Czarne komedie, które bardziej niepokoją, niż śmieszą
To ja polecam prawdziwą czarna komedie do n-tej potęgi - Man Bites Dog z 1992 r.
Trzeba się naprawdę bardzo postarać, żeby uznać "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" za czarną komedie.
Podobnie. Tak jak Pociąg życia z 1998. Reklamowana jako najzabawniejsza komedia o Holokauście. Aż do ostatniej sceny. Gdzie nie jest aż tak wesoło.
Spodziewałem się tu Dnia Świra czy Truman Show, które błędnie są uznawane za komedie, tymczasem dostałem Get Out i Ebbing, na których nawet nie odważyłbym się śmiać. Faktycznie trzeba bać się sztucznej inteligencji, bo naturalna głupota sięga chodnika.
Do takiego zestawienia wrzuciłbym raczej filmy w stylu "Fargo" niż "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri". Swoją drogą, Frances McDormand również grała tam rolę pierwszoplanową i również dostała za nią Oskara.
Gdzie Jabłka Adama, 4 pokoje, Być jak John Malkovich?