Po kilku wypowiedziach z wątku Gęstego (Pora zmienić życie) pojawiło się w mojej głowie pytanie - co z tą kulturą picia w Polsce? Jak zadziwiająco mocno zakorzenione jest w naszej kulturze regularne nawalanie się - bez alko nie ma wesela, grilla, urodzin (nawet kilkulatka), świąt. Od najmłodszych lat jesteśmy tym karmieni. I to, z jakim zdziwieniem człowiek spotyka się, gdy powie, że "nie pije" - no bo jak to, jak to się podczas świąt nie napić, przy piąteczku kilka drinków, w lecie gorąco to piwko najlepiej wchodzi.
Na necie fajnie to pokazują filmy gościa, który zwie się coś w stylu "alkoholik z tiktoka" czy jakoś - jakie szambo wywala w komentarzach pod jego filmami, syndrom oblężonej twierdzy, bo gość ma czelność powiedzieć, że jak ktoś łoi codziennie przed spaniem piwko, to że jest alkoholikiem - bo przecie on może przestać w każdej chwili. Sam w ostatnich latach przerzuciłem się kompletnie na okazjonalne piwo 0%, teraz już nie tykam alkoholu w ogóle - i ilekroć jestem w odwiedzinach, to muszę się tłumaczyć, dlaczego się nie napiję (na szczęście "ze mną się nie napijesz" już wypadło z obiegu). Widok ludzi chlejących przy stole wódę - jak miałem ostatnio okazję uświadczyć na świętach u rodziny - zwyczajnie w świecie mnie irytuje.
To zadziwiające, jak ludziom nie przeszkadza, że ich znajomi, rodziny czy oni sami są uzależnieni od alko - że są zwyczajnie w świecie alkoholikami. Ok, jestem w stanie zrozumieć, jak ktoś raz na ruski rok wypije sobie z żoną/mężem wino, jakiegoś drinka. Ale nie regularnie, przy każdej możliwej okazji. Nie wiem, może to jest spowodowane tym, że mam dwójkę dzieci i nie chcę się przy nich upadlać i "być pod wpływem", ale "kultura picia" alko w Polsce mnie przeraża. Nie mówiąc o tym, ile ludzie marnują na to hajsu - często oszczędzając przy tym na jakości żywności.
EDYTKA: a jeszcze jest "świetny pomysł" w postaci "renty alkoholowej" - dla ludzi, którzy przez picie i swoją własną głupotę, zniszczyli sobie tak zdrowie, że nie są w stanie pracować. Arcygenialne.
U nas nie ma czegoś takiego jak kultura picia. Po prostu jest brak kultury picia. U nas nie można kulturalnie wypić kilku lampek wina, piwka czy dwóch. Trzeba się naje..ć wódą najlepiej do odcinki.
Albo po pijaku wsiąść za kierownicę.
I jeszcze to nazewnictwo - szampan bezalkoholowy dla dzieci. Może jeszcze wprowadźcie "whisky bezalkoholowa dla dzieci".
Problem jest skomplikowany, a my jako społeczeństwo nie jesteśmy dojrzali żeby poważnie o tym porozmawiać.
https://www.youtube.com/watch?v=n-LSx4tN1_M
Jestem przekonany, że nawet w tym wątku padną argumenty typu:
- piwo to nie alkohol,
- piję codziennie ale mogę odstawić w każdej chwili, nie jestem alkoholikiem
- hurr durr, nie zabronicie wszystkiego itd.
Piłem, lubię pić i będę pił! a na weselu u brata tak się napierdole jak meserszmit! na ostatnich urodzinkach wpadło 0,7 litra i 9 piwerek. A rano będę jak nowy.
https://www.youtube.com/watch?v=ZKaLvJYSj5U
W skrócie: nie wiem, czy parę innych krajów nie ma jeszcze gorszej kultury picia, a właściwie chlania ( Rosja, ale i Anglia ).
Z drugiej strony to jak jest za granicą nie zmienia faktu, że tak, mamy problem.
Przy tym o ile u nas raczej się odchodzi od ostrego łojenia wódki jako jedynej opcji, co było raczej normą jeszcze w latach 80. to pojawiają się inne problemy - jak właśnie tolerancja dla picia piwa czy uznawanie że piwo to nie alkohol, albo że od piwa bardzo cięzko się uzależnić, CO JEST BZUDRĄ.
Nie będę wskazywać pewnego Sławomira M z takiej jednej partii który powtarza te mądrości bo to tylko jeden z wielu przykładów normalizowania takich właśnie bredni.
Mam w rodzinie osobę, która przez lata loiła piwo i do tego jeszcze paliła maryśkę (to, jak marycha jest "wybielana" i że nie uzależnia, bije chyba nawet na głowę alkohol). Od kilku miesięcy odstawiła kompletnie - jak inna osoba.
Jakoś od 15 lat nie pijam alkoholu. Tzn że pijam rzadko, czyli 'od święta' lub jak jest ochota na winko itp. Tak to głównie piwa 0% ale też nie często. Ogółem alkohol źle wpływa ma mój stan zdrowotny i leki więc nawet muszę go unikać ale mam ten komfort że nie czuję potrzeby go pić.
Zabawne jest to gdy komuś mówię, że nie pijam alko to ludzie z wystraszonym wyrazem twarzy pytają "W ogóle ?!?" Jakby istniało tylko picie i całkowite nie picie... Oczywiście na święta tydzień temu wręcz stale mnie pytali czemu nie piję z nimi i wypiłem jednak te kilka drinków i 2 piwa alkoholowe. No i kieliszek szampana bo były też urodziny obchodzone.
Niech każdy pije ile potrzebuje jeśli ma taką potrzebę, niestety brak umiaru ma swoje konsekwencje wpływające na innych. Sam dzielę ludzi na 2 typy jeśli chodzi o upojenie alkoholowe. Tych, którzy potrafią się upić 'na wesoło' i dobrze się bawią oraz tych, którzy wkraczają dalej w 'stan agresywny'. Wtedy wszystko ich irytuje, zaczynają narzekać i psuć humor innym oraz jeszcze gorzej nawet się zachowywać. Niestety większość ludzi dość szybko wpada w ten stan i musi odreagować tak osobisty 'Weltschmerz'. Co sprowadza się do ogólnego uznania że alkohol to zło. W odpowiednim umiarze jest przyjemny ale nie dla każdego.
Patrząc na to co się u mnie zawsze działo w kwestii alkoholu (napruty ojciec w każde święta czy pijany dziadek robiący awantury) to sobie postawiłem w ogóle nie tykać alkoholu. Od momentu, kiedy skończyłem 18 to co chwila ktoś mi daje pod nos piwo czy inne badziewie, jak mówię "nie" to w ogóle nie rozumieją i nadal to robią. Jak dwa lata temu byłem na studniówce to też nie wystarczyło i minęło chyba półtorej godziny, zanim do znajomych w końcu dotarło, że nie zdołają mi nic podać.
W skrócie nigdy miałem jakiejkolwiek ochoty czegoś pić i szanse na to, że się cokolwiek zmieni są wręcz zerowe.
Pal licho picie i niszczenie siebie samego. Chce - niech się stoczy na dno.
Ale w Polsce zbyt często zdarza się picie i wsiadanie za kółko, część społeczeństwa udaje ze problemu nie ma (najczęściej to u kierowców jest ten syndrom wyparcia) albo nie widzi w tym nic zdrożnego (najczęściej na wsi). Co i rusz słyszy się abo jak pijany w kogoś wjechał albo jak zgarnęła go policja po pijaku z paroma zakazami prowadzenia pojazdów za jazdę po pijaku. Choćby przykład sprzed 2 dni:
https://www.olsztyn.com.pl/artykul,wypadek-w-maldytach-kim-jest-tymoteusz-m-ktory-wjechal-w-4-letniego-dawidka,40260.html
Z resztą nie tylko za kółkiem:
https://www.money.pl/gospodarka/dyscyplinarka-za-alkohol-w-kopalni-nie-ma-wyjatkow-7013603746265856a.html
I jakie komentarze? Oczywiście oburzenie, jak to śmieją sprawdzać a co dopiero dawać dyscyplinarkę...
Ech...
Mało rzeczy mnie tak wkurza jak pierdololo, że "policja łata budżet" albo "zabiera wolność" albo "A to nie ma poważniejszych rzeczy na głowie?" - tak jakby to policja kazała się narąbać lub mieć w dupie przepisy i siadać za kółkiem.
Mnie to irytuje że wymyślają debilne rzeczy w stylu zabieramy samochód za jazdę po pijaku, zamiast wprowadzić karę batożenia na rynku w niedzielę z głośno odczytanym wyrokiem, jak w średniowieczu. Zaraz dupy pękną że to nie humanitarne, ale ktoś kto wsiada za kółko po pijaku nie jest człowiekiem, więc jaki problem :P Ale jakby taki delikwent najadł się wstydu i później plecy by go bolały przez tydzień to wątpię że chciałby powtórkę.
Mnie to irytuje że wymyślają debilne rzeczy w stylu zabieramy samochód za jazdę po pijaku, zamiast wprowadzić karę batożenia na rynku w niedzielę z głośno odczytanym wyrokiem, jak w średniowieczu. Zaraz dupy pękną że to nie humanitarne, ale ktoś kto wsiada za kółko po pijaku nie jest człowiekiem, więc jaki problem :P
Dodam tylko że jestem i byłem ostrym przeciwnikiem pijanych pracowników, kierowców itp. i zwolennikiem ultra wysokich kar za takie wykroczenia.
Innymi słowy jesteś zwolennikiem ostrego karania, ale te kary są debilne, dlatego wprowadźmy coś rodem ze Sredniowiecza co NIE działa.
Brawo, genialne.
Dlaczego nie działa, ludzie to zwierzęta sporo lekcji "życia" opiera się na bólu, nikt nie wkłada ręki do ognia bo wię że będzie boleć. Oczywiście żadne kary nie pomogą jak wykrywalność będzie żenująca, bo taka jest. Problemem jest też mentalność "donoszenie to wstyd i hańba" i ludzie z otoczenia którzy widzą typa na bani wsiadającego do auta nie dość że nic nie robią, to jeszcze nie zgłaszają tego na policję :P
Dlaczego nie działa, ludzie to zwierzęta sporo lekcji "życia" opiera się na bólu, nikt nie wkłada ręki do ognia bo wię że będzie boleć.
Bo ludzie tak NIE działają, NIE na tym opiera się resocjalizacja. W przypadku uzależnienia w ogóle nie ma o czym mówić - no chyba że ostry kac i świadomość utraty zdrowia działa odstraszająco na alkoholików, prawda? PRAWDA?
Pomijam już to, że to co napisałeś w tym wątku jest wewnętrznie sprzeczne, to insza inszość.
Hayabusa wiesz na jakiej zasadzie działają prawa, na takiej że człowiek świadomie wybiera czy prawo złamać czy nie. Bezkarność i niskie wykrywanie sprzyja popełnianiu przestępstw o niskiej szkodliwości dlatego jest ich najwięcej, człowiek nie myśli nad konsekwencjami czynów za które niewielką karę dostanie. Świetny przykład twojej resocjalizacji najlepiej widać w demokratycznej części ameryczki :P gdzie sklepy się zamykają, a te co działają zamykają towar w gablotach, bo tak pozmieniano prawa że drobne kradzieże uchodzą praktycznie bez kary :P
W przypadku uzależnienia w ogóle nie ma o czym mówić - no chyba że ostry kac i świadomość utraty zdrowia działa odstraszająco na alkoholików, prawda?
Alkoholik i kac to stan w przyrodzie nieznany, żeby mieć kaca trzeba przestać pić :P Druga sprawa jako że mówimy o jeździe po pijaku, to chyba jaja sobie robisz że tylko alkoholicy jeżdżą po pijaku :P
Tak, zwłaszcza przestępstwa po pijaku, a w przypadku poważnych KLUCZOWE jest to jaka będzie kara :D
PS
Hayabusa wiesz na jakiej zasadzie działają prawa, na takiej że człowiek świadomie wybiera czy prawo złamać czy nie. - nie całkiem, daleko nie każde przestępstwo jest planowane na zimno i stanowi efekt w pełni świadomego wyboru. Alkohol jest tutaj, nawiasem mówiąc, istotnym czynnikiem.
Alkoholik i kac to stan w przyrodzie nieznany - nope.
żeby mieć kaca trzeba przestać pić - najpierw trzeba się napić. Jeden raz.
Druga sprawa jako że mówimy o jeździe po pijaku, to chyba jaja sobie robisz że tylko alkoholicy jeżdżą po pijaku :P - nope, to jest założenie które sobie wyciągnąłeś. Natomiast jest większa szansa że ktoś kto już jest alkoholikiem wsiądzie za kółko po pijaku, z racji obniżonej samokontroli. To samo zresztą tyczy innych używek.
