Ubisoft pozwany za wprowadzanie klientów w błąd. Powodowie przedstawili dowody i żądania
To jak z tym pozwem za gorącą kawę, nikt biednej kobiecie nie powiedzial, ze jest goraca. Skad ona mogla wiedziec, ze kawa jest gorąca! SKONT
A to jest ciekawa historia a jednocześnie bardzo popularny mit. Sam też często używałem tego argumentu ale podzieliłem się nim kiedyś ze znajomym ze stanów i opowiedział mi jak było naprawdę. Najpierw wyjaśnił mi, że McD wydało grube miliony dolarów na ogólnoświatową kampanię mająca na celu oczernienie tej kobiety dokładnie tak jak to opisałeś (czyli przekaz "typowa amerykanka, oparzyła się gorącą kawą i chce milionów odszkodowania, McD nic tu nie zawiniło").
Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej interesująca - zakładam, że kiedyś poznałeś termin "ciecz przechłodzona", w wielkim skrócie można uzyskać gwałtownie schłodzoną ciecz, która będzie miała temperaturę poniżej 0 stopni a mimo to nie zamarznie, w tym zwykłą wodę. Dopiero kiedy przykładowo uderzysz lekko naczynie z taką cieczą, nagle dojdzie do jej zamrożenia. I uwaga - taki sam efekt da się uzyskać w drugą stronę, mianowicie możesz gwałtownie podgrzać wodę tak by miała GRUBO ponad 100 stopni i nie wrzała. Właściwie to będzie przypominać zimną wodę na pierwszy rzut oka, dopóki nią nie potrząśniesz - wtedy dosłownie wybuchnie Ci w rękach.
Historia o której piszesz właśnie tak wyglądała. Automaty do grzania kawy w McD (oczywiście szybko wymienione albo przekonfigurowane po tym zdarzeniu) podgrzewały kawę do GRUBO ponad 100 stopni, i o ile zazwyczaj ciecz po przelaniu do kubka gwałtownie wytracała taką temperaturę w obłokach pary, to jak to bywa z fizyką - czasem zrobi nam psikusa i w efekcie do kubeczka tej pani trafiła "ciecz przegrzana". Wszystko było fajnie, dopóki nie wsypała do niej cukru. Kubek trzymała między nogami a eksplozja która nastąpiła spowodowała stopienie/poważne oparzenie wszystkich tkanek od pasa w dół aż do kości a kobieta została kaleką. Jak dla mnie to dosyć dobry powód do dostania wielomilionowego odszkodowania, a niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy kawy nie trzymał między nogami.
Pozdrawiam i życzę więcej pokory w świecie wszechobecnej korporacyjnej manipulacji (jak widać, wysoko skutecznej).
To musi być jakiś syndrom ofiary, że konsument broni korporacji, która wciska mu licencje zamiast stałego dostępu offline.
zasugerowano im, iż kupują grę, podczas gdy w rzeczywistości jedynie wynajmowali ograniczoną licencję na dostęp do niej
To jak z tym pozwem za gorącą kawę, nikt biednej kobiecie nie powiedzial, ze jest goraca. Skad ona mogla wiedziec, ze kawa jest gorąca! SKONT
Moim zdaniem Ubi i tak jest bardzo miłe w całej tej sytuacji. Ja na ich miejscu podałbym do sądu każdego delikwenta, który majstrował przy kodzie, by móc grać offline. Tych wszystkich, którzy próbowali stawiać pirackie serwery, bo uważają, że mogą, bo kupili grę. Bo nie rozumieją, że mają prawo do korzystania z licencji na określonych zasadach. Nieznajomość prawa nie chroni przed konsekwencjami. Z mojej strony sprawa jest bardzo prosta. Chcecie grać w The Crew offline albo postawić serwery? Są was tysiące. Zróbcie zrzutkę po 1000 dolców od łebka. Zaproponujcie, że kupicie prawa do gry i własności intelektualnej a wtedy róbcie co chcecie. Myślę, że Ubi za te kilkadziesiąt baniek chętnie wam sprzeda te prawa i nie będziecie musieli kraść.
Jeżeli jest jakiś program, który np. umożliwia granie w daną grę przez internet, a nie narusza kodu gry czy jakiegoś innego elementu to zdaje się osoba, która zainstaluje taki program nie łamie żadnej licencji. Na tej zasadzie działa, np. też program o nazwie MTA do GTA SA. Masz kupioną grę. Potem pobierasz sobie owy program. Instalujesz i grasz, a sam silnik gry w żaden sposób nie zostaje zmodyfikowany.
