No dzisiaj ostatni dzień roku, za niespełna 14h nowy rok. Gdzie spędzacie sylwestra? Ktos jest w jakimś fajnym miejscu na świecie? Brazylia, Argentyna, Galapagos, Karaiby, Chiny, Oceania, Islandia czy inna odległa lokacja? Pytam ponieważ zwiedzając południową wyspę NZ wpadliśmy na pomysł nocy sylwestrowej na końcu świata.
Zaczęło się 22 bm. gdy dotarliśmy z Wellington do Picton i spędziliśmy tu święta.
Trzeba zadac 1 wazne pytanie, bo to nie sa tanie rzeczy Halinka.
Oczywiście zajęliśmy hilltop apartament z najlepszym widokiem na tę osadę.
To pobliska niby atrakcja, wybrzeże Abela Tasmana, czyli plaża z żółtym piaskiem i park narodowy. Plaże w Polsce, na Karaibach czy Florydzie lub w Indonezji bardziej mi się podobają. Można chociaż popływać kajakiem.
A jak kapitan kajaka zaniemoże, to go traktorem ściągną na brzeg.
W ogóle na północy wyspy południowej jest pełno urokliwych zatoczek i miejsc gdzie można się dostać tylko transportem wodnym.
Łodzie przemieszczają się jednak błyskawicznie, zatrzymując tylko na życzenie.
Jadąc niewiele dalej na południe jest winnica, gość sprzedaje także wina do Polski.
Miło jest wypić lokalne wino gdyż na miejscu w winnicy smakuje lepiej jak w Polsce.
Obligatoryjnie należy też zjeść (gość dobiera sam mięsa do podawanych win). Zamawiasz 4 różne wina i dostajesz 4 różne talerze z przekąską. Ciężko jest naprawdę wyjechać dalej.
Nie mam co świętować, bo poprzedni rok był dla mnie gówniany, więc w sylwestra pewnie będę grać... :/
Zamiast grać weź kobietę i pojedź gdzieś - zmieni Ci się podejście.
Zapewne jesteśmy w zupełnie rożnym wieku, wiec mogę tylko powiedzieć, że wszystko co najlepsze przed Tobą!
Jadąc dalej na południe wschodnim wybrzeżem są plaże, tym razem z czarnym piaskiem (okolice Kekerengu). Bardzo podobne plaże (tyle, że w innym otoczeniu przyrodniczym) z piaskiem bazaltowym widziałem na Teneryfie.
Następnie dojeżdżając do Kaikoury jest bardzo fajna przystań i wycieczki małym statkiem. Zaliczyliśmy tutaj rejs, podczas którego towarzyszyły nam delfiny i wieloryb wielki jak okręt podwodny, ale nie mam jak wstawić filmu. Niedaleko jest tez kolonia fok siedzących na skałach.
Jadąc dalej w kierunku na Christchurch jest punkt widokowy, czyli kamień na brzegu (w zależności od przypływu) zwany Pinnacle Rock. Podobno słonie morskie tu przypływają.
I faktycznie tak może być. Pomimo, że przemieszczaliśmy się szybko japońskimi jednośladowcami
to znaki drogowe informowały o możliwych spotkaniach z mirungami.
Po dotarciu do Christchurch (to z pewnością największe miasto na tej wyspie) zamieniliśmy motory na samochód, odświeżyliśmy się nieco, odpoczęliśmy i ruszyliśmy okrężną drogą do Queenstown.
Teraz ruszamy do najbardziej wysuniętego na południe punktu widokowego południowej wyspy. Plan zakłada spędzenie tam (lub w okolicy) sylwestra. Następnie zachodnim wybrzeżem wyspy będziemy wracać do pkt. wyjścia czyli Picton (i dalej do Wellington statkiem, 5 mamy lot powrotny do Sydney).
Nadam gdy będziemy na miejscu.
Via Tenor
Gdzie spędzacie sylwestra?
Z Larą Croft w Tomb Raider 1 i wcale nie żartuję.
Lare tez byłbym zabrał na sylwestra. Tymczasem musi mi starczyć żona -)
Brawo, przepiękne zdjęcia udanego nowego roku ! Będziecie jednymi z pierwszych na GOLu którzy będą świętować :) a przede wszystkim w ciepełku :)
Nothing fancy. Okres świąteczno-noworoczny to dla mnie objazdówka po Italii. Sylwestra kończymy w Bolonii na Piazza Maggiore.
