To jest niemożliwe, gdyż Manolito przez kilka miesięcy dowodził, iż warto popierać Trumpa, bo blokował NS. Teraz kolega Trumpa miałby NS odbudować? No nie wierzę...
To po pierwsze. Po drugie: Konfederacja zawsze dba o polskie interesy. Skoro więc sprzymierzyła się z AfD, niemożliwym jest, żeby AfD wznowiło działanie NS. To na pewno dezinformacja.
Nawet nie będzie komu powiedzieć "A nie mówiłem" bo jak już wielokrotnie w historii bywało, odpowiedzialność za bezpośrednie działania lub też pośrednie ma bardzo brzydki zwyczaj rozmywania się ... "Nie pamiętam", "Nie pisałem", "Nie słyszałem", "Nie namawiałem", "Nie podjudzałem" ...
„Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni”
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gabriel_Narutowicz
Zaczyna się:
https://x.com/ZespolBrauna/status/1879894801312776208
LOL
I na poważnie:
https://x.com/trzaskowski_/status/1879910330035507417
Czy tego rodzaju wpisy przysparzają kandydatowi jakiegokolwiek poparcia? Mnie przede wszystkim wkurzają, bo przecież wiadomo, że tak naprawdę nie kupuje tylko polskich produktów w lokalnych sklepach. Po co to? Kto mu robi taką beznadziejną kampanię? Lepiej niech już "będzie sobą" i stanie się choć trochę wiarygodny. Teraz się tylko wystawia na ciosy poniżej pasa:
https://x.com/VikingCrv/status/1879912050610360469
O kierwa, Pitoń w zespole Brauna...poziom szurskości wyjebało poza skalę.
Już są pierwsze obietnice
- szczepionki złe
- 5G złe
- żydzi źli
- przyłączyć Suwałki do Kalingradu
- zmienić patrona strzelców podhalańskich, na strzelców podhalańskich imienia Goralenvolk
Mikke, Pitoń, Socha, Torkowska...
Reszty nie kojarzę, ale pewnie są tak samo pojebani jak Braun :)
ps. Dlatego mam wątpliwości, czy on zbierze te 100 tys. podpisów, ale ok - może go nie doceniam.
Ten element kampanii Trzaskowskiemu nie zaszkodzi, tym bardziej, że zakupy, to od dawna robi na jakimś warszawskim "bazarku". Zdziwienie to (moim zdaniem) będzie u "twitterowego komentariatu", że znowu ich wyobrażenia, o rzeczywistości, rozminęły się z tą rzeczywistością, bo w "banieczce", na portalu Elona wychodziło inaczej.
Ja już nie takie rzeczy widziałem- piękny przykład z dziś, gdzie w sondażu Rzepy 80% wyborców Konfy jest za odebraniem PiSowi subwencji wyborczej, więc nasz drogi Dżony zostaje z tym przekazem od Bosaka i Mentzena, o tym żeby złodziei nie karać, a swoich nie ruszać, jak Himilsbach z angielskim.
A ten nieszczęsny kredyt 0% pamiętasz? Na twitterze został zmiażdżony, w realu już niekoniecznie :).
I z serca, radzę się przyzwyczajać- kandydaci na prezydenta (Rafał ofc. też) będą odstawiać takie hołubce i fikołki, że to kupowanie polskich produktów, w świetle kamer, wyda Ci się miłe, sympatyczne i niewinne :)
Przypominam, że Duda, w 2020, przed kampanią, to się zarzekał, że podpisze ustawę o związkach partnerskich, kiedy wyląduje na jego biurku (bo wiedział, że nie wyląduje - hahaha). I co zaszkodziło mu to coś :)?
Jeszcze Piskorski, politruk ze Sputnika i RT, który za szpiegostwo ucieknie do Rosji 0,000001 sekundy po tym jak mu ABW bardziej do dupy zaświeci. A Pitoń to już wyższy poziom transcendencji, gość który gadał że Goralenvolk ratowało górali, a AK ich zabijało (że też jeszcze nikt na Podhalu nie dał mu w mordę, to aż mnie dziwi). To i tak dziwne że Panasiuka nie ma, ale w sumie kampania dopiero się rozkręca.
