Sprawa jest poważna. Mamy już XXI wiek a nasi drogowcy nie opanowali jeszcze trwałego i równego osadzania studzienek w nawierzchniach dróg.
Czy oni są w jakimś spisku z mechanikami samochodowymi?
A już tak na poważnie. Może jest na forum jakiś inżynier od budowy dróg i to wytłumaczy. Dlaczego tylko w Polsce jest odwalana taka maniana? Wyremontowana droga, zrobiona na nowo od zera. Mija niecały rok i część studzienek już 2 cm. niżej. Czy zrobienie czegoś trwałego na 5-6 lat, przekracza zdolności naszych drogowców?
Dlaczego tylko w Polsce jest odwalana taka maniana?
Kolega to chyba nigdy Polski nie opuścił albo był gdzieś w jakiejś lepszej mieścinie przez chwilę.
U mnie potrafią przeorać nowy asfalt, bo rurę źle położyli miesiąc wcześniej albo nagle projekt nowego internetu doszedł do skutku i trzeba kłaść kable...
A studzienki potrafią się zapaść po kilku miesiącach.
Via Tenor
Witaj w kraju, w którym kryterium wyłaniania firmy do budowy drogi, to 100% cena.
Sprawa jest poważna. Mamy już XXI wiek a nasi drogowcy nie opanowali jeszcze trwałego i równego osadzania studzienek w nawierzchniach dróg.
Opanowali. Po prostu droga jako całość to struktura która pracuje i przenosi obciążenia. Masz asfalt który jest dość plastyczny, pod nim różnej gradacji kamień wapienny, poniżej żwir i piach. Obciążenia i siły są przenoszone przez te elementy w różnych kierunkach i rozpraszane... z wyjątkiem studzienek kanalizacyjnych które są stałymi twardymi strukturami które przyjmują siłę nacisku tylko w jednym kierunku, co przy odpowiednio miękkim gruncie może skutkować zapadaniem się.
Kwestia kretyńskich przetargów. Wykonawcy dają jak najtaniej i później robią z gównianego materiału, który już wyglądem krzyczy, że wytrzyma może pół roku, a drugi temat to ludzie. Jak chcesz zrobić dobrą drogę jak takiego wykonawcę wtedy nie stać na dobrych pracowników tylko zatrudnia jakąś zbieraninę chłopów, którzy przed budową zaliczają sklep i bez "małpek" ani rusz?
Mam nawet taki przykład u siebie. Gmina zrobiła przetarg. Wykonawca dał taką niską cenę, że przetarg wygrał. Ok. 600tys czy coś takiego na kilkaset metrów drogi z kostki brukowej. Nie dość, że podbudowa i podsypka betonowa nie mają nic wspólnego z tymi materiałami bo droga jeszcze nie skończona, a już się robią kolejny (kostka się zapada) to nie dotrzymał terminu i teraz za każdy dzień zwłoki płaci 2000zł kary dziennie. Termin minął jakoś w styczniu także tak to wygląda u nas w polszy ;)
Przetargi to robią. U mnie nie tak dawno budowali halę przy szkole i po roku wykonawca był wezwany do napraw, a było ich naprawdę sporo (pękające ściany, przeciekający dach, źle zrobiona akustyka itd itd, a nawet coś z drzwiami) teraz chodzą po sądach. Zawsze biorą najtańszą ofertę i oto mamy efekty różnych inwestycji.
Przez osiem lat Polacy na to zagłosowali teraz mają...
I żadne po ośmiu latach obudzone ze śpiączki trolle o dobrobyt Obywateli tego szybko w ramach histerii utraconej władzy nie zmienią...
Humorystycznie:
Mnie zawsze zastanawiało, dlaczego studzienki montowane są idealnie w linii najazdu jednego z kół, a nie np. w osi jezdni.
To musi być spisek.
Bo woda zbiera się bliżej krawędzi niż środka.
Ale nie te od deszczówki, tylko kanaliza.
Też się nad tym kiedyś zastanawiałem. To musi być spisek kanalarzy i producentów zawieszeń.