Slope Point osiągnęliśmy ok. 3pm czasu lokalnego. Niestety żonie zebrało się na inne doznania na łonie natury i imprezę rozpoczęliśmy dopiero trzy godziny temu. Najlepsze jest to, że w tym czasie przyjechała inna para (turyści z USA) z takim samym planem jak nasz wiec sylwestra spędzamy razem-) Niespełna 2h do nowego roku, a już jesteśmy wstawieni wiec więcej nie pisze. Najlepszego w nowym roku!
Trzeba zadac 1 wazne pytanie, bo to nie sa tanie rzeczy Halinka.
Ciekawa relacja.
Jakieś ciekawe zwierzęta spotkaliście po drodze?
Polecasz NZ do zwiedzania, biorąc pod uwagę odległość?
Szczęśliwego Nowego Roku życzę przy okazji.
Dzięki i z wzajemnością, najlepszego w nowym roku! Odpowiadając na Twoje pytania.
Zwierzęta.
Dużo bardzo jest ptaków, ale rozpoznaję tylko niektóre gatunki. Na pewno są (te widzieliśmy) papugi, sokoły, perkozy, kormorany, mewy, różnokolorowe wróble lub przynajmniej wielkością i kształtem do nich zbliżone, kukułki i gołębie, te ostatnie są często inaczej ubarwione jak nasze rodzime. Są też głuptaki, ale nie widzieliśmy niebieskonogich których pełno na Galapagos. W International Antarctic Centre w Christchurch są pingwiny, w naturze ich nie spotkaliśmy.
Co ciekawe ptaka kiwi - który jest symbolem NZ - widzieliśmy tylko na rysunkach na samochodzie i żółtych znakach informacyjnych rozsianych po wyspie. Podobno to nocny marek i trudno go spotkać.
Jeśli chodzi o ssaki, to na wyspie południowej lądowych, wolno-żyjących jest bardzo mało lub nie ma ich w ogóle - dzika, niedźwiedzia, zająca, lisa, sarny czy jelenia nie widzieliśmy ani jednego. W większości są tu zwierzęta hodowlane jak krowa czy owca (tych ostatnich jest bardzo dużo). Psy spotykaliśmy sporadycznie i tylko z ludźmi (acz w IAC w Christchurch są husky), kotów w ogóle (poza jednym w hotelu w Picton).
Dużo jest ssaków wodnych. Oczywiście foki, delfiny i wieloryby. W miejscowości o nazwie Kaikoura można wykupić rejs nad podwodnym kanionem Kaikoura, który ma maksymalną głębokość 2km. Jest to miejsce żerowania kaszalotów. Wycieczki odbywają się małym katamaranem przystosowanym do tego celu. Podobno mieliśmy szczęście gdyż przypłyną do nas płetwal błękitny, który jest największym zwierzęciem na ziemi (faktycznie był ogromny). Filmowaliśmy go ponad 10 minut. Na południowych krańcach wyspy (ale także w okolicach Pinnacle Rock) są znaki i tablice ostrzegające o możliwych spotkaniach ze słońcami morskimi, ale żadnego nie spotkaliśmy.
Czy warto jechać?
Z pewnością. Takiego zróżnicowania krajobrazu - na w sumie niewielkiej przestrzeni - nie zobaczysz nigdzie. Zawsze warto zobaczyć coś nowego.
Uwzględniając jednak odległość wyprawa ma sens gdy dysponujesz dużą ilością wolnego czasu. My na wyspę południową przeznaczyliśmy dwa tygodnie, ale żeby ja naprawdę dobrze zwiedzić potrzeba ze trzech. Na wyspie północnej byliśmy tylko w stolicy i myślę, że kolejne dwa tygodnie byłyby potrzebne na zwiedzenie wyspy północnej. Co prawda my lecieliśmy z i wracamy do Sydney, wiec koszt przelotu jest znikomy.
Wszystkiego najlepszego!
Szczerze nie sprawdzałem ile wydałem, wrócimy do Sydney to mogę zrobić podsumowanie. Rezerwowaliśmy tylko przeloty i apartament w Picton, reszta to improwizacja na bieżąco-)
Bardzo dziękuję, jeśli się uda. Słyszałem, że drogo. Chcę się wreszcie wybrać na antypody; trzeba będzie się wreszcie spiąć i zaoszczędzić :)
Sorry, późno odpowiadam, ale wróciliśmy w niedzielę i musiałem odespać aby w poniedziałek rano być w biurze (6 nie jest wolnym od pracy dniem w AU). No niestety koniec letnich wakacji, a powrót do szarej rzeczywistości daje się we znaki.