Ale co oni kradną? Na piracie grają?
I firmy nie robią tego za frajer. Ludzie im za to płacą. Tutaj szacunek nie ma nic do rzeczy. Gracz jest klientem, nabywa produkt i z niego korzysta. Jak chce jeb...ego skittelsa zjeść to nie będę fabryki kupował.
Emulator serwera nie jest nielegalny, ale nie może opierać się o kradzione pliki. Dawno temu byla sprawa sądowa o eAthena do Ragnarok Online.
No a ten Ragnarok online to faktyczne ma jednego właściciela. Nikt chyba nie posiada finalnie tej marki na własność i chu* wie o co tam chodzi. Sami się zabili. Ich problem. Tak samo tu sami sobie gwoździe wbijają do trumny. Kał Wars, teraz to a niebawem Asrakakał Creed kałos. Dla mnie ubikacja zdechła jakieś ~10 no może 15lat temu. Po pierwszej cofce z kanalizy. Teraz życzę tylko miłego opadania na dno kału którego sami natworzyli.
Na ludzi takich jak asasynek w korpo mowi sie "pozyteczny idiota".
Strzelam ze 06 to rok urodzenia, bo dorosly czlowiek nie moglby takich glupot pisac.
A w historii dwa posty wczesniej buczenie ze religia tlamsi jego wolnosc. ;)
No to sobie zaloz swoja kolego, skoro cie tlamsi! Nic trudnego i zgodne z licencja.
Strzelam ze 06 to rok urodzenia, bo dorosly czlowiek nie moglby takich glupot pisac.
Spojrz w kalendarz, dziadek, albo wróć do szkoly jak z matma ciezko.
Kupiles kiedys bilet miesieczny na autobus? Tez potem jęczysz, ze po miesiącu zabrali ci dostęp? Czy jednak jestes swiadomy, ze nie kupiles dożywotniej uslugi?
Odnośnie kościoła pisałem, że to jest instytucja, która dzięki szeroko pojętym wpływom kręci biznes lepszy niż McDonalds czy Microsoft. Zgadnij kto jest największym posiadaczem ziemskim na świecie. Nie Ray Croc, nie Bill Gates choć ładują (a trafniej ładowali) w ziemię miliardy. Już nie mówiąc o regularnie odprowadzanej dziesięcinie, od której podatków się nie płaci. Poszperaj a się zdziwisz.
Założenie własnego kościoła to też jakiś pomysł. Wielu tak robi, żeby dymać państwo na podatki. Ale ja nie mam ochoty być złodziejem. Nawet takim "uczciwym".
Tych wszystkich, którzy próbowali stawiać pirackie serwery, bo uważają, że mogą, bo kupili grę. Bo nie rozumieją, że mają prawo do korzystania z licencji na określonych zasadach.
Zacznijmy od tego, że jakiekolwiek umowy licencyjne, nie stanowią nadrzędnego prawa i nie są ważniejsze od głównego prawa obowiązującego w danym kraju.
Ubisoft może równie dobrze zabronić robienia kopii zapasowej, ale to i tak nie będzie tutaj obowiązywać i nie będzie to ważne.
EULA to tylko umowa cywilno-prawna, która jest pod takim prawem jak ustawa o ochronie praw autorskich i pokrewnych oraz przepisy o ochronie konsumentów.
Nie wiem, w jaki sposób ci kolesie załatwili tą sprawę z tą grą, ale jeśli nie złamali przy tym ogólnego, nadrzędnego prawa obowiązującego w danym kraju, to Ubisoft może co prawda wytoczyć im sprawę z powództwa cywilnego, ale ich szanse na wygranie tej sprawy jednak nie są oczywiste.
Ale jeżeli EULA Ubisoftu jest sprzeczna z ustawą o ochronie konsumentów, to raczej nie mieliby po co pozywać swoich użytkowników/klientów.
Inną sprawą jest to, że osobiście uważam, że ci chłopacy jak i wielu innych użytkowników popełnili i popełniają błąd, kupując jakiekolwiek oprogramowanie z DRMem.
Poza tym nikt nic nikomu nie ukradł - ci użytkownicy kupili tą grę, zapłacili za czyjąś pracę, więc pora wreszcie skończyć z tym bełkotem o "kradzieży" i "braku szacunku do czyjejś pracy"!
Jedno jest raczej pewne że Ubisfot na dzień dzisiejszy nie będzie chciał ścigać tych co robią takie programy i stawiają serwery umożliwiając granie w tą grę przez neta. Mają dość problemów i jakby próbowali to jeszcze bardziej po tyłku by oberwali.
