Im więcej zarabiamy, tym jesteśmy szczęśliwsi, więc pieniądze szczęście dają (o ile wydaje się je na swoje przyjemności).
Pieniądze same w sobie nie dają szczęścia, ale są środkiem do zaspokojenia podstawowych potrzeb. Kluczowa jest redystrybucja zasobów, by maksymalizować ogólny dobrostan społeczny, zamiast skupiać bogactwo w rękach jednostek.
Może nie tyle co szczęście, a spokojniejsze i stabilniejsze życie.
Im więcej ma się pieniędzy tym ważniejsze jest aby zachować szacunek dla człowieka który ma ich mniej. To powinien być taki ludzki odruch by zachowywać się normalnie bez wywyższania czy wyśmiewania się z innych. Nie jednemu niestety tego brakuje...
Hajs sie musi zgadac ale nie jestem zbyt ambitny i tyle ile mam mi wystarcza. Byle nie bylo gorzej.
.. ale dobrze je mieć
.. ale można za nie kupić szczęście
Ogólnie bzdura powtarzana za PRL, prawda jest taka że kasa = szczęście, nie ważne ile jej się ma to zawsze pragnie się więcej. To w końcu taki bon za który dostajesz to co da ci radość.
Ludzie którzy mają sporo kasy nie przejmują się każdą pierdołą, szukaniem drogi do zaoszczędzenia, gdy coś się im zniszczy, że ceny są wysokie.
Nie masz pieniędzy to wszystko cię denerwuje, zazdrościsz innym, dosrywasz w necie itd.
Raz widziałem jak parka patoli 50+ chciała sobie zapalić fajeczkę na przystanku. Kobita podała dziadowi zapalniczkę i ten nie mógł jej odpalić. Zaczął wrzeszczeć na nią najgorszymi su, ku... że popsuła a to 1zł kosztowało. Prawie jej nie walnął liścia. Bo brak kasy to dla nich problem wielki i trzeba było odreagować.
kasa = szczęście
Poczytaj sobie jacy szczeslwi byli ci wszyscy artysci, muzycy, aktorzy którzy popełnili samobójstwo, wpadli w nałogi albo w depresję. Poczytaj jakie szczęśliwe życie miał Mccaulay Culkin, Edward Furlong czy inne dziecięce gwiazdy. Najświeższy przypadek - Matthew Perry. Człowiek który mógłby sobie pozwolić na wszystko, pieniędzy jak lodu.
Sama kasa też daje radoche.
Pomyśl, że dostajesz od szczodrego wujka 10 setek na ręke ot tak byś sobie coś kupił. Co czujesz? Smutek?
Obojętność(możliwe jak jest się cholernie bogatym) czy jednak szczęście? Raduje cię myśl co możesz sobie za to kupić i już przeliczasz że łatwa kasa pomoże w spełnieniu jakiejś zachcianki.
Także podsumowując PIENIADZE DAJA SZCZESCIE :)
Ponoć bogaty tak mówi albo ten co ich nie ma. Sądzę że tu głównie o to chodzi że jak komuś nagle dużo mamony spadnie i jednoczenie gdzieś mózg zgubi to może popaść w tarapaty. Np. zacznie wydawać itd. W końcu może mu jej braknąć i nagle się okazuje że zostaje z niczym. To w tedy można powiedzieć że tak jest.
Bardziej to była maksyma ludzi biednych, którzy tłumaczyli sobie, że ich nie potrzebują.
Bogaci raczej przyznają, że mają za mało.
Pieniądze szczęścia nie dają
Tytuł wątku. To więcej biedy mówiło do siebie by się pocieszyć.
"Tylko bogaci mogą mówić mi, że pieniądz nie daje szczęścia"
W kraju, w którym przechwalanie bogactwem jest jedną z ważniejszych rzeczy by pokazać swoją 'wyższość' nie uświadczyłem by bogaci tak mówili.
W kraju, w którym przechwalanie bogactwem jest jedną z ważniejszych rzeczy by pokazać swoją 'wyższość' nie uświadczyłem by bogaci tak mówili.
