Po obejrzeniu gniota jakim jest Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia, obejrzałem jeszcze raz Świątynie Zagłady, i zauważalne od razu jest jak różnią się oba postacie kobiece które towarzyszą Indianie. W Świątyni Zagłady jest to typowa księżniczka która boi się złamać paznokieć czy ubrudzić spódniczkę, jest często niezaradna i dużo marudzi, irytując nie raz Indiane który musi cały czas mówić jej co ma robić, i nie raz nawet się na nią porządnie wydrzeć aby ta zrobiła co trzeba a nie marudziła że coś jest zbyt brudne lub obślizgłe i ona nie może, itp.
Natomiast w artefakcie przeznaczenia role są całkowicie odwrócone, Indiana Jones jest starym, niezaradnym dziadem który nie potrafi nic zrobić sam, większość zagadek jest rozwiązana przez jego towarzyszke, i to ona często musi ratować Indiane z tarapatów.
Które z tych wersji natomiast bardziej przypadnie do gustu kobiecie? Czy kobieta oglądająć te dwa filmy, chciałaby być tą drugą kobietą, czy tą pierwszą?
Kobiecie nie wiem. Natomiast wiem która część bardziej przypadnie do gustu zlewaczałym do granic absurdu współczesnym feministkom.
Kobiety mają to w dupie (no, jakieś 98% kobiet), filmy traktują jako rozrywkę, dogłębne analizowanie takich rzeczy uskuteczniane jest przez tych z syndromem "terminally online" (to dotyczy obu płci). To samo z resztą dotyczy innych medium (np. 95% ludzi gra sobie w takiego Vanguarda, ale te 5% jest najgłośniejsze i dostaje największego wścieku na forach), nic nowego.
Ale żeby odpowiedzieć na temat wyjaśnię że w zależności od osobowości jednej bardziej przypadnie do gustu nieporadna aktorka a drugiej zaradna archeolog - każda kobieta jest inna więc pytanie jest bezsensowne (tak samo jak głupie jest np. pytanie co bardziej będzie smakowało facetowi: hamburger czy pizza).
Księżniczka - niektóre kobiety irytuje oglądanie takiej bohaterki, a inne będą się z nią utożsamiały.
A gdy silna i nie zależna. Dla niektórych kobiet ta postać może być inspirująca, a dla innych zbyt doskonała.
W większości filmy ogląda się dla rozrywki.
Ale zależy czy dana kobieta bardziej ceni komfort i ochronę, czy samodzielność i odpowiedzialność.
Co ma płeć do tego? To, co ktoś lubi, zależy od osobistych preferencji, a nie od płci. Takie uproszczenia, jak "kobieta lubi to, a mężczyzna tamto", to tylko stereotypy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Nie.
Wiekszosci kobiet kreca silni mezczyzni i kobiety w opalach od stuleci. Wszystkie najlepiej sprzedajace sie ksiazkowe erotyki na tym sie opieraja (50 shades of grey ect). Gdzie silny mezczyzna z szesciopakiem wiezi, ulegla bezbronna kobiete lub ja wyzwala.
Raczej nie widzialem zeby to silna kobieta z szescipakiem ratowala slabego chudego faceta i zeby to sie dziewczyna to podobalo.
Jesli kobietę jarają takie kobiety, to mnie też jarają takie kobiety, które jarają takie kobiety, więc w moim wypadku 100% plusów :P Niestety, ostatni film z IJ jako jedyny mi się nie podobał, ale to nie ma związku ze sprawą :P
Króciutko: moja koleżanka twierdzi, że woli te drugie kobiety jak w nowym Indianie Jonesie.
W ostatniej części "Indiany" nie sprawdziłaby się "dama w opałach". Chodziło o pokazanie Harrisona, który odchodzi na emeryturę. Potrzebna była silna i sprytna partnerka. (Co nie zmienia faktu, że sam film okazał się średni). Zresztą Marion to też była twarda babka, która dawała Indiemu popalić. O nazistowskiej archeolożce nawet nie wspominam. Tylko Kate ze "Światyni" była słodką idiotką. Wszystko rozbija się o to, jaki typ partnerki pasował do konkretnej historii.
