Strzelanka, którą pamiętamy za wyrwy w ścianach. Red Faction próbowało zrobić rewolucję, ale nie do końca się to udało
Zacząłem od guerilla, potem armageddon, a na końcu jedynka. Wszystkie były świetne. Dowodzi to tego, że w grach wciąż jest pole do rozwoju i innowacji.
Ale nie, lepiej robić setny raz tego samego asasyna, dragon age czy call of gluty, a jedyną innowacją są rosnące zajmowane miejsce na dysku i wzrost wymagań przy jednoczesnym zatrzymaniu postępu graficznego przez ostatnie 10 lat.
Nie pamiętam już dokładnie i nie chcę mi się sprawdzać ale RF zaczął "trend" robienia dziur w ścianach ale do perfekcji na tamten czas doprowadził to tytuł "Devastation" z EMinemem (hie hie) jako głównym bohaterem ;)
Zacząłem od guerilla, potem armageddon, a na końcu jedynka. Wszystkie były świetne. Dowodzi to tego, że w grach wciąż jest pole do rozwoju i innowacji.
Ale nie, lepiej robić setny raz tego samego asasyna, dragon age czy call of gluty, a jedyną innowacją są rosnące zajmowane miejsce na dysku i wzrost wymagań przy jednoczesnym zatrzymaniu postępu graficznego przez ostatnie 10 lat.
dokładnie. Gracze chcą tylko grafiki, jeszcze ładniejszej i ładniejszej i ciągle coraz to ładniejszej grafiki i tylko tego chcą. To co się dziwić jak nie ma postępu w innych obszarach gry? Ludzie narzekają na AI w grach, bo skupili się najbardziej na grafice.
A już dawno temu wychodziły takie innowacyjne gry jak seria red faction, crysis gdzie sporo rzeczy dało się rozwalać, nawet niektóre budowle dało się wysadzać itd. A niestety obecnie cienko na tym polu, podobnie z AI. Chociaż to teraz gaming niby jest dużo bardziej zaawansowany, a jednak nieraz jest degresja na wielu płaszczyznach. A wydawałoby się, że byłoby na odwrót, a niestety tylko grafika jest lepsza.
Ludzie głosują portfelem. Jeżeli te gry wciąż wychodzą, dla wydawcy oznacza to, że ludzie w taki shit po prostru grają. Jakby nie grali to wydawca odczułby to jako pierwszy.
Assassyny się sprzedają. Armageddon (niestety) był tak kosmiczną klapą (jakieś 400 tys egzemplarzy w Stanach), że THQ staciło na tym tytule (wg Forbesa) jakieś 30-40 milionów dolarów. To był zresztą jeden z gwoździ do zaorania THQ.
Przemyśl więc co piszesz. Bo niestety Armageddona mało kto kupił.
Pograłbym sobie w to po lanie. Dobrze się strzelało i wyburzało ściany :)
Jeden z najcieplej przeze mnie wspominanych fpsów.
Szkoda, że seria jest chyba obecnie martwa. Chętnie zobaczyłbym jakiś rimejk.
Pamietam jakby to bylo wczoraj. To rozwalanie scian robilo wtedy wrazanie.
Jedynka to była i jest świetna gra, co jakiś czas do niej wracam. Niestety dwójka cofnęła się w rozwoju mimo że nawet ją lubię, ale gdy zestawi się ją z pierwszą częścią to człowiek zaczyna myśleć co poszło nie tak.
Raz zaliczyłem jedynkę, gdy Play dał pełniaka (nr 10/2003)... czyli jedenaście lat temu.
Jestem stary.
Mówię sobie "a może poświęcę z tydzień i zaliczę wszystkie części?".
Patrzę na Steamie - całą serię mam w kupce wstydu do ogrania.
No cóż...
Fajna strzelanka, ale gdyby nie element rozwalenia otoczenia, to pewnie mało kto by ją znał.
Do tego trzeba dodać fantastyczny soundtrack, jeden z najlepszych w całej historii gier. Red Faction pod tym względem to ścisły światowy top.
RF zaczął "trend" robienia dziur w ścianach ale do perfekcji na tamten czas doprowadził to tytuł "Devastation" z EMinemem
Devastation to zwykły i mało znany sc-fi FPS przypominający klimatem Half-Life 2(bez obcych)o ruchu oporu w bliskiej przyszłości, głowny atut to tona arsenału i dobra muzyka w tle. Z destrukcją otoczenia nie miała gra nic wspólnego.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio myślałem nad powtórką całej serii Red Faction.Jedynkę uwielbiałem ale dwójka już była bardzo słaba. Kolejnych nie ruszałem, poza chwilą z Guerilla, które odrzuciło mnie tandetną scenką na początku gry. Niby najlepsza część i topowa gra z totalną destrukcją otoczenia.