To musi być jakiś syndrom ofiary, że konsument broni korporacji, która wciska mu licencje zamiast stałego dostępu offline.
To jak z tym pozwem za gorącą kawę, nikt biednej kobiecie nie powiedzial, ze jest goraca. Skad ona mogla wiedziec, ze kawa jest gorąca! SKONT
A to jest ciekawa historia a jednocześnie bardzo popularny mit. Sam też często używałem tego argumentu ale podzieliłem się nim kiedyś ze znajomym ze stanów i opowiedział mi jak było naprawdę. Najpierw wyjaśnił mi, że McD wydało grube miliony dolarów na ogólnoświatową kampanię mająca na celu oczernienie tej kobiety dokładnie tak jak to opisałeś (czyli przekaz "typowa amerykanka, oparzyła się gorącą kawą i chce milionów odszkodowania, McD nic tu nie zawiniło").
Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej interesująca - zakładam, że kiedyś poznałeś termin "ciecz przechłodzona", w wielkim skrócie można uzyskać gwałtownie schłodzoną ciecz, która będzie miała temperaturę poniżej 0 stopni a mimo to nie zamarznie, w tym zwykłą wodę. Dopiero kiedy przykładowo uderzysz lekko naczynie z taką cieczą, nagle dojdzie do jej zamrożenia. I uwaga - taki sam efekt da się uzyskać w drugą stronę, mianowicie możesz gwałtownie podgrzać wodę tak by miała GRUBO ponad 100 stopni i nie wrzała. Właściwie to będzie przypominać zimną wodę na pierwszy rzut oka, dopóki nią nie potrząśniesz - wtedy dosłownie wybuchnie Ci w rękach.
Historia o której piszesz właśnie tak wyglądała. Automaty do grzania kawy w McD (oczywiście szybko wymienione albo przekonfigurowane po tym zdarzeniu) podgrzewały kawę do GRUBO ponad 100 stopni, i o ile zazwyczaj ciecz po przelaniu do kubka gwałtownie wytracała taką temperaturę w obłokach pary, to jak to bywa z fizyką - czasem zrobi nam psikusa i w efekcie do kubeczka tej pani trafiła "ciecz przegrzana". Wszystko było fajnie, dopóki nie wsypała do niej cukru. Kubek trzymała między nogami a eksplozja która nastąpiła spowodowała stopienie/poważne oparzenie wszystkich tkanek od pasa w dół aż do kości a kobieta została kaleką. Jak dla mnie to dosyć dobry powód do dostania wielomilionowego odszkodowania, a niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy kawy nie trzymał między nogami.
Pozdrawiam i życzę więcej pokory w świecie wszechobecnej korporacyjnej manipulacji (jak widać, wysoko skutecznej).
Via Tenor
a niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy kawy nie trzymał między nogami.
A masz!
Wierze ci na slowo, natomiast, ze nie zmienia to ani troche meritum. Ale tak jak mowisz, porównanie jak najbardziej nietrafione.
Wracajac do tematu gry, tutaj od poczatku bylo wiadomo, ze gra jest online-only. Tak samo jak World of Warcraft, League of Legends, Overwatch, World of Tanks i wiele wiecej. Spodziewanie sie, ze po "zakonczeniu zycia" takich gier, będą dalej one dostępne jest zwyczajnie smieszne.
Tu oczywiście pełna zgoda.
"Wracajac do tematu gry, tutaj od poczatku bylo wiadomo, ze gra jest online-only. Tak samo jak World of Warcraft, League of Legends, Overwatch, World of Tanks i wiele wiecej."
Akurat w LoLa grałem i jednak ta gra jest naturalnie MMO czyli może działać wyłącznie online, więc nawet nie jestem za bardzo w stanie sobie wyobrazić możliwość grania w nią offline - chyba że z botami, ale te boty działają bądź co bądź w dość ograniczonym stopniu a ich AI nie obejmuje absolutnie wszystkich postaci, które tam są do wyboru - przynajmniej z tego co pamiętam....
zasugerowano im, iż kupują grę, podczas gdy w rzeczywistości jedynie wynajmowali ograniczoną licencję na dostęp do niej
To jak z tym pozwem za gorącą kawę, nikt biednej kobiecie nie powiedzial, ze jest goraca. Skad ona mogla wiedziec, ze kawa jest gorąca! SKONT
Żeby ta twoja pożal się boże "analogia" była poprawna, to ta wrząca kawa musiała by być sprzedawana jako mrożona bo sprzedaż gorącej kawy im nie szła w trakcie upałów z tej racji ludzie całkiem rozsądnie nie chcieli takiej kupować, a wrzątek im właśnie "sprzedawano" bo mrożona była tylko z nazwy, a większość klientów dowiadywała się o tym dopiero jak sobie poparzyła gęby -- i to jest właściwa analogia, bo żeby maksymalizować zyski robiono ludzi w bambuko więc łaskawie nie pier*l...