Hayabusa ty twierdzisz że rozmiar kary nie ma znaczenia, powiem ci że jakby zmienili prawo i za morderstwo miałbyś max rok więzienia, to liczba morderstw podskoczyłaby dramatycznie. Wymiar kary ma znaczenie do pewnego etapu powyżej którego jego znaczenie bardzo mocno spada, dlatego likwidacja kary śmierci nie spowodowała dramatycznych wzrostów. Kara ma być hamulcem dla normalnych ludzi, wymiar kary nie ma znaczenia dla tych którzy i tak mają to w dupie. Nie zmienia to faktu że przy poziomie wykrywalności "żenada" zwiększanie kary może mieć 0 skutki.
Hayabusa ty twierdzisz że rozmiar kary nie ma znaczenia, powiem ci że jakby zmienili prawo i za morderstwo miałbyś max rok więzienia,
A możemy się trzymać choćby luźno zakreślonych granic w których dyskusja ma jakikolwiek sens?
PS Tak, przestępcy rzadko rozważają ile mogą dostać, dotyczy to w zasadzie przestępców zawodowych. Z zasady ludzie popełniający przestępstwa zakładają, że NIE zostaną złapani.
nie całkiem, daleko nie każde przestępstwo jest planowane na zimno i stanowi efekt w pełni świadomego wyboru. Alkohol jest tutaj, nawiasem mówiąc, istotnym czynnikiem.
Jak dla ciebie typ co ledwo przekracza próg dopuszczalny dla kierowania = człowiek nie zdolny do myślenia, jakby miał z 2-3 promile :P to o czym my mamy dyskutować.
nope, to jest założenie które sobie wyciągnąłeś.
No jak widać standard ja pisałem o pijanych kierowcach, a ty od razu rozszerzyłeś na całość :P
Z zasady ludzie popełniający przestępstwa zakładają, że NIE zostaną złapani.
Dlatego o wpływie wysokości kary na ilość przestępstw można mówić jak wykrywalność sprawców osiągnie wysoki poziom, najlepszym przykładem jest Japonia z bardzo surowym prawem i wysoką skutecznością, ale najniższym wskaźnikami przestępczości.
Dobra, odpuszczam. Widzę, że nie ogarniasz - jak zwykle zresztą - a mi się nie chce wchodzić po kolei we wszystko, więc tylko jedna uwaga na koniec bo się nie odniosłeś:
nie to irytuje że wymyślają debilne rzeczy w stylu zabieramy samochód za jazdę po pijaku, zamiast wprowadzić karę batożenia na rynku w niedzielę z głośno odczytanym wyrokiem, jak w średniowieczu. Zaraz dupy pękną że to nie humanitarne, ale ktoś kto wsiada za kółko po pijaku nie jest człowiekiem, więc jaki problem :P
Dodam tylko że jestem i byłem ostrym przeciwnikiem pijanych pracowników, kierowców itp. i zwolennikiem ultra wysokich kar za takie wykroczenia.
Innymi słowy jesteś zwolennikiem ostrego karania, ale te kary są debilne, dlatego wprowadźmy coś rodem ze Sredniowiecza co NIE działa.
Innymi słowy jesteś zwolennikiem ostrego karania, ale te kary są debilne, dlatego wprowadźmy coś rodem ze Sredniowiecza co NIE działa.
Odbieranie auta jest debilną karą, za którą zapłacą podatnicy, do tego prawo nie powinno powodować że karząc przestępcę z automatu karzmy jego rodzinę. Bo fajnie tak zabierać samochód, przez co pewnie sporo ludzi może straci pracę, przez co rodzina ląduje na socjalu, do tego koszty odholowania, a później parkingu i sprzedaży, a raczej zezłomowania, bo większość jeździ trupami :P O wiele lepsze i mniej szkodliwe byłyby mandaty proporcjonalne do zarobków, bo widać doskonale że sama aktualizacja taryfikatora znacznie obniżyła ilość wystawianych mandatów. Moim zdaniem powinni mandaty jeszcze podwyższyć, ja mam to w dupie bo przepisów nie łamie :P
Bo fajnie tak zabierać samochód, przez co pewnie sporo ludzi może straci pracę, przez co rodzina ląduje na socjalu
jezeli ktoś jest jedynym żywicielem rodziny i wsiada za kółko mając powyżej 1.5 promila to gratuluję.
to przecież nie jest tak, że oni będą konfiskowac samochody ludziom na kacu - musisz mieć powyżej 1.5 promila, recydywe albo uciec z miejsca wypadku.
Via Tenor
Bo fajnie tak zabierać samochód, przez co pewnie sporo ludzi może straci pracę
No, przecież jak mu zabiorą prawko za jazdę po pijaku to pracy nie straci, bo będzie po prostu jeździł bez uprawnień.
zielele -> ja to rozumiem że nikt normalnie by do auta nie wsiadł mając 1.5 promila, ale różni ludzie różne ciała. Jako że potrafię sporo wypić, dla mnie 0.7 na głowę to niewiele, w czasie parogodzinnej imprezy z jedzeniem, ot lekko podpity się czuje, a policje mam "za rogiem", więc się testowałem żeby ogarnąć ile mam promili w stosunku do tego jak się czuję. Parę razy miałem ponad 1.5 promila, co mnie okrutnie zdziwiło, bo czułem się normalnie, za każdym razem taki wynik miałem po weselu i poprawinach.
Herr Pietrus -> za jazdę bez uprawnień powinno być więzienie i tyle. Nie ma przepisów zabraniających kupna i rejestracji auta bez prawa jazdy xD Jak ktoś straci trupa, to równie dobrze może kupić kolejnego i dalej jeździć
Odbieranie auta to bardzo dobre rozwiązanie prewencyjne, ale nie jest działaniem, które nakłoni uzależnionego do zaprzestania picia, to zwyczajnie za mały wstrząs. Bo umówmy się - normalny człowiek, który nie ma problemu z piciem, nie wsiada do auta na gazie. Po prostu. Jeśli ktoś jeździ po pijaku, to ma problem. I teraz podstawowa kwestia - alkoholicy za swój nałóg są w stanie stracić oszczędności życia, dom, rodzinę, bliskich, przyjaciół. Strata samochodu? Pff.
Sam przechodziłem przez proces wyciągania z tego gówna bliskiej osoby i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć - bez mega silnego wstrząsu nic się nie zadzieje. Mózg osoby uzależnionej funkcjonuje zupełnie inaczej od tego, który posiada osoba zdrowa. I osoba zdrowa tego nie zrozumie. Po prostu. Stąd problem współuzależnienia - tracisz życie w relacji z pijącym bliskim ponieważ masz nadzieję, że go przekonasz, pomożesz a prawda jest taka, że NIC nie możesz zrobić aby mu/jej pomóc i MUSISZ zająć się własnym życiem.
I jeszcze odnośnie kar. Widzicie - alkohol należy do grupy twardych narkotyków, które zmieniają świadomość. W efekcie na "drugi dzień" osoba po spożyciu może nawet nie pamiętać tego, co zrobiła wcześniej (i to się bardzo często zdąża, luki w pamięci to powszechny problem w tym temacie) a w trakcie nie myśli normalnie i nie potrafi podejmować logicznych decyzji. Alkohol otumania i ogłupia bardziej, niż dobre 95 proc. znanych używek. Więc jakim cudem osoba, która jest w takim stanie stwierdzi, że nie wsiądzie do samochodu? To jest zwyczajnie niemożliwe. Oczywiście, że wsiądzie. Alkoholicy to większości egoiści, egocentrycy, alkohol tylko wzmaga ich wyobrażenie, usuwa hamulce - ja nie pojadę? Ja nie wypiję? Ja nie dam rady. Oczywiście że dam. A że potencjalnym kosztem czyjegoś życia/bezpieczeństwa? To się dla alkoholika KOMPLETNIE nie liczy, bo jest on i tylko on.
Oprócz karania w formie prewencji takie osoby powinny być PRZYMUSOWO wysyłane na terapię leczenia uzależnień. Inna sprawa, że w tym chorym kraju alkohol dostępny jest wszędzie a reklamy pokazują, jacy to fajni ludzie ze skrzynką piwa czy innego syfu a "jak jedziesz to zero". Masakra. Dopóki prawo się nie zmieni, podejście się nie zmieni, to nic się nie zmieni i żadne konfiskaty nie naprawią tego zła, bo dla alkoholika najważniejsze ponad wszystko jest się nawalić, to choroba psychiczna, choroba emocji a wyzwalacze są wszędzie, nawet na przystankach autobusowych w formie reklam wraz niekwestionowanym królem wyzwalaczy - piwem zero, które potrafi przywrócić do nałogu osoby trzeźwiejące od kilkunastu lat (o czym firmy je tworzące doooskonale wiedzą, piwo 0 nie jest dla Waszego dobra, ono jest dla ich dobra, bo powrót do nałogu = $$$).
Alkohol to trucizna uzależniająca niewiele mniej od heroiny (a społecznie - bardziej!). Wynaleziony w 21 wieku alkohol byłby zakazany na równi z twardymi narkotykami.
Nasze społeczeństwo na szczęście powoli się zmienia i dochodzi do tego, że alkohol to mega gówno. Rozbite rodziny, przemoc, masakryczna rakotwórczość i sianie totalnego spustoszenia w organizmie, niszczenie bliskich. Mamy z tym mega problem. Z drugiej strony weseli ludzie w telewizyjnej reklamie „na Ty” czy uśmiechnięci imprezowicze ze skrzynką piwa. A później totalnie spieprzone życie swoje i najbliższych. Taki to uśmiechnięty trunek. Jak ktoś potrzebuje procentów aby się dobrze bawić to ma problem. Pamiętam wiele wesel na których byłem i jedno z nich bardzo utkwiło mi w pamięci - młode żony płaczące w korytarzu bo partner znów pije i hasło że znów będą musiały z dziećmi uciekać. Alkohol to totalne gówno.
To jeszcze inny problem, u nas jest duża tolerancja dla picia i reklamowania picia jak jest cool i robią to celebryci. Ewentualne kary są tak niskie, że można je wrzucić w koszta.
To jeszcze inny problem, u nas jest duża tolerancja dla picia i reklamowania picia jak jest cool.
Dlatego zakaz reklamy alkoholu jest bardzo słusznym postulatem. Nie pokazuje się reklam innych narkotyków, to dlaczego reklamować alkohol. Oglądają to dzieci, młodzież i wyrabiają sobie przekonanie, że alkohol to świetna zabawa etc. a w rzeczywistości kończy się to na uzależnieniu masy ludzi, patologii w rodzinach i ogromnych stratach gospodarki.
Nie wiem zawsze mnie te moralizatorskie januszowanie rozpierdala, jak byłem młody często piłem, teraz nie pije często. Zawsze jak piłem to robiłem to z powodu że miałem ochotę i cały czas miałem świadomość że jak "pice wkracza w normalne życie" to trzeba się ogarnąć, bo się skończy jak menel. Moje życie mój wybór, a tym co chcą innym życie ustawiać życzę powodzenia :P tak samo jak veganom którzy dostają histerii jak widzą kogoś kto je mięso :P Dodam tylko że jestem i byłem ostrym przeciwnikiem pijanych pracowników, kierowców itp. i zwolennikiem ultra wysokich kar za takie wykroczenia. Dla kierowców złapanych po pijaku powinny być przymusowe obozy pracy w stylu zapierdalasz 8h tak że ledwo do domu dochodzisz, za wypadki bezwarunkowe więzienie, za śmiertelny wypadek 25+lat.
Jako dorosłe dziecko alkoholików, dopiero po latach widzę jakiego spustoszenie to dokonało na mojej psychice.
Sam narobiłem bardzo wielu złych rzeczy po pijaku, a najgorsza chyba było dążenie do samodestrukcji.
Jak ktoś nie pije, to chwała mu za to i nigdy nie próbowałem, ani nie będę próbował namawiać do zaczęcia.
Człowiek po alko staje się zidiociałą małpą i nawet nie zapraszam do dyskusji. Niestety jako społeczeństwo jeszcze chyba nie dorośliśmy do faktu, że alko to niszcząca używka, a nie jedynie atrybut imprezowicza. Powiedz wujkowi Januszowi przy stole na weselu, albo w jakieś święta, że nie pijesz (albo o zgrozo jesteś długotrwałym abstynentem) to zaraz otrzymasz łatkę wariata. Aktualnie w ogóle nie piję procentowych rzeczy.
Alkohol to trucizna uzależniająca niewiele mniej od heroiny (a społecznie - bardziej!). Wynaleziony w 21 wieku alkohol byłby zakazany na równi z twardymi narkotykami.