Samo gęste :)
Niezła zbieranina muppetów. W każdym bądź razie będzie wniosek do sądu partyjnego w sprawie usunięcia Brauna z Konfuni.
https://www.pap.pl/aktualnosci/grzegorz-braun-zostanie-usuniety-z-konfederacji-bosak-za-bledy-polityczne-ponosi-sie
Jak tak patrzę bo tych kandydatach to mam wrażenie, że najsensowniejszą opcją jest Zandberg (ostatnio miał niezły wywiad w Kanale Zero). Oczywiście on też ma swoje za uszami - pamiętny rozłam lewicy w 2015, który utorował drogę do władzy pisowi. Jednak ogólnie to jest dramat i tak naprawdę w zdaniu: "nie ma na kogo głosować" nie ma wiele przesady.
Amen. :)
Pierwszy od kilku miesięcy film, który na K0 zacząłem oglądać. ;)
https://www.youtube.com/watch?v=4S2407lfPAQ
Naprawdę: wybory prezydenckie w Polsce to tragedia. Taka antyczna. Z nierozwiązywalnym konfliktem i smutnym zakończeniem.
U mnie to obecnie wygląda tak:
1. Katarzyna Cichos
2. Szymon Hołownia
3. Rafał Trzaskowski jako alternatywa ostateczna dla PiSu
Reszta to kompletnie nie moja bajka.
Katarzyna Cichos
Zaciekawiłeś mnie. Nie znam tej pani. Gdzie można się zapoznać z jej poglądami na finansowanie służby zdrowia, edukację, system podatkowy itp.? Pytam poważnie, bo w Sieci nie znalazłem niczego poza kilkoma ogólnikami. Np. tutaj:
Skoro to twój numer jeden, zakładam, że możesz coś więcej wiedzieć.
Zajrzałem na tę stronę, nawet statut przeczytałem. Ale jedyna wzmianka o programie i poglądach wygląda tak:
Nasze Założenia i Cele:
Odwołanie do chadeckiej myśli Korfantego i Paderewskiego oraz założycieli UE: Wierzymy, że "dobry" człowiek to ten, który uczciwie pracuje na rzecz swojej rodziny, lokalnej społeczności i rozwoju Polski.
Demokracja i budowa silnych instytucji: Naszym celem jest, aby Polska stała się wzorem do naśladowania w procesie transformacji demokratycznej.
Wartości chrześcijańskie jako fundament dialogu: Wartości te stanowią podstawę naszego działania na rzecz pokoju i współpracy.
Rozwój: Wspieramy rozwój społeczny, gospodarczy, środowiskowy i kulturowy w Polsce.
Budowanie pozycji Polski w UE: Dążymy do tego, by Polska była gwarantem stabilnego rozwoju w Europie i regionie.
Moim zdaniem Hołownia w spódnicy - raczej nic odkrywczego. Jednak prawdziwym problemem tej Pani jest to, że niemal nikt o niej nie słyszał (nawet takie osoby jak my, które jakoś tam się polityką interesują). Gdyby nie Iselor to nie miałbym pojęcia, że taka osoba startuje.
Nawet jeśli to Hołownia w spódnicy, to kompletnie nie wiem, co myśli na najważniejsze dla funkcjonowania państwa tematy. Autopromocja autobiografii zajmuje na jej stronie więcej miejsca niż kwestia programu politycznego. A program ogranicza się do kilku lakonicznych frazesów. ;)
Raczej nie buduje się domu od dymu z komina.
[EDYTA]
Ciekawe, co to za zwolennik pani Cichos tak minusuje... ;)
No proszę,
Szczerze, żeby oburzać się o edukację na temat diety zdrowszej, tańszej i korzystniejszej dla planety, trzeba być niezłym durniem.
