Tak jakoś wyszło, że wątek o zapowiedzi Obcego 5 (i jednak długo się nie doczekamy) przeciągnął nam się w dłuższą dyskusję na temat OBCYCH, kina SF i filmów w ogóle, a zatem nie widzę przeciwwskazań, aby kontynuować dalej ...
Witamy wszystkich "obcych" kinomaniaków i zachęcam do stosowania nowej, międzygalaktycznej skali ocen recenzowanych filmów !!!
Najnowszy system OCEN FILMÓW powstał po długotrwałych medytacjach z moim alter ego oraz Waszymi obcymi umysłami, burzliwych konsultacjach ze specjalistami od cywilizacji pozaziemskich, po wysłaniu niezliczonych sond kosmicznych, przerażających podróżach w czasie oraz przestrzeni, a ostatecznie przy akceptacji wszechpotężnego mózgu pozytronowego, a także samego Króla ! Aby nie komplikować zbytnio życia, proszę o korzystanie z narzędzia "twoja ocena", które udostępnił niedawno GOL !
10 – Perfekcja (Absolutna rewelacja)
9 – Bliski ideału (Świetne kino)
8-7 – Bardzo dobry (Solidne filmidło)
6-5 – Przyzwoity (Wart obejrzenia z kilku powodów)
4-3 – Przeciętniak (Nic specjalnego, można obejrzeć jeśli nie ma nic lepszego pod ręką)
2-0 – Beznadzieja (Szkoda czasu)
Poprzednia część wątku:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=16127180&N=1
Poprzedni wątek dosyć sprawnie przekroczył nam 300 postów, więc czas najwyższy na nowy wątek.
Via Tenor
"He is my God, and the SAGA that he tells is my Bible."
https://twitter.com/HIDEO_KOJIMA_EN/status/1788859151319507304
ktos czeka? ja juz kupilem bilety, na 25 maja chyba.
Oczywiscie.
I mam nadzieje, ze film bedzie lepszy od marnego Fury Road... :)
Light
Kurcze, mialem dylemat... Nie bardzo wiedzialem, jak podejść do oceny tego filmu. Z jednej strony bylo to nudne w cholere, ale z drugiej natomiast na tyle intrygujace, ze obejrzalem do samego konca "na jednym wdechu" i w bezruchu. Taki maly paradoks, gdy cos jest zle i dobre jednoczesnie.
Od strony fabularnej, prawie do samego konca, film byl zrozumialy w pewnej części i nawet mial fajny twist, ale koncowka pozostawila wiecej pytan niz odpowiedzi. No i w efekcie koncowym nie wiem tak naprawde co tu sie odjaniepawlilo. Ale kij z tym... Widocznie taka byla wizja rezysera/scenarzysty, wiec niech mu bedzie.
To jest film z małym budżetem, co bylo widac (i nie widac, doslownie) na każdym kroku, ale mialo to swoj urok i budowalo ciekawy klimat. Ponury, mocno klaustrofobiczny i do bolu kameralny. Wszystko spowite bylo w ciemnościach i mgle, od czasu do czasu pojawilo sie słońce na horyzoncie, a główne bohaterki sporadycznie włączaly latarki. W tle natomiast drugoplanowa role mial potwor z Loch Ness, ktorego mogło byc odrobine wiecej, gdyż ewidentnie miano pomysl na niego. Taki Riddick dla biednych :P
W ogolnym rozrachunku Light jako film SF nawet sie broni. To jest przykład obrazu, ktory byc moze stanie sie kultowym wyłącznie w wąskim gronie odbiorców, bo masowy widz stwierdzi, ze to syf, co tez dobitnie pokazują recenzje na RT. Ja polecam obejrzeć, bo to naprawdę ciekawy eksperyment, oczywiście bez zadatków na wielkie dzieło kinematografii.
A piosenka z napisów końcowych, śpiewana przez jedną z głównych aktorek, jest mega!
https://www.youtube.com/watch?v=QQrr-gVgvMw
P.S.
Pozwoliłem sobie przerzucić z poprzedniego wątku, bo mimo iż to średniak, to jednak zachęcam do obejrzenia. Może się spodobać :)
Nawet mnie zaintrygował / budżetem się nie martwię bo SF jak na lekarstwo a to mój ulubiony gatunek. Polecam alienhive jako stronę dla fanów SF.
Obejrzałem zachęcony opinią. I w zasadzie w pełni się nią zgadzam, za wyjątkiem tego, że mogłoby być więcej Nessie. Po odarciu z tajemnicy i częstszym pojawianiu się tylko by mogło mocniej tandetą wiać.
Dla mnie takie 5,5-6/10, bo faktycznie sci-fi, a i klimat nie najgorszy. Dużo niedopowiedzeń, ale może i dobrze. Treść i sedno natomiast raczej zrozumiałe, mimo że świat i sytuacja zarysowane bardzo oszczędnie.
Nie żałuję, że zobaczyłem, ale wracać do tego też nie zamierzam :)
Cieszę się, że się spodobało.
No Way Up
Film o rekinach bez rekinów... Tak w skrócie mogę opisać ten film. Trailer i plakat mówiły jedno, a sam film zaserwował drugie. To bardziej film dramatyczny niż akcja/horror/thriller, a rekiny niestety stanowiły tylko tło do całej zabawy i to na tyle słabe, że w pewnym momencie całkowicie się o nich zapomina. Na pierwszy plan wysuwają się pasażerowie samolotu, którzy w wyniku niespodziewanego spotkania z kluczem ptaków uległ awarii i spadł do oceanu. Celem nadrzędnym staje się wówczas przetrwanie w zalewanym wodą wraku i znalezienie skutecznego sposobu na uratowanie jak największej ilości ocalałych. Ale nie byłoby dreszczyku emocji gdyby nie to, że ziomki muszą zrobić to na własną rękę, gdyż służby ratownicze, to patałachy :D Nuda straszna... Od strony aktorskiej słabizna. Okazywanie emocji przychodziło aktorom niestety z wielkim trudem i jedynie życzyło im się, żeby to rekiny wzięły sprawy w swoje szczęki. Najgorsze w tym wszystkim było chyba to, że granie na emocjach widza miało być głównym motorem napędowym mizernie skonstruowanej fabuły, jednak super aktorzy za 5 groszy położyli ten film całkowicie. Można sobie odpuścić. Już lepiej dla zabawy puścić jakiegoś Frankensharka czy coś podobnego... :D
Kingdome of the Planet fo the Apes
Dobra, emocje opadly, to mozna cos napisac... Rewelacyjny film! Jezeli ktos lubi "trylogie" Matta Reevesa, to moze smialo pojsc do kina, bo to bedzie dla niego kolejny zajebisty film z malpami w rolach glownych. Natomiast jezeli ktos jeszcze nie widzial filmow w tym uniwersum, to moze smialo pojsc do kina, bo to jest zajebisty film z malpami w rolach glownych, a dodatkowo rozpoczyna calkiem nowa historie, wiec w sumie nadarza sie super okazja.
300 lat ewolucji zrobilo swoje. Malpy ewoluowaly, zyja w klanach i zajmuja sie przyziemnymi sprawami, jak tresura orlow, wspinanie sie po scianach skalnych i szukanie orlich jaj :P Ludzie natomiast zyja stadnie i ich jedynym zmartwieniem jest przyzycie, znalezienie wodopoju oraz unikniecie bycia zlapanym. Ha! Tu dalem sie troche nabrac... Ale o tym za chwile... Bo malpy sa MEGA! Nowa hostoria, nowi bohaterowie. Ja to kupuje. Swietnie zagrane... Noa jak i reszta malpiej ferajny sa bardzo przekonujacy. Moze nie maja tej glebi, do ktorej przyzwyczail nas Andy Serkis, ale jest naprawde git. Cezar Proximus w wykonaniu Kevina Duranda, to majstersztyk! I az szkoda, ze dostal tak malo czasu na ekranie.
Tempo filmu jest wolne, co niekoniecznie moze przypasc do gustu i generalnie malo jest akcji w filmie akcji, bo to wedlug mniej bardziej film drogi. W koncowce obraz nabiera troche zwawszego tempa, ale to wciaz nie jest poziom wczesniejszych filmow. I zeby nie bylo, to nie jest wada... to zaleta! Widac, ze taki byl zamysl rezysera. Wszystko ladnie spojnie sie zazebia i nIe ma jakichs gwaltownych ciec ani przeskowo w czasie, czego wrecz nie nawiedze. Na wszystko w tym filmie jest czas i wszystko znajduje swoj final. Wizualnie BOMBA! Tu nie ma sie do czego przyczepic. W kinie robi piorunujace wrazenie. Choc musze zaznaczyc, ze dla mnie osobiscie kostiumy z filmu Planeta Malp z roku 2001 sa nie do przebicia. Najbardziej odjechana grafika komputerowa nie odda tej naturalnosci, ktora mogly poszczycic sie malpy z filmu z Markiem Wahlbergiem. Poza tym rewelacyjna oprawa dzwiekowa. Sztos! Muzyka, sztos!
Ale zeby nie bylo, ze tylko zachwalam, to wroce do watku ludzkiego. To chyba w sumie jedyny zgrzyt w tym filmie, jaki mnie bardzo rozdraznil. Ale tak jest od zawsze i watki ludzkie w filmach poswieconych calkowicie zwierzetom czy tez potworom, wypadaja beznadziejnie. Tu nie jest ianczej. Freya Allan zagrala dobrze. Nie byla to jakas wybitna rola, ale dziewczyna wiedziala co robi. Widac bylo tez, ze rezyser dobrze ja poprowadzil i pilnowal, zeby nie grala jak drewno, bo rownie dobrze mogl jej dac do reki scenariusz, wpusic na plan i powiedziec "robta co chceta". Ocara nie bedzie, ale Zlotej Maliny rowniez. A dlaczego uwzam, ze bylo marnie? W pewnym momencie nasza dzikuska okazuje sie nie byc taka glupia, jak by sie moglo wydawac, co poniekad bylo widac juz na trailerach, ale od tego konkretnego momentu w filmie o malpach znowu ludzie zaczynaja pomalutku grac pierwsze skrzypce. Minelo 300 lat, malpy zawladnely Ziemia, ale to my ludzie mam byc uber gatunkiem. Meh... A przeciez w poprzednich filmach Cezar wyjasnil ludziom gdzie jest teraz miejsce homo sapiens, co nie? :D No i koncowka zaburzyla troche moj finalny odbior filmu. Odnioslem takie wrazenie, ze ogladalem dzielnego Noe, ktory dwoil sie i troil tylko po to, by na koncu stwierdzic, ze i tak nic nie ugral. I nie mam tu na mysli wyzwolenia swojego klanu z lap uzurpatora, bo akurat to byla oczywista oczywistosc juz po pierwszych 30 minutach filmu.
Ogolnie swietne kino! Widac, ze uiwersum rozwija sie w bardzo dobry kierunku, a Wes Ball oray Josh Friedman odrobili zadanie domowe i dzieki temu byli w stanie zrealizowac swoja wizje. Mam nadzieje, ze z nastepnymi filmami bedzie tak samo.
zgadzam sie, ja dalbym 8, ale to glownie za to, ze wedlug mnie dalo sie to troche skrocic, bo glownie w srodku bylo troche dluzyzn.
oprocz tego to jestem naprawde pozytywnie zaskoczony, ze udalo sie wrocic do marki w takim stylu i to chyba moj drugi ulubiony film z tej nowej serii, ale musialbym sobie odswiezyc Wojne. naprawde, spodziewalem sie kaszany troche.
Raka zajebisty.
ciesze sie, ze filmy superbohaterskie podumarly i pojawia sie coraz wiecej bardziej standardowych blockbusterow. no i jak to mozliwe, ze oni sa w stanie zrobic praktycznie caly film w CGI, ktore nie powoduje krwawienia oczu, a Marvel od lat wyklada sie nawet na drobnych elementach robionych komputerowo?
trochę przyiseloruje.
ANYONE BUT YOU
tak, miałem ochotę na lekką komedię romantyczną i chciałem zobaczyć kunszt aktorski Sydney. *wink*
"Anyone but you" podobno miało być całkiem niezłym powrotem do klasyków z wczesnych lat 2000 i mogłoby być, ale coś tu nie zagrało. szczególnie nie zagrały dla mnie dwie sceny, które były naprawdę żałosne, bardzo wymuszone i ZA DŁUGIE.
sama fabuła przewidywalna, ale to nie jest wada w tego typu filmach, bo zawsze na środku jest przymusowa kłótnia i "rozstanie", a na końcu ślub i nie ma w tym nic złego, takie są założenia gatunku. problem jest taki, że fabuła zbudowana jest na bardzo głupich założeniach - dorośli ludzie nie potrafią wymienić ze sobą dwóch zdań, żeby wyjaśnić problem i zaczynają zachowywać się jak nastolatki. przez te założenia tak naprawdę ciężko im jakkolwiek kibicować, od początku myślisz, że sobie na to zasłużyli.
są dwa wątki, w których jest potencjał, ale twórcy zdecydowali nagle wyrzucić je do kosza, dosłownie całkowicie zapomnieli o "problemie" i jeden z bohaterów nagle wyparował.
aktorstwo... shit, chyba tylko Glen Powell jakkolwiek się tam stara, aktorstwo Sydney jest OKROPNE. serio, dawno nie widziałem tak złej aktorki w chyba całkiem dużym filmie.
no nie wiem, nie wiem.
Sweeney nie była zła w Immaculate, ale póki co aktorstwo przez duże A jeszcze długo będzie poza jej zasięgiem. Ta rola za dużo od niej i tak nie wymagała. W sumie tylko ładnie wyglądała :D
CHALLENGERS
panowie, pamiętajcie, "bros before hoes".
film o trójkącie miłosnym trójki ludzi - dwójki znajomych od lat dziecięcych i jednej dziewczyny, którą poznali jak byli już osiemnastolatkami. trójkąt miłosny w świecie, w którym o problemach się nie rozmawia, bo problemy to się rozwiązuje na korcie. na korcie wygrywa się też swoją ukochaną.
to może byc dla wielu osób problem - uważam, że nie ma w tym filmie komu kibicować, bo każdy tak naprawdę na jakimś etapie okazał się być chujem. jedynie drogą eliminacji można dojść do tego, żeby nie kibicować Zendayi, bo ona jest chujem dosłownie cały czas.
film ma strukturę klamrową, tj. zaczyna się w momencie, do którego wracamy na końcu. właśnie ta końcówka sprawia, że daje ósemkę - po wyjściu z seansu byłem dużo bliżej siódemki, ale cała ta finalna sekwencja została ze mną już kilka dni i często o niej myślę.
chodzi tutaj zarówno o stronę fabularną, która niby pozostaje otwarta i zapewnia przy tym sporo satysfakcji w inny sposób, ale też o stronę techniczną, która jest NIESAMOWITA. trochę żałuję, że to nie jest film stricte sportowy, bo w każdym odbiciu piłki jest pokazane tyle emocji, potęgowanych przez bardzo dobry soundtrack od Reznora i Rossa, że chętnie zobaczyłbym cały taki mecz, bez przerywania smętami o miłości. bardzo wymyślne są też wszystkie ujęcia i zdarzyło mi się raz podskoczyć, kiedy Zendaya uderzyła piłkę w moją stronę.
aktorsko? Josh O'Connor super, jeżeli już miałbym komuś kibicować to chyba jemu przez ekranową charyzmę. Mike Faist super, ale gra trochę miękką faję. najsłabsza z trójki jest chyba Zendaya i chociaż bardzo ją lubię to według mnie nie zawsze dowoziła w bardziej emocjonalnych scenach. no i kaman, krótkie włosy nie sprawią, że uwierzę, że ma trzydzieści kilka lat.
ogólnie polecam zobaczyć, jeżeli ktoś lubi bardziej artsy filmy. zaznaczę też, że w filmie jest dużo mniej seksualności niż w Call Me by Your Name, a wątek LGBT jest tylko delikatnie zarysowany w tle i można go przegapić, chociaż wpływa trochę na interpretację filmu.
W punkt. Dosłownie w ten sam sposób odebrałem ten film. Pod kątem gry aktorskiej również uważam, że Zandaya wypadła najsłabiej aczkolwiek cała trójka bardzo fajnie sportretowała swoich bohaterów - chuj, pizdeczka i wredna sunia :) Muzyka pierwsza klasa. Gdy pierwszy raz wleciały basy, to pomyślałem, że jakiś film na YT włączył mi się w tle, a tu takie zaskoczenie. Później już było tylko coraz lepsze umpa umpa. Świetne zdjęcia, szczególnie te na kocie i nawet niezgorsze dialogi, które nie powodowały krwotoku z uszu. Ostatnia sekwencja rewelacyjna - friends will be friends!
spoiler start
No i mimo wszystko liczyłem na jakiś fajny łóżkowy trójkącik, a dostałam gejowski potwarz :D
spoiler stop
spoiler start
no, scena na lozku w akademiku/internacie to byl chyba najlepszy moment Zendayi i jej mina, ktora doslownie mowila "I just want to watch the world burn", ale tez spodziewalem sie po tej scenie wiecej odwagi. ;)
kolejna scena, ktora bardzo mnie "uderzyla" to ta przed finalem, kiedy Art calowal na lozku Zendaye, a ona patrzyla na niego w sposob, ktory na zmiane przypominal mi obojetnosc, odraze, litosc, smutek. niestety, z perspektywy czasu widze, ze bylem przez chwile w podobnej sytuacji i odebralem to mocno personalnie, szczegolnie po tym co zrobila pozniej.
spoiler stop
spoiler start
Scena przed finalem, gdy Zandaya przeżywał burzę emocji, była bardzo wymowna. Jej reakcja idealnie podsumowywała postać, którą oglądaliśmy przez cały praktycznie film. Mnie to się wydaje, że ona w ogóle go nie kochała. Trwała z nim w związku wyłącznie dlatego, że sama nie będąc już w stanie grać z powodu kontuzji, mogła zaspokajać swoje niespełnione marzenie bycia tenisistką. Dobitnie pokazuje to też koniec finałowego meczu. To ona najbardziej ucieszyła się z wygranej, bo chłopaki padli sobie w ramiona i mieli na to wyjebongo. Tymbardziej, że Art już dobrze wiedział, że go zdradzała, a Josh nie bez powodu puszczał mu uśmieszki.
spoiler stop
spoiler start
to, że go nie kochała to też jestem przekonany w 100%, chodziło tylko o pozostanie w tenisie. oprócz tego co powiedziałeś to jeszcze ważny detal w tym temacie to fakt, że specjalnie zmieniała plakat z Artem tak, żeby być z nim na równi, a nawet zmieniła slogan na liczbę mnogą, z "game changer" na "game changers". to było też chwilę po tym, albo przed tym, jak pokazywali jej plakat adidasa z kariery juniorskiej.
