Obsidian przywrócił mi w wiarę w Avowed pokazując, że to nie bieda-Skyrim, a RPG z krwi i kości
Wątpliwości budzi też rezygnacja z elementów, które przyciągają graczy do innych tradycyjnych RPG-ów, na przykład romansów...
Nie wierzę w jakim ja świecie żyje... Oczywiście gameplay jest nieważny, ważne żeby był klimacik, fabułka, graficzka i romanse. Potem piszemy w recenzji jak dobrze się bawiliśmy i dajemy 9,5/10. Smutne.
Wątpliwości budzi też rezygnacja z elementów, które przyciągają graczy do innych tradycyjnych RPG-ów, na przykład romansów
Czy autor tych słów posiada jakieś dane statystyczne na ten temat? Ktoś kiedyś robił jakieś badania, sprawdzał to? Bo przyznam szczerze, że mam spore wątpliwości co do tezy, że romanse w rpg-ach są jednym z elementów, które przyciągają graczy. No ale może mam mylne wrażenie, może rzeczywiście graczom na tym zależy.
W Pillarsach niby mogliśmy wybrać dowolną rasę a miejsce pochodzenie takie w którym jej przedstawiciele praktycznie nie występują ale nic z tego nie wynikało. Nikt się nie dziwił dlaczego np człowiek pochodzi z Wędrującej Bieli, po prostu otoczenie kiedy reagowało to na wybraną rasę i wybrane miejsce pochodzenia osobno. Może tutaj chcą mocno osadzić naszą postać w kulturze Aedyru i będzie to często wychodziło? Jeśli tak to są trochę usprawiedliwieni, ale jeśli będzie po prostu jak w Pillarsach to wtedy rzeczywiście będzie to regres.
A tak poza tym to Hype! Będzie dobrze. Obsidian, Inxile, Larian, Owlcat - im ufam, że dostarczą dobre gry.
Śmieszne jest to, że nawet Skyrim jest już bieda skyrimem bo ma swoje lata a nową grę określa się mianem bieda-skyrima :D
Obsidian jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i zapowiada się, że dalej tego nie zrobią.
Obsidian zawsze dowozi, niezależnie jaką grę robi. Tak naprawdę dla fanów zachodnich RPG to jest jedyne pewne studio.
Larian jest pewniejsze, Obsidian trochę zbyt bardzo w starych czasach siedzi, nie mniej na avowed bardzo czekam, bardzo lubię pillarsy, tylko chciałbym aby ta gra miała klimat bardziej do jedynki niż dwójki zbliżony.
W jednym z wywiadów Patel potwierdziła, że akcja dzieje się po PoE 2.
Jeśli ktoś oglądał deep dive, to wie, że nie wybieramy już rasy, bo postać gracza będzie boskim - i albo to niedawna zmiana w scenariuszu, albo trzymali to w tajemnicy, bo mocno łączy się z głównym wątkiem. Sam protagonista nie wie, przez które bóstwo został "pobłogosławiony", co już jest ciekawe. Z wyglądu sugeruje chyba powiązanie z plagą, która dotknęła Żyjące Ziemie. Obstawiam Galawaina. Boskie intrygi były do przewidzenia. Protagonista ma też w menu osobną zakładkę ze zdolnościami boskiego.
Co do pochodzenia, w trailerze przemawiał do gracza sam imperator, więc pozycja wysłannika musi być dość znaczącą.
Co do wyboru rasy w PoE - by design miało nie być restrykcji jak w D&D. Widocznie np. przybrzeżny aumauanin żyjący w Wędrującej Bieli jest tak samo rzadki jak drow na powierzchni Faerunu. NPC nie reagowali na niecodzienne połączenie rasy i pochodzenia, ale można to też tłumaczyć, że nie wszystko stanowi common knowledge. Jak urzędnik Raedrika witający widzącego w Złoconej Dolinie. Nawet jeśli gramy boskim, ten pyta, czy spłodziliśmy kiedyś próżnorodzone dziecko. Gracz się dowiaduje z czasem, że boscy są bezpłodni, ale urzędnik tego wiedzieć nie musiał. Tak samo NPC mógłby sobie nie zdawać sprawy odnośnie do nietypowego pochodzenia. W końcu Eora łączy ludy wokół narodowości a niekoniecznie etnicznego pochodzenia, vide Rauatai.