Ponieważ dobrze wiedzą, że pieniądze szczęście jednak dają. Rzecz w tym, że ludzie zamożni nie rzucają [w swoim gronie] frazesami tego typu, a jeśli już to tylko wtedy, gdy rozmawiają z ludźmi mniej zamożnymi. Podobnie jak atrakcyjna osoba tłumaczyłaby osobie nieurodziwej, że wygląd to nie wszystko.
Pieniądze są potrzebne by o nich nie myśleć.
Szczęśliwym jest się z innych powodów niż pieniądze.
Być biednym z wyboru też daje szczęście.
Jeżeli Twoim celem w życiu jest bycie bogatym to pieniądze powinny Ci dać szczęście.
Moim zdaniem pieniądze dają szczęście i to bardzo dużo, natomiast pieniądze nie dają czegoś co należałoby zdefiniować jako "szczęście absolutne", czyli stan, w którym człowiek nie ma żadnych zmartwień. Masz pieniądze? Ok, to nie martwisz się o to, czy zapłacisz rachunki na koniec miesiąca. Ale martwisz się o to, że zjada ci je inflacja, że ktoś cię okradnie, że nie wiesz w co je zainwestować. Martwisz się, że stracisz status. Że zwolnią z pracy albo firma upadnie. A pozostałe zmartwienia z np. nieuleczalnie chorą babcią są uniwersalne i tu też pieniądze nic nie zdziałają.
Kiedy ludzie mówią "pieniądze szczęścia nie dają" to czasem po prostu biedni ludzie się pocieszają i pitolą trzy po trzy takie zasłyszane kocopoły, powtarzanie takich sloganów to jest jedyna mądrość naszego narodu.
Ale bardziej chyba chodzi o to, że nawet fakt posiadania pieniędzy nie rozwiązuje wszystkich zmartwień, problemów, nie jest też jedynym bodźcem stymulującym organizm, bo można mieć choćby problem z hormonami, śmiercią kota itd.
Z tą nieuleczalnie chorą babcią to też tak nie do końca, bo mając pieniądze już jesteś w lepszej sytuacji, mogąc zapewnić, że resztę życia spędzi w warunkach tak wygodnych jak to tylko możliwe. Nie wspominając, że w przypadku chorób uleczalnych szansa na wyzdrowienie gdy dysponujesz pieniędzmi jest zdecydowanie większa.
To przewrotnie zapytam, ile jest tych pieniędzy dających szczęście?
Jakaś konkretna kwota?
Czy może suma względna?
To zależy czy w Somalii, czy w Szwajcarii (czasem możesz też mieć sprawę do załatwienia w Szwajcarii, żyjąc w Somalii, wtedy twoje somalijskie potrzeby rosną) .
Pewnie, że dają szczęście. Chyba, że ktoś ma ich już za dużo i nie wie co z nimi zrobić haha
Moim zdaniem zagadnienie mozna ugryzc z dwoch stron. Po pierwsze rozumujac te sentencje doslownie - czyli, tak jak chyba kazdy kto sie w watku wypowiedzial. Kazdy dorosly i logicznie myslacy czlowiek wie, ze pieniadze to nie wszystko ale wszystko bez pieniedzy to ... ;).
Druga strona medalu to zabawa w filozofowanie i gimnastyke erystetyczna. Oprocz naszego "pieniadze szczescia nie daja" istnieja tez takie powiedzenia jak pochodzace z Biblii "money is the root of all evil". Ja to rozumiem tak, ze przesadna milosc czy zafiksowanie na punkcie pieniedzy moze doprowadzic do tego, ze wyjda z nas najgorsze cechy i instynkty takie jak chciwosc, egoizm czy brak poszanowania dla etycznosci. Dla pieniedzy po trupach do celu - historia stara jak swiat. ;)
Mowi sie tez, ze "wiecej pieniedzy - wiecej problemow". Na pierwszy rzut oka absurd. Jednak tak jak pisal Loon, odchodzi Ci jedna kategoria problemow ale za nia przychodzi zupelnie nowa. Oprocz wiekszych mozliwosci, duza kasa to tez wieksza odpowiedzialnosc, wieksze ryzyko, wiecej do stracenia, wiecej falszywych osob liczacych na to, ze cos im skapnie, wiecej falszywych osob czekajacych az podwinie Ci sie noga itd.
