Gry wideo jako forma autokreacji. Coraz więcej graczy chciałoby bardziej przypominać swoje awatary
Odgrywania ról i wcielania się w wykreowane przez siebie postaci nawet nie ma na liście? Bo kreacja i wyobraźnia brzmi świetnie i nie dziwię się, że tyle osób to zaznaczyło tylko, że po co dodawać tam to wyrażanie samego siebie? Ja tworzę postać często wpatrując się w ekran kreatora przez kilka godzin i rozważając setki jeśli nie tysiące szczegółów a potem ją odgrywam. Jeśli moje osobiste poglądy, sympatie i antypatie wpływają na zachowanie postaci to dzieje się to tylko podświadomie bo staram się to jak najbardziej ograniczać. Staram się by mnie jako gracza było jak najmniej, chcę się zanurzyć w danym świecie.
Dziwna ankieta.
"Intellectual stimulation" zdecydowanie za nisko, ale wielu graczy nie zdaje sobie sprawy, że tak na prawdę po to gra. Co prawda pokrywa się to z innymi powodami, ale na razie boomerski syndrom "przestań grać w te głupie gry" dominuje, zwłaszcza u nas w Polsce. Pozytywny wpływ gier jest mało wypromowany, choć przy dominacji mobilnych ogłupiaczy przeciwnicy grania mają silne argumenty.
Ciężko powiedzieć co przez lata mojego grania mną kierowało, ale obecnie jestem świadom korzystnego wpływu bezpośrednio na moją pracę i tego się trzymam. Poza tym zakładam granie do późnej starości jako środek zapobiegawczy demencji.
Ale gry są głupie. Moim zdaniem. Na palcach jednej ręki da się wymienić gry, które narracją dorównują po prostu dobrym książkom. Wszystkie inne to poziom opowiadań pisanych na lekcji w szkole podstawowej. Gdy się dobrze przyjrzysz warstwie fabularnej gry, to widzisz jak bardzo jest uproszczeń, niedopowiedzeń, błędów logicznych czy olania jakieś sprawy, bo tak.
Dlatego tak bardzo gracze czują zawód, gdy wracają do starych gier, które mają dla nich element nostalgii. Dialogi często aż wykręcają człowieka od żenady.
Osobiście gram w gry nastawione tylko i wyłącznie na fabułę, bo szkoda mi czasu na pustą rozgrywkę. Gram praktycznie w 99% tylko w takie gry.
Narracja w grach jest lata świetlne za dobrymi książkami czy nawet serialami.
Moim zdaniem jest to spowodowane tym, że w gry się gra, przez co cierpi czas, który mamy na narracje. Gdyby spisać jakąkolwiek grę w formie tekstowej, opowiadania itp. to właśnie wyjdzie z tego proste, krótkie opowiadanie.
Dobra historia to min. dobre postaci, a na ich rozbudowanie charakterystyki w grach nie ma czasu. Często dostajemy 2-3 przykłady o danej postaci i na tym musimy sobie sami zbudować wyobrażenie. Dlatego postaci w grach są płaskie, a głębię musimy sami sobie wyobrażać. Jeżeli twórcy się postarają, to stworzą taki klimat, że to wyobrażenie samo do człowieka przyjdzie i jakoś wzbogaci.
Im bardziej człowiek przygląda się narracji w grach, tym mniej ochoty ma na ich kończenie, bo wie, że w zamian mógłby w tym samym czasie czytać dobrą książkę, która da mu całą masę takich samych doznań fabularnych, ale wielokrotnie rozbudowanych i wzbogaconych.
Po prostu gry, to gry inne medium. Np. TLOU uważam za jedną z najlepszych gier narracyjnych, ale widzę też jej uproszczenia. Szczególnie w Part 2, gdzie nie było czasu na pokazanie Abby, tylko jazda na schematach, których używano do pokazania charakteru Elli w Part1. Dlatego uważam, że TLOU byłoby dużo lepszą książką niż grą. Fajnie, że w serialu dodają trochę więcej. To też szansa na Jeszce większe wzbogacenie narracji.
Oczywiście zgadam się też z Tobą, że gry dają inne elementy, które rozwijają człowieka. Granie np. w strategie dość mocno intelektualnie rozwija. W FPS np. czas reakcji itd.
I pod tym względem gry dają sporo. Tego w grach trzeba szukać.
Tylko po co tak generalizujesz? W kontekście Twojej wypowiedzi filmy, muzyka, a nawet książki też są głupie i tylko niektóre zasługują na uwagę. Poza tym weźmy taką Senuę - można to obejrzeć na YT, ale to już nie będzie to samo, a w książce tego nie zamkniesz.
"Narracja w grach jest lata świetlne za dobrymi książkami czy nawet serialami."
Odnoszę wrażenie, że porównujesz przeciętną grę do jakichś arcydzieł literatury i seriali z top 10 najlepszych fabuł. Bo
"Gdy się dobrze przyjrzysz warstwie fabularnej gry, to widzisz jak bardzo jest uproszczeń, niedopowiedzeń, błędów logicznych czy olania jakieś sprawy, bo tak.", "Dialogi często aż wykręcają człowieka od żenady." i "postaci w grach są płaskie, a głębię musimy sami sobie wyobrażać." to się odnosi do 90% książek, filmów i seriali. Tak jak w grach większość jest taka sobie, a jedynie parę perełek wybitnych fabularnie, tak samo w pozostałych mediach.