Kwestia wyobraźni, konceptu postaci. Niektóre regiony mają zastrzeżone biografie dla widzącego. Można przecież było być niewolnikiem. I cyk, pasuje do regionu, w którym jest niewolnictwo, a rzadko mieszkają tam przedstawiciele jakiejś rasy.
Jeśli tradycyjnie dla Obsidianu loadingi nie będą się w miarę postępów w grze robić coraz dłuższe, to myślę, że będę zadowolony.
Ta gra zdecydowanie jest na mojej liście życzeń. Chyba nawet bardziej niż nowy Fort... eee DragonAge.
Pewnie spróbuję, szczególnie że dodali TPP (chociaż animacje pewnie będą drewniane jak w Skyrimie), ale cudów sie nie spodziewam. Outer Worlds był strasznie miałki i ciężko było go nawet skończyć, nie mówiąc o wielu powtórkach.
Przy żadnym pokazie mnie nie przekonali do tej gry, fajnie jakby była dobra, ale nie czuję tego.
Wątpliwości budzi też rezygnacja z elementów, które przyciągają graczy do innych tradycyjnych RPG-ów, na przykład romansów...
Nie wierzę w jakim ja świecie żyje... Oczywiście gameplay jest nieważny, ważne żeby był klimacik, fabułka, graficzka i romanse. Potem piszemy w recenzji jak dobrze się bawiliśmy i dajemy 9,5/10. Smutne.
No akurat klimacik i fabułka > gameplay
A i romanse zawsze lepiej mieć, niż nie mieć.
Mnie to w ogóle zawsze zastanawiało dlaczego te romanse w RPG-ach są tak dla niektórych ważne. Może chodzi o jakieś niespełnione życie uczuciowe czy coś?
Wiadomo, kwestia preferencji. Ja jednak wolę klimat, gameplay czy ciekawe lore niż fabułkę. Natomiast romanse muszą być stworzone dobrze, a nie żeby po prostu były - jak mają być na odwal, to lepiej niech dopieszczą inne elementy gry.
Gusta gusciki i nic do tego nie mam, ale jeśli ktoś preferuje fabułę ponad gameplay to jest po prostu ślepcem oglądającym film, takie moje zdanie. Z resztą, powiem więcej, to jest obiektywna prawda. Gry wyróżniają się właśnie tym, że możemy wchodzić w interakcje ze światem, kreować swojego bohatera i robić rzeczy których w innym medium nie uświadczysz. Gra bez fabuły z dobrym gameplayem może być grą roku 10/10. Gra z wybitną fabułą, ale bez gameplayu będzie tym samym co dobry film i nic po za tym.
Z resztą, powiem więcej, to jest obiektywna prawda.
To nie jest prawda, lecz opinia, która z natury jest subiektywna.
Gra bez fabuły z dobrym gameplayem może być grą roku 10/10. Gra z wybitną fabułą, ale bez gameplayu będzie tym samym co dobry film i nic po za tym.
Oba typy gier mogą zdobywać nagrody gry roku. W roku 2012 GOTY zdobywało Dishonored ze słabą fabułą i świetnym gameplayem jak i The Walking Dead z ciekawą historią, ale z prostą rozgrywką.
Zgadzam się. No ale wystarczy spojrzeć na Baldur's Gate 3 i jego zwiastuny czy samą łatkę walentynkową. Kwik rozkoszy spermiarzy i różnych dziwadeł rozniósł się echem po całym internecie. Stosunek z sowoniedźwiedziem to było spełnienie marzeń, najwidoczniej sporej części odbiorców. Tak jak BDSM w wykonaniu Astariona.
Dla mnie najważniejsze jest lore, historia i gameplay, ale jak widać są różne priorytety.
