Via Tenor
Czy to prawda, że wykształcenie, zarobki, sukces zawodowy kobiety to dla przeciętnego mężczyzny kwestie zupelnie drugorzędne?
Dla mężczyzny bez poczucia własnej wartości/nie reprezentującego sobą niczego pewnie tak
Via Tenor
Mój szwagier złapał focha i jest zły jak jego żona zaczęła zarabiać więcej od niego. Czyli wykształcenie u kobiety jest plusem ale ma swoje ograniczenia ;)
„ Overeducation of women leads to ugliness, premature ageing and beard growth!”
Jeśli ktoś jeszcze nie zna —->
https://youtu.be/LS37SNYjg8w?feature=shared
Może i drugorzędne, ale nie trzeciorzędne. Ja raczej bym się nie związał z kimś kto nie ma swojej kariery na jakimś sensownym poziomie, bo bałbym się, że nie jestem w związku opartym na uczuciach tylko w jakiejś umowie sponsoringowej.
Jak będziesz już miał naprawdę dużo pieniędzy to zmienisz zdanie.
Czy to prawda, że wykształcenie, zarobki, sukces zawodowy kobiety to dla przeciętnego mężczyzny kwestie zupelnie drugorzędne?
Nie zgodzę się że to kwestie drugorzędne. To raczej kwestie kompletnie bez znaczenia.
Nie jest to sprawa najważniejsza, ale w teksty że miłość zawsze i wszystko przezwycięży to wierzyłem jak miałem 13 lat :)
Nie chodzi o pieniądze, ale podejście do życia i mindset. Po prostu nie wierzę że facet który ma fajne pasje, rozwija się zawodowo i prywatnie, ma jakąś firmę czy jest wysoce wykwalifikowany byłby kompatybilny z babką której kariera to zawodówka po czym 5 lat przerwy na spłodzenie 2 bombelków i krótki epizod w warzywniaku na czarno, a hobby to pudelek i rozmowy o paznokciach.
Ponownie, nie chodzi o dochody, a filozofię. Mógłbym być z kimś komu się nie udało (bo pech/bo życie rozdało złe karty) i ciągle próbuje i się nie poddaje mimo mizernych efektów, ale z kimś kto nic nie osiągnął i jest mu z tym dobrze, absolutnie sobie nie wyobrażam (choć jestem w stanie utrzymać rodzinę solo).
Oczywiście są wyjątki od tej reguły (chociażby "tradwife") ale myślę że jeżeli dwójka ma zupełnie inne oczekiwania względem kariery to będzie to prędzej czy później problem, jak już motylki przestaną szaleć w brzuchu. Mówimy też o ludziach dorosłych - studenciaki żyją innymi prawami.
Myślę że działa to dokładnie w dwie strony (kobieta sukcesu też nie chciałaby się bujać z bumelantem) a osoby ambitne i "interesujące" naturalnie się przyciągają, więc wszechświat się sam reguluje :)
Zakładam że dzieci nie masz jeszcze, bo to jednak mocno perspektywy zmienia, wychowywanie dzieci to ciężkie zajęcie. Szczególnie jak często mąż mocno poświęca się karierze/firmie czasu na dom często nie ma za wiele.
Ano, nie mam i nie będę.
Ale mam świetne babki w biurze których kariera zwolniła ale nastawienie pozostało, nadal się realizują.
Szczególnie jak często mąż mocno poświęca się karierze/firmie czasu na dom często nie ma za wiele.
To niech poświęci się domowi i rodzinie. Żona go zastąpi w robieniu kariery.
To niech poświęci się domowi i rodzinie. Żona go zastąpi w robieniu kariery.
Serio tak może trochę logiki w życiu :P Jak zmienisz role miejscami to co się zmieni? Nagle osobie co karierę robi czasu przybędzie, a tej co się domem i dziećmi zajmuje pracy ubędzie?
Zarówno kobiety, jak i mężczyźni są oceniani głównie przez wygląd. Atrakcyjni ludzie generalnie mają w życiu łatwiej. Nie ma tu żadnych różnic między płciami.
Naprawdę tak sądzisz? Że nie ma różnic między płciami w tej kwestii? ;>
Całkiem sporo.
https://www.villagevoice.com/best-male-onlyfans/
Dla mnie najważniejsze aby była to kobieta tradycyjna i Bober nie był owłosiony, reszta mnie nie interesuje.
Znam kogoś kto miał ciekawy plan na życie, bezstresowe opierdalanie się, żeby to osiągnąć sporo pracy włożył ćwicząc ciało :) Nie długo po technikum hajtnął się z babką, która była 10 lat starsza i miała bardzo dużo hajsu. Żyją długo i szczęśliwie.
Zestarzał się i zbrzydł, żona umarła a on sobie wziął na jej miejsce młodą i pazerną laskę. Koło się domknęło.
Według MGTOW - kobieta powinna zarabiać mniej od faceta.
Sam się z tym nie utożsamiam, ale z drugiej strony nie mam doświadczenia w praktyce.
Myślałam, że ideą MGTOW jest trzymanie się z dala od wszystkich kobiet. Możliwe jednak, ze nie zrozumiałam tej filozofii ;)
Niech nikt nie pierdoli, że u takiej osoby kariera ma znaczenie, ponieważ jak by ta osoba wygrała w Lotto, to gówno by ją obchodziło skąd ma pieniądze tylko liczyłby się fakt, że je ma. Po prostu u takich osób pieniądze ponad wszystko kropka Taka jest niestety brutalna prawda
Ludzie dobierają się na podstawie charakterów, a nie zarobków. Koszty życia dzieli się na pół. I jeżeli razem dąży się do wspólnego celu to jest ok. Każdy powinien zachować odrębność w tym rachunku bankowego. Zależy jaki komu układ pasuje.
O, dawno nie było wątku, który składałby się głównie z prymitywnego cliche.. (w reakcjach, nie w hipotezie) ;)
Związałem się z człowiekiem - nie z portfelem. Ile zarabia - wali mnie to. Owszem, moja małżonka aktualnie zarabia mniej ode mnie - ale jeżeli zacznie zarabiać więcej, nie spowoduje to że mi wieczorem nie stanie ( zapotrzebowanie na cukier ). O ile jesteśmy na podobnym poziomie intelektualnym - mamy o czym rozmawiać, dogadujemy się - wysokość wypłaty partnerki jest dla mnie nie tyle drugorzędna co mamtowdupierzędna.
wysokość wypłaty partnerki jest dla mnie nie tyle drugorzędna co mamtowdupierzędna
Tu nie chodzi o to, co dla Ciebie jest drugorzędne, ale dla partnerki. Bo one jednak wolą być z Alpha Male, ktory dużo zarabia (ale nie tylko), a nie kolesiem do rozmów itp. OK, może miałeś szczęście, albo farta.
Zatem doprecyzuje. Jak zaczynaliśmy związek, to oboje byliśmy z kategorii gołodupców. Rodziny też nie za bogate.
Gratuluję, i o poglądy nawet nie zapytam, ale mogę coś przypuszczać?. Pozdrawiam.
A ja bym chyba potrzebował doprecyzowania tego tytułowego pytania. Czy chodzi o fakt, że przeciętny mężczyzna nie zwraca uwagi na takie kwestie przy wyborze partnerki? Czy może, że przeciętnego mężczyznę nie interesują sukcesy jego partnerki bo to na nim powinna się skupiać uwaga?
Najpierw autorka powinna scharakteryzować przeciętnego mężczyznę :) Bo jak czytam powyższe to zdecydowanie jestem ponadprzeciętny :p
Przeciętny meżczyzna raczej nie ma szans na ponadprzeciętną partnerkę ,wiec problem zarysowany w pierwszym poście z jego perspektywy i tak nie istnieje. :)
To nie faceci wybierają sobie z rozmysłem partnerki, które odniosły mniejszy sukces, to kobiety sukcesu olewają przeciętniaków.
Kwestia, że często to jest były facet, który pomógł jej w osiągnięciu tego sukcesu (częściej niż jej rodzice). Facet, do którego tracą szacunek... którym czasem nawet zaczynają "gardzić". Faceta, który zawsze kochał ponad wszystko... który starał się... na dobre czy na złe... po prostu... zawsze się znajdzie ktoś inny... ktoś "lepszy". Smutne...
O-o-o. Pytanie jest zbyt ogólne.
Ja bym się najbardziej czepiła, że wykształcenie nie musi się przekładać na zarobki ani sukces zawodowy.
Tyle ze pytanie można doprecyzować, ale kategorycznych osądów kolegów powyżej już się tak łatwo nie da.. mamy już jednego "tradycjonalistę", jednego typowego incela.. brakuje już tylko jakiegoś odklejeńca i innego "alpha male" :P
Dracku
poczekajmy jeszcze na kilka wypowiedzi, jutro zrobię wykres kołowy i się dowiesz, co to znaczy przeciętność ;P
Inosik jeśli chcesz się wyżalić to śmiało <poklepuje po ramieniu>
Dzięki, ale nie chodzi mi o to. Chodzi mi o fakty. Zobacz, ja tam jestem takim powiedzmy sobie "przeciętniakiem". Taki przystojny, ale zwykły gościu po prostu. Ale zobacz ilu facetów pada ofiarami kobiet, nawet w mediach. Nie będę tu oczywiście wymieniał popularnych nazwisk, i zobacz jak się te związki skończyły. Niby bogaty, niby Alpha Male, niby dzieciaty, a tu masz... ona nagle woli innego już... Tobie zostawia alimenty i ma Cię gdzieś...
Inosik jak ci te baby tak straszne to zawsze ci faceci zostaja :)
Magera jak czytam na forum te madrosci damsko-meskie to naprawde mam ochote zobaczyc miny ich partnerek po takiej lekturze (zakladajac ze sa takie) ;)
Jeszcze Wiedzmina/Ewusi brakuje i tego jej/jego/onego "wall of text" :)
To że miałeś inne doświadczenia, nie oznacza, że tysiące ludzi ma zupełnie odwrotnie. Po prostu miałeś więcej szczęścia. Co to ma być? Idealizowanie płci przeciwnej? Równie, (ech), a nawet bardziej grzesznej?