Może się mylę, ale w pytaniu OP wyczuwam zawoalowany zarzut o "zwokeizowanie" filmu o Indianie. ;) Owszem, filmy, w których podporządkowuje się ciekawą historię czy głębię psychologiczną ideologii, trzeba IMHO piętnować. Ale ostatni "Indiana" do tej grupy produkcji nie należy.
Z moich doświadczeń wynika również, że przeciętny kobiecy odbiorca ma wywalone na to, czy ukazana w filmie bohaterka jest typem Kate czy typem Phoebe. Liczy się historia / rozrywka.
Normalne kobiety mają gdzieś oglądanie silnych i niezależnych kobiet. Normalne kobiety chcąc być po prostu kobietami. Chcą byc adorowane , delikatne, zauważalne, i tyko czasem zadziorne i niby twarde. Nowomoda i media próbują wykreować kobiety na jakieś twarde babo chłopy. Nie mam nic do silnych i twardych babek, takie też są i też chcą po prostu być(nie do końca pogodzone ze swoim losem, ale trwają) . Ale w obecnych czasach w grach czy filmach z każdej kobity robi się twardą mendę, zapominając o kobiecości.
To interesujące, bo historia i życie codzienne pokazują, że kobiety od zawsze były różnorodne. Może więc "normalność" nie jest tu problemem, ale twoja definicja kobiecości, która wyklucza wszystko, co nie wpisuje się w romantyczno-delikatny schemat? Jeśli irytuje cię, że w grach i filmach pokazuje się twarde kobiety, to może warto zauważyć, że przez dekady dominowały inne wzorce - słodkie damy w opałach, ozdobne tła dla męskich bohaterów. Czy teraz nie jest po prostu tak, że kobiety mogą być kimkolwiek, od delikatnej księżniczki po wojowniczkę? I jeszcze jedno: jeśli bycie twardą odbiera kobiecość, to co powiedzieć o matkach wychowujących dzieci w trudnych warunkach, kobietach radzących sobie w świecie biznesu, czy tych, które walczą o swoje prawa? Czy one są mniej kobiece, bo nie pasują do obrazu delikatnej damy? Może warto spojrzeć szerzej i dostrzec, że kobiecość to nie schemat, a spektrum (podobnie jak męskość).
Ale ja nie mam problemu z silnymi kobietami, lubię takie. Niech sobie każdy będzie jaki chce. Bardzo często gram kobiecymi postaciami i są to silne babki. Mnie tylko wkurza (nie tylko mnie zresztą) ten trend ubierania wszytkiego w skórę twarde babki. Źródło? Nie ma źródła, zwykła obserwacja i rozmowa z ludźmi :)
Mnie się akurat nowy Indiana Jones podobał, pewnie nawet nie zauważyłbym tego, o czym mówisz, gdyby nie to, że faktycznie 90% kina jest dziś przesiąknięte tym wirusem.
Ale moim zdaniem wyszło ok i naturalnie - Indiana JEST już dziadkiem. W ogóle konstrukcyjnie jest to najlepsza część Indiany Jones, też mam większy sentyment do części 1-3, ale tamte filmy były tak samo dobre, jak idiotyczne, a tu fabuła nawet trzyma się kupy.
Za kobiety się nie wypowiem, bo ile kobiet, tyle opinii, ale w moim odczuciu woke w kinie to jest problem, ale nowy Indiana Jones się broni jako film, to nie jest tępy woke na siłę.
Nie oglądałam najnowszego Indiany - już Kryształowa czaszka była strasznie kiepska, więc nie miałam nadziei, że tu będzie lepiej - ale podawanie akurat laski ze Świątyni zagłady jako kontrprzykładu jest o tyle słabe, że ona była po prostu napisana tak, by być maksymalnie irytująca i by widz śmiał się za każdym razem, gdy spotyka ją coś złego. Ale nawet pozostając w kręgu filmów z Harrisonem Fordem i tamtych czasów - w oryginalnej trylogii Gwiezdnych wojen jest dobra postać kobieca.