Mówi się o tym od dłuższego czasu, zwłaszcza w kontekście dzieci i młodzieży, ale ponieważ sam jestem lambadziarzem, który bombleków nie posiada, a i w kręgu znajomych oraz wśród rodziny kontaktu z rzeczonymi nie mam - głębiej się nad podobnymi stwierdzeniami nie zastanawiałem. Częściowo byłem oczywiście skłonny dać im wiarę, kojarząc mniej-więcej jak tego typu media wyglądają oraz domyślając się, jak działają i na czym mają generować zysk - częściowo jednak traktowałem wszystkie ostrzeżenia na ich temat jako smęcenie starych pierdzieli, boomerów wychowanych w czasach przed internetem, zacofanych bardziej niż ja sam, kompletnie nierozumiejących nie tylko współczesnego, ale i tego starszego o dekadę czy dwie, a obecnie zapomnianego już świata...
Ostatnio potrzebowałem jednak informacji i pomocy w kilku kwestiach i założyłem konto na Reddicie, aby zadać tam kilka pytań.
Dodałem też kilka sub-redditów do ulubionych.
Odwiedzając później Reddita celem sprawdzenia odpowiedzi trafiałem siłą rzeczy na stronę główną ze spersonalizowanym kanałem... no i czasem, z nudów (w końcu na GOL-u tak mało się dzieje :)) scrollowałem sobie w dół kolejne posty...
I wiecie co? Złapałem się na tym, że to naprawdę "uzależnia" i potrafi wciągnąć na długo. Za długo... Ludzi jest tam masa, więc ciągle pojawiają się nowe treści. Do tego teoretycznie algorytm podsuwa ci pod nos tylko to, co leży w sferze twoich zainteresowań. No więc klikasz i klikasz...
Ktoś powie, że niewiele się to różni od bezmyślnego siedzenia na czatach/GOL-u itp. 20 lat temu?
Otóż mam wrażenie - i jestem tym odkryciem trochę zdziwiony, trochę zaskoczony, a trochę przestraszony (Czy to już kryzys wieku średniego albo andropauza?!) - że na poziomie emocjonalnym taka aktywność działa jednak inaczej. Masowość i ciągle zmieniające się treści potęgują efekt FOMO (nawet największe fora dyskusyjne nie były chyba tak obfite w treści) - popularny post sprzed kilku godzin ma już 100-500 komentarzy i w praktyce nie ma sensu się pod nim wpisywać, bo ludzie uciekli już gdzieś indziej. Dlatego jeśli nasz wpis ma zebrać dużo wyświetleń/polubień/podzieleń :)/karmy... albo w ogóle ktokolwiek ma go przeczytać - musimy być jednymi z pierwszych. No, a poza tym Chinole i reszta (w tym wk....ce unowocześnione portale, ekhm, ekhm...) nieźle to chyba wykombinowały, że tak leniwie scrollując można przewijać bez końca...
A może przesadzam i czekanie na kolejny wpis na GOL w 2006 r. nie było w niczym lepsze, tylko ja byłem młodszy? Mimo wszystko treści, nawet wtedy, było chyba na różnych portalach mniej.
Co gorsza, umiera już na dobre prasa, serwisy informacyjne itp. Już nie tylko politycy, ale, co gorsza, także dziennikarze, przenoszą się masowo na X. W zalewie bajtów na dużych portalach lub nie mając wykupionego wstępu za paywall można pominąć lub nie znaleźć wcale ważnych informacji, a ma X zalewa cię od razu lawina - w tym lawina g...a.
Duża część twórców ucieka też na YT i w podcasty, w których treść możliwą do przekazania w pięć-dziesięć minut rozciągają na 30-60... Wymęczysz z trudem jeden taki materiał, a gdzie dziesięć kolejnych?
Wreszcie i mnie dopadła chyba nowa, medialno-interntowa rzeczywistość, i nie jest to przyjemne.
jest piatek, godzina 22:40, a ty analizujesz jaki jest wplyw mediow spolecznosciowych na spoleczenstwo
jest piatek, godzina 22:40, a ty analizujesz jaki jest wplyw mediow spolecznosciowych na spoleczenstwo
Ciekawe spostrzeżenie, a widzę w swoim otoczeniu ludzi mocno uzależnionych od mediów z przyklejonym wiecznie smarkofonem do łapy. Ale też ciężko mi się do tego odnieść, bo jak to mawia mój kolega jestem wyrzutkiem który nie korzysta z żadnych mediów tego typu i często telefon zostawia w domu aby delektować się spokojnym spacerem bez nękania mnie przez kogokolwiek. Oczywiście 3/4 świata ma do mnie o to pretensje, bo oni dzwonią i dzwonią i nikt nie odbiera.