Nasze społeczeństwo na szczęście powoli się zmienia i dochodzi do tego, że alkohol to mega gówno. Rozbite rodziny, przemoc, masakryczna rakotwórczość i sianie totalnego spustoszenia w organizmie, niszczenie bliskich. Mamy z tym mega problem. Z drugiej strony weseli ludzie w telewizyjnej reklamie „na Ty” czy uśmiechnięci imprezowicze ze skrzynką piwa. A później totalnie spieprzone życie swoje i najbliższych. Taki to uśmiechnięty trunek
Jezu jaki horror. Heh z domu pewnie nie wychodzisz, bo strach, że cie auto potrąci :p Wszystko jest dla ludzi tylko po prostu trzeba korzystać z umiarem. Alkohol jest ok, ale trzeba umieć pić, znać swój organizm i limit. W małych dawkach alkohol nie jest dla organizmu trucizną, i tak - rozluźnia atmosferę i w towarzystwie dla niektórych osób jest środkiem na przełamanie lodów. Nie jest nic złego w wypiciu alko od czasu do czasu. To o czym piszesz to już uzależnienie a to, jak każde inne, jest problemem.
Teraz czasy się zmieniły na plus - wśród rówieśników koło czterdziestki - jak ktoś odmawia alko to nikt nie robi głupich min, mało kto przesadza też z alko. Także na weselach to jest z jedną czy dwie osoby, które się naprują. Dawniej było gorzej. Natomiast młodzi nie potrafią pić, mają słabe głowy co w połączeniu z innymi używkami powoduje głównie agresję.
Oczywiście jazda po alko jest niedopuszczalna i takie coś w przypadku wypadku powinno być równoznaczne z usiłowaniem zabójstwa.
Po prostu wszystko jest dla ludzi. Tylko trzeba korzystać z umiarem.
A jak macie problem z kimś kto pije to nagrajcie taka osobę co robi po pijaku i puśćcie jej potem na trzeźwo. Jest duża szansa, że przestanie chlać co najmniej na jakiś czas.
Jezu jaki horror. Heh z domu pewnie nie wychodzisz, bo strach, że cie auto potrąci :p
Nie.
Alkohol jest ok, ale trzeba umieć pić, znać swój organizm i limit. W małych dawkach alkohol nie jest dla organizmu trucizną
Wyniki badań opublikowane w Lancet jasno stwierdzają - alkohol w każdej, nawet najmniejszej ilości jest toksyczną mega rakotwórczą substancją. Nie ma bezpiecznej ilości alkoholu.
Te mity o pro-zdrowotnym działaniu alko w małych ilościach... Szkoda tez, że z czasem te małe ilości robią się coraz większe i częstsze - no ale uzależniony może przestać w każdej chwili, czyz nie?
Te mity o pro-zdrowotnym działaniu alko w małych ilościach... Szkoda tez, że z czasem te małe ilości robią się coraz większe i częstsze - no ale uzależniony może przestać w każdej chwili, czyz nie?
Wskaż mi gdzie napisałem o jakichś prozdrowotnych działaniach alkoholu. I też pisałem o rozgraniczaniu picia z głową a uzależnieniu. Czytaj ze zrozumieniem a nie dośpiewuj sobie swoich przekonań.
alkohol w każdej, nawet najmniejszej ilości jest toksyczną mega rakotwórczą substancją. Nie ma bezpiecznej ilości alkoholu
Każdy ma inny organizm. Jednemu coś zaszkodzi bardziej, co innej osobie już nie. Są osoby, którym szkodzi paracetamol, innym miód itd - można wymieniać tak wiele rzeczy. Dziadek pił codziennie kieliszek wódki, dożył 85 lat, nie miał raka i poważniejszych chorób. To chyba cud, jak na takie raczenie się przez wiele lat "mega raktwórczą substancją". Znam osoby, co pijąc dużo alkoholu dożyły wielu lat życia, żyją 7x lat. Znałem takie, które żyjących zdrowo umierały na raka płuc lub po prostu umierały w młodym wieku :/
Najważniejsze to cieszyć się życiem na swój sposób nie krzywdząc innych.
To nie jest kwestia tego, że każdy ma inny organizm, to mnie kompletnie nie interesuje, tylko tego, że według badań nawet najmniejsza ilość alkoholu jest szkodliwa. Tyle. W ogóle rozwala mnie podejście „pił xx lat i dożył xx lat”. A ile by dożył gdyby nie pił? Może 15-20 lat więcej?
Jeśli ktoś wpada w rytuał codziennego picia wódki to ma po prostu problem, który ujawni się gdy mu ten kieliszek zabierzesz.
Alkohol w każdej, nawet najmniejszej ilości jest toksyczną mega rakotwórczą substancją.
Jeden rabin powie tak, a inny powie nie :P
Nadal główną przyczyną raka w UE jest palenie papierosów. Za kolejne czynniki rakotwórcze uznaje się nieprawidłowe żywienie (zarówno jakość jedzenia jak i efekt np. nadwaga), brak wysiłku fizycznego i alkohol.
Nie ma bezpiecznej ilości alkoholu.
Te mity o pro-zdrowotnym działaniu alko w małych ilościach
A co z wpajanymi Nam stwierdzeniami że:
>piwo dobrze wpływa na pracę nerek, ma witaminy i zawiera cynk, potas czy żelazo. Obniża ciśnienie i wzmacnia serce. Lekarze zalecają picie piwa przy dolegliwościach nerek.
>wino uznano za skuteczny środek w walce ze zmianami miażdżycowymi no i ma właściwości antyoksydacyjne. Zaleca się osobom starszym bo pobudza pracę narządów i wpływa korzystnie na przemiany cukrów czy tłuszczy.
Ja osobiście bym nie demonizował samego alkoholu. Mamy mnóstwo czynników które źle wpływają na społeczeństwo ale na końcu to zawsze zależy tylko i wyłącznie od Nas czy się temu poddamy czy nie. Ja od bardzo dawna jeżeli się czegoś napiję (w sensie alkoholu) to symbolicznie ale jest to oparte o własne doświadczenia. Znając swoje granice sam zdecydowałem, że nie jest mi do niczego potrzebne co nie oznacza, że nigdy w życiu już alkoholu nie spożyję. Też nie wyobrażam sobie ogólnie rozumianego gotowania bez alkoholu więc nie popadajmy w skrajność! Co to za pączki bez spirytusu/rumu, co to za golonka w piwie bez piwa?!
Tak dobrze wpływa, że kraje w których pije się np wino do obiadu etc mają najwyższy odsetek raka wątroby. Powtórzę raz jeszcze - według badań, nauki, nie ma bezpiecznej ilości alkoholu i to jest fakt a nie jeden powie tak a inny inaczej. I tak alkohol należy demonizować bo to gówno, które społecznie wyrządza większe szkody niż heroina. I mózg się od tego syfu kurczy + ma kancerogenność na poziomie azbestu. Smacznego.
A co z wpajanymi Nam stwierdzeniami że:
>piwo dobrze wpływa na pracę nerek, ma witaminy i zawiera cynk, potas czy żelazo. Obniża ciśnienie i wzmacnia serce. Lekarze zalecają picie piwa przy dolegliwościach nerek.
>wino uznano za skuteczny środek w walce ze zmianami miażdżycowymi no i ma właściwości antyoksydacyjne. Zaleca się osobom starszym bo pobudza pracę narządów i wpływa korzystnie na przemiany cukrów czy tłuszczy.
Tak, ALE po pierwsze jedno i drugie ma składnik niepożądany, czyli alkohol.
Po drugie, małe ilości to mniejsze ryzyko - choć niezerowe - za to regularne picie większych ilości gwarantuje, że problemy przeważą nad korzyściami.
małe ilości to mniejsze ryzyko - choć niezerowe - za to regularne picie większych ilości gwarantuje, że problemy przeważą nad korzyściami
I ja z tym nie polemizuję a jedynie podważam takie stwierdzenia jak:
Nie ma bezpiecznej ilości alkoholu
Te mity o pro-zdrowotnym działaniu alko w małych ilościach
Całego źródła (The Lancet) jeszcze nie przeczytałem bo sprawdzam (próbuję) przy okazji odwołania do innych źródeł w nim zawartych ale już we wprowadzeniu jest o tym wzmianka więc nie zgodzę się na bezkrytyczne/ślepe przyjmowanie postawy "alkohol to gówno".
Dziadek pił codziennie kieliszek wódki, dożył 85 lat, nie miał raka i poważniejszych chorób.
No bez jaj. Stać cię na więcej. Mój znajomy dożył prawie 100 lat, a palił jak smok. (Nie zmyślam i nie ironizuję, autentyczny przypadek). To znaczy, że papierosy (np. w małych ilościach) nie są szkodliwe i rakotwórcze?
Wszystko jest dla ludzi tylko po prostu trzeba korzystać z umiarem.
To dotyczy również np. narkotyków? ;)
No bez jaj. Stać cię na więcej. Mój znajomy dożył prawie 100 lat, a palił jak smok. (Nie zmyślam i nie ironizuję, autentyczny przypadek). To znaczy, że papierosy (np. w małych ilościach) nie są szkodliwe i rakotwórcze?
Jako DDA od zawsze stroniłem od alkoholu i bliskie mi osoby starałem się jak najbardziej do tego zniechęcić. Niestety w roku 2019 coś we mnie pękło i zacząłem się wyniszczać. Ten stan trwał do mniej więcej sierpnia 2021. Szukałem ucieczki od problemów, a jedyne co się stało, to zamknięcie się w błędnym kole. W końcu do mnie dotarło, że zawaliłem wiele rzeczy, sprawiłem innym mnóstwo przykrości. Strasznie tego wszystkiego żałuję, chciałbym naprawić chociaż część tego co zniszczyłem, ale niestety się nie da. Wyszedłem z tego gówna po części dzięki bratu i koleżance, a raczej przez to, że utraciłem z nią znajomość. Obecnie nie czuję zbytnio pociągu do alkoholu, okazyjnie raz na 2-3 miesiące wypiję piwo (coraz częściej wybieram 0%), albo raz na ruski rok użyję jakiegoś alkoholu w kuchni do przepisu (jak jest możliwość to wybieram bezalkoholowy substytut).
Trzymaj się i powodzenia w Twojej walce. Warto zrezygnować i z zero - to największy znany wyzwalacz. Warto cieszyć się życiem :)
Dzięki za słowa wsparcia. Nie zamierzam się poddać i mam nadzieję, że w końcu ten dzień nastąpi :)
Nie znałem w sumie skrótu DDA. Sam dopiero po śmierci ojca się zorientowałem, że też wychowywałem się przy wszechobecnym alkoholu - rodzice pijący regularnie piwo, rodzina z zagranicy, która waliła wodę przy każdych odwiedzinach. I matka, która do dziś, dosłownie po kropli alkoholu, zmienia się w tak agresywną i zawistną osobę, że głowa mała.
U nas nie ma czegoś takiego jak kultura picia. Po prostu jest brak kultury picia. U nas nie można kulturalnie wypić kilku lampek wina, piwka czy dwóch. Trzeba się naje..ć wódą najlepiej do odcinki.
Albo po pijaku wsiąść za kierownicę.
I jeszcze to nazewnictwo - szampan bezalkoholowy dla dzieci. Może jeszcze wprowadźcie "whisky bezalkoholowa dla dzieci".
Pisząc o kulturze picia chodziło mi właśnie o jej brak. I braku umiaru, o którym wspominasz - jeszcze rozumie studenciaki, które, po wyrwaniu się z domu, nawala się w trybie instant do porzygu na pierwszej lepszej imprezie. Ale jednak robić to regularnie przy każdej okazji (pomijam mentalność "zawsze jest okazja") to już średnio. No i sam fakt konieczności nawalenia się na imprezie - bo inaczej nie da się bawić, nie?
Mnie właśnie ten brak umiaru najbardziej rozwala. Nie rozumiem jak będąc dorosłym (powyżej 40 lat) można być tak głupim. Bulwary nad Wisłą w letni wieczór to najbardziej niebezpieczne miejsce w Warszawie.
PS. Mam jedno piwerko 0,33 Becks w lodówce, sprawdziłem od kiedy, bo tak sobie jest i jest. Kupiłem go 11 marca. :D No nie zarobią na mnie dużo.
spoiler start
A w międzyczasie opierd...łem 6 Finlandii, 4 Ballantines (w tym jedna Brazil), 3 Danielsony, 2 Sheridany, Advocaata i 2 Metaxy (15 Grande Fine) - która posiada ciemnobursztynowy kolor oraz łagodny i gładki smak z nutą wanilii, dębu, przypraw korzennych, z przyjemnym wytrawnym finiszem ze słodkim posmakiem XD
spoiler stop
...żartowałem.
Temat o alko i już koło 50 postów :D
Autorze wątku masz potwierdzenie swoich tez i chyba nie jesteś zdziwiony :D
Dla mnie olbrzymim problemem - prócz "kultury picia" samej w sobie - jest to, co ktoś już wspomniał wyżej - reklamowanie alko. Nie ma reklam narkotyków czy innych substancji uzależniających (osoby, które zaraz wystartują z cukrem czy kawa uspokajam - wiem, jak uzależniające są, cukier to gówno równie wielkie co alko), ale już alkohol to cacy - reklama zimnego piwka z kumplami, piwko w ogrodzie przy grillu, wódeczka zachwalana przez znanego aktora czy szampan dla dzieci. Już widzę ten ból dupy miłośników chmielnej zupy, jakby im usunęli reklamy z tv - albo, nie daj Boże, zmienili narrację, że piwo nie jest takie cacy.