Ps. I zanim zaczniesz coś pierniczyć o starych klasycznych licencjach na oprogramowanie:
Mam/posiadam "kupione" (licencjonowane) stare gry i mogę w nie grać, mam też pełno nowych w które grać już nie mogę, EWIDENTNIE doszło do zmiany w transakcji/warunkach -- to że nie widzisz, albo udajesz że nie widzisz miedzy nimi różnicy to tylko twoje własne intelektualne spi*e które nikogo nie obchodzi więc nam go daruj....
Sprawa jest prosta. Czytasz licencję. Jeśli warunki ci odpowiadają to kupujesz, płacisz, korzystasz. Jeśli nie, to nie. Jeśli nie przeczytałeś to nic cię nie zwalnia z nieznajomości umowy, którą zatwierdziłeś. Możesz oczywiście płakać, że myślałeś, że kupujesz grę i będzie twoja już na zawsze tak jak te płaczki od The Crew. Ktoś kto nie umie czytać ze zrozumieniem, nie powinien nic kupować, bo później tylko płacz i zgrzytanie zębami, że czegoś nie doczytał.
Jakby każdy czytał wszystkie warunki ze zrozumieniem i brał je na poważnie, to prawie nikt by świadomie nie kupował gier i oprogramowania(licencji na nie - jak kto woli).
Choć może wtedy to wyszłoby na dobre wszystkim użytkownikom jak i rynkowi gier i oprogramowania, bo wtedy korporacje i wydawcy może zaczęliby bardziej szanować klientów/konsumentów, a nie ich dymać.
Umowa licencyjna na przykład i zwłaszcza gier to nie jest umowa jak każda inna.
To jest słabo regulowany dupochron i zabezpieczenie praw autorski, w powszechnej świadomości i w założeniu. Z tej racji podmioty z nich korzystające nie muszą się babrać z cała masą ograniczeń i wymogów.
Jest problem wieku osób je podpisujących.
Jest problem bezprawnych ustaleń w nich zawartych.
Jest problem tego, że zakupu dokonujesz w ciemno nie znając umowy.
Dodatkowo jest coś takiego jak zasady społeczne - ograniczenie umowy w tym jak bardzo niekorzystne mogą być dla jednej ze stron.
Zresztą dlaczego licencje z gier maja dostać specjalne traktowanie a umowy ustne zawierane na co dzień przy okazji większości konwersacji nie są jak takowe traktowane?
Dodatkowo do interpretacji niestandardowych umów trzeba prawnika lub prawniczego wykształcenia - dostarczasz takiego? a jeśli nie to nie jest przekręt.
A ostatnio ktoś sobie stwierdził, że na podstawie triala z tv może cie ubić jak psa, jak to się ma do prawa czy telewizji i co z odpowiedzialnością podmiotów oferujących takie umowy...?
Twoje poglądy są tak krety*e i zdegenerowane, że odpowiadając straciłbym cały dzień wymieniając bzdury w jej samych założeniach "i to, i to, i to, i to, i to, i to..." -- co znaczy że statystycznie na pewno się przynajmniej z kilkoma zetknąłeś I MIAŁEŚ JE W DU*E a cała ta "dyskusja" to tylko marnowanie wszystkim czasu przez efektywnie deb* który chce się czuć mądrzejszy niż jest w rzeczywistości...
1.1 UBISOFT (or its licensors) grants You a non-exclusive, non-
transferable, non-sublicensed, non-commercial and personal license to install and/or use the Product (in whole or in part) and any Product (the “License”), for such time until either You or UBISOFT terminates this EULA. You must in no event use, nor allow others to use,the Product or this License for commercial purposes without obtaining a licence to do so from UBISOFT. Updates, upgrades, patches and modifications may be ecessary inorder to be able to continue to use the Product on certain hardware. THIS PRODUCT IS LICENSED TO YOU, NOT SOLD.
Ubisoftowa EULA - jeśli ktoś nie wiedział co klika niech teraz nie płacze. Z treści jednoznacznie wynika, że jest to czasowa licencja, która trwa do momentu, kiedy jedna ze stron postanowi ją zakończyć. W tym wypadku zrobił to Ubisoft.
Assaciołek06
A co pisało na przycisku w sklepie? Bo z tego co pamiętam na przycisku było napisane "Kup" a obok jednorazowa (nie subskrypcja) cena...