Oczywiście korzystam z sieci, lubię posiedzieć na tym forum. Mam e-mail, steama ale nawet te społeczności bardzo mało mnie pochłaniają bo używam ich jakby to ująć po prostu normalnie.
Nigdy nie zapomnę paniki i szlochów córki znajomych gdy wyjechali na dwa dni, a ona zapomniała swojego fajfona. Koniec świata był bo ona nie ma kontaktu ze znajomymi, nie może co chwilę robić fotek i wrzucać je na swoje profile, no dramat po prostu. Co gorsza dziewczę nie potrafiło znaleźć sobie miejsca, a gdy zaproponowałem że chętnie pogram z nią w różne planszówki to szybciej czas zleci do powrotu to nawet szkoda pisać co mi odpowiedziała.
Pewnie jestem zbyt mocno odporny, bo mnie po pewnym czasie takie coś by raczej znudziło ale jestem przerażony jak ludzie szybko i łatwo się od tego uzależniają żyjąc bardziej wirtualnie niż w rzeczywistości.
No cóż, lepiej późno niż później, witamy wśród reszty userów współczesnego internetu.
Też myślałem, że jestem odporny na takie scrollowanie. Plułem na wszelkie socjale, nie interesowało mnie chwalenie się swoim nudnym życiem innym nudnym ludziom. Tylko tutaj miałem konto, ale w końcu skusiłem się na twittera żeby być blisko tematu F1, bo wiedziałem, że większość treści o jakich pisały portale pochodziło właśnie stamtąd. I to w sumie były jedyne porządne treści (choć zależało to od sezonu), które się fajnie czytało. Reszta to były takie dymy, że aż chciało się tam wchodzić żeby zobaczyć kto co głupszego napisał i co chwila tracić wiarę w ludzkość. A że królowały dymy polityczne to wiadomo, że na kilku minutach przeglądania się nigdy nie kończyło.
Potem Elon wyskoczył jeszcze z nową zakładką "Dla ciebie", która w żaden sposób nie była dla mnie, bo jej głównym zadaniem było po prostu pokazywanie mi pod jakimi wpisami odwala się największe gówno i czym mam się zbulwersować. Trzeba było w końcu powiedzieć dość i zająć się ciekawszymi zajęciami w życiu. Nie zawsze się to udaje, ale trochę ograniczyłem cały intranet, nawet to miejsce, bo niestety komentarze pod newsroomem już coraz rzadziej da się czytać bez zarażenia się rakiem.
Czy to można porównać do przeglądania GOLa? W moim przypadku tak, ale rzadko. Bo zdarzało mi się czasem, że czegoś zaplanowanego co miałem zrobić nie zrobiłem, bo za bardzo wczytałem się w tutejsze treści, ale nigdy nie wkroczyło to na taki poziom co na wspomnianym wyżej dzisiejszym eXie. Aczkolwiek pamiętam czas pandemii, zdalne i gol zawsze w tle odpalony, potem przez jakiś czas ciężko było się odzwyczaić.
Niestety po paru osobach widzę, że pandemia nadmiernego scrollingu panoszy się coraz bardziej i to też wśród starszych, mających choroby współistniejące. Skupienie się na takim dwugodzinnym filmie jest coraz trudniejsze, zwykła rozmowa często kończy się zejściem na tematy klikalne (czyt. polityka). Możemy narzekać, ale nic nie zmienimy, te małe komputerki, które mamy w kieszeniach zwane mylnie telefonami zniewoliły nas jak maszyny w matrixie. Człowiek znudzony to człowiek smutny, a taka dawka internetowych informacji zabija na jakiś czas te uczucie.
Bo to jak w szarym, nudnym życiu miliardera.
W kółko to samo.
Balanga w klubie.
Balanga w rezydencji.
Balanga w domu na plaży.
Balanga na jachcie.
I od nowa.
I jeszcze ten cholerny golf.
Bo ile można tych mszy odprawiać, nie po to mnie wybierali żebym robił tą samą robotę co moi poddani w czarnych kieckach. Pojedziesz se na taką Sri Lankę i nawet jej nie pozwiedzasz, bo garną ci się na te stadiony, bo przecież papież bliżej Boga to wysłucha.
Oj Wolf, ty to zawsze poprawisz humor tymi papieskimi docinkami.
