Korzysta ktoś z rowerka stacjonarnego w domu? Jakieś rady na start czy może apka jest żeby dobrze zacząć i systematycznie zwiększać odległości?
Kondycji nie mam żadnej więc nie chce zajechać kolan, a miałem kiedyś z nimi problemy. Ale myślę że właśnie przez brak ruchu i dużo siedzenia przed kompem.
Nie mam bo wolę aktywności na dworze, ale kilka generycznych rad:
- nie zwiększaj obciążenia nagle, jak np. jesteś w stanie znieść 100km tygodniowo, to w następnym tygodniu nie pakuj się w 180km, tylko 105-115km,
- jak już zaczniesz mieć jakąś systematyczność to nie próbuj nadrobić straconych kilometrów jeżeli ominiesz trening,
- od początku naucz się jeździć z wysoką kadencją (80-100rpm) zamiast "mielić" na wysokim obciążeniu,
- zainwestuj w dobry wiatrak, będziesz mokry jak wieprz bez wydajnego chłodzenia. Jedyny powód dla którego jeżdżąc na dworze nie jesteś przemoczony to dlatego że wiatr robi dobrą robotę,
- przez pierwsze kilka tygodni jeździłbym w niskich strefach tętna (Z1/Z2) nawet jeżeli wymaga to tempa emeryta, daj się zaadaptować sercu (wydajność aerobowa na początku leci w górę jak szalona), mięśniom/ścięgnom,
- jak rowerek wspiera Zwifta to polecam, inaczej koniecznie jakiś Netflix, jutube czy audiobooki, inaczej padniesz z nudów szybciej niż ze zmęczenia,
- jak rowerek wspiera Zwifta to polecam, inaczej koniecznie jakiś Netflix, jutube czy audiobooki, inaczej padniesz z nudów szybciej niż ze zmęczenia,
I to jest właśnie najgorsze. Dlatego 100 razy bardziej wolę normalną jazdę na rowerze na dworze niż pedałowanie w jednym miejscu w dusznym mieszkaniu. W dodatku podczas ćwiczeń na rowerku stacjonarnym nie masz jakiejkolwiek motywacji (możesz w każdej chwili z niego zsiąść i mieć w dupie dalsze ćwiczenia), z kolei podczas normalnej jazdy na rowerze masz z góry ustalony cel, do którego musisz dojechać.
Jeżeli user nie ma żadnej kondycji na rower to i 20km to dużo. Na początek codziennie rób nieduże odległości, np. po 5km. Jeżeli nie będziesz zmęczony po takiej odległości to możesz zwiększyć dystans. Jeżeli będziesz jednak czuć to zmęczenie, ono czasem nawet potrafi przyjść po kilku godzinach to jeszcze bardziej zmniejsz dystans. Ja tak mam że po przejechaniu np. 20km nic mi nie było, a na wieczór myślałem że płuca wypluje. Tak że nie warto się na początku forsować i wystarczy robić te nawet 2 czy 3km. Można też zrobić sobie kilka dni przerwy żeby organizm odpoczął i potem znowu wrócić do jazdy.
Mialem, sprzedałem, bo jeżdżę codziennie na normalnym rowerze, ale mialem okazje poćwiczyć na zestawie Peloton i qwa bylem zaskoczony, jak dobre to jest. Ale w ciul drogie :(
I w sumie naszlo mnie by znowu kupic, bo czasem wieczorem do filmu mozna sobie pojeździć. Przypilnuje sobie ten watek, bo moze cos ciekawego zapodacie.
Kup orbitreka
Jest bardziej kondycyjnie i siłowo przydatny.
Więcej mięśni angażuje i w zależności od ćwiczeń więcej kalorii spala lub diety więcej obwodów daje.
PS
Tzw. marketowy szajs za 1-2 tys nie warto (durne przepłacane dodatki w stylu ekranu dotykowego, apki, tableta również nie są warte ceny...)
Mam i używam codziennie od prawie 2 lat. Tyle, że ja posiadam elektromagnetyczny. Ogromny plus to, że poziom oporu, jaki może stawić użytkownikowi, jest o niebo wyższy od tego, jaki można ustawić na "zwykłym" rowerze stacjonarnym, a minusem, że wymaga ciągłego podłączenia do prądu.
Jeśli faktycznie nie masz kondycji, to oprócz w kolanach, odczujesz to w biodrach. Jak tak miałem przynajmniej na początku. Żeby taka zabawa mogła zacząć odnosić jakiś pozytywny skutek, to tak jak to mówią chociażby rehabilitanci, każdy jeden przejazd powinien trwać minimum 30 minut. I na tym skup się na początku. Powiedzmy przez pierwszy tydzień, a może dwa. Nie skupiaj się na prędkości, czy na dystansie. Po prostu postaraj się spędzić na rowerze te 30 minut dziennie. Później staraj się coraz dłużej. Oczywiście staraj się jeździć na miarę swoich możliwości, bez szaleństw, ale też nie jak rencista-emeryt za którym śmierć stoi.