Edytka: swoją drogą nie tak dawno temu było w necie info o gościu, co bodaj 18 lat już był "czysty", po długim chlaniu. I na weselu córki czy kogoś tam z rodziny, ktoś go namówił żeby se wypił kilka kieliszków (wiedzieli jaką ma za sobą drogę). Dał się namówić i po weselu wrócił do nałogu - po 18 latach trzeźwości... Zwierzęta, które go do tego namówiły, bym normalnie wychłostał.
Już widzę ten ból dupy miłośników chmielnej zupy, jakby im usunęli reklamy z tv - albo, nie daj Boże, zmienili narrację, że piwo nie jest takie cacy.
Tak zwani "wolnościowcy" z bożej łaski chyba by dostali epickiego rozwolnienia.
No ale to niemożliwe w kraju w którym przyznaje się rentę alkoholową.
Ale z dwóch rzeczy - słodziki albo cukier, lepiej już wybrać cukier. A najlepiej w ogóle nie wybierać tylko odstawić. Herbaty od dawna już nie słodzę. Muszę jeszcze kawę bez cukru opanować.
PS. Gdzie był jego Anioł Straż, 33 lata służby bez spania?? Musiał być jakiś przebieraniec.
Reklamy to dramat. Ale to że alkohol możesz kupić na stacji benzynowej (!!!) to jest dopiero powalona sprawa. A jednocześnie kampania nt picia kierowców. Jakiś cyrk.
Wolnościowe podejście to nic złego, jeśli ktoś jest rozsądny. Teoretycznie wszystko jest dla ludzi. Niestety wiemy jak wygląda świat. Alkohol, oczywiście można też pić rozsadnie. To jest kultura picia. Najebanie sie jak dzika świnia to z kulturą raczej mało ma wspólnego. Ludzie piją alkohol wszędzie, nawet w krajach muzułmańskich, gdzie teoretycznie alkohol jest zabroniony, to sami pędzą różne wynalazki i spożywają w domu, jak "Allah nie widzi" ;) Z moich prywatnych obserwacji, to myślę, że jednak np. Angole chlają więcej niż Polacy np. o Ukrainie czy Białorusi nie wspomnę. Każdy jest kowalem swojego losu, i sam decyduje. Jak już wpadasz w ciąg, to wskazana jest pomoc. Ale taka osoba sama też musi chcieć z tego wyjść.
Wolnościowe podejście to nic złego, jeśli ktoś jest rozsądny.
W przypadku substancji uzależniających z tym rozsądkiem jest problem. Tym bardziej gdy towarzyszy temu kultura gdzie picie jest czymś absolutnie normalnym, czy oczekiwanym w masie sytuacji.
Tak swoją drogą - patrząc na niektóre wypowiedzi nie zdziwiłbym się gdyby Sławuś M. okazał się mieć problem alkoholowy.
Tak swoją drogą - patrząc na niektóre wypowiedzi nie zdziwiłbym się gdyby Sławuś M. okazał się mieć problem alkoholowy.
Musi świecić przykładem.
https://noizz.pl/spoleczenstwo/bylam-na-piwie-z-mentzenem-wyszla-z-tego-beka/538gyv7
...Niektórzy nastolatkowie, którym udało się dorwać do mikrofonu, prosili Mentzena o rady, jak odnieść sukces. Jeden z nich przyznał, że polityk jest dla niego wielką inspiracją, ponieważ walczy o lepszą Polskę; reszta wyrażała swój podziw w spojrzeniu. 36-letni Mentzen jako obrotny przedsiębiorca, który na spotkaniu wyborczym sprzedaje piwo ze swojego browaru, dał im trzy porady od serca — "uczcie się, pracujcie i pijcie alkohol".
Memcen nie odrzuci lwiej części swojego elektoratu i odbiorców konfederackich mądrości życiowych.
https://www.medonet.pl/psyche/uzaleznienia,mentzen-o-piwie--nie-uzaleznia-tak-jak-wodka--jak-jest-naprawde-,artykul,08730441.html
W Polsce reklamy alkoholu to już podchodzą pod jakąś patologię. W sklepach to samo na wyciągnięcie ręki przy kasie jak produkt pierwszej pomocy. Ja zmieniłem o 180° nastawienie do alkoholu po 15 miesiacach nie picia, z związku z moją chorobą która alkohol pogłębia (dna moczanowa). Teraz jest mi on w ogóle obojętny. Nie mam ciśnienia że muszę go pić i na imprezie też się obejdzie. Owszem wypiłem od tamtego okresu nie picia parę razy, tu jakiś drink tu jakieś piwo i raz nawet srogo dla sprawdzenia jaki będzie kac. Czułem się masakrycznie, aż głową ruszać nie mogłem. Nie widzę teraz w nim czegoś nadzwyczajnego że jest jakimś super środkiem. Dla mnie jest już obojętny. Tego Pana z tt widziałem i oglądałem jego profil. Po 3/4 z jego wypowiedziami się zgodze, z resztą niekoniecznie.
Proponuję wezwać całe społeczeństwo żeby nie piło alkoholu pod żadną postacią.
Żeby nikt nie znęcał się nad rodziną, żeby ludzie się kochali i jeszcze mnóstwa mam dobrych propozycji.
I żeby w ogóle i wspólnie, żeby było lepiej, albo najlepiej żeby było.
Zrodlo jak kazde inne :)
Cóż mogę powiedzieć. Tylko tyle, że niestety wódka zniszczyła połowę mojej rodziny: brata, bratową, bratanka. Nie ma już ich, odeszli. Bezpośrednią przyczyną była wódka. Cóż mogę powiedzieć. Tylko tyle, że niestety wódka zniszczyła połowę mojej rodziny: brata, bratową, bratanka. Nie ma już ich, odeszli. Bezpośrednią przyczyną była wódka.
Brzmi jak pijany kierowca.
Dajcie sobie spokój z alkoholem zobaczycie jakie życie będzie przyjemniejsze i łatwiejsze. Dopóki nie przestaniecie pić przez dluższy okres w życiu (pół roku, rok) to tego nie zobaczycie.
Aha no i oczywiście piwo to też jak najbardziej alkohol. Będziecie czerpać radość z najprostrzych rzeczy których wcześniej nie dostrzegaliście.
Przedstawię swoją skromną, subiektywną opinię. Nie do końca zgadzam się, by alkohol miał jakąś specjalną właściwość '+10' do bicia żony czy '+20' do agresora.
Myślę, że ktokolwiek tak zachowuje się po alkoholu, ma jakieś problemy psychiczne, traumy, i należy szukać pomocy.
Jasne, alkohol uwypukla te problemy, ale daleko mi do stwierdzenia, że po spożyciu osoba stabilna emocjonalnie ma ochotę na bitkę z całym światem.
Oczywiście że sam alkohol nie jest problemem, tylko jego bardzo częste używanie przez długi okres czasu i to że ludzie słabi psychicznie i z problemami są bardzo podatni na wszelkie używki które powodują określone reakcje w mózgu. Sporo też ma tu do powiedzenia genetyka, bo są ludzie którzy bardzo łatwo się od alkoholu uzależniają.
Alkohol gorszy niż fentanyl! ;)
Też bym go samego w sobie AŻ TAK nie demonizował. Można go używać od czasu do czasu z umiarem i kulturą, można, jak ktoś przytomnie wspomniał, stosować jako dodatek tak do potraw wytrawnych jak i deserów czy ciast - i często naprawdę znakomicie podkreśla walory smakowe.
A to, że w Polsce ogromny odsetek społeczeństwa nie zna kultury picia to inna historia.
Najgorsze jest chyba to, że w wielu kręgach picie to wciąż wyznacznik męskości, fajności, warunek dobrej zabawy czy jakiegokolwiek relaksu.
Co do DDA - co człowiek, to inna historia. Można mieć zdewastowaną psychikę i zmarnowane całe dorosłe życie bez grama alkoholu w domu. Rodzicie apodyktyczni/kontrolujący/nadopiekuńczy, molestowanie, znęcanie się w szkole...
Alkohol to "tylko" dodatek, który z kiepskich ludzi tworzy ludzi jeszcze gorszych. Ci potencjalnie wartościowi, którzy upadają, równie dobrze mogą pójść w dragi, uzależnienie od zakupów, hazardu, seksu - człowiek jest bardzo twórczy, zwłaszcza taki z problemami psychicznymi :)
A już porównywanie alko z heroiną czy kokainą to IMHO naprawdę spore nadużycie. Spokojnie mogę wypić dwa-trzy kieliszki wódki, choć praktycznie nie piję - na smutno, "na rozweselenie" (wiem, wiem, alko do depresant, więc z tym rozweseleniem to różnie bywa :)) i raczej nie skończę, jak nałogowiec.
A wy jesteście gotowi na dwie-trzy działki twardego towaru? Ryzyko ponoć takie same jak ćwiartka Finlandii :)
Alko może działać słabo w konkretnym społeczeństwie czy warunkach. ale dzięki braciom z USA już wiemy, że prohibicja to ciężki temat. Może za x lat w totalitarnej dystopii 15-minutowych gett bez samochodu z robalami na talerzu... :P
Co do rakotwórczości, to chyba tylko białko robali takiej nie wykazuje. Kiełbasa z grilla, wędzone wędliny, smażone potrawy - wszystko niszczy nam wątrobę albo powoduje raka... Warto wiedzieć, nie warto popadać w paranoję, póki co nie mamy szansy uciec przed śmiercią, żeby wpieprzać tylko Huel.
A już porównywanie alko z heroiną czy kokainą to IMHO naprawdę spore nadużycie
Serio? ->
Co do rakotwórczości, to chyba tylko białko robali takiej nie wykazuje. Kiełbasa z grilla, wędzone wędliny, smażone potrawy
Proponuję zapoznać się z wynikami badań z 2022 roku, gdzie alkohol wylądował pod względem kancerogenności w tej samej grupie co azbest. A Ty śmieszkujesz o wędzonych wędlinach.
To widze. Jednak nie rozumiem.
To sie wydaje o wiele bardziej prawdopodobne:
https://bmjopen.bmj.com/content/2/4/e000774
Mógłbym wkleić dużo więcej ale wiem, że sprawa używek jest na GOLu w różny sposób interpretowana i tego typu treści niekoniecznie są tu mile widziane. Niemniej wiele można znaleźć w sieci, sporo niestety za paywallem/dostępem dla uczelni. Tak czy inaczej pozostając w temacie - alkohol to większe gówno niż się wydaje większości osób i prowadzi to dysfunkcji których nikomu nie życzę.
Badania z UK gdzie 3/4 dorosłych i sporo nastolatków pije alko minimum raz w tygodniu, gdzie w sporej ilości pubów weekend bez paru mordobić i minimum jednej wizyty policji to rare event. Poziom agresji po alko w UK to jakaś masakra, tam pierwszy raz widziałem jak kobity się lały po mordach jak faceci, widziałem damsko-męskie sparingi, byłem po prostu w szoku. Do tego kultura picia w UK była kiedyś wysoka, a picie do upadłego kiedyś tam nie było znacznym problem, ale z tego co czytałem to okrutnie się zwiększył problem z tym i wciąż narasta.
https://arstechnica.com/science/2015/12/drunk-people-account-for-70-of-weekend-emergency-room-visits-in-uk-city/
No niestety pod względem społecznej destrukcji alkohol jest nieporównywalny z żadnym innym narkotykiem.
No niestety wyniszczenie otoczenia w przypadku alkoholu jest nieporównywalne z żadnym innym narkotykiem.
No jest legalny więc ma zasięg wielki, ale patrząc na to co z ludźmi robi fentanyl myślę że niebawem może stracić pałeczkę lidera, ten syf potrafi a parę miesięcy zrobić to co alkoholizm robi wiele lat.
To prawda Persecutor. Fentanyl to śmierć, syf dużo gorszy od lidera listy. Ale pod względem społecznym nie ma startu do etanolu.
aope oczywiście że nie ma startu w Polsce, bo nie da się porównać wpływu substancji nielegalnych vs legalne, przez co o wiele więcej ludzi po alko generuje większe i szersze problemy społeczne. Taki przykład w Polsce szacuje się liczbę alkoholików pomiędzy 2-3 mln, a narkomanów 100 tyś. Teraz w USA te liczby są bardzo podobne ~30 mln i tam badania na to co jest bardziej szkodliwe społecznie miałyby kompletnie inne wyniki niż u nas.
O widzisz, metadon, mefedron i benzo wyraźnie mniej szkodliwe od tytoniu. Fajny wykres!
