą na kompromis i: tworzą dużą grę z dobrą fabułą i żyjącym światem wypełnionym aktywnościami, które nie będą się za bardzo powtarzać (wtedy cena ~300-350 zł może być usprawiedliwiona) ALBO tworzą mniejszy tytuł, gdzie nie umieszczą "piaskownicy" i wtedy cena musi być adekwatna do zawartości, czyli gra w granicach ~100-250 zł.
Niemniej tutaj jednak widać, że próbuje się przeforsować myśl: mniej zrobimy, więcej zarobimy, bo tego chcą gracze...
Jak dla mnie minusem w otwartych światach jest pustka na mapach. Zazwyczaj 80% mapy to otwarte tereny gdzie prawie nic nie ma. Reszta to jakieś niewielkie osady i czasem jakieś niewielkie miasto. Które i tak jest mocno ograniczone bo można, np. chodzić tylko głównymi drogami.
Gracze są zmęczeni grami na 30-100 godzin i ogromnymi światami, które nic nie oferują * ;)
To akurat prawda, gry Bethesdy od zawsze są świetnymi przykładami wielkich światów, których nikomu nie chce się zwiedzać. Tylko czy problem faktycznie tkwi tutaj w wielkości mapy?
duże światy to nie problem nawet sandboxy, jedyny problem to powtarzalność, bieganie za znajdźkami które nie maja nic wspulnego ze światem lub jego historia masa questów idź tu idź tam zabij bandytów, nudne lokacje niewnoszące niczego do uniwersum, i na siłe wciskana narracja bez możliwości wyboru.
są gry do których sie wraca dla mnie np to space enginners lub rimworld ale z fabularnych to black flag lub gothic sam klimat gry wciąga. jeśli gry beda tworzone dla excela to nawet krótkie tytuły będą nic niewarte. np powtarzalny i liniowy serious sam do dzis wciąga, bo game play jest super. niech stworzą dobry dopracowany produkt to wtedy sie może wypowiadać.
No sorry, jeśli ktoś wrzuca do gier tony tekstu, to szybko robi się nudno. Do czytania są książki. Gry są do grania. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy poziom czytelnictwa spada.