A Wiedźmin jest spoko, ale wiem, Ty przecież jesteś "leszpy", to trzeba się z kogoś pośmiać... by poczuć się lepszym...
Dracku
no, ja na miejscu niektórych potencjalnych partnerek to musiałabym po lekturze przysiąść, żeby nie zemdleć.
...ale na tym zakończę, bo mój grasuje po forum i może lepiej, żebym nie wiedziała, jaką on ma koncepcję... :D
Ja bym się najbardziej czepiła, że wykształcenie nie musi się przekładać na zarobki
Ja bym poszedł dalej, bo wykształcenie nie zawsze przekłada się na to co ktoś ma w głowie :)
Jakie to takie śmieszne... troszkę powagi, bo temat jest poważny. Mimo, że miałem takie cudowe kobiety w swoim życiu... że już po prostu żadna nie jest w stanie jej dorównać. Czy to potraficie zrozumieć? Ja już nie chcę innej bo wiem, wiem to na pewno, że żadna jej nigdy nie dorówna. Takie mam poczucie...
Po prostu miałeś więcej szczęścia.
No, jak ktoś buduje związek "na szczęściu", "bo wróżka powiedziała", to tak to bywa... :P
Szczęście to można mieć w lotto, a nie w związkach, dżizas krajst.
Perse
a widzisz, tutaj pełna zgoda. :)
Drack
dobrą mam przejrzystość, taką... opanowaną ;) (ale ten pokój to jednak trzymaj, ok? :D)
Szczęście to można mieć w lotto, a nie w związkach, dżizas krajst.
Nie myl "bycia szczęśliwym w związku" od "farta wygranej w lotto". Nie wiem, po co mieszasz, tak oczywiste banały? Dobra, nieważne. Zignoruj to.
Nie będę tu oczywiście wymieniał popularnych nazwisk, i zobacz jak się te związki skończyły.
Skoro nie podałeś nazwisk to skąd mam wiedzieć jak się skończyły ich zwiazki?
Martusia, spokojnie. I expect nothing :)
Martusia, spokojnie. I expect nothing :)
Ooo... nawet znacie się... nic dziwnego tu...
Nie podam, bo wszędzie to jest...
Po co mówić, o czymś, o czym każdy wie? W sumie to nieważne...
HELL YEAH, zaczyna się. :>
demaskacja za 3..2..1..
(niech zgadnę, co będzie następne - wysrywy, że ludzie z długoletnim stażem na forum są uprzywilejowani i nie pozwalają opowiadać maluczkim o ich problemach...)
gwoli ścisłości, Inosiku
nie, nie znamy się z użytkownikiem M@co, nie miałam tej przyjemności, zwrócił się do mnie moim imieniem bo widocznie pamięta, jakiego nicknamu używałam wcześniej.
wiem to na pewno, że żadna jej nigdy nie dorówna
Niech zgadnę, mowa o tej z czerwonego Audi?
Nie mam zielonego pojęcia, o czym Pani Martusia mówi. Konćzę dyskusję i te dziwne prowokacje.
maluczkim
Nie wiem, kto to taki, ale... masakra...
"Wiem.... ale nie powiem..." hehe... dobry film, poprawiłeś mi humor
Taka odpowiedź na szybko to tak, ma znaczenie, ale zależy czego kto szuka. Jak ktoś chce być opiekunem i się w tym dobrze czuje, to nie będzie mu przeszkadzać brak perspektyw i ambicji drugiej osoby. Jednak wśród nie starych ludzi raczej przeważa podejście partnerskie, na równi
No bo jak wiadomo kiedy mężczyźni są w sytuacjach w których zwyczajowo rozglądają się za potencjalną kandydatką na partnerkę to nic ich tak nie kręci jak porządne... wykształcenie. Z kolei jak wiadomo najważniejszą rubryką w kobiecych profilach na portalach randkowych jest "zawód".
Mam dwa pytania!
1. od kiedy zaczynają się "starzy" ludzie?
2. co jest najważniejszą rubryką na portalach randkowych (poza zdjęciem, ofc)?
Oczywiście priorytetem jest to czy dobrze się ru….!
Bosze, skąd się tacy biorą…
Megera - myślę, że starzy to tak od 35 lat.
Drack
myślisz, że takie umiejętności i osiągnięcia można sobie wpisać na profilu randkowym? Ale kto to weryfikuje? :D
Pietruch
szjet, czyli już muszę sobie szukać opiekuna...? :/
(Dracku, nie "zaopiekowałbyś" się mną? :D )
Ja nie uważam, że wszystkie starsze kobiety to... jak to się teraz mówi? :) ... tradwifes szukające opiekunów.
Podobnie chyba nie wszystkie młode są przebojowymi zwolenniczkami równości w związku. Jakieś tendencje może istnieją, ale jeśli już, to raczej w podgrupie starszych po 50-60 roku życia.
Poza tym, jak już pisałem - to nie mężczyzna wybiera sobie partnerkę, więc pytanie z pierwszego posta powinno się zadać raczej na jakiejś Kafeterii i powinno dotyczyć zawodu partnera.
Magera, jak mi ładnie zaspiewasz to Cie na rękach poniosę
Pietruch
tak zupełnie serio - piłam do tego, że większość komentarzy tutaj jest szalenie powierzchowna, uproszczona i banalna - sprowadzanie do jednego-dwóch zdań skomplikowanego, wielowątkowego materiału wychodzi śmiesznie i tworzą się przez to "logiczne potworki".
Drack
mmmm. :) Jakiś specjalny repertuar? Możesz sobie wybrać, włożę w to wszystkie emocje :D
Taaaa, no jak widać niektórzy mylą tezę "większości mężczyzn nie interesuje zawód i wykształcenie partnerki" z tezą "najlepiej jak nie ma zawodu i wykształcenia". To oczywiście dwie różne sprawy. Natomiast faktem jest że w przypadku kobiety (w przeciwieństwie do mężczyzny) zawód, wykształcenie czy ogólnie pojęty status społeczny nie są zazwyczaj elementem atrakcyjności.
co jest najważniejszą rubryką na portalach randkowych (poza zdjęciem, ofc)?
Od kilkunastu lat nie wolno mi korzystać więc pewności nie mam, ale to zdjęcie chyba jest jednak kluczowe i jest jednym z niewielu wspólnych mianowników.
Oczywiście priorytetem jest to czy dobrze się ru….!
Dopasowanie pod względem seksualnym jest niesłychanie istotnym elementem stworzenia udanego związku.
Johnny
nie wypada mylić potencjalnej partnerki "w sam raz na raz" (bo owszem, wtedy zdjęcie jest kluczowe i właściwie to jedyny konieczny warunek do spełnienia) z potencjalną partnerką, z którą jesteś w stanie zbudować długoterminową relację.. gwarantuję ci, że ten banał "przyciągnąć wzrokiem, zatrzymać charakterem" nadal się sprawdza i to obupólnie.
Drack
to mam już, niestety nie będę w stanie jęczeć Beyonce - Crazy in love (w tej spowolnionej wersji z 50 shades of Grey) publicznie ;>
nie wypada mylić potencjalnej partnerki "w sam raz na raz" (bo owszem, wtedy zdjęcie jest kluczowe i właściwie to jedyny konieczny warunek do spełnienia) z potencjalną partnerką, z którą jesteś w stanie zbudować długoterminową relację.. gwarantuję ci, że ten banał "przyciągnąć wzrokiem, zatrzymać charakterem" nadal się sprawdza i to obupólnie.
Oczywiście że się sprawdza... tylko nigdzie w tej układance nie ma rubryki "zawód". Rozumiesz o co mi chodzi?
Związek musi się od czegoś zacząć, zazwyczaj w tych początkach (przynajmniej u mężczyzn) jest to fascynacja czysto fizyczna, no bo jaka ma być?
Potem z czasem facet poznaje kobietę i faktycznie ten drugi etap jest decyzyjny w kwestii kontynuowania relacji. I wtedy różne czynniki mogą mieć wpływ, jedni wolą ciepłe rodzinne kobiety, inni szukają zupełnie odmiennych cech charakteru, ale nie znam, naprawdę nie znam faceta który kierował się tym ile kobieta będzie przynosić hajsu do domu. To może być problem z którym ten związek się z czasem zmierzy, może też się zdarzyć że jakiś związek tej próby nie przetrwa. Ale dążę do tego że dla większości mężczyzn to nie jest kryterium wyboru.
Johnny
rozmawiamy trochę jak ślepi o kolorach, bo ja już też od daaaaawna nie używam portali randkowych, ale z tego co pamiętam, to tam też była w profilach rubryka "wykształcenie".. także po coś musiała tam być ;)
I może nie chodzi o ilość przynoszonego hajsu do domu (bo też nie znam żadnej relacji, która opierałaby się na tym kryterium), ale o to, że podprogowo widząc wyższe wykształcenie, albo jakiś konkreciarski zawód - myślimy sobie "o, ta osoba ma ambicje, aspiracje". Naście lat temu, jak jeszcze byłam w obiegu, to często widywałam te śmieszki-heheszki "szlachta nie pracuje", "leżę i pachnę", "skończyłam wyższą szkołę lansu i baunsu" - no i jak byś do tego podszedł, John? W dupie byś miał taką "rubrykę", bo byś się skupiał na zdjęciu? (w ogóle IMHO te opisy już świadczyły, że ktoś ma sucharowe poczucie humoru..)
Generalnie zmierzam do tego, że dobieramy się w pary będąc na podobnym poziomie mentalnym, emocjonalnym, intelektualnym etc, etc.
Zgodzisz się ze mną? :)
Megera_ nie oszukujmy się wygląd ma znaczenie, jak baba/facet ma 40 kg nadwagi to ma o wiele mniejsze szanse na związek, charakter ma tu niewiele do powiedzenia, podobnie z twarzą, choć w Polsce to nie aż tak wielki problem :)
Generalnie zmierzam do tego, że dobieramy się w pary będąc na podobnym poziomie mentalnym, emocjonalnym, intelektualnym etc, etc.
