Sprawa wyglada tak ze mam już te 30lat i niczego w życiu się nie dorobiłem... mam na koncie co prawda odłożone te 25K ale to i tak wielkie guano ( auto 10letnie) i tyle, jestem w związku z dziewczyną już 2 lata o kupnie jakiegoś mieszkania sensownego mogę zapomnieć ( np 45m2) nie przy tych pojebanych cenach, ew jakis mikro kurwidołek co ma 30 m2 a nie chcę oddawać ponad połowę pensji na kredyt. Zarabiam 4K na rękę, ona partnerka mieszka u swoich rodziców, klitka 35m2 a ja ze swoimi ale... nasz dom ma 240m2 wielka chałupa, mam 95m2 dla siebie, normalnie luksus jak cholera, pod tym względem nie narzekam, bo gdyby miał wynajać taki metraż to chyba musiałbym oddać 2 nerki i wątrobę w zastaw, matka mówi abym zainwestował tą kasę w łazienkę i że moge mieszkać u nas, no ale wiadomo jak to z rodzicami, ogólnie relacje mamy bardzo dobre, ale boje się czy jakbyśmy razem zamieszkali czy nic sie nie popsuje... z jednej strony ogromny metraż, który miałby stać pusty a z drugiej wiadomo rodzice z którymi niewiadoma czy mieszkajac wszyscy razem nic się nie poknoci ... Ma ktoś tak podobnie?
Ja nie mam podobnie, ale nie ma nic złego w mieszkaniu z rodzicami w wielkim dom, to jest jakaś debilna presja społeczna, masz wielki skarb w postaci rodziców, z którymi się dobrze dogadujesz i ukochanej, dorobicie się dziecka, to tacy rodzice obok będą na wagę złota, o ile partnerka nie zacznie odwalać jakichś chorych akcji.
Myślę, że wiele osób marzy o Twojej sytuacji, ciesz się z tego co masz. Ale oczywiście pomyśl też nad stopniowym rozwijaniem siebie i zwiększaniem zarobków itd., to się zawsze przyda.
Nie mam jak odnieść się do pierwszej części opisu, bo ja jednak jestem mocno uprzywilejowany, ale osobiście (czyli dowód anegdotyczny) nie znam nikogo, kto byłby zadowolony z mieszkania z rodzicami lub dziadkami partnera w jednym, nierozdzielonym domu.
Moja rada - jeżeli rodzice nie mają nic przeciwko (w końcu to ich własność jak mniemam), to zainwestuj, rozdziel PRAWNIE na A i B, żeby jasno było, który metr domu jest Twój, a który rodziców. Czyli osobny adres, osobne liczniki, osobne księgi wieczyste.
Najlepiej wyodrębnić jeśli istnieje taka możliwość na dwa osobne lokale mieszkalne. Jeśli dom jest piętrowy to zrobić klatkę schodową z osobnymi wejściami.
No przecież o tym piszę - tylko nie na gębę osobno, tylko właśnie z wszystkimi papierami, a nie zrobić osobne wejście i fajrant.
Spoko, że pytasz, ale nikt z nas tutaj nie jest tobą ani twoją partnerką - a to jednak wasze zdanie (czy wizja przyszłości) jest zasadnicze.
Czy mieszkać w klitce się da? Da. Pierwszy rok tak właśnie z moim ówczesnym jeszcze-nie-mężem wytrzymaliśmy. Jednak nie było to własne, tylko wynajmowane, i oboje mieliśmy przekonanie, że to tylko sytuacja przejściowa.
95m2, które masz praktycznie na własne potrzeby, może być bardzo fajnym startem. Jakby się jeszcze udało wyizolować osobne wejścia, kuchnie, łazienki... no to poezja praktycznie.
Bo takie totalne mieszkanie razem ofc niesie ze sobą spore ryzyko problemów/konfliktów, i to w tematach które wydają się początkowo zupełnie błahe, a jednak do poważnego kryzysu mogą doprowadzić.
Mieszkaliśmy u teściów w domu parę ładnych lat i nie polecam tego - tzn niby wszystko było dobrze, ale jednak niedobrze. Te wszystkie niuanse wyszły w kwestiach wychowania dziecka (ich wnuka). To, czego go mimochodem nauczyli będzie już pewnie żyło z nami na zawsze i nie jest to dla nas dobra wiadomość.