Ale tak szczerze, nie wstyd się powoływać na coś takiego? :P
Tak tak, wiem, brano pod uwagę także koszty i wpływ na przestępczość, jak mniemam bez odniesienia do liczby użytkowników? Rozumiem, że przy alko i tytoniu zbilansowano to wpływami z akcyzy i ilością miejsc pracy w wytwórniach, transporcie, handlu, gastronomii, w jakimś tam stopniu turystyce...
Nie no, w sumie nie taka najgorsza manipulacja, aż mnie zmusiła, żeby odpisać.
A Ty cały czas smieszkujesz w temacie, który zdecydowanie nie jest śmieszny. Te badania są dostępne, takiemu mózgowi jak Ty dotarcie do nich i metodologii zajmie max 5 minut. Może jak poczytasz to smieszkowanie zmieni się w zrozumienie czego Ci życzę :)
Lancet jest teraz za darmo w sieci?
A teraz poważnie - nawet jeśli statystycznie, w przeliczeniu na dolary wyszło im to, co wyszło, chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że lepiej jest uzależnić się od tytoniu niż od opiatów, benzo czy LSD. I podobnie wystarczy mieć odrobinę wyobraźni, by zrozumieć, że pomimo obecnie mniejszej przestępczości i kosztów, gdyby wszyscy palacze zaczęli nagle łykać na potęgę fentanyl, to koszty społeczne poszybowałyby IMHO sporo wyżej niż przy alkoholu.
Po pierwsze chyba zauważyłeś, że pisałem o szkodliwości dla organizmu, w odpowiedzi na co aope wkleił - w ramach manipulacji albo zręcznej erystyki, wybierz co wolisz :) - wykres obrazujący szkodliwość rozumianą jako ogół kosztów osobistych, a także społecznych, w tym ekonomicznych oraz w sferze kryminalnej, szacowanych dla obecnej liczby uzależnionych od każdej z wymienionych substancji. To trochę inne kwestie, nieprawdaż? :)
Uzależnienie od alkoholu czy brak kultury picia na pewno są problemem wielu społeczeństw albo ich części i zapewne świat bez bitych żon i pijanych kierowców byłby lepszy. Tak samo jak bez zamordowanych przy użyciu kuchennych noży oraz przez trzeźwych piratów drogowych :)
IMHO istnieje jednak znacznie większa przestrzeń do bezpiecznego korzystania z noża kuchennego i samochodu niż do korzystania z pistoletu czy karabinu automatycznego, i podobnie istnieje jednak znacznie większa przestrzeń i więcej możliwości do bezpiecznego korzystania z alkoholu, niż do korzystania z opiatów, benzodiazepin, heroiny, kokainy, extasy czy nawet amfetaminy.
I absolutize nie jest tak, że jestem fanem picia albo nie wyobrażam sobie bez niego życia - sam praktycznie nie piję :)
Ale problem z alkoholem to problem złożony - wychowania, masowości, dostępności,... Czy nie o tym był na początku ten wątek?
No ale potem czytasz, ze rakotwórcze bardziej niż wybuch elektrowni atomowej, ze same tragedie, że same złamane życia, że tylko śmierć i zniszczenie... a to tylko początek, bo już wyskoczył ktoś z cukrem, a pośrednio nawet z kawą i herbatą.
A internet - ten to dopiero jest szkodliwy...
hopkins -> tu masz niemieckie badania i wyglądają kompletnie inaczej
https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fpsyt.2020.592199
Persecutor wyżej wrzuciłem szkockie i też były inne. Różnie podchodzili do szkodliwości.
hopkins chyba największy wpływ ma ilość ma to jakie używki i ilu ludzi która ich używa, a w Polsce narkotyki mają niewielką szkodliwość w porównaniu do innych. Największa narkotykowa patola i tak wywodzi się z alkoholowej patoli lub z nią współistnieje, tak więc ciężko tu coś zbadać, ale z drugiej strony u nas te najgorsze gówno nigdy nie było modne więc i popytu na nie nie ma zbyt wielkiego.
Różne wagi skutkom poprzydzielali w badaniach stąd takie rozbieżności. Z badania dla Lancet:
The issue of the weightings is crucial since they affect the overall scores. The weighting process is necessarily based on judgment, so it is best done by a group of experts working to consensus.
drugiej strony u nas te najgorsze gówno nigdy nie było modne więc i popytu na nie nie ma zbyt wielkiego.
W Polsce mamy po prostu czystsze gówno :)
W Polsce mamy po prostu czystsze gówno :)
Przez komunę sporo nasz kraj ominęło np. era hipisów, byliśmy też biedakami przez długie lata, do tego mieliśmy bardziej kulturę picia niż ćpania, więc nie byliśmy dobrym rynkiem dla najgorszych narkotyków, ale wystarczającym dla tych "rozrywkowych" amfetamina, piguły, maryśka. Co niestety powoli się zmienia w ostatnich latach rośnie moda na opioidy w Polsce, a i fentanyl już jest na ulicach, tak więc za lat parę będziemy mieli problem.
W tych niemieckich opiaty wciąż lepsze od alko. :D
Ale znowu - to nie badania szkodliwości jednostkowej tylko zwykłe statystyczne zestawienie ilości "konsumentów" i szacowanych kosztów tej konsumpcji. Ciekawe, czy byłyby jakiejś zmiany po przeliczeniu kosztów na głowę.
A jeszcze wracając do grafiki z The Lancet. Chciałbym wiedzieć jak stworzyli tę listę od strony statystyki.
Bo statystyką można bardzo łatwo manipulować.
Mam nadzieję, że nie brali pod uwagę zwykłego efektu skali tylko korelowali to z częstością. A najlepiej i to, i to. Ponieważ, owszem w efekcie socjoekonomicznym liczą się bezwzględne wielkości ale już porównując między sobą używki dobrze by było aby próby były jednakowej wielkości np. 100 alkoholików, 100 heroinistów itd. i już w obrębie tych reprezentacji wyliczać średnie problemów które są generowane przez substancje uzależniające.
W efekcie skali alko zawsze wygra bo jego powszechność jest niepodważalna.
– Badanie z udziałem 36 tys. osób pokazało, że regularne picie już niewielkich ilości alkoholu ma dla mózgu podobne konsekwencje, jak starzenie się organizmu. 50-latek pijący średnio dwa piwa dziennie ma mózg o 10 lat starszy niż niepijący rówieśnicy – wykazały analizy naukowców z University of Pennsylvania.
https://www.termedia.pl/neurologia/Wplyw-alkoholu-na-mozg-wyniki-obszernego-badania,46047.html
Także, Herr Pietrus, Twoje zdrówko ;)
Alkohol to zło.
Każda ilość alkoholu spożyta niszczy mózg, to już dawno było wiadome :D Praktycznie wszystko co wkładamy do organizmu ma jakiś negatywny wpływ, środowisko jest zatrute, mikroplastik jest praktycznie wszędzie, a najwięcej w napojach z plastikowych butelek.
Uwielbiam dobre piwa. Aczkolwiek odstawiłem je całkowicie. Czy odczuwam różnicę? Narazie nie.
Zresztą to nie jedyna zmiana w moim życiu. Zdrowie przede wszystkim.
Można robić kampanie antyalkoholowe, zakazywać reklam, nawet samego alkoholu całkowicie (choć to da odwrotny skutek od zamierzonego), ale nic tak nie poprawi kultury jak wychowanie.
Sam autor i niejeden z was ma pewnie już jakieś dzieciaki w rodzinie. Raczej mało który jest już dorosły także wszystko w waszych rękach żeby jakąś kulturę picia dla przyszłych pokoleń narodzić (bo alkoholu całkowicie ze społeczeństwa już nie usuniemy).
Wiem, że to jest mission impossible, bo sam niedawno jeszcze byłem w wieku wchodzenia w dorosłość i trzeba mieć naprawdę silną wolę by odmówić od znajomych alkoholu. Ale nie może być kurna tak, że dzieciaki lat 15-16 zaczynają sobie robić zakrapiane imprezy i to czasem bez żadnych konsekwencji ze strony rodziców. To jest dla mnie właśnie największa patologia polskiego i pewnie nie tylko naszego picia. Widziałem niestety parę razy na żywo połączenie tak młodej, rozwijającej się jeszcze głowy i promili i nie mam zamiaru więcej.
A mam wrażenie, że zamiast coraz lepiej jest z tym coraz gorzej. Bo przecie młodzi są, muszą się wyszaleć, sam zresztą rzygałeś 20 lat temu na imprze u Seby, a młodemu zabraniasz, poleję ci, bo zaczynasz pier... Koloryzuję, ale nie zdziwię się jak tak to wygląda u części społeczeństwa. Absolutnie piętnować takie zachowania i może zakiełkuje to czymś pozytywnym w przyszłości. Na moim przypadku to zadziałało.
A jeśli rzeczywiście chcemy się napić przy nieletnich to tylko niskoprocentowe. Jakieś bogate winko do jedzenia, albo kraftowe piwo, niech zobaczy, że alkohol może służyć też do smakowania, a nie tylko do naebania się i spowiadania się kiblowi dnia następnego, że już więcej nie będzie się piło.
Co nie znaczy, że jest się czego obawiać w tej sprawie, na tle paru krajów z Europy nie wypadamy źle, ilościowo wypijanego alko również jest dużo mniej porównując do czasów prlowskich. Bezalkoholowe i smakowe niskoprocentowe piwo już nie kojarzy się z homoseksualizmem, czasem na półkach łatwiej o nie niż o normalne piwo. Do wielkich zmian niekiedy potrzeba małych kroczków, może jesteśmy już na etapie zmian tylko ciężko jeszcze zobaczyć ich efekty.
Odnoszę dziwne wrażenie że cały temat powstał tylko po to żeby autor wątku mógł napisać że nie pije. Dzisiaj to stwierdzenie jest równie modne jak 2 lata temu stwierdzenie że chodzi się na crossfit :).
Pierwszy post byłby pewnie prawdziwy z 20 lat temu, dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Oczywiście nie twierdzę że nie istnieją takie środowiska w których pije się przy każdej możliwej okazji ale ekstrapolowanie tego na całe społeczeństwo już dawno nie jest prawdą. Po prostu przemiany społeczne w tej kwestii to ewolucja nie rewolucja.
Wesela bezalkoholowe zdarzają się coraz częściej, alkohol na chrzcinach czy urodzinach dzieci to dziś patologia a nie norma.
Twierdzenie że społeczeństwo jakąś niechęcią czy zdziwieniem reaguje na osoby niepijące też jest mocną przesadą.
Sam nie piję na żadnej imprezie na którą zabieram dziecko i nigdy nie spotkałem się z inną reakcją niż zrozumienie. Jestem też organizatorem większości grilli w mojej ekipie znajomych i nie pamiętam takiego na którym nie było choćby kilku osób niepijących, dla nikogo to dzisiaj nie jest dziwne.
Nie, nie jestem współczesnym crossfitowcem czy studentem prawa - nie mam potrzeby chwalić się tym, że nie piję. :) Impulsem były wydarzenia z niedawnych świąt i kilka postów z forum, nic więcej.
Odnośnie niepicia, to widzisz, ja mam inne odczucia. Na samych świętach, w niedzielę i poniedziałek, byliśmy z żoną i dziećmi w odwiedzinach u rodziny. I w jednej i w drugiej sytuacji było pytanie o alkohol (w tym o godzinie 14, zaproszenie do wódki) i tłumaczenie, że nie, nie jestem chory, żona nie jest w ciąży i nie bierzemy antybiotyków (i to, że żona może prowadzić samochód, nie znaczy, że ja się muszę napić). W ciągu ostatnich 6 lat byłem kilka razy na chrzcinach, każdorazowo był na nich obecny alkohol - zahaczyłem o komunię, na której też był (u mnie za gówniaka choć w komunie nie pil). Wśród znajomych ok, zgodzę się, jest lepiej. I nie chodzi mi też o to, że osób niepijących nie ma - bo zawsze są, ale osób, które czekają na weekend, żeby się nawalić, jest zdecydowanie więcej (przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń).
Dla chętnych, dobry artykuł o alkoholikach wysoko funkcjonujących.
Czyli pewnie i o mnie;-)
https://podyplomie.pl/medycyna/33864,obraz-alkoholika-wysoko-funkcjonujacego
Ja alkusem nie jestem, piję tylko okazjonalnie już, bo kace są już nie do zniesienia i trwają kilka dni.
Niestety mam tak że jak już zacznę pić to będę pił dotąd aż nie odpadnę z grona istot świadomych.
'Odnośnie niepicia, to widzisz, ja mam inne odczucia. Na samych świętach, w niedzielę i poniedziałek, byliśmy z żoną i dziećmi w odwiedzinach u rodziny. I w jednej i w drugiej sytuacji było pytanie o alkohol (w tym o godzinie 14, zaproszenie do wódki) i tłumaczenie, że nie, nie jestem chory, żona nie jest w ciąży i nie bierzemy antybiotyków (i to, że żona może prowadzić samochód, nie znaczy, że ja się muszę napić). W ciągu ostatnich 6 lat byłem kilka razy na chrzcinach, każdorazowo był na nich obecny alkohol - zahaczyłem o komunię, na której też był (u mnie za gówniaka choć w komunie nie pil). Wśród znajomych ok, zgodzę się, jest lepiej. I nie chodzi mi też o to, że osób niepijących nie ma - bo zawsze są, ale osób, które czekają na weekend, żeby się nawalić, jest zdecydowanie więcej (przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń)'.