Tak tylko to nie ma wielkiego przełożenia na wykształcenie. To nie lata PRL gdzie edukacja może ssała, ale wymagania żeby w ogóle dostać się na studia były ogromne w porównaniu do dziś. Bo dziś studia skończyć może kompletny idiota, jak ma hajs :P
Perse
ale gdzie ja napisałam, że wygląd nie ma znaczenia? Ma BARDZO duże. Po prostu nie jest jedyną ważną składową, jeśli mówimy o budowaniu trwałych relacji.
Trochę przejaskrawię (ale sytuacja 100% prawdziwa) - jak byłam jeszcze stanu wolnego, to powtarzałam "mój mąż na pewno nie będzie miał brązowych oczu, są brzydkie, nudne, fuj!" - a teraz zgadnij, jaki kolor oczu ma mój mąż :P
Teoria dobierania się w pary jest naprawdę bardzo złożona i wieloczynnikowa, a wy tu sprowadzacie temat do bzdurnych uogólnień.
Megera_ tak, tylko JohnDoe666 dobrze napisał, a tego kobiety w dzisiejszych czasach nie potrafią zrozumieć faceci są prości pierwszy etap atrakcyjność przyciąga ich i nawiązują kontakt, później masz etap drugi poznawanie się i etap trzeci czy warto się wiązać i jaki ten związek ma być. Większość facetów na żadnym z tych etapów nie rozważa ile kobieta zarabia i jakie ma wykształcenie, bo to dla nich nie jest kryterium wyboru. Pomijam ekstremalne przypadki gdzie facet szuka łatwego życia i bycia utrzymywanym przez kobietę i drugi elity intelektualne, które do kobiet bez doktoratów nie podchodzą xD
Niektórym się wydaje że pierwsza randka to już związek :))
Po to ludzie się spotykają aby się poznac . Co mi po tym że umowie się z pięknością 90-60-90, jak okaże się że ty ledwie jakaś zawodówka skończona a pogadać można o tipsach, którymi zawodowo się zajmuje. Mam z taka myśleć o związku?
Wszystko musi pasować do siebie aby pójść krok dalej, wygląd, charakter, wykształcenie, zawód, plany na przyszłość etc.
Dodatkowym atutem będą inne skile, jak no Magery wokal.
Ale nie krępujcie się dalej opowiadajcie banialuki, przynajmniej jest wesoło;)
to mam już, niestety nie będę w stanie jęczeć Beyonce - Crazy in love (w tej spowolnionej wersji z 50 shades of Grey) publicznie ;>
A kto mówi że musi być publicznie? Zrobimy prywatne przesłuchanie ;)
Naście lat temu, jak jeszcze byłam w obiegu, to często widywałam te śmieszki-heheszki "szlachta nie pracuje", "leżę i pachnę", "skończyłam wyższą szkołę lansu i baunsu" - no i jak byś do tego podszedł, John?
Pewnie nie podszedłbym wcale do takiej potencjalnej partnerki. Z tym że nie z powodu braku wykształcenia a z powodu podejścia do życia które takie zwroty symbolizują.
Generalnie zmierzam do tego, że dobieramy się w pary będąc na podobnym poziomie mentalnym, emocjonalnym, intelektualnym etc, etc.
Zgodzisz się ze mną? :)
Tak jak najbardziej, natomiast samo pytanie zadane na początku wątku nie sięgało tak głęboko. Autorka pyta wprost o "wykształcenie, zarobki, sukces zawodowy". I tutaj nadal podtrzymuję że nie, te kwestie nie są dla mężczyzny elementem atrakcyjności kobiety.
Co mi po tym że umowie się z pięknością 90-60-90, jak okaże się że ty ledwie jakaś zawodówka skończona a pogadać można o tipsach, którymi zawodowo się zajmuje. Mam z taka myśleć o związku?
No gdzie tam, ty? Wiązać się babką co tipsy robi, zdecydowanie nie jest ciebie warta. Zresztą wiadomo że kobiety robiące tipsy rozmawiają tylko o tipsach, to o czym będziesz z nią gadał? I jeszcze zawodówka, bleeee.
Autorka pyta wprost o "wykształcenie, zarobki, sukces zawodowy". I tutaj nadal podtrzymuję że nie, te kwestie nie są dla mężczyzny elementem atrakcyjności kobiety.
Ale pierdoly:) oczywiście że są to kwestie ważne jako element atrakcyjności w kwestii wyboru partnerki.czesto ważniejsze niż sam wyglad, bo ten to sprawa przelotna.
Jak okaże się że ty ledwie jakaś zawodówka skończona
Ty z tych co przy przedstawianiu się wymagałeś wykształcenia? Poziom intelektualny sprawdza się w rozmowach, a nie zerkając na papiery jaką szkołę ktoś skończył.
No gdzie tam, ty? Wiązać się babką co tipsy robi, zdecydowanie nie jest ciebie warta. Zresztą wiadomo że kobiety robiące tipsy rozmawiają tylko o tipsach, to o czym będziesz z nią gadał? I jeszcze zawodówka, bleeee.
Sorry, że wbijam, ale.. no Drack ma rację (przynajmniej w mojej koncepcji pojmowania świata). OGÓŁEM, kobiety robiące tipsy (tudzież inne dość proste zawody "rzemieślnicze") to nie są jakieś tytany intelektu zazwyczaj.. ale to nie wynika zwykle z ich ograniczeń, tylko z własnego wyboru, na zasadzie "po co mam się męczyć, pazurki będę robić". I to już akurat mówi sporo o człowieku.
Z ciekawości porównałam sobie kiedyś stawki godzinowe - fryzjerka vs. ja. Wyszło bardzo podobnie :) Z tym że ja się 6 lat haratałam przez studia i mam wysokowyspecjalizowaną wiedzę na ten moment - a mogłam skończyć zawodówkę i czesać kobitki. Finansowo wyszło by podobnie. Czy jednak, gdyby cofnąć czas, zostałabym fryzjerką? Nigdy.
No gdzie tam, ty? Wiązać się babką co tipsy robi, zdecydowanie nie jest ciebie warta. Zresztą wiadomo że kobiety robiące tipsy rozmawiają tylko o tipsach, to o czym będziesz z nią gadał? I jeszcze zawodówka, bleeee.
Ty jesteś jakiś ułomny czy to na potrzeby forum gola? Tu nie jest mowa i tym czy ktoś jest więcej czy mniej warty tylko o dopasowaniu się na podobnych płaszczyznach. Oprócz bycia partnerka, Kobieta ma mnie też intelektualnie stymulować. Szanse na to że wspomniana pani od tipsów będzie dopasowana do mnie są bliskie zeru. I tu nie chodzi o to czy ktoś jest warty, bo to są wartości indywidualne i każdy ma swoje kryteria.
No może oprócz Ciebie, bo tobie wystarczy że wpadnie w oko ;)
Persekutor, a tu z tych co maja problemy z rozumieniem tego co czytają.
Hmmm... Czytam waszą dyskusję i mam wrażenie, że niepotrzebnie się spieracie, bo z grubsza mówicie to samo.
Tym razem jestem więc w Team John. Wykształcenie czy zawód (zarobki) nie mają większego znaczenia. Wygląd, charakter, osobowość, poglądy, gust - mają. Pierwsze niekoniecznie wiąże się z drugim.
Dodam jednak: ilu chłopów, tyle opinii. Może się znaleźć i taki, który patrzy np. tylko na zarobki kobiety.
Też mam podobne widzenie jak Jasiu. Przy czym dodam, że po 30 drastycznie spada liczba potencjalnych partnerek, które mogą nam odpowiadać.
Bukary, Milka, wydaje mi się że pojawia się tu pewien dysonans.
Mówimy o elementach które wpływają na inicjację zapoznania czy o elementach która stają się ważne kiedy zaczynamy o osobie myśleć jako potencjalnej partnerce./wybrance? No bo wątek jest o tym drugim prawda?
Zakładając że obaj jestescie wyedukowani, robicie kariery zawodowe, do czegoś już w życiu doszliście, nie przeszkadzałoby wam wiązać się z kimś kto nie potrafi nawiązać z wami dyskusji na różne tematy z kręgu waszych zainteresowań, oraz ma prosta prace bez ambicji, albo brak jakiejkolwiek pracy, bo facet utrzyma?
Bukary proszę nie spłycaj tego do zarobków bo ciekawa praca i potencjalna drabinka kariery nie zawsze oznacza super kase.
https://www.youtube.com/watch?v=00A918bqiqw
Akurat trochę mam doświadczenia w temacie. Z moich obserwacji i wiedzy wynika, że najlepiej związać się z kobietą, z którą najlepiej się dogadujesz, z którą myśli się w podobnie, bratnią duszą.
A wykształcenie i zarobki nie maja tutaj aż takiego kluczowego znaczenia.
Dla mnie osobiście liczy się by miała pracę, jakąkolwiek, ale miała. A wykształcenie? Bardziej liczy się mental, bo nie każda ogarnięta osoba musi mieć wykształcenie. Jak uznam, że jest ogarnięta to może być.
Bukary :)
Mnie się wydaje, że jeszcze ambicja/aspiracje są istotnym elementem klucza dobierania się w pary. Do tego chyba dąży Drack, ja się w tym aspekcie kompletnie zgadzam.
Oczywiście rozumiem, że istnieją osoby, dla których taka wartość nie ma znaczenia - cóż, ja np. jestem poza zbiorem i zabrzmi to dyskryminująco, ale nie potrafiłabym np. związać się z górnikiem, który całe życie robi na grubie i dla niego sensem istnienia jest po prostu przeżyć kolejny dzień.
Milkuś
po 30 to już zwykle "rynek wtórny" - ale kto powiedział, że gorszy?
Wygląda na to, że teraz tutaj ja i Drack zadzieramy nosa i się "wywyższamy" (widocznie jesteśmy sobie wzajemnie pisani :D ) - ale helou, Panowie. Nie ma się co spierać, każdy ma swoje wewnętrzne oczekiwania/kryteria, po co to komuś innemu narzucać.
Drackula -> To czy chcesz być z daną osobą w związku wychodzi podczas wspólnych rozmów jak jeszcze nie jesteście na etapie pary. Wykształcenie nie ma kompletnie znaczenia, chyba że jesteś nerdem i chcesz z przyszłą żoną o teoriach naukowych rozmawiać :P Widziałem osoby z doktoratami które były tępe jak but poza swoją dziedziną, są o wiele ważniejsze rzeczy które będą później budować trwały i szczęśliwy związek. Przykładowo wspólne cele, zainteresowania, a to wychodzi jeszcze przez związkiem i kompletnie nie wiąże się z edukacją.