Tym bardziej w czasach w których żremy wysoko przetworzone gówno, McDonalds jest w większym mieście co 500 metrów, a otyłość sobie szybuje w górę powolutku ale stabilnie.
Trzeba było to nazwać "dieta Bogurodzicy" to Krzyś by kwiczał z radości.
Konforuskie i pisesmany (także z tego forum) są inteligentni inaczej.Znają się na wszystkim,
ale tak naprawdę na niczym.
"Nie tylko przypadek Johna Clausera, lecz także innego noblisty, profesora Giaevera, dobrze pokazują, jak działa błąd poznawczy znany jako efekt autorytetu. Tytuł naukowy nie daje gwarancji, że dana osoba będzie przytaczać rzetelne dowody, gdy wypowiada się na temat, który nie jest związany z jej specjalizacją. Z taką sytuacją mamy do czynienia, gdy na temat klimatu wypowiadają się John Clauser (fizyk kwantowy) czy też Ivar Giaever (biofizyk)." Czy zaskoczyło?
Bardzo sensowny wpis:
https://x.com/PutinizmPolski/status/1879923042618352085
Fragment:
Niedawno, po roku przepychanek, ministra Barbara Nowacka w końcu przedstawiła spójny plan wprowadzenia do szkół nowego przedmiotu: edukacji zdrowotnej. Wbrew temu co od lat mówią religijni fundamentaliści, program przedmiotu nie zawierał w sobie żadnych lewackich szaleństw. W klasach IV-VI dzieci miały się na przykład dowiedzieć czym jest ciąża i poród. A także czym jest autonomia cielesna i granice intymne oraz jakie prawa chronią nieletnich. Mówiąc inaczej: skąd się biorą dzieci i jak unikać przemocy seksualnej. No ja tam bym wolał, by moje dzieci wiedziały o tym, że nikt ich nie powinien “macać”, ale ja to wiadomo, truskawki cukrem posypuję.
W klasach VII-VIII młodzież miała się dowiedzieć czym jest popęd seksualny, dojrzewanie, orientacja seksualna i świadoma zgoda. A także o społecznej “presji związanej z podjęciem aktywności seksualnej”. I o różnych formach przemocy seksualnej i reagowaniu na nią. Fakultatywnie także o chorobach wenerycznych. Przypomnę, że klasy VII-VIII to młodzież w wieku 14-15 lat, a więc jak najbardziej dojrzewająca, mająca buzujące hormony, popęd, seksualne napięcie itd. Dobrze by było, by taka młodzież wiedziała, że popęd jest normalny, że dojrzewanie jest naturalne i kiedyś się kończy oraz że niekoniecznie trzeba słuchać kolegów (ale także partnera/ki), którzy mogą namawiać do podjęcia aktywności seksualnej, tłumacząc, że “wszyscy to robią”. Nie widzę też nic kontrowersyjnego w edukowaniu o chorobach wenerycznych. No bo albo to, albo chcemy nastolatków z kiłą.
W liceach w programie dodatkowo pojawia się antykoncepcja, profilaktyka chorób wenerycznych, czynniki wpływające na płodność człowieka, przebieg ciąży, czym jest połóg, jak wygląda karmienie piersią, czym poronienie, czym aborcja, jak opiekować się noworodkiem. Ale także więcej o tym czym jest świadoma zgoda, o zjawiskach takich jak grooming, seksting, pornografia, prostytucja itd. - a także jak im przeciwdziałać. Może jestem oszalałym lewakiem, ale nie chciałbym, by moja córka za X lat padła ofiarą groomingu albo by nie wiedziała, że ktoś przekracza jej granice i de facto ją wykorzystuje. Wolałbym też, by nie pozyskiwała wiedzy o płodności i chorobach wenerycznych od swoich równieśników.