BTW. Art ani Patrick nie wygrali meczu. :D finał meczu jest otwarty, ale nie to jest najważniejsze. jej okrzyk można interpretować na dwa sposoby - wcześniej w filmie mówiła, że krzyczy, kiedy widzi/gra dobry tennis i nie może się powstrzymać (krzyknęła dokładnie to samo na pierwszym meczu, który z nią oglądamy), a druga interpretacja jest właśnie taka, że to okrzyk radości, że Art i Patrick w końcu do siebie wrócili. :) myślę, że obie są prawdziwe.
spoiler stop
spoiler start
A widzisz... ja przez jej reakcję uznałem, że mecz wygrał, ale już nie był zainteresowany zwycięstwem. Słyszałem jak ludzie o tym mówili, gdy wychodziliśmy z sali kinowej, ale chyba wolałem ten mecz mieć domknięty. I faktycznie masz rację z tym plakatem i sloganem reklamowym :)
EDIT
O... ta wersja, że niby cieszy się z pojednania chłopaków, też jest dobra :)
spoiler stop
zapowiada się nostalgiczna przejażdżka.
Idziesz na mini maraton?
niby moglem to rozbic na osobne dni, ale wtedy pewnie bym odpuscil po pierwszym filmie, a potem zalowal. wypije sobie szybkie piwo pomiedzy pierwszymi dwoma czesciami, a po dwojce zjem kolacje i jakos pojdzie.
w ogole to u mnie wszystkie pajaki wracaja, te z Garfieldem i Hollandem tez, to chyba jakas miedzynarodowa akcja.
Via Tenor
U mię nic takiego nie puszczają. A szkoda, bo na pająki z Garfieldem poszedłbym z ogromną chęcią. Najlepszy Spidey ever!
Gostek z Galerii Horroru zrecenzował film Tarot. Wszystko pokryło się z moimi wrażeniami z tego gniota, wiec może ja tez zacznę recenzować filmy? :D
widziałeś? czekasz?
albo będzie miazga, albo będzie klapa - wygląda jakby miało nie być nic pomiędzy.
https://x.com/neonrated/status/1792586109500703142
a dzisiaj w Cannes premierę miał The Substance i podobno jeden z najlepszych body horrorów ever. na razie narzekają tylko kobiety, którym nie podoba się puenta tego filmu, ale nawet one przyznają, że podane jest to znakomicie.
https://youtu.be/U-RxVJrLKrk?si=T0YfrZc69U6Q3nQM
https://www.metacritic.com/movie/the-substance/
Longlegs kompletnie mnie tym trailerem nie zainteresowal i nie mam zadnych oczekiwan, ale na pewno bede ogladal. 12 lipca juz w sumie tuz tuz...
A o The Substance nawet nie slyszalem, ale jesli to body horror, no to dla mnie juz na stracie jest a must see.
The Substance też mam na celowniku ze względu na świetne recenzje.
Love Lies Bleeding. Nie wiem, czy to w ogóle będzie oficjalnie w Polsce, pewnie nie, ale jak się jednak gdzieś komuś uda zobaczyć, to polecam. Dobry lesbijsko-kulturystyczny thriller, pełnymi garściami czerpiący z ejtisowego kina klasy B. Dużo zamierzonej brzydoty, zabawy formą, do tego ładna, klimatyczna muzyka i zdjęcia. Samo zakończenie mogłoby być ciekawsze, ale i tak bawiłem się bardzo dobrze. Jak ktoś lubi "dziwne" filmy, to zdecydowanie powinien obejrzeć.
polski akcent - scenariusz wspoltworzyla Polka. ta sama, ktora rezyserowala Reniferka.
Mam na liscie do obejrzenia.
Day of Reckoning
Dobry koncept i az szkoda, ze tak marnie zostal wykonany. Gdyby zabral sie za to jakis zacny rezyser, to mogloby z tego cos wyjsc. A tak, tylko "plakat" sie udal :D Mozna obejrzec dla beki... Juz chyba tylko filmy pokroju Sharkando i Monsternado wypadaja gorzej :D
Consecration
Musialem zrobic sobie seans z filmem, ktory uchodzi za jeden z najgorszych filmow minionego roku, a przy okazji recenzji horrorow dziejacych sie w klasztorach, wymieniany jest jako idealny przyklad na to, jak nie powinno sie krecic takich filmow. I przyznam, ze nie bardzo rozumiem tych zarzutow. Film byl slaby... co do tego nie ma zadnych watpliwosci, ale osobiscie widzialem juz sporo gorszych. Tutaj jest o tyle ciekawie, ze historia nie ma miejsca w klasycznym klasztorze gdzies na wloskim zadupiu, tylko w Szkocji, co juz samo w sobie jest ciakwe. Nie ma tez oklepanego opetania przez demona, bo zlo towarzyszy nam juz od pierwszych minut filmu. Montaz oraz gra aktorska sa slabe i oczywiscie jest sporo klisz, co sprawia, ze ma sie wrazenie, ze juz to przeciez gdzies bylo, jednak film oglada sie z zainteresowaniem. Mimo wszystko milosnicy gatunku powinni czuc sie usatysfakcjonowani.
Pojawił się pierwszy fotos z nowego filmu od A24 - THE SMASHING MACHINE, w roli głownej Dwayne The Rock Johnson :D Kuźwa oni każdego potrafią wyciągnać coś ambitnego i gorąco czekam na ten film, zwłaszcze że reżyseruje to Safdie, którego jestem wielkim fanem po Uncut Gems z Adamem Sandlerem
Via Tenor
Sliczne nozki... :P
A film moze byc ciekawy. Jakis czas temu ogladalem film o rodzince wrestlerow w The Iron Claw i byl to rewelacyjny dramat, wiec moze w tym przypadku bedzie podobnie.
Sleeping Beauty
Dlaczego takie perelki wylapuje tak pozno? W sumie nic straconego, bo wlasnie nadrobilem zaleglosci, ale mimo wszystko... Magiczny film. Subtelny, powolny, pozbawiony muzyki, ze szczatkowa iloscia dialogow i taka troche oniryczno-erotyczna atmosfera. Fenomenalna Emily Browning. Teraz to juz jest dojrzala kobieta, ale te 13 lat temu? Chyle czola, bo to nie byla latwa rola. Dla mnie jest jedna z najlepszych aktorek owczesnego mlodego pokolenia, co dobitnie udowadnia w tym filmie. Z jednej strony dziwie sie, ze film zostal nisko oceniony, bo to bardzo wyjatkowy obraz. Z drugiej natomiast staram sie zrozumiec, gdyz dla niektorych z pewnoscia zabraklo mocnej puenty, a historia zdaje sie byc na tyle zdatkowa, ze trzeba sobie dopowiadac co, po co i dlaczego. Mnie mimo wszystko takie kino mocno urzeklo.
Where the Wild Things Are
No i znowu stary film, ale jakze wspanaly! Ktos widzial? Kojarzylem plakat, ale nigdy jakos nie doszedlem to tego, by go obejrzec, az do wczoraj... Niby film familijny, fantasy i przygodowy w jednym, ale z pewnoscia nie jest to film dla dzieci. To ze sa milusie potworki, ktore swoja droga w ichniej wesolowatosci sa calkiem przerazajace, wcale nie zwiastuje wesolego seansu. Miedzy heheszki i wesole dialogi idealnie wkomponowano niepokoj i obawe, ze tu i teraz moze wydarzyc sie cos nieprzyjemnego. Film to taka autoterapia glownego bohatera. Dzieciaka, ktory nie potrafiac poradzic sobie z przeciwnosciami dnia codziennego (brak przyjaciol i zainteresowania ze strony matki oraz siostry) ucieka do swiata fantazji, w ktorym kreuje sie na pana i wladce, regulatora wszelkich zasad. To, jak zachowuja sie stwory, jest odzwierciedleniem psychiki mlodego dzieciaka, wyniszczanej powolotku poczuciem osamotnienia. Wszystko co dobre (udane relacje miedzy stworami, budowanie wielkiej fortecy) musi w koncu zostac zniszczone. Rewelacyjny film psychologiczny w bajkowej acz mrocznej otoczce.
Bullet Train. Cieniutkie. Jakby ktoś chciał zrobić film w stylu Guya Ritchie i nawet rozpisał sobie wszystko na kartce, ale ostatecznie zabrakło mu talentu, żeby dograć poszczególne elementy. Nie ma tu ciekawych postaci, dobrych dialogów, przeplatające się nitki fabularne nie angażują... Do tego całość jest przefajnowana i zwyczajnie nudna.
Lubie takie filmy, ale tym razem mocno się zawiodłem.
Godzilla x Kong nowe imperium
Dobra nawalanka. Zupełnie coś innego niż Godzilla minus one ale to dobrze bo mamy taką i taką rozrywkę. Dla każdego coś dobrego. Fabuła pisana na kolanie, ludzi jest mniej i dobrze. Może bardziej to jest film o Kongu bo Godzilla to tylko wjeżdża i rozjeżdża na pełnej. Ale potworów jest dużo, młócek też więc jest dobrze jak na ten segment filmów.
6,5? wg mnie to max 1,5 bo to jest po prostu koszmar co oni zrobili z ta seria
takiej zenady dawno nie widzialem
Ja w poprzednim wątku, post [119], wystawiłem 2.0. Na więcej ten film nie zasługuje.
tak szczerze to nie wiem czemu dalem 1,5
ani jednej dobrej sceny nie bylo, malu kong wyglada jak dziecko z zespolem downa, inne kongi sa beznadziejne, caly swiat jest bez sensu no i na dodatek nie wspolgra to z serialem niestety
Via Tenor
Byłeś na Furiosie? Ja idę dzisiaj...
Omijam szerokim łukiem recenzje na YT, bo jest tego zatrzęsienie, a jakoś mam dziwne wrażenie, ze wszyscy są zachwyceni.
idę dzisiaj, 16:30. :P
co do ocen - widziałem różne, negatywne i zawiedzione też, ale mam wrażenie, że Tobie może się podobać, bo niby jest inny niż Fury Road.
Ja zachwytow FR nie rozumiem, bo z kina wyszedlem po prostu zmeczony.
Musze jednak przyznsc, ze film byl dosyc oryginalny.
Tutaj wszystko zapowiada się na zwykly blockbuster
No zgadza się, Fury Road było dla mnie meh... Ale... jako że dzisiaj Furiosa, to wczoraj obejrzałem FR ponownie, na spokojnie w domowym zaciszu i... o tym napiszę trochę wiecej po dzisiejszym seansie :)
Trochę w temacie wątku... Bardzo fajna nitka o "Obcym":
https://x.com/ATRightMovies/status/1794294040462282948
poszedłem na sekretny seans, tj. nie podają Ci tytułu filmu i jedyna informacja to taka, że niedługo ma premierę. ktokolwiek to czyta - trzymajcie kciuki, żeby to nie było Bad Boys, nie chcę tego oglądać.
Wow, emocje pewnie większe, niż na randce w ciemno! :D
Daj koniecznie znać, co to było. :)
trzymajcie kciuki, żeby to nie było Bad Boys, nie chcę tego oglądać
Czemu? Ten ostatni nie był przecież taki zły. Parę pomysłów miał nawet całkiem fajnych.
okej, to był ten film, nigdy wcześniej o nim nie słyszałem.
https://www.filmweb.pl/film/C%C3%B3rka+kr%C3%B3la+moczar%C3%B3w-2023-876286
już chyba lepiej jakby byli Bad Boys.
film to thriller psychologiczny, czasem bardzo slowpaced i niestety bardzo często w tani sposob. nie był tragiczny, niektóre aspekty psychologiczne poruszał fajnie i miał swoje momenty, ale ogólnie to takie 5/6 na 10. polecam fanom Mazur.
sam sekretny seans powtórzę, bo fajna zabawa.
EDIT: film miał intro Amazon Original, więc pewnie kiedyś się pojawi na Prime.
a, ostatnio gdzieś na forum pisałem, że chyba mam szczęście do ludzi w kinie, bo nigdy nie miałem jakichś większych problemów to akurat wykrakałem, bo obok mnie usiadł jakiś totalny warchlak, który mlaskal, jadł z otwarta buzia, po każdym łyku coli robił "EEE", a jak już skończył mu się popcorn to ewidentnie był na etapie zaprzeczenia i próbował chyba wydrapac dziurę w pudełku, miałem ochotę mu zaproponować kilkadziesiąt centów za te resztki, o które tak walczy.
FURIOSA
pisze z perspektywy osoby, która uwielbia postapo, uwielbia Mad Maxa i której bardzo podobało się Fury Road. bardzo, tzn. takie 9/10.
Furiosa podobała mi się całkiem całkiem, ale na pewno mniej niż Fury Road, z kilku powodów.
pierwszy, absolutnie nic nie znaczący to to, że miała według mnie mniej "energii". nawet kilku głównym scenom akcji brakowało według mnie kopa, chociaż choreografia byla super. może za słaba muzyka? montaż? nie wiem, nie znam się, to było bardzo, specyficzne uczucie. jakbym cały czas czekał na finał, a ostatecznie został z blue balls.
drugi powód to efekty. tutaj może mnie oszukiwać pamięć, bo Fury Road ogladalem już jakiś czas temu, ale mam wrażenie, że tam się tak CGI nie rzucało w oczy, tutaj wygląda momentami naprawdę tanio. próbowano to chyba maskować celowym kiczem, m.in. przyspieszając klatkarz filmu, ale były sceny, które wyglądały naprawdę dziwnie.
trzeci powód to budowa świata. Fury Road nie miał fabuły, to fakt autentyczny, ale według mnie całkiem sprawnie zbudował świat zasadą "pokaż, nie mów". widzieliśmy masę elementów tego uniwersum, które były nam pokazane mimochodem i nikt nie próbował nam tłumaczyć co to jest, sami to sobie w głowie ukladalismy. ludzie na szczudłach byli wrzuceni dosłownie na jedną scenę i to było super. Furiosa dużo rzeczy tłumaczy, a jak tłumaczysz coś wprost to jednak traci sporo magii.
to tłumaczenie może być też jednak zaletą dla osób, dla których Fury Road to był film o jechaniu z punktu A do B i spowrotem, bo tutaj fabuła jest zarysowana dużo mocniej. oczywiście nadal nie jest wybitna, nie oszukujmy się, ale nigdy nie była - nawet w 1981 roku.
ale jak już ponarzekałem to jednak muszę przyznać, że Miller nadal ma głowę pełną szalonych pomysłów i wygląda na to, że nic go nie powstrzymuje, żeby je do swojego filmu wrzucić. dużo elementów w tym filmie istnieje tylko dlatego, że są definicją słowa "cool".
"cool" jest na pewno matka Furiosy, "cool" jest karzeł, "cool" jest chrom i sama Furiosa też jest "cool". postać Toma Burke też mi się podobała.
mam nadzieję, że pomimo slabych/średnich wyników doczekamy się The Wasteland, ale cieszę się, że Miller mógł zrealizować swój wymarzony projekt - pierwsze drafty scenariusza pisał już chyba w latach 90., a sam film zapowiedział oficjalnie w 2010.
EDIT: chociaż okej, pomysł podania ekspozycji przez tego człowieka od historii też był "cool".
Mad Max: Fury Road
Furiosa wjechala na salony, wiec zanim wybralem sie na seans, postanowilem sobie odswiezyc Fury Road, ktore ogladalem tylko raz i to krotko po premierze czyli te dziewiec lat temu. Wowczas film nie zrobil na mnie jakiegos wielkiego wrazenia. Takie meh. Sala kinowa, ludzie do okola... chyba klimat nie sprzyjal, wiec tym bardziej teraz nastawilem sie mentalnie na delektowanie sie obrazem w domowym zaciszu. I wiecie jak wyszlo? Bardzo dobrze... Z filmu prawie nic nie pamietalem, pomijajac tylko jakies szczatkowe elementy, wiec czulem sie, jakbym ogladal ten film pierwszy raz. I moze to dobrze, bo chyba teraz zrozumialem w czym tkwi geniusz tego obrazu.
Pierwsze co rzuca sie w oczy, to oczywiscie kolorystyka i swiatlo. Color grading w tym filmie jest po prostu fenomenalny. Ekspozycja swiatla rewelacyjna. Oczywiscie to kwestia gustu i takie przesycenie pomaranczowym filtrem moze sie nie podobac, ale taki zabieg idealnie podkresla fakt, ze miejscem akcji jest pustynny krajobraz.
Druga rzecz, jaka zrobila na mnie spore wrazenie, to zabawa praca kamery i tempem akcji. Kamera jest poprowadzowa WOWowo. Kazda jedna scena, kazde jedno ujecie to uczta dla oka. A w polaczeniu z perfekcyjna ekspozycja swiatla nie moze sie nie spodobac. Wszystko jest soczyste i wyrazne, obraz ostry jak zyleta. No tutaj naprawde nie ma sie do czego przyczepic. Tempo filmu to kolejny majstersztyk.. Operatorzy kamer i montazysci odwalili kawal porzadnej roboty. Najpierw mamy szybka akcje, poscig, rozwalke, zeby nastepnie wyhamowac na chwile... zlapac oddech i znowu rozpierducha. Doslownie nie ma czasu na nude. Efetky specjalne robia robote. Szczatkowe wykorzystanie CGI na korzysc efektow praktycznych sprawdzilo sie idealnie. Doslownie czuc smrod brudnych i spoconych cial, zapach kurz w nosie i smak ziaren piasku miedzy zebami.
Nie ma jednak rozy bez kolcow... Fury Road tez nie jest idealne. W ogole nie trafil do mnie koncept przedstawienia historii z punktu widzenia Furiosy i zepchniecie Maxa na drugi plan. W sumie to zadawalem sobie pytanie czy Tom to faktycznie jest Mad Max, czy moze po prostu jakis randomowy gosc, ktory zalazl bialasom za skore. Przyznam, ze bedac swiezo po obejrzeniu tego filmu, nie przypominam sobie momentu, w ktorym bylo powiedziane, ze to faktycznie jest on.
Podsumowujac, bawilem sie wysmienicie. Fury Road uznawane jest za najlepszy film akcji ostatnich dziesieciu lat i jestem gotowy sie z tym zgodzic, bo to kawal porzadnego postapokaliptycznego kina z doborowa obsada, ktora stanela na wysokosci zadania i sprawila, ze film ogladalo sie z wielka przyjemnoscia i bez poczucia zazenowania. A Miller pokazal, ze rozumie czym jest kino akcji, nie majac w swojej filmografii innych filmow z tego gatunku, oprocz wlasnie serii Mad Max.