Jeyhard, zawsze jest ten sam problem w dyskusjach o alkoholu. Padają stwierdzenia typu 'alkohol to gów**', 'alkohol rozbija rodziny', 'powinni zakazać', itp. Jakby osoba zakładająca tego typu wątek, miała licencję na jedyną, słuszną prawdę. I gdy ktoś chce kulturalnie porozmawiać, wymienić opinie, to zaraz wyzywają od alkoholików i kierują do AA. Nie jest to fajne i nie pomaga w debacie.
Mnie dalej nie przekonuje Twój przykład. Też oferowałem komuś alkohol w niestandardowych godzinach przy pewnych życiowych okazjach, ale nigdy mi nie przyszło do głowy, by przy odmowie namawiać dalej lub dopytywać dlaczego nie. Przyjmowałem odmowę z szacunkiem i zrozumieniem.
Toteż ponowię raz jeszcze co powiedziałem - to nie alkohol jest tutaj problemem, tylko ewidentnie ktoś z Twojej rodziny potrzebuje autorefleksji, tudzież pomocy.
To nie jest rozwiązanie, zakazywać wszystkiego i rzucać obiektywami w daną substancję. Jesteśmy słabi z natury i jakby zastanowić się nad tym, co nam szkodzi, to właściwie pozostaje picie wody i odżywianie się słońcem (i to też nie do końca - rak skóry).
Węglowodany - otyłość, choroby serca, nowotwory.
Mięso - udowodnione działanie kancerogenne.
Internet - niska ocena przez media społecznościowe, związane z tym problemy psychiczne, uzależnienie od pornografii i masturbacji.
Praca - tzw. pracoholicy.
Seks - uzależnienie od seksu.
Kofeina - ludzie nie potrafią zacząć dnia bez kubka kawy.
Hazard - rozbite rodziny, przegrane majątki.
I tak można wymieniać. Zamiast rzucać łatkami, należałoby poprawiać świadomość społeczną, inwestować pieniądze w specjalistów, którzy pomogą przepracować traumy i problemy natury psychicznej.
Bo moim skromnym zdaniem, to nie pewne aktywności i substancje są katalizatorem opisywanych przez Was problemów, a zwykli ludzie, którzy zmagali się ze swoimi demonami na długo przed wpadnięciem w jakikolwiek nałóg.
Dzięki za przeczytanie.
Niestety, społeczeństwo kocha proste diagnozy i szybkie rozwiązania.
Można przejść do następnego problemu.
Ale czekaj, czekaj, czy ja gdzieś napisałem, że chcę zakazać picia alkoholu i nazywam wszystkich ludzi pijących alkoholikami? Podałem tylko przykłady ze swoich doświadczeń i chciałbym, by reklam alkoholu nie było tak nagminnie w TV - skoro energetyki wyleciały z obiegu w TV (choć w sumie nie śledzę tematu, to nie wiem, czy tak się stało), to czemu piwo dalej jest? Jeśli zabrzmiało to tak, jakbym chciał komukolwiek czegoś zakazywać, to nie, nie chcę.
Nie widzę problemu w tym, że ktoś raz na kilka tygodni wypije sobie wino, drinka czy raz na jakiś czas piwko czy dwa. Widzę problem w ludziach, którzy piją przy każdej okazji - i ludziach, którzy na bani wsiadają do samochodu (mam też niestety przykład z najbliższej rodziny, choć szczęśliwie skończyło się na rozbiciu auta - ale "agenta" niczego to nie nauczyło, bo chwilę po tym znów odwalił imbę alkoholową). I tak, jeśli ktoś potrzebuje piwka, by się zrelaksować po pracy (myśli tylko o tym, by wrócić do domu i sobie je wypić), musi wypić alko bo inaczej nie uśnie - to tak, jest alkoholikiem, bo nie jest w stanie funkcjonować bez tej używki. I tak, jest mnóstwo szkodliwych rzeczy, które w nadmiarze i bez kontroli szkodzą - jak wspomniane przez ciebie seks, kofeina, praca czy hazard. O internecie nie wspomnę, bo to temat na oddzielną dyskusję - i problem IMO wcale nie największy u dzieciaków, a u dorosłych. Nie zmienia to faktu, że alkohol też jest problemem - i społecznie jest znacznie bardziej akceptowalny niż inne szkodliwe używki (może za wyjątkiem internetu i mediów społecznościowych, o których to już w ogóle cisza).
I to, że w Twoim środowisku nie ma sytuacji namawiania i "bóldupienia" z powodu odmowy - szczerze zazdro. U mnie jest, szczególnie w przypadku starszych członków rodziny. I też nie mam ochoty, by, odwiedzając rodzinę z 7- i 2-letnią córką, widziały, jak w święta, niewiele po południu, leje się alkohol.
Jeyhard, nieporozumienie takie :) Miałem na myśli ogół dyskusji o zakazywaniu i wyzywaniu ludzi od alkoholików, bo śmią twierdzić, że alkohol im smakuje. Nie było w zamierzeniu personalne, przepraszam :)
Tak, ktokolwiek kto wsiada do samochodu, będąc pod wpływem jest, mówiąc bardzo delikatnie, niepoważny. Dalej jednak będę bronił swojej opinii, że taka osoba na trzeźwo, nie do końca ogarnia życie.
Ok, to w takim razie gdzieś nie zrozumiałem. :) A, to, że osoba sięgająca po alkohol czy inne używki i odwalająca akcje, robi to z głębszych powodów, niż tylko same używki (samotność, depresja, traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, etc.) to jasna sprawa - tego typu osoby potrzebują wizyty u psychologa/psychiatry.
Strasznie smutno się czyta wypowiedzi ludzi, którzy mają tutaj problem z ludźmi pijącymi alkohol. Wasza bańka informacyjna jest naprawdę depresyjna. Nie wiem jakim towarzystwem się otaczacie ale może jeśli macie taką możliwość, warto je zmienić? Rozumiem, że gdy problem dotyczy rodziny to nie można i nie powinno się odcinać od najbliższych.
Polecam jednak nie stawiać się w pozycji tego lepszego, który gardzi pijącymi. W ten sposób nikogo nie namówimy do ograniczenia picia.
Ostatni raz kiedy się spotkałem z sytuacja, że ktoś po odmowie picia był dalej namawiany to było w liceum, czyli ok 15 lat temu.
Rozumiem, że gdy problem dotyczy rodziny to nie można i nie powinno się odcinać od najbliższych.
Nie zgadzam z tym. Czasami odcięcie się to najlepsze, co możemy zrobić dla siebie samych.
namawiany to było w liceum, czyli ok 15 lat temu. to jest ciekawe zagadnienie ponieważ np. w moim środowisku są osoby pijące, ale nie ma osób uzależnionych. Nie znam żadnego alkoholika i nawet według mnie problem jest rozdmuchiwany. Widocznie wszystko zależy od tego kto jakie ma doświadczenia życiowe.
Polecam jednak nie stawiać się w pozycji tego lepszego, który gardzi pijącymi.
Ja tam ludźmi pijącymi nie gardzę, gardzę natomiast etanolem. Za ludzi pijących trzymam kciuki aby wyszli z nałogu i zaoszczędzili swoim bliskim cierpienia a dzieciom syndromu DDA w przyszłości ze wszystkimi jego masakrycznie niszczącymi dorosłe życie następstwami.
są osoby pijące, ale nie ma osób uzależnionych
ponieważ ktoś kto pije alkohol nie równa się alkoholik. Alkoholik to osoba u której występuje powtarzalny rytuał picia.
według mnie problem jest rozdmuchiwany
I pewnie dlatego np. meetingi AA pękają w szwach od coraz młodszych osób a na meetingi dla współuzależnionych trzeba zapisywać się z mega wyprzedzeniem i mieć szczęście aby w ogóle się dostać. Na pewno jest też rozdmuchane to, że sprzedaż wyrobów spirytusowych niebezpiecznie zbliża się do ilości sprzedawanego piwa, gdzie co 3 osoba w PL pije ponad normę a co 10 ma problem alkoholowy. Rozdmuchany problem...
hehe ja pisze ze swojej perspektywy. Nie podważam że problem istnieje, ale ludzie będą na ten temat różnie zapatrywać w zależności od tego kto w jakim środowisku się obraca, więc potrzeba troche więcej emaptii w stosunku do każdej ze stron.
Jestem po czterdziestce, znam parę osób circa w moim wieku które są alkoholikami. Od lat. Znałem jednego człowieka który nie zapił się na śmierć - ale alkoholizm mocno przyczynił się do przedwczesnej śmierci z racji powikłań.
Wreszcie nie zapomnę jednej osoby która już dawno temu, jak oboje mieliśmy nieco ponad dwadzieścia lat przyznała się że nie może zacząć dnia bez dużego piwa rano.
A mówię o środowisku które nie jest, przynajmniej na pierwszy rzut oka, patologią. Ot, normalne domy, klasa średnia/wyższa klasa średnia.
Jestem po czterdziestce, znam parę osób circa w moim wieku które są alkoholikami.
Pierwsze skojarzenie.
https://youtu.be/GWCyg31-csc
Szkoda, że tak rzadko obecnie jest poruszany problem picia wśród młodzieży i ludzi będących zaledwie na życiowym starcie. To właśnie te grupy są najbardziej narażone na uzależnienie.
https://stopuzaleznieniom.pl/artykuly/czy-pije-ryzykownie/picie-alkoholu-przez-mlodziez-szkolna-wyniki-badan/
Ale czy jest wolność czy jej nie ma?
Wolno mi się uzależniać czy nie?
Mam prawo się powiesić czy też wybrać śmierć na raty z pijaństwa lub innego uzależnienia, czy też takiego prawa nie mam?
Ze swoim życiem rób co Ci się żywnie podoba! Tylko zrób krok w tył i zerknij, czy Twoj styl życia nie wpływa negatywnie na najbliższych.
A to odwołujemy się do etyki i takich tam, a pijaków to chcemy kijem.
Cały cyrk jest z tą umową społeczną, ciekawe czy więcej wydajemy na nowe ławki w kościołach czy na zapobieganie alkoholizmowi?
Do pijaków nic nie mam. Alkoholików bym kijem gonił.
Co do pytania, to w tych ławkach siedzą też pijacy!
A jak byś ich rozdzielił?
I ten kij na alkoholików to jaki?
Taki bardziej gruby i sękaty?
Problem nie tkwi w alkoholu, problem jest w nas.
Złudzenie że można go rozwiązać kijem jest daleko nie nowy.
Nikomu się nie udało a leczenie często było gorsze od choroby.
To jak dziesięcioro przykazań, absolutne fiasko wdrażania, nie znaczy to jednak że nie określają one kierunku działania.
Ale czy jest wolność czy jej nie ma?
Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna moja.
Widzący chyba się nie zrozumieliśmy. Ja nie podaje rozwiązania problemu. Ja po prostu alkoholików bym kijem napieprzał. Nienawidzę tych ludzi i nic tego nie zmieni.
Problem nie tkwi w alkoholu, problem jest w nas.
Nigdzie też nie pisałem, że alkohol jest problemem. Sam go spożywam i to w dość sporych ilościach :)
'Ja tam ludźmi pijącymi nie gardzę, gardzę natomiast etanolem. Za ludzi pijących trzymam kciuki aby wyszli z nałogu i zaoszczędzili swoim bliskim cierpienia a dzieciom syndromu DDA w przyszłości ze wszystkimi jego masakrycznie niszczącymi dorosłe życie następstwami'.
aope, a jakiś konkretny powód dlaczego gardzisz właśnie etanolem? Tylko etanolem, czy też mięsem, cukrem, hazardem i Internetem? Nie ma tu żadnej złośliwości z mej strony. Jedyne co przychodzi mi do głowy, że masz nieprzyjemne doświadczenia związane z alkoholem i masz zmienioną optykę. Szczerze współczuję, jeśli miałeś nieprzyjemne sytuacje związane z alkoholem.
'ponieważ ktoś kto pije alkohol nie równa się alkoholik. Alkoholik to osoba u której występuje powtarzalny rytuał picia'.
Ten argument do mnie nie trafia, chociaż powtarzany praktycznie przy każdej rozmowie związanej z alkoholem. Korzystając z tego argumentu, wszyscy jesteśmy od czegoś uzależnieni. A tu czekolada dwa razy w tygodniu, schabowy w każdą niedzielę, dwie kawy dziennie. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale alkohol może być pity dla walorów smakowych i osoby po niego sięgające 'rytualnie' i cyklicznie, spożywają go, bo po prostu im smakuje i nie upadlają się do odcinki.