Źle patrzycie na to co napisałem, ogólnie nie uważam, że gra która sprzedaje się najlepiej na świecie albo dostaje tytuł gry roku, jest wybitna, najlepsza, bo tak zadecydowała większość. To nie jest żaden wyznacznik.
Głównie chodzi mi o to, że gry to przede wszystkim mechaniki które pozwalają nam robić różne dziwne rzeczy. To one tworzą gameplay i są trzonem gier komputerowych. Bez dobrych mechanik tak naprawdę nie ma gry, patrz Niezwyciężony. Ja rozumiem, że komuś może się to podobać, ale prawda jest taka, że gra bez mechanik, które tworzą odpowiednio dobry gameplay, jest jak film bez obrazu. Czy nazwiecie filmem nagrany dźwięk na spotify z Gladiatora? Tak że to jest obiektywna prawda bo bez gameplayu nie ma gry, jest symulator chodzenia który bez problemu można przenieść na duże ekrany, a różnica będzie znikoma.
Disco Elysium akurat ma gameplay bo jest rasową grą rpg, ale w bardziej przyziemnym świecie bez smoków i troli. Masz mnogość opcji dialogowych na które wpływ mają właśnie różne mechaniki gry, możesz wchodzić w interakcje z wieloma postaciami, a sama gra jest pewnym wyzwaniem intelektualnym co daje satysfakcję. To jest gameplay, gra daje coś więcej niż tylko tępe patrzenie w ekran i trzymanie przycisku "idź do przodu".
Porównaj to teraz z takim Hellblade albo Niezwyciężonym. No sory, ale to jest diametralna różnica.
ogólnie nie uważam, że gra która sprzedaje się najlepiej na świecie albo dostaje tytuł gry roku, jest wybitna, najlepsza, bo tak zadecydowała większość.
Zgadzam się, intersubiektywność nie jest jakimś wyznacznikiem decydującym o świetności tytułu dla danej jednostki.
Głównie chodzi mi o to, że gry to przede wszystkim mechaniki które pozwalają nam robić różne dziwne rzeczy. To one tworzą gameplay i są trzonem gier komputerowych.
Tylko że właśnie każda interakcja gracza z grą jest gameplayem - wciśnięcie jednego przycisku w symulatorze chodzenia, wybieranie opcji dialogowej w Visual Novel czy w zwykłej grze tekstowej. Wszystkie te elementy uznaję za gameplay - co prawda niewymagający, ale wciąż gameplay.
Tak że to jest obiektywna prawda bo bez gameplayu nie ma gry, jest symulator chodzenia który bez problemu można przenieść na duże ekrany, a różnica będzie znikoma.
To nie jest obiektywna prawda, tylko wciąż opinia. Filmy i seriale są medium pasywnym, a gry z biednym gameplayem zbliżające się do filmów i seriali wciąż wymagają minimalnego wkładu i to czyni je medium aktywnym.
Czy film bez obrazu jest nadal filmem? Nie, a to jest już obiektywna prawda. Chyba się zgodzisz?
Tak samo jest z grami. To o czym napisałeś, że każda interakcja jest gameplayem, to tylko puste słowa które nadinterpretują stan faktyczny takiej gry. Czyli jest ona mało angażująca gameplayowo, przez co nudna, nie jest po prostu grą.
Jak już mamy znaleźć jakąś nić porozumienia to nazwałbym takie "gry" interaktywnym filmem bo działają na takiej samej zasadzie.
Idąc Twoim tokiem myślenia to interaktywne filmy w których mamy jakieś wybory to gry? No bo przecież sam napisałeś, że jeśli coś wymaga minimalnego wkładu odbiorcy to medium aktywne, czyli gra. ;)
Z filmem się zgodzę, natomiast z grami, cóż... nie do końca. Wszystko zależy od interpretacji jak rozumiemy gameplay - w końcu nie ma ustalonej sztywno granicy.
Idąc Twoim tokiem myślenia to interaktywne filmy w których mamy jakieś wybory to gry?
Tak, uważam interaktywne filmy za bardzo prosto gameplayowo gry. Jeśli ktoś nie uważa takich produkcji za gry, to w sumie nie oznacza, że się myli - po prostu patrzy na to z innej perspektywy.