Następny prywatny wyjazd dopiero w kwietniu (plan zakłada wycieczkę na Borneo).
Podsumowałem koszt wyjazdu i mogę odpowiedzieć na Twoje pytanie. Total za dwie osoby na 14 dni wyszło NZD 11.7k plus przeloty Sydney - Wellington w obie strony AUD 2.2k.
Koszt ten możesz zredukować jednak znacząco.
Po pierwsze wydaliśmy dużo na apartament najlepszy w Picton (tam spędzaliśmy święta) i Christchurch (nie mieliśmy rezerwacji, a dostępne były tylko już najlepsze miejscówki). Zamiast tego możesz korzystać z moteli (dużo tańsze) i campingów (domki campingowe mają w większości zadowalający standard).
Po drugie możesz wypożyczyć tańszy samochód (za zwykłą osobówkę zapłacisz ok. NZD 1k na 14 dni - my początkowo przemieszczaliśmy się motorami, po dotarciu do Christchurch zmieniliśmy je na auto sprawdzające się dobrze w terenie). Na paliwie nie oszczędzisz, kosztuje 2x tyle co w AU.
Po trzecie - jedzenie. Nie musisz się stołować w restauracjach, pełno jest pkt. gastronomicznych (chińszczyzna, tajska kuchnia, hinduska, etc.) z jedzeniem na wynos (w mniejszych osadach łatwiej o nie niż o restaurację). Po czwarte przelot z AU do NZ możesz kupić za 2x mniej niż my kupiliśmy jeśli będziesz rezerwował na niedługo przed wylotem i leciał klasą ekonomiczną.
Ile kosztuje lot z Warszawy niestety nie wiem (lecieliśmy do Sydney z Oslo w początku listopada jak mnie zesłali na antypody, płaciła firma).
Sugeruję nie oszczędzać na atrakcjach turystycznych, poza dwoma. Gorące źródła (chyba, że lubisz siedzieć z niemieckimi fokami 70+ w basenie).
Dyskusyjny jest lot śmigłowcem na lodowiec Franz Josef (lub Franz Josef + Fox gdyż taki lot tez jest dostępny). Teoretycznie jest to przyjemne doznanie, ale z pogodą nie wygrasz gdy nastąpi jej załamanie. My dolecieliśmy na Franz Josef i ledwo pilot wylądował na lodowcu (mieliśmy tam być 10 minut i filmować panoramę) to … trzeba było wracać z powodu nadciągającej mgły. Mgła była gęsta jak mleko i przemieszczała się naprawdę błyskawicznie w nasza stronę. Nie dość, że żadnej panoramy nie było widać, to jeszcze pobyt na lodowcu trwał niespełna minutę.
Lepiej (pewniej) wchodzić pieszo. My zrobiliśmy to tego samego dnia po południu gdy poprawiła się pogoda.
Dzięki za informacje. Faktycznie brzmi dość konkretnie jeśli chodzi o ceny. Rzeczywiście, pogoda w NZ lubi być ponoć nieprzewidywalna.
Co najbardziej cię zaskoczyło podczas pobytu?
Zaskoczyły mnie najbardziej dwie rzeczy.
Temperatura wód przybrzeżnych, w morzu nikt się nie kąpie (sporadycznie spotkasz tylko surferów w piankach). Nie wiem jak jest na północy wyspy północnej (wszak bliżej do równika), ale zakładam, że nie dużo cieplej. W cieśninie Cooka (w ogóle na północnym wybrzeżu wyspy południowej) woda jest zimniejsza niż w Bałtyku na półwyspie helskim w lecie. Podróżując pieszo wybrzeżem Tasmana musisz czasem wejść do wody (chyba, że chce Ci się czekać na pełny odpływ) i po kilkunastu minutach takiego spaceru czujesz, że woda ma z 15 stopni. Do niektórych miejsc (np. rozłupanego jabłka) zdecydowanie lepiej podpłynąć kajakiem, o czym wcześniej pisałem.
Dalej na południe i na południowym krańcu wyspy południowej woda jest jeszcze zimniejsza, tu temperatura morza jest jak w fiordach norweskich -) Może trochę przesadzam, ale ma z 10 stopni max (tak mi się przynajmniej wydaje).