Milkuś
po 30 to już zwykle "rynek wtórny" - ale kto powiedział, że gorszy?
Nie gorszy, tylko to jest jak szukanie igły w stogu siana. Mi się udało, całe szczęście, w miarę szybko, ale droga była średnio przyjemna na początku
Zakładając że obaj jestescie wyedukowani, robicie kariery zawodowe, do czegoś już w życiu doszliście, nie przeszkadzałoby wam wiązać się z kimś kto nie potrafi nawiązać z wami dyskusji na różne tematy z kręgu waszych zainteresowań, oraz ma prosta prace bez ambicji, albo brak jakiejkolwiek pracy, bo facet utrzyma?
Ale w Polsce wykształcenie czy zawód wcale nie gwarantują nawiązywania rozmów "na poziomie". To po pierwsze. Po drugie, brak jakiejkolwiek (podkreślam: jakiejkolwiek) pracy (z wyboru), owszem, mógłby być problemem, chyba że w danym związku nie byłoby konieczne zarobkowanie wynikające z parania się jakimś zawodem. Ale autor wątku nie to miał raczej na myśli, zadając pierwsze pytanie. Jeśli więc chodzi o rodzaj wykonywanej pracy, nie ma to dla mnie większego znaczenia (o ile praca nie jest sprzeczna z jakimiś zasadami etycznymi czy też nie wpływa na dynamikę związku poprzez np. długą nieobecność partnerki). Nie miałbym problemu, żeby związać się z osobą wykonującą zawód określany przez ciebie "mało ambitnym" (np. ze sprzątaczką). Pod warunkiem, że inne wymogi, o których pisałem, zostały spełnione (poglądy, gust, osobowość itp.).
Wszystko rozbija się o pewien rodzaj inteligencji emocjonalnej (zwłaszcza o kompetencje psychologiczne i społeczne), a nie o wykształcenie czy zawód. W skrócie: ważniejsze jest to, żeby kobieta dobrze się z mężczyzną "zgrała" nie w kwestiach naukowo-zawodowych, tylko związanych z życiem codziennym. Widziałem związki wybitnych naukowców (z tej samej dziedziny), które się rozlatywały w drzazgi, i związki naukowca z osobą "mniej ambitną" (cokolwiek to znaczy), które są szczęśliwe.
Bukary -> dokładnie jak jest to co ogólnie nazywa się "chemią" po obu stronach to bardzo często prowadzi do dobrego i trwałego związku, ofc trzeba o to dbać w trakcie. Praca czy wykształcenie nie ma tu dla większości ludzi znaczenia.
Milka każdy kto przechodził kilka/naście związków ma jakieś doświadczenie;)
Dla mnie są to elementy ważne, ale też nie w firmie jaka niektórzy tutaj narzucają, tzn jesteś kelnerka to sorry ale jesteś nie warta.
Z ostania dziewczyna przed żona nie wyszło bo stwierdziłem że albo będziemy się męczyć albo złamie jej życie. Fajne dziewczę, radosne, w głowie poukładane, nawet mieszkania już się dorobiła. Nawet mi ego podbiła bo to ona mnie “wyrwala “.
ALE, chciała zacząć prace jako stuardessa oraz stawiała kroki w modelingu. No niby super, ambicje i cel życiowy na miejscu ale właśnie ten cel, rozbierzmy z moim. No więc nie pyłki bo nie chciałem aby z mojego powodu rezygnowała że swoich ambicji.
Żonę poznałem jak robiła dodatkowy fakultet a pracowała jako opiekunka starców. Tyle że w tym przypadku też była dziewczyna ambitna oraz już coś wcześniej w życiu osiągnęła. W tym przypadku była tez kompatybilność, głównie pod względem spojrzenia na przyszłość, j już tak nam razem lata leca.
Milkuś
mogę się domyślać, że droga lekka nie była - to też się przecież bierze z oczywistego względu - im więcej czasu upływa, tym bardziej jesteśmy przez życie doświadczeni, "naznaczeni". Mogą się pojawiać różne traumy, lęki, problemy, bo taki po prostu mamy bagaż doświadczeń. Po 30 zadanie zaczyna być level hard, po 40 to już tryb ultimate chyba.. zresztą, no wiesz przecież. :)
Perse
co ty znowu fanzolisz, jaka chemia? Chyba że inaczej interpretujemy to pojęcie. Dla mnie chemia = widzę atrakcyjnego faceta, który potrafi się wypowiedzieć i z przyjemnością spędzam circa 10 minut w jego towarzystwie. Czy to ma być klucz do stałego związku? Absolutnie nie i dziwię się, że można myśleć inaczej..
Też muszę się zgodzić z Dżonem. :)
Drack czepia się chyba w dużej mierze z przekory - choć może być i tak, że faktycznie bardziej zwraca uwagę na czyste wykształcenie...
Ale Meg to już jak stereotypowa baba - dzieli włos na czworo i w sumie nie wiadomo o co jej chodzi :)
Jasne, czasem wykształcenie wiąże się z pewnymi cechami charakteru czy osobowością, i może statystycznie więcej jest partnerów do ciekawszych dyskusji wśród absolwentów uczelni niż zawodówek (statystycznie nawet na pewno), ale mam np. wrażenie, że moja fryzjerka jest znacznie bardziej ogarniętą i ciekawszą osobą niż pewna znajoma z pracy, a przecież to ta druga ma ukończone studia i pracę umysłową... Zawsze są wyjątki, trudno tutaj obiektywnie orzec że z jakiegoś zbioru na pewno nikt się na partnera w związku nie nada.
Żonę poznałem jak robiła dodatkowy fakultet a pracowała jako opiekunka starców. Tyle że w tym przypadku też była dziewczyna ambitna oraz już coś wcześniej w życiu osiągnęła. W tym przypadku była tez kompatybilność, głównie pod względem spojrzenia na przyszłość, j już tak nam razem lata leca.
No i chyba potwierdziłeś to, co piszę. Żona ci pewnie odpowiada nie ze względu na wykonywany zawód czy zarobki, tylko z uwagi na charakter, osobowość, kompetencje społeczne (empatia, motywacja własna) itp. Oczywiście, posiadanie określonej inteligencji emocjonalnej może prowadzić do podjęcia konkretnego zawodu. I w ten sposób dyskusja zatacza koło.
Bukary -> dokładnie jak jest to co ogólnie nazywa się "chemią" po obu stronach to bardzo często prowadzi do dobrego i trwałego związku, ofc trzeba o to dbać w trakcie. Praca czy wykształcenie nie ma tu dla większości ludzi znaczenia.
Nadal sądzę że to są banialuki. Chemia, motylki to elementy tymczasowe, nie gwarantujące udanego związku.
Jeśli będzie dysonans emocjonalny, pieniężny, społeczny czy edukacyjny często prowadzi do problemów w związku.
Drackula -> sam teraz napisałeś, to co pisałem wyżej, połączyły was z żoną wspólne cele i spojrzenie na życie, tak więc czy wykształcenie żony w twoim wypadku miało znaczenie drugorzędne, bo myślę że i tak byś ją wybrał nawet jakby startowała z niższego pułapu. Bo nie liczy się papier tylko to co sobą człowiek reprezentuje.
Nadal sądzę że to są banialuki. Chemia, motylki to elementy tymczasowe, nie gwarantujące udanego związku.
Jak świetnie się rozumiecie, macie podobne spojrzenie na świat, dążycie do podobnego celu, dobrze wam wychodzi komunikacja, macie podobne zainteresowania, i kilka innych, to wszystko wchodzi w skład chemii. Niestety sporo ludzi postrzega to zjawisko tylko na poziomie fizycznym i prawdziwej chemii, bo wiadomo feromony i można spotkać kogoś gdzie na starcie "już wiesz że to on/ona"
Ale Meg to już jak stereotypowa baba - dzieli włos na czworo i w sumie nie wiadomo o co jej chodzi :)
Ogarnij sobie porządną Panią Pietruchową jakąś, to zrozumiesz. :P
Nie, jeśli na etapie poznania wiedziałbym ze ta dziewczyna nie ma wysztalcenia oraz oraz innego doświadczenia zawodowego, to pomimo bycia “fajna” dalej bym tego nie pociągnął.
Meg - Dobra dobra, niejeden chłop po 30 lat w małżeństwie siedzi i dalej nie rozumie.
Meg - Dobra dobra, niejeden chłop po 30 lat w małżeństwie siedzi i dalej nie rozumie.
Tak, a który konkretnie?
Pietruch
doskonale byś się dogadał z moim mężem, on też czasem siedzi i patrzy na mnie, jakbym się z choinki urwała xD
co myśmy to mówili o emocjonalnym dopasowaniu...? :D
Dracku
to może zamiast piosenki, to ja ci wyślę skan dyplomu? :D
PS.
Przestańcie edytować te posty, bo muszę 20x scrollować i za każdym razem nowe treści się pokazują ;<
Tyle że w tym przypadku też była dziewczyna ambitna oraz już coś wcześniej w życiu osiągnęła
Nie, jeśli na etapie poznania wiedziałbym ze ta dziewczyna nie ma wysztalcenia oraz oraz innego doświadczenia zawodowego, to pomimo bycia “fajna” dalej bym tego nie pociągnął.
Czyli szukałeś kobiety która coś osiągnęła w podobnej do twojej dziedzinie, reszta była nie miała znaczenia.
Ale to Ty sobie tutaj dopowiadasz, naprawdę szkoda czasem czasu na odpisywanie:/
Wykształcenie jest jednym z elementów układanki. Często determinuje inne elementy i wpływa na to jak dana osoba postrzega pewne aspekty zyciowe. Oczywiście nie musi ale u mnie jeśli ktoś nie ma wykształcenia, wykonuje mało ambitna prace, często bez celu i ambicji to mi się zapalają żarówki jak ba choince.
W wieku 20 na to mniej uwagi człowiek zwraca ale wraz z wiekiem i doświadczeniem pewne elementy determinują nasze wybory.
