Scenarzysta Dragon Age nie wierzy w przymus crunchu. „Jeśli faktycznie jest on potrzebny, branża gier zasługuje na śmierć”
Scenarzysta Dragon Age nie wierzy w przymus crunchu. „Jeśli faktycznie jest on potrzebny, branża gier zasługuje na śmierć”
To wydawcy zmuszaja deweloperow do crunchu a oni sami sie na to godza. Nie, ta branza nie potrzebuje tego dlatego tak kwitnie rynek indie gier. Nikt nie musi stac nad nikim i podawac jakis abstrakcyjnych dat, sami sobie ustalaja co ma byc w danym tytule i kiedy wyjdzie, lepiej wydac cos co jest grywalne niz jakis badziew i sie tlumaczyc w stylu a bo zabraklo pieniedzy, czasu, ludzi, etc.
Największe Crunche to robili pasjonaci robiący gierki pod koniec lat 90 i na początku 2000. Tak powstały największe klasyki i nie stali za tym żadni wydawcy, tylko pasja do zrobienia dobrego produktu.
TYLKO, ze:
1. Ci ludzie sami ustalali warunki swojego "crunchu" mogli go dostosowac pod siebie tak zeby zminimalizowac wlasne koszta i szkody -- to nie byly sztywne zasady ktorych sie musi trzymac wage-slave w bojlerowni jakiegos molocha.
2. Podczas tej pracy robili cos co rozwijalo go i rynek znaczaca polepszajac swoja pozycje zawodowa i renome -- cos czego nie mozna powiedzic o sprawdzaniu ktora z 250 wersji zbroji dla konia lepiej lezy.
3. A przede wszystkim mial udzial w zyskach (calkiem realnych) -- a nie zap* w nadgodzinach za frajer w dodatku do i tak juz lichej pensji w podziece dostajac tylko kopa w du* co z duzym prawdopodobienstwem oznacza ze nie moze nawet odpoczac tylko musi znowu zap* jak tylko wczesniejszy crunch sie skonczyl
Bujanie w obłokach i nieobycie w sytuacji... logika typu "Jeśli ludziom nie starczy 6 dni na zakupy w tygodniu i przyszłością jest 7, to ludzkość zasługuje na zbombardowanie"
I ma rację. Crunch to wyzysk pracownika by podołać nierealnym obietnicom, powinien być prawnie zabroniony i kary powinny iść w milionach to może by sobie odpuścili.
Absolutnie podstawowym powinno byc przynajmniej platne nadgodziny.
Przeciez gdyby ludzie powiedzieli wydawcom - zaplacilismy za podstawke, tacy bylismy a skoro juz zarobiliscie wiec teraz rozszerzenie/sequel bierzemy za darmo, to tamci w FURII wyzwali by na nich gwardie narodowa. Ale im samym krasc prace innych (towar jak kazdy inny) jak najbardziej wolno...
Nie, ta branza nie potrzebuje tego dlatego tak kwitnie rynek indie gier
Ta rynek indie kwitnie bo masz 100x więcej firm, ale każda z tych firm robi grę przez 10 lat xD Jakby w teorii się zgrały daty premier dostałbyś pierdyliard gier i później przez 10 lat nic xD
W dzisiejszych czasach crunch to jest wina pierd.... pozytywnego myślenia w zarządzaniu, najpierw debile wymyślają nierealny termin, a później musisz zapier...... nadgodziny bo terminy gonią. To nie tylko trapi rynek gier xD
W sumie w fabrykach działa to tak samo. Ci u góry, żeby dostać premię, wymyślają sobie normy. I takie mamy zrobić, albo spadaj na drzewo. A jak widzą że dajemy radę, to skurczysyny dają jeszcze więcej. A wiadomo, nie zawsze się da, bo i materiały są czasami do bani. A taki durny świat, gdzie jakieś głupie krótkie opóźnienie, albo np godzina bez prądu, to milionowe straty.
Nie znam się, więc mnie poprawcie.
Ale twórcy gry, raczej robiliby tyle ile potrzeba. Ale to wydawca naciska. I ci którzy dają kasę na daną grę, i cisną, żeby w danym roku rozliczeniowym ona wyszła, bo inaczej coś tam coś tam. Co jest w sumie zrozumiałe. Grę tworzy niemała ilość osób. Trzeba im co miesiąc płacić. Gry powstają dosyć długo. Więc pracownik ma w sumie w trakcie tworzenia,w sumie 3 lata(albo mnie albo więcej, nie wiem) spokojnych zarobków. Ale firma musi też zarabiać.
Ale taki Crunch, nigdy nie był dla mnie zrozumiały. Ewentualne dwa dni takie zapieprzu to w sumie norma chyba. I jeszcze byłoby to zrozumiałe. Bo różnie rzeczy wypadają. Nawet ten Tydzień. A potem i tak są te Day one Patch. Przecież chyba można to ogarnąć. Wszystkie potencjalne problemy. Dajemy sobie tyle i tyle czasu. Crunch ostatnie parę dni, żeby ogarnąć wszystko. A jak nie, to wiadomo przesuwają.Głównie przez Bugi i optymalizację, bo gry większe itp itd. Ale w starych grach,gdzie nie dało się zaktualizować gry,kupionej w pudełku, nie pamiętam żadnej gry, która chodziła jak kupa, albo miała całe stado Bugów i Glitchy, czy była kompletnie niegrywalna. No chyba że to była jakaś kaszana :) Ale w grach od najlepszych, było to rzadkie, albo nie przeszkadzało.
Tam jak i wszędzie nawala realistyczne planowanie. Różnica jest taka, że inne branże już okrzepły i lepiej potrafią planować, nawet pod naciskiem inwestorów, a oni jeszcze nie nabyli tej cnoty.
Ktoś z branży z tej strony. Jeśli crunch trwa dłużej niż tydzień (no góra dwa) to twój zarząd jest do dupy. Macie za mało ludzi w stosunku do projektu. Zdarza mi się teraz, że chcąc coś dokończyć posiedzę sobie godzinkę dłużej, ale sytuacje, że crunch trwa 10 miesięcy i codziennie ludzie siedzą po kilkanaście godzin, łącznie z weekendami... sorry, ale jeśli ktokolwiek uważa, że to jest ok, to ma gówno zamiast mózgu.
Pełna zgoda. Ja zaraz po studiach pracowałam kiedyś 16 dni pod rząd po 12 godzin. Po 10 dniu miałam tak wy... na to co się dzieje, że mogliby mnie z biurkiem wynieść i byłoby mi wszystko jedno. Dobrze, że było to jednostkowe gaszenie pożaru nagrodzone dużą jak na tamte czasy kasą i dodatkowym płatnym urlopem.
Niestety w polskim gamedevie zarząd często taki jest - wciąż pokutuje myślenie, że jak trzeba to się po prostu dosypie roboty ludziom i cześć.
Przejście do zachodniego gamedevu potrafi zszokować: firma która planuje działania na miesiące naprzód, tak żeby uniknąć crunchu. Jakiegokolwiek. I podejście wg którego to jest zadanie menedżera i zarządu żeby ustawić pracę tak by dało się ją wykonać bez dzikich kombinacji i dróg na skróty.