W sumie to zadawalem sobie pytanie czy Tom to faktycznie jest Mad Max, czy moze po prostu jakis randomowy gosc, ktory zalazl bialasom za skore. Przyznam, ze bedac swiezo po obejrzeniu tego filmu, nie przypominam sobie momentu, w ktorym bylo powiedziane, ze to faktycznie jest on.
w glowie George'a Millera nie ma jednej postaci Mad Maxa, to raczej "the man with no name" - trochę case Jamesa Bonda. tak samo jak nie ma jednej linii czasowej, bo nawet stara trylogia miała wylane na swoją spójność pomiędzy kolejnymi częściami.
były jednak teorie, że Max z Fury Road to ten dzieciak z Road Warrior i nawet to kupuje.
ale faktycznie, Fury Road był dużo bardziej skupiony na Furiosie niż Maxie.
Furiosa: A Mad Max Saga
To bylby super film, moze nawet tak dobry jak Fury Road, gdyby Fury Road nie zostalo nakrecone. Do takiego wniosku doszedlem, wychodzac z kina. Wiele rzeczy zostalo zrobionych tak sobie, a to co wyszlo dobrze, to majac w glowie wczesniejszy film, nie spowodowalo opadu szczeki. Tak troche czulem sie, jakbym ogladal film dla ludzi uposledzonych. Wyzej
Fabularnie nie podobalo mi sie skakanie z miejsca A do miejsca B. Wkurza mnie w filmach teleportowanie sie bohaterow to tu to tam bez jakiegos odniesienia w czasie i przestrzeni. Przez to film jest mocno pociety, a kazde nastepne odwiedzane scenerie, to jakby mini historyjki. Gdyby nie postaci Furiosy i Dementusa, to nie mialoby to ani ladu, ani skladu. PIerwsza godzina seansu, to film o Dementusie. W ogole ten film w sumie byl filmem o Dementusie. Furiosa gdy sie juz pojawia, to jest tak bardzo bez wyrazu, ze juz nawet poboczna rola Toma Burke wypada lepiej. Pokladalem spore nadzieje w roli Taylor-Joy, ale niestety to nie ten kaliber. Wiedzac, jak sportretowana zostala Furiosa przez Theron, ciezko uwierzyc, ze Anya grala te sama postac. Ok, to mloda Furiosa, ktora dopiero stanie sie ta z Fury Road, ale ja tego nie kupuje.
Wizualnie jest srednio bym powiedzial. Wulgarne CGi az wali po oczach. Albo tak mialo byc i Miller chcial w ten sposob nawiazac do filmow z Gibsonem, albo poszedl po kosztach. Poczatkowe sceny na green screenie byly obrzydliwe kiczowate. Natomiast reszta scen akcji w ogole nie robily wrazenia. Wszystko wydawalo sie takie jakies plaskie i kartonowe, jakby prawa fizyki poszly spac. Sztucznosc kula po oczach niemilosiernie.
Hemsworth jako Dementus pokazal klase. Gdzies tam po drodze troche sie jednak pogubil i z tyrana stal sie przyglupem, ale ogolnie dawal rade. Obstawiam, ze za te role bedzie nominowany do oscara. Anya Taylor-Joy mocno mnie rozczarowala. Nie pomogly nawet jej wielkie oczeta, ktorymi grala przez wiekszosc czasu. Karabiny, wybuchy i walka wrecz nie sa dla niej.
Co mnie mocno zaskoczylo, to specyficzne podejscie do udzwiekowienia filmu. Muzyka przygrywa naprawde sporadycznie, a na pierwszym planie mocno wyeksponowane zostaly ryki silnikow, wystrzaly i wybuchy. Takze praca kamer byla ciekawa z ich charakterystycznymi dlugimi ujeciami, ale daleko im bylo do tych z Fury Road. Momentami bylo to chyba nawet CGI :(
No i ten nieszczesny zlepek scen z Fury Road w koncowce filmu. Dlaczego nieszczesny? Bo te paredziesiat sekund pokazalo, jak slabym filmem jest Furiosa od strony technicznej. Kilka scen z wykorzystaniem efektow praktycznych doslownie pobilo na leb na szyje wszystko to, co mozna bylo zobaczyc w trakcie ponad dwugodzinnego festiwalu slabych efektow komputerowych.
Moze troche za surowo oceniam ten film wystawiajac 6.5, ale czuje, ze wiecej nie moge dac. Za duzo bylo momentow, w ktorych wzdychalem, krecilem oczami i zadawalem sobie pytania "dlaczego?, "a po co?" i "WTF?!".
Właśnie wróciłem z "Furiosy" i... uważam, że to film nawet nieco lepszy od "Fury Road". Zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Bawiłem się znakomicie, choć dostrzegam też wady tej produkcji (zwłaszcza w drugiej połowie filmu). Szkoda, że wyniki finansowe kiepskie, bo nowego "Maxa" chyba już nie zobaczymy.
Kolory Zła: Czerwień
O fak! W końcu jakieś porządne polskie kino. Przynajmniej dla mnie, bo jestem z nim mocno na bakier. Pomijając Plagi Breslau, które oglądałem też dzisiaj oraz Akademię Pana Kleksa sprzed kilku tygodni, to tylko jeszcze dwie części W lesie dziś nie zaśnie nikt były po drodze, a potem długo długo nic. I być może mój odbiór Czerwieni jest przez to w jakimś stopniu mocno wypaczony, ale film zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie. Świetnie zagrane role. Smutna Ostaszewska była bardzo przekonująca. Także młody Gierszał wypadł super jako ambitny pan prokurator. Śliczna Jastrzębska. A Bluszcz w roli gangstera wypadł według mnie genialnie. No i w końcu obejrzałem porządnie udźwiękowiony polski film. Wszystkie dialogi było wyraźnie słychać i dzięki temu nie musiałem ustawiać dźwięku w TV na maksa.
Ludzie w Internetach piszą, że film nudny, oklepany, nielogiczny, naciągany i pełen sztampy... Qrwa, teraz prawie każdy film taki jest, więc najlepiej nic nie oglądać? Poza tym to ekranizacja książki, więc co, książka też do dupy czy ekranizacja się nie udała? :D
Mnie się podobało. Historia trzymała mnie w napięciu do samego końca, mimo że prawie trafnie wytypowałem mordercę już w połowie filmu.
Jedyne większe zastrzeżenie jakie mam, jest skierowane pod adresem muzyki. Fajna i w klimatach, które osobiście bardzo lubię, ale było jej stanowczo za dużo. Chyba nawet nie było chwili, żeby przestała dziangdziolić w tle.
BREAKING NEWS, o północy ta lepsza Godzilla wpada do Netflixa.
https://x.com/radziokoch/status/1796654396412985390
OGLĄDAĆ! OGLĄDAĆ!
Plagi Breslau
Nie chciałem nic pisać o tym filmie, ale jak już wczoraj wspomniałem, że oglądałem, to mnie teraz nosi i nie mogę się powstrzymać :D
Kiedyś tam na YT obejrzałem trailer, który mnie mocno rozśmieszył grą aktorską Kożuchowskiej i później kompletnie o tym filmie zapomniałem. Ale że jestem w trakcie indeksowana wszystkich filmów, które widziałem, to Plagi Breslau znowu wypłynęły na powierzchnię i postanowiłem obejrzeć. I dałem się pozytywnie zaskoczyć. Pomijając beznadziejną grę aktorską większości aktorów, to jednak Małgosia dała radę. Może trochę nazbyt przejaskrawiona była jej postać, ale pasowała do konceptu. Zniszczona przez życie pani policjantka, mająca wyjebongo na wszystko i wszystkich, a mimo to wykonująca swoją robotę należycie i sumiennie. Kurwiaki i spierdalaki oczywiście musiały być rzucane na lewo i prawo, bo przecież polski film bez nich, to nie polski film. Daria Widawska też się postarała. Trochę śmiesznie wyglądało to, że obie panie cały czas wyglądały jak menelki spod dworca głównego niż przedstawicielki prawa i chodziły non stop w tych samych ciuchach, ale można na to przymknąć oko.
Ale to, co mi się podobało najbardziej, to między innymi scenariusz, którego nie powstydziłby się film kryminalny z zachodu. Filmy Vegi znam tylko z opowiadań znajomych i zawsze było mówione, że to straszny krindż, więc Plagi Breslau to albo wypadek przy pracy, albo ktoś bardziej kumaty pomagał mu przy jego tworzeniu. Twist fabularny pod koniec był naprawdę dobry. No i fenomenalna charakteryzacja czy też efekty specjalne denatów. WOW! Tutaj to już był Hollywoodzki poziom. Niczym nie odbiegało to od obrazków, które można było swojego czasu zobaczyć na Ogrish. Osoby odpowiedzialne za ten element filmu spisały się na medal.
Nie obyło się też bez śmiesznych momentów, w których łapałem się za brzuch i musiałem na moment przestać oglądać, bo ze śmiechu nie mogłem kontynuować. Było to spowodowane oczywiście prześmiesznie beznadziejnymi dialogami, ale jedna scena tak mnie rozbawiła, że zanim zacząłem dalej oglądać, to kilkukrotnie musiałem ją sobie odtworzyć. I nie... nie było to parkowanie Małgosi w kartonach, a scena z dziewczynką i piłką. Dziwię się, że nie zostało to wycięte podczas montażu, bo tu ewidentnie widać, że zamysł tej sceny był zupełnie inny :D
https://www.youtube.com/watch?v=8h46kwzmjVc&t=2925s
Ogólnie rzecz ujmując, to Plagi Breslau są całkiem całkiem fajnym kinem. Można sobie śmiało obejrzeć wieczorem do piwka. Jednym się spodoba z powodu dobrego scenariusza i niezgorszej realizacji, a drugim z powodu obecnego kiczu dialogowego, który może rozśmieszyć :)
Nie obyło się też bez śmiesznych momentów, w których łapałem się za brzuch i musiałem na moment przestać oglądać, bo ze śmiechu nie mogłem kontynuować
Miałem podobnie jak to oglądałem parę lat temu. Najbardziej mnie rozwaliły te sceny z końmi i turlającymi się beczkami, gdzie ludzie panikują, jakby godzilla szła przez miasto. Ta policjantka wyciągnięta chyba z jakiegoś naprawdę kiepskiego komiksu też była całkiem śmieszna.
Za to na plus zaskoczyły mnie krwawe sceny w tym filmie. Jak na polską produkcję, były naprawdę nieźle zrobione. Ogólnie nie była to najgorsza rzecz, zwłaszcza mając na uwadze kto ją reżyserował.
Panowie! Pomozcie prosze namierzyc film...
Horror. Okres produkcji przypada na lata '80. A przynajmniej tak mi sie wydaje. Moze byc tez koncowka lat '70. Miejscem akcji byl teatr. Grupa ludzi przygotowywala chyba jakis spektakl, ale ktos zaczal ich zabijac. Odkrywcze, co nie? :D Nie wiem dlaczego, ale siedzi mi w glowie, ze morderca nosil na glowie maske jakiegos zwierzecia. Ilekroc widze teledysk Martina Garixxa "Animals", mam przed oczami ten film. Poza tym, jezeli mnie pamiec nie zawodzi, pod koniec filmu chyba glowna bohaterka trafia na scene, na ktorej siedza zabite osoby. Film ogladalem gdzies pod koniec lat '80 na VHS i na 100% nosil nazwe Aquarius. Film byl oczywiscie spiracony, wiec i tytul mogl byc tez z czapy. Przeszukalem internety pod katem filmow dziejacych sie w tearze, ale nic nie znalazlem. Moze ktos z was bedzie kojarzyl, co to moglo byc...
Qwa, szybko poszlo. Dziekuje ci bardzo... :)
No i jak widac tytul byl z czapy...
EDIT
A jednak tytul nie z czapy. Aquarius to byl argentynski tytul tego filmu :)
hah, niekoniecznie.
to były czasy, że filmy spoza Hollywood były tlumaczone na milion sposobow zależnie od kraju, ten akurat miał kilka tytułów - oprócz Aquarius było jeszcze Bloody Bird. :D
EDIT: w sumie te z Hollywood też.
No wlasnie tez znalazlem info o tym...
Kolejne +1 do bazy filmow :D
No no... postarali sie.
The Fallout
Ajajaj... ależ to było dobre. Ależ to było dobre! Piękny film o tym, jak jedno dosyć wydarzenie potrafi diametralnie zmienić postrzeganie świata, otaczającego środowiska, rodziny i znajomych. Film o walce z traumą i bólem. O tym, jak można czuć się samotnym nawet wtedy, gdy wszyscy starają się pomóc. Rewelacyjna Jenna Ortega. To jest jak na razie najlepsza kreacja w jej dotychczasowym dorobku. Świetnie zagrane emocje, które w każdym momencie wydawały się być prawdziwe, a nawet wręcz namacalne. Zagrane na naprawdę wysokim poziomie.
To wygląda bardzo dobrze. Obawiałem się teendramy z Obcym w tle, a chyba będzie ekszyn pełną gębą.
Pytanie tylko, będzie coś jeszcze na wypasie czy już wszystko zobaczyliśmy w trailerze? :D
Jaram się i boję się. Sam reżyser przyznał, że będzie to miks jedynki i dwójki. Byleby nie była to kalka. A parę scen to sugeruje.
dłuższa opinia:
słowa kluczowe to Guns Akimbo, John Wick, Hardcore Henry, Oldboy, Kung Fu Pow, gry wideo.
wszystko jest bardzo over the top, absurdalna brutalność w niektórych scenach, ale podobalby mi się bardziej, jeżeli sam główny wątek fabularny nadążał za szaleństwem pojedynczych elementów.
czas zleciał mi szybko, ale nie mogę polecić z czystym sumieniem - chyba, że ktoś ma w kinie subskrypcje i nie będzie go to nic dodatkowo kosztować.
a, wydaje mi się, że Billa wzięli przy okazji, bo akurat zrobił formę do Kruka - plus jest taki, że wygląda wiarygodnie w scenach akcji.
A to kinowy film jest? Ja to chyba gdzies na jakims VoD widzialem, ale nie pamietam ktorym...
pewnie znowu mnie oszukali.
wiem, że film miał na świecie premierę dość dawno, ale w Holandii faktycznie wchodzi dopiero pod koniec miesiąca.
liczyłem na The Watchers albo LONGLEGS...
The Watchers zapowiada sie calkiem interesujaco. Przyznam, ze jestem ciekawy czy corka Shyamalana pod okiem tatusia ogarnela temat. YouTube Music zaproponowal mi tez dzisiaj soundtrack do tego filmu, ktory skomponowany zostal przez polskiego kompozytora Abela Korzeniowskiego. Bardzo duzo jest klimatycznych utworow, ktore momentami przywodza na mysl motyw z intra do serialu Westworld - pianiono, skrzypce, wiolonczele. Jako calosc brzmi to rewelacyjnie. Jezeli film bedzie tez dobry, to w takim polaczeniu moze to byc niezle audiowizualne doswiadczenie. Mam tylko cicha nadzieje, ze plakat nie zdradza za duzo z samego filmu.
Obejrzalem Boy Kills World. I w sumie nie wiem co o tym myslec... Poziom brutalnosci przeszedl moje najsmielsze oczekiwania.
spoiler start
Jeszcze masakre na Player One skwitowalem usmiechem, bo mimo iz brutalne, to i podane w zabawnej formie, ale juz haratanie tarką bolalo od samego patrzenia.
spoiler stop
Dobry twist...
spoiler start
... gdzies tam mimo chodem przeszly mi przez mysl rozkminy odnosnie siostry, ale juz z matka i szamanem, to mnie zaskoczyli.
spoiler stop
A Bill wpasowal sie wysmienicie. Oby tylko tak nie szalal w Kruku, bo to calkowicie zniszczy ten film.
brutalnosc:
spoiler start
tarka była chyba najbardziej absurdalna, ale mnie w sumie bardziej "zabolały" sceny z rozpruwaniem przedramion i łydek, a dodatkowo wszystkie cięcia na ściegnach w tej scenie.
spoiler stop
twist:
spoiler start
siostry byłem pewien na 100% od praktycznie pierwszej sekundy, ale mnie też zaskoczyło rozwiązanie z szamanem i matką. aż do momentu sceny z rysunkiem w windzie raczej się tego nie spodziewałem.
spoiler stop
nie no, mam nadzieję, że twórcy Kruka wiedzą co robią i jednak wykorzystają Billa inaczej. :D
a co sądzisz o poczuciu humoru i Andrew Kojim grającym Toma Hardyego? :D
Ooooo taaaa...
spoiler start
... zapomnialem o tych cięciach wzdłuż rąk i nóg. To też bolało :D
spoiler stop
Humor był mocno nierówny, choć parę razy się uśmiałem. A Koji mnie wqrwiał :D
No i była jedna rzecz, która mnie wybijał z rytmu, a mianowicie fakt, że...
spoiler start
... Boy był głuchoniemy. Musiał czytać z ruchów warg, ale jednak momentami o tym zapominał. I w sumie do momentu okaleczenia przez szamana czekałem na moment, że jednak to będzie blef.
spoiler stop
Oberzalem wczora film Mr. Nobody z Jaredem Leto. Nic nie zrozumialem... Poczytalem sobie przerozne interpretacje, ktore kompletnie mnie nie przekonuja i film nadal pozostaje przeze mnie niezroumialy. Jestem w tym odosobniony? Wiedzac juz co inni ludzie mysla, bylo by nawet rozsadnie obejrzec drugi raz, ale chyba nie dam rady.
O, jeden z moich ulubionych filmów. :)
Niektóre filmy są jak poezja - odbiera się w nich piękno, nie potrzebując jednocześnie logicznych wytłumaczeń, one z założenia mają dotykać duszy i skłaniać ku refleksji, a nie prowadzić z punktu A do punktu B.
Mr Nobody jest o sztuce wyboru oraz o tym, jakie te wybory mają znaczenie, po prostu.
Jeden z cytatów mam wykuty na pamięć, bo jest IMHO absolutnie przecudowny (choć mało logiczny)
spoiler start
As long as you don't choose, everything remains possible.
spoiler stop
Acha, no ok... ja chyba jednak wole filmy, ktore choc ociupinke sa latwe w interpretacji.
Dzisiaj obejrze sobie jakis gowiany horror dla rownowagi.
