Za mało mówi się o dobrych stronach Dragon Age 2 - czas to zmienić! Choć pomijana, ta gra zasługuje na więcej miłości
Historia, towarzysze, długość, wpływ bohatera na świat (i reakcje świata na bohatera), ogólnie większość nie gameplayowych mi się najbardziej podobały w 2, ale ten level design był absolutnie tragiczny. 6/10 bo to aż tak kuje w oczy
W porównaniu do DA1, DA2 to chyba jeden z największych downgradeów jaki doświadczyłem osobiście w historii gier.
Tak właśnie było. Jak próbowałem w to zagrać mając jeszcze w miarę świeżo w pamięci Dragon Age 1, to myślałem, że to jakiś żart - z cRPG zrobili biedaklona Dungeon Siege 3, który sam był tylko marnym cieniem swoich poprzedników.
W porównaniu do DA:I to rzeczywiście dwójka nie jest aż tak zła. Obiektywnie natomiast to okropna gra.
Ta gra była tak dziwna, szczególnie w porównaniu do jedynki... Ogólnie to dałbym z 7/10, ale jak ktoś daje 3/10 to też rozumiem. Czasem nawet kusi zagrać jeszcze raz.
Inkwizycję za to zaczynałem 3 razy i po najwyżej kilku godzinach już byłem znudzony.
Grałem w to dawno temu, ale nigdy nie ukończyłem. To ta część, gdzie większość czasu spędza się w podobnych do siebie miejskich lokacjach? Wiele z tego nie pamiętam, ale wydaje mi się, że tak było.
Gdyby dano twórcom więcej czasu, to mogłaby być jedna z lepszych DA.
Ta gra miała swoje plusy (mowa tutaj o fabule, zwłaszcza gdy do akcji wkracza Varrik ze swoją niekiedy przerysowaną opowieścią) i kompletnie zapomniałem o systemie przyjaźń/rywal (friend/rival), który wg. mnie był niesamowity, bo jeśli pasek skręcał nie w tą stronę, co trzeba (czyli w tym wypadku w kierunku rywala), to wówczas nie traciliśmy towarzysza, ale zamiast tego towarzysz zyskiwał inne bonusy, niż gdybyśmy mieli przyjaźń z nim.
A propo lokacji podobnych, to ja nie pamiętam, żebym zwiedzał podobne do siebie lokacje.
Inną sprawą były osiągnięcia. Chyba do tej pory jedną z najgorszych osiągnięć jest ukończyć jeden rok w Kirkwall bez padnięcia kogokolwiek z drużyny. I weź zacznij kombinować, by mag lub łotrzyk (choć częściej mag) ci nie padł jako pierwszy. A bez healera to nawet nie próbuj robić tego osiągnięcia samymi wojownikami bądź łotrzykami. Wydaje się, że pierwszy rok jest najłatwiejszy na to osiągnięcie, ale też bardzo łatwo towarzyszowi zdarza się ginąć (zwłaszcza w jaskiniach).
Dragon Age II to świetna gra. Dla mnie najlepsza z serii, praktycznie pod każdym względem lepsza niż DA Początek. Świetna fabuła, postaci (w tym bardzo dobrze relacje z towarzyszami), dialogi, zadania i klimat. To, że cała gra dzieje się w jednym mieście sprawiało, że człowiek mógł się z tym miejscem po prostu zżyć tak jak Hawke. Ta seria tak naprawdę dopiero w dwójce otrzymała jakiś wyraźny kierunek artystyczny i dobrze zaprojektowane i wyglądające lokacje. W Początku wszystko było całkowicie mdłe i generyczne. System walki zdecydowanie najlepszy w serii. Powtarzalne lokacje oczywiście trochę raziły ale i tak BW tutaj wyszło z tego sprytnie, gdzie niby jaskinia zawsze taka sama ale zawsze mieliśmy dostęp do trochę innej jej części. To co BW udało się zrobić w 18 miesięcy to wielki wyczyn.
Strasznie niedoceniona gra, która dla mnie osobiście jest lepsza niż z kolei strasznie przehajpowany Mass Effect 2.
Z perspektywy czasu, Początek był strasznie staroszkolną grą w negatywnym znaczeniu tego słowa ze strasznie sztampową fabułą (która w sumie nie ma żadnego znaczenia dla fabuły kolejnych gier) bez jakiegoś wyraźnego klimatu czy kierunku artystycznego i finalnie ze strasznie drętwym systemem walki. Ta gra tak naprawdę to był tylko jeden wielki podręcznik - wstęp do świata gry.