Gameplay to przede wszystkich mechaniki gry, a mechaniką gry ciężko nazwać zwykłe chodzenie postacią, albo kliknięcie przycisku aby coś przeczytać. Jest bardzo dobra gra oparta właśnie o chodzenie, a nazywa się Death Stranding. Zobacz ile tam masz mechanik, zależności. W tej grze chodzenie można nazwać mechaniką bo jest bardzo złożone, nie polega jedynie na trzymaniu przycisku "idź do przodu" a reszta sama się robi. To jest gameplay bo angażuje gracza, daje jakieś wyzwanie, mniejsze lub większe. Czujesz, że masz jakąś sprawczości w tym świecie i wiele zależy od ciebie jak i twoich decyzji.
Nie bawmy się semantykę, gra to twór złożony z linijek kodu więc nawet samograj będzie grą, patrząc czysto technicznie, ale gry to coś więcej. Jak można nazwać grą produkt w którym nic nie możesz zrobić, nie masz realnego wpływu na świat, tylko chodzisz i od czasu do czasu klikniesz przycisk aby przeczytać notatkę. Takie coś jest przeciwieństwem gier jakie znamy od początku branży.
Tylko właśnie najzwyklejsze chodzenie jest mechanizmem, tak samo jak możliwość przeczytania notatki czy wybrania opcji dialogowej. Mechanizmy nie muszą być w ogóle skomplikowane i nie ma też żadnej granicy od ilu zaczyna się gra.
Jak można nazwać grą produkt w którym nic nie możesz zrobić
Zwykłe poruszanie się do przodu jest robieniem czegoś, mimo iż jest prostackie.
Takie coś jest przeciwieństwem gier jakie znamy od początku branży.
Nieprawda, od wczesnych lat 80. istnieją chociażby symulatory chodzenia bez większej głębi. Zresztą gry wideo poszły w różnych kierunkach, ewoluowały, by następnie część mogła pójść w innym kierunku chociażby nawet i przez deewolucję w niektórych aspektach.
No właśnie esencją gier jest ta interakcja ze światem i wiele innych czynności które możemy w nim robić. Jak już pisałem wyżej, patrząc czysto technicznie to proste chodzenie jest mechaniką, ale nie o to tutaj chodzi.
To tak jakbyś dzisiaj się zachwycał tym, że auto ma koła, wow, zajebiste. ;)
Gry ciągle się rozwijają, a takie symulatory chodzenia to ujma dla historii całej branży gier.
Gdy będziesz oglądał jakiś film to weź pada do ręki, trzymaj analog do przodu i klikaj guziki gdy bohater będzie rozmawiał. To będzie identyczne doznanie co przy symulatorze chodzenia jakim jest Niezwyciężony czy Hellblade 1,2. ;)
Ogólnie w pełni rozumiem to o czym piszesz, ale to jest totalne spłycanie tematu i czepianie się nieistotnych szczegółów. Talos principle też polega tylko na chodzeniu, ale tu masz gameplay oparty o zagadki które są bardzo angażujące. W takim Hellblade nie masz nic, idziesz przed siebie i słuchasz historii. No sory, ale totalnie się z Tobą nie zgadzam, próbujesz na siłę bronić tego, że te symulatory chodzenia sa grami. "Mechaniki" o których mowisz w żadnym stopniu na angażują gracza i nic nie wnoszą do gry.
No sory, ale totalnie się z Tobą nie zgadzam, próbujesz na siłę bronić tego, że te symulatory chodzenia sa grami. "Mechaniki" o których mowisz w żadnym stopniu na angażują gracza i nic nie wnoszą do gry.
Przeczytałem to całe i z jednej strony jest obrona takich mechanik, a z drugiej strony jechanka po nich i wykluczanie ich ze zbioru mechanik/funkcjonalności gry.
Inna sprawa, po czym wnosisz, że takie mechaniki chodzenia w żadnym stopniu nie angażują gracza i nie wnoszą nic do gry? By cokolwiek zrobić trzeba się ruszyć, więc gracz musi wykonywać tę czynność nieustannie, a jeżeli gra opiera się na posuwaniu do przodu, to wręcz odwrotnie, mechanika chodzenia wnosi bardzo dużo, bo bez niej nic by się nie działo.