Gówniane horrory też nie mają zbyt wiele wspólnego z logiką - to już wtedy nie przeszkadza? ;P ;)
Nic mi nie przeszkadza, ale przynajmniej po gownianym horrorze nie spedze dwoch godzin w internecie, doszukujac sie jakichs sensownych interpretacji. Obejrze, stwierdze, ze gowno i pojde spac ze spkojna glowa.
Pro tip: myśl tak sobie o wszystkich filmach, których "nie zrozumiesz" ;) Ułatwisz sobie zasypianie na pewno :D
Moglbym, ale wtedy ogladanie ambitnego kina straciloby na atrakcyjnosci i nie sprawialoby juz przyjemnosci.
Przecież i tak ci nie sprawia, bo "nie rozumiesz" i musisz czytać w necie zamiast spokojnie iść spać.. No gdzie tu logika?! :P
A, to nie rozumiem filmu od razu jest rownoznaczne z brakiem czerpania przyjemnosci z jego ogladania? Cos tu krecisz...
A no tak, zapomniałam, że jest jeszcze kwestia aktorek "z potencjałem"... ;P Które na pewno podbijają atrakcyjność seansu :D
spoiler start
no już już, głasku głasku :D
spoiler stop
Fajny blockbuster w szaleńczym tempie, dobrą obsadą i prostą fabułą, w nieco komiksowym stylu. Nie ma w nim niczego wyróżniającego, wybitnego, ale to się dobrze ogląda.
Diuna 2
Fanatycy zjedzą ale na sucho, bez czytania książek to jest to bardzo pocięty i nudny film niestety. Jedynka była dla mnie bez rewelacji. Ogólnie w porządku, może zbyt nadmuchana. Ale tutaj musiałem siadać na 3 razy bo bym usnął. Pierwsza godzina to mega ziew. Z Paula nagle robi się giga chad i Jezus, brum wzium na robalu i mamy trochę akcji ma koniec filmu, która również jest pocięta jak nastolatka. Fin.
Dla fanów książek to pewnie coś mega w końcu zobaczyć czerwie itd, choć słyszę głosy że też nie do końca fabuła się zgadza. Ogólnie nie nastawiałem się odwlekając seans a na koniec i tak byłem lekko zawiedzony.
Ja to nawet kiedyś czytałem książki, a i tak film oglądałem na 4 razy. Straszna nudna dłużyzna.
I tak, film jest pocięty - widać to w szczególności podczas ataku na imperatora, tu jedna bombka, tam kilka robaczków, 20 sekund walki i cyk wszyscy są w środku.
Diuna 2 to możliwe że najlepsze sf jakie powstało.
Nie zgodzę się. Choćby dlatego, że część pierwsza była lepsza. :)
Generalnie to jeszcze nie oglądałem, ale czytałem książki i pierwsza książkowa Diuna jest o lata świetlne lepsza od pozostałych - reszta to lekkie popłuczyny. Domyślam się, że będzie podobnie w filmowej wersji?
Trigger Warning. Ło panie, to już jest chyba wejście w erę filmów tworzonych przez AI. Ja rozumiem, że takie proste akcyjniaki z założenia są odtwórcze, ale tu w zasadzie nie ma nic, co by świadczyło, że ten film wyreżyserował jeszcze człowiek. Każdy jeden element, od zwrotów akcji, poprzez sceny walki (na śmiesznym przyspieszeniu), aż po muzykę wyglądają jakby wyszły z jakiegoś generatora. No masakra. Daleki jestem od popularnego stwierdzenia, że na nefliksie to sam chłam i nic tam nie ma ciekawego, ale w tym wypadku nie znajduję dla stworzenia tego filmu celu innego niż jedynie zapełnienie biblioteki najszybszym i najprostszym z możliwych sposobem. Omijać z daleka.
Oglądam furiosę i nie mogę się nadziwić, jak słabo to wygląda. kto wypuścił takiego graficznego kupsztala.
Sam nie wiem. Fabuła sztampowa do bólu, mega przewidywalna, ale to się po prostu dobrze ogląda. Film z 1998 roku i wręcz czuć w nim lata 90, ten klimat. Fajny akcyjniak, tak po prostu, a Bruce Willis był wtedy w szczytowej formie.
TALK TO ME
właśnie wpadło na Prime Video.
polecam, jeden z fajniejszych horrorów z ostatnich lat.
pierwsza część filmu jest bardzo dobra według mnie, ma dużo energii, ale potem trochę zwalnia i zaczyna przypominać bardziej sztampowy horror - chociaż oczywiście wciąż dobrze się to ogląda, stąd polecajka.
Rewelacyjni Mortensen i Ali, świetna panorama epoki, świetne dialogi, kino drogi, jakiego dawno nie widziałem. Ale zabrakło mi "tego czegoś". Oscary ? No, aż tak bym się nie rozpędzał.
Jest trailer Gladiatora 2 --> https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Gladiator+II+Zwiastun+nr+1-69432
Film z 2010 roku ale dopiero teraz obejrzałem. I jestem zadowolony bo wyszedł z tego fajny remake serialu z lat 80 z naprawdę fajną obsadą (świetny Sharlto Copley jako Murdock). Akcja, akcja i jeszcze raz akcja, humoru może niewiele, ale jest, jakiejś tam logiki może też niedużo, jednak tu chodzi tylko o akcję i klimat starego serialu a to udało się zachować.
Lubię francuskie komedie, Christian Clavier to jeden z moich ulubionych aktorów komediowych, ale ten film to takie tam.....Filmidełko :) Wakacyjne klimaty, ładne dziewczyny, dużo słońca i plaży, jakieś imprezy, w tym wszystkim fabuła prosta jak drut, o której nie będziesz pamiętać za tydzień. Film typowo pod TV gdy wieczorem leżysz w łóżku i potrzebujesz filmu do zaśnięcia :)
dzisiaj, 22!
no jestem bardzo ciekawy, ale większość opinii jakie widzę to albo totalny zachwyt, albo gdzieś w połowie i trochę zmarnowany potencjal. opinii, że kupsztal nie widziałem.
Do kina to raczej nie, ale jak się pojawi w streamingu to na bank obejrzę. Gość wyreżyserował February, jeden z moich ulubionych horrorów ostatniej dekady, więc czekam mocno.
Oglądałem wczoraj, bo przegrał rzut monetą z MaXXXine.
Film jest tylko OK. Jest kilka fajnych ujęć w klimacie artsy-fartsy, bohaterowie dramatyczni są ciekawi, Nick zawsze w formie, ale wszystko jakieś takie na pół gwizdka, meh. Dziś mało pamiętam, za parę dni zupełnie zapomnę. Trzeba było iść na MaXXXine.
Dla mnie MaXXXine było już na pół gwizdka, więc jeżeli Longlegs jest ciut słabszy, to cierpliwie poczekam sobie na premierę w streamingu.
Sceptycznie podchodziłem do tego filmu, bo jednak inne czasy, inne standardy - woke, płatki śniegu i w ogóle. Gdzie humor z lat 80-90tych teraz.
No i się miło zaskoczyłem. Dobrze się bawiłem na tym seansie. Coś jak przy nowym Top Gun. Daję 7,5/10.
Nawet spoko ten film, robiony na modłę lat 80-90 choć zabrakło śmiechu Axela. Ogólnie Nostalgicznie. Za to był Serge w swojej roli, więc można powiedzieć że odchaczone.
Widzieliście już oficjalny zwiastun nowego Aliena?
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Obcy%3A+Romulus+Zwiastun+nr+2-69505
Lubię Jackie Chana. A sam film to taka lekka komedyjka z kopaniną w tle i mądrym koniem :) Poza tym: hołd dla kaskaderów filmowych.
W jednym momencie mocno smutny, ale kończy się dobrze :)
8/10 dla fanów Marvela, mocne 7/10 dla tych co uniwersum nie znają. Ja daję 7,5.
GENIALNY Hugh Jackman.
Świetne nawiązania do innych filmów, bohaterów, wydarzeń wokół tego uniwersum.
Super cameo kilku postaci a w szczególności opad szczęki u mnie przy
spoiler start
jednym z Wolverinów (Henry Cavill na 10 sekund ale za to mocne 10 sekund) i powrocie Blade'a (Wesley Snipes na kilka dobrych minut i scen walk, łezka w oku)
spoiler stop
.
Chaos, zamęt, bardzo długie sceny akcji/kopaniny/zabijania w których nic nie widać bo pocięte co ćwierć sekundy. Humor Deadpoola się też niestety zestarzał.
Kiepski początek oprócz początkowej sceny walki gdzie osobiście lałem po nogach, całkiem ok drugi akt i świetna IMO końcówka.
Hugh Jackman w formie (fizycznej, choć nie tylko) życia, to co zobaczyłem na koniec jak popyla z gołą klatą to mi szczęka opadła a jestem hetero.
Wyszedłem z seansu zadowolony, choć z lekkim niedosytem.
Mimo ogólnie nie najwyższej oceny to must have w domowej wideotece.
PS. jest scena po napisach plus świetne wstawki z pierwszych X menów i Deadpoola zza kulis w trakcie napisów
super, jutro rano idę.
mam wrażenie, że jedyne negatywne opinie jakie słyszę są od osób, które od pierwszej zapowiedzi były nastawione do filmu mega negatywnie.
Ja wybrałem się wczoraj i jak dla mnie film mocno przegadany. Jeżeli ktoś nastawia się na akcję przez duże A, to może się zawieść i lepiej niech zweryfikuje swoje oczekiwania. Przez większość filmu nic się nie działo, a cztery większe sceny walk, to zdecydowanie za mało, jak na film tego kalibru. Oczywiście fajnie było zobaczyć Deadpoola i Wolverine'a wspólnie na jednym akranie, jednak jeden męczył swoimi durnowatymi żartami, których było wręcz zatrzęsienie, a drugi denerwował przesadzoną ilością fuckerów, których też było zatrzęsienie. Poza tym fabularnie film był cienki jak siki komara. Gdyby nie fenomenalne występy gościnne innych supków, to DvsW nie miałoby nic do zaoferowania.
jakoś po "Endgame" straciłem zainteresowanie MCU, ale widzę, że desperacko próbują się odbudować.
Robert Downey Jr. wraca jako Dr Doom - najpewniej przez multiwersum.
https://x.com/DiscussingFilm/status/1817381096390111693
Wiecie co powoduje ten błąd? Borykam się z tym problemem od kilku dni, szukając rozwiązania. Pojawia się bardzo często w trakcie odtwarzania filmów na różnych stronach i różnych odtwarzaczach. Google nie bardzo pomogło.
mi takie cos wyskakuje jak ogladam na netflix aplikacji i chce gdziekolwiek indziej cokolwiek odpalic ze streamingow.
Na kompie. Chrome, EDGE, Firefox. Netflix, Disney+, AppleTV.
W końcu obejrzałem pierwszy raz w życiu. Fabuła naiwna i trochę banalna, ale genialny Pitt i zjawiskowa Claire Forlani podnoszą jakość tego filmu mocno w górę. Pomimo pewnych fabularnych banałów ma w sobie pewien urok i klimat, więc tak czy owak polecam obejrzeć.
Ciche miejsce: Dzień pierwszy
Początek niezły i widać większy budżet ale mimo wszystko starają się jak najmniej pokazywać potwory. Tak do połowy filmu jest jeszcze znośnie ale potem już coraz nudniej. Cały czas miałem w głowie tego kota. WTF? Niemożliwe żeby tyle czasu i nawet przez sekundę nie wydobył z siebie dźwięku. Ja rozumiem też przywiązanie ale ginąć przez pupila to bym nie zamierzał :P
Ogólnie film na tyle w porządku żeby wieczorem obejrzeć i rano w sumie niewiele pamiętać. Chociaż fajnie się ogląda mając w domu coś podobnego i trzeba być zajebiście cichym żeby dziecka nie obudzić xD
Kubuś Puchatek zdetronizowany.
https://www.youtube.com/watch?v=hDlv6BUEK8k
trzymałem kciuki że świetny reżyser ale napływają już informacje że czeka nas prawdziwa uczta !
SMILE 2. Moze bedzie lepsze niz czesc pierwsza.
[link]
mam wrażenie, że idą w trochę inny klimat niż pierwsza część?
wygląda jak przeciętny horror - przeciętny w sensie "normalny", nie w sensie jakości. chętnie sprawdzę.
Wygląda przeciętnie, ale zmiana konceptu może wyjść filmowi na dobre.
w Polsce jest już chyba w kinach:
https://youtu.be/NuON7HH0UkQ?si=xotgx9rFhwIO9-jU
ja nadal czekam. najczęściej przewijające się słowo w recenzjach to "dziwny".
ale no, dla Stevensa pójdę na wszystko.
Jeden z trzech filmów obok Longlegs i The Substance, które mają przywrócić horrory na właściwe tory. Longlegs według mnie mocno zawiódł. Zobaczymy co pokaże reszta. Trailer Cockoo taki sobie.
mi Longlegs się podobał, ale chyba bardziej jako thriller niż horror i bardzobardzo zawiodła mnie przedostatnia sekwencja, która w sumie nic nie zmieniła i była mocno niejasna.
"najstraszniejszy film" to zdecydowanie sukces marketingu, niestety.
na The Substance też czekam, ale wydaje mi się, że jeżeli oczekujesz "strasznego" filmu to raczej się zawiedziesz, zapowiada się bardziej "niepokojąco".
Dokładnie. Longlegs to mroczny thriller, a nie horror. Tutaj się zgadzam, że marketing swoje zrobił, wprowadzając w błąd.
na The Substance też czekam, ale wydaje mi się, że jeżeli oczekujesz "strasznego" filmu to raczej się zawiedziesz, zapowiada się bardziej "niepokojąco".
Ja do każdego filmu podchodzę z zimną głową. Co będzie, to będzie.
Widzialem tylko dwa pierwsze filmy, wiec pójdę z ciekawości, bo podobno wyszło bardzo dobrze.
Kolejne recenzje z Obcego. Padają nawet stwierdzenia (chyba mocno przesadzone) że wypada lepiej niż Obcy część I i II (wręcz kultowe dzisiaj). Szkoda że w PL nie ma pokazu przedpremierowego. Od premiery Prometeusza nie byłe w kinie (tam to nawet wybrałem się na premierę do Londynu). Dystrybutor też do domowego kina nie odda wcześniej niż po 30 dniach więc tym razem idę jak każdy 15 tego :)
wypada lepiej niż Obcy część I i II (wręcz kultowe dzisiaj_
Nie wiem kto tak twierdzi ale tu byłbym mega ostrożny ....
Czekam na Alien Isolation 2. Piękna gra! Najlepsza w swoim gatunku i świetny klimat.
nowy "Tron" z oczywistych względów nie będzie miał muzyki Daft Punk...
ale będzie miał NIN. :D
https://x.com/nineinchnails/status/1822133704510029989
Obejrzałem sobie Rebel Moon w wersji reżyserskiej i chociaż nie jest to aż taka tragedia jak słyszałem, to i tak byłem rozczarowany.
Parę rzeczy wyszło ok. Jest tu parę ładnych ujęć, czy projektów wizualnych; niektóre sceny walk; slo-mo, które czasem jest fajne, a czasem nie. Skrein jako villain i kapłani zbierający zęby też mi się podobali.
Ale cała reszta to przeciętniactwo po całości. Sztampowa, mało angażująca fabuła, papierowe postacie, wątek z robotem to nie wiem po co tam w ogóle jest.
Najbardziej jednak mnie boli jak wyszły efekty specjalne. Star Warsy, czy Diuna pokazały, że nawet CGI potrafi wyglądać żywo i naturalnie. Tu nic takiego nie ma. Obojętnie na jakiej planecie akurat toczy się akcja, tu wszystko wygląda tak samo. Ten sam szaro-bury green screen z rozmazanym obrazem, niczym w filmach sprzed 20 lat. Jeśli ktoś pamięta choćby Sky Captain and the World of Tomorrow, to to jest ten sam poziom. W ogóle nie widać, żeby technika w tworzeniu komputerowych krajobrazów poszła do przodu przez ten czas.
Miały być Star Warsy dla dorosłych, a wyszło przeciętne s-f, które pewnie zniknie za parę lat nawet ze streamingu. Obejrzę jeszcze kiedyś dwójkę, ale już się nie nastawiam na nic specjalnie fajnego.
Jak ktoś szuka fajnego SF o którym nie było za głośno to niech zwróci uwagę na Mars Express
https://m.youtube.com/watch?v=misGwvd5x1w
Tak sobie myślę, że to nie jest dobry pomysł, żeby prawa autorskie traciły swoją moc po jakimś czasie. Puchatek i Myszka Mickey są tego dobrym przykładem. Teraz nadchodzi Bambi, a podobno już coś z Goofym kombinują.
https://www.youtube.com/watch?v=9BiPZuy5VL4
No, więc, że tak się wyrażę, ostatnia nadzieja w The Substance. To całe KuKu, to nie wiem co to miało być i chyba reżyser/scenarzysta też za bardzo nie wiedział, co to miało być. W całym tym festiwalu nie wiadomo czego tylko Hunter Schafer wiedział po co stoi przed kamerą.
ale no, dla Stevensa pójdę na wszystko.
Ostudź emocje i oczekiwania. Stevens nie jest aktorem z pierwszej ligi, ale tym razem jest słabiutki.
A tam, nie znasz się. Internetowi piewcy już rozprawiają o tym, jaki to dobry film i rozbierają go na czynniki pierwsze, wyjaśniając jego absurdy. Przecież to kolejny najstraszniejszy film A.D. 2024!
Ale będąc całkiem poważnym, to Cuckoo jest faktycznie slabym filmem. Horrorem, który chciałby być filmem SF lub odwrotnie. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że ani jedno, ani drugie nie zostało mądrze zrealizowane. W obu przypadkach zbraklo odpowiedniego klimatu. Dlatego tak, jak już napisałeś, a z czym też się zgadzam, ten film jest byle jaki.
Najmocniejszym i chyba najlepszym elementem jest
spoiler start
zakapturzona kobieta o niesprecyzowanym pochodzeniu, mająca kilka dobrych wejść. Również motyw krzyku i zapętlenia w czasie jest ciekawy.
spoiler stop
Co mi się osobiście najbardziej podobało, to ogólna realizacja filmu. Praca światła i lekki grain na ekranie przywoływały filmy z końca lat osiemdziesiątych. Fajny smaczek, ale nie wystarczający żeby powiedzieć wow.
szkoda, ze nie siadlo, ale w sumie podobny obraz sie wylanial z recenzji.
u mnie na przyszly tydzien nadal tego nie ma, nie wiem czy w ogole planuja to grać.
w weekend zobacze Aliena, a w przyszlym tygodniu widze, ze sa pierwsze pokazy nowego Kruka, więc też sprawdzę - chociaż bez żadnych oczekiwań.
