Fan Commodore przesyła gry przez YouTube. To metoda daleka od idealnej, ale ciekawa
Gdyby oprócz samego migania rozpoznawał też kolor to mógł by przesyłać bajt co klatkę więc teoretycznie 480 bitów na sekundę i to z ograniczoną paletą kolorów do 256
Mogliby po prostu dźwiękiem przesyłać i byłoby znacznie wydajniej i nie męczyłoby matrycy :P
Właśnie gdzieś o tym słyszałem, dlatego od razu o przesyłaniu przez dźwięk pomyślałem. W zasadzie commodore odpalało gry z kaset, także daleko myśl nie pobłądziła :p.
Mój znajomy elektronik zbudował nawet urządzenie które potrafi zapisywać dane z komputera na kasetach i je odtwarzać. Naprawdę sporo danych taka kasetka potrafi pomieścić, ale technicznie tym więcej zapiszemy, tym gorzej wygląda sytuacja z bezawaryjnością i bezpiecznością danych - do tego nas zatrzymuje przy zabawie dokładność głowic potrzebnych do zapisu i odczytu :D.
BartekTenMagik
Na Commodore 64 odpalało się gry na 3 sposoby:
Kartridże - Gra załadowana błyskawicznie. Identyczna technika jak na NES/SNES. Miałem wiele gier na kartridżach. Między innymi Boulder Dash, Great Giana Sisters, Flimbo's Quest itd.
Dyskietki - Mieliśmy dostęp do bardziej rozbudowanych gier, których nie było na kasetach lub tych, które były, ale w wersjach pociętych, a na dyskietkowych wersjach mieliśmy pełniaki. Gry rozbudowane wymagały wielu doczytywań, ale te mniej rozbudowane zgrane z kaset na dyskietkę w trybie Turbo odpalają się w ok 8 sekund i załadowana jest całość. Kartridż Final III z interfejsem graficznym + stacja dysków to było udane combo.
Kasety - W trybie Turbo gry ładowały się ok 2-3 minut. Każda kaseta miała nagranych sporo gier, ale wymagane było ustawienie głowicy śrubokrętem, bo każda taśma miała swoje ustawienie nagranych danych.
The last ninja z kasety ładowała sie ok. 11 minut. Wszystko zależalo od wielkości gry. 2-3 minuty to nie była zbyt rozbudowana gierka.
Dostrajać głowicę trzeba było do każdej gry ale miało to swój ogromny plus.
Posiadając jakikolwiek magnetofon dwukieszeniowy mozna bylo skopiować każdą grę , z każdej kasety i comodor to łykał. Atarynka stroiła się sama i tutaj juz nie było takiej możliwości kopiowania.
Strojenie do kazdej gry wynikalo z tego że nisnikiem byla taśma, która ulegała degradacji mechanicznej, roznie układała się w kasecie podczas przewijania, itp. więc jakieś różnice w odczycie zapisanego materiału zawsze były i trzeba było je korygować.
Atarynka robiła to sama ale miała ograniczenia, które w przypadku ręcznego strojenia na C64 znikały.
Wow, ależ to niesamowite, aż 4 bajty na sekundę?
A ciekawe jak bardzo niesamowite byłoby użycie magnetowidu jako archiwizatora danych.
A nie czekaj, to chyba już było:
[link]