Drugą zaskakującą rzeczą jest sposób monitorowania ruchu turystycznego przez department of conservation (szeroko rozumiana ochrona przyrody). Ta - prawie faszystowska - komórka stale śledzi i dosłownie infiltruje prawie wszystko co się dzieje nie tylko w parkach narodowych, a jej agentów i ich sprzęt szpiegowski znajdziesz niemal wszędzie. Masz ochotę na miłosne uniesienia z żoną / dziewczyną na krańcu świata, myślicie, że jesteście sami w tym odległym zakątku … nic bardziej mylnego -) Doczepią się nawet o źle zaparkowany motor czy samochód na przydrożnym parkingu.
Kwiatków nawet nie waż się zrywać. Co najwyżej można powąchać.
ciekawe skąd pieniążki na takie wyjazdy masz. Przeciętny Polak nie może sobie pozwolic na świętowanie nowego roku na Galagos czy w Nowej zelandii, nawet Zakopane jest poza zasięgiem. Tak więc twoja sugestia jakoby takie wycieczki były czyms normalnym jest obraźliwa i prezentuje cie jak człowieka zupełnie odrealnionego. Zapewne miałeś bogatych rodziców lub bardzo dużo szczęścia w życiu i należysz do najbogatszych 0,01% Polaków, gratulacje. Natomiast nie każdy chce oglądać takie pretensjonalne fotorelacje w ten szczególny dzień. Więc nie, nie nie jestesmy na drugim końcu świata, będziemy pic taniego szampana, zajadać tanie pakluszki beskidzkie i oglądać fajerwerki z balkonu bloku z wielkiej płyty, chcesz moją fotorelacje?
Trzeba się było uczyć to może mniej jadu byś wylał. Współczuję życia, ale na jakie sobie zapracowałeś takie masz.
Pseudo trybun ludowy się odezwał. Sączysz jad zgorzkniałego człowieka, któremu nie chce się wziąć do roboty.
nawet Zakopane jest poza zasięgiem. Nie pisz gdy jesteś pijany.
Tak więc twoja sugestia Pytanie nie jest sugestią.
Natomiast nie każdy chce oglądać takie pretensjonalne fotorelacje Publikowanie zdjęć z wakacji nie jest pretensjonalne.
będziemy pic taniego szampana, zajadać tanie pakluszki beskidzkie i oglądać fajerwerki z balkonu bloku z wielkiej płyty Żałosne, współczuję. BTW co to jest „beskidzkie paluszki”?
Aope - to jest akurat bullshit, nie jesteśmy kowalami swojego losu, mamy tylko niewielki faktyczny własny wpływ
Owszem jesteśmy kowalami swojego losu w 100 proc. Tylko trzeba mieć jaja, wiedzieć czego się chce i być życiowo zaradnym. Tylko i aż tyle. I nie pisz mi że ktoś miał bogatych rodziców a inny nie, a bo ten tak a ten inaczej. Wśród moich przyjaciół są osoby, które nie miały nic, z domów dziecka, rodzin patologicznych gdzie alkohol lał się strumieniami i na nic nie było. Obecnie mają wszystko, bo chciały, bo szły w górę i nie otaczały się wiecznymi marudami i tymi od „nie da się”, śmiejących ryja do puszki z piwem. Oczywiście jak ktoś jest słaby to i dla niego jest miejsce.
Mujborze, co za wysryw i odklejka w jednym. Gościu, serio jeszcze Cię trzymie alkohol o 18:47? Może zamiast marudzić na swoje życie, to idź na odwyk i coś się zmieni. A jak to pisałeś na trzeźwo, że serio 0.0%, to nie mam dobrych informacji.
Ja spędziłem sylwestra w domu, załapałem się na domówkę w postaci rodziny i kolega do mnie wpadł, a moja kobita jest rozłożona przez wirusa u siebie w domu rodzinnym i leży w łóżku. Dobrze, ze nic nie planowaliśmy, ale.. mam pracę zmianową i robiłem do 22 (ale nie jest to slabo płatna praca, jednak chciałbym kiedyś ją zmienić). Mam teraz być zły, że mam taką pracę, a np moj kolega z podstawówki pracuje zdalnie i jest jakimś kierownikiem, bo skończył elektrotechnikę?
Możesz nie mieć 100% wpływu na swoje życie, ale na pewno masz wpływ, BARDZO DUZY. Jezeli jeszcze tego nie wiesz i nie chcesz wiedzieć, to dalej marudź, az się zestarzejesz i nie znajdziesz sie w miejscu, w ktorym bys chcial byc.
aope
Akurat z tymi 100% procentami to bym się nie rozpędzał. Jest całkiem sporo zdarzeń losowych na które kompletnie nie mamy wpływu.