Ogólnie chce zaznaczyć, że spektrum gier jest bardzo szerokie i każdy znajdzie coś dla siebie. A takie wykluczanie jednego gatunku gry z całego tego zbioru, prowadzi do powstania jakiś sztywnych ram, w które musi wpleść się produkt, bo inaczej nie jest grą, bo hurr durr.
Nie wiem, dalej mam wrażenie że są ludzie, którym trochę ciężko znieść, to że są gry, które celują w zupełnie inny target niż preferencje danego gracza.
Problemem nie powinno być to, że są gry banalne, proste, rozbudowane i bardzo zaawansowane i niektóre z nich z racji swojej dużej prostoty, według subiektywnych opinii, nie powinny znaleźć się w panteonie growym, tylko wycena takich gier. Bo osobiście uważam za skandal, że taki Hellblade 2 przy tym co oferuje, został wyceniony tak wysoko.
Bo czysto technicznie gra to, jak już wyżej napisałem, linie kodu. Tak więc nawet jeśli w grze nie można nic robić, to będzie to gra.
Chodzenie to jest mechanika gry, kliknięcie w jakąś kartkę i przeczytanie jej zawartości to też mechanika, ale nie róbmy z tego nie wiadomo jak wielkiej rewolucji bo to są tak podstawowe i powszechne mechaniki na które nikt nie zwraca uwagi. Może gdy branża gier dopiero powstawała to ludzie robili wow na widok poruszającego się ludzika w komputerze, ale dzisiaj? No naprawdę, jeśli dzisiaj kogoś fascynuje to, że może chodzić w grze, no to sory, ale niech wyjdzie spod kamienia.
Ogólnie się z Tobą zgadzam, ja tu nie walczę o to żeby hejtować tego typu gry albo je wykluczyć z branży.
Są dwie kwestie, jedną już poruszyłeś, cena. To są żarty jak jakiś typowy symulator chodzenia, bez żadnych mechanik, kosztuje 200-250zl+.
Druga kwestia jest taka, że powinien powstać podgatunek takich gier zwany interaktywnym filmem, wtedy wszyscy wiedzą czego się spodziewać. A jak jest dzisiaj? Hellblade - przygodowa gra akcji, wtf? Gdzie tu jest akcja? Nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, gdzie tu przygoda? gdy gracz jest jedynie pasywnym odbiorcą który patrzy jak zombie w ekran trzymając przycisk "idź do przodu".
Teraz zobacz jak twórcy to wykorzystują i manipulują graczami, wręcz oszukują. Pokażą jedną wstawkę z walką, trochę eksploracji i gracze mają wrażenie, że to będzie superduper gra, z niesamowita grafika, eksploracją i walką. Przychodzi co do czego i dostajemy nudny symulator chodzenia który jest w gatunku przygodowych gier akcji co ponownie sugeruje, że gra jest czymś więcej, żart.
Wątpliwości budzi też rezygnacja z elementów, które przyciągają graczy do innych tradycyjnych RPG-ów, na przykład romansów
Czy autor tych słów posiada jakieś dane statystyczne na ten temat? Ktoś kiedyś robił jakieś badania, sprawdzał to? Bo przyznam szczerze, że mam spore wątpliwości co do tezy, że romanse w rpg-ach są jednym z elementów, które przyciągają graczy. No ale może mam mylne wrażenie, może rzeczywiście graczom na tym zależy.
Romans może fajnie ubarwić fabułę, ale te romanse w DA to był przecież jakiś cringe'owy żart. Nikomu raczej brak ich nie będzie.
Grałem w The Outer World's i jakbym nie wiedział to bym pomyślał że to gra Bethesdy.
Niemal identyczny format rozgrywki, niezbyt ciekawe dialogi, całkiem niezła eksploracja, tacy sobie towarzysze, drewniany gameplay.
