John Wick to świetne kino, z którego filmowcy, jak zwykle, wyciągnęli złe wnioski
"Przypomniał jak się robi kino akcji"? Naprawdę? Trochę wcześniej wyszło Raid 1 i 2 które kopie dupe każdej części johna wicka jako kino akcji a pan panie Sosnowski takie brednie wypisujesz. Oczywiście nie przebiły sie do mainstreamu jak przereklamowany Wick, bo brak holywood za plecami, sławnego aktora w roli głównej i zbyt dużej przemocy, co nie zmienia faktu, że były znakomite i są dziś klasykami z milionami wyświetleń pod poszczególnymi scenami na youtube, tak dobre to były sekwencje akcji. Więc john wick o niczym nie przypomniał
Tak, masz rację, Raidy to świetne kino akcji, zainspirowały nawet Dredda 3D od strony struktury i akcji. Co więcej, w tym samym roku, co John Wick, wyszedł Equalizer, też przecież świetny sensacyjniak.
Ale to właśnie Wick przypomniał, jak się robi te rzeczy - głównie przypomniał masowemu odbiorcy - przez zjawisko, jakim się stał. Udowodnił ludziom trzymającym hajsy, że takie kręcenie filmów jest opłacalne i widzowie potrafią je zapamiętać - ale tu właśnie pracował charakter filmu, ta odrobina dziwności. Oraz kombinacja jakości, metod twórczych i tego, na co chyba jesteś zły, czyli zaplecza gwiazdorsko-medialnego. Stety lub nie, tak to się odbywa, sukces i wpływowość dzieła jest wypadkową wielu czynników. To zresztą trochę tak jak z Matrixem i Mrocznym Miastem Proyasa. Miasto było pierwsze, a Matrix - sławny.
Dlatego stoję za tym, co napisałem : )
Wick dobry był pierwszy, potem z części na część coraz gorzej moim zdaniem. Przekombinowali.
A skoro już wspomniano Atomic Blonde, to tak nawiasem dodam, że ci ludzie wiedzieli jak zrobić postać kobiecą w akcyjniaku tak, żebyśmy byli w stanie uwierzyć, że rzeczywiście dałaby sobie radę w tych mordobiciach, a jest to sztuka, która większości współczesnych twórców "silnych i niezależnych kobiet" zupełnie się nie udaje. Dlatego za pierwszego JW i AB, dla tych ludzi czapki z głów.
Z okazji 10. rocznicy John Wick wróci do kin na 2 dni: 3 i 6 listopada. Jeśli jesteście z okolic Krakowa polecam Multikino, sale z projektorami laserowymi 4K. Będzie grzane.
Też po latach uważam, że "jedynka" jest najlepsza, bo najprostsza. Jak pierwszy raz widzimy Wicka w akcji to pomyślałem, że tak walczyłby Geralt gdyby zamiast mieczy miał pistolety. Podobają mi się też dialogi i te efektowne pauzy zanim ktoś powie kim jest Wick. "John Wick to człowiek skupiony, zaangażowany, niezłomny. Widziałem jak zabił w barze trzech ludzi. Ołówkiem. Pieprzonym ołówkiem!". :D "Dwójka" nadal trzyma poziom, w "trójce" czuć wyraźną zadyszkę i wyraźnie mniej jest broni palnej a więcej walk wręcz i na noże. "Czwórka" jest lepsza od "trójki", ale tutaj mamy z reguły bardziej opancerzonych przeciwników, których eliminowanie nie jest tak efektowne. Trochę jak w grze komputerowej, gdzie w końcowych etapach pojawiają się ultrawytrzymali wrogowie w których cały magazynek trzeba wpakować. Fajna była za to sekwencja rodem z Hotline Miami czy The Hong Kong Massacre.
>świetne kino
>główna rola to najbardziej sztywne drewno w Holiłódzie (Groot mógłby przed nim klękać)
Wybierz jedno.
Iko Uwais jest super, Raid 1 i 2 bardzo mi się podobały. Ale przesada z walką w windzie i w kuchni na noże, przeciągnięte daleko za granice mojej wytrzymałości. Ogólnie bardziej mi się podobało Merantau.
To co zapamiętałem z Wicka, a czego nie mają powyższe tytuły, to gra kolorami i światłem. To JW robi naprawdę świetnie, przynajmniej 1 i 2 bo reszty nie widziałem. Artykuł zachęcił mnie do obejrzenia jeszcze raz na chłodno, bo mimo że filmy mi przypadły do gustu to nie zapamiętałem ich aż tak wybitnie. A Keanu Reeves... albo się go lubi albo nie. Dla mnie ma swój styl, on się sprawdza i tyle.
Warto sprawdzić. Czy Ci się nastepne części spodobają - nie gwarantuję. Niektórych przebodźcowują, idą w srogą przesadę, to jakby bardziej rozwinięcie dwójki niż jedynki. Czyli więcej, głośniej i dziwniej (jeśli chodzi o aranżacje walk itp).