Niech będzie 99.9 proc. Mnie generalnie bawią te komentarze typu "skąd ma kase" etc. a później często te same osoby cieszą mordę w wątkach np. o chlaniu, ew. narzekają na swój biedny los, podając milion powodów dlaczego komuś innemu było łatwiej i dlaczego on sam przez to nic nie zrobił i nic nie ma. Imposybilizm w czystej formie. Tfu, jak najdalej od takich ludzi.
Jeszcze na koniec cie uświadomię, ktoś musi na ciebie pracować, twoje bogactwo powstawło na garbie reszty populacji i nie możliwe jest aby kazdy mógł sobie pozwalać na egzotyczne wycieczki bo nie miałby kto dla ciebie pracować. Takie podstawy ekonomii nie powinny byc obce dla tak intelektualnego człowieka jak ty, prawda? Tak więc skonćz z tymi banałami, bo się nie dobrze robi.
szukasz akceptacji, czy poklasu i wywyższenia? Gość z rankingiem 2 i półrocznym kontem, spamuje zdjęciami z rajskiej wycieczki na forum o grach, czy to według ciebie jest normalne? to tak jakbyś wyszedł na środek ruchliwej ulicy i krzyczał "zaraz lece do Nowej Zelandaii się poopalać, biedaki". Jak ci jest tam tak dobrze to nie marnuj czasu na tak dla ciebie obce forum, tylko ciesz się życiem.
BTW co to jest „beskidzkie paluszki”?
Nie dziwię się, że twoje królewskie podniebienie nie zna takich biedackich smaków.
człowiek który nie osiągnał sukcesu = debil bez szkoły który non stop chleje.
Nic takiego nie napisałem :] I o jakim sukcesie piszesz? NZ nie jest tania, ale jednocześnie dostępna dla klasy średniej. Napisałeś "nawet Zakopane jest poza zasięgiem" no panie drogi, to nawet ręce opadają bo jeśli jesteś w takiej sytuacji to raczej sygnał, że coś jest z Twoim życiem zdecydowanie nie tak i może czas ruszyć dupę i coś poprawić, zamiast narzekać i tworzyć wysrywy o "odklejeniu". Dla mnie to Ty jesteś odklejony, typowy przedstawiciel imposibilizmu.
I jeszcze Cię uświadomię - sukces osiągasz ciężką pracą i trudnymi decyzjami, każdy sukces jest czymś okupiony i zawsze musisz coś poświęcić. A Ty pitolisz farmazony jak to Zakopane jest poza zasięgiem i skąd ktoś ma kasę na NZ, bo Ty nie masz. Weź się ogarnij człowieku. Tak czy inaczej powodzenia.
Co ciekawe, kilka godzin później po drzemce okazało się, że to jest kilka kilometrów dalej niż miejsce, w którym go zaczęliśmy, a krajobraz zupełnie inny - Waipapa Point Lighthouse się okazało po przejściu przez wydmy -)
Trochę za dużo wypiliśmy-) No nic, wróciliśmy po auta szmat drogi i ruszyliśmy dalej (teraz podróżujemy na zachód z tymi Amerykanami, których poznaliśmy w Slope Point (Dave i Sally). Znowu zwiedzamy skały i czytamy ostrzeżenia o lwach morskich -)
Okazało się, że w nocy jeździliśmy rowerami, które mieli ze sobą Amerykanie - nic z tego nie pamiętam, a co ciekawe mieli tylko dwa, a nas w sumie było czworo -) dowiedziałem się o tym po przyjeździe do podupadającego pensjonatu z leżakami ze zbutwiałym już drewnem -) No nic, teraz już jest 2 stycznia rano wiec ruszamy w dalszą drogę.
Wczoraj natura takie coś sprezentowała. Dobrze, bo akurat rodzina w odwiedzinach jest, to mogli się pojarac.
Zorze tak widać gołym okiem czy jest to jakoś doświetlone przez aparat?
Śliczna. Motyw szwedzki - co prawda nie tak spektakularny - zanotowaliśmy w Christchurch w IAC. Mają tam Hagglundy, którymi można się przejechać.
Ładnie. Widzę że udany wyjazd. A jaki koszt calkowity takich wakacji jeśli to nie tajemnica?
Post 26.3 i kolejne 26.x masz odpowiedz. Ktoś inny tez pytał o to samo.
Czyli ok. 32 tysiące złotych, w sumie akceptowalnie. Szkoda tylko że koszt przelotu z Polski jest tak duży - jak sprawdzilem to suma najmniej 20 tysi za dwie osoby w dwie strony.