Prawdopodobnie ten film jest pożegnaniem Reynoldsa z postacią Deadpoola, a już na pewno Hugh Jackmana z postacią Wolverine'a. Nawet jeśli tak, to jest to pożegnanie godne, wspaniałe, rewelacyjne, epickie. Jest tu dużo bluzgów, dużo zboczonych tekstów, ale jest dużo humoru, dużo akcji i jeszcze więcej nostalgii, nawiązań do innych filmów i seriali Marvela, kreskówek, komiksów (powrót wielu bohaterów sprzed lat!). I jeszcze te sceny w trakcie napisów końcowych....Łezka się w oku kręci, kocham to uniwersum, kocham te postacie. Wszystkie, nie tylko Deadpoola i Wolverine'a :)
Jest to jednak film właśnie dla tych, którzy "siedzą" w minimalnym chociaż stopniu w uniwersum, zwykły człowiek, który niezbyt odróżni Blade'a od Punishera straci 3/4 zabawy i radości z tego filmu.
Ten film to hołd złożony Xenomorfowi i Gigerowi jednocześnie. Takiego Aliena mogę oglądać codziennie. Romulus bazuje na sprawdzonych motywach z poprzednich filmów franczyzy, przez co może wydawać się spalonym kotletem, ale robi to na tyle dobrze, że smakuje wybornie. Świetny klimat. Momentami jest nawet obrzydliwie i obleśnie, a efekty praktyczne robią robotę. Końcówka filmu jest natomiast Muala! :P Fede Álvarez wzorowo odrobił zadanie domowe i nie musi się wstydzić. Na pewno nie jest to najlepszy film w serii, ale idealnie wpasowuje się między Ósmego Pasażera Nostromo, a Decydujące Starcie i zasłużenie współtworzy idealną trylogię Obcego.
Nie mogę wstawić takiej ładnej oceny, jak wy, więc tylko napiszę - 8/10
Dzis o 20 siadam z popcornem do tego :)
Jestes w stanie napisac w spoilerze co to za "obrzydliwa" scena, o ktorej wszyscy pisza? Lubie spoilery, jestem dziwny ;)
poczekaj aż obejrzysz :) będziesz co moment zaskakiwany ja miałem uśmiech na twarzy jak zobaczyłem
spoiler start
znajomą twarz androida z pierwszego obcego
spoiler stop
No mogę napisać, ale fajnie by było gdybyś nie wiedział, bo wtedy odbiór będzie zgoła inny. Mnie osobiście scena nie ruszyła, ale reakcje ludzi w sali kinowej były bardzo zróżnicowane, gdzie chyba najbardziej ruszyło damską część widowni.
Na pewno chcesz wiedzieć?
żeby nie było tak słodko to jedna rzecz była na nie tj. okres inkubacji ale że wszystko dzieje się w ramach pewnych zdarzeń musiało nastąpić tak a nie inaczej o wiele bardziej odpowiadało mi to jak było to w części I-III, książkach i przede wszystkim sesjach rpg gdzie od dostania się jaja do rozerwania mijały dziesiątki godzin ale też dni a nie chwilę potem jak w każdym obrazie zapoczątkowanym od filmu AvP część I. Rozumiem jednak że nie dało się tego wykonać inaczej w tym konkretnym obrazie.
Ale robicie smaka. Nigdy wielkim fanem Obcego nie bylem, ale to chyba będzie właśnie TEN najstraszniejszy film roku, jeśli nie w ogóle film roku. A nie jakieś tam "długie nogi" i "kukułki".
No dobra, strzelam, że chodzi o "rodzenie" obcego albo coś w ten deseń :) Trudno, zobaczę o 20, może i nie chcę wiedzieć jednak ;)
Ja liczę na powolny start z klimatyczną muzyką i obrazem (mam nadzieję) i drugi bieg w drugim akcie gdzie wszystko zaczyna składać się do kupy no i akt 3 gdzie będzie jazda bez trzymanki :) Liczę, że wyjdę z seansu z minimum 7/10 a lepiej 8+/10. Dam znać po 23 :)
IGG -
spoiler start
będzie wiele fajnych akcji jedna z naprawdę fajnych to kwas i jak Bjorn chce wytrzeć kwas ;) a druga to zgadłeś pod sam koniec nawiązanie do IV i nawet do prometeusza ;)
spoiler stop
No to strzelam, że
spoiler start
Bjorn straci dłoń w dość rozpływający się sposób ;)
spoiler stop
Dzięki uprzejmości dystrybutora jestem po wczorajszym seansie (dość kameralnym) ! Ależ to było dobre ! Nawiązania do pierwszego filmu, do drugiego do gry Izolacja. Dodatkowo aktorzy dali radę mimo swojego wieku wypadli bardzo wiarygodnie. Rewelacyjna rola davida jonssona ! świetnie zgrał androida ! Caileen to naprawdę niezła aktora choć dużo dodaje jej osobisty urok. Wypadła tak samo dobrze jak w Civil War. Ja od czasu prometeusza nie byłem w kinie to mam ochotę obejrzeć Romulusa jeszcze raz ! Zapewne poczekam na dystrybucję w VOD ale nie wykluczam wybrania się jeszcze raz wcześniej. Od pewnego czasu gram sobie ale głównie oglądam zapisane rozgrywki z sesji Obcy RPG i to jak świetnie oddano początkowy klimat kolonii oraz wszystkie późniejsze elementy korporacyjne, po prostu CUDO !
Nie wiem czy nie wypadł lepiej od Dune część II, może to moje uwielbienie dla marki ale Obcy Romulus -> moja rekomendacja !
A ja sobie na nowego Xenomorfa trochę ponarzekam, bo internetowe zachwyty uważam bardzo nad wyraz. Rozumiem je, gdyż ostatnie dwa filmy mocno poszargały dobrym imieniem serii, jednak ten film też ma swój "moment", że o ja pierdolę :/
Ocena 8.0 to ciut za duzo, natomiast 9.5 jest sporą przesadą. Ale jak to się mawia, gust jest jak dupa :)
Wrzucam w spoiler, żeby nie psuć zabawy.
spoiler start
- drużyna jednowymiarowych bohaterów
- facehuggery, które poruszają się niczym paralici ze zwisającymi jajami między odnóżami
- okres inkubacji wewnątrz ciała
- tak często wspominane brutalne i obrzydliwe sceny są takie sobie
- Xenomorfy w tym filmie to ułomy, daleko im do tych z Aliens
- nawiązanie do Przymierza, tylko po co?
- końcówka filmu będącą przysłowiowym "o ja pierdolę", która deklasuje absurd z Alien 4
- bieganie boso po statku kosmicznym, pełnego rozbełtanych Obcych i wszechobecnego kwasu
+ rewelacyjna scenografia
+ czuć klimat ciężkiego sajfaj
+ muzyka, ktorej jest mało, ale buduje klimat
+ cameo starego znajomego
+ cykl rozwoju Xenomorfa, ktory jest fabularnie przyspieszony, ale ostatnie stadium i wyklucie rekompensuje lekki zawód
spoiler stop
6.5? Szanuje, szanuje.
spoiler start
Ja myślę, że mamy tu nawiązania i do Przymierza, i do Prometeusza. Kay wstrzykuje sobie czarną maź, którą znamy z Prometeusza, ale pojawia się także zawierający ją zbiornik, który znamy z Przymierza. Poza tym nowonarodzona hybryda wyglądem przypomina Space Jockey'a.
Odnośnie szybkiego rozwoju Xenomorfów względem innych filmów, to mamy chyba do czynienia ze zmodyfikowanym gatunkiem. Możliwe że nawet samą czarną substancją, z którą eksperymentowali. Dlaczego tak uważam? Gdy hybryda żywiła się swoją matką, widać było jak rozrastał się jej ogon, który w późniejszych scenach był już mocno rozwinięty. Również ciąża Kay została drastycznie przyspieszona.
spoiler stop
kolejna wielka nadzieja horroru 2024? :D
https://www.metacritic.com/movie/blink-twice/
dzisiaj tez wpadł trailer "The Substance".
https://youtu.be/LNlrGhBpYjc?si=MXj9YL5ZzROQKO8K
obrazek wygląda bardzo ładnie i Margaret Qualley też wygląda bardzo ładnie.
EDIT: w sumie "Blink Twice" to chyba bardziej thriller.
No ja nie wiem. Wszyscy siusiają na myśl o The Substance, a ja tego nie kupuję. Wszędzie czytam, że disturbing I disgusting, że body horror, a jakoś tego nie czuć. Ostatni body horror na którym naprawdę czułem się nieswojo, to był TUSK. The Substance dostanie ode mnie pokład jesli sprawi, że znowu się tak poczuję.
Alien: Romulus - dawno nie oglądałem tak przepięknej szmiry. Matko Bosko co oni zrobili z tą serią, płakać się chce. Gdyby to zostało na Hulu może bym tak nie płakał ale kino i wielka pompa marketingowa? Oj nie Panie Alvarez, oj nie.
Idąc na film Obcy chcę
spoiler start
oglądać Obcych. A tych w filmie jest jak na lekarstwo. I nie mówię o scenie w nieważkości gdzie nagle jest ich kilka czy kilkanaście, czy chwili jak ginie jeden z bohaterów nadziany na ogon, bo ich prawie nie widać. Mówię ogólnie. To nie 1979 rok gdy taki suspens działa na widza (mnie w tym wypadku) gdzie widzisz tylko fragment głowy Obcego przez 3 sekundy, same zbliżenia na gębę, jedna scena gdzie widać całego obcego w oddali wstającego z kucków po wyjściu ze ściennej waginy.
Każdy zna "postać" i jeśli w ciągu 2 godzin filmu na ekranie Obcego albo jego fragmenty widzimy przez może 5 minut to mi wszystko opada. I żeby nie było - nie liczyłem na powtórkę Aliens - po prostu liczyłem na mocne 20 minut Obcego na ekranie, kadry gdzie widać całego potwora itd. a dostałem ch w D.
Do tego to całe zapowiadany horror. Gdzie on był? Horrorem było wpatrywanie się w ekran bo wszystko było tak ciemne. Nie tak ciemne jak AvP 2 ale jednak.
Sceny śmierci bohaterów (płaskich jak plecy lub przerysowanych do bólu, oprócz dwójki głównych i panienki w ciąży - jakoś mi nie przeszkadzała) były po prostu za mało (dla mnie) drastyczne jak na dzisiejsze standardy "horrorów" gore (trochę na to liczyłem od Alvareza), za szybkie, bez wydźwięku dla filmu i bez polotu.
Zapowiadany trzeci akt. Wielki finał. Coś na co czekałem. Myślałem, że nie da się spierniczyć tego bardziej niż Obcy: Przebudzenie (który jako film ogólnie stawiam wyżej niż Romulusa) ale jednak. To co się tam wyprawia z hybrydą Obcego i człowieka to jakaś farsa. Tak obrzydliwy wytwór, tak generyczny, tak fatalny, że to mogło od razu trafić na streaming jako cienkie kino SF klasy B. Hybryda wyglądająca jak Inżynier na szczudłach z elementami obcego.
Jedne z najgorszych pomysłów jaki mógł być wsadzony do filmu. Dodatkowo mamusię zjadł a w sumie pogryzł i wypluł.
Rozumiem nawiązania do czarnej mazi, do Prometeusza itd. ale dla mnie nie zagrało PO CAŁOŚCI. Fatalny akt 3.
Ludzie w kinie po seansie jak zapaliło się światło patrzyli na siebie z uśmieszkami, niektórzy wzdychali, inni komentowali od razu w sumie to co ja teraz piszę więc nie jestem odosobniony.
spoiler stop
Długo tak bym mógł ale może teraz plusy:
- przepięknie nakręcony gdy coś widać, szczególnie pierwsze kroki na stacji w kosmosie, wnętrza statku, laboratorium itd.
- może udźwiękowienie?
- genialny Andy
spoiler start
- świetne (nostalgiczne) komputerowe cameo Iana Holma choć widać mocno, że zabrakło funduszy na lepszego deepfejka, ale da się przez to przebrnąć moim zdaniem
spoiler stop
Bardzo ale to bardzo naciągane 5,5
niech ten screen będzie podsumowaniem oceny - https://i.imgur.com/BtTDCtT.jpg (uwaga, spoiler w screenie co nas/Was czeka w filmie)
Nastawiony byłem cholernie pozytywnie.
Trailer zdradza wszystko oprócz jednego dłuższego cameo oraz końcówki rodem z taniego SF w najgorszej odsłonie bez pomysłu. Dodatkowo "ja to już gdzieś widziałem" jakoś w 1997 roku.
Dla mnie rozczarowanie. Nie, że nie da się oglądać ale fabularnie boli mnie ten film.
Mnie Romulus się podobał (na 7/10), na pewno trochę bardziej niż inne Alienowe twory XXI wieku. Było kilka rzeczy które powodowało lekki facepalm ale jak film się już rozpędził to nie zahamował do samego końca, wychodząc z kina zdałem sobie sprawę że miałem kupę frajdy. Klimat wreszcie wrócił do korzeni.
To co mi się nie podobało to:
spoiler start
- cały premise historii. A tak, casualowo włamiemy się na multimiliardowy statek korporacji która rządzi planetą na której żyjemy,
- dużo jumpscare'ów, mało uczucia bycia zaszczutym, Xeno były często widoczne jak na dłoni i bardzo pasywne (w pierwszym Alienie to była prawdziwa maszyna do zabijania). Nie czułem jakoś tego klimatu (poza sceną z uciekającą Kay) że obcy może się pojawić w każdej chwili, a jak już się pojawi to na bank ktoś umrze,
- za dużo nawiązań do poprzednich części, jak synth wypalił z "get away from her, bitch" tylko przewróciłem oczami,
spoiler stop
No ale jak już wspomniałem nie nudziłem się ani chwili. Do Alien i Aliens nie ma startu (inna liga), ale sam nie wiem czy nie wrzuciłbym tego filmu na 3 miejsce podium całej serii.
co do pierwszego spoilera
spoiler start
moim zdaniem spawa jest prosta, po co WYC miałby się tą stacją interesować, jeżeli nie da się na nią dostać. Osoby/Androidy które mają odpowiedni stopień dostępu danych są w innych układach świetlnych, z najbliższego leci się 9 lat, a stacja ma się rozbić za kilkadziesiąt godzin - wiec wykreślamy ją z materiałów stałych firmy i problem rozwiązany.
No i tutaj pojawia się coś czego WYC nie przewidziało czyli Android znaleziony na wysypisku, potem przeprogramowany. Sama stacja i jej "matka", też nie uważała wejścia do środka jako włam, bo kody dostępu się zgadzały, bo przyszedł android który może tam być, bo jego dyrektywa wymusza działanie na rzecz korpo.
Dodatkowo nikogo nie obchodzi na planecie czy ktoś wystartuje statkiem z planety czy nie, bo i tak nigdzie nie doleci i musi wrócić bo za daleko wszędzie - więc nie ma co tracić kasy na obronę przeciwlotniczą.
spoiler stop
Alien: Romulus: 9/10 bardzo dobry film, po tylu latach czekania fani dostali film w klimacie starych części z super dawką estereggow, klimatycznych, bez wkurzających aktorów i reżyserów.
Niech tylko zarobi dużo ??????, i niech robią kolejną części.
Alien Romulus - byłem, obejrzałem. Jest głośno, jest ciemno, jest klimatycznie. Muzyki tam nie zauważyłem, tylko jakiś ryk. Ale całościowo może być.
Mam świadomość. że dzisiejsza kinematografia już nic lepszego nie wypluje. Mogło być lepiej ale mogło być dużo gorzej. Dlatego 7/10.
Po długich, trwających około 2 minuty rozmowach z druga polowa, ktora w Romulusie nie zobaczyla nic fajnego i film jej sie nie podobal w ogole idę z nią za 2 dni na Romulusa kolejny raz, tym razem do kina 4DX by podczas trzęsiawki na fotelach i oprysków wodą spróbować skupić się na kilku rzeczach, na których przy pierwszym seansie nie było jak bo akcja leciała a mózg nie nadążał.
Chcę temu filmowi dać wyższą ocenę niż wcześniej i sam za to trzymam kciuki
Mi to bardziej wygląda na to, że ulegasz presji większej ilości lepszych ocen i recenzji.
Ja idę dzisiaj na 21:00.
Alien: Romulus -> film zdecydowanie średnio podobał mi się. Nachalne easter eggi, drętwe dialogi, mało aliena w alienie, fabuła bardziej naciągana niż u J-PJ. Dodatkowo ten odgrzewany i absolutnie niepotrzebny kotlet ("get away from her, you bitch"). Szkoda.
Mam świadomość. że dzisiejsza kinematografia już nic lepszego nie wypluje.
Niestety czas się z tym pogodzić :/
Żeby trochę przełamać średnie oceny - jeżeli pierwszy Obcy to 10/10, to Romulus dla mnie solidne 9/10. Dla mnie jest to najlepszy film z serii zaraz po Nostromo - całość poniżej bez spoilerów.
Mnóstwo easter-eggów i nawiązań dla poprzednich odsłon, zgrabne nawiązania do najnowszych "potworków" i przede wszystkim, w końcu jakaś logika bohaterów (szczególnie scena przed "X", gdzie jak zobaczyli "X" to ich pierwszym pomysłem było "nope, w drugą stronę", gdyby tylko nie usłyszeli wołającej/dyszącej osoby w "X").
Jedyny minus to końcowa scena w windzie, a sam "epilog" bardzo mi się podobał - zdecydowanie lepiej wykonany, niż w innej odsłonie serii. Byliśmy zaskoczeni, bo w sumie spodziewaliśmy się banału w stylu "znajdują ich dryfujących a tu potwór", a było może i trochę chamskie nawiązanie (a wręcz kopia) do innej części, ale na plus zarówno budowa, wygląd "Y", jak i sama sceneria na koniec.
Sam motyw i początek filmu to coś, czego dawno nie widziałem - czyli mało gadania, mało tekstu o tym jak korpo jest wielce złe, ale wszystko dosłownie w 10 minutach pokazane zarówno jedną rozmową, jak i wieloma "smaczkami" które działy się w tle. Nie rozumiem też w sumie narzekania na motywację bohaterów - dla mnie całe ich zachowanie, tj. lot na stację był jak najbardziej logiczny. Nic na nich nie czekało, nie spodziewali się stacji (żaden to spoiler, w końcu w każdym trailerze stacja była), lecieli wyłącznie po "Z", które cudem odkryli w przestrzeni.