Dlatego jeśli już, to tak jak przedmówcy mówią - osobne wejścia, kuchnie, łazienki, ale i tak nie unikniesz "przypadkowych spotkań" czy wprost codziennych nasiadówek itp.
Z drugiej strony oczywiście życie z teściami miało swoje duże plusy, bo jednak też mogliśmy wyjeżdżać do pracy i miał kto z małym zostać. Część zakupów się "robiła", część prania się robiła, o ogród czy trawnik się nie martwiłem.
Ale i tak cieszę się z każdego dnia będąc na swoim :))) i absolutnie nie wyobrażam sobie powrotu do nich. Tę samą naukę zamierzam przekazać swoim dzieciom :) chcą się rozmnożyć - to na swoim, tylko i wyłącznie.
Nie no, wychowanie dziecka to już jest jakiś szczyt szczytów, absurd.
Mnie chodziło o zwykłe głupoty, w stylu "ktoś nie umył kibla" albo zawody w stylu "lepsze schabowe robi mamusia czy kochanusia" - a to wbrew pozorom nie są wcale takie rzadkie rzeczy, które się potem odbijają czkawką..
No tak tak, napisałem to w formie dużego skrótu myślowego, ale właśnie takie niuanse to są, niby drobiazgi, ale to jak woda drążąca skałę. Niezauważalne w ciągu dnia, nie do wyłapania od razu, ale jednak dziecko widzi i postrzega wiele spraw inaczej i wyciąga własne wnioski. I te drobiazgi zmieniają się w duże kamienie.
Poza tym zasadniczo nigdzie nie odnosiłem się do Twojej wypowiedzi a oparłem posta wyłącznie o swoje doświadczenia :)
Chyba za dużo golowych prezesów się naczytałeś, teraz taka chata to skarb, oczywiście położona w dobrej lokalizacji, jeszcze z paru Ukraińców byś tam pomieścił. A mieszkanie z rodzicami to już oznaka luksusu, niby są nadal znakiem żartów, ale zazwyczaj robią to ci, co sami tak mieszkają. To tak jak z dawnymi żartami o disco polo.
Jak starzy tacy dobrzy, to niech najlepiej opchną ten dom i kupicie za to dwa sensowne mieszkania (po co im taka wielka chata na starość, lepsze mniejsze mieszkanie w dobrej lokalizacji - sklepy, komunikacja, przychodnie itp.), może nawet jeszcze jakaś kasa z tego zostanie.
Ewentualnie tak jak pisze micin, podział na dwa odrębne lokale mieszkalne (to już zależnie od układu domu - albo piętrami, albo dom na pół ścianą oddzielenia ppoż) i darowizna jednego na twoją rzecz (to również dobre zabezpieczenie przed ewentualnymi roszczeniami przyszłej żony).
Ale z tego i tak może wyjść kwas, bo w praktyce mieszkacie razem, no i zawsze mogą się zacząć komentarze, że "to wszystko za nasze, a wy teraz..."
Mój kuzyn się pobudował obok teściów, i ostatecznie rozwiódł po nastu latach, głównie za sprawą kochanej teściowej :))
Bo pewnie sam mieszkasz w pipidówce 20 metrowej... a ja wiem z doświadczenia, że kto ma piękny duży dom z ogrodem i pięknym tarasem z widokiem na ogród ten w życiu nie pójdzie na żadne gówniane bloki mieszkać... komfort życia nawet nie ma co porównywać, zwłaszcza w upalne lata gdzie pieczesz się jak świnia w blokach, a jak masz jeszcze z domem masz własny garaż to już w ogole jest bajka.
Zamieszkajcie chwilowo z rodzicami razem z dziewczyną tak na przymiarkę czy tobie, jej i rodzicom to pasuje. Jeśli nikt nie będzie narzekał to zamieszkajcie u ciebie. Ja bym z rodzicami nie chciał mieszkać, ale znam takich co nie widzę w tym żadnego problemu i sprowadzają swoje dziewczyny do domów rodziców.
Przeciez mieszkales u tesciow.
spoiler start
Zapraszam do watku o upalach.
spoiler stop