Czemu ta gra jest uważana za rewelacyjną to ja nigdy nie zrozumiem, bo powiela wszystkie grzechy gier Bethesdy - włącznie z tymi znienawidzonymi ekranami ładowania.
W każdym razie czekam na Avowed, każdy RPG jest mile widziany.
Pod względem konstrukcji bohaterów, questów i fabuły gra na pewno będzie lepsza od Dragon Age: The Veilguard. I to mi w zupełności wystarczy. Obsidian nie stworzył jeszcze kiepskiej gry. Był co prawda jakiś średniak (Dungeon Siege 3), ale nawet on poniżej pewnego poziomu nie zszedł. Są wszelkie podstawy, by sądzić, że Avowed będzie co najmniej lekko powyżej poziomu średniego.
Obsidian robi gry co najwyżej dobre, więc i oczekiwanie są niewielkie. Ich gry warto ogrywać dopiero po jakimś miesiącu, gdy napaleńcy rzucający się na preordery przetestują grę, a recenzje gry zaczną pojawiać się właśnie od graczy, a nie skorumpowanych redakcji.
Dobrze to byłem nastawiony po pierwszej zapowiedzi. Gęsty klimat, unikatowa magia, bogate animacje (taki wydawał mi się kierunek produkcji).
Natomiast ostatni pokaz to bardziej rozbudowany Outer Worlds w otwartym świecie. No nie kupili mnie. Nadzieje obniżone.
W szczególności mój lęk wiąże się z tym, że Obsidian zdecydował się na grę FPP/TPP, czyli ten rodzaj produkcji, który pod względem gameplayowym jeszcze nigdy im nie wyszedł.
Fallout New Vegas.
Dziękuję, dobranoc. Nawet nie chcę tego czytać dalej, skoro redaktor ma taką wiedzę...no chyba, że jest w tym marginalnym procencie, uważającym New Vegas za mierną grę (i RPGa).
I dla mnie, The Outer Worlds też było bardzo dobrą grą. Akurat element FPP, czyli gunplay, nawigacja, odczucia ze zwykłego chodzenia - było jak najbardziej ok.
W szczególności mój lęk wiąże się z tym, że Obsidian zdecydował się na grę FPP/TPP, czyli ten rodzaj produkcji, który pod względem gameplayowym jeszcze nigdy im nie wyszedł.
Grounded.
Jak patrzę na listę gier od Obsidianu to bierze mnie na ziewanie. Za dużo wydali średniaków, w których nie doceniłem ani razu jakoś szczególnie też fabuły.
Wiem, że wielu graczy jakoś poleca to New Vegas, a dla mnie jakoś nic szczególnego. Podobnie z resztą Outer Worlds, które i tak wydaje mi się ciekawsze od New Vegas.
Ktoś wspominał o exploracji w Outer Worlds? Dla mnie ta gra jest gorsza od Mass Effect Andromedy pod praktycznie każdym względem w tym exploracji.
Jeśli miałoby powstać RPG z masą wyborów jak nic trzeba by sięgnąć po dobre AI, które pomoże i z tłumaczeniem/dubbingiem/mimiką twarzy, czy w po prostu pilnowaniu spójności universum. Mam wrażenie, że im więcej dialogów/wyborów tym bardziej coś się nie zazębia poprawnie. Masz zły charakter bo wymordowałeś trochę niewinnych NPC - nikt nie dostosuje tonu wypowiedzi w dialogach tak aby pasowało to do skali wyborów, skali przerażenia NPC. Dopuki będzie to klepanie tylko tekstów to wolę już jedną w miarę universalną drogę - bez wyboru i na tyle dopracowaną, żeby nie było, że companiony gadają podczas walki z makaronem w ustach coś po angielsku, a nie mogę patrzeć na napisy na dole ekranu.
W grach takich jak EldenScrollsOnline gdzie naliczyłem najwięcej gównianych dialogów do przeczytania powinno być krótkie podsumowanie nawet po angielsku - "zerwij te 5 głupich kwiatków, a uratujesz alchemika z opresji" zamiast nawijać, próbując nieudolnie tworzyć klimat jakiś taki "książkowy" czy może "RPG/tableTopowy"