Ja w wieku 30+ nie chciałem pakować się w kolejny związek na chwilę.
Magera i Ty Brutusie?:( nie pisz tak bo persecutor gotów pomyśleć że ja faktycznie sprawdzam dyplomy na pierwszej randce :p
Poza tym nie migaj się tylko organizuj to przesłuchanie;)
Ale to Ty sobie tutaj dopowiadasz,
Nic nie dopowiadam, napisałem ci wyżej czy chciałbyś swoją żonę, za żonę jeśli byłaby identyczna dokonała by tego samego, tylko startowała z niższego pułapu. Czyli przykładowo kończyłaby szkołę średnią, i nie chodzi mi o wiek, tylko o fakt że w momencie poznania byłaby na innym etapie. Ty napisałeś NIE więc WTF? Jeśli sam napisałeś że papier i jej dokonania były tym kryterium, bo jak inaczej ten wpis można interpretować?
Nie, jeśli na etapie poznania wiedziałbym ze ta dziewczyna nie ma wysztalcenia oraz oraz innego doświadczenia zawodowego, to pomimo bycia “fajna” dalej bym tego nie pociągnął.
To że ktoś jest ambitny i chce coś osiągnąć łatwo i szybko wychodzi, na początku znajomości. Szczególnie biorąc pod uwagę kobiety które są bardzo emocjonalne i jak mają kogoś bliskiego kto je wspiera potrafią prawie cuda czynić.
Szczególnie biorąc pod uwagę kobiety które są bardzo emocjonalne i jak mają kogoś bliskiego kto je wspiera potrafią prawie cuda czynić.
WTF?!
Kobieta jest ambitna wtedy, kiedy ma "kogoś wspierającego"? (sponsora może jeszcze?)
Weź to ogarnij Perse dokładniej, bo to, co napisałeś, jest delikatnie mówiąc.. głupie.
Megera_ ty tylko o hajsie myślisz :P Powiedz mi co kogo wybierzesz w takiej sytuacji.
Nie idzie ci za dobrze w życiu zawodowym, przychodzisz do domu próbujesz porozmawiać i:
1. twój facet zbywa cię banałami tak, tak, rozumiem, a ogólnie ma to w dupie
2. twój facet aktywnie rozmawia z tobą i próbuje cię szczerze wesprzeć, a może nawet uda mu się doradzić jak sobie z problemem poradzić.
spoiler start
Nr dwa to jest to o czym napisałem
spoiler stop
Perse
a tam o hajsie tylko. jeszcze żeby dobrze pukał ;P
Ok, rozumiem. :) I nie mam pojęcia, dlaczego taką scenkę rodzajową zaproponowałeś, ale trafiło mnie to w ciul (uderzyłeś w czuły punkt, też to kiedyś przerabiałam).. dlatego wybacz, ale zmilczę, bo to nie są sprawy na forum publiczne, niemniej jestem pod wrażeniem. :)
Ale ona jest lekarzem a on układa kostkę brukowa. Jak on ja wesprze, co jej doradzi? Wtedy pojawia się pocieszyciel w postaci znajomego internisty z pracy;)
Niby domyślam się o co ci chodzi ale to w jaki sposób to przedstawiasz nie trzyma się kupy ;)
To jak niektóre kobity lecą na hajs nie tylko życie pokazuje. Piszą nawet o tym w książkach. Facet leci na urodę, a kobita na hajs. Moja była ciąle chciała hajsu... więcej i więcej.
Czy to prawda, że wykształcenie, zarobki, sukces zawodowy kobiety to dla przeciętnego mężczyzny kwestie zupelnie drugorzędne?
Tak i nie. Status społeczny sporo decyduje, kto podejdzie do kogo i czy kiedykolwiek dojdzie do czegokolwiek. Jeśli w trakcie związku ten status ulegnie zmianie... to...
Eee, Draczku, trochę odjechałeś :)
A jak ona jest lekarzem, a on prawnikiem? Wiedzą o swoich wzajemnych zawodach tyle samo (czyli nic), a przecież oba zawody najwyższego stopnia.
Ale ona jest lekarzem a on układa kostkę brukowa. Jak on ja wesprze, co jej doradzi? Wtedy pojawia się pocieszyciel w postaci znajomego internisty z pracy;)
Trochę przesadzasz. Gość, który układa kostkę brukową wcale nie musi być głupi, wspierać można na różne sposoby, to się może udać.
Oczywiście że przesadzilem, celowo odpowiadam tym na banialuki.
Jednak zgodzicie się chyba że bardziej prawdopodobne będzie zrozumienie się prawnika z lekarka niż lekarki z brukarzem ;)
Przecież tu nie chodzi wiedzę w zawodzie tylko o prawdopodobieństwo zrozumienia problemu drugiej osoby.
Trochę na zasadzie że człowiek pracujący fizycznie z trudem rozumie to że ktoś po pracy biurowej też może być zmęczony.
Milka przecież nie pisze że taki związek nie ma szans. Mam nawet przykład na wsi. Lata 70/80c Dziewczyna z wawy, wykształcona z aspiracjami bycia lekarzem przyszła na wieś do faceta bez skarpetek. No i udało im się jakos.
Niby domyślam się o co ci chodzi ale to w jaki sposób to przedstawiasz nie trzyma się kupy ;)
To jest indywidualna sprawa dla ludzi którzy są w związku jak i relacji jakie panują wewnątrz, często wystarczy sama rozmowa, a nie warzywne tak rozumiem, gdzie widać że masz to w dupie, żeby kobieta poczuła się o wiele lepiej. Czasem banalne przytulenie i powiedzenie dasz sobie radę potrafi czynić cuda. Faceci inaczej działają i nie zawsze takich rzeczy potrzebują, dla nich ważniejsze jak mają problemy w życiu zawodowym, jest to żeby w domu było spokojnie, a nie mikro dramy, że śmieci nie wyniesione, że to, że tamto.
Oczywiście że przesadzilem, celowo odpowiadam tym na banialuki.
No ale jakim cudem lekarka wyszła za brukarza? Sam przykłady z dupy podajesz, bo jakby mieli niewiele wspólnego ze sobą to sam sex nie starcza na długi związek, w przypadku jakby typ był głąbem to wątpię że by zaistniał :P
Przecież tu nie chodzi wiedzę w zawodzie tylko o prawdopodobieństwo zrozumienia problemu drugiej osoby.
No i to zależy od tego czy jest się inteligentnym i od drugiej strony czy potrafi przekazać informacje.
Mam sąsiadów prawników, mimo że nie znam prawa to rozumiem co do mnie mówią po prawniczemu,a jak czegoś nie rozumiem to mogę się dopytać. Mało tego, jestem w stanie wskazać rozwiązania.
Także wiesz, różnie może być, ale nie jest tak, że to wykonywany zawód to determinuje i jest jedynym czynnikiem. Imo przez wykonywany zawód rozumiesz stereotypowe cechy, np sprzątaczka - głupia, leniwa, nieambitna.
Przecież tu nie chodzi wiedzę w zawodzie tylko o prawdopodobieństwo zrozumienia problemu drugiej osoby.
Czy ja wiem... ja już trochę się znam na stalach nierdzewnych, podobnie jak małżonek zna już kilka ras psów.... ;)
Ale tak, Draczku, tu muszę przyznać rację - PRAWDOPODOBIEŃSTWO ZROZUMIENIA. Zwykle jednak idzie w parze z podobnym poziomem edukacyjno-intelektualnym.
Perse
ja naprawdę się staram i próbuję.. no ale nie, orbity nam się totalnie nie przecinają :P
dla nich ważniejsze jak mają problemy w życiu zawodowym, jest to żeby w domu było spokojnie, a nie mikro dramy, że śmieci nie wyniesione, że to, że tamto
oh-please-god-help-me :D
A czy przyznasz się nam tu otwarcie, czy jesteś w związku, a jeśli tak, to z jak długim stażem? :)
Imo przez wykonywany zawód rozumiesz stereotypowe cechy, np sprzątaczka - głupia, leniwa, nieambitna
No jak bym tak stereotypowal to moja żona nie była by moja żona.
Dla mnie zawód jest ważnym kryterium i tyle. Dużo zależy od tego jak wypadają tu inne elementy. Jeśli jest to osoba bez wykształcenia, robiąca karierę sprzątaczki bez ambicji i planów ma poprawę no to sorki nie będę wiązał się z taka osoba a powodów będzie cała litania.
Jeśli bycie sprzątaczka jest pewnym etapem w życiu to nie jest czynnik determinujący przyszłości związku.
I nie chodzi tu i to że lekarka jest wartościowa o sprzątaczka już nie jest. Bo zaraz ktoś wyskoczy że gardzę sprzątaczkami:/
Megera_ -> tu mi chodziło o sytuację kiedy człowiek przychodzi zirytowany, a czasem wkur....., bo coś nie idzie w życiu zawodowym, a żona mu dramy robi, o drobne sprawy. Wiadomo takie sytuacje są dość rzadkie, ale czasem kobieta nie czuję tego, że w niektórych momentach lepiej nie poruszać drażliwych tematów. Wcale nie oznacza to że jest poddańcza, uległa etc. moja matka była taka że często na swoim stawiała, nie raz słusznie opierdzieliła ojca za głupotę jaką zrobił. Ale były momenty że przez kilka dni rozmowy w domu były bardzo neutralne właśnie w momentach kiedy praca ojca przysparzała mu mega duże ilości stresu, oddawanie większych obiektów w budownictwie jest straszne.
Co do związków kilka mam za sobą, na początku jak człowiek przed 30-tką to wiadomo głównie sex, jeśli chodzi o spory procent facetów :) Później było coś na poważnie, ale poważne zawirowania życiowe spowodowały rozejście się. Ponowny start od praktycznie zera w Polsce i za wiele czasu nie było na coś stałego, później stuknęła 40-stka i praktycznie przestałem szukać. Bo jakiegoś wielkiego ciśnienia na dzieci nigdy nie miałem, bycie, mieszkanie z kimś jest fajne, ale są ludzie którym nie przeszkadza bycie samotnym w domu. Ewidentnie ja jestem jedną z tych osób.
