Dziś wracając do domu z pracy zostałem stuknięty przez inny samochód (pękł mi zderzak). Nic zjechaliśmy na bok i ugadałem się z kolesiem, żeby nie dzwonić na policję za to tylko to uzgodnić między sobą. Kazałem mu chuchnąc i nie czuć było od niego alkoholu więc się zgodziłem. Koleś zapłacił mi koszt nowego zderzaka z serwisem plus mój stracony czas. I czy dobrze zrobiłem? Przecież wzywając policję dopiero by była strata czasu i jeszcze różne spisywania. I po co z tym się bawić jak ktoś z góry chce za to zapłacić bez żadnej policji? Jak wy byście postąpili w takiej sytuacji?
PS: Tak wiem, że też stracę czas na warsztat ale koleś mi fajnie zapłacił.
Jak mała szkoda to lepiej się dogadać, bo szkoda zniżek. Inaczej się ma sytuacja, gdy auto nadaje się na lawetę. Wtedy niech ubezpieczalnia buli.
Dziwne to by bylo, jakby ci chuchnął, a ty bys sie obudzil dzien później w wannie z lodem bez nerki.
Wiesz wyczuć by było alkohol od osoby co wypiła niedawno piwo czy drinka. Nic takiego nie poczułem. Przez to się z nim ugadałem bo jakbym coś poczuł to wiadomo policja i niech draniowi zabiorą prawko. I koleś bez wahania mi chuchnął. Nie miał nic do ukrycia.
No spoko, ja rozumiem wszystko, poza tytulem watku, bo nie wiem czym jest tu ten dziwny przypadek.
No ten przypadek, że miałem lekką stłuczkę i czy dobrze zrobiłem...??
Bo bez przesady na wszystkie stłuczki zaraz dzwonić na Policję tym bardziej, że koleś z góry od razu zaproponował mi inne rozwiązanie. :)
No i co tu dziwnego? Pewnie dziesiątki osób dziennie tak się dogadują. Jak na szybko jesteś w stanie oszacować mniej więcej koszt naprawy, auto nie jest mocno uszkodzone, nie jest w leasingu, druga strona chce się dogadać to przecież normalna sprawa. Nie ma co dupy zawracać policji każdą stłuczką.
No przez to zadałem na końcu mojego wątku zapytanie, bo pierwszy raz takie coś mi się zdarzyło i też przez to założyłem ten wątek.
Rozumiem że Tobie się to przydarzyło pierwszy raz ale na pewno słyszałeś o takich sytuacjach więc, podobnie jak inni komentujący tę historyjkę stwierdzam, że nie rozumiem co jest w niej dziwnego.
Policjanci z drogówki zawsze powtarzają, że lepiej jest jak się ludzie potrafią między sobą dogadać. Z tego co piszesz, koleś wiedział że popełnił błąd i chciał mieć to z głowy i Ci odpowiednio zrekompensował więc tak, dobrze zrobiłeś. Tak powinno się załatwiać "błahe" sprawy.
Gdzie tak słyszałeś, że policjanci tak mówią? Przecież taka stłuczka to złamanie przepisu ruchu drogowego i za takie cos są punkty i mandat plus opłata poszkodowanemu. A jeśli ten ktoś narobi kilka takich stłuczek w ciągu roku i każdy tą osobę zgłosi na policję? Punkty będą lecieć za punktami aż nazbiera się sumka i utrata prawka. Niby "błahy" przypadek a kilkukrotnie zrobiony i zgłoszony ma policję może mieć przykre konsekwencje.
Pierwszy raz od zaprzyjaźnionego policjanta w luźnej rozmowie. Innym razem sam byłem świadkiem takiego "dotknięcia" i jedna strona była nieugięta więc wezwała policję. Pan policjant po krótkich oględzinach i przepytaniu uczestników zdarzenia i świadków ocenił, że takie sprawy lepiej jest załatwiać między sobą a potem cały czas psioczył że musi tu teraz prowadzić czynności bo ktoś nie potrafi żyć jak człowiek.
Nie opisałeś dokładnie sytuacji ale sam stwierdziłeś, że sytuacja nie wymagała wezwania policji więc zakładam, że nie było w tym ani nadmiernej agresji sprawcy ani innego zagrożenia w ruchu drogowym. Tym samym sam się zgodziłeś, że koleś nie wymagał "eliminacji" z uczestnictwa w ruchu drogowym więc skąd to Twoje napięcie?
Koleś na światłach (czerwone i ja byłem pierwszy przy światłach) stuknał mi w tył samochodu i pękł mi zderzak. Walnął mi w zderzak. Już jeden przepis złamany "Odległość między drugim samochodem".
No tłumaczył się że coś w telefonie sprawdzał i nie zdarzył zahamować na czas.
Bracie, nie obraź się ale właśnie po to są zderzaki.
Jak kiedyś wracaliśmy z ekipą z wdrożenia u klienta, to też kolega służbowym nie zdołał wyhamować mimo teoretycznie przepisowego zachowania odległości (jezdnia była mocniej oblodzona) i Nas pociągnęło aż do auta stojącego przed nami. Też sytuacja "na światłach". W moim przypadku nic nie pękło a staruszek z którym się stuknęliśmy tylko obejrzał zderzak i stwierdził że dobrze że nic się nie stało.
Innym razem (też zima i lód) wjeżdżając na parking przed sklepem kolega kierowca z którym wracałem z pracy ześlizgnął się zaczepiając o inne zaparkowane auto. Tu też nic się nie stało (obtarcie było widać w sumie tylko u nas) i ponownie nikt nie myślał nawet by dzwonić na policję. Wszystko można załatwić po ludzku no chyba, że istnieje podejrzenie celowości lub manewr, który sprawca wykonał, był choć trochę niebezpieczny.
