Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Gra Alien Trilogy | PS1

23.07.2024 19:19
Codename 23
1
Codename 23
18
Legionista
7.5

W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku… A będziesz chciał krzyczeć. Głównie na sterowanie…

Alien Trilogy jest strzelaniną z widoku pierwszej osoby bardzo luźno nawiązującą do pierwszych trzech filmów z uniwersum Obcego (Alien, Aliens, Alien 3). Premierę miała 29 lutego 1996 roku na PC i PS1. Produkcją zajęło się studio Probe Entertainment. Ja ogrywałem wersję na PS1, którą zakupiłem na serwisie aukcyjnym. Podczas pisania tej recenzji ceny używanych egzemplarzy wahały się między około 100, a 250 zł.

Gra nie jest w pełni trójwymiarowa, przeciwnicy i „widziana” broń jest dwuwymiarowa. I choć często zarzuca się Alien Trilogy, że grafika zestarzała się okropnie, osobiście nie odnoszę takiego wrażenia. Możliwe, że to przez ciemności panujące w grze, ale wydaje mi się, że sprite’y nie wyglądają, aż tak źle, jak grze się to często zarzuca. „Nasze” dłonie i broń oraz przeciwnicy zostały bardzo ładnie „wycięte” i nie są rozpikselowane. Natomiast sam trójwymiarowy aspekt grafiki trzyma poziom innych produkcji na PS1.

Za to strona audio gry zasługuje na najwyższe pochwały. Same dźwięki, czy to obcych, czy wystrzałów są wykonane na dobrym poziomie, ale za to ścieżka dźwiękowa jest po prostu powalająca. Rzekłbym, że jedna z lepszych w historii gier. Szkoda tylko, że wyłącza się po wejściu do menu pauzy. Gdy chcemy zerknąć na mapę muzyka pauzuje i robi się kompletna cisza (choć nie zawsze – czyżby jakiś xeno-bug?).

Fabularnie gra nawiązuje do pierwszych trzech filmów, ale robi to w bardzo luźny sposób, czyniąc z Ellen Ripley eksterminatora ksenomorfów, tworząc z gry rasowego FPS-a z elementami horroru. Trochę to się mija z założeniami filmów – wydaje mi się, że koncepcja pełnoprawnego survival horroru lepiej by podpasowała pod implementację fabuły filmów. Misje są dość krótkie i sprowadzają się głównie do tego by włączyć jakiś przełącznik gdzieś na mapie. Jedna z misji natomiast nakazywała zniszczyć skrzynie z przeszmuglowanym towarem, aby więcej koloniści nie bawili się w przemyt. Tak, ci sami koloniści, którzy nie żyją lub zostaną zlikwidowani, o czym za chwilę. Poza robalami, naszymi przeciwnikami będą również ludzie i syntetyki. Co do ludzkich przeciwników, gra w bardzo dziwny sposób nam tłumaczy ich wrogość. Już w jednej z pierwszych misji mamy do czynienia z Ochroną Kolonii, która nas atakuje bez powodu, a naszym zadaniem jest ich zlikwidować…, bo tak. Ludzie są zainfekowani obcą formą życia, więc według scenarzystów, nie zasługują na próbę ratunku, tylko na kulę w łeb. Trzeba również zauważyć, że w tej grze ksenomorfy nie potrafią poruszać się po ścianach.

Sporym problemem dla mnie było sterowanie na padzie. Podziwiam ludzi, którzy potrafią grać w strzelaniny na padach – dla mnie to męka. I żeby była jasność – brak przeze mnie umiejętności grania w strzelaniny na padzie nie miała żadnego wpływu na ocenę gry. Niskie umiejętności sterowania, a kiepskie sterowanie to dla mnie dwie różne rzeczy. Samo strzelanie jest bardzo nie równe. Jest zastosowane autocelowanie, gdy stoisz naprzeciw przeciwnika, ale czasem trafiamy od razu, a czasem wystrzelimy kilka kul zanim uda nam się ustrzelić wroga. Po jakimś czasie dowiedziałem się również, że wrogowie podczas animacji postrzału nie dostają dodatkowych obrażeń. W praktyce oznaczało to, że po trafieniu w przeciwnika należy zaczekać, aż odzyska rezon i ponownie do niego strzelić. Z dostępem do amunicji też nie jest łatwo i trzeba nią umiejętnie dysponować. Amunicja i inne przydatne przedmioty poukrywane są w skrzyniach, ale niszczenie ich wiąże się z pewnym ryzykiem, otóż skrzynie bardzo upodobały sobie również twarzołapy. Co do broni, w grze mamy standardowe wyposażenie USCM czyli pistolet (bardzo słaby, przydatny tylko do niszczenia skrzyń i twarzołapów), strzelba (twórcy przesadzili z odległością skuteczności tej broni, bo jest to zaledwie kilka metrów), miotacz płomieni, karabinek pulsacyjny i oczywiście smartgun. Dziwnie twórcy rozwiązali problem braku amunicji. Zamiast ataku wręcz lub zastosowania broni białej pojawia nam się magicznie jeden nabój w komorze nabojowej pistoletu. Po strzale Ellen przeładowuje pistolet i znów ma jeden pocisk. I tak w nieskończoność.

Do dyspozycji mamy trzy poziomy trudności, ale dla mnie, nawet ten najłatwiejszy jest nie lada wyzwaniem – głównie przez brak doświadczenia strzelania na padach. Dopiero po nabraniu pewnej wprawy i przyjęciu taktyki gry ostrożnej, zacząłem sobie jakoś radzić. Wieloletni konsolowcy nie będą mieli takich problemów. Co trzeba przyznać, gra strasznie wciąga i już po kilkunastu minutach od wyłączenia, miałem ochotę znowu pograć.

Grze towarzyszą spore emocje. Klimat gry jest ciężki, mroczny i podobnie jak w pierwszym filmie, najbardziej przeraża, gdy na ekranie nic się nie dzieje… A gdy już detektor ruchu „zapika”, to można wpaść w małą panikę. No, przynajmniej na początku.

Grę można polecić fanom Obcego i FPS-ów (o ile potrafisz grać w takie gry na padzie). Jest tylko jeden warunek: trzeba olać fakt, że gra miała być adaptacją filmową. Trzeba o grze myśleć jak o grze w uniwersum obcego, gdzie wcielamy się w jakiegoś nieznanego Colonial Marines. Jestem miłośnikiem wierności adaptacji do materiału źródłowego i gdyby nie to, oceniłbym grę trochę wyżej.

+ Mroczny, ciężki klimat.
+ Ścieżka dźwiękowa.
+ Wciąga. Są emocje.

- Strona wizualna może w obecnych czasach odrzucić niektórych graczy.
- Fabuła gry i filmów za bardzo się rozmija i nie ma ze sobą nic wspólnego (poza bohaterką). Absurdalne zadania.
- Nierówne autocelowanie. Nieśmiertelność przeciwników podczas animacji postrzału.
- Podczas korzystania z mapy wyłącza się muzyka psując klimat.

Gra Alien Trilogy | PS1