Paradoks całej tej sprawy polega na tym, że w istocie program ten jest pomyślany tak, by CHRONIĆ dzieci przed różnymi formami przemocy seksualnej. A także, by EDUKOWAĆ je na temat tego co im grozi, jak temu przeciwdziałać, jakie prawo je chroni, jak się nie zarazić chorobą weneryczną, jak kontrolować swoją płodność, jak świadomie podejmować decyzje, jak nie popaść w problemy psychiczne związane ze swoją seksualnością itd. Serio, nie widzę w tym nic kontrowersyjnego. I zwracam uwagę, że nie ma tu żadnej “nauki masturbacji” ani innych patoprawackich chochołów. A od siebie dodam, że gdy byliśmy z żoną na tzw. “szkole rodzenia”, czyli zajęciach dla przyszłych rodziców, to poziom niewiedzy ludzi w wieku 25-35 lat, w tym kobiet już będących w ciąży, jest raczej przerażający. A rzecz i tak działa się w Warszawce, mieście sojowego latte i wysokiego - tfu tfu - kapitału społecznego.
No i taki program zaproponowała Nowacka w listopadzie. Począwszy od września 2025, przedmiot miał wejść do programu nauczania. Oczywiście od początku oprotestowywało to Ordo Iuris i podobne organizacje. Na początku grudnia na Placu Zamkowym w Warszawie odbył się w tej sprawie nawet wiec, organizowany przez koalicję kilkudziesięciu organizacji. Uprzejmie donoszę, że wśród nich były grupki antysystemowe i powielające rosyjską propagandę. Taka Wataha Głosu Obywatelskiego to nawet rok temu weszła w wyborczy sojusz z Leszkiem Sykulskim i Krzysztofem Tołwińskim. Na wiecu byli także politycy Konfederacji oraz PiS z obywatelskim kandydatem Nawrockim włącznie.
W tym momencie wydawać by się mogło, że sprawa jest dość jasna. Wbrew obawom części prawicy, w programie zamiast neomarksistowskich szaleństw znalazła się raczej normalna, potrzebna i zgodna z nauką wiedza. Prawica sobie protestowała, PiS, Konfa, Skargowcy i inni straganiarze elegancko się na tych niewielkich protestach mieszała i tyle.
I wtedy z odsieczą przyszedł Potężny Kosiniak, który jest, pozwolę sobie przypomnieć, ministrem obrony narodowej. I Potężny Kosiniak orzekł, że “Edukacja zdrowotna w szkołach będzie przedmiotem nieobowiązkowym, o udziale w nim będą decydować rodzice”. Co to ma wspólnego z obroną narodową - nie wiadomo. Może z rolnictwem? Rozwojem i technologią, bo i takie ministerstwo ma PSL? Nic. Ale z odsieczą niemal natychmiast nadciągnął Rafał Trzaskowski, który orzekł z kolei, że “Ja uważam, że edukacja zdrowotna jest potrzebna, ale powinna być dobrowolna, tutaj zdanie powinno zostać pozostawione rodzicom.”
I słowo ciałem się stało. I ledwie trzy dni później Nowacka również przyznała, że przedmiot jednak będzie dobrowolny. Czyli w efekcie, bo tak właśnie będzie, młodzież w miejscowości A dowie się skąd się bierze AIDS, a w miejscowości B już nie, bo tak zdecydują rodzice, którzy sami nie wiedzą skąd się bierze AIDS.
“Myślę, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich” - dodał Trzaskowski. No, nie dla wszystkich panie prezydencie miasta mego i wanna-be prezydencie Polski. Bo na przykład dla tych dzieci, których rodzice uznają, że nie muszą wiedzieć czy jak je wujek (ksiądz, trener, kolega, nauczyciel, ktokolwiek) dotyka, to jest to spoko - no więc dla nich na przykład nie. Dla tych kilku tysięcy nastoletnich dziewczyn, które co roku rodzą w Polsce dzieci też chyba nie, bo skoro zgadzamy się, że 16-latka nie powinna prowadzić auta, pić piwa czy głosować w wyborach, to chyba możemy się też zgodzić, że niekoniecznie podejmuje w pełni świadomą decyzję o seksie bez zabezpieczeń, więc dobrze byłoby jej tę świadomość zwiększyć. Dla tysięcy młodych ludzi chorujących na choroby weneryczne, o których dowiadują się w momencie ich zdiagnozowania - też nie. Właściwie to jak tak o tym pomyśleć, to lepiej będzie tylko dla paru religijnych fanatyków, którzy uważają, że Kościół jest jedynym depozytariuszem wiedzy o ludzkiej seksualności, a wszystko co odkryto w tej materii po roku circa 1800 to jakieś lewactwo. Im rzeczywiście będzie lepiej, przynajmniej dopóki córka nie zajdzie w niechcianą ciążę. Ale wtedy, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, pojadą na Słowację. Bo to będą “szczególne okoliczności”.