Perse
dziękuję za szczerość :) bardzo doceniam, że nie odwróciłeś kota ogonem, szacun.
I popraw, jeśli się mylę; czytam dużo twoich postów i na tej podstawie buduję sobie wizerunek twojej osoby. Nie zamierzam oceniać, bo nie mam takiej czelności, jednak wydaje mi się, że jesteś osobą z bardzo "tradycjonalnym" światopoglądem, i pewnie dlatego te "forumowe konflikty".
Czy naprawdę nigdy nie zastanowiło cię to, że kobieta pracująca, spełniająca się zawodowo, TEŻ może mieć gorsze dni?
Np. u mnie w życiu, mąż pracuje w firmie chcącej być korpo, ale na razie wychodzi januszex - też wraca zmęczony. A potem ja, która prowadzi własną firmę i w zasadzie wszystko jest na mojej głowie. Różnica polega na tym, że jak mój mąż technolog źle rozpisze rozłożenie jakiejś tam blachy na laser - to się to rozmyje po kościach, bo odpowiedzialność zbiorowa, bo nigdy nad jednym tematem nie pracuje jedna osoba, tylko pięć. Natomiast jeśli jak mnie zejdzie czworonożny pacjent, to wszystko leci tylko i wyłącznie na mnie. Zgadnij, kto ma większe obciążenie psychiczne.
Dlatego śmieszą mnie te argumenty, że "mąż wraca zmęczony, a żona to ma od razu podawać pomidorową i mielonego i NIC SIĘ NIE ODZYWAĆ, bo mąż ma problemy w pracy". Kuźwa, jakie to jest zaściankowe.
Anyway, życzę ci dobrze, mimo że w wielu kwestiach się nie zgadzamy - żyj sobie tak, jak sobie tego życzysz. Tylko błagam, nie gadaj głupot za bardzo, ok? :)
Aby nie była 'TikTokerką' to pół biedy.
A starzy ludzie zaczynają się od 45, jeszcze nie zgred już nie małolat.
A starzy ludzie zaczynają się od 45
Sprawa nie jest oczywista. Niepisana zasada mówi, że po przekroczeniu 25 roku życia jeden rok u kobiety liczy się jak półtora roku u mężczyzny, więc to trochę bardziej skomplikowane.
A starzy ludzie zaczynają się od 45
Ta jak szukasz materiału na żonę i bardzo chcesz mieć dzieci to biologii nie oszukasz.
Ta jak szukasz materiału na żonę i bardzo chcesz mieć dzieci to biologii nie oszukasz.
Oszukasz, istnieje coś takiego jak surogacja czy adopcja.
No cóż, zapewne niejedna wybranka po przeczytaniu tego wątku poczułaby zawód. Wszystko się zdarza.
drugorzedna tak, trzeciorzedna nie, ale to tez duzo zalezy.
wyksztalcenie? raczej malo mnie interesuje papier, ale wiadomo - inteligencja, wiedza, ambicje, itd. sa dla mnie wazne. przyznam jednak, ze nigdy nie bylem dluzej z dziewczyna bez tego papierka, ale to raczej przypadek niz swiadome decyzje.
zarobki? nie maja dla mnie wiekszego znaczenia, dopoki sama wybranka jest fair pod tym wzgledem wobec mnie. jezeli ona jest zadowolona ze swoich niskich zarobkow, ale tylko dlatego, ze oczekuje, ze moje beda wysokie to cos jest nie tak. jezeli jej zarobki sa niskie, ale jest przy tym uczciwa, nie oczekuje standardu zyciowego duzo powyzej jej zarobkow i nie wychodzi automatycznie z zalozenia, ze ja bede ten standard sponsorowal to jest dla mnie okej. wiadomo, ze ostatecznie jako osoba z wyzszymi zarobkami i tak bede placil za wszystko proporcjonalnie wiecej, ale chodzi tutaj o jej nastawienie.
sukces zawodowy? tez raczej srednio - bardziej chyba zalezaloby mi na stabilnosci. jezeli dziewczyna nie potrafilaby utrzymac zadnej pracy na dluzej to jednak zapalilaby mi sie w glowie czerwona lampka. jedyna rzecz zwiazana z kariera zawodowa, ktora ma dla mnie duze znaczenie to jakiekolwiek proby poprawienia sytuacji, kiedy nie jest z niej zadowolona - to jest chyba zaradnosc? wynika to z mojego doswiadczenia - moja poprzednia dziewczyna potrafila codziennie narzekac na swoja prace godzinami, mowic jak jest chujowa i jej nienawidzi, a kiedy sugerowalem, ze moze powinna w takim razie cokolwiek zmienic to temat albo umieral, albo w ogole ja wychodzilem na tego zlego. nie chce przezywac czegos takiego drugi raz.
Ale ładnie napisałeś. :) Uczciwie i bez przechyłów, gratz.
potrafila codziennie narzekac na swoja prace godzinami, mowic jak jest chujowa i jej nienawidzi, a kiedy sugerowalem, ze moze powinna w takim razie cokolwiek zmienic to temat albo umieral, albo w ogole ja wychodzilem na tego zlego
Story of my life! Też kiedyś byłam taką narzekającą, wiecznie niezadowoloną i wkur&)@ pipą. Poznałam faceta, który zaczął mnie motywować do zmian - początkowo było opornie, bo bardzo się bałam że zostanę przysłowiowym gołodupcem bez żadnych środków do życia. Aż mnie w końcu potrząsnął "pierdziel to, rzuć tę robotę, jakoś sobie poradzimy przez parę miesięcy, znajdziesz coś lepszego" - i tak się właśnie stało.
A teraz ten facet jest moim mężem. :)
To super... ale jakby odwrocić role, to kobita by mi palca pokazała... Jestem lewakiem do kwadratu. Ma być równość ponad wszystko.
nie wykluczam, ze takie przypadki sa, ale mysle, ze mocno generalizujesz, kiedy mowisz "kobieta" jako ogół.
moze to dlatego, ze jestem/bylem jeszcze mlody jak poznawalem swoje poprzednie dziewczyny, ale zawsze czulem od nich spore wsparcie i zrozumienie - jak mieszkalem na wynajmowanym pokoju, nie moglem skonczyc studiow i mialem gownoprace w kinie to czulem dokladnie takie samo wsparcie jak kiedy zaczalem zarabiac sporo wiecej, a potem ponownie kiedy przez pandemie wszystko sie posypalo i musialem zrobic ogromny krok wstecz.
zielele
mój drogi, chyba cię wczoraj trochę ominęło, więc będę uprzejmą koleżanką i tak, jak alertowałam użytkownika M@co, tak teraz zaalertuję ciebie - uważaj, z kim tańczysz.
niestety nie wolno posługiwać się hasłami-kluczami, bo będzie piekło.
Oj... bardzo nieładnie... znowu tak uprzedzać innych. Nawet nie wiem za co?
Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, o co chodzi. Przykre bardzo...
Z drugiej strony faceci są od zawsze przyzwyczajeni do radzenia sobie z problemami i sporo z nich nie musi o nich w domu rozmawiać, ale takie mikro dramy działają tak samo w obu przypadkach, powiedziałbym że w przypadku facetów nawet gorzej, szczególnie tych co karierę robią.
I żyją 10 lat mniej bo non stop zestresowany ;)
Aż się boję pomyśleć jak imbe powinienem w domu robić jakby mi żonka drame o śmieci zrobiła po utopionym kontrakcie na 200mln :0
Aż się boję pomyśleć jak imbe powinienem w domu robić jakby
No żadną imbą to się nie kończy, ale takie długotrwałe zachowanie kończy się tym że facet idzie w pizdu odstresować się z nową panią, po jakimś czasie żona się dowiaduje i rozwód. Zresztą często podobnie jest jak się strony zamieniają.
Takie skoki w bok w celach odstresowania wydają mi sie malo dojrzałym zachowaniem.
Za bardzo sobie cenie święty spokój aby się bawić w takie wyskoki.
Takie skoki w bok w celach odstresowania wydają mi sie malo dojrzałym zachowaniem.
Jakby ludzie byli dojrzali, to nie byłoby tylu rozwodów.
Takie skoki w bok w celach odstresowania wydają mi sie malo dojrzałym zachowaniem.
Za bardzo sobie cenie święty spokój aby się bawić w takie wyskoki.
ALE JAK TO, to po co mnie nakręcasz?! ;P
:D:D:D
Jakby ludzie byli dojrzali, to nie byłoby tylu rozwodów.
Oj, to nie jest takie proste, Perse..
Magera pozwól że odpowiem pytaniem.
Chciałabyś być jednorazowym wyskokiem czy długoterminowa zmiana? ;)
Poza tym, zawsze musi być ten pierwszy raz ;)
Megera_ Oj, to nie jest takie proste,
No na bank nie jest to jedyny składnik, ale wydaje mi się że dość znaczący. Właściwie to jest, nie wiem czy moja rodzina nie jest jakimś szczególnym przypadkiem, bo zdecydowanie zaniżamy statystyki krajowe rozwodów :D Patrząc na moją najbliższą rodzinę czyli dzieci moich dziadków, czyli rodzice, wujkowie, ciotki w sumie sztuk 12 to był 1 rozwód. Patrząc na ich dzieci, czyli moje pokolenie +- 10 lat mój rocznik, w sumie ok 40 osób które się hajtnęły, były 4 rozwody. Z drugiej strony całkiem sporo bliższych i dalszych znajomych zaliczyło minimum 1 rozwód.
Ale żeście się rozgadali. Aż całości nie dało rady przebrnąć.
W pełni zgadzam się z Drackulą, że wykształcenie, zarobki czy sukces zawodowy jest jednym z elementów układanki. Może nie zawsze pierwszorzędnym, ale jednak bardzo ważnym, bo warunkuje pośrednio i bezpośrednio wiele innych rzeczy, a także dynamikę relacji i często też sens jej istnienia.
Totalnie nie mogę pojąć głosu Persecutora, który twierdzi, że powyższe nie mają dla faceta żadnego znaczenia. Jak dla niego nie mają, to fajnie, ale myślę, że jednak jest to dość istotny element. Na potencjalnych partnerów patrzy się przecież całościowo. Jakie wybory podejmowali, jaką przeszli drogę, dokąd dążą itd.