Teraz powiedz nam drogi pseudo-prawniczku: jeśli strona A sformułuje umowę zawierająca sprzeczności a strona B ją podpisze - na czyją korzyść rozstrzygane są nieścisłości?
A zanim spróbujesz się wykręcić stwierdzając, że kupno będące wynajmem nie było nieścisłością - sugeruje sprawdzić definicje oszustwa.
Jeśli sprzedaż komuś kawę a on zapłaci kartą a w rezultacie z konta zniknie mu kilka tysi, to jest to albo pomyłka albo kradzież/oszustwo bo trzeciej opcji nie ma i się nie pojawi, nie ważne jak intensywnie wszelakie złodziejstwo (twojego pokroju) będzie ją sobie wizualizowało...
Klikasz kup. Kupujesz licencję, bo przecież nie grę. Nie masz praw autorskich do gry po zakupie. Masz licencję na użytkowanie gry wg określonych zasad. Czego nie rozumiesz?
"Klikasz kup. Kupujesz licencję, bo przecież nie grę. "
Otóż właśnie nie: W przypadku jakichkolwiek gier, które nie są DRM-Free, nawet nie kupujesz tej licencji, tylko ją wypożyczasz na czas określony bądź nieokreślony.
Tak właśnie korporacje zaczynają dymać swoich klientów.
Nie od wczoraj takie serwisy jak Steam, Epic czy te od Ubisoftu nazywa się "wypożyczalniami" a nie "sklepami".
Praw autorskich nie kupujesz, ale skoro kupujesz prawa użytkowania to prawidłowo nikt nie powinien mieć prawa na ich wycofanie komuś, z jakiejkolwiek sytuacji nie wynikającej z winy użytkownika! To jest po prostu chore!
Zaprzestanie wsparcia to już inna sprawa.
Jak kupujesz książkę, to też nie kupujesz praw autorskich do niej. Ale możesz jej używać do woli - oczywiście w granicach ustawy o prawach autorskich, nie możesz jej kopiować/kserować i rozpowszechniać, ani czerpać z tego korzyści majątkowej.
Ale nadal możesz ją bezterminowo posiadać, czytać do woli, nawet możesz ją zabierać ze sobą gdziekolwiek np. na wycieczkę. I nikt nie może nagle wejść do domu i jej zniszczyć, bądź kazać ci ją spalić.
I tak powinno być w przypadku oprogramowania i gier.
Tak więc
Pora przestać najeżdżać na użytkowników/klientów i przestać bronić nieuczciwych korporacji, którzy próbują robić ludzi w bambuko.
Pora przestać najeżdżać na użytkowników/klientów
Ależ przeciwnie. Właśnie należy najeżać na użytkowników żeby zaczęli w końcu czytać to co akceptują. Przecież tych zapisów w EULA nie wynalazł Ubisoft tylko one są w obiegu od dekad i nikt z tym nic nie robił.
i przestać bronić nieuczciwych korporacji, którzy próbują robić ludzi w bambuko.
No właśnie tu należy wymóc na korpo zmianę tych umów tak aby była przyjazna dla użytkownika a nie dla korpo. A żeby się tak stało to patrz początek mojej wypowiedzi. TOS, EULA, polityka prywatności to samo zło. Ale jak ktoś to zaakceptował bez czytania a potem wylewa żale w Internecie to wygląda to co najmniej śmiesznie...
Głosować portfelem i tyle. Tylko to jest w tym przypadku nierealne. Znowu patrz początek mojej wypowiedzi. To już jest jakieś błędne koło.
Tutaj masz świętą rację!
Ja jednak regulamin i umowę serwisu, z którego korzystam przeczytałem. Bynajmniej nie jest to Steam czy Epic.
>> Pora przestać najeżdżać na użytkowników/klientów
> Ależ przeciwnie. Właśnie należy najeżać na użytkowników żeby zaczęli w końcu czytać to co akceptują.
Mylisz się. Problemem jest postępująca patologizacja zasad interakcji społecznych przemycana w tego typu umowach -- wprowadzana przez prawników dla prawników, powodująca coraz większy rozrost coraz bardziej pasożytniczego środowiska i zmieniająca coś co było w założeniu mniej lub bardziej sprawiedliwym systemem zasad/prawnym w bójki na pieniądze efektywnie, real life pay-2-win...
https://www.youtube.com/watch?v=Zru1AblE_1w
Ps. "Czytanie" nie jest rozwiązaniem, bo ich uciążliwość, stopień skomplikowania czy długość może i będzie, najzwyczajniej w świecie, rosła tak długo aż znowu będzie można przy ich pomocy robić ludzi w h*... - podobnie jak pay-2-win to jest wyścig w którym zawsze i tylko i wyłącznie wygrywają prawnicy takie "umowy" konstrujący.