Niektórzy nieustająco argumentują, że to jest zajmowanie się sprawami mało ważnymi. Ok, powiedzmy, że tak jest. Ale skoro jest to tak mało ważne, to ogarnijmy to wreszcie i miejmy z głowy, zajmijmy się podatkami i przemysłem, nie mam z tym problemu. Skoro to takie mało ważne, to skąd ten dziki upór przed edukowaniem młodzieży zgodnie z naukową wiedzą? Czy ktokolwiek podniósłby postulat dobrowolnych lekcji matematyki? Niech sobie rodzice decydują, czy ich pociechom potrzeba czegoś ponad tabliczkę mnożenia. Fizyka? Chemia? Historia? A po co, a dlaczego? A jak fizyka to czemu z grawitacją? Co to za narzucanie przez państwo? W ogóle przeprowadźmy się wszyscy na farmy w Wyoming i ograniczmy edukację do czterech klas. Czytanie, pisanie, dodawanie do stu, dwie patriotyczne opowiastki, paciorek przed spaniem i do przodu.
[...]
I choć panowie patokonserwatyści mogą się teraz poklepywać po pleckach, że oto odnieśli kolejne zwycięstwo w obronie tradycyjnych wartości, to w rzeczywistości po prostu wyrządzają obiektywną, w wielu wypadkach jak najbardziej mierzalną, krzywdę polskiemu społeczeństwu.
I między innymi dlatego Trzaskowski razem z tym całym rządem mogą iść w cholerę. :P
BTW, jak pisałem, już nawet wyborcy KO mają dość:
https://x.com/RuchOsmiuGwiazd/status/1879805976834089035
Pozwolę sobie też po raz kolejny pogratulować wyborcom PSL-u, czyli partii, która ten rząd prawdopodobnie zatopi i umożliwi dojście Konfederacji do władzy.
Szczególne okoliczności brzmią, niestety, znajomo ... "Nowa jakość"
Ale będą zdziwieni jak przyjdą wyniki I tury i zerkną zarówno na liczbę głosów, na swojego kandydata, jak i na frekwencję.
Via Tenor
Uwalenie edukacji zdrowotnej, która mogła zrobić naprawdę wiele dobrego w skali całego kraju, jest dla mnie kolejnym i pewnie już ostatecznym dowodem na to, czym jest ten rząd (oraz jego emanacja prezydencka, czyli Trzaskowski) i dokąd zmierza.
Ależ muszą być wniebowzięci eksperci, którzy przez rok się nad tym programem nauczania "męczyli". :)
Ciekawy wątek (32:05) o tym Kasperskim w IPN, polecam zresztą całość.
https://youtu.be/rlFovDPv46A?list=PLk89Lw2sa3Z4EGIeQ3obybGZg7TNx1MRo&t=1925
Z obozu władzy coraz częściej słychać głosy, że jesienią Szymon Hołownia nie będzie chciał oddać Włodzimierzowi Czarzastemu fotela marszałka Sejmu, do czego zmusza go umowa koalicyjna. To oznaczałoby wojnę w obozie władzy. Sam Hołownia w odpowiedzi na pytania Onetu zaprzecza. Jego wypowiedź jest jednak zastanawiająca.
Jak ten rząd dotrwa do wyborów w 2027 to będzie cud.
Jak wiadomo, nie jestem fanem Hołowni, więc na chłodno mogę się spytać- skąd takie info?