To nie wiem. Może mniej do rujnowania w przypadku jakby to trzeba było odkopywać.
Zeby przy remoncie nie zamykac calej drogi, jak jest przy krawedzi, to wykopy z reguly ograniczaja sie do jednego pasa.
Jak bylem ostatnio w Rzeszy przeżyłem szok, że przez strzeżone przejazdy kierowcy śmigaja z 50 km/h. Zrozumialem dopiero jak przejechałem po kilku i się okazało, że jadę po stole bilardowym.
Problemem jest to, że występuje różnica osiadań wynikająca z różnicy w sztywności, jak dobrze poniekąd JohnDoe666 już zauważył kilka postów wyżej:
z wyjątkiem studzienek kanalizacyjnych które są stałymi twardymi strukturami które przyjmują siłę nacisku tylko w jednym kierunku, co przy odpowiednio miękkim gruncie może skutkować zapadaniem się.
Czy nie da się z tym nic zrobić? Oczywiście, że się da, ale w Polsce na ten efekt składa się wielopoziomowe partactwo:
- Geologa robiącego badania, który w 50% zrobi byle jak dokumentację dla projektanta drogowego.
- Projektanta drogowego, który w 50% przypadków w ogóle nie rozumiem zagadnień związanych z gruntami i potrafi tylko dobrać nawierzchnię drogi z katalogu.
- Kierownika robót, który nawet w przypadku dobrego projektu, nie zawsze go dobrze zrealizuje (np. brak zagęszczenia gruntu).
- Inspektora nadzoru, szczególnie jeśli jest on z lokalnego zarządu dróg (GDDKiA chyba lepiej sobie radzi na drogach krajowych), gdzie zwykle będzie to bardzo źle opłacany inżynier nie najwyżej klasy.
A to wszystko przy założeniu, że mówimy tylko o zwykłej niekompetencji, a nie robieniu przekrętów. Znam przypadek, gdzie przetarg na budowę drogi wygrała pewna firma, a lokalny zarządca drogi nie mając swojego inspektora zrobił przetarg na zatrudnienie zewnętrznego. Wygrał gość na JDG, który za pół roku nadzoru zawołał poniżej 10k zł (nie miesięcznie, to za cały nadzór). Oczywiście powiązany z firmą, która wygrała budowę.
A to nie jest tak, że sam projekt studzienki jest sprzed 50 lat i nic się nie zmieniło, jest przestarzały? Nie wiem, nie znam się, powierzchnia podstawy jest za mała i siada?
W samej studzience filozofii nie ma, to są najczęściej elementy prefabrykowane, żelbetowe, które musiałyby być naprawdę kiepskiej jakości, żeby zostały uszkodzone. Jeśli studzienka osiada (a nie odwrotnie, czyli droga wokół niej, co jest częstszym przypadkiem) to prawdopodobnie problemem jest grunt pod nią (ktoś np. nie wymienił słabego gruntu pod samą studzienką).
Studzienki to jedno, a chodniki? Płyt nikt już nie umie układać, nowe chodniki w moim mieście wyglądają, jakby 30 lat w PRL-u przeleżały...
A kto ma układać. W budowlance już dawno nie ma sensownych ludzi do pracy. Teraz do takich robót są łapanki. Masz dwie ręce i dwie nogi? To możesz pracować na budowie.
Do tego przetargi na mniejsze roboty typu chodniki wygrywają firmy krzaki, które zatrudniają sporo ludzi na czarno, a roboty nadzoruje jeden inżynier obskakujący kilka budów, czyli w praktyce nadzoru nie ma. Byle przeszło odbiór prac, a kogo obchodzi co potem.
To dobrze, że nie mieszkasz w pobliskiej mi wsi, na głównej drodze jest więcej studzienek jak asfaltu. Na szczęście są w miarę równe, szkoda, że każda na innej części drogi.
Dziś na jednej z lokalnych polskich dróg w centralnej Polsce widziałem naprawę dziur. Chłopaki sypali wystygnięta mieszankę i udeptywali nogami:0. Naprawa wytrzyma do pierwszego deszczu…