Moim zdaniem oczywiscie lepiej jest borykac sie z ta druga kategoria problemow jednak tak z czysto rozkminkowego punktu widzenia jest tez sporo racji w tym, ze kasa nie jest zadnym panaceum na wszelkie problemy i zyciowe niepewnosci. :)
https://www.youtube.com/watch?v=yYzrSGRzttk
:D jeszcze jeden kawalek mi sie przypomnial przy okazji watku.
Aby sobie odpowiedzieć na to pytanie musisz je najpierw zinterpretować.
Pieniądze mogą dawać komfort życia, luksus, do pewnego stopnia pomagają żyć w zdrowiu*. Wiele problemów rozwiązują ale też i tworzą nowe. ...Zapytaj się bogatych, czy przed posiadaniem tego bogactwa byli szczęśliwi.
* - ale jak zachorujesz na raka trzustki to i miliardy nie pomogą.
PS. - "Jak większe jest szczęście być zdrowym niż bogatym, tak mniejszym jest nieszczęściem ubóstwo niż choroba"
To czy pieniądze dadzą Ci szczęście zależy tylko i wyłącznie od Ciebie.
To Ty wiesz co sprawia, że masz dobry nastrój i czy jesteś otwarty by dzielić się nim z innymi. To Ty decydujesz czy chcesz być szczęśliwym czy nie. Pieniądze nie są tu czynnikiem warunkującym takie sytuacje.
Popatrz w ten sposób:
Dziecko ma urodziny i przychodzi do niego masa kolegów i koleżanek. Każde daje Mu po prezencie. Z czego ciszy się dziecko? Z prezentu? Z gestu? Z obecności swoich kolegów i koleżanek?
A zastanawiałeś się skąd biorą się wolontariusze? Czemu wykonują trudną *pracę* mimo, że nie dostają za to pieniędzy?
Mnie szczerze cieszy uśmiech na pomarszczonej twarzy zmęczonej życiem staruszki, której pomogę wnieść ciężki wózek na schody. Albo ostatnio, gdy zaraz po pracy miałem ważne spotkanie i w drodze jadłem bułkę to jakiś starszy ode mnie człowiek mijając mnie powiedział "smacznego". Tyle mi wystarczy do szczęścia i szczerze współczuję wszystkim, którzy nie rozumieją, że szczęście jest w Nas.
Dają szczęście, a przede wszystkim w obecnych czasach bezpieczeństwo czyli droga żywność i drogie ogrzewanie domu/mieszkania, a to się przekłada na szczęście. Możliwość wyjechania na drogie zagraniczne wakacje też w jakiś stopniu daje szczęście.
- ale jak zachorujesz na raka trzustki to i miliardy nie pomogą.
Tylko, że leczą cie w najdroższych klinikach na całym świecie, a jak jesteś biedny to zdychasz albo w swoim domu albo w najgorszej dziurze z dupną opieką medyczną. O jedzeniu nawet nie będę pisał.
bycie leczonym na raka trzuski w najdroższych kliniak świata definiujesz jako "szczęście"?
mohenjo - Tyle, ze na raka może zachorować każdy, i nie choruje się na niego z powodu nadmiaru gotówki. A kasa = szybsza diagnoza, lepsi specjaliści, droższe procedury...
Sam w przyszłym tygodniu przechodzę pewien zabieg medyczny i oszczędności pozwalają mi nie myśleć o nim w kategorii "o rety, ile muszę zapłacić, zaoszczędzić, z czego zrezygnować, dlaczego nie robią tego na NFZ?" Jasne, wolałbym nie musieć go przechodzić, ale pieniądze nawet w takiej sytuacji zapewniają jednak komfort i o jeden problem mniej.
Z drugiej strony - jasne, pewnych rzeczy nie kupisz. Miłość, przyjaźń, poczucie przynależności do grupy - gdy jesteś sam jak palec, zazwyczaj kupa kasy wcale aż tak bardzo nie cieszy. Ale jednak pozwala zapomnieć i - zależnie od charakteru - może albo pociągnąć cię na dno, albo pozwoli uniknąć losu alkoholika i narkomana, bo znieczulał się będziesz w bardziej kreatywny sposób (hobby, podróże).