W rozmowie RMF, chyba tydzień temu, Terlikowski* pytał go o to wprost i Hołownia powiedział, że odda fotel marszałka, zgodnie z ustaleniami pomiędzy koalicjantami.
EDYCJA
Już poszukałem - Onet. Zalatuje taką kaczką dziennikarską, IMO.
*Nie przypuszczałem, że to napiszę, ale Terlikowski naprawdę daje radę- są nawet pytania od słuchaczy (niełatwe), które zaproszony gość sobie losuje z takiej "szklanej kuli" :D. Wreszczie przypomina to rozmowę, a nie monolog pisiora z przerośniętym ego. Zmiana na plus, dobra zmiana :)
I przygalopuje Zandberg na białym koniu i wywróci wyborczy stolik.
Nic nie wywróci, bo ludzie twojego pokroju zagłosują znowu na kogoś bez ideowego kręgosłupa, kogoś, kto nic nie zmieni, niczego sensownego nie zagwarantuje i nie zaproponuje. A potem przez kilkanaście miesięcy wciąż będą racjonalizować kolejne porażki i zaniechania rządu Tuska oraz pilnowanie żyrandola przez bezkręgowca, żeby następnie - po kilku latach wyśmiewania Konfederacji, która zyska większe poparcie społeczne - zachęcać do ponownego głosowania na nierobów i tchórzy, bo trzeba wybierać "mniejsze zło".
I tak w koło Macieju.
Ale - sparafrazuję pewne hasło - ważnie, żeby drzeć łacha z Zandberga i żeby wyborcom Razem dupy pękały!
Zobowiązuje się zatem, że będę z niecierpliwością czekał na ten huragan sensownych reform, ustaw, rozporządzeń, który uderzy w wybrzeże Polski zaraz po wyborze Trzaskowskiego na prezydenta. Wreszcie ten stateczek popłynie w dobrym kierunku, a ludziom będzie się żyło jeszcze lepiej! Prawda?
https://x.com/trzaskowski_/status/1879968788524990771
Że zacytuję obu panów: Ha! Ha! Ha!
Problem w tym, że żaden z obecnych kandydatów niczego nie zmieni na lepsze i żaden nie ma kręgosłupa :)
Chodzi głownie o to, żeby przyszły prezydent kohabitował z tym beznadziejnym rządem nie tyle na zasadzie poddaństwa (długopisu), ile na zasadzie quid pro quo (np. "moja ustawa za waszą ustawę"). I żeby nie podpisywał rozwiązań, które godzą w interesy Polaków (a np. zaspokajają potrzeby wielkich korporacji), dysponując przy tym inicjatywą ustawodawczą o zacięciu prospołecznym.
Trzaskowski tego nie gwarantuje.
Wiesz
To powiedz mi jedną rzecz - co takiego ma Zandberg, że wierzysz że jego reformy będą efektywne? Pl 2050 też miała wszystko super na papierze. Co wyszło to wyszło. Czym się on różni od partii Hołowni?
Wiesz Bukary, ja pamiętam jak zachwalałeś program i plan na edukację według PL2050. Na papierze było ekstra. Weszli do rządu i wszystko się rypło - imposybilizm.
Odpiszę chaotycznie i w wielkim skrócie, bo nie mam teraz za bardzo czasu, a zagadnienie jest obszerne i wymaga dłuższych wyjaśnień...
Oczywiście, że plan był świetny. Tyle że nie chodzi o imposybilizm. Gdyby Hołownia chciał ten plan wprowadzić w życie, to pewnie by wprowadził, bo przecież Nowacka powinna z otwartymi ramionami go przyjąć. Dlaczego? Choćby z tego powodu, że plan KO też był niby podobny (tylko bardziej ogólnikowy). Ale KO (podobnie jak Hołownia) ma w dupie edukację. Im się po prostu nie chce. I to nie ma nic wspólnego z faktem, że w pałacu urzęduje narciarz. Obietnice Trzeciej Drogi i KO to było jedno wielkie OSZUSTWO. Kiełbasa wyborcza dla ludzi, którym na edukacji zależy. Dla tych, którzy zagłosowali, zrobili swoje i teraz mogą spadać.
