Najsmutniejsze zakończenia seriali. Finałowe odcinki tych produkcji wzruszą największego twardziela
Everyone's Waiting z 6FU i później długo, długo nic. Niezapomniana scena.
Smutne są też zakończenia seriali, które zakończyły się cliffhangerem, a nie dostały kolejnych sezonów. Snif, snif...
Jeśli chodzi o The Office to emocje w tym odcinku związane z pojawieniem się Steve'a Carella czyli Michaela są w pełni prawdziwe. I też dlatego ten moment jest tak dobry. W swoich podcastach, które później wydano w wersji książkowej (również w Polsce pod tytułem "Witajcie w Dunder Mifflin. Historia serialu The Office") serialowy Kevin czyli Brian Baumgartner ujawnił, że o tym iż Carell się pojawi na planie tych scen wiedziało dosłownie tylko kilka osób, przy czym z aktorów chyba tylko on i Rainn Wilson grający Dwighta. Dla większości zgromadzonych była to totalna niespodzianka, w tym dla Angeli Kinsley grającej Angelę.
Uwielbiam Six Feet Under, a mimo to ta "legendarna i sprawiająca że nawet seryjni mordercy się wzruszają" scena nie ruszyła mnie jakoś zbytnio. Time lapse postaci do starości, w dodatku nieraz karykaturalnie postarzonych przez make-up, gdy przez pięć sezonów oglądamy niemal każdy ich dzień, wydała mi się pretensjonalna i jakoś nie pasowała mi do całego tonu serialu, nieraz przecież fantastycznie "czarnohumorowego". A tu jakieś smęty rodem z polskich seriali.
Bardzo smutny był też finał Gry o Tron. Serio sie prawie rozbeczałem jak do mnie dotarło co oni z tym zrobili :D
A na poważnie pierwszy odcinek ostatniego sezonu Airwolfa, już z nową obsadą. Wpadłem w histerie po tym odcinku i rodzice mnie musieli uspokajać. To niby nie standardowy finał serialu, ale jednak z perspektywy czasu Airwolf juz nie był taki fajny z nowa obsadą.