Ja też trochę wpadłem w tą pułapkę, ostatnio doszedłem do wniosku że zbyt wiele czasu przeznaczam na czytanie GOLa, wykopu, jakichś komentarzy pod filmami na YT itp, zamiast zająć się własnym życiem w tym czasie. I o ile jakieś dyskusje są na poziomie i przekazują jakieś mądre treści to jeszcze miałoby to jakiś sens, ale niestety większość nic mądrego nie wnosi, a i często są nacechowane negatywnie, jakieś przepychanki, wyzwiska, wojenki polityczne itp. Poza uzależnianiem zauważyłem, że np. na takim wykopie większość wiadomości na głównej mówi o tym jak to jest źle, że wojna, że kogoś pobili, że jakiś wypadek miał miejsce, że imigranci, że kobiety niedobre, że jest drogo a będzie jeszcze drożej itp. jak się dzień w dzień przyswaja takie treści nawet czytając same nagłówki to też na samopoczucie raczej dobrze nie wpływa, bo nawet jak się po chwili o tym zapomni to gdzieś w podświadomości to wszystko się kumuluje, no ale niestety takie treści najbardziej się klikają. Myślę że warto dać sobie odpocząć od tego wszystkiego i starać się nie przeginać, bo tak jak mówisz nawet te neutralne/pozytywne treści bez końca mogą człowiek bodźcować i tak przeleci życie spędzone na czytaniu randomów z reddita.
To prawda. Dlatego już lepiej marnować czas grając w gierki, słuchając muzyki, czy oglądając seriale. To przynajmniej da ci trochę radości, poprawi samopoczucie i zapewni chwilę wytchnienia po ciężkim dniu. Czytanie mediów społecznościowych w 90% tylko cię wkurwi.
Nie chodzi oczywiście o to, że sam się uzależniłem - zdałem sobie jednak sprawę jak subtelne i skuteczne są niektóre mechanizmy działające na odbiorców.
Przy czym to nawet nie jest tak, że musi się skończyć na czytaniu bezużytecznego spamu - można sobie dodać obserwowanych/ulubione wątki i algorytm jakoś z tego korzysta. Można teoretycznie śledzić tylko newsy z danej dziedziny i dowiedzieć się więcej niż z baitów na GOL-u czy innym WP. Tutaj jednak wkrada się skala serwisów i ich masowość - pewnie nawet największe fora tematyczne w dawnych czasach nie były tak oblegane, więc było mniej contentu do przeklikania.
Do tego oczywista ulotność treści - tweety, posty itp. niesamowicie szybko lądują w niebycie. To, że kończy się to - całkowicie zrozumiałym - powielaniem tych samych dyskusji to jedno.
Ale jeśli ktoś pragnie internetowej sławy albo - niejako wręcz przeciwnie - traktuje internet jako namiastkę realnego świata z racji samotności itp - to musi być ciągle na bieżąco i na czasie. Ile żyje jeden tweet czy post na Redditcie? Godzinę? Podobnie jest z filmikami na TikToku etc.
Dopóki człowiek nie zacznie z tego korzystać, chyba tylko częściowo może być tego świadom, bo gdzieś głęboko tkwi przekonanie, że w sumie to tylko taka nowa, głupsza i gorsza wersja forów dyskusyjnych i czatów. I w gruncie rzeczy nie ma potrzeby, żeby dramatyzować.
I częściowo zapewne tak jest - bo oczywiście selekcja twórców/tematów itp. oraz ogólnie zdrowe podejście do życia i posiadanie innych zajęć/pasji wiele zmienia.
Dotarło jednak do mnie, że jeśli już ktoś się "wciągnie", to faktycznie łatwo stać się zombie.
W sumie... domyślam się, że podobna różnica jak między forami i socialami występuje być może pomiędzy dawnymi i obecnymi grami multi... Jasne, lootboxy, skórki, itemki, levele - znamy to doskonale, ale być może człowiek stojąc z boku wie tylko, że to g...o, ale nie czuje, jak bardzo śmierdzi...
A może wcale nie mam racji, tylko pierdzielę jak stary boomer, a żadna smartfonoza nie istnieje, a my sami, łojąc w gry 20-30 lat temu, byliśmy takimi samymi degeneratami jak smartfonowe zombie?
Przy czym to nawet nie jest tak, że musi się skończyć na czytaniu bezużytecznego spamu - można sobie dodać obserwowanych/ulubione wątki i algorytm jakoś z tego korzysta. Można teoretycznie śledzić tylko newsy z danej dziedziny i dowiedzieć się więcej niż z baitów na GOL-u czy innym WP. Tutaj jednak wkrada się skala serwisów i ich masowość - pewnie nawet największe fora tematyczne w dawnych czasach nie były tak oblegane, więc było mniej contentu do przeklikania.