Skoro teraz piszesz, że sprawdzał coś w telefonie i dlatego nie zdążył to dla mnie już zmienia postać rzeczy, bo korzystanie z telefonu przez kierowcę, osobiście uważam za niebezpieczne a zatem, źle zrobiłeś :(
Ile zapłacił? bo koszt naprawy/wymiany zderzaka może być wysoki. W moim przypadku wyszło z robocizną 1500 zł. Naprawiany był ten uszkodzony bo koszt nowego (używanego) wyszedłby jeszcze więcej bo nie było w kolorze samochodu więc jeszcze koszt szpachlowania/malowania.
2 koła mi dał. Samochód Toyota Yaris srebrna rocznik 2018. Zderzak tylni. Ale nie tylko za zderzak zapłacił tylko robota plus mój czas i za to, że nie zadzwoniłem na policję.
Koleś był zestresowany. A co jeśli już tyle punktów nazbierał, że mógłby np przy tej stłuczce stracić prawko jakbym wezwał policję? Emocje wzięły górą o ile o to chodziło. Teraz dopiero w domu to analizuje czemu koleś posmarował mi 2 tysiakami...
A co cię to obchodzi. Dogadałeś się więc koniec tematu. Może był po narkotykach, może poszukiwany przez policję ale już tego nie rozstrzygniemy.
Dokładnie. Co było to było. Nie ma sensu już o tym myśleć.
Ja miałem dwa przypadki zwykłego otarcia, nie było wgniecenia, samochód też nie był jakoś świeży bo z 2006 roku to machnąłem ręką, w jednym przypadku chciałem na flache bo spoko gość się wydawał to i tak dał trochę więcej, zależy też na kogo się trafi, jak gość łeb spuści i przeprosi i się przyznaje że jego wina to spoko luz ziom, ale jak jest łysy sebek co z mordą leci to dzwonic na policje jak jego wina i elo.
Dziwny przypadek? Kazdego dnia widze yakie sytuacje na ulicach ZG. Głowni sprawcy to oczywiście FZI, FKR i FNW. FZ rzadko.
Co do Twojego przypadku jedyny plus taki, że zachowałeś się jak normalny obywatel, a nie pier...na komfitura i za to plus.
Zamiast się cieszyć, że gość uznał winę, bez spiny się dogadał, a samochodowi niewiele się stało - szukasz problemu :). OK, powinien uważać, wjechanie w d... na światłach to nie jest wcale aż taki mały błąd przy dobrych warunkach i suchej drodze, bo faktycznie świadczy o mocnej dekoncentracji - z drugiej strony drogówka zdecydowanie powinna zajmować się poważniejszymi kolizjami, wypadkami i łapaniem piratów drogowych.
No i dobrze ktoś wyżej napisał - ostatecznie po to są zderzaki w samochodach.
A spisaliscie jakas umowe, czy koles wyslal ci na miejscu przelew?
Bo czasami na takim dogadywaniu sie "na gebe" tez mozna sie niezle przejechac, jak sie trafi na jakiego cwaniaczka.
Nawet jak ci przelal kase na miejscu, to czesto oszacowac straty "na oko", szczegolnie w nowych samochodach gdzie jest masa czujnikow i kamer w zderzakach moze ci slono kosztowac. Koles ci powie "Panie, lekko pana drasnelem za 500 zl panu to wyklepia i jeszcze na flaszke Panu zostanie". A pozniej podjedziesz do serwisu i powiedza ci ze naprawa zderzaka i okablowania to koszt ponad 10tys zl.
I ty zostajesz na lodzie bo ani dowodu na stluczke czy kontatku do sprawcy nie masz. A nawet jak masz to bedzie udawal ze nic nie wie, a tracic czas na sprawy sadowe i wynajecia prawnikow to droga przez koszmar i stres na dlugie lata.
Jak masz 15 letniego Passata i jest to otarcie lakieru to bym sie dogadal. Ale z nowym drogim autem to ja bym wolal przez Policje zeby miec jakis papier w razie czego, szczegolnie jak to wina tamtego goscia.
Bociek, obserwuję cię od dłuższego czasu i muszę przyznać, że jesteś jednym z top3 buców/głąbów, których nigdy w życiu chciałabym nie spotkać :) Gratulacje.
Prawdziwego zycia kochana nie znasz i nie wiesz jaka miejska dzungla panuje na zewnatrz.
Skarbie, dobrze znam życie, to wirtualne i to za firewallem również ;)
Najbardziej pieję z faktu, że jak ja, ze 2-3 lata temu założyłam PODOBNY wątek (mój małżonek wjechał w tyłek jakiemuś typowi) i byłam nieco rozżalona, że typ w ogóle nie chciał rozmawiać, tylko dzwonił na policję (finalnie ofc mąż przyjął mandat i koszty naprawy poszły z OC) to całe forum krzyczało, że "DOBRZE, tak należy, jechać z frajerami co nie potrafią wyhamować!"
A dzisiaj całe forum mówi "jasna sprawa, jak nie stało się nic więcej niż pęknięty zderzak, to najlepiej dać w kieszeń i się rozejść"
JPRDL, fajne podwójne standardy.
A do ciebie Boćku to mam głównie jedną uwagę:
I ty zostajesz na lodzie bo ani dowodu na stluczke czy kontatku do sprawcy nie masz.
Po to się wysiada z samochodu i się "dogaduje", żeby jakieś dowody mieć. Nie wiem, czy wiesz, ale dzisiejsze telefony robią zdjęcia, a z ludźmi to nawet można pogadać, jak chcą się dogadać, to przedstawią polisę, a nawet zdradzą numer telefonu kontaktowego..