Sama gra aktorska, jak na "nowych" i młodych aktorów, świetna - oprócz może kuzyna. Szczególnie na plus Andy, który doskonale drewnianie zagrał rolę.
Z minusów to właśnie scena z windy, jak i "motywacja" chwilę przed nią, jak i walka z obcym, i tutaj już spoilery:
spoiler start
Nie no, normalnie to wyszkoleni marines dostają w dupę, a tutaj farmerka z wypizdowa staje się Rambo. Trochę przesadzili, imho zamiast obcego powinny być wyłącnzie facehuggery, wtedy miało by to sens.
spoiler stop
Mam nadzieję, że poziomu nie opuszczą w następnych odsłonach, bo zarówno ja, fan obcego, jak i mój chłop, czyli typ co po prostu trawi serię, byliśmy bardzo zadowoleni.
spoiler start
W Aliens z 1986 roku, Marines walczyli z Xenomorphami Warriorami, w Romulusie mamy Xenomorphy Drony, stąd inne zachowanie samych stworzonek i w związku z tym łatwiejsze unicestwienie przez farmerkę ze starym-nowym gunem ;)
spoiler stop
spoiler start
Dla mnie kanonem są filmy i wypowiedzi reżysera Aliens - czyli nie ma Dronow i Warriorow, Drony to wycięte z filmu odmiana albinosów Obcych (które miały doglądać królowej), a i sama różnica w wyglądzie jest podyktowana wyłącznie wiekiem obcego (za młodu gładka głową, dorosła "chropowata", więc się nie zgadzam - była po prostu Rambo.
spoiler stop
spoiler start
Właśnie poczytałem wypowiedzi Camerona odnośnie wyglądu Obcych - zmienili wygląd dlatego, że bardziej interesowało go co jest pod gładką przeźroczysta kopułą Aliena z 1979 roku niż robienie jej ponownie 1:1 i pokazanie takiego samego Aliena w jego filmie + mieli problemy z kręceniem kukiełek z lakierowaną czachą bo ta pękała przy szybkich ruchach. Tak na szybko z jakiegoś wywiadu.
Cameron jako twórca jednego filmu nie jest dla mnie wyznacznikiem żadnym, za to XX lat rozwoju filmów i lore u fanów owszem.
Czytając fora ukierunkowane na serię Obcy ja obstawiam przy swoim - różne Alieny, różne role, jak u mrówek.
spoiler stop
spoiler start
lore u fanów owszem.
No tu się nie zgadzamy, życie - nie obchodzi mnie w żaden sposób lore u fanów, nie obchodzą mnie ani książki, ani komiksy, dla mnie jedynym kanonem są filmy, w tym nieszczęśsne ostatnie części
spoiler stop
w internecie na szczęście można też się ze sobą nie zgadzać i nie robić z tego gównoburzy :) peace
Nie chodziło mi o tworzenie żadnej gównoburzy, a jeżeli tak odebrałeś mojego ostatniego posta to nie chodziło mi tworzenie jakiegoś konfliktu - po prostu o zaznaczenie, że się nie zgadzamy i tyle, bo dla mnie liczą się tylko filmy. Sam przeczytałem wiele książek, komiksów jak i grałem w każdą grę z serii AvP i wszystkie, w których był Obcy, i dlatego nie uznaje ich za kanon. Większość twórczości pozafilmowej to ogromna szmira (no, niektóre filmy z serii także), komiksy prześcigają się w tworzeniu coraz to "groźniejszych" i bardziej obrzydliwych Obcych, a gry, jak to gry - raz średnio, raz tragicznie.
Ale teraz, jak już wstałem i przeczytałem swojego posta, to rzeczywiście może z niego bić trochę "ja wiem lepiej", ale naprawdę nie było to moich zamiarem i jak wcześniej, przepraszam, jeżeli tak to odebrałeś.
Twisters. Chemia między postaciami nie tak dobra jak w oryginale, a poza tym to naprawdę udany blockbuster. W żadnym momencie nie wybija się ponad to czym ma być, ale to w zupełności wystarcza.
Jedyne z czym miałem trochę problem to Daisy Edgar-Jones, która wygląda w tym filmie jakby miała 15 lat i średnio mi pasowała do tej roli.
Znacie to uczucie gdy siedzicie w kinie na filmie i zastanawiacie się, o co tu chodzi? Tak właśnie miałem podczas oglądania tego badziewia. Wiecie, oglądacie film i z niedowierzaniem patrzycie, jak każda kolejna scena jest gorsza od poprzedniej. Powinni o tym ostrzegać przed seansem, poszedłbym na coś innego. Trailer zwiastował ówno, więc oczekiwania miałem bardzo niskie, wręcz zerowe. No i wyszło ówno.
Pamiętacie oryginał? Klasyczny film zemsty w pięknej gotyckiej otoczce. Niby w nowym filmie jest podobnie, ale prawie godzinę trzeba czekać na zawiązanie akcji, bo nasz emo Lolek musi najpierw się zakochać, żeby później było za co się zemścić. Nie pisałem się jednak na oglądanie love story rodem z kiczowatych filmów romantycznych. Poza tym z racji, że film trwa tylko troszkę ponad 100 minut, to trzeba było podgonić temat i wyszło to wszystko bardzo nieudolnie. Kompletnie nie czuć chemii między bohaterami. Są nieautentyczni w swoich uczuciach. Pieprzą trzy po trzy o byciu ze sobą forever and ever, ale sami chyba w to nie wierzą. Ale dobra, uznajmy że to miłość aż po sam grób.
Po godzinie jest w końcu zawiązanie akcji. Skala nudy plasuje się w tym momencie gdzieś na poziomie 60/100 :/ Następuje moment przemiany w tytułowego Kruka. Wow! Strasznie ówniane, ale daję 10/10 za Boadiceę od Enyi. Ten utwór można by puścić nawet podczas kręcenia lodów i byłyby to niezapomniane chwile. Ale wróćmy do filmu.
No więc mamy już tego naszego Kruka, tylko że w filmie dalej nic się nie dzieje. Do końca filmu zostaje raptem 25 minut, a nasza ptaszyna dopiero rozpościera skrzydełka. Następuje w końcu wyczekiwana scena walki, dosłownie jedna. Później króciutka scena zemsty i koniec! :/ Tylko nie mrugajcie w jej trakcie, bo przegapicie :D No i ja się pytam, o co kaman?
Jedyne co może się spodobać, to Bill, który wyskoczył na przerwę z planu filmowego Boy Kills World, aby przy okazji poszatkować zwyrodniali w The Crow. Nie jest to ten sam poziom brutalności, ale mimo wszystko chłopak się nie certoli i nie idzie w półśrodki. Nie zmienia to jednak faktu, że film do samego końca pozostaje totalnym szajsem.
Jak już ktoś z was kupił bilet na seans, to współczuję. Ja odradzam i sugeruję poczekać, aż pojawi się w streamingu. Ode mnie marne 3.5. Byłoby 3.0, ale ta jedna scena przy akompaniamencie Enyi robi robotę.
[link]
zrobiłeś mi dzień tą recenzją. :D
liczyłem na to, że to będzie film tak zły, że aż dobry, ale to brzmi tak, że ten film jest po prostu okropnie nudny...
byłem też ciekawy jak wypadł Bill właśnie po "Boy Kills World", bo tamten film był bardzo specyficzny, ale Bill wyglądał jak całkiem spoko bohater filmów akcji.
ja może też pójdę jak znajdę chwilę, bo mam "za darmo", ale jak mówisz, że nuda to jeszcze pomyślę.
Ja idę dzisiaj. I przyznam, że mimo ogromnych obaw, to co napisałeś, dziwnie mnie nakręca na ten film. Już teraz nie wiem czego się spodziewać. Ale jak będzie naprawdę takie złe, to może późniejszy seans Blink Twice wynagrodzi wszystko.
Czy ty przypadkiem nie jesteś gostkiem z Ponarzekajmy o filmach? Przed chwilą obejrzałem sobie jego rant na Kruka i odniosłem wrażenie, że gdzie już to czytałem i przypomniałem sobie twoj wpis. Albo to on ciebie przeczytał przed nakręceniem swojego materiału.
Nie. To nie ja. Też widziałem jego materiał i się uśmiałem kilka razy właśnie ze względu na podobieństwa do mojego wpisu. Ale w sumie o tym filmie nie da się pisać czy mówić inaczej, więc domyślam się, że większość opinii będzie bardzo podobnych. A dodatkowo jeżeli wytykane są te same bolączki, to tylko świadczy o dwóch rzeczach - film jest gówniany, a my jako "krytycy" znamy się na naszej robocie ;)
Przed chwilą Youtube uraczył mnie takim oto trailerem. Ładnie to wygląda, ale zupełnie pozbawione jest klimatu komiksów. Szkoda. Już chyba bardziej wolałbym klasyczne 2D niż 3D.
[link]
Nie podoba mi się.
Przeżyłem seans The Crow, było naprawdę bardzo ciężko, miałem nawet moment zwątpienia i chciałem wyjść z sali. Zacisnąłem jednak zęby i dzielnie walczyłem do końca. A mogłem wyjść :D Nie będę powielał tego, co już wyżej
Motyw miłości i zmartwychwstania głównego bohatera został dosłownie zgwałcony. Takiej sterty niedorzeczności i niekonsekwencji scenariuszowych już dawno nie widziałem. Próbuję to sobie jakoś usprawiedliwiać faktem, że reżyser i scenarzyści tak sobie to wyobrażali i też finalnie zrealizowali, jednak wiedząc, że mamy do czynienia z adaptacją komiksu, to materiał źródłowy został potraktowany niczym bezwartościowe ścierwo. To, że główny bohater i jego "wielka miłość" tak samo sie nazywają, a w tle lata cyfrowy ptaszek, to zdecydowanie za mało.
Komiks opowiada o zemście. Film z 1994 roku opowiada o zemście. W obu przypadkach mamy czarno na białym, jaki cel przyświeca Ericowi. Pomścić śmierć swoją i narzeczonej. Tutaj mamy Kruka, ktory nie dość, że powątpiewa w uczucia do Shelly, a przecież jest to kluczowy element lore, to jeszcze tak naprawdę biedak nie ma z kim walczyć. Główny antagonista jest tak bardzo jednowymiarowy, przeźroczysty i byle jaki, że jego prawa ręka ma większe jaja, a jest kobietą. Nie wiadomo o nim kompletnie nic do samego końca. Równie dobrze mogło go nie być.
No i pozostaje też kwestia zakończenia. Przyznaję się bez bicia, nie mam pojęcia, jak i czy w ogóle to jakoś interpretować. Wydaje mi się, że to wynik dokrętki, których podobno było mnóstwo, a która musiała wytłumaczyć mniej rozgarniętej widowni, dlaczego główny bohater postąpił tak, a nie inaczej i jakie były tego konsekwencje.
Potworność - 2/10
INCENDIES - POGORZELISKO
na tytuł trafiłem trochę przypadkiem, w jakiejś nitce na Twitterze, i dodałem do listy do obejrzenia głównie przez reżysera.
film ma dość proste założenia fabularne i przez to sam początek może trochę odstraszać swoim tempem, ale jako całość bardzo do mnie trafił.
opowiada głównie o nienawiści, gniewie i wojnie. kraj i konflikt pozostają niezidentyfikowane, bo miasta są fikcyjne, chociaż fabuła zdecydowanie czerpie z wojny domowej w Libanie.
jedyny większy zarzut to to, że historia dzieje się na przestrzeni wielu lat i nie jest to szczególnie mocno akcentowane, więc czasami można być trochę zdezorientowanym, ale wydaje mi się, że to też był środek narracyjny.
film jest po francusku, głównie z aktorami kanadyjskimi, więc dużo nieznajomych twarzy, ale wszyscy na wysokim poziomie, dwie główne aktorki bardzobardzo wysokim.
bardzo polecam.
spoiler start
do pewnego momentu byłem bardzo mocno zdezorientowany po której stronie konfliktu jest matka i jakie jest jej pochodzenie, ale gdzieś w połowie filmu zrozumiałem, że to nie ma znaczenia i samo zakończenie to potwierdza. to właśnie jeden z największych koszmarow pokazanej wojny - ludzie tak naprawdę nie walczą tam o coś, walczą z czystej nienawiści i ta spirala cały czas się nakręca.
spoiler stop
Był kiedyś film, którego tytułu niestety już nie pamiętam, a który opowiadał podobną historię. Wyspa, goście, hulanki i swawole, a w tle makabreska. Blink Twice być może nawet czerpie garściami z tamtego obrazu, bo cały czas miałem nieodparte wrażenie, że gdzieś to już widziałem. W żadnym stopniu jednak mi to nie przeszkadzało, żeby świetnie się bawić. Po The Crow było mi to potrzebne.
Film ma bardzo krótkie wprowadzenie, co osobiście uważam za duży plus. W wielu recenzjach tegorocznych filmów jednym z elementów notorycznie wypominanych było powolne, a nawet za wolne zawiązywanie akcji. Natomiast tu bardzo szybko lądujemy w samym środku wydarzeń i mimo że główna intryga rozwija się dosyć wolno, to przez specyficzny klimat panujący w rezydencji, kadry oraz lekko przejaskrawiony kolor grading czuć mocny niepokój. Jak to się zwykło mawiać, diabeł tkwi w szczegółach.
Główne danie smakuje jednak najlepiej. Obraz chorego i wypaczonego imprezowania, który zaczyna wyłaniać się gdzieś tak od połowy filmu, powodował u mnie zaciskanie dłoni na oparciach fotela. To trochę tak, jak podczas oglądania Midsommar, gdy na ekranie nic się nie działo, a i tak ciśnienie szalało. Duża w tym zasługa Naomi Ackie oraz Adrii Arjony. Zagrać kogoś znajdującego się na granicy załamania nerwowego, a przy tym udając, że nic się nie dzieje i zrobić to cholernie przekonywująco, to nie lada wyczyn. Obie pokazały klasę!
Sama końcówka to już jazda bez trzymanki. Byłem bardzo zaskoczony, gdy wyjaśniło się kto, po co i jak, a potem jeszcze malutki twist. I jeżeli ktoś stwierdzi, że film był przewidywalny, to nie uwierzę. Można się tego i owego domyślić, ale zaskoczenie jest i to spore.
Klimat filmu jest pierwszorzędny, gęsty i brudny mimo bujnej kolorystki. Dostajemy 90 minut bardzo dobrego thrillera psychologiczno - psychodelicznego. Dla kogoś może być nawet bardzo szokująco, gdy dowiadujemy się, co tak naprawdę odpierdziela się na wyspie. Sex, drugs & Rakenrol! Krew też się leje.
Dla mnie zaskoczenie tego lata. 100 razy lepsze od Longlegs i Cuckoo. Trailer średnio mnie zaintrygował, ale już film zdrowo poszarpał nerwy i ponadgryzał lekko wargi. Lubię takie kino, kiedy siedzę przed ekranem i mam komu kibicować, a w głowie mam co chwilę uuuuuu, aaaaaa, yyyyyyy. Nie ukrywam, że nie spodziewałem się, iż będzie aż tak dobrze - 7.5.
super, cieszę się, że siadło.
a film o którym mówisz to może "Fantasy Island"? ale to był raczej crap.
Via Tenor
warto dodać, że to debiut reżyserski Zoe Kravitz, więc nie dość, że piękna to jeszcze zdolna.
O, a po trailerze wydawało mi się, że będzie słabiutkie. Nie mam co robicie wieczorem, więc się wybiorę na seansik :)
mnie trailer zaciekawil, ale byłem sceptyczny, bo film, mimo całkiem dużych nazwisk, wyrósł znikąd. przynajmniej porównując do "Longlegs" albo "Cuckoo", o których było głośno od początku roku.
idę w poniedziałek!
I Saw the TV Glow. Bardzo mi się podobał nostalgiczny klimat tego filmu. Także wizualnie - ujęcia kamery, ta neonowa kolorystyka, muzyka jaką dobrali. Ogólny zamysł historii, gdzie fikcja konfrontuje się z rzeczywistością też jest ciekawy.
Niestety jest to też film, który tak bardzo chce być "indie", "post" i "symbolic", że ju się chyba bardziej nie da. Jak byłem młodszy to jarałem się takimi zabiegami, dziś uważam, że to jednak marnowanie czasu. Szkoda, bo uważam, że bycie bardziej konwencjonalnym w ogóle by mu nie zaszkodziło, a mógłby być z tego film (przynajmniej w pewnych kręgach) kultowy.
Dla mnie więc 6/10, a był tu potencjał na zdecydowanie więcej.
Zaciekawiłeś mnie i postanowiłem obejrzeć. Do mnie taka stylistyka i artyzm wizualny mocno przemawia. Lubię oglądać tego typu filmy, w których freak show przeplata się z mind fuckiem. Scenariusz też niezgorszy. Odniosłem jednak wrażenie, że druga połowa filmu, która była zdecydowanie słabsza, została napisana przez kogoś innego albo zmienił się kierunek myślowy, prowadzący do dziwnego zakończenia.
Spodobało mi się też to, że dwojako można sobie ten film interpretować. Mamy dwójkę bohaterów, którzy poprzez oglądanie serialu, poszukują swojej tożsamości lub próbują złapać wiatr w żagle, by zmienić coś w swoim życiu.
spoiler start
Są sceny, w których Owen paraduje w sukience, co może symbolizować jego płciowe niezdecydowanie lub próbę kształtowania swojej seksualności. Jest też scena, w ktorej Maddy stwierdza, że musi opuścić miasto, bo umrze gdy tego nie zrobi.
spoiler stop
Poza tym świetna była scena monologu Maddy. Gra świateł, to co mówiła, jej ekspresja i muzyka w tle wykreowały rewelacyjny klimat.
Ode mnie ten film dostaje bardzo mocne 7.5.
Dzięki, że o nim na pisałeś, bo zapewne umknął by mojej uwadze.
P.S. Jak tu odblokować możliwość wstawiania ocen?
spoiler start
Scena z sukienką jest bardziej nawiązaniem do samego serialu, gdzie Maddy byłaby Tarą, a Owen Isabel. Widziałem gdzies opinie, że to film o odkrywaniu homoseksualizmu itd, ale imo po prosto o poczuciu wyobcowania (obojętnie skąd by się brało), uciekaniu w fikcję z powodu braku odnalezienia się w rzeczywistości, a także o rozczarowaniu tą fikcją, gdy już łączy nas z nią głównie nostalgia i wspomnienia.