Na Facebooku to działało może i kiedyś, ale teraz jesteś spamowany treściami, których "nie zamawiałeś" i nie masz jak tego wyłączyć bez kombinowania z uBlockiem i filtrami (które mają problem, jeżeli korzystasz z języka innego, niż angielski).
Na X czy YT wcale nie jest o wiele lepiej chociaż z tego co widzę YT przynajmniej stara się podrzucać treści od osób, których filmiki chociaż raz obejrzałeś.
Nigdy też nie wiesz, czy post który akurat się wyświetlił nie jest sponsorowaną reklamą, albo czy algorytm nie zwariuje i nie zacznie wyświetlać porno...
https://www.reddit.com/r/youtube/comments/1eikm7z/why_is_there_straight_up_just_actual_porn_on_my/
https://www.reddit.com/r/LinusTechTips/comments/1eim8jh/anyone_getting_porn_livestream_on_youtube_homepage/
Problem ze smartfonem jest taki, że możesz mieć go całą dobę przy sobie. 30 lat temu jak wyjechałeś na wakacje to byłeś na wakacjach, jak poszedłeś do kina to byłeś w kinie i oglądałeś film. Dziś ludzie nie są "tu i teraz" tylko gdzieś w Internecie. Widziałem ludzi na wakacjach siedzących tyłem do plaży i wpatrzonych w telefony. Część ludzi nawet oglądając film w kinie siedzi w telefonie. Nie mówiąc o pieszych stanowiących zagrożenie na drodze i kierowcach, którzy gapią się w smartfona nawet podczas jazdy.
Narmo
A co robili wcześniej? Myśleli? Gapili się przez okno etc. Poza tym tutaj chodzi o skalę.
Bawi mnie to że na takie coś narzekają osoby, które sami potrafią godzinami siedzieć i wpatrywać się godzinami w telefon i zakładać, np. takie wątki jak ten. Oni u siebie problemu nie widzą ale u innych już tak.
Dlatego od dłuższego czasu nie korzystam z Facebooka czy Twittera, a na takich social mediach jak Instagram oraz TikTok w ogóle nie mam założonego konta.
FB, X, Insta czy w większości YT to - przynajmniej dla mnie - zwyczajna strata życia. Natomiast mam nieco inne zdanie w temacie Reddit’a - chcąc zapoznać się z opiniami innych lub poruszyć zagadnienia dot. gier, (też niektorych filmów czy książek) nie jest to złe miejsce, tym bardziej, że zrzesza społeczność międzynarodową. Natomiast zauważyłem, że na insta moja żona wymienia zdjęcia i informacje z niezliczoną liczbą fanów psów posiadanej rasy z całego świata, w sumie przyjemna sprawa, acz mnie byłoby się nie chciało pomimo, że to mój pies w sumie. Nie zauważyłem jednak, aby ta aktywność była uzależniająca - zabiera może z +\- godzinę tygodniowo, czyli mniej niż sam poświęcam na gry komputerowe w tygodniu.
Dlatego wspominałem że technicznie rzecz biorąc to nie musi być strata czasu.
Subreddit o simracingu wrzuca newsy o nowym sprzęcie czy, jak ostatnio, o AC Evo szybciej niż dedykowane portale.
Dowiedzieć się czegoś też jest w teorii łatwiej z uwagi na masowość i łatwość pisania...
Z drugiej strony możesz z nudów spędzić godzinę na przeglądaniu kolejnych odjechanych stanowisk do gry, biurek, kotków, piesków, kaktusów itp.
Albo na scrollowaniu kolejnych ciekawych dyskusji z zakresu twojego hobby itp.
Jak już sam pisałem, wciąż dużo zależy od użytkownika, jego podatności, sytuacji osobistej, innych zajęć, ilości wolnego czasu itp.
Ale generalnie nawet jako osobę niechętną socialom, nie zbierająca lajków, nie pragnąca budować fejmu i popularności mocno uderzył mnie mocno odmienny na dłuższą metę sposób obcowania z takimi mediami. Zwłaszcza, jeśli nie chcesz tylko biernie przegladac, ale realnie wymienić poglądy, wziąć udział w jakiejś dyskusji. Masowość staje się wtedy pułapką a ulotność treści powoduje, że przyklejenie do ekranu staje się konieczne.
Podobnie jeśli masz grupkę znajomych, rówieśników, obserwujecie swoje konta itp. Częsty obrazek z autobusu - "O, patrz, ten właśnie wrzucił to! A widziałaś co wczoraj wrzuciła tamta?" Patrząc z boku przesadzone, trochę dziwne, męczące - ale pewnie nie każdy potrafi się z tego wymiksować idąc za tłumem.