Zależy ile i dla kogo. Jak ktoś ma niewymagające nakładów pieniężnych marzenia to w sumie nie dają. Ja już nie mam pomysłów na co swoje wydawać, zostawiam je tylko na wypadek choroby, ale poduszka finansowa sama w sobie szczęścia nie daje. Pamiętajmy, że to konsumpcjonistyczne społeczeństwo wmawia nam, że potrzebujemy ogromnej willi i lamborghini :D Warto się czasem zastanowić czego naprawdę chcemy.
Oczywiście że dają bez piedniezy jesteś dziadem...
Badania Kahnemana i Deatona (2010): Wskazują, że wzrost dochodów zwiększa zadowolenie z życia, ale tylko do pewnego poziomu (około 75,000 USD rocznie). Powyżej tej kwoty, dodatkowe dochody mają mniejszy wpływ na codzienne emocje.
Badania Killingswortha (2021): Sugerują, że wyższe dochody mogą ciągle zwiększać poziom szczęścia, choć efekt ten jest bardziej złożony i zależy od indywidualnych uwarunkowań.
Dają szczęście, ale to złożona sprawa - w momencie osiągnięcia "komfortu" (tzn. że stać człowieka na zachcianki i nie musi się martwić czy z wypłaty zostanie mu jakaś sensowna kasiura na konto oszczędnościowe) dodawanie większych sum nie zmienia prawie nic.
Zarabiałem w życiu różne kwoty (kiedyś mało, teraz przyzwoicie, ale AleX tyle miesięcznie wydaje na masaże) i mam wrażenie że nie jestem szczęśliwszy niż byłem kiedyś (od momentu kiedy przestałem się martwić o kasę).
Paradoksalnie małe rzeczy cieszą mnie mniej, bo wszystko realne o czym marzyłem już mam, pozostały tylko jakieś luksusowe zachcianki które szczerze mówiąc mam w dupie - nie stać mnie na BMW za osiemset tysięcy ale w ogóle mnie to nie jara, takie pieniądze (jakbym miał leżące luzem) zdecydowanie wolałbym w coś zainwestować. Nie stać mnie na willę 400m2, ale mam dom lekko powyżej 100m2 i nie chcę więcej (nie mam dzieciaków btw, jakbym miał to pewnie bym inaczej śpiewał). Żaden nowy gadżet nie cieszy tak jak kiedyś, bo teraz kupuję go od strzała, nie muszę o nim marzyć (tak jak kiedyś marzył mi się flagowy Samsung). Zjarała się karta graficzna? Kupiłem nową. Stłukłem telefon? Kupiłem nowy. Gra? Mogę mieć każdą w 5 minut. Sushi na obiad? Żadna gratka, czasem żrę 3 razy w tygodniu.
Pamiętam jak jako zasraniec czytałem Secret Service i po prostu marzyłem o tych grach. Teraz każda jest na wyciągnięcie ręki ale to pragnienie gdzieś wyparowało, i to samo jest z materialnymi zachciankami.
Mogę się założyć że gdyby losowemu Mietkowi podbić wypłatę z 3200zł do 20000zł to prawie obszczałby się ze szczęścia, ale gdyby po pół roku podbić mu ją znowu z 20000 do 50000 to jego percepcja szczęścia uległaby marginalnej zmianie, o ile w ogóle.
Może to nie kwestia pieniędzy, a po prostu starzenia się..
Mi też kiedyś marzyły się nowe gierki, wypasiony sprzęt itp (sporo czytało się o tym w czasopismach) i w pewnym momencie miałem topowy sprzęt i grę jaka sobie tam chce, tyle że z czasem zdałem sobie sprawę, że mając ten topowy sprzęt gram w to samo co na średnim sprzęcie w trochę lepszej jakości, a same gry zaczęły cieszyc mnie mniej
To samo telefon, byle nie był jakis przestarzały bardzo i może być. I tak nie korzystał bym z większości możliwości jakiegoś Samsunga za 6k
Podobnie ze zwiedzaniem świata, zobaczę to co najbardziej chce, reszta mi trochę lata koło tyłka
Kwestia tego co się komuś marzy, ja mam niewiele zainteresowan ale jak coś mnie interesuje to na maxa
Wiek pewnie ma znaczenie ale mi chodzi raczej o zjawisko które opisuje tu Dan Bilzerian (to pajac, ale dobrze wyjaśnia proces "luksusu" stawania się nową normą): https://www.youtube.com/watch?v=0ZFjNlvmqsI
Oczywiście mowa tu o zupełnie innej skali (bo jego kapciuszki są warte tyle co mój samochód) ale jak najbardziej da się to przeskalować na rzeczy przyziemne. Jak masz już wszystko co chcesz (a ja właściwie to co chcę już mam) nie da się ciągle podnosić poprzeczki.