Jedyny scenariusz, który potrafię sobie wyobrazić, że nie ma to znaczenia, to wieczór zamroczony alkoholem i data terminacji relacji nad ranem.
Wiesz założenia całego tego wątku były ma znaczenie duże czy małe, do tego nie było mowy o byciu już w związku, ale etapie powiedzmy selekcyjnym, czyli pierwszej randki, może kilku następnych. Tak że na wczesnym etapie moim zdaniem większość facetów ma te aspekty zawodowo-finansowe nisko na liście priorytetów. Ważniejsze jest jak zachodzi interakcja pomiędzy osobami, czy pasują do siebie etc. Jeśli powiedzmy podoba ci się dziewczyna i podbijasz do niej, okazuje się samotna, to w dłuższej rozmowie wyjdzie prędzej czy później, często dość szybko czy to materiał na jedną noc, czy są szanse na coś więcej, do tego nie musisz wiedzieć ile zarabia i jaką szkołę skończyła :) Dlatego tak napisałem, a na późniejszym na etapie, powiedzmy numer dwa, gdzie chcecie zamieszkać razem i są duże szanse na małżeństwo to wykształcenie i zarobki mają jakieś znaczenie, a jak duże głównie zależy od poziomu zarobków.
Totalnie nie mogę pojąć głosu Persecutora, który twierdzi, że powyższe nie mają dla faceta żadnego znaczenia. Jak dla niego nie mają, to fajnie, ale myślę, że jednak jest to dość istotny element.
Byćmoże nie możesz pojąć ale tak się składa że tak ma jednak większość mężczyzn. Tak jesteśmy uwarunkowani ewolucyjnie że dla kobiet ważne są aspekty związane ze statusem społecznym jak zarobki, reprezentatywne stanowisko, wykształcenie a dla mężczyzn nie i tyle.
Co nie znaczy że takich facetów jak wy nie ma, po prostu jesteście po niewlaściwej stronie rozkładu Gaussa ;).
Persecutor
Tytuł wątku brzmi "Zawód wybranki", więc zakładam że mowa jednak o związku, a nie etapie selekcyjnym i pierwszych randkach. Oczywiście, że na początku znajomości (ani też później) nie muszę wiedzieć ile druga strona dokładnie zarabia, ale już czym się zajmuje na co dzień czy jakie ewentualnie studia kończyła bądź robi, to najczęściej wychodzi na pierwszych rozmowach. Jako jeden z elementów takiego ogólnego poznawania się.
JohnDoe666
Większość nie większość, masz jakieś konkret dane na potwierdzenie tego? ;) Na pewno ogólnie dla mężczyzn jest to mniej istotny czynnik patrząc na ogół, jednak twierdzić że w ogóle nie jest to ważne i nie ma znaczenia, to już duże nadużycie. Nawet jeśli faktycznie tylko mniejszość płci brzydkiej zwraca uwagę na takie banały.
No tak, ale tą wybraną może być osoba którą zna się i 10 lat, a jak dodasz do tego wyraz przeciętny, to 100% ludzi powinno powiedzieć że ma znaczenie, bo przeciętny Polak zarabia +- 5k na rękę, a z taką kasą na dwie osoby to ciężkie życie :) Tak że pytanie mocno niedokładne, dlatego wyjaśniłem niejasności które mogą moje odpowiedzi powodować.
Ogólnie ja stary jestem 50 soonTM może inaczej zostałem wychowany, dla mnie facet ma być filarem rodziny, nie mam nic przeciw jeśli kobieta chce się realizować zawodowo, ale tak było praktycznie wszędzie w mojej rodzinie.
btw. Moja kuzynka wycięła chyba jeden z lepszych numerów facetowi. Zaszła pod koniec studiów i tak koleś już był gotowy na ślub, a tu dostał informację "ty się nie nadajesz na męża i ojca" i sama dzieciaka wychowała xD
Perse
whaaat?
gdzie chcecie zamieszkać razem i są duże szanse na małżeństwo to wykształcenie i zarobki mają jakieś znaczenie, a jak duże głównie zależy od poziomu zarobków
Znaczy co, jak panna mało zarabia, to ożenku nie będzie? To coś w stylu "kochajmy się jak bracia, liczmy się jak żydzi"?
Ogólnie ja stary jestem 50 soonTM
No offence, ale o ile spodziewałam się, że nie jesteś w żadnym regularnym związku, tak lekkim szokiem dla mnie jest konfrontacja, że pewnie z Draczkiem jesteście w podobnym wieku - a jaka niesamowita różnica światopoglądowa i obyczajna.. ;P
I powiedz, nigdy nie wpadłeś na to, sam z siebie, by podważyć/zanegocjować te "ślepe uliczki" ordynarnego, tradycyjnego wychowania? Ja się urodziłam w latach 80., główne wychowanie przypadło na wczesne lata 90. NIKT, absolutnie nikt nie wychowywał mnie w stylu "co tam, dziewczynko, się przejmujesz, znajdziesz sobie faceta to będzie na ciebie robił"..
Czy mój mąż jest filarem? Pewnie tak, ale doskonale wiem, że bez niego też dam sobie radę. Tak poniekąd realizuje się moja ambicja - mieć to przekonanie, że nie jestem niczyim pasożytem.
Znaczy co, jak panna mało zarabia, to ożenku nie będzie?
Megera_ chodziło mi o takie przypadki gdzie oboje ma niezbyt dobrą pracę, czyli jak chcą żyć razem, a nie stać ich na wynajem, kupno mieszkania na kredyt, to wtedy na decyzję czy mieszkać razem to wykształcenie, praca ma to znaczny wpływ. Oczywiście sytuacja jest bardzo złożona, a nie proste nie ma ożenku :)
Co do wychowania, wiesz mogłem spokojnie rodzinę założyć i wmawiać sobie że jakoś to będzie i się ułoży, a jak się nie ułoży, to zawsze można alimenty płacić, ale mnie nauczono odpowiedzialności za własne czyny. Tak że starałem się przynajmniej mieć to swoje mieszkanie na start, ale tak pechowo wyszło tak że w wieku 35 lat solidny reset, powrót do kraju i parę lat zabrało ogarnięcie życia do kupy. Tak więc po prostu w pewnym momencie stwierdziłem że kobiety w domu do szczęścia nie potrzebuję :) Świadoma decyzja, której pewnie będę żałował za 10-15 lat, dokładnie tak samo jak feministki dla których faceci są zbędni :) Życie społeczne dość aktywne prowadzę, tak że nie narzekam. Zawsze jest też opcja że kilka rzeczy uda się zrobić i przy tym solidnie zarobić, a wtedy taka młoda żona która skoczy na hajs to nie taki głupi pomysł :D
Perse
czyli jak chcą żyć razem, a nie stać ich na wynajem, kupno mieszkania na kredyt, to wtedy na decyzję czy mieszkać razem to wykształcenie, praca ma to znaczny wpływ
Nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem. Ok, może nie każdego stać na kredyt hipoteczny, ale też bez przesady, żeby dwie dorosłe osoby zarabiające jakiekolwiek sensowne pieniądze, nie mogły sobie wynająć mieszkania.
Uprzedzając, nie mam nic przeciwko, by np. młode małżeństwa (szczególnie te zawiązane w młodym wieku) początkowo sobie żyły u rodziców/teściów, gromadząc środki i dążąc do celu, by się w pełni uniezależnić. Sporo moich znajomych tak zaczynało, ale jak teraz myślą ogarnę wszystkich swoich znajomych, to już nikt "nie bieduje u mamusi".
mogłem spokojnie rodzinę założyć i wmawiać sobie że jakoś to będzie i się ułoży, a jak się nie ułoży, to zawsze można alimenty płacić, ale mnie nauczono odpowiedzialności za własne czyny
Ale zdajesz sobie sprawę, że w momencie wstępowania w związek małżeński, to nikt nie myśli sobie "a, jakoś się ułoży"? Przynajmniej w moim środowisku. Stan cywilny zmienia się z pełnym przekonaniem graniczącym z pewnością, że to już tak serio, do grobowej deski, na zawsze, a nie "no to siup, zobaczymy co się stanie". Jednak lata mijają i ja mam w swoim otoczeniu naprawdę sporą ilość rozwódek, w tym również młodszych ode mnie. Czasem małżeństwa pękały po 2 latach, czasem po 10, czasem po 15. Wszystkie były przekonane, że "to ten jedyny", ale zdarzyło się życie po prostu, czasem jakaś konkretna sytuacja, a czasem nawarstwienie problemów. Żeby oddać sprawiedliwość facetom (bo absolutnie nie twierdzę, że problem dotyczy tylko kobiet) - wśród swoich znajomych mam dwóch rozwodników, w tym jednego z naprawdę sporym stażem. I to też jest dramat, ja to czuję, oni nie chcą się przyznać (bo wiadomo, facet musi być silny) ale naprawdę serce pęka, jak się tak z boku popatrzy.
Niemniej nikt z moich znajomych rozwiedzionych nie wstępował w związek z myślą "a nuż się uda". Rozumiesz, co chcę powiedzieć? :)
a wtedy taka młoda żona to nie taki głupi pomysł :D
O ile się chętna znajdzie :P
Nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem. Ok, może nie każdego stać na kredyt hipoteczny, ale też bez przesady, żeby dwie dorosłe osoby zarabiające jakiekolwiek sensowne pieniądze, nie mogły sobie wynająć mieszkania.
Megera_ No tak, ale są i gorsze scenariusze, jednak to wcale nie oznacza to że trzeba szukać innej osoby do związku. Jednak właśnie w takich wypadkach zarobki i perspektywy ze względu wykształcenie mają jednak o wiele większe znaczenie przy podjęciu decyzji co zrobić. Bo wiadomo że sporo wyjść z sytuacji jest, trzeba tylko wybrać najlepiej jak się potrafi z dostępnych opcji.
