„Kiedyś musiałeś mieć talent”. Michael J. Fox gorzko o dzisiejszych celebrytach; dawniej aktorzy byli „twardsi”
To tylko opinia i to osoby, która wypadła z tego biznesu. To co jest pewne, to większa konkurencja dzisiaj niż w latach 80. Wiele również było do odkrycia w kinematografii, teraz trzeba walczyć nie tylko dobrym pomysłem, o które coraz trudniej, to jeszcze z blockbusterami. Natomiast na podium aktorskich talentów miejsc zawsze było tyle samo. Instagram i inne bzdety, to zupełnie inny temat, którego on prawdopodobnie nie ogarnia.
To tylko opinia i to osoby, która wypadła z tego biznesu.
Co jak co ale w tamtych czasach gość musiał walczyć talentem by dostać angaż, a potem niestety choroba go dopadła. Teraz wystarczy mieć "znajomości z żydami" by później oglądać kiczowate kino z kiczowatymi aktorami.
Należałoby wykazać jaką rolę odgrywały znajomości w latach 80. i dzisiaj, coś więcej niż "przecież wiadomo" lub "każdy to wie". Również poziom władzy żydów wymagałby weryfikacji, o mierniku talentu aktorskiego nie wspomnę.
Poziom władzy żydów jest tak ogromny że jak powiesz że żydzi trzęsą Hollywood to nie będzie to antysemityzm.
Jak patrzysz w lustro, to też widzisz Żyda?
"Instagram i inne bzdety, to zupełnie inny temat, którego on prawdopodobnie nie ogarnia"
ogarnia na tyle, żeby trafić w punkt. Wystarczy podać za przykład takie nazwiska jak Keanu Reeves czy Dwayne Johnson - aktorzy z nich marni, ale dzięki social mediom publika ich po prostu lubi i ludzie chodzą do kina na filmy z ich udziałem, co z kolei przekłada się na częstsze i bardziej lukratywne kontrakty.
I może sam Reeves nieszczególnie zabiega o popularność to wystarczy pare zakulisowych opowieści jak dba o kaskaderów czy pare memów jak siedzi smutny na ławce i tak powstają virale, które mniej lub bardziej pomagają w rozwijaniu kariery aktorskiej.
the rock swoja rozpoznawalnosc i sympatie budowal jako wrestler (podobnie jak jego ojciec) na dlugo przed tym nim zaczal w filmach wystepowac. gdyby popularnosc w socialach miala sie przekladac na angaze to bys mial juz filmy z obsada z tiktoka
na sympatie do Keanu składają się w głównej mierze historie z "drugiej ręki". To, że na zdjęciach nie obejmuje kobiet, w metrze odstąpił miejsce starszej osobie, podarunki w formie motocykli, obcięcie swojej gaży dla grafików z Matrixa itd. Unikanie skandali to za mało żeby stać się ulubieńcem internetu.
No i przekręcasz moje słowa, bo nigdzie nie napisałem że popularność w social mediach zrobi z każdego aktora, ale jak jesteś już aktorem to nie musisz być szczególnie utalentowany żeby zyskać popularność, od której będziesz odcinać kupony. Kolejnym tego przykładem jest Henry Cavill. Jesteś lubiany i popularny jako aktor to studio o wiele chętniej da ci angaż w blockbusterze, bo to nazwiska przyciągają tłumy.
praktycznie każdy aktor ma konto w agencji PR, dział odpowiedzialny za to nazywa się z reguły "personal". paradoksalnie akurat z tymi dwoma strzeliłeś kula w płot. Social media tutaj miały znikome znaczenie, dobrze wybrali agentów, którzy ich poprowadzili. a początku kariery (nie zawsze aktorskiej) to nie Kardashianki czy Julia Wienawa
Malaga -> Keanu budował swoją karierę jak jeszcze nie było social mediów, Dwayne Johnson też, a to że obaj są popularni wśród publiczności, ale zawdzięczają więcej swojej osobowości niż social mediom, tak samo jak Henry Cavill. Oczywiście że w dzisiejszych czasach social media mają bardzo duże znaczenie, ale to bardziej tyczy się "początkujących" aktorów którzy nie mają jeszcze ugruntowanej pozycji. Ogólnie sukces w branży filmowej to składowa wielu rzeczy i szczęścia, bo nie jedna gwiazda znalazła się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
Cavill notabene mimo swojej popularności i sympatii musiał pożegnać się i z rolą Geralta, i Supermana. Więc nie wiem czy to dobry przykład na typa którego kariera kręci się sama bo jest lubiany i popularny.
Tak jak już ktoś ci napisał, obaj to zły przykład, bo oni karierę budowali przed rolą mediów społecznościowych, zresztą Keanu to nie jest taki słaby aktor...
Jeśli już to do tego opisu pasują takie nazwiska jak Cara Delevingne czy Zendaya
akurat Cavill nie chciał grać dalej w Wiedźminie, więc odszedł na własne życzenie, a z Supermanem to temat rzeka i jego popularność/sympatia widzów nijak się miała do sytuacji z Supkiem. Identyczna sytuacja zresztą była z Johnsonem i jego rolą Black Adama.
Sam Fraser zniknął na wiele lat i dopiero rola w Wielorybie sprawiła, że ludzie sobie o nim przypomnieli. Tutaj przykład mocno nietrafiony, bo jakby nie patrzeć potwierdza jedynie tezę, że jak nie jesteś w świetle reflektorów to niekoniecznie dostajesz propozycje ról.
Poza tym od samego początku mowa była o aktorach, którzy braki w talencie aktorskim nadrabiają popularnością wśród widzów co z kolei przekłada się na kolejne blockbusterowe filmy.
Wracając do Cavilla raczej nie ma co narzekać - w kinach najnowszy film, za rogiem Highlander i ogłoszony projekt Warhammera na spółkę z Amazonem
Zawsze można rozpoznać, kiedy ktoś czuje się stary, ponieważ zaczyna zachowywać się tak, jakby jego pokolenie było lepsze od nowszych.