I zdecydowanie nie da się odtworzyć tego uczucia kiedy ma się szrota i kupuje pierwszy dobry telefon, ma stary samochód i kupuje nówkę itd.
To prawda, pamiętam jak miałem komputer z 2003 roku przez parę lat (wymieniłem dopiero w 2009) i nagle pojawiła się szansa na dużo lepszy i można było odpalić każda grę, to było coś. Późniejsze przeskoki już nie tak spektakularne i nie pamiętam ich (a zarazem nie wspominam) tak dobrze
Tymczasem Alex wymieniając rtx3090 na 4090 będzie wmawiał sam sobie, że różnica jest kolosalna xd
Dla mnie kasa to po prostu pewien komfort, że np. w pracy mogę powiedzieć szefowi żeby się walił i mnie zwolnił jak usiłuje mnie wmanewrować w jakieś dziwne historie, które niekoniecznie muszą mieć fajne konsekwencje.
Dawno temu była w tv taka reklama (nie pamiętam już czego, pewnie totka) z hasłem "może pieniądze szczęścia nie dają... ale ty to sprawdź". Bardzo mi się podoba ten tekst do dzisiaj i myślę, że to idealna puenta dla tematu.
U nas Szef tak gadał że nie dają, a jak jemu połowę chałupy zalało to normalny człowiek by to musiał zburzyć i się wyprowadzić, a ten wydał prawie 300 tys. i doprowadził do stanu używalności jak przed zalaniem, ubezpieczenie jakieś tam dostał, ale jak mówię, zwykły człowiek nie wiem czy by z tego wyszedł, albo jak członek rodziny zachorował to jeździł za granicę i udało się operacyjnie i rehabilitacyjnie przywrócić stan do normalnego użytkowania życia codziennego, a zwykły człowiek by przeleżał w szpitalu 3 miesiące i resztę życia bez życia (albo warzywo albo jeszcze gorzej).
Tak że żeby mieć pieniądze trzeba mieć szczęście, a żeby żyć szczęśliwie i mieć szczescie trzeba mieć pieniądze :P
remont domu po klęsce żywiołowej i jeżdżenie za granicę na operacje definiujesz jako "szczęście"?
Jak myślisz że to nie szczęście, to pomyśl jakby wyglądały powyższe scenariusze dla kogoś kto ma na koncie oszczędnościowym 17zł. Bo wątek dotyczy pieniędzy a nie tego przez co przechodzą losowi ludzie.
Żeby być szczęśliwym na pewno nie można głodować, więc pieniądze trzeba mieć ale najbardziej szczęśliwi są pewni ci co
- mają pracę swoich marzeń (i tutaj też nie tylko na zarobki warto patrzeć, fajnie jest po prostu robić coś totalnie z zamiłowania, niestety wydaje mi się że mało kto tak ma)
- mają osobę która szczerze bardzo kochają
- mają fundusze na swoje hobby (wybierz dowolne, jeden będzie szczęśliwy grając w gierki, drugi może mieć jakieś droższe hobby, więc no różnie bywa)
Dają - i to dużo. Masz kasę, to kupujesz sobie co chcesz - domy nad morzem i w górach, szybkie i stylowe samochody, zabawki elektroniczne, podróże po całym świecie wraz z ekstremalnymi wycieczkami, możesz dogłębnie rozwijać swoje zainteresowania i pasje, a jak dobra materialne się nie liczą, to zawsze możesz wspomóc zwierzęta i ludzi w potrzebie. Kasa połączona z wysokim IQ to podstawa rozwoju i egzystencji we współczesnym świecie.