Jeśli chodzi o ruch oporu i planetę Mars to jest gra nieco wzorująca się na serii Red Faction . Jest to Chaser, choć otoczenia za bardzo się nie poniszczy tam to gra długa, trudna i z korpo vs rebel bełkotem. Ostatnio ograłem ją ponownie po latach. Gra z typu hate-love trochę.
Mam wrażenie, że mylisz tytuły. Devastation nie był tytułem wybitnym, właściwie jego znakiem rozpoznawczym było demolowanie otoczenia - stąd zapewne tytuł i mechanikę to doprowadzono do perfekcji. I to porównanie do HL2 - kurczę, nie obrażaj HL2 ;D No nie przekręcaj faktów proszę Cię...
Cytat z opisu gry z jej strony tutaj: "Dużą zaletą gry jest bardzo nowoczesny silnik graficzny firmy Epic (Unreala) oraz całkowicie interaktywne otocznie, gdzie wszystko może zostać uszkodzone i zniszczone, a nawet wykorzystane w walce, np. rozbita butelka".
I to porównanie do HL2 - kurczę, nie obrażaj HL2 ;D No nie przekręcaj faktów proszę Cię...
Nadinterpretacja spowodowana ogromną miłością wobec omawianego 'mesjasza gejmingu'. Klimat i wygląd miasta, fabuła walki z władzą, grafika, itp pod katem cech FPSowych są podobne. Oczywiście, bez całej otoczki niewiadomej, obcych itd o czym już wspomniałem. Dla mnie Devastation przypomina HL2 i już, choć w ograniczonej formie jak to opisałem.
"Dużą zaletą gry jest bardzo nowoczesny silnik graficzny firmy Epic (Unreala) oraz całkowicie interaktywne otocznie, gdzie wszystko może zostać uszkodzone i zniszczone, a nawet wykorzystane w walce, np. rozbita butelka"
Bzdura w opisie gry i tyle. Lub raczej promowanie silnika Unreal pod tym katem. Oskryptowane scenki z destrukcją miejsc i kilka przedmiotów do zniszczenia. Popularyzowane rzeczy w latach 2000-2010 , które z czasem stały się standardem lub poznikały z lenistwa programistów.
W grze istniała pomniejsza interakcja a nie całkowita destrukcja otoczenia jak to seria Red Faction ma w zwyczaju. Pod tym kątem to gra się cofa, bo nie ma możliwości by zrobić dziurę w scianie tworząc alternatywną drogę przejścia misji.
właściwie jego znakiem rozpoznawczym było demolowanie otoczenia - stąd zapewne tytuł i mechanikę to doprowadzono do perfekcji
To tylko potwierdza, że nie wiesz o czym mówisz, bo taką grą jest właśnie Red Faction Guerilla a nie zwykły FPS jak Devastation. Pozwolę ci jednak zostać w bańce przekłamanej nostalgii :)
Red Faction super kampania....ale jeszcze lepsze multi. Niezliczone ilości h, które spędziłem świetnie się bawiąc. Będąc w kilku kluczowych jak na tamte czasy klanach.
Anegdotka dot. niszczenia ścian. Było parę map w multiplayerze, gdzie dało się je sprytnie rozwalać, niszczyć robić dziury w podłodze, gdzie przeciwnicy się dosłownie klinowali. Zawsze sprawiało mi to mnóstwo frajdy i z uporem maniaka je niszczyłem okopując się w swojej bazie z losowymi teammates. Niestety przez swoje zamiłowanie do niszczenia ów ścian, podłóg, parę razy zostałem zbanowany na danym serwerze i nie miałem później do nich dostępu, dopóki ktoś wysoko postawiony z klanu w moim imieniu nie załatwiał zdjęcia bana, pod warunkiem, że nie będę już więcej uprzykrzał graczom rozgrywki, gdyż grozili permem [admini] ;) Z tego co pamiętam dało się też ustawić by na danej mapie nie można było przeprowadzać destrukcji, wyłączyć OP broń HMG. Regularne pojedynki klanowe coś kapitalnego.
Z mniej przyjemnych rzeczy jakie zapamiętałem, kiedy z gry uchodziło życie, mianowicie gra zaliczała coraz większy odpływ aktywnych graczy, a masa serverów została wyłączana to na tych nielicznych, które w tamtym czasie działały pojawiało się masa cheaterów od latania, po przenikania przez ściany i zabijanie od jednego strzału uprzykrzała na tyle rozgrywkę, że jeśli nie było admina to większość rozgrywek nie miała sensu.
Tak czy inaczej, RED FACTION FTW!! W czasie kiedy się pojawił to uwielbiałem ten tytuł zaraz po Quake 2 i Unreal Tournament. [multi]
Bardzo miło wspominam tego staroszkolnego FPSa i chciałbym zobaczyć jego remake czy też reboot razem z Quake 2.
Piękny silnik GeoMod. Wpisywałem kod na nieograniczoną amunicję po to, aby minami albo wyrzutnią rakiet rozwalać wszystko co się dało i drążyć tunele z ciekawości jak daleko sięgnę.