Przeczuwałem to, dlatego mój głos - jak zwykle - poszedł w wyborach parlamentarnych na socjaldemokrację. I jestem przekonany, że gdyby ministrem edukacji została chociażby ADB, to przynajmniej próbowałaby walczyć z Tuskiem o sensowną reformę szkolnictwa, osiągając jakieś mniejsze czy większe sukcesy, a nie tylko pozorowała zmiany i kłaniała się w pas PSL-owi i fanatykom religijnym. Widać przecież, jak pracuje w swoim ministerstwie. Niemniej jednak postkomunistyczna lewica to też nie do końca moja bajka.
To, co pisałem o ADB, dotyczy również Zandberga. Do tego człowieka, którego jakaś szczególną sympatią nie darzyłem i który też ma wiele wad, przekonał mnie chociażby fakt, że nie wszedł do rządu Tuska i nie połakomił się na stołki, kiedy w czasie negocjacji koalicyjnych wyszło, że KO ma w nosie realizację istotnych obietnic wyborczych i reformowanie tego kraju. Nie zeszmacił się, choć spadły wtedy na niego straszliwe gromy ze strony wyborców Tuska. Doskonale wiedział, co się święci. I miał rację. To też nie znaczy, że przyjmuję Zandberga z "całym pakietem" jego poglądów, bo z wieloma się nie zgadzam.
Nie mam pojęcia, jakim byłby prezydentem i zapewne nigdy się tego nie dowiemy. Ale jestem przekonany, że do kohabitacji z Tuskiem wprowadziłby tak konieczny element walki o socjaldemokratyczne wartości, grożąc wetowaniem pomysłów, które jeszcze pogłębiają rozliczne problemy w obszarze polityki zdrowotnej, mieszkaniowej, edukacji itp. IMHO przydałaby się też inicjatywa ustawodawcza w rękach osoby z lewicy. Czy Zandberg byłby sensownym wyborem w dobie wojny na Ukrainie? Trudno powiedzieć. Na pewno niektórych (nielicznych) wyborców rozważających oddanie głosu na Zandberga to może martwić. Podejrzewam, że Zandberg zbytnio by nie przeszkadzał rządowi w polityce zagranicznej. A już z pewnością współpracowałby tutaj z Tuskiem lepiej niż Duda. (IMHO byłby nawet zbyt spolegliwy wobec UE). Nie sądzę też, żeby Trzaskowski jakoś się pozytywnie na tym polu wyróżnił. Będzie po prostu przedłużeniem ręki swojego pryncypała.
Zachęcam do obejrzenia wywiadu z Zandbergiem w K0 czy w DLR, żeby sobie wyrobić zdanie. Ale to wszystko rozważania akademickie. I tak lud pójdzie zagłosować w II turze na Trzaskowskiego albo Nawrockiego. Mnie to już szczególnie nie wzrusza. Przyzwyczaiłem się. Tym razem w wyborach prezydenckich nie przyłożę jednak ręki do dalszego promowania szkodników i nierobów, którzy mnie - człowiekowi zaczynającemu już rozmyślać o dalszej przyszłości i latach emerytalnych - gwarantują m.in. postępująca prywatyzację i zapaść usług publicznych, a przy okazji zabezpieczają interesy wielkich i bogatych, mając w dudzie chociażby interesy tzw. klasy średniej. (BTW, wiedzieliście, że wedle statystyk w tym roku są największe od 12 lat "kolejki" do lekarza w publicznej służbie zdrowia?).
Oczywiście, bardzo bym się chciał mylić. I jeśli po usunięciu pajaca i wyborze Trzaskowskiego na prezydenta rząd Tuska nagle się diametralnie zmieni, zacznie robić coś pożytecznego i reformować ten kraj, z przyjemnością połknę własny język. Ale szanse na to są IMHO prawie zerowe.