Plus książka jest z nami od setek lat (licząc od upowszechnienia druku, bo ogólnie to by można powiedzieć, że i tysiące), filmowi setka stuknęła już dawno, a gry w zasadzie nie mają jeszcze pięćdziesiątki (odkąd zaczęły w ogóle trafiać pod strzechy, bo nie liczę pierwszych eksperymentach typu pong czy prostych RPG-ów typu wejdź do lochu, zbieraj skarby i zabijaj potwory na komputery PLATO nie liczę), nawet nie wspominając o tym, że tak na dobrą sprawę, o fabule w gatunkach innych niż przygodówka i RPG zaczęto na poważnie myśleć dopiero w XXI w. A ty byś chciał, żeby medium mające czterdziestkę z hakiem, konkurowało z medium mającym kilkaset lat.
Zresztą, tak samo jak do klasycznej literatury i filmu wymagającego nie garnie się tylu chętnych, co do romansideł, pisanych na jedno kopyto kryminałów i popkorniaków o supkach, tak do gry w pozycje cokolwiek bardziej intelektualne też nie ma wielu chętnych. Planescape Torment nie osiągnął takiego sukcesu finansowego jak gry znacznie lżejsze fabularnie. W Hellblade'ach też więcej ludzi widzi film do obejrzenia na YT z beznadziejnym gameplayem niż studium traumy i choroby psychicznej.
A co do tego, że za mało ludzi gra dla stymulacji intelektualnej, to widać. Gatunki wymagające myślenia, takie jak przygodówki, gry logiczne, strategie i taktyki nie są tak popularne, jak lekkie, łatwe i przyjemne gry akcji, a jeśli już osiągają wielki sukces, to są to raczej wyjątki od reguły.
Kiedy PCMREpic napisał, że gry są głupie to jest oczywiste, że nie chodziło mu o wszystkie gry co do jednej. Chodzi o statystykę. Wśród filmów i seriali częściej pojawia się coś ambitniejszego. W literaturze ten odsetek jest jeszcze wyższy. Nie znaczy to jednak że wszystkie gry są super-głupie, a wszystkie książki super-inteligentne.
Co do meritum to ma rację. Gier napisanych przynajmniej jak film klasy B jest jak na lekarstwo, ale takich, które prezentują naprawdę wysoki poziom nie ma prawie w ogóle. Dlaczego? Bo to jest zupełnie inne medium i innymi prawami się rządzi. Ja w swojej growej karierze spotkałem tylko jeden tytuł, który na poziomie scenariusza i języka dorównywał solidnej literaturze. Disco Elysium.
Żeby stworzyć taką grę, która ma bardzo dobrą historię, potrzeba ludzi z pasją, którzy są zafascynowani do bólu w tej historii. A takich ludzi w branży gier jest mało, bo lepiej zarabia się na scenariuszach do seriali czy filmów, czy też na książkach.
Jest duży postęp, ale to nadal dość proste mało skomplikowane historie, które nie mają mocno zbudowanej głębi.
No to chyba umknęło Ci w grach to co najważniejsze.
Nie bardzo rozumiem czemu tak uczepiliście się fabuły. Dobra gra może być niej prawie całkowicie pozbawiona. To tak jakby narzekać na brak obrazków w książce.
Nikt nie mówi, że gry bez fabuły nie mogą zainteresować. Dyskusja jest o jakości narracji w grach, o tym, że gry pod tym względem są głupie.
Gry dla mnie to taka piaskownica z dzieciństwa. Im człowiek starszy tym niej czasu chcę w niej przebywać. Tak też jest u mnie. W grach w 99% przypadkach szukam już tylko doznań narracyjnych, bo szkoda czasu na puste granie. Zamiast grać dla samego grania, wolę wyjść na dwór, porobić coś wartościowego, kreatywnego.
Im więcej książek czytasz, filmów oglądasz, tym szybciej jesteś w stanie wyłapać kalki, miałkość fabuły czy brak głębi. Z tego też powodu mało gier kończę. Mam nawet tak, że mam więcej przesłuchanych soundtracków z gier niż ukończonych produkcji. Więcej znajduje w muzyce z tych gier niż w samych grach. Oczywiście gra musi też mi sprawiać przyjemność. Nawet jak fabuła mnie ciekawi, ale mechanicznie mamy dno, to wolę obejrzeć na YT niż się męczyć. Z tego też powodu nigdy nie ukończyłem Wiedźmina 1 czy Gothica 1.
Oczywiście gram też dla samego grania, by po ciężkim tygodniu się zrelaksować, ale to tylko w kilka tytułów. W dużej mierze stare strategie. W Starcrafta 1 gram od 99 z raz w miesiącu przynajmniej. Nie gram dla fabuły, bo tę znam na pamięć.
Jakby niektórzy ten artykuł zobaczyli to by się zezrali przecie gry to strata czasu, nic nie daje i wgl. to niech znikną xD. Jak ktoś spędza czas czytając książki to nie strata czasu i to jest dobre, ale jak ktoś gra to już strata czasu, marnowanie życia i czego nie rozumiesz?
A już najbardziej mnie rozwala, że zwykle i wsm. w większości to mówią to osoby co 500 lat temu się urodziły i nawet nie potrafią zmienić tapety w telefonie :V.
Połączenie "creation, imagination" i "self-expression" to niezły żart. Tworzę maga i sobie wyobrażam, że jestem średniowiecznym herosem - to zupełna odwrotność self-expression.
Poza tym brakuje chyba podstawowego powodu, dla którego ludzie grają: zwykły fun, wyrzuty dopaminy, flow.