Steam zobowiązuje twórców gier do informowania graczy o zabezpieczeniach antycheaterskich na poziomie jądra systemu
Via Tenor
Bardzo dobrze. Od teraz będę wiedział czy gra się odpali na normalnym systemie, czy dowalili jakieś gówno które uniemożliwia Protonowi działanie.
Mnie antywirus uratował przed marnowaniem czasu, streamer polecał grę, było demo ale nie chciało się uruchomic. Patrzę w gogle a tu trzeba eseta wyłączać, myślę po cholerę w demie jakieś antycheaty a tu się okazuje że demo to nie demo a trial a gra to gatcha udającą normalną.
No ale o gatcha ani słowa w opisie, trial to też nazwany jako demo.
Takie rozwiązanie zyskało popularność wśród wydawców, ale gracze niechętnie patrzą na tego typu anticheaty. Od lat internauci martwili się o prywatność i bezpieczeństwo takich zabezpieczeń. Czasem te reakcje są przesadzone, ale zdarzały się też sytuacje pokazujące, że obawy graczy nie były zupełnie bezpodstawne.
Dobra decyzja o wyróżnieniu takich rozwiązań. Ja jestem ogólnie za oprogramowaniem przeciwdziałającym oszustom, ale nie takim który właściwie ma szerszy zakres uprawnień w systemie operacyjnym niż użytkownik który z tego systemu korzysta. Prawda jest taka, że oszuści w grach i na takie metody mają obejścia, więc to jest zabawa bez końca. Ostatecznie to przeciętny gracz jest tutaj najbardziej stratny, bo oszuści w grach będą psuć zabawę jak dotychczas. Nieświadomie też gracz może pomyśli, że ma wszystko super bezpieczne, system operacyjny aktualny, a tu wystarczy, że komputerowi przestępcy włamią się do odpowiednich serwerów gry, odszukają sobie drogę dostępu do komputerów owych graczy i może nie mieć to ciekawego finału.
Zabezpieczenie zabezpieczeniem ale ingerować tym w jądro systemu, to przegięcie.
Potem zostaje tyle śmieci i nie wiadomo co jeszcze.
Czasem nie ma wyboru. Większość dobrze działających cheatów właśnie korzysta z tego, że przechodzi przez jądro i jest przez to słabo wykrywalne prze oprogramowanie gry.