Dużo już napisano o wadach dwójki, ale od siebie dorzuciłbym jeszcze redesign Darkspawnów. Hurlocki, genlocki i cała reszta towarzystwa wyglądała znacznie lepiej w Origins.
Bardzo dobry artykuł. DA2, mimo uproszczeń w stosunku do Origins, był dobrą grą.
Problemem było tylko to, że Gaider stworzył fabułę z myślą o braku kontynuacji i dorabianie historii w większości sytuacji nie wychodzi najlepiej - a czuć tu brak spójności wszystkich części i rozstrzał w tym co się dzieje w każdej z trzech wydanych gier (szara straż, czempion, inkwizytor).
Dwójka to przede wszystkim bardziej kameralna historia, nie ratujemy wszechświata tylko staramy się zdobyć sławę, chwałę i zapewnić dostatek nam i naszym bliskim. Nawet jeśli pod koniec dzieje się coś bardzo istotnego.
To chyba głównie to, w połączeniu z przeskokami czasowymi, sprawiło, że bardziej niż zwykle zżyłem się z towarzyszami. Miałem wrażenie, że to nie są osoby które dołączyły do mnie byśmy wspólnie poradzili sobie z jakimś zagrożeniem ale prawdziwi kumple mojej postaci, że znam ich od lat, mieszkamy w pobliżu, czasem gadamy ze sobą mniej a czasem więcej ale po prostu są oni częścią życia mojego bohatera i już tak będzie zawsze.
że znam ich od lat, mieszkamy w pobliżu, czasem gadamy ze sobą mniej a czasem więcej
To mi się chyba najbardziej podobało. Te rozmowy między towarzyszami, gdzie opowiadają sobie nawzajem co u nich słychać, wymieniają jakieś anegdoty z wydarzeń, których sami nie byliśmy świadkami... Takie podejście do drużyny jest dużo bardziej immersyjne i naturalne, niż towarzysze, którzy po prostu siedzą sobie grzecznie w obozie jak akurat nie są z nami.
Fabularnie to chyba moja ulubiona część serii. Podobało mi się to, że akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku lat, więc nawet nasi towarzysze zmieniają w tym czasie swoją historię. W ogóle relacje z drużyną też chyba są najlepiej zrobione właśnie w tej części.
Również walka mi się podobała. Nie miała już taktycznej głębi jedynki, ale pójście w taki bardziej "hack&slashowy" system naprawdę dawało sporo frajdy.
Szkoda, że nie zdążono dopracować innych elementów, bo jednak większość ludzi pamięta dziś ograniczenia w zarządzaniu drużyną, czy bieganie po ciągle tych samych, brzydkich jak nie wiem, lokacjach.
Nie miała już taktycznej głębi jedynki, ale pójście w taki bardziej "hack&slashowy" system naprawdę dawało sporo frajdy.
Gdzie ty tam masz "hack&slashowy" system? System walki jest jeden do jeden jak w orignis tylko animacje są bardziej przyśpieszone co realnie zwalnia walkę wymusząjąc co chwile pauze chyba że gra się na najniższym poziomie trudności xD
Dla mnie to jednak jest zdecydowany spadek jakości w porównaniu do Origins w wielu aspektach. Projekt lokacji często zawodził, był szarobury, bez polotu, na obrzeżach Kirkwall naprawdę można było się szybko znudzić, poza tym największa wada o której każdy mówi - recykling, bo większość projektów jaskiń się powtarzała. Walka też szczerze mówiąc mnie nie kupiła, przy pierwszym przechodzeniu grałem łotrzykiem, później magiem (przechodziłem serię) i sam nie wiem co mi nie podchodziło, ale nie sprawiała za bardzo satysfakcji, no i za często respawn przeciwników dość wydłużał potyczyczki... chociaż te widowiskowe animacje postaci to był jakiś plus. Towarzysze też mi nie podeszli : / jak w Origins lubię większość towarzyszy, tak tutaj byli mi dość obojętni i jak przy jakimś wątku ostatnio pisałem - romansowałem z kimś dla samego dodatkowego wątku, niż z sympatii do postaci. Na plus główny zarys fabularny, bo ten konflikt magowie vs templariusze rzeczywiście mógł zaangażować, jednak ratowało mi tej gry na tyle, żebym się nie męczył przy ostatnim przejściu...