Biegam w każdą sobotę od wielu lat, sprawia mi to ogromną przyjemność. Nigdy nie pomyślałbym, że jestem uzależniony od fizycznego wysiłku (ale podobno można - wyrzut endorfiny).
'I pewnie dlatego np. meetingi AA pękają w szwach od coraz młodszych osób a na meetingi dla współuzależnionych trzeba zapisywać się z mega wyprzedzeniem i mieć szczęście aby w ogóle się dostać'.
Moja opinia, ale te osoby nie potrzebują spotkań AA i wiary w bóstwa i 12 kroków do trzeźwości, a specjalistycznej opieki pod nadzorem psychologów/psychiatrów.
Niezdrowa dieta - przytaczane przez Ciebie czekolada czy cukier spożywane w zbyt dużych ilościach - to oczywiście tak samo problem i tak samo trzeba ludzi uświadamiać, że można odżywiać się zdrowiej (śmialiśmy się z "hamburgerów", dziś deptamy im po piętach jeśli chodzi o odsetek ludzi z otyłością - ok, nie mamy takich wielorybów, but still). Wszystko z umiarem jest w porządku - w wątku jednak chodzi o ten brak umiaru, który jest u nas (i nie tylko u nas) widoczny. I nie powiesz mi, że ktoś, kto wali czteropak harnasia czy innego żubra zdecydowanie zbyt często, robi to dla walorów smakowych? Tak, wiem, że są dobre piwa, jak i wina czy alkohole mocniejsze.
Odnośnie cukru i niezdrowej diety - mam w pracy gościa, rok starszy ode mnie, chłop w kwiecie wieku, który, przez gównianą dietę (mnóstwo węgli, mało warzyw), do tego w połączeniu ze stresem, zniszczył sobie tak zdrowie, że jak "szambo wybiło" i trafił do szpitala, to siedzi w nim od 3 miesięcy, bo składają mu do kupy różne rzeczy.
Miała być edytka odnośnie "innej ligi" uzależnienia od kawy czy słodyczy względem alkoholu, ale aope mnie ubiegł.
aope, a jakiś konkretny powód dlaczego gardzisz właśnie etanolem?
Długa historia i nie miejsce, ale w skrócie - tak, mam powód. Przez kilka lat bliska mi osoba zmagała się z problemem alkoholowym. Poznałem wszystkie mechanizmy "od środka" + mega dużo wiedzy i od terapeutów i od lekarzy i od osób z podobnym problemem. Próbowałem tę osobę wyciągnąć z nałogu. Niestety nie udało się. Zmarła kilka lat temu, czego bezpośrednią przyczyną był etanol, zostawiając (obecnie kompletnie rozbitą i zniszczoną psychicznie) młodą córkę. Jej mąż zachlał się na śmierć jeszcze przed nią. A zaczynała od kilku piw dziennie. Mniej więcej 10 lat wystarczyło aby historia się zakończyła.
Ten argument do mnie nie trafia,
A szkoda, ponieważ właśnie tym jest alkoholizm - powtarzalnym rytuałem. Osoba zdrowa nie potrzebuje rytuału picia. Może nie pić miesiąc, dwa, rok i nic się nie dzieje, nie czuje potrzeby. Jeśli natomiast wpadasz w rytuał - tak, masz problem. Porównywanie tego do zwykłego jedzenia jest zwyczajnie kompletnie idiotyczne. Kawa? Owszem, jeśli przerwiesz rytuał i odczuwasz skutki odstawienia - prawdopodobnie jesteś uzależniony od kawy. Ale kawa nie rozbija rodzin, nie wywołuje agresji etc. więc kolejne porównanie kompletnie bez sensu. Hasło "bo piwo mi smakuje", "bo wódka mi smakuje", panie drogi, pogadaj z kimś kto jest na terapii - usłyszysz, że ta osoba twierdziła dokładnie to samo. Prosta sprawa - jeśli pijesz piwo, przerzuć się na tak samo smakujące zero. Wiesz co się stanie? I tak wrócisz do zwykłego i to nie dlatego, ze "lepiej smakuje" ale dlatego, że pijesz je dla najebki a nie dla smaku. Ah no i jeszcze - nie musisz się napruć do nieprzytomności, możesz pić aby być non stop na rauszu, to nie zmienia problemu, to ten sam problem. Endorfiny? Oczywiście. Ale ponownie - porównywanie biegania do chlania? Serio?
Moja opinia, ale te osoby nie potrzebują spotkań AA i wiary w bóstwa i 12 kroków do trzeźwości, a specjalistycznej opieki pod nadzorem psychologów/psychiatrów.
Nic nie wiesz o spotkaniach AA bo gdybyś wiedział, to nie rozdzielałbyś tych rzeczy.
A etanol wziął sobie głęboko do serca tę pogardę, zasromał się, zacukał i chwiejnym krokiem poszedł się utopić w butelce.
przerzuć się na tak samo smakujące zero. Wiesz co się stanie? I tak wrócisz do zwykłego
Przykro nam z powodu historii, ale mógłbyś chociaż przystopować z takimi wnikliwymi ekspertyzami, bo teraz to wrzuciłeś wszystkich pijących do jednego wora. Jest chmara ludzi co po spróbowaniu bezalkoholowego odpowiednika już nigdy nie powróci do oryginalnej procentowej wersji. Gdyby każdy miał wracać do procentów, to rynek niebieskich puszek już by nie istniał, a jest wręcz przeciwnie, często zajmują tyle samo miejsca co sekcja procentowych piw.
rynek niebieskich puszek już by nie istniał
Oj nie on będzie istniał a dlaczego napisałem w 7.16 :]
No i fajnie temat rozwinął się, dzięki :)
Jeyhard --> Zgadzam się w pełni, nic dodać, nic ująć.
aope --> Dziękuję za uzewnętrznienie. Doceniam i szanuję. I zarazem współczuję.
Chyba jesteśmy na gruncie, gdzie nie znajdziemy porozumienia. I to jest w porządku. Po prostu czuć w tej dyskusji, że właściwie jakakolwiek relacja z alkoholem znaczy mniej więcej 'jakiś poziom problemu z alkoholem'.
Tak, alkohol nadaje pewnej palety smakowej, jak komuś nie odpowiada, może pić bezalkoholowe. Bo są ludzie, którym po prostu alkohol nie smakuje. Nie zgadzam się, że jak ktoś woli piwo alkoholowe od bezalkoholowego, to znaczy że pije dla samego alkoholu. Brzmi to dość absurdalnie.
Mógłbym z kimś porozmawiać, kto skończył w AA, o jego początkach z piciem. Mogę też porozmawiać z tysiącami innych ludzi, którzy zaczęli pić alkohol, pili w czasie swojego życia, nie trafili do AA, mieli dobre i udane życie.
Chyba to próbuję powiedzieć, bardzo możliwe, że nieudolnie. Alkohol sam w sobie nie jest zły, ludzie potrzebuję większej świadomości z czym wiąże się niekontrolowane picie lub leczenie problemów alkoholem.
Możesz mi proszę wyjaśnić, czym jest ten 'rytuał'? Bo mam wrażenie, że my jako ludzie, możemy spożywać wszystko dobrowolnie, kiedy i jak chcemy, ale kiedy przychodzi do alkoholu, to nie możemy mieć na niego ochoty, bo inaczej to już ostrzegawcza lampka.
Jakbyś mógł coś więcej napisać o AA, z ciekawością poczytam. Bo rzeczywiście nic nie wiem. Chętnie dokształcę się, dlaczego nie powinno rozdzielać się tych rzeczy.
Teoria brzmi logicznie, co prawda nadal brzmisz jakby każdy co spożywał piwo już był uzależniony, ale to prawda, że piwne koncerny próbują wszelkich sposóbów żeby jak najbardziej uzależnić ludzi od swojego produktu (piwny energetyk, nie wiem jak ktoś mógł wpaść na taki pomysł) zresztą tak jak każdy producent w wolnym rynku. Bezalkoholowiec może być jednym z takich sposobów.
Pytanie tylko jak duża część społeczności rzeczywiście wróci do alkoholowego odpowiednika. Badań żadnych w tym temacie chyba jeszcze nie przeprowadzono, także możemy sobie tylko gdybać. Po kilku znanych mi osobach jestem pewny, że zwykłych procentów nie tkną już nigdy, także nie można też mówić, że bezalkoholowe służą tylko do wzmacniania największego polskiego nałogu.
można odżywiać się zdrowiej
Gdzie jest granica tego "zdrowiej"? Jeśli lubię słodki smak to już jestem degeneratem? Jeśli jadam czekoladę co drugi dzień, to jestem już cukrowym ćpunem?
Jeśli w dzieciństwie nauczono mnie przejadać się i byłem gruby po "zdrowym domowym jedzeniu", a teraz jestem na granicy niedowagi, nie odmawiając sobie słodyczy, a od czasu do czasu chipsów, orzeszków i słonych paluszków, bo nie przekraczam zapotrzebowania, a nawet zbliżam się do postu przerywanego, to świadczy źle o naturalnym jedzeniu, czy o "junk food"?
Czy wszytko musimy piętnować i demonizować, czy warto jednak edukować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, zamiast banowania kawy, cukru, mięsa, alkoholu? Nawet z zielonym ładem UE musiała się ugiąć, od elektromobilności sypie się przemysł niemiecki... Rewoluxyjny zapał bywa destrukcyjny, nawet jeśli ogólny kierunek jest słuszny (dobre pompy ciepła + energetyka jądrowa są na pewno fajniejsze niż kopciuchy).
BTW - sam mam rodzinę, która pić nie potrafi, która, gdy jest okazja, pije za dużo.
Ba, ja nawet nie rozumiem imprezowego picia bez odcinki, typu "kulturalnie wypijemy 2-4 piwa, żeby było weselej" - średnio trafia do mnie ten poziom wesołości :)
Tylko jaka jest recepta na rozwiązanie takich problemów? Drastyczna podwyżka cen? Wrócą meliny.
Zostaje chyba tylko prohinicja, do której wielu ma jak się zdaje ciągoty, niektórzy nawet myślą dodatkowo o praktycznym odcięciu ludzi od czekolady, cukru czy kawy....a dla mnie to już jest poziom absurdu, jak z nożami. Nawet alko ma większą przestrzeń do pozytywnego korzystania niż broń palna albo fentanyl. :)
Można natomiast wydawać mniej koncesji, nie wydawać ich sklepom całodobowym (i nie chodzi mi o pójście w Skandynawskie klimaty), można zakazać małpek, można edukować od najmłodszych lat, można też walczyć z ogólną patologią, biedą czy problemami psychicznymi, zwłaszcza młodych, bo one są często pra-przyczyną nałogów.
Pietrus -> Nie mówię nic o tym, że cukier, czekolada, orzeszki czy czipsy są czymś złym. Można jeść same zdrowe tłuszcze i białko i mieć nadwyżkę kaloryczną i roztyć się jak bela. Można jeść czokoszoki i mieć BMI, które powinno doprowadzić do zgonu. Nie jestem zwolennikiem odcinania się od przyjemności - sam córkom nie zabraniam słodyczy, ale nie biorę najgorszego gunwa wypchanego niepotrzebnym szajsem, tylko świadomie kupujemy z żoną rzeczy o lepszym składzie, bez zbędnych konserwantów, wzmacniaczy, stabilizatorów. Albo po prostu ogarniamy własne wypieki. Pamiętając przy tym, by córki zdrowo się odżywiały, by miały w diecie zdrowe tłuszcze i witaminy - wszystko jest dla ludzi.
Odpowiadając na Twoje pytanie - jak jesz czekoladę co drugi dzień czy nawet codziennie (i nie żresz przy tym 3 tabliczek na jedno posiedzenie), a przy tym dostarczasz do organizmu wszystkich potrzebnych składników odżywczych (i w odpowiedniej do swojego stylu życia kaloryce), to zero problemów. Ale nie, jak masz dietę pozbawioną warzyw, pełną prostych węgli, na noc wciągasz dwie paczki czipsów i popijasz colą - a przy tym śpisz 3 godziny. Wiem, skrajności, ale też trochę jedziesz po bandzie z tym cukrowym ćpunem. Wszystko w zdrowych proporcjach i jest cacy. Schaboszczaka usmażonego w głębokim tłuszczu jesteś w stanie bez problemu zamienić, ziemniaki nie muszą być utopione w maśle, frytki smażone na głębokim tłuszczu, do obiadu można zjeść świeże warzywa, dzieciakom ogarnąć słodycze o lepszym składzie (niekoniecznie pozbawione cukru) - nie trzeba zmieniać drastycznie kuchni, by jeść zdrowiej. Można też zacząć od zmniejszenia porcji czy w ogóle od kontrolowania jej wielkości.
