Moja odpowiedź zna każdy, ale po temacie z Ghost of Tsushima na PC ciężko stwierdzić, jak jest z Wami. Liczę, że ten tenat nieco rozjaśni sytuacje.
Ostatnio zdecydowanie korytarzówki. Duże światy mi się zwyczajnie przejadły już. Tsuschima jest dobrym przykładem. Ładny świat, dobra historia, fajna walka... ale wymęczyła mnie strasznie. Mam nadzieję, że z tego całego branżowego kryzysu wyniknie przynajmniej tyle dobrego, że może część studiów ponownie zwróci uwagę na tworzenie mniejszych, bardziej zamkniętych strukturalnie gier.
Czemu jedno ma wykluczać drugie.
W jeden weekend oglądasz western, a w następny solidny s-f.
Gram w różne typy, ważne by było ciekawie, przyjemna grafa, wszystko przemyślane.
Nie do konca. Kiedyś zalozylem ankiete z pytaniem PoP vs Asassin i zgodnie z moimi przewidywaniami ten pierwszy zmiazdzyl tego drugiego, ale zwolennikow tego drugiego ku mpjemu zdxiwieniu bylo mnóstwo i oni ani by siedli do tego pierwszego.
Via Tenor
Zdecydowanie to -->
Na te ilosc gier, kora mam za soba, to gra z najwiekszym otwartym swiatem, ktora mialem okazje ograc, byl Outcast. Jednak najbardziej zapadl mi w pamieci swiat z RAGE, ktory w sumie nie byl az tak otwarty, jakby sie moglo wydawac :)
W zadna inna gre open world nigdy juz nie zagralem :)
zależy jaki sandbox i jaka korytarzowa. Jak w otwartym świecie mamy nudne, powtarzalne aktywności, słabe questy i gra zrobiona jest metodą kopiuj wklej jak GoT to mamy kupę. Jeśli gra korytarzowa to filmówka z kiepskim gameplayem, samograj to też jest kupa. Dobra gra będzie dobra niezależnie od tego czy jest liniowa czy ma otwarty świat, ludzie narzekają na sanboxy i korytarzowe gry nie ze względu na to, że to sandbox/korytarzówka tylko dlatego, że te gry to efekt złych trendów trawiących branżę
To zależy. Otwarty świat może być dobrze zrobiony, albo może być zrobiony źle. Tych które są zrobione źle to nie lubię. Ale ogólnie to bardzo lubię otwarte światy, szczególnie te we współczesności gdzie możesz sobie samochodzikiem pojeździć, zmieniać ciuszki itd. Dobrą korytarzówkę też oczywiście lubię.
Obojętnie. Byleby gra miała w sobie jakiś element lub elementy, które dadzą mi fun z grania.
Lubię oba rodzaje gier, ale jak na rynku jest 90% otwartych światów, a reszta to korytarze, to człowieka po prostu skręca. To tak jak z czekoladą, zjesz parę kostek to jest przyjemne, zjesz kilka tabliczek to się porzygasz.
A jaka jezt roznica między sandboxem, a otwartym swiatem? Pytam, bo byłem pewny, ze to to samo
otwarty świat to po prostu otwarty świat, odnosi się to raczej do mapy i świata gry.
sandbox to podejście do sposobu rozgrywki, tj. gra, która pozwala Ci robić coś w jaki sposób chcesz, dająca dużą wolność pod względem mechanik.
Valhalla ma ogromny świat, ale, według mnie, nie jest sandboxem, a Teardown ma male zamkniete mapy, ale zdecydowanie jest sandboxem.
O proszę, dobrze wiedzieć. SPróbuję to jakoś odróżnić. Tylko czy dobrze rozumiem to na Twoim przykładzie: Sandboxem będzie RDR 2, a GoT Open Worldem ? Popraw mnie, jeśli się mylę.
Wole krócej, a treściwie, ale otwartych światów też nie skreślam, szczególnie w RPG. W sumie najlepsze byłyby półotwarte albo otwarte, ale lokacje, a nie światy. Na tyle małe, że da się je rozsądnie zagospodarować zawartością i ręcznie wykonać taką ładną i unikalną lokację, a przy tym nie jest po prostu idź do przodu przez jedyne otwieralne drzwi jak w korytarzówkach.
Via Tenor
Jezu, Hydro, ale nudzisz.
Jedno i drugie może być, jeśli jest dobre, aczkolwiek problem dzisiejszych korytarzówek (niestety głównie AA) to często mikro-kontent za maksi cenę.
Mnie nie pociesza, że skondensowany.
W drugą stronę też nie można przesadzać (vide Valhalla), ale cieszyć się, że gra jest krótka? - nie rozumiem tego. Chociaż, jeśli ktoś gra na etacie, albo musi szybko przejść dany tytuł, zeby opchnąć dalej święte pudełko...
W Breakpoint mam już natłuczone 70h i tak sobie gram co jakiś czas z doskoku trochę zwiedzając, trochę robiąc fabułę... w każdy sandbox z dobrym gameplay'em można tak grać (grę mocno poprawiono, choć nadal Wildlands jest o klasę wyżej)
Z drugiej strony jak po raz kolejny przechodziłem Remember Me, Quantum Break czy Wolfensteina, to aż się micha cieszyła.
Jasne, że człowiek chciałby więcej Controli, Alanów Wake'ów itp.
Ale też więcej Wiedźminów. :)
To nie otwarty świat jest odpowiedzialny za krindż, brak klimatu, marny gameplay i mikro-transakcje.
Niby nudzę, a napisałeś bardzo ciekawy komentarz. Właśnie na takie odpowiedzi tutaj liczyłem w przypadku osób, dla których typ świata/rozgrywki ma niszowe znaczenie.
Jak lubię gry z otwartym światem to tak samo zaczynają mi się już przejadać. Od dłuższego czasu to jest jedno i to samo. Mało nowości, powtarzalność i ubogość w szczegóły.