Jakoś latem zeszłego roku ogrywałem DA2. Bawilem się świetnie, dopóki w Ścieżkach nie starłem się ze zmorą (w tej sali z kolumnami)... po tej walce gra się zbugowała i nie mogłem pójść dalej. Wczytałem sejwa przed zejściem na Ścieżki i... to samo. Więc gra wyleciała z hukiem z dysku. Trochę było mi żal, bo lubię DA2. Inkwizycja mnie nie kupiła. Nawet chyba jej nie skończyłem. Za to DA 2 przelazłem chyba z pięć razy.
Na kolejną część już nie czekam. Po tym jak zobaczyłem, że okroili umiejki do trzech, nawet tego padła nie ruszam. Piąta część będzie miała jedną umiejkę a szósta bedzie się sama przechodziła... Szkoda słów.
Mało się mówi o plusach tej gry, bo po prostu jest ich niewiele. Dostaliśmy całkiem przyzwoitą kameralną opowieść (która była nawet czymś miłym po typowym heroic fantasy) i... tyle?
W zamian otrzymaliśmy mnóstwo uproszczeń oraz elementów kopiuj - wklej. No nie tak powinny wyglądać sequele :(
BioWare dostało od EA chyba tylko niecałe dwa lata na zrobienie Dragon Age'a 2. Moim zdaniem i tak to co dostaliśmy jest całkiem niezłe biorąc pod uwagę jak mało czasu było zrobienie gry. Do dziś uważam, że DA2 ma najlepiej poprowadzoną historię i towarzyszy w całej serii. Bardzo fajnie była pokazana ewolucja miasta i naszych towarzyszy na przestrzeni 7 lat.
Niedawno skończyłem pierwszy raz. Mimo dobrych stron, jak NIEKTÓRE wątki fabularne, czy przyjemna walka to absolutnie rozumiem za co dostała opiernicz, bo powtarzalne lokacje, miejscami nudna fabuła oraz dziurawe wątki towarzyszy nijak się nie bronią xD Żałuję, bo mam wrażenie, że samemu BW nie chciało się tworzyć gry z takim rozmachem co Dragon Age Origins, a później Inquisition
Walka była ogromnym regresem w porównaniu do części pierwszej, gdzie broń miała swój ciężar i widać było że zamachnięcie się młotem czy mieczem dwuręcznym wymaga siły. W "dwójce" postacie machały ciężką bronią jak patykiem.
Dragon Age II to strzał z liścia w kierunku fanów pierwszej oraz drugiej złotej ery RPG. To również drugi strzał z liścia w kierunku fanów Dragon Age: Origins. Zarówno druga i trzecia część Dragon Age to doszczętne zmarnowanie potencjału tej serii. Nie tędy droga. Może nie crapy, ale co najwyżej generyczne średniaki bez grama ambicji i finezji, które irytują, męczą niemiłosiernie i powodują, że pojawiają się pytania typu "Po co i do kogo takie rzeczy się tworzy?" bądź "Czy gry RPG mogą być mniej ambitne?" Podobać się komuś mogą. Zwłaszcza tym, których ominęła pierwsza i druga złota era RPG z ambitnym podejściem więc nie mają jako takiego porównania. Nawiązując do nagłówków z artykułu to nie tylko w średniakach, bo nawet największych crapach znajdą się jakieś plusy. Nic nowego. Widocznie Gothic 3: Zmierzch bogów też nie taki zły skoro ma jakiś plus, a coś tak przeciętnego jak Starfield to arcydzieło, bo ma kilka plusów :):):)
kęsiku Dragon Age: Origins mimo, że to zdecydowanie najlepsza gra z serii jest produkcją dość casualową, bo skrojoną pod konsolowego gracza i nie ma w mechanikach wcale tak dużo ze starej szkoły RPG jak chociażby z tamtych czasów Neverwinter Nights 2, Drakensang: The Dark Eye oraz Drakensang: The River of Time, które ominęły konsole i były tworzone tylko z myślą o Pc. Jednak można odczuć, że przy Dragon Age: Origins studio Bioware włożyło dużo więcej serca niż przy generycznych sequelach, które są w zasadzie parodią na tle Origins. Dlatego tylko pierwszą część przeszedlem więcej niż raz. Być może jestem tak krytyczny wobec sequeli Dragon Age również dlatego, bo wobec Bioware oczekuje się wysokiej jakości na miarę Baldur's Gate 2, KotOR, Dragon Age: Origins, Mass Effect 1 i 2, a nie wypuszczania generycznych półproduktów z taśmy bez duszy pod dyktando EA.
