Ta gra łączyła cechy Heroesów i Magic the Gathering. Etherlords nie miało litości dla nowicjuszy
Pamiętam, że też strasznie podobał mi się wygląd jednostek w tej grze ( dwójce, w jedynkę mniej grałem ).
Walka potrafiła być nieco niezbalansowana, np chaosytą w kampanii nie potrzebowałem wystawiać potem żadnych jednostek bo wystarczały mi same czary, ale i tak była fajna.
Za to niewiele było do roboty na mapie świata poza szukaniem wrogów i zbieraniem surowców. Coś tam się niby dawało zrobić ale nie ma porównania do herosów z ich dużą liczbą różnego rodzaju neutralnych obiektów.
Uła, ile ja spędziłem godzin w tej i kolejnej odsłonie tych gier... absolutnie uwielbiałem obie gry, wtedy głównie za wygląd jednostek ale jak tak wspominam obie gry, tak zawsze gdzieś w głowie miałem ten sposób prowadzenia kampanii, które przeszedłem dosłownie na każdy możliwy sposób.
Gra może nie najlepiej zastartowała, ale mogła mieć dobry potencjał na dobrą fabułę, no ale się nie udało. Nic z tego nie pamiętam, 2ka była lepsza, ale nawet nie wiem jak można było traktować tą mikro kampanie poważnie i jedną z ważniejszych postaci kobiecych nałożyć garnek na głowę imitujący hełm i w około słuchać jaka to ona jest piękna.
Disciples 2 z dodatkami było dużo lepsze.
Pierwsza część miała kilka bolączek oraz irytujących i niedopracowanych rozwiązań, które na szczęście zostały wyeliminowane w drugiej odsłonie. Do drugiej części wracam regularnie z dużą przyjemnością. Dla mnie złota święta trójca niezmiennie od lat to Heroes 3, Disciples 2 i Etherlords 2.
Ta "hirołsowość" była jak dla mnie zbędna i słusznie, że w dwójce z niej zrezygnowali. Zaowocowało to pośrednio większą spójnością i lepszym balansem.
Pamiętam oprócz zwykłych frakcji byli coś na wzór nieumarli i z nich stworzyłem talię która zamiatała wszystko ?? świetna gierka.
Wiele lat minęło ale w tej grze chyba nie było takich rzeczy jak "nieumarli", pewnie chodziło ci o takie hybrydy ludzi z mechanicznymi częściami, coś takiego występowało.
W dwójce byli na pewno choć nazywali się jakoś inaczej. Podczas gry głównymi frakcjami spotykało się ich tylko jako przeciwników ale potem, gdy grało się tą 'specjalną' bohaterką to się ich normalnie rekrutowało.
Te hybrydy o których piszesz to frakcja syntetów, syntentyków czy jak tam się dokładnie nazywali. Jedna z czterech zwyczajnych.
Grałem w dwójkę. Bardzo mi odpowiadało połączenie turówki z kartami. NIe siedzę w nowszych strategiach i ciekawi mnie czy jest coś podobnego do tego klasyka, może jakieś indyki.
Dorzucę jeszcze parę tytułów: Midnight Suns, Across the Obelisk, Trials of Fire, Nowhere Prophet.
Dziękuję za ten artykuł bo przypomniała mi się gra, która dostarczyła mi mnóstw zabawy. Jedynka lepsza od dwójki bo oprócz walk było jakieś zarządzanie, wybór. Dwójka dopracowała walki ale generalnie człowiek czuł się jak w tramwaju - skręcić się nie da i jechało się wytyczoną drogą przez twórców. Świetne połączenie stylów i mi (zbierałem i grałem - magic the gathering - przez lata) gra ta spodobała się od razu. Uważam, że jest ona przykładem tych gier, które z jakichś powodów "nie zassały". Nie ten miesiąc premiery, za słaba reklama itp itd. Nie wiem jaka była przyczyna ale nie rozeszła się echem na jakie zasługiwała. Mam wrażenie, że obecnie na taką grę (w identycznej odsłonie jak jedynka) jest mnóstwo miejsca - niby prosta a jednak nie; niby rozbudowana a jednak nie. Na drugim biegunie współczesnych gier mamy mega kombajny symulatory. Z miłą chęcią zagrałbym we współczesne Etherlords (bo faktycznie te walki były świetne).
Grałem w obie części i zdecydowanie bardziej podobała mi się dwójka. Kampania jedynki to był zlepek singlowych misji bez spójnej fabuły czy bohatera. Wygrywasz jedną misję i przechodzisz do następnej z nowych bohaterem zaczynającym od zera.