Owen raczej prędzej był w ogóle aseksualny. Jest tam przecież ta scena, gdzie Maddy pyta się go, czy lubi chłopców, a on mówi, że po prostu lubi seriale.
spoiler stop
Jeśli nie da się wystawić oceny pod postem to widocznie jest to jakieś ograniczenie dla kont z zerowym rankingiem. Po miesiącu powinno już być możliwe.
Jeżeli ktoś ma na oku ten film, to spieszę z informacją, że to nic wybitnego. Horror o opętaniu, jakich było już setki o ile nie tysiące. Odtwórcze na tyle, że zwyczajnie w świecie zanudza na śmierć. Przez pierwszą połowę filmu to nawet nie horror, a dramat społeczny o afroamerykańskiej rodzinie z klasy średniej, borykającej się z problemami natury rodzinnej. Cała ta paranormalna otoczka jest raczej alegorią destruktywnego wychowania i patologicznego obrazu rodziny. A bez tego czary-mary można było zrobić bardzo dobry dramat.
Dobra rola Andry Day i zaskakująco wciąż dobra babcia Glenn Close. Role dziecięce mało wyraziste, mimo iż fabuła w zasadzie skupia się także wokół nich.
The Deliverance, to kolejny film, który niestety wbija następny gwóźdź do trumny tegorocznych horrorów. Nie pomaga też fakt, że historia oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Jedyna nadzieja pozostaje w nadchodzącym The Substance, choć osobiście zaczynam wątpić czy i ten film dowiezie.
Jak dla mnie, to takie słabe 5.0.
Jak ktoś chce porządne Deliverance, to polecam posłuchać :P
[link]
Czyżby się miało okazać, że The Substance jednak dostarczy mocnych wrażeń? Miałem okazję wczoraj porozmawiać z osobą, która ten film widziała i podobno jest mocno. Film ma być brutalny i krwawy na tyle, że mój rozmówca miał wątpliwości do tego czy już nie zostaje przekraczana granica dobrego wyczucia. Podobno są długie powolne sceny gloryfikujące piękno oraz nagość kobiecego ciała Demi i Margaret, które mają być fenomenalne w swoich rolach. Wybuchowa mieszanka gore, body horroru i slashera. Boję się tylko jednego, żeby się nie okazało, że bedzie przerost formy nad treścią.
W kolejnych recenzjach krytycy chwalą grę aktorską Demi Moore. Mówi się nawet, że to jej najlepsza rola w karierze. Margaret Qualley również podobno dotrzymuje tempa. Jeśli chodzi o aspekt horrorowy, to przywoływane są nazwiska Carpentera i Cronenberga. Podobno ostatni akt, to uczta dla fanów The Fly. Kolejny raz padają stwierdzenia czy aby The Substance nie przekroczyło granicy w kinie mainstreamowym.
Osobiście nadal podchodzę do tego wszystkiego z dystansem, ale 89% i średnia 8.4 na Rotten Tomatoes raczej nie wzięła się znikąd.
Obejrzałem w ciemno. Zero recenzji, opinii czy trailerów. Yorgos Lanthimos - kto kojarzy nazwisko, ten wie, że można spodziewać się wszystkiego. Trudno mi tu cokolwiek napisać, bo nie mam pojęcia, co obejrzałem :D Trzy mind fuckowe historie, jedna bardziej od drugiej, a druga od trzeciej. To trzeba zobaczyć raczej na własne oczy i na własną odpowiedzialność. Emma Stone w formie. Prawie trzy godziny mocnego uwspółcześnionego surrealistycznego kina - 9.0
Czasami zdarza się, że zupełnym przypadkiem trafię na film, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem i okazuje się, że trafiam na perełkę. Z jednej strony lubie takie sytuacje bo to jak trafienie złotego tazosa w paczce chipsów, a z drugiej strony mnie niemiłosiernie irytuje, że platformy streamingowe non stop pompują promocję w jakieś gówno z Wahlbergami a naprawdę dobre filmy są pomijane. Zwłaszcza, że to nie pierwszy taki przypadek i kolejny na Amazon Prime.
Tak jak wspomniałem na film trafiłem zupełnym przypadkiem. Zainteresowały mnie oceny i wpisy na filmwebie oraz gatunek - bo mamy tutaj do czynienia z klasycznym kryminałem policyjnym jakich już jest niestety mało.
Mizantrop (Misanthrope/To Catch a Killer) rozpoczyna się genialnie nakręconą sekwencją masową strzelaniną urządzoną przez nie-wiadomo-kogo w centrum Baltimore w sylwestrową noc. Śledztwo przejmuje FBI z agentem Lammarkiem na czele, który to szybko zauważa talent w młodej, nieopierzonej policjantce i angażuje ją do pomocy w śledztwie. Film reżyserował Damián Szifrón, który na koncie ma bardzo ciepło przyjęte "Dzikie historie" i to w ogóle jego anglojęzyczny debiut. To co mnie urzekło w tym filmie to zajebisty klimat, zdjęcia i nietuzinkowa historia. Świetne tez były nawiązana do aktualnego stanu rzeczy na świecie. Jakby nic nie jest udawane i wszystko się klei, nie ma dziur fabularnych, telefonu ze świadkiem wyciągniętym z dupy w ostatniej chwili... Ogólnie historia jest spoko.
Dobra, takich filmów o poszukiwaniu seryjnego mordercy było mnóstwo, ale dawno temu. Na pochwałe zasługuje odtwórczyni głównej roli czyli Shailene Woodley, która do tej pory kojarzyła mi się głównie z gównokinem typu Niezgodna i jakieś słodkie romantyczne pierdy. Genialnie zagrana postać agenta Lammarka przez Bena Mendelsohna. W ogóle świetne są motywacje Lammarka i to w jaki sposób działa. Podsumowując podobał mi sie komentarz jednego z krytyków na filmwebie, że w latach 90tych ten film byłby kasowym hitem z Julią Roberts, a dzisiaj przeszedł całkowicie bez echa.
Film nie jest też bez wad. Nie jestem do końca przekonany do głównej bohaterki filmu. Jakoś to wszystko mało wyrachowane i nieautentyczne. Dodatkowo niestety zdarzają się kalki scenariuszowe, ale to już chyba niestety wymogi gatunku. Momentami w filmie odniosłem wrażenie, że poza kilkoma glównymi postaciami w filmie cała reszta to NPCe wstawieni w tło, żeby byli. No i samo zakończenie filmu. NIby zrozumiałe, niby tak miało być, ale brakło głębi, albo w montazu musieli wyjebać jakąś część przez ograniczony czas.
No ja mocno polecam bo się dobrze bawiłem i lubie takie kino gatunkowe, a w dodatku film dostepny w Amazon Prime więc prawie jak za darmo.
https://www.filmweb.pl/film/Mizantrop-2023-10000484
Ocen na filmwebie: 7400... -_-
BLINK TWICE
w końcu udało mi się wybrać do kina.
co ja w sumie mogę więcej powiedzieć? dołączam się tylko do polecajek, naprawdę warto.
w końcu świetny, rozrywkowy thriller. byłem w szoku jak udawało się im łączyć napięcie i trochę slapstickowy humor w niektórych fragmentach, np. z grubym lolo. może bym trochę podkręcił "mroczność" i "brud" w niektórych scenach, ale z drugiej strony to jednak kilka rzeczy było dość mocnych, nie spodziewałem się.
byłem też w szoku, że aktorka grająca Sarah, czyli Adria Arjona, zagrała tutaj naprawdę spoko. w "Hit manie" mi się w ogóle nie podobała - aktorsko, bo jako kobieta jest piękna zawsze.
mam tylko dwa drobne problemy.
pierwszy nie jest bezpośrednio do filmu, a raczej do tego jak się teraz kręci filmy... tylko centrum kadru jest wyostrzone, reszta to blur. czytałem już wiele razy, że robi się tak z myślą o streamingu, ale totalnie mi się to nie podoba - zwłaszcza, kiedy reszta obrazka jest bardzo ładna, bo wtedy czuć trochę zmarnowany potencjał kadru.
drugi mój problem jest trochę większy, a mianowicie chodzi o zakończenie. no niestety, o ile zawiązanie finałowej akcji i jej przebieg był bardzo dobry, tak samo jak rozwiązanie wszystkich zagadek, to nie podoba mi się ani to w jaki sposób ucieknięto spod ostrza noża, ani to jakie decyzje podjęto później. nie kupuje ani jednego, ani drugiego i bardzo mnie to wybiło z "rytmu".
natomiast świetne jeszcze było to ile rzeczy zostało nam zasygnalizowanych w trakcie trwania filmu lub nawet na samym początku, pozornie nieistotnych, tj. chowanie przez bohaterkę pieniędzy za lustrem.
spoiler start
nie chcę też za dużo o tym dyskutować, żeby nie zaśmiecać wątku, dlatego spoiler, ale to jest też według mnie przykład jak zrobić dobry "woke" film.
bohaterki są silne, a przesłanie, lub kilka różnych przesłań, dość jasne, ale nie są karykaturalne i nie są nam wpychane do buzi łopatą, nie stają się jedyną wartością tego filmu.
pomaga też to, że mamy kontrasty w obu grupach - mamy dobrego faceta i złą kobietę. to jest drobnostka, ale bardzo ważna, bo twórcy zaangażowani politycznie często o tym zapominają i wtedy właśnie tworzy się karykaturalny, wypaczony przez ich poglądy obraz świata.
spoiler stop
I HAD A GOOD TIME!
Byłem wczoraj na "Romulusie". Dobrze się bawiłem (pomimo pewnych wad). Jako miłośnik serii - polecam.
7.5-8/10
chyba będą kontrowersje, ale oglądałem też dzisiaj Romulusa i dla mnie to najlepszy film po pierwszym Obcym, a przynajmniej z tych, które widziałem.
ale żeby rozjaśnić sytuację...
Aliena oglądałem jako dzieciak i dopiero ostatnio pierwszy raz jako świadomy widz. uważam, że to genialny film, więc po obejrzeniu jedynki nadrobiłem Aliens i trójkę, ale muszę przyznać szczerze, że oba były dla mnie raczej przeciętne i dużo gorsze niż jedynka.
przede mną jeszcze czwórka, Prometeusz i Przymierze, ale no, z tych czterech, które widziałem to Romulus jest na drugim miejscu.
ale tak, nawet oglądając tylko trzy pierwsze części to widzę, że Romulus odhacza sobie kolejne mrugnięcia okiem do fanów - w formie cytatów, elementów otoczenia, powracających postaci, itd.
tyle, że w porównaniu do innego baita na nostalgie z ostatnich miesięcy, czyli Deadpoola, to Romulus według mnie stoi na własnych nogach jako film, a mrugnięcia okiem to tylko miły dodatek.
Oldschool! Zabawa konwencją thrillera! Brutalny! Rzeczywisty!
Jeżeli wasze kina puszczają ten film, to idźcie koniecznie. Najlepiej w ciemno.
Dla mnie oscarowa rola Willy Fitzgerald, a przynajmniej powinna otrzymać nominację. Ale to nie blockbuster, więc zapewne nic z tego.
spoiler start
Koncowa scena zgonu, to hardkor na poziomie filmów Snuff i wrzutek na Ogrish.
spoiler stop
Wczoraj wybrałem się na Trap od M. Night Shyamalana. Film był mocno średni i tylko Josh Hartnett oraz jego performens ratowały sytuację. Zbiór idiotycznych sytuacji i wydarzeń, prowadzących do kolejnych absurdów. Szajsmalan charakteryzuje się bardzo nierównym poziom reżyserskim, ale jego ostatnie filmy dosłownie szorują po dnie. Słabiutki seans - 5.0/10.
a mi się podobało trochę bardziej.
za pierwszą część dałbym nawet 7, ale za drugą to jednak ocena spada w dół i wylądowałbym ostatecznie na ~6.
koncert mocno kojarzyl mi sie z Hitmanem, dlatego łatwiej było mi zaakceptować głupoty, i tez uwazam, ze ratowal go głównie performance Josha, bo z gorszym aktorem to mogło nie wypalić.
natomiast to co się działo poźniej... no tu już trochę czasu spędziłem w telefonie...
Dla mnie też 5/10. Jak to u Shyamalana bywa pomysł wyjściowy jest naprawdę fajny. To co się dzieje potem już niekoniecznie. Dla mnie największym problemem było to, że film przez cały czas stoi w rozkroku pomiędzy czarną komedią, a poważnym thrillerem. Są filmy, którym takie coś się udaje. Temu akurat nie. Tam gdzie było zabawnie zastanawiałem się, czemu nie poszli całkiem w pastisz, a tam gdzie miało być poważnie to się krzywiłem przez głupawe zwroty akcji.
Harnett z tym psycholskim wyrazem twarzy trochę ratuje sytuację, ale i tak całość wyszła mocno przeciętnie.
Babcia Cynthia przypomniała o sobie. W równie beznadziejnym stylu, co Van Damme w swoim ostatnim kaszalocie. Śmiesznie się oglądało sceny walk, w których miała problem podnieść nogę wyżej niż biodro. Okropieństwo, choć mimo wszystko dało się wyczuć vibe kina akcji klasy B z lat osiemdziesiątych.
2.5/10
Pierwszy raz zdarzyło mi się, żebym w trakcie seansu nie zdążył zjeść dużego popcornu i wypił dużej Coli. I to nie ze względu na fascynujący film, a z powodu jego długość. 70 minut!? Serio!? Choć może i dobrze, że nie było dłużej. Pomysł był dobry i można było zrobić świetny film o SI przejmującej kontrolę nad życiem ludzkim, nad wprowadzaniem dezinformacji, nad podejmowaniem decyzji niezgodnych z przekonaniami. Ale temat spłycono do minimum. Dodatkowo chaos scenariuszowy sprawił, że nie wiedziałem co się dzieje i dlaczego. Końcówki w ogóle nie zrozumiałem :/ Zmarnowany potencjał.
4.5/10
od jakiegoś czasu widzę ten film w harmonogramie swojego kina, ale coś mi śmierdziało crapem właśnie, a teraz zaczęły się pojawiać recenzje.
https://www.metacritic.com/movie/afraid/
offtop, możecie sprawdzić w swoich kinach, ale wiem, że Cinema City w Polsce ma w przyszłym tygodniu pokazy przedpremierowe The Substance.
Anyone But You. Obejrzałem zachęcony opiniami, że to wcale nie jest kom-rom, ale raczej głupawa komedia w stylu American Pie. Niestety to jak najbardziej jest kom-rom. A w dodatku komedia jak najbardziej współczesna - nudna, nieśmieszna, oparta na jakimś problemie zupełnie z dupy i z bohaterami, których nijak nie da się polubić.
Wiem, że cycki Sydney Sweeney mają sporo fanów i to jest chyba jedyna grupa, która może znaleźć w tym filmie coś dla siebie. Ja się wymęczyłem strasznie.
Wednesday spotyka Beetlejuice... błeh... :/
Nie nastawiałem się na film, który poradziłby sobie z nostalgią i tak też się stało. Oczywiście to jest Burton, było widać i czuć drobiny klimatu, ale mimo wszystko to już nie ten kunszt co kiedyś. Totalnie niepotrzebny film. Nudny i bardzo powtarzalny. Pierwsza godzina była dosłownie o niczym. To znaczy o czymś była, bo mamy dylematy rodzinne oraz wątek miłosny, ale odniosłem wrażenie, że w trakcie pisania scenariusza, gdzieś tak w jego połowie, scenarzystom przypomniało się, że miała to być czarna komedia z elementami fantastycznego horroru, a nie film obyczajowy. Zrobiło się ciekawiej dopiero gdy zaczęło się przeskakiwanie w zaświaty. Ale pojawiło się także całkiem słuszne wrażenie, że to już było.
Keaton jako Beetlejuice wypadł rewelacyjnie w swojej roli. Dodatkowo makeup sprawił, że kompletnie nie było widać, iż gość ma już szóstkę z przodu. Ale tu też nie ma co oczekiwać powiewu świeżości. Zachowanie, gagi i żarty są kalką tego, co już znamy z pierwowzoru. Poza tym było go na ekranie tyle, co nic, a co jest tym bardziej dziwne, bo jest tytułową postacią. Tak samo było z nowo wprowadzoną postacią, która w początkowych minutach filmu kreowana była na evil madafaka, a zniknęła praktycznie na cały film i pojawiała się dopiero pod koniec. Winona ewidentnie wyglądała na znudzoną graniem swojej roli. Może tak miało być, ale odczucia miałem zgoła inne. Ortega, to nikt inny, jak Wednesday. Była ok. Dafoe świetny, jak zawsze, ale też było go tyle, co kot napłakał.
Ogólnie słabiutko. Nudno, bez polotu, wtórnie, czerstwo - 4.0/10
mam wrażenie, że Burton się już wypalił niestety. chociaż tak naprawdę to już od dawna był nierówny.
No bo tak jest. To już nie ten Tim.
A mogłem pójść na Strange Darling, tylko coś mnie pokusiło :D
Lata temu, jak oglądałem Beetlejuice, to ten film mnie niemiłosiernie irytował. Całkiem niedawno pojawiła się okazja, żeby sobie film przypomnieć i irytował mnie tak samo jak te 25 lat temu :D
Ostatni film Burtona, który mi się podobał to Charlie i fabryka czekolady i może Frankenweenie, a to już było 17 lat temu!
Odbiór filmu na pewno w dużej mierze zależy od nastawienia i tego, jak podatnym się jest na nostalgię. Byłem wczoraj na Beetlejuice 2 i bawiłem się wyśmienicie. Dla mnie film trzyma poziom oryginału, a momentami nawet go odrobinę przewyższając. Dlatego nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że film był nudny, czerstwy i bez polotu. W jednej ze scen pewne wydarzenie przedstawione jest techniką poklatkową w stylu Corpse Bride, co wygląda fenomenalnie i gdyby cały film był w ten sposób zrealizowany, to mielibyśmy wielki hicior. Również to, jak przedstawione są pozaświaty, wygląda mistrzowsko. Nie przesadzam. Klimat Burtona czuć pełną gębą. Tim nie stworzył niczego nadzwyczajnego, jednak o kilka klas lepszego niż jego ostatnie filmy.
Keaton to Beatlejuice! Albo może Beetlejuice to Keaton? Hmmm. Reszta trupy też świetnie wypadła. Nawet Winona, która w każdym filmie gra tę samą postać, ale wychodzi jej to bardzo dobrze. Ortega też dała radę. Dafoe fenomenalny w swojej roli, ale on nawet najbardziej prostą rolę wynosi na wyżyny. Jest nawet Danny Zombie DeVito. Bellucci pojawiła się zapewne tylko ze względu na fakt bycia w związku z Burtonem.