Ta gra się nawet nie ma czym obronić, regres w stosunku do Origins jest widoczny na każdym kroku, ale jak się ją robiło w pośpiechu, to tak jest. Szkoda.
Choć nie brakuje graczy lubiących aktywną pauzę, z perspektywy czasu uważam, że dynamiczniejszy system walki stanowi plus. Jakkolwiek drażniące nie byłoby powielanie tych samych assetów lokacji, sterowanie drużyną Hawke’a zostało usprawnione w porównaniu z poprzednią grą. Dlatego jeśli rozpoczęliście swoją przygodę z dziełami BioWare od Inkwizycji, nie powinniście odczuć dużego szoku mechanicznego, przechodząc do „dwójki”.
Autor chyba nie grał w tą grę, albo grał na najniższym poziomie trudności bo niemożliwe jest by w ogóle nie zauważył jak ten system walki wygląda i że wymuszą ciągłą aktywną pauze. Jest to mechanicznie jeden do jeden system walki z orignis, nie ma tu żadnego usprawnienia. Jedyna zmiana to animacji na szybsze i krytkowana wszędzie respienie się przeciwników na plecach w trakcie walk. Sprawia to że musisz używać aktywnej pauzy niemal bez przerwy bo w każdej chwili może ci się na bezpiecznym do tej pory magu zrespić zabójca który go onshutuje jednym atakiem lub wrogi mag obszarowym czarem zabijający pół drużyny, a wszystko dzieje się tak szybko że zarządzanie w czasie rzeczywistym jest niemożliwe w przeciwieństwie do origins. Walki są przez to realnie dłuższe, a resp przeciwników znikąd uniemożliwa strategicznie podejście do starcia bo nigdy nie wiesz z iloma przeciwnikami i jakimi będzie walczyć ani skąd przyjdą. Właściwie zarządzanie drużyną jest wyłącznie utrudnione bo nie ma rzutu izometrycznego(który powrócił w inkwizycji). Ai i możliwości jego ustawienia kompletnie nie są dostowane do nowych umiejętności obszarowych(który zasięg i obszar został zmieniony na znacznie mniej precyzyjny niż w origin) których friendly fire potrafi zadabijać członków drużyny łatwiej niż wrogowie. A już wisieniką na torcie jest walka finałowa z DLC legacy która polega na około godziny pauzowaniu gry co sekunda by sterować drużyną bo chwila nie uwagi i głupie AI sojuszników zgubi się w labiryncie i padnie od aoe przeciwnika.
Właśnie dlatego prosty wskaźnik poparcia z Origins został zastąpiony punktami rywalizacji, pozwalającymi utrzymać towarzysza u boku nawet wówczas, gdy ten nie zgadza się z naszymi poglądami. Takie rozwiązanie odblokowuje unikatowe kwestie dialogowe, różniące się od przyjaznej ścieżki – także w romansach.
Czego efektem jest są dwie inne opcje dialogowe ale same zadania i interakcje z towarzyszami wyglądają tak samo. Odbiera to w ten sposób jakikolwiek konsekwnecje z interakcji gracza z towarzyszami bo nie zależnie czy mamy z nim dobre stosunki czy gnoimi go na każdym kroku orpócz paru dialogów wszystko będzie wyglądać tak samo. A jedyny sposób na pozybcie się na dobre to w kilku fabularnych momentach wybranie opcji że ma opuścić drużyne na dobre xD
wbrew temu, co mogą sądzić miłośnicy pierwszego Dragon Age’a z 2009 roku, jednym z najmilej wspominanych elementów „dwójki” jest koło dialogowe. BioWare porzuciło numerowaną listę kwestii na rzecz okręgu rodem z Mass Effecta, w teorii pozbawiając bohatera różnorodności w odgrywaniu roli – przynajmniej w porównaniu z szarym strażnikiem. Reakcje Hawke’a ograniczono do trzech opcji oznaczonych różnymi kolorami.