Kasa pomaga w przeznaczaniu czasu na to co się lubi, a nie zawsze tylko na to co "Trzeba". Poza tym jest dość podstawową rzeczą w tym świecie. Mi osobiście pieniądze bezpośrednio szczęścia nie dają, ale dzięki nim mogę obserwować to co lubię i robić to co lubię- chociaż trochę ich brak, ale tym ich więcej tym robię więcej rzeczy które naprawdę robić chcę :D. Da radę kupić spokój za pieniądze i to jest już argument dla mnie za tym by twierdzić, że są ważne.
sam pieniadz nie wystarczy.trzeba miec jeszcze rozum. bez rozumu sama kasa to ryzyko problemów-hazard,nałogi itp.
Najgłupsze powiedzenie ever - ale pomaga, bo gdy ktoś je mówi i się z nim zgadza, to wiem że mam do czynienia z człowiekiem małego rozumku.
Oczywiście że dają szczęście! Tylko trzeba umieć je wykorzystać.
Sama świadomość że nie musisz pracować ani że nie zdechniesz z głodu - to uczucie 10/10.
Realizacja pasji, sprzęty - również
Ktoś i tak powie te głupie zdanie - to ja zapytam: a szczęście daje brak tego wszystkiego ?
Gęstochowa, chodzi nie o brak tylko o rezygnację.
Brak oznacza niemożność a rezygnacja to wolny wybór.
Zjadłbyś kiełbę z cebulą, ale nie masz, to jest brak.
Masz dużą michę kiełby z cebulą, ale nie jesz bo to szkodliwy szajs, sięgasz po twarożek.
To jest wybór.
wyobraz sobie ze masz iles tam milionow. kupujesz jacht i nawet nie masz kogo na niego zaprosic bo wszyscy maja cie w nosie. sam sie bedziesz bawic na tym jachcie?
pieniadze to nie wszystko, obstawiam wielu milionerów jest cholernie samotnych. to samotnosc zabiera akiekolwiek szczescie, nie zastapisz tego forsą
To wtedy nie robisz imprezy na jachcie tylko idziesz na jakis festiwal
Poza tym nie wydaje mi sie, zeby bogaci ludzie byli samotni (ale mowa o takich naprawdę bogatych), takiemu to wystarczy napisac na insta do jakiejs tam modelki i ja momentalnie ma
Last_Redemption
Napisanie do jakiejs tam na insta i momentalne jej "zdobycie" nie ma nic wspólnego z poczuciem samotności.
Akurat ilość zer na koncie ma uważam bardzo mało wspólnego z ilością i jakością ludzi w naszym życiu.
Tak samo gołodupiec jak i milioner może mieć świetne, głębokie relacje, albo być cholernie samotny.
Niestety zazwyczaj dają gdyż ludzie rzadko mają umiejętność bycia szczęśliwym ot tak tym bardziej że system nas programuje na konsumpcję.
Pieniądze szczęścia nie dają tylko polepszają komfort życia i też pomagają np w chorobie i drogie leczenie. Za duża gotówka niestety doprowadza do nieszczęść i samobójstw.
Nie jeden w Lotto jakby wygrał to by zgłupiał z tego.
Najważniejsza w życiu jest Miłość i szacunek do drugiego człowieka.
To prawda, ja jestem biedny i tak kiedys zastanawiałem sie co bym zrobil, gdybym był taki naprawde bogaty (miliony na koncie) i cholera.. Dlugo bym nie pozyl
Co tydzien byłbym w innym kraju/miescie na techno, a to wiadomo z czym sie wiaze.. ;)
Nie nie poradziłbyś sobie. Zgłupiałbys od tych pieniędzy...
Poradziłby sobie, kupiłby sobie wszystkie konsole świata we wszystkich możliwych wariantach.
Wszystko zależy od tego kto jak pojmuje szczęście. Jeśli ktoś odnajduje je głównie w tworach materialnych to będzie szczęśliwy.
W takim określeniu jak je nazwałeś może i nie, ale i tak przeradzają się w materializm. Bo bezpieczeństwo to min. mieszkanie czy jedzenie, oczywiście bardziej niezbędne do życia niż pierdoły pokroju gier.
Ale nadal sprowadza się to do materializmu, no chyba że mowa o milionerze mieszkającym pod mostem.