Oczywiście było też parę elementów, które średnio mi się spodobały,
spoiler start
jak rozśpiewana i roztańczona stacja kolejowa. Albo końcowa scena ślubu, która była zdecydowanie za długa i to był ten moment, w którym odniosłem wrażenie, że wszyscy aktorzy biorący w niej udział byli świadomi jej żałosnego wydźwięku.
spoiler stop
Ale ogóle rzecz ujmując, film bardzo fajny. Jak ktoś w ostatnim czasie naoglądał się dramatów czy horrorów i potrzebuje odskoczni, to Sok z Żuka 2 czy też Żukosoczek 2 nadaje się idealnie.
Z żoną sobie obejrzeliśmy. Padło na Solace, bo uwielbia Hopkinsa. Świetny thriller. Fenomenalny soundtrack autorstwa BT.
Obejrzałem z nudów. Głupoty, jak to w horrorach bywa, ale nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałem tak dobrze zrealizowany body horror. Weteranów raczej nie zniesmaczy, choć na pewno będą czerpali przyjemność z oglądania, jak ja. Natomiast dla nowicjuszki, jaką jest moja żona, okazało się odrobinę za mocne, choć dzielnie wytrzymała do końca. Film jest na takie 4.5, jednak za efekty body horroru zdecydowanie należy się więcej, bo jest super obrzydliwie - 6.0/10
Czekam teraz, co pokaże The Substance, bo The Demon Disorder zaserwował niezły pokaz. Zostałem mocno zaskoczony tym, co zobaczyłem.
plan na najbliższe kilka dni.
polecam zobaczyć oryginał "Speak No Evil", bo film całkiem dobry i z mocnym przekazem. po amerykańskiej wersji spodziewam się totalnej amerykanizacji, ale McAvoy w zwiastunie był super.
a jak "The Substance" nie będzie filmem na 9/10 to będę jeszcze bardziej zawiedziony niż po "Longlegs" - które mi się akurat nawet podobało, ale zdecydowanie nie sięgało do poziomu, który zapowiadali.
Będziesz widział The Substance wcześniej ode mnie :D
Ja mam na oku jeszcze kilka filmów, które w tym roku chciałbym zobaczyć, ale nie zostało tego dużo.
Te filmy obejrzę na 100%.
- Speak no Evil
- The Substance
- Smile 2
- Megalopolis
A te obejrzę, jeśli opinie będą w miarę zachęcające.
- Gladiator 2
- Never Let Go
- Joker: Folie ŕ Deux
- Venom 3: The Last Dance
- Caddo Lake
- Wicked
- Kraven The Hunter
- Heretic
Co do The Substance, to po wyżej wspomnianym The Demon Disorder, poprzeczka w kategorii body horror poszybowała znacząco w górę. Oczekuję więc mocnego pierdolnięcia w wykonaniu Demi Moore :D
Oryginał Speak no Evil obejrzę dopiero po zapoznaniu się z wersją amerykańską. Chyba że sugerujesz, abym obejrzał wcześniej. Jak myślisz?
hah, to możesz obejrzeć po i wtedy skonfrontujemy nasze opinie, bo może ja byłem teraz za bardzo "biased".
Oryginalne Speak no Evil, to niezły sztosik. Natomiast amerykańskie popłuczyny, to w pierwszej połowie filmu kalka 1:1, a w drugiej połowie "chuj tam z materiałem źródłowym i robieniem rimejka, kręcimy własny film"! :D
Wisienką na tym skiśniętym/ścisłym serniku jest oczywiście fenomenalny McAvoy. Czasem wydaje mi się, że on prywatnie jest taki popierdolony, dlatego z taką łatwością gra odklejeńców. W tym filmie zagrał po prostu siebie :D
spoiler start
właśnie nawet ta kalka, kurwa...
ja nie wiem jak oni to zrobili, że przebiegli przez dokładnie te same punkty co w oryginale, w kilkukrotnie większym tempie, ale jednocześnie jest to dużo nudniejsze. to naprawdę sztuka, moje gratulacje, szapoba.
mam też wrażenie, że reakcje "dobrej" rodziny są za słabe, żeby dobrze wybrzmialy. tam gdzie w oryginale naprawdę było widać, że czują się niekomfortowo, ale nie chcą nic mówić, tak tutaj to wygląda jakby było okej, jakby robili sobie żarty. tam gdzie oryginał pozwalał sobie na dłuższe ujęcia i długie chwile niezręczności, np. taniec w "restauracji", scena płacenia albo powrót samochodem z głośną muzyką, to tutaj mamy szybkie przejście do następnej sceny i to sprawia, że z tej poprzedniej w sumie niewiele wynika.
oczywiście musieli też film zamerykanizowali, czyli to czego "bałem" się najbardziej.
po pierwsze, trzeba było jeszcze 10 razy powtórzyć, że chodzi o szczerość. w razie czego jakby ktoś nie załapał, bo może faktycznie w tym filmie ciężko było to zrozumieć - w przeciwieństwie do oryginału.
po drugie, może się mylę, ale w oryginale nie było żadnej otwartej rozmowy o ich małżeństwie, o zdradzie? tutaj oczywiście musiała być, musieli dodać jakieś backstory chuj wie po co. oczywiście, w pierwszym filmie widać było, że oboje są średnio szczęśliwi, a szczególnie mąż, ale ponownie - show, don't tell.
po trzecie, ugrzecznili to wszystko, chociaż sam oryginał poza ostatnia sceną nie był przecież jakiś bardzo mocny. tam gdzie "zła" rodzina wzięła ich córkę do siebie i spali nago, tutaj mieli bieliznę. tam gdzie ojciec znalazł syna utopionego w wannie, tutaj była scena z wrzuceniem do stawu. takich rzeczy było więcej, ale nie wszystko pamiętam.
po czwarte, serio postać McAvoya musiała wygłaszać jeszcze ten monolog w szopie? musieli dodać wątek zabierania im hajsu?
i w świetle powyższych zarzutów to nawet cieszyłbym się, że zmienili ten trzeci akt, żeby zrobić chociaż coś trochę innego, bo do tej pory to co robili tak samo robili dużo gorzej, ale nawet tutaj polegli, bo dosłownie wszystkim bohaterom dali jakieś 50 IQ do podziału. no i czasem miałem wrażenie, że idą trochę w stronę komedii, ale jakby nie mogli się zdecydować i wyglądało to naprawdę dziwnie.
a to co jest absolutnie najgorsze to całkowite zgnojenie przesłania filmu. głównie w dwóch miejscach, ale pewnie też było tego więcej.
pierwszy moment to kiedy wracają i ruda sprzedaje im ckliwą historię o poronieniu. mogę się mylić, ale w oryginale tego nie było? w oryginale zostali TYLKO dlatego, że mieli wyrzuty sumienia i nie potrafili postawić na swoim, a nie dlatego, że zrobilo im się szkoda niedoszłej matki. to mała różnica, ale według mnie znacząca.
drugi moment to już samo zakończenie. serio, głowni bohaterowie, a głównie mąż, niczego się tak naprawdę nie nauczyli, a i tak "wygrali". czyli w sumie to można nie reagować i dać sobie przesuwać kolejne granice, bo i tak jakoś to będzie, nie? jeszcze myślałem, że on coś wymyśli jak McAvoy na koniec do niego powiedział "odłóż broń", ale chuj, odłożył. XD
na plus faktycznie McAvoy i on chyba naprawdę jest trochę pokręcony. podobała mi się też ta krótka scena z próbą napisania czegoś na kartce, żeby też pokazać, że faktycznie dzieciaki mówią w innych językach.
spoiler stop
Summer of 84. Jeden z tych filmów po których widać od razu, że powstały na fali sukcesu Stranger Things. Zamiast potworów z innego wymiaru jest seryjny morderca, ale cała reszta to już znajomy schemat: lata 80-te, amerykańskie przedmieścia i grupa nastoletnich nerdów. I musze przyznać, że jest to zrobione naprawdę sprawnie. Ejtisowy klimat, muzyka, relacje między postaciami, wszystko się tu klei. Na plus też mroczna końcówka, trochę inna niż myślałem że będzie.
Jako osoba lubiąca te boomersko-nostalgiczne filmy jestem zadowolony.
Jest u mnie w pracy chłopaczyna, który uwielbia kino. Kino niezależne. Kino europejskie. A w szczególności kino francuskie. Od czasu do czasu lubię z nim sobie rozmawiać na różne filmowe tematy, bo wiedzę ma przeogromną i co rusz poleca naprawdę prawdziwe perełki. Także i tym razem polecił mi dwa filmy - RAW oraz Titane. Jestem świeżo po obejrzeniu obu filmów i muszę przyznać, że doznałem głębokiego szoku, jak cholernie dobre są to filmy. Reżyserką i scenarzystką jest Julia Ducournau, kobieta nie znająca granic lub lubiąca te granice przekraczać, a nawet wytyczać na nowo. Te filmy nie są dla każdego. Są trudne w odbiorze i przede wszystkim brutalne w przekazie, jak i obrazie. Bardzo często są one wymieniane w recenzjach zbliżającego się The Substance i jeżeli film Coralie Fargeat utrzymany jest w podobnym klimacie, to już z miejsca dostaje ode mnie 8.0, choć jeszcze go nie widziałem i kto wie, może będzie jeszcze wyżej.
Na pierwszy ogień poszło w miarę świeże Titane i prawie przez cały film siedziałem z rozdziawioną gębą. To, co w tym filmie się odpierdziela, jest raczej dla ludzi o mocnych nerwach, otwartych umysłach i lubiących rozkminy po . Odsyłam do recenzji na Filmweb, gdyż jej autor umiejętnie opisuje to, co mi siedzi w głowie, a czego tak ładnie w słowa ubrać nie potrafię.
www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-Titane-23920
Na drugi ogień poszło natomiast ośmioletnie RAW. I nie sądziłem, że moja wcześniej rozdziawiona gęba może być jeszcze bardziej rozdziawiona. Albo inaczej, kilkukrotnie zbierałem szczękę z podłogi. Titane szokuje, ale to co robi RAW, to już pojebana jazda bez trzymanki. Gdyby tak sięgnąć pamięcią wstecz, to podobny poziom szokowania serwowały swojego czasu Martyrs z 2008 czy nawet Frontier(s) z 2007. Choć wydaje mi się, że RAW jednak podniósł poprzeczkę jeszcze wyżej. Również odsyłam do recenzji na Filmweb.
www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-Mi%C4%99so-20325
Raw znakomite, bardzo mi się podobało. Choć dla mnie to jednak trochę inny typ filmu niż Martyrs itp.
Za to za Titane jakoś nie chce mi się wciąż zabierać. Mam wrażenie, że to już trochę zbyt "artystowskie" kino jak na mój gust.
Tak tak, Martyrs czy Frontier(s) to zupełni inny rodzaj filmów niż RAW, ale mnie rozchodzi się o efekt szokowania brutalnością. Wiesz, siedzisz, oglądasz jakąś scenę i stwierdzasz - o k***a, co ja pacze! :D A Titane to jest jak najbardziej kino artystowskie. Jest w tym filmie pełno treści otwartych na przemyślenia, co sprawia, że zaraz obok szokowania nastraja także do analizowania. I jak już wspomniałem wyżej, nie jest to łatwy film. Ani pod względem treści, ani wizji artystycznej. Już po pierwszych 15 minutach wyraźnie wiadomo czy chce się dalej oglądać, czy też nie.
Domyślam się, że pytasz o RAW i Titane. Oba są na Rakuten.tv za pieniążki albo na stronach legalnych inaczej za darmoszkę.
Devil in Disguise - chcesz dobre francuskie kino ? Oglądnij C'est arrivé prčs de chez vous :D
Ok film oczywiście belgijski ale chodziło o to, że francuskojęzyczny.
Devil - Raw oceniłeś na 9, serio chcesz ze mną dyskutować o filmach?
Devil - Raw oceniłeś na 9, serio chcesz ze mną dyskutować o filmach?
Coś mnie ominęło?
ATTENTION! Mamy eksperta na pokładzie. Adaś wątku o muzyce z piekła rodem rozstawia wszystkich po kątach, a zaraz Xinjin zacznie nas tutaj do pionu stawiać.
Nie przepadam za polskimi filmami, ale Boxser daje radę. Super fajny film. Przyjemnie się oglądało. Fajna historyjka, taka prawdziwa, a przynajmniej na tyle wiarygodna, że można w nią uwierzyć. Ślundzka godka robi klimacik. Walki w ringu też bardzo sprawnie wyreżyserowane. Polski Rocky Balboa! Kibicowałem blondynie, bo mądra kobitka, ale czarna swoją prezencją rozbiła bank. Posmarowałbym... wrrrrr :P
Widziałem zwiastun tego filmu (mocno mi zajeżdżał "Neon Demon"), ale nie wiedziałem, że to nakręciła ta babka od "Revenge". Obejrzę jak będzie okazja.
DZISIAJ!
przed Twoim postem byłem ostrożny, ale teraz idę na pewniaczka.
jezeli wyjdę rozczarowany, it's on you!
Jeżeli macie w waszych domach dziatki, które lubią Transformers i jeżeli wy też lubicie, to wybierzcie się na Transformers One. Mnie wyciągnął syn, bo uwielbia Autoboty, a ja nie oponowałem, bo sam też lubię ich pooglądać.
Nie czytałem komiksów, za małolata oglądałem tylko serial animowany, a od jakichś nastu lat oglądam każdy kinowy film w tym uniwersum. I tak, jak bardzo sceptycznie podchodziłem do nowego filmu kinowego, tak muszę przyznać, że to kawał porządnej animacji z naprawdę wciągającą fabułą. Fajnie było obejrzeć sobie genezę Optimusa Prime oraz Megatrona, a także odrodzenie Cybertronu. Dla dzieciaków film jest super od pierwszych minut, ja potrzebowałem przebrnąć przez pierwsze pół godziny. Nie było złe, ale mnie akurat mało zaangażowało. Jednak później już do samego końca było soczyste wow. Z synem byliśmy bardzo usatysfakcjonowani tym, co zobaczyliśmy.
And now we stand here together as one! I am Optimus Prime.
W każdym filmie końcowe przemówienia Optimusa, mimo że do bólu patetyczne, zawsze robiły robotę i były taką przysłowiową kropką nad i. Tutaj również nie mogło tego zabraknąć. Z całym szacunkiem dla Petera Cullena, ale dla mnie od wczoraj Optimus Prime to Chris Hemsworth. Rewelacyjny voice acting w jego wykonaniu.
Świetny film, świetna animacja, bardzo fajna historia. Można śmiało pójść do kina bez obaw, że wtopi się kasę za bilety i dodatkowo miło spędzić czas.
W KOŃCU. w końcu film, który według mnie dorównuje swoim obietnicom. mi Longlegs się nawet podobało, ale dużo mniej niż oczekiwałem po szumnych zapowiedziach, a tutaj nie mam żadnego "ale".
idźcie do kina, po prostu. według mnie warto to zobaczyć z dobrym dźwiękiem i na dużym ekranie, bo film brzmi i wygląda świetnie. jestem zaskoczony, że naprawdę udało im się utrzymać tę teledyskową energię ze zwiastuna i przy tym nie zmęczyć widza.
jedyny zarzut jaki mógłbym mieć to taki, że to w jakim kierunku pójdzie sama fabuła jest przewidywalne, ale to raczej celowy zabieg, bo podpowiedzi dostajemy wprost już na samym początku.
natomiast to jak daleko to wszystko pociągną to już inna sprawa i kiedy myślimy, że gorzej nie będzie to jest juz tylko gorzej.
ktoś tu się też martwił, że film jedyne co będzie miał do zaoferowania to zakończenie, ale nie, dla mnie zakończenie nie jest nawet jego najlepszą częścią, chociaż może faktycznie najmocniejszą.
według mnie obie aktorki dały tutaj dobry popis, ale Demi Moore miała do zagrania dużo więcej i też myślę, że powinna dostać nominację. symboliczne, że rolę życia zagrała w tym wieku w takim filmie. nie wiem też czy po takim filmie wypada chwalić czyjeś ciało, ale Margaret Qualley... aktywowałbym.
jedyne ostrzeżenie jakie mogę dać to (żaden spoiler fabularny, ale opis tonu filmu. daje w spoiler, żeby nie psuć komuś zabawy.)
spoiler start
jezeli ktoś oczekuje mrocznego filmu i bardzo mocnego pod kątem horroru to raczej nie tutaj. oczywiście, jest masa napięcia i obrzydliwosci, ale sam film jest też całkiem intencjonalnie zabawny.
spoiler stop
zastanawiam się też czy autorka czytała
i trochę offtop, ale, podobnie jak w Blink Twice, to jest to czego oczekuję po kinie, które chce nam coś powiedzieć.
masz coś do przekazania widzom? zajebiscie, ale zadbaj, żeby ten przekaz nie był jedyna wartością Twojego filmu, bo możesz tylko ośmieszyć to, co dla Ciebie ważne.
NIECH ŻYJE KINO.
(chociaż po Cannes feminazistki i tak miały ból dupy)
Jest Substancja! Jest Impreza!
Rewelacyjne Demi i Margaret. Tutaj będą nominacje do Oscarów. Demi faktycznie chyba zagrała rolę swojego życia. Nominacja musi być. Margaret też powinna dostać. Ależ ona ma piękne ciało. Wjechałbym na pełnym gazie :P Efekty specjalne pierwsza klasa i patrząc na to, jak marny jest ten rok, to i tutaj może nawet wpaść statuetka. Porównania do Muchy Cronenberga nie były na wyrost. Jest krwawo i obrzydliwie, choć jak już zaznaczyły
Fenomenalne udźwiękowienie, obraz jak żyleta, teledyskowa forma filmu i jego kolorystyka aż walą po oczach. Przywodzi to na myśl teledysk "Call on Me" Erica Prydza. Perfekcyjne kadrowania, zbliżenia, praca kamer. No po prostu wszystko w tym filmie działa jak należy.
Nie będzie jednak ode mnie 10/10, bo końcówka trochę mnie rozczarowała. Powinno było skończyć się w momencie, gdy wszystko się zjebało. A tak, wyszło aż za bardzo karykaturalnie. Nie zmienia to jednak faktu, że to na dzień dzisiejszy najlepszy film, jaki miałem okazję w tym roku oglądać. Trzyma w napięciu, odrobinę śmieszy, brutalnie obrzydza i zdecydowanie nie dla ludzi chorujących na padaczkę. U mnie na sali jedna dziewczyna dostała ataku od natłoku mrugających świateł.
Podsumowując. Marsz do kina! Bo do końca roku już nic lepszego nie dostaniemy. To będzie film A.D 2024!