Stan cywilny zmienia się z pełnym przekonaniem graniczącym z pewnością, że to już tak serio, do grobowej deski, na zawsze, a nie "no to siup, zobaczymy co się stanie"
Tak rozumiem i podobne mam przekonania, ale znam sporo osób, które jednak za młodu tak myślały i sporo z ich związków skończyło się szybko. Ja miałem całkiem dobry plan, ogarnąć mieszkanie przed ślubem niestety kop w jaja od życia na +-75% realizacji, był zbyt wielki i leczenie po nim zajęło zbyt wiele czasu. Dlatego w pewnym momencie po prostu myśli o znalezieniu partnerki życiowej spadły z listy priorytetów :)
O ile się chętna znajdzie :P
Chęci rosną wprost proporcjonalnie do ilości milionów na koncie xD
Czy to prawda, że wykształcenie, zarobki, sukces zawodowy kobiety to dla przeciętnego mężczyzny kwestie zupełnie drugorzędne?
Wykształcenie jest dla mnie akurat dość istotne. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że podobny jego poziom zwiększa szansę porozumienia na wielu płaszczyznach, od celów życiowych, poprzez poglądy i zainteresowania, aż po poczucie humoru.
Co do zarobków, to tutaj stawiałbym przede wszystkim na coś w rodzaju ekonomicznej samodzielności, zresztą Loon już ładnie rozwinął tę kwestię. Wskazuje to na ambicje, zaradność i niezależność kobiety, co jest dla mnie jest również dość ważne :)
Sukces zawodowy to temat dość szeroki, bo dla niektórych jego wyznacznikiem niekoniecznie jest ilość zarobionych pieniędzy. Generalnie im bardziej spełniona zawodowo kobieta, tym lepiej, bo ta pozytywna energia rozchodzi się po całej relacji. Nie mówię tu rzecz jasna o skrajnym typie karierowiczki, gdzie czasami o pozytywną energię może być trudno, nie tylko z powodu zupełnie odmiennego nastawienia do życia :D
Co jeszcze? Pasje i zainteresowania, dzięki czemu można się wzajemnie rozwijać i nakręcać. Mam w pracy przeuroczą koleżankę, dla której celem życia było całkowite poświęcenie się rodzinie, więc cały jej czas wypełnia dogadzanie członkom tejże. Nie wiem, ja bym się zanudził z osobą, która nie porusza tematów innych, niż te typowo domowe.
Zależy z jakiej perspektywy, bo podejrzewam że takiemu alfonsowi odpowiada że jego wybranka zarabia jak najwięcej i nie czuje się z tego powodu gorszy.
Witam szanowne grono.
Jakaś łamaga przywołała mą osobę powyżej zachęcając do podzielenia się moimi kryteriami oceniania płci przeciwnej. Zawsze robię to o co mnie się prosi. No może prawie zawsze. Zdarza się, że wcale. Ale chyba nie gniewa się nikt z tego powodu prawda?
Ma znaczenie, ale są rzeczy ważniejsze. Wszystko jest istotne przy doborze naturalnym, gdy ktoś nowy ma wkroczyć do naszego życia zaburzając harmonię. Dla człowieka mego pokroju najważniejsze kryteria przy wyborze partnerki to wartości nadrzędne (musi mieć dobrze poukładane w sercu i głowie oraz wiedzieć co ważne) oraz przeszłość (z iloma, z kim, dlaczego i jak wyglądały te relacje), która mówi mi niezwykle dużo o danym człowieku, ponieważ dokonane czyny kogo skreślamy, kogo wybieramy i co nas z ich strony spotyka mówią często o nas więcej niż milion słów, gdy kobieta się przed nami wykazuje, by jak najlepiej wypaść uwypuklając zalety, a maskując wady. Doceniam również, gdy kobieta w ocenianiu mężczyzny przede wszystkim zwraca uwagę na wartości jakim kto jest człowiekiem i imponują jej szlachetne cechy. Ocenia po tym co powinno być dla każdego najważniejsze. Reszta to sprawy drugorzędne i trzeciorzędne. Tak zwane detale dopełniające całości. Inne rzeczy w kobiecie, które zawsze przyciągały moją uwagę to pozytywna energia, pogodne i miłe usposobienie, czyste intencje, wrażliwość, troskliwość, otwartość, inteligencja, dobre maniery, elokwencja, poczucie humoru, bystrość, dobra znajomość i zamiłowanie do wybitnej sztuki, dobre gusta, oczytanie, ciekawe pasje i zainteresowanie, życiowe cele i ambicje, status majątkowy i społeczny, pochodzenie, wykształcenie, zaradność życiowa, brak nałogów, a z wyglądu szczupła sylwetka, oczy, uśmiech, fryzura, zadbanie i elegancki styl. W skrócie mój typ to kobieta na poziomie z klasą, która ma dobrze poukładane w głowie i sercu, ma dobrą przeszłość i szanuje się, umie się zachować, niczego nie ukrywa, ma interesujący styl życia, pasje i zajęcia oraz dla wyjątkowego mężczyzny, który ją traktuje jak damę jest zajebista i kochana.
Nie warto mieć przed sobą żadnych tajemnic. Każdy związek może stać się kruchy, jeśli są jakieś mroczne sekrety. Wystarczy, że kiedyś wypłynie taki brudny sekret trudny do zaakceptowania dla drugiej strony i może być po ptokach. Okaże się wówczas, że relacja damsko-męska to farsa oparta w dużym stopniu na iluzji przez zatajony fakt z przeszłości. Jest to cienka linia, która doskonale testuje granice wszystkich ludzkich relacji i przekroczenie jej kończy się prawie w każdym przypadku katastrofą.
Jestem porządnym męzczyzną, który dba o kobietę. Jestem ostatnim facetem na świecie, który wyrzuca partnerkę z domu w zimę na mróz. Rano kolejny raz ją wciągam pod kołdrę, by znów się z nią pokitlasić. Niestety mam miliony wad i tylko jedną zaletę. Przy mnie nigdy nie jest kobiecie zimno :)
Lubię czasem, gdy na wystawnym przyjęciu partnerka celowo jest dla mnie cudowna, a dla innych mężczyzn, którzy wchodzą w dialog wredna. To dość zabawny fetysz, ale przyjemny, który podbija ego i wtedy odwzajemniam się tym samym. To taki nasz wspólny mroczny sekret, że działamy jak drużyna :)
Lubię patrzeć, gdy partnerka porusza się po naszej sypialni w takt ledwo słyszalnej muzyki. Delikatny, zmysłowy taniec. Uwielbiam, gdy jej świeżo umyte włosy pachną za każdym razem, kiedy obraca się tuż przy mnie. Wtedy wilgotne, jeszcze niedosuszone kosmyki jej pachnących włosów muskają moją skórę i nie wiedzieć czemu powodują dreszcze. Gdy stoi do mnie plecami już czuje mój ciepły oddech na karku. Wtedy pospiesznie podnoszę ją ku górze, obracam i trzymając mocno patrzę się głęboko w oczy. Przecież wie na co mam wtedy ochotę, ale wybaczam jej, że przygotuje mi obiad dopiero za 20 minut :)
Za to nie lubię znaleźć się w sytuacji, gdy nowo poznana kobieta zaprasza mnie do siebie na herbatę, a mieszka nadal z byłym, który ma 2 metry wzrostu i jest o nią szalenie zazdrosny. Rzucił na mnie zaklęcie strachu i zbliżającej się zagłady. Musialem użyć na nim w odpowiedzi czaru mojej mrocznej poezji. Wy się lepiej nie śmiejcie, bo mi wtedy do śmiechu wcale nie było :):):)
Dziwne rzeczy spłodził Pietrus, że to kobiety wybierają mężczyzn tak jakby sugerował, że mężczyźni nie wybierają. Zarówno kobiety i mężczyźni dokonują wyborów z kim chcą się poznawać, spotykać, poszaleć w sypialni i być razem, a nie biorą to co się napatoczy. Oczywiście punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Im większe powodzenie tym szerszy wybór dla danego samca lub samicy. Zdecydowanej większości kobiet, które były mną zainteresowane podziękowałem po kilku randkach, bo wiedziałem, że to nie wypali. To, że kobieta jest piękna niewiele znaczy, bo nic nie mówi o niej samej. Potem następowało ich zaskoczenie, że są odrzucane i pytania czemu nie możemy się więcej spotkać skoro jest ładna, a ja jestem świetnym facetem, który traktował ją jak damę, mieliśmy udane randki i było fajnie. I co z tego? Poznawałem wiele pięknych kobiet i z każdą miałem fajne randki. Co za brak ogłady ze strony płci pięknej. To, że jestem uprzejmy, wspaniałomyślny, dbam o kogoś, pięknie się zwracam i kilka razy z kimś spędzilem miło czas nie znaczy jeszcze, że ktoś robi na mnie duże wrażenie i akceptuje wszystko to co ktoś opowie o sobie (przeszłość). Mam asertywne podejście. Odrzucałem bądź zrywałem kontakty za wiele rzeczy, których nie akceptuje. Oceniam najmocniej po nadrzędnych wartościach i przeszłości, bo to mi mówi najwięcej prawdziwego o kobiecie po tym kogo skreślały, komu dawały szansę i czego doświadczały dobrego/zlego w relacjach z mężczyznami, których wybierały. Zainteresowane mną kobiety nie mogły zostać moją partnerką bądź nawet przyjaciółką, jeśli weszły w pewne ramy stawiające je w dość niekorzystnym świetle. To też zamykało im furtkę do bliższego poznania mojej osoby mimo ich pragnień. Nie zwykłem godzić się na substytuty! Nasze kluczowe wybory w ogromnym stopniu pokazują prawdę o nas. By mieć szansę u pana P.K.S., któremu imponuje dobroć trzeba być kobietą, którą przyciąga również dobroć i szlachetność, a nie próżność i cwaniactwo. Udowodnić to czynami, bo tylko one nas określają. Wtedy otwierała się przepustka do zdobycia mego serca. Mam takie zasady i tego trzymalem się uparcie. Przy doborze naturalnym chyba nikt nie ma sentymentów i jest to najbardziej egoistyczna rzecz dotycząca ludzi. Tak nas natura zaprogramowała byśmy przedłużyli gatunek wybierając optymalną partnerkę w zakresie naszych możliwości. Szukanie jak najlepszych genów będąc marionetkami matki natury. Tak mi podpowiada męska intuicja, a ona jak wiadomo jest nieomylna :)
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=16492126&N=1#post0-16492241