Z jednej strony super mieć taki łatwy szybki kontakt z ludźmi, z drugiej - coś jednak jest w tym ględzeniu o patologicznym budowaniu wizerunku w sieci, ciągłym dbaniu o opinię, dramach z powodu hejtu..
Faktycznie zależy to od podejścia użytkownika oraz kilku innych czynników przez Ciebie wymienionych. Uważam podobnie, tzn. czas spędzony na reddit nie jest czasem kompletnie straconym - niemniej twierdzę tak gdyż sam nie mam tendencji do „pływania w wątkach, które nie są głównym celem mojej wizyty”. Na ogół odwiedzam tylko te dyskusje, w których biorę udział lub tematy, które są pokrewne prowadzonej właśnie rozmowie i poruszanych w niej zagadnień.
Z drugiej strony możesz z nudów spędzić godzinę na przeglądaniu kolejnych odjechanych stanowisk do gry, biurek, kotków, piesków, kaktusów itp. Takich pokus nie mam, ograniczam się tylko do tego co jest dla mnie interesujące w danej chwili. Gdybyś tutaj o tym nie wspomniał, to pewnie żyłbym w przekonaniu, że do takich celów służy insta, a reddit do dyskusji jedynie. Doba ma tylko 24 godziny, a wiele osób lubi lub woli spędzić czas z dziewczyną czy żona i psiakiem, uprawiając sport, na podróżach, w samotności coś przeczytać lub ew. pograć w grę czy zobaczyć film lub zająć się hobby czy czymkolwiek innym jak mediami społecznościowymi (a są przecież i tacy, którzy mają dzieci - jednak wtedy zapewne zmieniają się priorytety). Osobiście nawet nie mam kiedy się nudzić, pomimo, iż od końca czerwca przebywam na wakacjach i na brak czasu wolnego nie narzekam (niestety kończą mi się w najbliższą niedzielę i znowu do lipca roku przyszłego będę „zarobiony”;) Jak napisałeś na zależność od mediów społecznościowych w głównej mierze ma wpływ sam użytkownik, jego preferencje, możliwości czasowe, zainteresowania, też (i to w dużym zakresie) cechy charakteru.
Zgadzam się z główną tezą wątku i miałem podobne przemyślenia ostatnio.
Internet używany w odpowiednich dawkach to potężna broń - możesz nauczyć się dowolnego skilla od kładzenia paneli, przez granie na instrumentach aż po wystąpienia publiczne i programowanie w HTMLu ( ;) ).
Tylko ja mam problem (i wielu znajomych) z odpowiednim dozowaniem internetu. Są ludzie którzy nie mają problemu poscrollować chwilę twittera, zrobić parę shitpostów i później wrócić do roboty jak gdyby nigdy nic.
Ja nigdy tak nie umiałem - zazwyczaj gdy wpadnę w cykl śledzenia aktualnego shitstormu, to trochę to schodzi zanim się zorientuję że w sumie zmarnowałem czas. Do tego zajmuje to później głowę przez resztę dnia, więc jeszcze gorzej.
Problem z tymi wszystkimi newsfeedami za którymi stoją algorytmy, jest to że są aż nazbyt dobre. Prędzej czy później nauczą się jakiego rodzaju contentu ciebie triggeruje i będą coraz celniej trafiać. Oczywiście nie wszystko co podstawią zadziała, ale wystarczy że parę procent trafi w twój czuły punkt i serwis ma zwrot z inwestycji w algorytm. Zwrot czyli twoje spędzanie na nim więcej czasu niż byś chciał.
Robiłem jakiś czas temu parotygodniową przerwę od całej bieżączki informacyjnej - czyli zero newsów i social mediów. Polecam coś takiego - jeśli trochę oswoić się z nudą, okazuje się że świat poza ekranami jest ciekawszy niż nam się wydaje.
Instagram, tiktok i wszystkie podobne aplikacje bazują na zastrzyku dopaminy w oczekiwaniu na nagrodę za scrollowabie. To jest dokładnie ten sam mechanizm co w przypadku hazardu, otwierania lootboxow itd.
Badania wykazaly, ze czlowiek bardziej sie "cieszy" z możliwości i szansy wygrania, niż z samej wygranej.
Dodatkowo jak zauwazono skrypty bazuja na aktywności i podsuwaja tematy, ktorym poświęcamy wiecej czasu. Wyjatkiem jest chyba twitter ktory bazuje właśnie na gowno burzach