Wbrew temu co autor twierdzi to również całkowiete odebranie graczowi sprawczości i nie zrozumienie czemu służy mechanika dialogów w grach RPG. Zamiast prawdziwych wyborów mamy 3 opcje które prowadzą do tego samego punktu co wcześniej a gracz nawet nie musi czytać dialogów tylko wybiera ikonke bo wybór żadnej sprawczości nie ma. Dlatego dobre gry RPG jak BG3 nie stosuja takich rozwiązań bo rozumieją że dialogi to część mechaniki gry. Jedynym wpływem opcji dialogowych jaki jest w grze że postać agresywnejsza w kilku zadaniach będzie miała opcje zastraszenia, a postać ironiczna w kilku dodatkową opcje perswazji ułatwijącą rowiązanie zadania.
Zarówno zmiany projektów, jak i styl artystyczny „dwójki” przyjęły się na dłuższą metę w Inkwizycji. To właśnie DA2 zawdzięczamy przypominające freski ilustracje inspirowane tarotem, przyozdabiające ekrany wczytywania czy menu – BioWare kontynuowało tę stylistykę w Inkwizycji, obejmując nią między innymi portrety towarzyszy czy karty w glosariuszu. The Veilguard prawdopodobnie także wykorzysta podobne wizualia.
Polecam okulary inkwizycja z motywami tarota nie ma zbyt wiele wspólnego że stylem który jest w DA2. A Veilguard poszedł w stylk kiczotowatej mobilki.
Reszta artykułu to gadanie o fabulce która jest ok choć w żadnym razie wybitna. Oraz plusy w ironiczny hawke jest śmieszny co w samo sobie zbyt mocnym atutem gry nie jest. Jakiekolwiek plusy fabularne są i tak grzebane przez tępo pracy które nie pozwoliło zrealizować poprawnie założeń fabuły jak choćby miasta zmieniajączego się wraz z upływem czasu. W grze za to mamy miasto które wygląda identycznie z identycznie rozlokowanymi npcami i kupcami mimo że gra dzieje się na przestrzeni z 10lat.
Gra jest krytykowana bo to zlepek recylkigowanych 5 lokacji na krzyż z kikoma rodzajami generycznych przeciwników które atakują nas jako armie klonów, a co gorsza większość assetów i elementów UI została zrecyglingowana z poprzedniej części. To jest półprodukt wciśnięty na znanej marce i takiej praktyki EA nie można bronić bo będzie dostawać same śmieciowe gry coraz gorszej jakości.
Totalnie niczym. Nie wiem, który Dragon Age to większa porażka: 2 czy Inkwizycja. Dla mnie po zastanowieniu Inwikwizycja, bo nie lubię single player mmo ale 2 druga część też była epicko słaba. To jedna z tych serii, gdzie tylko podstawka była dobra. Nie mówię, że nie możliwe, by część czwarta mogła być dobra ale zbyt wielkiego prawdopodobieństwa na to nie ma.
Nie wiem, który Dragon Age to większa porażka: 2 czy Inkwizycja.
Żaden.
To jedna z tych serii, gdzie tylko podstawka była dobra.
XD
DA2 ogrywałem tylko raz po premierze i jedyne co zapadło mi w pamięć to że gra była regresem pod każdym względem.
W origins miałem poczucie podróży zwiedzaliśmy różne lokacje bardzo oddalone od siebie w różnych klimatach, w 2 biegaliśmy chyba tylko po 1 mieście i okolicach, do tego wszystko szaro-bure bodajże pustynne klimaty.. Do tego brak genialnego patentu z odmiennym początkiem dla każdej klasy.. walka też bardziej płytka, mniejsza historia mniejszy swiat mniej ciekawych kompanów - poprostu wszystkiego mniej
Dla mnie ta gra była super, fabuła miała naprawde ciekawe zwroty akcji/ zmiany zalezne od kompanów itp. Ale najlepszy był system walki, strasznie satysfakcjonujący na koszmarze.
Ukończyłem na rzeczonym koszmarze 3-4 razy.
Nawet jeśli są dobre strony, to i tak wielka szkoda, że nie dali więcej czasu, bo jednak nie jest tak super, a mogła być realna szansa na lepszy sequel od jedynki. Naprawdę wielka szkoda.
Dla mnie 2 zawsze była bardzo dobrą grą. Była brudna i brutalna.