Odnośnie walki z używkami - to tak, zakazy nic nie dadzą (zakazany owoc smakuje najlepiej), liczy się edukacja. Szczególnie właśnie dzieci i tu rola rodziców, by pokazać, że można inaczej - że można wypić wodę zamiast piwka/coli, że zamiast dosładzanego "nektaru" można dzieciom dać porządny sok (jeśli nie chcą wody), że można nie siedzieć cały dzień wlepionym w ekran smartfona (i jednocześnie nie cisnąć po dzieciach, że chcą robić to samo - największa hipokryzja rodziców), że wieczorem można przygotować sobie zdrowsze przekąski, zamiast marketowych czipsów, ciastek i słodzonych napojów.
W sumie im jestem starszy, tym większą mam awersję do alkoholu. Zajebiście, że moczymordyzm przestaje być romantyzowany w społeczeństwie i jeszcze bardziej zajebiście, że pojawiają się jakieś kroki, żeby zwyczajnie utrudniać alkusom życie.
Ja już prawie wcale nie pije. I nie dlatego że to ZŁO. Po prostu nie mam z kim a samemu nie czuje takiej potrzeby ;)
Alco doprowadzilo do tragedii w mojej rodzinie więc z mojego puntu widzenia, niektóre wpisy w wątku bawią.
Jeżeli jest tak dużo niepijących i rosną zastępy wrogów alkoholu i alkoholizmu, to czemu pijemy coraz więcej?
https://www.parpa.pl/index.php/badania-i-informacje-statystyczne/statystyki
Rośnie i spada. Jak czasy złe to rośnie!
Możliwe, że jedno wynika z drugiego - im więcej ludzi pije, tym więcej pokrzywdzonych przez alkoholików totalnych wrogów etanolu. Ech, wszędzie ta polaryzacja społeczeństwa.
to czemu pijemy coraz więcej?
Z powodu renty alkoholowej, która poszła w górę. https://www.rp.pl/praca-emerytury-i-renty/art39920521-renta-alkoholowa-w-gore-kto-moze-na-nia-liczyc-i-ile-dostanie-od-1-marca Każdy chcę się dodatkowo załapać.
Z powodu renty alkoholowej, która poszła w górę.
Piją, żeby żyć, żyją żeby pić. Do czasu oczywiście.
Zgodnie z danymi opublikowanymi przez Eurostat pod koniec 2023 roku, Polska zajmuje czołowe miejsce w Unii Europejskiej pod względem liczby zgonów spowodowanych nadużywaniem alkoholu, wyprzedza nas jedynie Słowenia.
https://finanse.wp.pl/renta-alkoholowa-w-2024-r-warunki-przyznania-i-obowiazujace-kwoty-7002246353389185a
Hrabi zawsze spoko.
Tez o kulturze picia, jesli ktos nie wie jak pic substancje:
https://www.youtube.com/watch?v=BspNoMHH3-c
;)
Az sie dziwie ze nikt jeszcze nie wrzucil, bo scena jest dosc obrazowa i fajnie pokazuje rzeczy o ktorych tutaj niektorzy pisza.
Czulem ze przeoczylem.
W takim razie dorzuce cos na smiesznie. Choc w sumie komentarz spoleczny jest tez dosc celny, ja np musze przepijac. ;)
https://www.youtube.com/watch?v=1qwB62lat6g
Powiem krótko: Pijakiem nie jestem i nigdy nie byłem, ale Pijany Mistrz to ja :)
Aha, ktoś kto pije 1 butelkę tygodniowo to tez alkoholik wg niektórych? Widzę ludzie maja problemy…
Polecam artykuł by "der Onet", więc niektórym powinno - o zgrozo - wejść bez przepitki :)
— Alkohol jest czymś powszechnym i akceptowalnym. Jest dostępny wszędzie, przez 24 godz. na dobę. Jest uznawany za produkt spożywczy, a do tego pierwszej potrzeby, bo nawet w okresie pandemii nie ograniczono jego sprzedaży. Bije nas po oczach w każdym sklepie spożywczym, na każdej stacji benzynowej. Jest wszędzie — wskazuje.
A w Norwegii...
— Musimy pójść śladem Norwegii i krajów skandynawskich. Tam alkohole są dostępne wyłącznie w specjalistycznych sklepach, a nie wszędzie, jak to jest w Polsce. Dla przykładu, w liczącym ponad 600 tys. mieszkańców Oslo jest zaledwie pięć sklepów z alkoholem.
Nie liczyłbym na jakieś zmiany dopóki obywatel w tym kraju jest dla niego, w oczach władzy, permanentnym kosztem a jego przedwczesna śmierć czystym zyskiem.
Tylko mocne alkohole, piwo i cydr dostępne są ponoć wszędzie - do 4,75% zawartości alkoholu :)
Może nie jest to złe rozwiązanie, z drugiej strony - chyba trochę nazbyt zamordystyczne. Wystarczyłoby mniej koncesji, ale w tym kraju ponoć drobny handel vel Żaby i "polscy kupcy" utrzymują się w 60% z handlu alkoholem (były takie statystyki której z organizacji pracodawców handlu) - wprowadzenie prohibicji na wzór Norweski oznaczałoby bankructwo kilkunastu tysięcy sklepików lekko licząc... no dobra, w sumie iwo nadal by im zostało, to może nie byłoby tak źle. :D
To nie jest prawda, alko jest dostępny w wielu placówkach handlowych w Oslo. Ponieważ jest jednak drogi Norusy ćpają na potęgę, nie ma dnia abym nie był zatrzymywany przez dealerów - od plantów prze herę i koks na brown sugar skończywszy (o eksta i LSD nawet nie wspominam) mają wszystko. Holandia przy nich to pikus.
A w Norwegii...
— Musimy pójść śladem Norwegii i krajów skandynawskich. Tam alkohole są dostępne wyłącznie w specjalistycznych sklepach, a nie wszędzie, jak to jest w Polsce. Dla przykładu, w liczącym ponad 600 tys. mieszkańców Oslo jest zaledwie pięć sklepów z alkoholem
Onet i jego newsy…. Kompletna bzdura - mieszkam w Norwegii, alko jest w większości placówek spożywczych dostępny od ręki, tyle ze naprawdę jest drogi.
Sugeruje prohibicję!
Gejmingman znowu fantazjuje.
Tak jak w Szwecji za sprzedaż alkoholu odpowiada jeden sklep. W tym wypadku Vinmonopolet.
Pisząc o placówkach spożywczych miałem na myśli puby i restauracje. Sklepów tez nie jest tak mało (przynajmniej w Oslo) jakby wynikało z opisu na onecie, a to ze należą do jednej państwowej sieci nic nie zmienia.
Nie chcę szukać statystyk źródłowych, w tym artykuliku są one przywołane.
https://www.money.pl/gospodarka/jak-czesto-pijemy-alkohol-polacy-na-tle-ue-6669427935812128a.html
Jak widać stereotypy trzymają się mocno.
Bo ja wiem? Może piją często ale nie mają takich rekordzistów jak u nas
https://sklep-alkomaty.pl/blog/15/rekordy-promili-alkoholu-we-krwi-polska-i-swiat
Ile i w jakich ilościach trzeba tankować by mieć we krwi 14,5 promila i ieszcze prowadzić samochód? Chyba tylko Rosjanie na tym polu mogą nas pobić...
Stereotypy, to raz, a dwa - alkohol, to najwyraźniej źródło wszelkiego zła, jak gry wideo.
Ja to piję średnio raz w miesiącu teraz, czasami kończy się powrotem na autopilocie do domu. Rano trzeba nieraz odcierpieć swoje i wszystko - miesiąc abstynencji. Średnio. No i co z tego wynika? Jakiś pijak jestem, czy jak? Ja nie widzę żadnego problemu. Dlaczego? Piję za swoje, w towarzystwie, które robi to z własnej woli, nie robimy burd. Że niektórym odwala po wódzie, to już problem tego, że po prostu są agresywni z natury, a alkohol jest tylko wyzwalaczem. Pijani biją żony, powodują wypadki. Trzeźwi też, jeszcze więcej. Albo podobnie, nie znam dokładnym statystyk, nie ma to znaczenia. No alkohol nie jest dla wszystkich, to fakt. Gry wideo też.
Jestem przeciwnikiem prohibicji (kiedyś już tego próbowano i przestępczość zorganizowana była zadowolona), zakazów sprzedaży alkoholu po 23 i takich tam. Co to niby daje? Niewiele.
Jeden z moich ulubionych tematów.
Rozumiem podejście co niektorych, którzy twierdzą że alkohol to zło. Doprowadził do wielu ludzkich tragedii i zmarnował wielu osobom życie. Ale popatrzmy z drugiej strony - jako forma relaksu i integracji. Przyczynia się też do wzrostu populacji ludzkiej :-D
Jedna rzecz jest pewna - na każdego alkohol działa trochę inaczej. Są ludzie, co absolutnie nie powinni pić, bo im potem odbija. Czy to wystarczający powód żeby zabronić sprzedaży i zdelegalizować? Były już te czasy i wiemy jak się to skończyło.
Każdy w domu ma nóż, a nie każdy wbija go innej osobie w brzuch. To że coś jest dostępne, to jedna rzecz, a jak będzie użyte, to już zupełnie inna sprawa.
Ważne żeby zachować umiar i rozwagę.
Pozdrawiami pijących i niepijących!
Chwalę się.
Dzisiaj mija 17 dzień jak nie miałem alko w ustach, na wspomnienie akcji z Wielkanocy jeszcze mnie mdli.
Alkohol powinien całkowicie zniknąć ze stacji paliw.
A co, nie możesz się oprzeć wiec chcesz też i wszystkim innym zakazać możliwości zakupu % na stacji?
Polska to zacofany kraj przez zaściankowych ludzi co ino w domu siedzą. Wystarczy pojechać do takiego Berlina gdzie każdy chodzi po ulicy z butelką piwa, piwo, wino od 16 roku życia. Portugalia tak samo alko w miejscach publicznych na legalu, w Hiszpani w trakcie przerwy w pracy pracownicy piją wino w knajpach. Na Lanzarote przed Wielkanocą po mszy wierni piją rum z butelki razem z księdzem. Po prostu polacy są smutnym krajem z kijem w dupie, taka prawda.
W Polsce to najlepiej wprowadzać same zakazy i nakazy z innych Państw ale to co dobre to nigdy. Dlatego na zawsze zostaniemy takim smutnym narodem co się wszystkiego trzepia.
Tutaj masz kontakt https://medjol.pl/warto-wiedziec/alkoholizm/alkoholik-wdomu-gdzie-szukac-pomocy
Dobre to jest życie bez picia azbestu.
No typowy polok co wszędzie widzi problem i alkoholika. Mój znajomy się powiesił, bo nie wyszło mu w firmie budowlanej - wniosek ? Zakazać zakładania firm. Inny zginął w wypadku samochodowym, motocyklowym - zakazać, a czemu nie.
Myśle, ze te problemy mają głównie byli alkoholicy i / lub osoby nie potrafiące zachować umiaru.
No typowy polok co wszędzie widzi problem i alkoholika. Mój znajomy się powiesił, bo nie wyszło mu w firmie budowlanej - wniosek ? Zakazać zakładania firm. Inny zginął w wypadku samochodowym, motocyklowym - zakazać, a czemu nie.
To, że ktoś popełnił samobójstwo lub zginął w wypadku, nie jest bezpośrednią konsekwencją możliwości zakładania firm czy poruszania się samochodami/motocyklami przez inne osoby. Istnieją różne przyczyny, które mogą prowadzić do samobójstwa lub wypadku drogowego. Poza tym nie mówimy tutaj o całkowitym zakazie alkoholu, tylko jego ograniczeniu.
Tak, bo normalny człowiek musi cierpieć przez tego z problemami. Ograniczenie już mamy - zakaz picia w miejscu publicznym.
Dobre to jest życie bez picia azbestu. to nie pij azbestu. Dla duchownego dobre jest życie bez sexu, wiec nie uprawiaj sexu (wszak prowadzi to czasem do niechcianych dzieci), pustelnik lubi siedzieć w samotności, to bierz z niego przykład (nikogo nie skrzywdzisz ty czy ktoś inny wtedy fizycznie), nie powinno się także produkować broni gdyż z nią łatwiej kogoś zabić, w kilku krajach gracze zabili wielu ludzi wiec gry komputerowe tez powinny być zakazane, także nie powinno się mieć żadnych poglądów politycznych gdyż jak wiemy mogą one prowadzić do zbrodni… i tak dalej.
Tak, bo normalny człowiek musi cierpieć przez tego z problemami. Ograniczenie już mamy - zakaz picia w miejscu publicznym.
Pora na kolejne ograniczenia:
- zakaz sprzedaży na stacji paliw
- zakaz sprzedaży "małpek"
- zakaz sprzedaży w późnych godzinach wieczornych i nocnych
- zakaz reklamowania alkoholu
- zamieszczanie etykiet ostrzegawczych jak w przypadku papierosów
- zwiększenie akcyzy