""Czytanie" nie jest rozwiązaniem, bo ich uciążliwość, stopień skomplikowania czy długość może i będzie, najzwyczajniej w świecie, rosła tak długo aż znowu będzie można przy ich pomocy robić ludzi w h*... - podobnie jak pay-2-win to jest wyścig w którym zawsze i tylko i wyłącznie wygrywają prawnicy takie "umowy" konstrujący."
Te zdanie bardziej powinieneś zaadresować do
To powinno być przestrogą dla wszystkich konsumentów/użytkowników, którzy jeszcze chcą płacić za cokolwiek co posiada DRM, wymóg aktywacji online oraz nie pozwala grać w daną grę offline w trybie jednoosobowym.
A czytając wypowiedzi ludzi pokroju
"Nigdy nie ufaj jakiemukolwiek podmiotowi bądź firmie, która nawet po tym jak jej zapłaciłeś, wciąż uważa cię za złodzieja"!
następny znawca prawa autorskiego xD
Powiedz geniuszu, jeżeli faktycznie kupiłeś gre, to czy obecnie posiadasz jej kod źródłowy ? Proste pytanie.
Przecież GrzechuGrek, to typowy domorosły znawca wszystkiego. Nie ma bladego pojęcia nawet jakimi paragrafami i ustawami się tutaj podpierać w przypadku umów licencyjnych, które w świetle polskiego prawa są pełnoprawnymi umowami jak każda inna forma, a co dopiero ogarnąć proste jej zapisy.
Przez takich ludzi właśnie jak GrzechuGrek rynek cyfrowy wygląda jak wygląda.
Bezmyślne przeklikanie instalatora, bezmyślne klikanie w sklepach przy zakupie cyfy, a potem zdziwko, że nic nie jest jego.
Najgorsze jest to, że On nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest jednym z winowajców takiego stanu rzeczy.
A co ma posiadanie kodu źródłowego jakiejś gry do DRMu i wymogu aktywacji online?
Pomijając już fakt, że jeszcze nigdy nie widziałem, ani nie słyszałem aby jakikolwiek sąd potraktował użytkownika, który zapłacił za oprogramowanie, z którego korzysta prywatnie w domu na równi z piratem, który po prostu pobrał je z torrentów.
I oby do tego nigdy nie doszło, bo to znaczyłoby, że rzeczywiście lepiej jest piracić niż kupować.
Hohoho, trzymajcie się, bo oto nadeszła wielka wszystko wiedząca i nieomylna wyrocznia Linok2!
"przypadku umów licencyjnych, które w świetle polskiego prawa są pełnoprawnymi umowami jak każda inna forma, a co dopiero ogarnąć proste jej zapisy. "
Proste zapisy? W przypadku większości z nich, to zwykły Kowalski nie dałby rady wszystkiego dokładnie zrozumieć, bez pomocy prawnika specjalizującego się w IT...
Ale znowu wielka wyrocznia w swojej szklanej kuli jak zwykle nie zauważyła tego, że wszelkie umowy i jej zapisy jest ważne tylko do tego stopnia, na ile pozwala nadrzędne prawo działające w danym kraju.
Już wielokrotnie wspominałem o tym, że m.in robienia kopii zapasowej to sobie zagraniczne korporacje mogą zabraniać.... :D
Tak samo, w ustawie o prawach autorskich nie ma nic o wymogu posiadania połączenia internetowego, czy istnieniu danego serwisu z którego te oprogramowanie/grę się nabyło.
Skoro się mylę, a wszelkie gry z GOGa, które nabyłem będą w przyszłości tyle warte co pirackie wersje pobrane z torrentów, a dowodami płatności i zakupu będę mógł jedynie podetrzeć d.... to może rzeczywiście byłem idiotą, płacąc za czyjąś pracę, zamiast po prostu założyć sobie przepaskę na oko i ahoj, kierunek warez-torrenty, cała naprzód!!!
Och, przecież wielka wszechwiedząca wyrocznia Linok2 wie wszystko! Gdzież bym śmiał się sprzeciwiać?
"Przez takich ludzi właśnie jak GrzechuGrek rynek cyfrowy wygląda jak wygląda."
Zaiste wielka wyrocznia mnie jednak pomyliła z Procne, JohnDoe666 i kilkoma innymi tutaj...