Jeśli prowadzisz przez większość czasu siedzący tryb życia, to licz się z tym, o czym się nie mówi na głos, a weterani nie pamiętają, jak to było na początku, ale miej na uwadze, że z powodu wysiłku twe jelita "przemówią". Będziesz wiedział, co to znaczy... :P
Moje jelita akurat wyjątkowo zawsze były, że tak powiem, szybko trawienne xD ale dzięki za rady, przydadzą się. Dzisiaj właśnie przejechałem tak z pół godziny na próbę i dopiero pod koniec zaczynałem czuć że zaczyna mi być cieplej tak że jutro zrobię podobnie, może lekko szybciej czy dłużej ale niewiele.
mam, uzywalem moze z 2-3 miesiace, juz od wielu lat sluzy jako calkiem wygodny wieszak na ubrania.
polecam gogle vr. gry rytmiczne, sportowe itd. pozwalaja zrobic bardzo ladne kardio. no i nie sa nudne jak krecenie rowerem w miejscu.
u mnie rowerek się nie sprawdził. Natomiast orbitrek jest używany przez większość dni w tygodniu.
Sprawdzałem przez chwilę, ale okazało się, że jazda na rowerku stacjonarnym jest zwyczajnie nudna. Wymieniłem na orbitrek i mimo, że wcześniej wydawało mi się, że to trochę taki sprzęt dla starych bab, to cieszę się, że się dałem przekonać. Mam już prawie 10 lat i jestem zadowolony. Jak jesteś leniwy, ale chcesz sobie zrobić te parę kilometrów dziennie, żeby nie czuć się kompletnym nierobem, to polecam.
Z tą nudną jazdą to bym nie przesadzał. Dzisiejsze rowery stacjonarne mają w okolicach wyświetlaczy zrobione coś na kształt półki, gdzie można sobie postawić tablet i włączyć film, serial, etc. Można, jeśli ktoś lubi czytać książki, położyć książkę lub czytnik książek, co już jest mega wygodne, itp. Poza tym, w czym problem, żeby włączyć sobie muzykę z dowolnego źródła lub po prostu telewizor?
Ja też nie mam takiego roweru -
absolutnie nie kupuj!
Ja mam, też nie kupiłem. Ten, kto mi go dał też uważał, że to nuda, nuda i nuda.
Niecałe 2 tygodnie i niestety stare zwyrodnienie kolana już się odezwało. Jeździłem po kilkanaście km na dzień, lekko zwiększając odległość jak mogłem. Ale wczoraj już zaczęło lekko boleć w znajomym stylu a dzisiaj już voltaren do smarowania :) trzeba zrobić przerwę albo coś innego wymyśleć X-X
Zachciało się sportu :P
Rower stacjonarny jest dla kalików... lepiej zacząć biegać po parku
Dla kaleków? Raczej dla mistrzów multitaskingu. Nie ma to jak pedałować w pokoju, oglądając ulubiony serial na Netflixie, a butelkę wody zawsze w zasięgu ręki. Można również połączyć rower z pracą zdalną. Szef będzie pod wrażeniem, widząc, jak poważnie podchodzisz do swojego zdrowia, nie tracąc przy tym zapału do pracy.
I jak debil po-nadwyrężać sobie ścięgna i pachwiny ponieważ pedałując na rowerze stacjonarnym nie wykonujemy naturalnych ruchów a ruchy nadane przez rower, to samo tycz się maszyn na siłowniach... tylko naturalny ruch, i wolne ciężary.
Bieganie (pomijam fakt jak 'naturalne' jest bieganie w butach z 40mm PEBAXu i płytką karbonową po 'naturalnym' asfalcie) jest znacznie bardziej kontuzjogenne niż kolarstwo w dowolnej formie, znacznie bardziej obciążające dla układu krwionośnego (jechać poniżej 150bpm na rowerze? banał. Bieganie? Nierealne dla laika, wywali go do 160-180bpm przy marszobiegu) i stawów (każdy krok to kilkaset kg obciążenia przyjmowanego przez ciało - na rowerze uderzenia nie występują).
Analogicznie: maszyny w siłowni, jak poprawnie ustawisz wysokość to trzeba być wybitnym pajacem żeby zrobić sobie krzywdę, mięśnie są izolowane a ruchy wymuszone. Wolne ciężary? No świetne dla laika, szczególnie jak widzę broccoli heady z kocim grzbietem rwące 130kg martwego żeby wrzucić "new PR" na instagrama - pomijam fakt że wszystkie poważne ćwiczenia (przysiad, wyciskanie, deadlift) mają OGROM niuansów i potencjalnych błędów są dosłownie setki (btw. są książki na temat każdego z tych ćwiczeń).
Także tyle w temacie.
Żeby było jasne, bardzo polecam bieganie (w 2023 pykło 2500km), ale nie jestem w stanie przeczytać "na rowerku zrobisz sobie krzywdę, idź biegać" i nie prychnąć.
Niestety nie mam możliwości pozwolenia sobie na jazdy po dworze a tym bardziej biegać po parkach (nie cierpię zresztą biegania)
15 lat biegam i nigdy nic nie nadwyrężyłem... wszystko trzeba robić z głową.
wg mnie bez sensu zakup, lepiej jakis najtanszy trenazer i zwykly rower
zajmuje mniej miejsca, mozesz pozniej wyskoczyc na dwor
a trenazer to i apki i jestbajka
jest zwift, sa inne jak mywhoosh, sa zawody, sa swietne trasy
jak kiedys trenowalem a mieszkam na plaskim terenie to co dzien robilem alpe du zwift czyli 1200m przewyzszenia na 12km
czlowiek schodzil z roweru mokry
wyscigi w lihgach tez byly swietne, ustawki z ludzmi itp
wzialem od ridzocow jak mialem rehabilitacje nogi ale jezdzilem moze 2 tyogdnie i robi od 3 miesiecy za wieszak xD
zdacydowanie bardziej wole zwykły rower w plenerze