Myślę, że najważniejszą rzeczą jaką można "kupić" za pieniądze jest czas, którego wiodąc normalne życie jest wiecznie pod niedostatkiem. Pieniądze ten czas by dały, człowiek mógłby otworzyć głowę, która na co dzień jest w tym szalonym trybie przetrwania, kiedy musi wybierać między tym co ważne, a co potrzebne. Jakieś jachty, posesje czy pola golfowe to tylko mały dodatek do tego.
Widzę że większość tu utożsamia szczęście z rozrywkami które by im zapewniły różne gadżety na które by ich było stać. Tylko czy to byłoby prawdziwe i długotrwałe szczęście czy tylko chwilowy przypływ dopaminy spowodowany nową zabawką która po miesiącu się znudzi?
Macie auto, macie komputer, macie super chatę, podróże, kobiety, to wszystko cieszy na chwilę a potem zacznie powszednieć i nic was już potem nie będzie cieszyć. Grunt to odpowiednie podejście pozwalające doceniać małe rzeczy oraz aspekty niematerialne życia.
Poza tym każdy kij ma dwa końce, duże pieniądze też mogą sprowadzić na was kłopoty.
System programuje konsumpcję.
A tak wiele innych rzeczy może dac szczęście tylko trzeba uwolnić się od programowania systemu.
Spojrzeć w głąb siebie wrócić do korzeni odblokować się na szczęście. To jest blokowane i zmieniane przez programowanie społeczne.
Warto uporządkować trochę te różne podejścia do kwestii pieniędzy i szczęścia.
Szczęście uwarunkowane jest przede wszystkim poczuciem bezpieczeństwa i poziomem zaufania do Waszego otoczenia (bliskiego i społecznego).
Jeżeli zaspokojone są twoje potrzeby materialne (mieszkanie, jedzenie itp.) to istotne staje się bezpieczeństwo socjalne. Rodzina i bliski krąg znajomych, których darzysz zaufaniem, dalej środowisko w jakim się obracasz, sąsiedzi, osiedle, miasto i społeczeństwo.
Czujesz się bezpiecznie i to jest podstawa do odczuwania szczęścia.
I w tym zakresie „pieniądze dają szczęście”.
Próg odczuwania szczęścia jest indywidualny i określany przez naszą konstrukcję psychiczną, nasze wychowanie i wpływ środowiska.
Nie będziesz szczęśliwy żyjąc w strachu przed utratą „pieniędzy”, za to możesz być szczęśliwy żyjąc w rodzinie otoczony miłością i mając tylko „wystarczającą” ilość środków.
Ile potrzeba pieniędzy aby czuć się w miarę bezpiecznym?
Oczywistym jest, że trzeba mieć materialne środki bytowania i to na własność.
Czyli mieszkanie bez kredytu, samochody w liczbie koniecznej do zaspokojenia potrzeb rodziny i tyle „pieniędzy” w formie gotówki (lub łatwo zbywalnych walorów), żeby można było przetrwać przy nagłej utracie bieżących dochodów.
Ile przetrwać?
Co najmniej rok, a najlepiej trzy lata.
Czyli wyliczenie proste, jeżeli wydajesz miesięcznie 10 tysięcy to minimum daje 120 tysięcy a pełna poduszka bezpieczeństwa to 360 tysięcy.
I to nie na kontach tylko w gotówce.
A to dopiero jest podstawa dająca Ci szansę na szczęście.
Reszta jest w Twoich rękach.
Prosty wywód wykazujący jednocześnie bolesną prawdę, większość ludzi nigdy nie osiągnie stanu majątkowego mogącego być podstawą do stwierdzenia, że „pieniądze szczęścia nie dają”.
Zatem trzeba się z tym pogodzić i szukać innych sposobów na szczęście, najczęściej poprzez akceptację swojego miejsca w życiu.
Pieniądze mają tylko jedną przewagę.
Możesz za nie kupić czas dla siebie a gdy ich nie masz musisz oddawać swój czas za pieniądze. Chociaż są osoby które robią to co lubią i chcą oddawać swój czas za pieniądze dla nich ten argument nie ma znaczenia.
Jakspełniasz to co wyżej to więcej pieniądze już nie pomogą. Szczęście jest czymś innym i wymaga pewnych działań z naszej strony.