Skoro jesteś tak wszystko wiedzący, to powinieneś wiedzieć, że ja jak dotąd nigdy jeszcze nie świadomie kupiłem ani razu jakiejkolwiek gry ze Steama, Epica, Uplay'a czy jakiegokolwiek serwisu wspierającego DRM - czego nie można powiedzieć o sporej większości z was :)
"Najgorsze jest to, że On nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest jednym z winowajców takiego stanu rzeczy. (...) Bezmyślne przeklikanie instalatora, bezmyślne klikanie w sklepach przy zakupie cyfy, a potem zdziwko, że nic nie jest jego. "
j.w
Poza tym zdziwko to będą mieli ci wszyscy amatorzy DRMu i aktywacji online - gdy ktoś/coś odetnie im dostęp do internetu.
Skoro jesteś tak wszystko wiedzący, to powinieneś wiedzieć, że ja jak dotąd nigdy jeszcze nie świadomie kupiłem ani razu jakiejkolwiek gry ze Steama, Epica, Uplay'a czy jakiegokolwiek serwisu wspierającego DRM - czego nie można powiedzieć o sporej większości z was :)
Ale kupiłeś na GOG-u, który też ma w swojej ofercie gry z DRM-em, w tym blokowanie zawartości jeśli nie jest się podłączonym z Internetem. Największym pluciem w twarz klientowi jest jednak wymóg launchera GOG Galaxy do grania w gry online, więc sam w sobie jest DRM-em - ot takiego Wolfensteina: ET sobie odpalę bez launchera, ale Gwinta czy Ancestors Legacy już nie.
Jak on pisze, że do ogarnięcia tych umów potrzeba specjalisty prawnika od IT, to widać, jakie on ma pojęcie. Tam kompletnie nie ma nic skomplikowanego w tych zapisach licencyjnych. Jest to napisane prostym, zwięzłym językiem, bez używania specjalistycznego nazewnictwa. Tak, że zwykły kowalski spokojnie to ogarnie. W zasadzie konsumenta interesuje tylko kilka paragrafów tam zawartych, a nie cała umowa. Większą część umowy stanowią zapisy związane z podmiotami, które współtworzyły grę, więc aż tak bardzo to konsumenta nie interesuje. Bo co go obchodzi, że nie może czegoś tam robić z zastrzeżonymi znakami podmiotów trzecich - nic. Ważniejsze są paragrafy, które mówią o samej licencji użytkowej.
Myślę, że GrzegorzGrek to potencjalny miliarder - gdy on wytoczy wszystkie pozwy przeciw tym wszystkim dystrybutorom, którzy sprzedają gry w Polsce, to siana tyle, że do końca życia nie wyda. Mam nadzieje, że to zrobi, bo mając wiedzę o przestępstwie, mamy obowiązek prawny, takie przestępstwo zgłosić.
Jak on pisze, że do ogarnięcia tych umów potrzeba specjalisty prawnika od IT, to widać, jakie on ma pojęcie. Tam kompletnie nie ma nic skomplikowanego w tych zapisach licencyjnych.
Bzdura na biegunach - zresztą wskaż mi, w którym miejscu w umowie licencyjnej Disney+ pisze, że nie możesz ich pozwać jak cię "przypadkiem" otrują w restauracji?
Największym pluciem w twarz klientowi jest jednak wymóg launchera GOG Galaxy do grania w gry online
Przecież Gwint to typowa MMO.... Podobnie jak np. League of Legends, czy WoW....
To nie jest lokalna gra z trybem single player, ta gra jest w całości skonstruowana do grania online! To nie to samo co typowa gra jednoosobowa wymagająca aktywacji online.
Co do reszty, to już kiedyś taki gostek jak ty pisał coś podobnego odnośnie Wiedźmina 3, a jak bardzo wszystkich przekonywał, że to prawda i że jak bardzo on ma racje!
I wiesz co?
Aż sprawdziłem to osobiście - odinstalowałem całą grę, odinstalowałem GOG Galaxy, pobrałem instalator offline z biblioteki i odłączyłem internet, żeby się przekonać....
I co? Okazało się, że gość grubo się mylił, można było zainstalować i grać w pełni offline, a ten gość który uparcie twierdził inaczej, zniknął z forum.
Podobnie też było w przypadku Age of Wonder 3, że ta gra niby koniecznie wymaga posiadania konta i zalogowania się na konto wydawcy(Triumph), żeby móc ją uruchomić. Tylko cały sęk tkwił w tym, że owszem, po uruchomieniu było duże okno zalogowania się i rejestracji, ale....