Fabuła bardziej mi się podobała niż w Origins.
Kompani to też najwyższy poziom.
Powtarzalność lokacji była ogromna, ale zbytnio nie przeszkadzało mi to w graniu
Tak czy siak było widać regres w stosunku do Origins. Ciekawe co tam się podziało w BioWare, że z tak dobrze prosperującego IP, zrobiono taki regres w 2 części
Dragon Age 2 była naprawdę dobrą grą z całkiem ciekawą fabułą. Jej problemem było to, że po prostu nie dorównywała genialnemu Dragon Age: Origins.
Świetna gra. Zdecydowanie najlepsza z serii. Fenomenalna historia, towarzysze i klimat. Powtarzalność lokacji ani trochę nie przeszkadzała :)
Nie ma podjazdu dwójka do swietnej jedynki z dodatkiem
Pod koniec gry już się totalnie zmuszałem żeby ukończyć tą grę, watek główny ani trochę nie potrafił mnie zainteresować, pewnie dlatego że został rozciągnięty w czasie na kilka lat, recykling lokacji i powtarzalność lokacji bił po oczach, nikomu nie poleciłbym tej gry, strasznie bezpłciowa i nijaka ta gra
Tak grałem w 2 że nawet pominąłem jednego towarzysza i go nie zwerbowalem xd
Pozwolę się nie zgodzić. Moim zdaniem nie można stwierdzić, że na "każdym kroku", bo fabuła w II była lepsza niż w Origins oraz rozwój postaci był ciekawszy, zwłaszcza jak chodzi o klasę łotrzyka i wojownika.
w co innego gralismy XD
fabula w origins jest najlepsza nadluzsza najlepiej napisana jest lepsza nawet od baldur gate 3 ktory ma typowe story choc uwielbiam dialogi i wybory ktore znacza duzo wiecej niz w origins i ogolnie gra ma mase plusów.
1 to byla perfekcja, 2 mechanicznie skopana krótka lecz fajny motyw od zera do bohatera przy czym pare postaci ginie, towarzysze sa spokom lecz ja ta gre traktowalem jako demo origins a nie pelnoprawny tytul.
3 czyli Inkwizycja? odgrzewany boss z 2, przeciagane story na sile wiadomo czym, lecz towarzysze dialogi tez spoko lecz gra jest pseudo wieksza i duzy progress graficzny mimo all a co do walki? lepsza niz w 1 i 2 to moje zdanie.
Wniosek? 1 jest tylko dobra z calej serii w pelni tego slowa znaczeniu :D
pillarsy, divinity i inne sa lepsze od da2 i 3 .
ps te elementy mmo w inkwizycji? dalej ich jako takich nie traktuje bo jest to raptem maly skrawek gry po tym jak przeszedlem inkwizycje 4 razy
A DA Początek to niby nie ma typowego story? Najbardziej sztampowa historia jaką da się wymyślić: starożytne zło nadciąga, jesteś jedynym które może je pokonać, zbierz armię i idź je pokonaj. A i jeszcze ktoś tam zdradził, weź i jego pokonaj i uratuj królestwo! Dla mnie fabuła w Początku jest najgorsza w serii.
Nie, to nie była dobra kontynuacja świetnej pierwszej części. Gdyby DA2 była chociaż w połowie tak dobra jak Origins ten artykuł nigdy by nie powstał.
Co prawda absolutnie nie zgadzam się ze zdaniem "sterowanie drużyną Hawke’a zostało usprawnione w porównaniu z poprzednią grą", bo grę wykastrowano z mnóstwa możliwości taktycznych znanych z Origins, to jednak z tezą że tej części należy się więcej miłości - już jak najbardziej.
Bardzo cenię ją przede wszystkim za jej przystępność. Nie dopadł jej syndrom Ubisoftu jak Inkwizycji - misje poboczne są, ale nie tak liczne i bezsensowne jak w kontynuacji. Fabuła bardzo zgrabna, postacie dają się lubić. Zgrabny pomost między jedynką a trójką.
Tylko właśnie, w momencie premiery takim pomostem dwójka nie była. DAII był uproszczonym, tańszym Origins. Przechodząc pierwszy raz te gry w Gamepassie miałem zupełnie inny odbiór niż masa rozczarowanych na premierę fanów, stąd nie dziwię się licznym głosom piętnującym tę część sagi.
P.S. Arishok był zajebisty.