„Śmierć poprzez 1000 cięć”. Sony w dwa lata miało „zabić” studio Firesprite, a teraz zwalnia jego pracowników
>>a sami świeżo powołani zarządzający podobno zachowywali się jak „łobuzy”, którzy traktują ludzi jak pracowników fabryki.
Ok czyli sprawa jest już jasna.
Przez lata pierdzieli w stołek a jak zaczęto od nich wymagać pracy to uznali to za toksyczną atmosferę.
Stare znałem.
U mnie w korpo było podobnie, manager to ciepła klucha i bał się cokolwiek powiedzieć to ludzie zaczęli robić co chcieli.
Aż połączyli dwa oddziały w jeden (zmiana budynku z dwóch na jeden większy) ludzie z drugiego oddziału się wkurzyli że oni zapierdzielają a my się lenimy (inne obowiązki więc nie robili naszej roboty za nas, tylko u nas ludzie odsuwali wszystko co tylko można było przełożyć na później/nigdy) i zaczęły się rozmowy z hr, patrzenie na kamery czy pracują i się poprawiło ale morale było okropne, bo wymagano od nich pracy za którą mają płacone kiedy do tej pory mogli sobie olewać.
Jak olewasz, ale i tak musisz zrobić to nic nie zmienia, bo musisz zrobić wiec albo posiedzisz dłużej, albo coś wykombinujesz.
Mózg olewacza działa na pełnych obrotach po tym, jak się opierdzielał, a i tak musi zrobić.
Mój dział zajmuje się naprawami, ponieważ naprawiali tylko to co musieli to mamy setki urządzeń na półkach czekających na naprawę a firma marnuje setki tysięcy na zakup nowych zamiast używać po naprawach.
A najlepsze jest kiedy wyrzucają olbrzymią ilość sprzętu bo "nie opłaca się naprawiać" a opłaca tylko że leżało na półkach przez lata czekając na naprawę aż w systemie straciło wartość (każdy przedmiot ma określoną wartość i co roku jest ona w systemie zmniejszana jako zużycie, ma to niby pomóc zdecydować czy przedmiot się spłacił oraz czy opłaca się naprawić czy bardziej już kupić nowy).
Ok czyli sprawa jest już jasna.
Przez lata pierdzieli w stołek a jak zaczęto od nich wymagać pracy to uznali to za toksyczną atmosferę.
Stare znałem.
U mnie w korpo było podobnie, manager to ciepła klucha i bał się cokolwiek powiedzieć to ludzie zaczęli robić co chcieli.
Aż połączyli dwa oddziały w jeden (zmiana budynku z dwóch na jeden większy) ludzie z drugiego oddziału się wkurzyli że oni zapierdzielają a my się lenimy (inne obowiązki więc nie robili naszej roboty za nas, tylko u nas ludzie odsuwali wszystko co tylko można było przełożyć na później/nigdy) i zaczęły się rozmowy z hr, patrzenie na kamery czy pracują i się poprawiło ale morale było okropne, bo wymagano od nich pracy za którą mają płacone kiedy do tej pory mogli sobie olewać.
Moze powsciagnij troche swoja egomanie kolego... Osobiscie spotkalym sie w zyciu z wieloma tego typu sytuacjami i to z obydwu strone tego rownania i czesciej niz w 90% procentach, roznica w "pracowitosci" jest odwrotnie proporcjonalna do zarobkow, ewentualnie wsprost proporcjonalna do uciazliwosci zadan i warunkow ich wykonywania. Czy to podkontraktorzy pracujacy na minimalnej bez platnych nadgodzin gdzie firma zakontraktowala ich jako technicznie dostepnych 24/7 (bo wynajmujacy teoretycznie pracuja w godzinach biurowych), czy to goscie zarabiajacy krotność wynagrodzen ludzi ktorych krytykowali bo ci nie chcieli zie zgodzic na dodatkowe warunki/koszta ktore sprawily by ze ci efektywnie pracowali by za darmo (dodatkowo w przeciwienstwie do krytykujacych nie majac zadnego udzialu w ewentualnych kozysciach).
Oczywiscie takie przyklady byly by blizkie ekstremom, ale generalnie swiat po prostu, prawie nigdy nie jest czarno-bialy. To ze ktokolwiek takim go opisuje oznacza ze najprawdopodobniej nie jest specjalnie spostrzegawczy i najzwyczajniej w swiecie sie jest w bledzie...