A z Reevesem to fakt, albo się lubi, albo nie - acz tutaj pasuje i się odnalazł : )
A ja dziękuję za fajny artykuł. Raidy to typ kina, którego nie jestem w stanie łyknąć, podobnie jak wszelkich typowych heroików. Kiedy wszystko leci na scenach walki i efektach, jak zasypiam. W Wicku jest Baba Yaga i strach przed nim. To sprawia, że film mnie kręci. Głównie jedynka, bo później, podobnie jak w Matrixach, mam wrażenie, że pomysły się skończyły, a leci kopanie złota ze znalezionego złoża, już bez prawdziwego polotu.
Co do scen walk to w Wicku podba mi się, że mocno stoi na ziemi. U podstaw jest Mozambique drill, czyli dwa strzały w klatę, jeden w głowę. I konsekwentnie, niczym robotnik na linii, Wick wykonuje procedurę jakby chodziło o montaż kominów gazowych. Plus planowanie chyba w drugiej części, kiedy zostawia w odpowiedniej odległości kolejne bronie.
Przy trzeciej części oglądałem już bardziej z przywiązania do serii, niż ciekawości. Z czwartej zapamiętałem już tylko klimatyczny pojedynek z sekundantami.
Swoją drogą ostatnio odkopałem na Prime film z Bronsonem Mr Majestic. No, coś czuję, że zaraz go ktoś postanowi odkopać i zrealizować remake :) Aż się prosi.
Dzięki też za wrzutkę o Atomic Blonde i Dzień Matki. Muszę nadrobić.
Dzięki za ciepłe słowa! : )
Tak, trójka i czwórka są polaryzujące. Ja byłem z tych, którym się mega podobały, ale znam dużo ludzi, dla których to było już za wiele :d
Atomic Blonde jest fajne, Dzień Matki to nic szczególnego, ale można dać szansę : )
Oj, tak filmy z Bronsonem to sztos. Ale tu akurat z remake'ami mogą polec, jeśli nie znajdą podobnej "cichej charyzmy" u kogoś.
Fajny tekst.
Osobiście obejrzałem dwie części i druga to już było dla mnie zbyt dużo. Za długie, przekombinowane, a cały ten wątek z Bowerym był w sumie tylko po to, żeby Neo i Morfeusz mogli się znowu spotkać po latach.
Natomiast fajnie, że seria i ten typ kina się przyjęły, bo jednak powstało parę fajnych filmów w podobnym, komiksowym tonie. "Kate" (chyba najbardziej mi się podobał), "Nobody", nawet ta seria o Becky... bez Johna Wicka pewnie by to były zupełnie inne filmy.
W "trójce" chyba już przeszli samych siebie ale za to "czwórka" znów była świetna. Scena strzelaniny w budynku z lotu ptaka wygląda niczym wyciągnięta z gry komputerowej. Twórcy jednak pisali że wszystko było kręcone na żywo z udziałem aktorów a nawiązanie do gry było całkowicie zamierzone i celowe.
Widzę kolega pomylił portal o grach z filmwebem.
Wymuszone dziennikarstwo, dziękuję, nie polecam
Fajna seria ze świetnymi scenami akcji, mimo niechęci do nowszych części nadal lubię je oglądać właśnie dla walk, trochę tak jak z serią oszukać przeznaczenie, którą nie oglądało się dla fabuły tylko dla scen śmierci.
Ale sama seria od początku była średniakiem. Może bym ją szanował gdybym nie naczytał się jaki to jest wielki powrót do kina akcji lat 90. Dupa tam, tamtejsze sensacje potrafili otoczyć jakąś ciekawą historią, szczególnie akcyjniaki SF świetnie się wyróżniały. Tutaj mamy najzwyklejsze kino zemsty, ładnie nagrane, ale jednak nudny i oklepany rodzaj kina jaki możemy zobaczyć co drugi dzień wieczorami na tv puls.
Ale bardzo fajnie czytało się tą analizę.
Dzięki! :D
W najntisach powstało jedno z największych dzieł ludzkości - CON AIR. Ten film to czyste piękno i dobro przyrządzone według antycznych prawideł, a przy tym wszystkie memy z Nicolasem Cagem zebrane razem. Polecam, ale pewnie widziałeś :D
I mean, Con Air niemal nie ma sensu, ale jest wspaniałe w tym, co robi i jak rozsadza ekran charyzmą. :D
Jedynka była jeszcze OK, przerysowana, ale w rozsądny sposób... dwójka to taki fabularny bełkot, że wyłączyłem w trakcie, nie dałem rady.
Sceny akcji super, cała reszta rujnuje film jako fabularny produkt kinematografii. Trochę szkoda, że poszli w aż tak pokręcone uniwersum...
Z trójką mam dziwną historie, nic z tego filmu nie pamiętam, a mam po nim pamiątkę, oglądałem go z uwczesną dziewczyną (obecnie żona) oczywiście jak to w takich historiach bywa, film szybko zszedł na drugi plan, a ja mam po nim pamiątkę w postaci bliźniąt, na początku miałem takie głupie myśli czy to była kara za to że oglądałem piracką wersje hehe. Pozdrawiam, bardzo przyjemna publicystyka :).