27 lat temu był szok, zachwyt i kontrowersje. Dziś Carmageddon to podupadła legenda
Max Damage/Reincarnation to są Carmageddony z dzisiejszą oprawą graficzną. Jako fan tej serii uważam, że nic więcej na tę chwilę nie trzeba - jedyny minus dla mnie to brak PratCam. A w jedynkę pogrywam sobie od czasu do czasu i bawi tak samo jak ponad 20 lat temu.
Carma to w tamtych czasach to było naprawdę coś, jeszcze super powiedzmy w podobnej konwencji (ale bez zabijania) było Destruction Derby.
Bezużyteczna ciekawostka dnia: Carmaggeddon TV (niedoszła czwarta część) miała wyjść w około 2006 roku. Gra była tworzona przez Visual Science - twórców kilku gier F1 na przełomie tysiąclecia. Co ciekawe, oprócz CTV anulowali jeszcze jedną grę wyścigową - Velocity/Octane. Build tego drugiego od jakiś 8 lat lata po sieci, i osobiście w niego zagrałem. Polecam sobie poczytać o nim, bo ta gra mogła mieć szanse na dorównanie chociażby NFS Undergroundom czy Midnight Club
Wydaje mi sie, ze wraz z postępem grafiki komputerowej, seria Carmageddon traci rację bytu. To co się tam wyrabiało w latach 90 można było zaakceptować, bo "ludzie" w grze to był zlepek kwadratów. Ale dziś, z fotorealistyczną grafika? To by nie przeszlo
Niestety - im seria bardziej zyskiwała na grafice, tym mniej klimatu i radości. Nawet same realia pierwowzoru były bardziej takie nieco dystopijno-postapokaliptyczne.
Nie sadzę aby w dzisiejszych czasach dało by się rozpalić temat na nowo, bo żeby miało to oczekiwaną jakość trzeba by władować w to duże środki przy zbyt niszowym produkcie (ergo - ryzykowne).
Gdy miałem dwanaście lat i pierwszy kontakt z własnym komputerem (więc wciąż praktycznie każda gra - no, może poza RTS-ami i bardzo trudnymi strzelankami, ale od czego mieliśmy "~ god_mode 1" - była fascynująca przez sam fakt, że po prostu była), Carmaggedon faktycznie robił wrażenie. Ale już nie mam dwunastu lat. I absolutnie za tą produkcją nie tęsknię.
Carmageddon odpaliłem w 1997 roku, pobawiłem się w jeden wieczór i to by było na tyle. To już ciekawsze pod względem nietypowego gameplayu było Destruction Derby (1996) i Interstate '76 (1997) z konkurencyjnych produkcji, bo trochę dłużej były w stanie utrzymać moją uwagę.
Jedna z moich ulubionych serii gier. Szkoda że nie ma na ten czas żadnych kontynuacji. Co do grafiki to grałem w tą ostatnią część i muszę powiedzieć że całkiem nieźle im to wyszło choć osobiście to i owo bym poprawił ale ogólnie gierka git.
To byla czysta przyjemnosc z rozwalki z odrobina wyzwania i na wesolo. Jedynka byla swietna ale najwiecej gralem w dwojke (grafika i fizyka zrywaly beret) a w TDR najmniej. Ostatnia czesc po szlifach tez daje rade. Czasem do nich wracam. Podobny klimat poczulem jeszcze w NFS4, Flatout, Burnout i Gas Guzzlers Extreme.
Dzisiaj taka gra miałaby tylko rację bytu gdyby, główny bohater był czarnoskórym gejem o nieokreślonej płci. I rozjeżdżał by białych heteroseksualnych, rasistowskich, nietolerancyjnych mężczyzn którzy z natury są źli bo tak napisało scenariusz Słit Bejbi.
Za dzieciaka się tym jarałem. A teraz widzę, że ta gra jest po prostu chora.
Rok temu kupiłem Carmageddon: Max Damage na wyprzedaży Steam. Spędziłem w niej ponad 19 godzin, więc polecam tym, którzy są miłośnikami takich gier (old school w nowoczesnej oprawie) i są znudzeni dzisiejszymi tytułami, nie tylko wyścigowymi.
Ta gra nie wciągnęła mnie nawet jako dzieciaka, a z perspektywy dorosłego to mogę napisać tylko, że jest zwyczajnie idiotyczna.
jedna z najlepszych samochodowek w historii, dawala wiecej frajdy niz taka forza horizon :]
https://www.youtube.com/watch?v=kNG-hbWg65Y&list=PL-ikDMj64p_W7rZsOAt97KFXlRzlYcwdP
Ale ta gra zawsze była głupia i tępawa. Podobnie jak Postal. Jechała na kontrowersji. Model jazdy był słaby, trasy nijakie, nie potrafiono napisać dobrego lore'a (w Twisted Metal jednak się dało).
Swego czasu gra zrobiła graczom dobrze, ale później nie było już tak różowo (ew. czerwono). A już taki Max Damage, wypluty prawie 2 dekady później dostawał w prasie 4-5/10 i chyba nikogo nie interesował.
Pokaż samochodówkę z 1997 z lepszą fizyką jazdy, modelem zniszczeń i trasami. Wtedy to robiło spore wrażenie, w szczególności swoboda jazdy po trasie, a nie jak po sznurku jakbyś był samochodzikiem na zabawkowym torze.
A Max Damage czy tam Reincarnation to zasługa kickstartera więc kogoś tam jednak zainteresował.
Via Tenor
Też w to grałem i nigdy tej gry nie zapomnę, tak samo jak Twisted Metal, te gry robiły dzieciństwo.
Kiedyś nie lubiłem metalu, ale soundtrack z Carmageddona 1 nawet wtedy wymiatał.
Najstarsze Carmageddony miały klimat, a gdy pojawiło się pełne 3D gry straciły swoją "magię" (podobnie jak wiele gier z tamtego okresu).
Jakbym dzisiaj dostał HI Quality AAAAA grę to też bym nie kupił bo zaczęło mi przeszkadzać psychopatyczne rozjeżdżanie przechodniów, a już na pewno średnio fajnie mi się kojarzą realne koszty naprawy auta gdyby to najeachało na inne...
i tu jest problem bo to gra zarazem dla dorosłych, a zarazem dorośli mniej patrzą z przymrużeniem oka na tego typu tytuły. Pozostały głównie tytuły jak Wreckfest i BeamNG, choć te mają słabe tryby zabawy, dużo im brakuje do formy z Carmageddonów, a mogłyby bardziej pójść w stronę Forza Horizon, Test Drive, ETS2,...
z podobnych gier to fajne bylo twisted metal a moj ulubieniec to byl Vigilante 8 z ps1 i az dziwo bierze, ze nigdy nie dostalo porzadnego sequela bo gra byla przednia i spedzalismy z kumplami setki godzin grajac na split-screenie :-)
Podupadła dla kogoś kto tylko o niej słyszał, kto grał ten nigdy nie zapomni ;)