Jak wypożyczalnie gier komplikowały życie twórcom? Ta historia wpłynęła na poziom trudności gier
Było sporo ciekawostek, o których nie wiedziałem, a o których ówczesne czasopisma growe na naszym rynku nie wiedziały. Dobrze się czytało
Wypożyczalnie gier można też było spotkać w Polsce
U mnie w mieście już pod koniec lat 90-tych w ramach Biblioteki Miejskiej funkcjonowała (i chyba dalej funkcjonuje) tzw. Mediateka, gdzie można było wypożyczać sobie płyty i kasety z muzyką, filmy, czy właśnie gry. Nie jestem pewien, czy pamięć mnie teraz nie zawodzi, ani czy dotyczyło to wszystkich zbiorów, ale wydaje mi się, że na czas 48 godzin mogłeś sobie wypożyczać co chcesz za zupełną darmochę (minus oczywiście koszt założenia karty bibliotecznej), a jak chciałeś wziąć coś na dłużej (chyba do tygodnia się dało) to już się wtedy płaciło się jakieś niewielkie pieniądze.
Oczywiście były to jeszcze te czasy, że jak się pożyczało np muzykę, to każdy robił sobie od razu własną kopię ;) Z grami było trochę inaczej, bo chociaż wymogu przypisywania gry do konta jeszcze nie było, to już miały tam jakieś drmy i trzeba było po prostu grać "ze źródła". Nie jeden z nas wypożyczał grę, a po szkole cisnął do oporu, żeby tylko przejść jak najwięcej zanim trzeba będzie ją zwrócić.
Sam grałem po raz pierwszy w Baldur's Gate, czy Dungeon Siege właśnie pożyczając je z biblioteki.
Z kanałem na YT dałem sobie spokój, teraz jeszcze tu abonament... Schodzicie na psy! Nie pozdrawiam.