... nikt kto z tych FUD'owców nie zauważył opcji na samym dole, małej opcji napisanej drobną czcionką "Graj jako gość(offline)".
Jak będę miał czas, sprawdzę odnośnie Ancestors Legacy, ale jak dotąd tacy jak ty nie mieli racji.
Ale co ma to do rzeczy czym jest Gwint? Skoro mówią, że są sklepem z DRM-Free, to niech będą konsekwentni, a nie stosują to wybiórczo. Równie dobrze mogą wrzucić Fortnite'a, bo wymaga tylko launchera Epica. Natomiast jak mówiłem - przykładowo Wolfenstein: Enemy Territory jest tylko online, a nie wymaga wcale odpalonego GOG Galaxy.
niech juz ta zalosna firma upadnie i bedzie spokoj, moze inni wyciagna nalezyte wnioski.
Mógłby w końcu ten proces sie odbyć, zakończyć może wtedy domorośli prawnicy z internetów ogarnęliby co jest pięć. Ale znając życie i tak pewnie byłby płacz, że sąd, który wydał wyrok się myli.
Umowa licencyjna w świetle polskiego prawa jest taką samą umową jak każda inna.
Podlega dokładnie pod te same elementy jak każda inna umowa. W takiej umowie nie można zawierać klauzur, które łamią ogólne prawo handlowe. Podpisywane umowy licencyjne na gry nie łamią żadnych postanowień handlowych, żadnego prawa konsumenckiego czy jakiegokolwiek innego.
Ktoś, kto podaje przykład GTA i MTA kompletnie nie ogarnia podstawowych praw i umów, które podpisuje. Nawet szkoda czasu na tłumaczenie. Tacy ludzie to domorośli prawnicy, lekarza, biolodzy czy klimatolodzy. Wiedzą wszystko a tak naprawdę nic.
Poczekajcie na wyrok sądu, a wtedy może w końcu gracze PC się obudzą i ogarną, że nie są właścicielami niczego na PC.
"Podpisywane umowy licencyjne na gry nie łamią żadnych postanowień handlowych, żadnego prawa konsumenckiego czy jakiegokolwiek innego. "
:D :D :D
Aż tak bardzo wierzysz i ufasz korporacjom jak np. Ubisoft bądź Nintendo? :D
"Poczekajcie na wyrok sądu, a wtedy może w końcu gracze PC się obudzą i ogarną, że nie są właścicielami niczego na PC."
... i staną się piratami. Tak właśnie miało być?
Proszę, możesz się wykazać - podaj jakikolwiek przykład z umowy licencyjne z jakiejkolwiek współczesnej gry, która łapie polskie prawo?
Jeżeli masz na to dowody, to śmiało do sądu. Cała masa kasy leży na ziemi. Przecież każdy dystrybutor by się pod to łapał. Może albo wszystkich w jednym pozwie pozwać, albo pojedynczy. Smiało - to Twój czas. Tyle siana.
Niby dlaczego mają się stać piratami? To, że sąd wyda wyrok, że obecne umowy są zgodne z prawem, nie sprawi, że gracze staną się w świetle prawa piratami, bo przecież posiadają umowę licencyjną.
Jakbyś tak dobrze wszystko znał, to byś wiedział, że w różnych krajach prawo i przepisy mogą się mniej bądź bardziej różnić i co za tym idzie - nie da się napisać danej umowy tak, aby nie kolidowała z żadnym przepisem któregoś z tych krajów, nie w przypadku wielu krajów na raz.
I nawet sami producenci/wydawcy nie raz w umowach o tym muszą zapisywać, że jeśli jakiś punkt bądź punkty umowy są sprzeczne z prawem obowiązującym w lokalnym kraju, to stają się nieważne, podczas gdy cała reszta obowiązuje nadal.
Żadna umowa nie jest ponad prawem!
Niby dlaczego mają się stać piratami? To, że sąd wyda wyrok, że obecne umowy są zgodne z prawem, nie sprawi, że gracze staną się w świetle prawa piratami, bo przecież posiadają umowę licencyjną.
Czytaj artykuł!!!
Ubisoft w kwietniu tego roku zamknął serwery gry The Crew oraz cofnął licencję na tytuł wszystkim jej posiadaczom. Z powodu braku trybu offline stała się ona całkowicie niegrywalna.
Skoro Ubisoft COFNĄŁ licencję użytkownikom, to znaczy że ci stali się już piratami - przynajmniej wg. Ubi i takich jak ty. Bo dla mnie, nikt, kto zapłacił za coś, nie jest złodziejem.
Ale wg. Ubisoftu to oni teraz mają te gry usunąć, bo już są piratami!